rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , , , ,

Dwa ostatnie tomy Opowieści uznaję za dorównujące albo nawet nieco przewyższające dwa pierwsze. Opowieści ze Wschodu przypominają charakterem te Północne. Ponownie mamy grupę wojowników, która ratuje siebie i innych przed najeźdźcami. Historie są wzruszające i w ciekawy sposób ocierają się o politykę i etykę.
Historie z Zachodu mają z kolei jednego głównego bohatera - złodzieja Altsina. Ta część książki jest o wiele bardziej brutalna i przerażająca. Jest tam obecna polityka, ale też fanatyzm religijny. Fascynujące połączenie.
Podobnie jak w "Północ - Południe", najsłabszym elementem są postacie kobiece i relacje damsko-męskie. Wegner tworzy do bólu stereotypowe postaci kobiece i trudno jest mi to mu wybaczyć. Jego bohaterki to albo waleczne chłopczyce, albo biuściaste głuptaski. Gdyby nie to, powieść byłaby naprawdę dobra.

Dwa ostatnie tomy Opowieści uznaję za dorównujące albo nawet nieco przewyższające dwa pierwsze. Opowieści ze Wschodu przypominają charakterem te Północne. Ponownie mamy grupę wojowników, która ratuje siebie i innych przed najeźdźcami. Historie są wzruszające i w ciekawy sposób ocierają się o politykę i etykę.
Historie z Zachodu mają z kolei jednego głównego bohatera -...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Taki francuski Paulo Coelho. Mnóstwo tandetnych metafor i porównań. Sceny erotyczne tak żenujące, że wstyd mi było czytać w komunikacji publicznej, bo jeszcze ktoś zajrzałby mi przez ramię i to zobaczył. Główny bohater, pewnie zupełnie przypadkowo przypominający autora książki, jedzie po białej Francji jak po łysej kobyle. Druga połowa książki lepsza od pierwszej, bo akcja z głównego bohatera przeniosła się na retrospekcje innej bohaterki. Tylko to pomogło mi dobrnąć do końca tego wątpliwej jakości dzieła. Jak coś takiego mogło otrzymać nagrodę Goncourtów? Nie wiem.
Na plus ciekawe zabiegi narracyjne i dużo nawiązań do literatury europejskiej i afrykańskiej. Widać, że autor książki jest oczytany i umie żonglować nawiązaniami. Szkoda, że nie mógł się powstrzymać przed egzaltacją i wulgarnością.

Taki francuski Paulo Coelho. Mnóstwo tandetnych metafor i porównań. Sceny erotyczne tak żenujące, że wstyd mi było czytać w komunikacji publicznej, bo jeszcze ktoś zajrzałby mi przez ramię i to zobaczył. Główny bohater, pewnie zupełnie przypadkowo przypominający autora książki, jedzie po białej Francji jak po łysej kobyle. Druga połowa książki lepsza od pierwszej, bo akcja...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Kameliowy sklep papierniczy to urocza, ale naiwna i prosta historia o młodziutkiej właścicielce sklepu papierniczego, który o wiele częściej służy za punkt pisania listów na zamówienie. To na pewno nie jest książka dla każdego, bo poziom słodkości bije tam rekordy. Lubię takie powieści o codzienności, rutynie, cieszeniu się każdym dniem, ale nawet dla mnie ta historia to już była przesada. Największą jej zaletą są opisy kaligrafii - bohaterka opowiada czemu wybiera dany kolor tuszu oraz przyrząd do pisania, a także wspomina swoje początki w tej sztuce. Nie rozumiem, czemu listy pisane przez bohaterkę są tak kiepskiej jakości. Być może to różnica kulturowa i dla Japończyków ich treść jest zupełnie wystarczająca.

