-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2023
2024-01-08
2023-12-28
2023-09-03
Może ciut zbyt długa, za dużo tutaj opisów i zdań, które nie wnoszą zbyt wiele, aczkolwiek przyjemnie było słuchać książki w formie audiobooka przy niezbyt angażujących zajęciach. A to trochę na spacerze, podczas zakupów czy sprzątania.
Panie Elżbieta Kijowska ma głos stworzony do tej książki! Ciepły, miły i doskonale pasujący do pani Henryki.
Ta książka nie ma uwodzić sprytnie skonstruowaną zagadką czy wysublimowanym językiem. Ma być przyjemnością, przerywnikiem od codzienności i lekturą, którą bardzo chętnie wręczyłabym babci, gdyby jeszcze z nami była.
Może ciut zbyt długa, za dużo tutaj opisów i zdań, które nie wnoszą zbyt wiele, aczkolwiek przyjemnie było słuchać książki w formie audiobooka przy niezbyt angażujących zajęciach. A to trochę na spacerze, podczas zakupów czy sprzątania.
Panie Elżbieta Kijowska ma głos stworzony do tej książki! Ciepły, miły i doskonale pasujący do pani Henryki.
Ta książka nie ma uwodzić...
2019-12-01
2016
2018-07
2017-02
Harry Angel z krakowskiej Galicji
Babunia zawsze powtarzała, że w imię polskiego przysłowia: gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. Za to ja, w dniu dzisiejszym mogę dopowiedzieć tylko, że gdzie pisarzy dwóch, to wcale nie należy spodziewać się książkowego zakalca.
A wszystko by na to wskazywało, bo gdy 15 lutego bieżącego roku, widzowie zasiedli przed telewizorami pierwszego odcinka Belle Epoque, zrobiło się odrobinę niesmacznie. Ciutkę pieprzu dodała informacja, że ten sam dzień ostał się premierą książki opowiadającej o TVN-owskiej ,,superprodukcji''. Produkowali się jednak głównie blogerzy i recenzenci, którzy dorzucając oliwy do ognia, pozbawili nowy serial jakiegokolwiek smaku. Tymczasem ,,Najdłuższa noc'' zawitała na półkach księgarń domagając się atencji. Nieliczni tylko wysłuchali głosów dwojga ludzi, którzy głośno krzyczeli, że nie kryminał chcieli stworzyć, a zobrazować ciemną stronę ludzkiej natury. A opisano to wyłącznie na papierowych stronach...
Emocje po skończonym sezonie Belle Epoque opadły tak niezauważalnie, jak smog otulający krakowskie wzniesienie. Nie zmieniło się jedno - książka dalej kurzy się na sklepowych półkach i nie zwraca najmniejszej uwagi czytelników. Recenzji doczekała się niewielu, a tylko ta jedna, najbardziej szczegółowa, okazała się być listą pretensji krytyka zmuszonego do wydania opinii - co sam raczył zaznaczyć na łamach napisanego tekstu. Zabrakło jednak wnikliwej analizy, porównań, przykładów popierających wysnute tezy i przede wszystkim – wyzbycia się uprzedzeń. Na wstępie należy bowiem zaznaczyć, że krytycy religijni i Ci, zmęczeni ciągłymi odniesieniami do biblijnych symboli nie doszukają się w tej opowieści niczego nowego a o katharsis mogą wręcz zapomnieć. Wręcz przeciwnie - pochłonięci lekturą, dopiero w ostatecznym rozwiązaniu spotkają się z nieuniknionym rozczarowaniem.
Aktor Marek Bukowski i historyk Maciej Dancewicz to oryginalny duet autorów. Co prawda pozostaje to jedynie w kręgu moich domysłów, ale najprawdopodobniej to Dancewicz wplatał w książką i scenariusz historyczne ciekawostki, podczas gdy Bukowski starał się okrasić je teatralnymi dialogami i porywającą fabułą. Rezultat jest taki, że o ile serial dłuży się niemiłosiernie, to wobec książki określenie ,,najdłuższa noc’’ oznaczać może jedynie pochłanianie opowieści jednym tchem, od zachodu aż po świt.
Nie mamy styczności z klasycznym kryminałem, o czym dowiadujemy się dopiero po skończonej lekturze. Sami twórcy powtarzali niejednokrotnie, że wątek mordestw i poszukiwań sprawcy, to jedynie pretekst to odnalezienia czegoś zupełnie innego. Czytając książkę nieustannie mamy wrażenie, że schemat ten jest już nam dobrze znany. Nie znajdziemy go jednak w dziełach Christie, Doyle'a czy innych mistrzów od zagadek. Jest nieco świeższy i całkiem nowy w popkulturze. Ale czym jest w rzeczywistości, tego dowiemy się dopiero po prezentacji wszystkich postaci.
Historia rozpoczyna się w grudniową noc roku 1904. Twórcy rozpoczynają książkę od przydługiego i nużącego opisu pracy krakowskiego latarnika, by powolutku, kawałek po kawałku pozwolić sobie na wciągnięcie czytelnika w ciemną toń drastycznych zdarzeń, które tego feralnego roku nawiedzić mają spokojny Kraków. Zaczyna się więc krwawa opowieść rodem z historii o Kubie Rozpruwaczu, gdy odnaleziona na Plantach kobieta okazuje się być pozbawiona nie tylko ducha, ale również oczu – a to dopiero początek historii mordercy, który swoje ofiary wybiera nieprzypadkowo.