Kameliowy sklep papierniczy to urocza, ale naiwna i prosta historia o młodziutkiej właścicielce sklepu papierniczego, który o wiele częściej służy za punkt pisania listów na zamówienie. To na pewno nie jest książka dla każdego, bo poziom słodkości bije tam rekordy. Lubię takie powieści o codzienności, rutynie, cieszeniu się każdym dniem, ale nawet dla mnie ta historia to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Książka zaczyna się słabo, potem rozwija się w całkiem porządny kawałek historii TOPR-u. Ze względu na to, że jest mnóstwo pozytywnych opinii, to ja dla odmiany opowiem trochę o słabych stronach tego reportażu.
Beata Sabała-Zielińska musi się podkochiwać w ratownikach TOPR-u, bo nieustannie nawiązuje do tego, jak popularni są oni wśród kobiet. Pochodzę z nizin, więc może nie czuję tego uwielbienia dla ratowników, ale myślę, że to lekka przesada, żeby pisać, że turystki praktycznie zostawiają swoich partnerów, żeby polecieć za “czerwonymi polarami”. Zupełnie niesmaczne są już wzmianki o życiu intymnym ratowników, które według autorki jest burzliwe i namiętne. Co to ma wspólnego z tematem książki?
Dziennikarka opowiada o początkach organizacji jako odgałęzienia GOPR-u i problemach z tym związanych. Samo nakreślenie tła historycznego było bardzo ciekawe, ale już subtelne obrażanie ratowników GOPR-u nie bardzo. Niby autorka pisze, że wszyscy członkowie tego typu organizacji to profesjonaliści i zasługują na szacunek, ale jednak pojawia się zdanie, że każdy goprowiec chciałby, aby nazywano go toprowcem (sic!). Ciekawe, co na to sami zainteresowani.
Sabała-Zielińska bardzo lubi też wtrącać swoje trzy grosze do każdej relacji ratowników. Reportaż składa się z wypowiedzi ratowników oraz tła historycznego i o ile krytyczne wypowiedzi ratowników czyta się z zaciekawieniem i przyjemnością, to wstawki autorki są według mnie zbędne. Jako dziennikarka nie jest ona autorytetem w sprawach górskich, więc jej krytyczne komentarze są nie na miejscu. Co ciekawe, jest tam też sporo krytyki dziennikarzy, którzy nie potrafią się zachować, nie rozumieją powagi sytuacji, ale naturalnie nie tyczy się to autorki.
Nie odpowiada mi wyśmiewanie się z turystów. Język tego reportażu jest bardzo mocno nacechowany, co uważam za nieprofesjonalne. Gdyby krytyka/żartowanie znajdowało się w cytatach ratowników, to nie miałabym z tym problemu, ale te kwestie znajdują się zwykle we fragmentach z narracją autorki. Po przeczytaniu tej książki odniosłam wrażenie, że nikt nie jest wystarczająco godny, aby chodzić po Tatrach. Pójdziesz nieprzygotowany? Źle. Kupisz sobie nowy sprzęt w Decathlonie i pójdziesz na szlak? Zwyzywają od ceprów i wyśmieją błyszczące raczki. Nie dogodzisz.
Polecam za to drugą część tego reportażu, w którym jest już zdecydowanie mniej prywaty.

Książka zaczyna się słabo, potem rozwija się w całkiem porządny kawałek historii TOPR-u. Ze względu na to, że jest mnóstwo pozytywnych opinii, to ja dla odmiany opowiem trochę o słabych stronach tego reportażu.
Beata Sabała-Zielińska musi się podkochiwać w ratownikach TOPR-u, bo nieustannie nawiązuje do tego, jak popularni są oni wśród kobiet. Pochodzę z nizin, więc może...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Opowiadania Urszuli Honek wyraźnie łączą się w opowieść o mieszkańcach pewnej zapomnianej przez świat małej miejscowości. Akcja opowiadań rozgrywa się mniej więcej w latach 80/90, ale trudno jest to jednoznacznie określić, bo na wsi czas jakby się zatrzymał. Bohaterowie opowiadań to prości ludzie, którzy mentalnie nie mogą wydostać się z miejsca, w którym dorastali. W opowiadaniach dużo jest normalnych ludzkich dramatów, jak np. utrata całego dobytku, śmierć dziecka, kalectwo, bieda, rozczarowanie życiem. Wszystko w tych opowiadaniach przesiąknięte jest atmosferą śmierci, rozkładu i nadciągającej tragedii. Uważam, że opowiadania są bardzo nierówne - niektóre są cudownie tajemnicze z zawoalowaną tragedią czyhającą za rogiem. Inne są zbyt proste, jakby autorce trochę już brakowało czasu i cierpliwości na budowanie klimatu.
Dopiero po przeczytaniu opowiadań dowiedziałam się, że Urszula Honek jest poetką, a to wiele wyjaśnia w kwestii języka. Jej zabiegi lingwistyczne uważam niestety za dość nietrafione. Z jednej strony bohaterowie używają prostego, a wręcz prostackiego języka, a z drugiej znikąd mówią poetyckim językiem i stosują metafory. Brzmi to bardzo niespójnie. Autorce mam jeszcze do zarzucenia tani chwyt seksualizowania kobiet. Prawie w każdym opowiadaniu pojawiają się niewybredne komentarze albo aluzje do gwałtu. Wiem, że padają one z ust niewykształconych i dość prostackich mężczyzn, ale nie zmienia to faktu, że te sceny nic nie zmieniają w fabule. Chciałabym, aby współczesnych pisarzy stać było na napisanie dobrej powieści bez uprzedmiotowienia (zawsze tylko) kobiet.

Opowiadania Urszuli Honek wyraźnie łączą się w opowieść o mieszkańcach pewnej zapomnianej przez świat małej miejscowości. Akcja opowiadań rozgrywa się mniej więcej w latach 80/90, ale trudno jest to jednoznacznie określić, bo na wsi czas jakby się zatrzymał. Bohaterowie opowiadań to prości ludzie, którzy mentalnie nie mogą wydostać się z miejsca, w którym dorastali. W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

To dobra powieść obyczajowa, nie romans. Mogłoby się wydawać, że Wiliam i Julia staną się głównym tematem książki, ale są raczej osią, wokół której kręcą się losy pozostałych, równie ważnych postaci.
Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że całość jest napisana w lekko baśniowy sposób. Aż chciałoby się, aby autorka poszła właśnie w tym kierunku, tworząc postaci żyjące w realnym świecie, ale żyjące według swoich baśniowych reguł. Trochę jak realizm magiczny. Tego zabiegu jednak nie ma i działania oraz dialogi bohaterów wydają mi się nieprawdziwe i mało prawdopodobne.
Podoba mi się poruszenie cięższej tematyki, ale traktowanie tego jak elementu życia, a więc czytamy o nieprzepracowaniu straty dziecka, wyminięciu się oczekiwań pary, zbyt wczesnego wchodzenia w dorosłość.
Mogę polecić tę książkę, bo mimo swoich wad nie jest to czytadło, o którym się zaraz zapomni.

To dobra powieść obyczajowa, nie romans. Mogłoby się wydawać, że Wiliam i Julia staną się głównym tematem książki, ale są raczej osią, wokół której kręcą się losy pozostałych, równie ważnych postaci.
Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że całość jest napisana w lekko baśniowy sposób. Aż chciałoby się, aby autorka poszła właśnie w tym kierunku, tworząc postaci żyjące w realnym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Druga część sagi o rodzinie Forsyte’ów spodobała mi się o wiele bardziej niż pierwsza. To ścisła kontynuacja losów bohaterów z pierwszej części, akcja dzieje się po kilku latach od zamknięcia pierwszego tomu, ale z łatwością można przypomnieć sobie tamte wydarzenia. Na pierwszy plan wychodzi trzech panów Joylonów oraz Soames. Ten ostatni wydaje mi się najciekawszą i najbardziej skomplikowaną postacią, więc polecam zwrócić uwagę na jego czyny oraz ich motywację. Nie mogę doczekać się trzeciego tomu oraz dalszego rozwijania jego charakteru. Irena pozostaje piękną, inteligentną kobietą, którą naturalnie muszą podziwiać wszyscy naokoło niej. Więcej głosu dostają za to pozostali członkowie rodziny, którzy jak grecki chór w dramatach komentują pierwszoplanowe wydarzenia. Cieszy mnie, że drugi tom również jest napisany z przymrużeniem oka i można znaleźć tam wiele poetycznych opisów i filozoficznych rozważań, przy których miło jest zatrzymać się na dłużej i samemu się nad nimi zastanowić. Według mnie to idealny melanż lekkiej obyczajówki oraz powieści o życiu.

Druga część sagi o rodzinie Forsyte’ów spodobała mi się o wiele bardziej niż pierwsza. To ścisła kontynuacja losów bohaterów z pierwszej części, akcja dzieje się po kilku latach od zamknięcia pierwszego tomu, ale z łatwością można przypomnieć sobie tamte wydarzenia. Na pierwszy plan wychodzi trzech panów Joylonów oraz Soames. Ten ostatni wydaje mi się najciekawszą i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

To nie jest reportaż pisany oczami dziennikarza przebywającego na co dzień z himalaistami w obozie pod K2, bo Piotr Trybalski nie poleciał na tę wyprawę. Nie jest to też reportaż o ostatniej wyprawie Polaków na zimowe K2, bo przez pierwszych ponad 100 stron autor streszcza historię himalaizmu na świecie, a następnie przepisuje do książki to, co sam wyczytał na portalach informacyjnych. Po tym, jak autor napisał, że jego udział w wyprawie został anulowany, zaczęłam się zastanawiać o czym jest w takim razie ten reportaż na blisko 500 stron. Na początku myślałam, że będzie pełen anegdot i szczegółów życia w himalajskiej bazie, na co ostrzyłam sobie zęby, bo jest to świat tak inny od nizinnego. Cóż bardziej mylnego. Jakby dla podkreślenia, że jest dziennikarzem bliższym himalaistom niż jakikolwiek inny dziennikarz sportowy w Polsce, Trybalski umieszcza swoją osobę wszędzie. A więc dowiadujemy się, że rano w łóżku czyta informacje o wyprawie, popijając jednocześnie herbatę. Wiemy, że był kiedyś w Argentynie, bo porównuje krakowską kawiarnię, w której spotkał Kacpra Tekielego, do jakiegoś argentyńskiego przybytku. Domyślamy się, że czuje się bardzo skrzywdzony anulowaniem lotu, bo mimo że najnowsze wiadomości o wyprawie poznaje z internetu, to jednak czuje się lepszy i ważniejszy od tego motłochu, który ma czelność dyskutować nad wartością wydawania publicznych pieniędzy na wspinanie się w Himalajach.
Szkoda bardzo, że reportaż to pean na cześć naszych himalaistów, skoro oni sami stwierdzili, że popełnili wiele błędów i przyznali się, że postęp technologiczny rozleniwił ich do tego stopnia, że nie chciało im się wręcz wychodzić w góry. Piotr Trybalski niestety nie jest obiektywnym dziennikarzem, za bardzo sam jest osadzony w górskim środowisku, aby poddawać w wątpliwość bohaterstwo naszych Lodowych Wojowników. Uważam też, że to książka dobra dla kogoś, kto po raz pierwszy styka się z polskim himalaizmem, bo wstęp jak w Wikipedii tłumaczy, czemu zimowe zdobycie K2 było tak ważne dla Polaków. Odradzam ten reportaż, jeśli ktoś jest bardziej obeznany z tematem, bo ja wynudziłam się niemiłosiernie.

To nie jest reportaż pisany oczami dziennikarza przebywającego na co dzień z himalaistami w obozie pod K2, bo Piotr Trybalski nie poleciał na tę wyprawę. Nie jest to też reportaż o ostatniej wyprawie Polaków na zimowe K2, bo przez pierwszych ponad 100 stron autor streszcza historię himalaizmu na świecie, a następnie przepisuje do książki to, co sam wyczytał na portalach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Pachinko to bardzo dobra powieść obyczajowa, wręcz saga rodzinna. Min Jin Lee opisuje historię koreańskiej rodziny, która wyemigrowała do Japonii w poszukiwaniu lepszego życia. Członkowie rodziny borykają się z biedą, odrzuceniem przez resztę społeczeństwa oraz swoimi rosnącymi ambicjami. Na uwagę zasługuje sportretowanie bohaterów powieści. Jak to w sadze rodzinnej każda postać ma swój własny charakter i nie można zachować wobec niej neutralnych uczuć. Postaci nie są ani przerysowane, ani wybielane. Ich motywacje są bardzo ludzko egoistyczne, co uważam za jedną z cech doskonałego warsztatu pisarskiego.
Pachinko to salon gier łączony w Japonii z mafią i praniem pieniędzy. Pachinko staje się ważnym elementem w życiu rodziny Sunji, bohaterki, od której wszystko się zaczyna.
Bardzo polecam tę powieść i uznaję ją za jedną z najlepszych przeczytanych przeze mnie w 2023.

Pachinko to bardzo dobra powieść obyczajowa, wręcz saga rodzinna. Min Jin Lee opisuje historię koreańskiej rodziny, która wyemigrowała do Japonii w poszukiwaniu lepszego życia. Członkowie rodziny borykają się z biedą, odrzuceniem przez resztę społeczeństwa oraz swoimi rosnącymi ambicjami. Na uwagę zasługuje sportretowanie bohaterów powieści. Jak to w sadze rodzinnej każda...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Reportaż skupia się na problemach społecznych i gospodarczych Indii, a szczególnie Delhi. Autor pokazuje miasto jednocześnie z perspektywy lokalnego mieszkańca i obiektywnego obywatela świata. Nie stara się wytłumaczyć Hindusów niszczących własną kulturę i miasto dla pieniędzy. Nie próbuje również oskarżać ich, bo zdaje sobie sprawę, że gdyby tego nie zrobili, to poziom biedy by się nie zmienił. Różnice majątkowe mieszkańców Delhi są porażające, poczucie niepewności co do następnego dnia i brak zaufania do władz to uczucia towarzyszące tysiącom Delhijczykom każdego dnia.
Przestrzegam wrażliwsze osoby przed niektórymi fragmentami, bo historia potrafi wycisnąć łzy z oczu. Długo czytałam ten reportaż, teraz z góry podzieliłabym go na kilka części, bo trudno przebrnąć przez tych 512 stron gęstego tekstu.

Reportaż skupia się na problemach społecznych i gospodarczych Indii, a szczególnie Delhi. Autor pokazuje miasto jednocześnie z perspektywy lokalnego mieszkańca i obiektywnego obywatela świata. Nie stara się wytłumaczyć Hindusów niszczących własną kulturę i miasto dla pieniędzy. Nie próbuje również oskarżać ich, bo zdaje sobie sprawę, że gdyby tego nie zrobili, to poziom...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Elizabeth Kolbert porusza problemy środowiskowe, ich źródła oraz możliwe rozwiązania problemów. To ten ostatni moduł zainteresował mnie najbardziej, bo dopóki jakieś rozwiązanie nie wchodzi w życie, to ogół społeczeństwa rzadko kiedy się o tym dowiaduje. Reportaż otworzył moje oczy na wielką kreatywność naukowców, ale też na wyścig z czasem, jaki prowadzą. Książka jest mocno teoretyczna, mało moralizująca. Autorka podaje fakty i zostawia czytelnikowi wyciągnięcie wniosków oraz ewentualne zmiany w nieekologicznych przyzwyczajeniach.

Elizabeth Kolbert porusza problemy środowiskowe, ich źródła oraz możliwe rozwiązania problemów. To ten ostatni moduł zainteresował mnie najbardziej, bo dopóki jakieś rozwiązanie nie wchodzi w życie, to ogół społeczeństwa rzadko kiedy się o tym dowiaduje. Reportaż otworzył moje oczy na wielką kreatywność naukowców, ale też na wyścig z czasem, jaki prowadzą. Książka jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

O Głodzie Caparrosa dowiedziałam się z innych książek traktujących o problemie głodu i konsumpcji na świecie. Reportaż jest monumentalny i dzieli się na rozdziały poświęcone konkretnym krajom szczególnie borykającym się z głodem. Są to głównie kraje afrykańskie, w których problemy wynikają z podobnych przyczyn i nieco spodziewałam się tego, co tam zastanę. Pozytywnie zaskoczył mnie rozdział na temat Stanów Zjednoczonych oraz głodu przy pełnych półkach w lodówce, bo wydaje mi się, że nie jest to często dyskutowany problem.
Caparros dużo oskarża przy jednoczesnym braku podawania rozwiązań. Wiem, że nie jest specjalistą, zresztą trudno znaleźć specjalistę od problemu głodu, bo jest to tak skomplikowane zagadnienie, co autor szybko uświadamia swoim czytelnikom. Jednak podczas czytania kolejnego fragmentu oskarżającego zachodnią cywilizację o nędzę Afrykańczyków mogłam tylko zazgrzytać zębami z irytacji.
Radzę nie czytać tej książki na raz, bo rozmiar ludzkiej tragedii i bezsilności nas wszystkich jest porażający. Reportaż uświadomił mi jednak, że żadna suma pieniędzy przekazana na cele charytatywne nie uleczy problemu głodu, dopóki władze nie zaczną myśleć o swoich obywatelach, a sami ludzie nie pozbędą się swoich przyzwyczajeń.
Nie polecam czytać tej książki jako pierwszej o tematyce głodu, bo jest zdecydowanie zbyt ciężka. Uważam jednak, że jej fragmenty są wręcz obowiązkowe, abyśmy poznali prawdziwe oblicze biedy i zachłanności ludzkiej.

O Głodzie Caparrosa dowiedziałam się z innych książek traktujących o problemie głodu i konsumpcji na świecie. Reportaż jest monumentalny i dzieli się na rozdziały poświęcone konkretnym krajom szczególnie borykającym się z głodem. Są to głównie kraje afrykańskie, w których problemy wynikają z podobnych przyczyn i nieco spodziewałam się tego, co tam zastanę. Pozytywnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Książka została podzielona na dwa tomy po 4 opowiadania każdy. Pierwszy tom “Północ” opowiada głównie o losach Górskiej Straży - grupy wojowników na służbie władcy, którzy dbają o porządek i spokój w Imperium. Autor mocno skupia się na ukazaniu hierarchii i zasad panujących w Straży, a także na wiernym przekazywaniu kolejności wydarzeń. Opowiadania nie są zbyt równe, mam poczucie, że niektóre mogłyby być o wiele dłuższe, aby lepiej wyjaśnić sytuację. Miałam poczucie, że zanim zapamiętałam nazwiska bohaterów, to opowiadanie już się kończyło.
Drugi tom Południe rozgrywa się na pustyni i opowiada głównie losy jednego z członków zamkniętej i tajemniczej społeczności żyjącej z dala od reszty ludzi. Te opowiadania były o wiele równiejsze, jeśli chodzi o poziom. Podobało mi się nawiązanie do długiej historii plemienia i bliższe przedstawienie ich obyczajów.
Książkę oceniam pozytywnie, ale mam nadzieję, że Wegner rozwinie swój warsztat pisarski.

Książka została podzielona na dwa tomy po 4 opowiadania każdy. Pierwszy tom “Północ” opowiada głównie o losach Górskiej Straży - grupy wojowników na służbie władcy, którzy dbają o porządek i spokój w Imperium. Autor mocno skupia się na ukazaniu hierarchii i zasad panujących w Straży, a także na wiernym przekazywaniu kolejności wydarzeń. Opowiadania nie są zbyt równe, mam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Wstrząsająca, ale piękna książka na temat życia w Afganistanie. Myślę, że etykietka bestsellera New York Timesa bardziej odstręcza niż pomaga, bo mnie osobiście książka skojarzyła się z romansidłem z bliskiego wschodu, ale jestem zadowolona, że Hosseini szybko rozwiał to złudzenie. Pisarz porusza bardzo wiele złożonych problemów, na które trudno jest znaleźć rozwiązanie.
Pierwszą z dwóch głównych bohaterek jest Mariam. Dziewczyna jest półsierotą, córką służącej i bogatego mężczyzny z miasta. Mieszka ze swoją zgorzkniałą matką, która w innych czasach i w innym miejscu byłaby pewnie leczona na choroby psychiczne i/lub depresję. W wyniku splotu wydarzeń zostaje wydana za starszego od siebie mężczyznę z innej części kraju. Na początku ich pożycie jest zgodne, Mariam przyzwyczaja się do obowiązków żony i nawet cieszy ją wyczekiwanie na potomka. Gdy okazuje się, że nie jest w stanie dać swojemu mężowi syna, ten pokazuje swoją prawdziwą, brutalną twarz. Rasheed bierze więc sobie drugą żonę. Laila urodziła się w liberalnej afgańskiej rodzinie. Jej rodzice pobrali się z miłości i swoje dzieci wychowują na tolerancyjnych obywateli świata. Dziewczyna ma wielkie ambicje i plany dotyczące swojej przyszłości, ale wojna pozbawia ją wszystkiego.
Relacja tych dwóch kobiet staje się głównym motorem powieści. Ich początkowa niechęć przekształca się w trzymanie wspólnego frontu przeciwko agresywnemu mężowi. Nie wszyscy mężczyźni w tej powieści są źli. Sam autor wychował się w nowoczesnej afgańskiej rodzinie i widać w jego książce wpływ innego wychowania.
W powieści nie znajdziemy żenujących opisów erotycznych ani epatowania agresją. Wszystkie sceny brutalności, bo przecież są i nie ma co tego ukrywać, są wyważone i naturalistyczne, ale nie odniosłam wrażenia, że pisarz chce jak najbardziej przestraszyć czytelników.
Piękno powieści nie zasadza się tylko na relacji Mariam z Lailą, ale również na zobrazowaniu kraju wyniszczonego wojną, korupcją i źle rozumianą religią. Hosseini nie pokazuje Afganistanu jako dzikiego kraju z głupim narodem, który Amerykanie chcą uratować chrześcijaństwem i demokracją. Wręcz przeciwnie, pokazuje, że Afgańczycy potrafią żyć we wspólnocie, pokojowo wyznając islam, dokształcając się, tworząc rodziny i biznesy. Wystarczy jednak, że kilka osób źle zrozumie Koran albo będzie chciało zaprowadzić swoje zasady i cały ten piękny kraj legnie w gruzach.

Wstrząsająca, ale piękna książka na temat życia w Afganistanie. Myślę, że etykietka bestsellera New York Timesa bardziej odstręcza niż pomaga, bo mnie osobiście książka skojarzyła się z romansidłem z bliskiego wschodu, ale jestem zadowolona, że Hosseini szybko rozwiał to złudzenie. Pisarz porusza bardzo wiele złożonych problemów, na które trudno jest znaleźć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Moja opinia dotyczy jedynie książki, ponieważ nigdy nie widziałam filmu i jego najsłynniejsze sceny znam tylko z opowieści innych.
Powieść jest dobrze i spójnie napisana. Przedstawia historię profesora Rafała Wilczura, który w wyniku pobicia traci pamięć, ale nie wrodzone umiejętności chirurgiczne. Jako człowiek bez nazwiska i przeszłości najmuje się do pracy fizycznej i zaczyna nieodpłatnie pomagać ludziom w dolegliwościach. W książce jest obecny wątek romansowy, ale nie przyćmiewa postaci Wilczura, który wybija się na tle innych jako uczciwy i dobry człowiek. Powieści można zarzucić, że niektóre postaci są zbyt dobre i naiwne, ale moim zdaniem pasują do klimatu powieści, która nie miała być zupełnie realistyczna.
Tadeusz Dołęga-Mostowicz napisał książkę w 1937 roku i mniej więcej w tych czasach rozgrywa się opowieść. Realia epoki są dobrze oddane, co bardzo mi się podoba. Przede mną film z 1982 roku.

Moja opinia dotyczy jedynie książki, ponieważ nigdy nie widziałam filmu i jego najsłynniejsze sceny znam tylko z opowieści innych.
Powieść jest dobrze i spójnie napisana. Przedstawia historię profesora Rafała Wilczura, który w wyniku pobicia traci pamięć, ale nie wrodzone umiejętności chirurgiczne. Jako człowiek bez nazwiska i przeszłości najmuje się do pracy fizycznej i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Książka prezentuje historię rodziny Wedlów od przybycia Karola Wedla do Warszawy w połowie XIX wieku aż do śmierci jego wnuka Jana Wedla w 1960 roku. Czekolada nie jest głównym bohaterem tej historii, bo w tle zawsze czai się Warszawa, poniewierana przez historię, niszczona, przebudowywana, ale zawsze kochana przez swoich spolszczonych Niemców. Łukasz Garbal dużą wagę przykłada do patriotyzmu, jaki cechował Wedlów, którzy razem ze swoją marką coraz bardziej wrastali w polskie społeczeństwo aż do momentu kulminacyjnego, gdy Jan Wedel odmówił podpisania volkslisty.
Wracając do czekolady - podziw wzbudza żmudne budowanie rodzinnej firmy. Autor udowadnia, jak dużą smykałkę do interesów mieli kolejni właściciele marki i jak nie osiadali na laurach. Prywatnego życia jest tam niewiele, charaktery trzech panów Wedlów również poznajemy poprzez ich stosunek do pracowników i pracy samej w sobie.
Biografię czytało mi się bardzo przyjemnie, nawet mimo kilku dłużyzn, gdy autor wyłuszczał problemy polityczne. Nie jest to całkowicie obiektywna książka, ponieważ widać, że Łukasz Garbal bardzo bronił Wedlów i nawet gdy opisywał ich złe cechy albo urągające warunki pracy, to zaraz przypominał o dobroczynności i poczuciu patriotyzmu. Nie przeszkadzałoby mi, gdyby dobitniej wspominał o ciemnych stronach firmy, bo zrozumiałym jest, że nie da się zbudować tak olbrzymiego biznesu bez rządzenia twardą ręką i poświęcania jednostek.
Brakowało mi trochę większej liczby przytoczonych listów, notatek, pamiętników. Brakuje też chociaż krótkiego rozdziału na temat losów firmy po latach 60. ubiegłego wieku, ale może autor chciał symbolicznie zakończyć opowiadanie o Wedlu razem ze śmiercią ostatniego pana Wedla.
Bardzo polecam tę lekturę szczególnie w okolicach jesieni i zimy, gdy naturalnie jemy więcej czekolady. Powinna to być szczególnie interesująca lektura dla wielbicieli Warszawy, bo autor dokładnie opisuje umiejscowienie sklepów, fabryk i kamienic Wedlów.

Książka prezentuje historię rodziny Wedlów od przybycia Karola Wedla do Warszawy w połowie XIX wieku aż do śmierci jego wnuka Jana Wedla w 1960 roku. Czekolada nie jest głównym bohaterem tej historii, bo w tle zawsze czai się Warszawa, poniewierana przez historię, niszczona, przebudowywana, ale zawsze kochana przez swoich spolszczonych Niemców. Łukasz Garbal dużą wagę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Muszę przyznać, że nie rozumiem zamysłu tej książki, a tytułowe “nie ma” jest dla mnie bardzo naciągane. Książka składa się z artykułów, mini-reportaży, felietonów, które Szczygieł zebrał i wydał jako książkę. Opowieści nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego, oprócz tego “nie ma”, które autor jakby na ślepo umieszcza gdzieś w tekście. Jest kilka historii, które zapadły mi w pamięć, ale trudno mi przypomnieć sobie całość. Książkę czytałam 2-3 miesiące, bo przeczytanie wszystkiego na raz było zbyt męczące. Mimo że podoba mi się styl pisarski Szczygła, to na dłuższą metę wydaje się przeintelektualizowany. Być może moja ocena byłaby wyższa, gdybym historie czytała oddzielnie w formie felietonów.

Muszę przyznać, że nie rozumiem zamysłu tej książki, a tytułowe “nie ma” jest dla mnie bardzo naciągane. Książka składa się z artykułów, mini-reportaży, felietonów, które Szczygieł zebrał i wydał jako książkę. Opowieści nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego, oprócz tego “nie ma”, które autor jakby na ślepo umieszcza gdzieś w tekście. Jest kilka historii, które zapadły mi w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Cieszę się, że Nagroda im. Kapuścińskiego zachęciła mnie do zapoznania się z Głuszą Anny Goc. Podobnie jak inni czytający ze wstydem zdałam sobie sprawę, że powielałam wiele stereotypów na temat osób niesłyszących, a moja wiedza na temat ich życia jest na żenująco niskim poziomie. Podoba mi się jak autorka zwraca uwagę na problemy systemowe, jeśli chodzi o funkcjonowanie Głuchych w naszym kraju. Samo zagadnienie niepełnosprawności w ich przypadku jest ciekawe i warte dalszego rozważania. Jedyne, czego mi w tej książce brakuje, to podanie przykładowych rozwiązań na istniejące problemy, ponieważ mam nieodparte wrażenie, że nie wszystko jest winą jedynie osób słyszących. Przykładowo, metoda, w której najpierw uczy się Głuchych polskiego języka migowego, a następnie uczy się ich czytania i pisania w języku polskim, jest aktualnie uznawana za najlepszą. Mimo to autorka przytacza mnóstwo historii dorosłych osób, które znają jedynie język migowy i przez całe dorosłe życie nie uczą się czytania i pisania w języku polskim. Te same osoby decydują się na posiadanie potomstwa, które, jeśli urodzi się słyszące, załatwia samodzielnie wszystkie swoje sprawy, a także sprawy rodziców. Następuje tu u mnie zgrzyt i trochę nie wiem, co autorka chciała przekazać czytającym.

Cieszę się, że Nagroda im. Kapuścińskiego zachęciła mnie do zapoznania się z Głuszą Anny Goc. Podobnie jak inni czytający ze wstydem zdałam sobie sprawę, że powielałam wiele stereotypów na temat osób niesłyszących, a moja wiedza na temat ich życia jest na żenująco niskim poziomie. Podoba mi się jak autorka zwraca uwagę na problemy systemowe, jeśli chodzi o funkcjonowanie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Gdyby to nie był Everest... Leszek Cichy, Piotr Trybalski
Ocena 7,6
Gdyby to nie b... Leszek Cichy, Piotr...

Na półkach: , , , , ,

Leszek Cichy, jeden z dwóch pierwszych zdobywców Mount Everestu zimą, opowiada o kulisach tej wyprawy z 1980 roku. Rozpoczyna książkę od krótkiego przedstawienia samego siebie, co daje wgląd w jego motywację do zdobywania najwyższych szczytów. Z książki można się również dowiedzieć, jak wyglądało zdobywanie najwyższej góry świata i ile istnień pochłonęła jeszcze przed 1980. Ten fragment był nieco nudny, ale uważam go za konieczny przed zapoznaniem się z historią wyprawy Cichego i Wielickiego. Ukazuje prawdziwy rozmach przedsięwzięcia i niebezpieczeństwa czyhające na wspinaczy, a tych jest mnóstwo, mimo imponującej liczby zdobywców szczytu. Sam opis przygotowań do wyprawy jest niesamowity z punktu widzenia człowieka XXI wieku, dla którego wyjazd do Nepalu to głównie kwestia pieniężna. Cichy dużo opowiada o relacjach w zespole, narastających niesnaskach między członkami wyprawy, o ambicjach i indywidualnych predyspozycjach. Szczególnie ciekawie się to czyta w kontekście współczesnych wypraw w wysokie góry, o których autorzy opowiadają pod koniec książki. Da się wyczuć rozczarowanie aktualnymi trendami i podejściem wspinaczy, a także komercjalizacją. Mnie osobiście podobało się to zakończenie, bo również uważam, że komercjalizacja nic dobrego górom nie przyniosła, ale rozumiem, że innym ten fragment może nie przypaść do gustu. W książce znajduje się dużo zdjęć i mapek, dlatego polecam czytanie na papierze. Ja czytałam na czytniku i wiele z obrazków było nieczytelnych.

Leszek Cichy, jeden z dwóch pierwszych zdobywców Mount Everestu zimą, opowiada o kulisach tej wyprawy z 1980 roku. Rozpoczyna książkę od krótkiego przedstawienia samego siebie, co daje wgląd w jego motywację do zdobywania najwyższych szczytów. Z książki można się również dowiedzieć, jak wyglądało zdobywanie najwyższej góry świata i ile istnień pochłonęła jeszcze przed 1980....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Książka jest poświęcona trzem wielkim tłumaczkom klasyków literatury światowej - Joannie Guze tłumaczącej z francuskiego oraz anglistkom Annie Przedpełskiej-Trzeciakowskiej i Marii Skibniewskiej. Na początku Umiński opisuje życie prywatne każdej z kobiet, poczynając od dzieciństwa, przez motywację do parania się literaturą oraz nawiązywanie kontaktów z zagranicznymi pisarzami, aż po moment śmierci. Następnie autor przechodzi do bliższego przyjrzenia się tłumaczonym książkom i przytacza, jeśli taka się zachowa, korespondencję pomiędzy tłumaczką a tłumaczonym pisarzem. Gdzieniegdzie można znaleźć rozważania na temat strategii tłumaczeniowej, ale nie jest to książka, którą można się inspirować przy własnych przekładach. Da się wyczuć, że Umiński darzy te trzy kobiety dużym szacunkiem i sympatią. Mam wrażenie, że najbliższa światopoglądowo jest mu Anna Przedpełska-Trzeciakowska, o której też chyba było najwięcej materiałów. Część poświęcona Skibniewskiej jest za to najuboższa ze względu na brak materiałów i małą liczbę żyjących znajomych tłumaczki (tak przynajmniej uzasadnił to Umiński). Polecam, jeśli ktoś interesuje się tłumaczeniem albo po prostu drugą połową XX wieku. Autor przy okazji porusza temat cenzury, trudności na rynku wydawniczym i problemów z wyjazdami zagranicznymi.

Książka jest poświęcona trzem wielkim tłumaczkom klasyków literatury światowej - Joannie Guze tłumaczącej z francuskiego oraz anglistkom Annie Przedpełskiej-Trzeciakowskiej i Marii Skibniewskiej. Na początku Umiński opisuje życie prywatne każdej z kobiet, poczynając od dzieciństwa, przez motywację do parania się literaturą oraz nawiązywanie kontaktów z zagranicznymi...

więcej Pokaż mimo to