To jedno zdarzenie wprowadza do historii kilka nowych postaci - poznajemy rodzeństwo Skarżyńskich: młodszą i piękną Weronikę, sufrażystkę i panienkę po paryskiej uczelni, która powróciła w rodzinne strony. Jest także brat Henryk, człowieka o otwartym umyśle, którego fascynują nowoczesne metody badań z zakresu kryminalistyki. Poznajemy także komisarza Jelinka, zacofanego przedstawiciela krakowskiego prawa, który wciąż wierzy w teorie o rozpoznawaniu zbrodniarza na podstawie niewymiarowego obwodu czaszki. Dla dopełnienia pojawia się sędzia Iżyński, bogaty arystokrata, który raz po raz doprowadza podwładnego do porządku, gdy ten zbytnio skupia się na pomiarach podejrzanych, zamiast czynić swą powinność i szukać prawdziwych przestępców. Każda z postaci jest unikatowa i wielobarwna a pomimo skupienia się głównie na klasie arystokratów i bogatych mieszczan, autorzy zgrabnie przemycają ich odmienność poglądów, niezgodność, różnorodność czy też przesadną staroświeckość.
Wciąż brakuje najmocniejszego ogniwa - charakterystycznego dla kryminałów bohatera, detektywna spod ciemnej gwiazdy i zakochanego po uszy buntownika, który całą swą historię opierać będzie na nieszczęśliwej miłości. Niebawem poznajemy Jana Edigeya-Koryckiego - obieżyświata, globtrotera, który zaszył się na wschodnich wodach z dala od rodzinnych, krakowskich stron, by po latach wrócić tutaj, otrzymawszy uprzednio telegraf o śmierci matki. Przez kolejne rozdziały czytelnik kolekcjonuje szczątkowe informację o jego dawnej miłości, nieosiągalnej dla mieszczanina arystokratce Konstancji, która wedle plotekpopełnić miała samobójstwo. Ale czy tak było w rzeczywistości?
,,Najdłuższa noc'' to powieść wielowątkowa. Każdy kolejny rozdział wiąże się z rozpoczęciem nowej, bądź kontynowaniem porzuconej niedawno opowieści. Tak oto nieustannie przeplatają się ze sobą wątki prywatne i te związane z polowaniem na krakowskiego mordercę. Czytelnik dryfuje między rozdziałami, niczym Jan na oceanie. Pojawia się także retrospekcja, która stanowi najważniejszy element historii. Wszystko jest jednak spójne, nawet, gdy w jednej chwili, ze stron słonecznego Madagaskaru wracamy do ciemnej pracowni Skarżyńskich, gdzie przy stole trwa sekcja zwłok kolejnej ofiary.
Kraków sam w sobie rozkłada się niczym odnajdywane zwłoki. Coś, czego nie można zarzucić autorom książki, to dosadne opisy mniej reprezentatywnych dzielnic. Stary Kazimierz staje się wizualizacją Sodomy i Gomory, gdzie zło i rozpustność czai się w każdym zaułku. Nie taki Kraków chcą wspominać jego mieszkańcy, a takich opisów woleliby raczej nie czytać. Wyniszczona do szpiku kości jest także klasa arystokracji. Ludzi, którzy zapatrują się jedynie na własne potrzeby, podczas gdy na pobliskich wsiach umierają z głodu najubożsi a w centrum Europy rozkwita handel ludźmi. Bukowski i Dancewicz nie powstrzymują się nawet przed krytyką ówczesnych schadzek w teatrze, które były głównie okazją do autoprezentacji przed innymi bogaczami. Łukasz Kotowski w swojej recenzji wytyka książce siedem grzechów głównych pisania, jak gdyby nie zauważając, że to właśnie fabuła książki, uprzednio przemyca w sobie krytykę społeczeństwa z XX wieku.
Jest jednak pewne podobieństwo do powstałego już dzieła. Schemat, o którym wspomniałam wyżej, a który zauważyć możemy dopiero po bliższym poznaniu Edigeya-Koryckiego. Jana poznajemy w kluczowym momencie jego historii. Sponiewierany życiem niespełna trzydziestoletni mężczyzna, już dawno porzucił rolę bogatego mieszczanina. Niegoloną od dawna twarz zdobią oznaki przebytej malarii. Po powrocie zaszywa się w hotelu o złej sławie, gdzie codziennie raczy się butelką wódki serwowaną razem z talerzem ogórków i kopci wieczorami niczym smok wawelski. Wdaje się w bójki, rozkochuje w sobie kobiety a w sytuacjach kryzysowych wykazuje się niezwykłą pomysłowością i umiejętnością łączenia faktów. Czy nie wydaje się to znane? Postać ta bez dwóch zdań wzorowana była na bohaterze wykreowanym w 1987 roku przez Alana Parkera. Harry Angel – nowojorski detektyw o nienajlepszej sławie. Nieustannie nieogolony, poświęcający się w całości badanej sprawie. Uwodzi ciemnoskórą piękność tak samo niczym Jan i rozwiązuje pozornie prostą sprawę, która z czasem wyciągnie na jaw zupełnie nowe fakty z życia ich samych. Powiązani są czymś jeszcze – w swoim życiu zmierzą się z czymś więcej niż wcielonym, uczłowieczonym złem. Czytelnik musi być gotowy na wątki silnie wykraczające poza typowy kryminał.
Podczas lektury nieustannie wyczuwalny jest filmowy klimat noir. Opisy, bohaterowie, kryminalny wątek czy Kraków tonący w brudzie i pyle – to wszystko stwarza podwaliny do popełnianych zbrodni. Zauważalna jest inspiracja scenariuszem, który miał pokazać XX wiek, jako schyłek i upadek ludzkich cnót. Niezgodność odnajdziemy jedynie w dialogach, które często wydają się oderwane od rzeczywistości i żywcem wyjęte z naszych czasów. Zabieg ten okazuje się być jednak nieprzypadkowy – do czego przyznają się sami autorzy. Co prawda brak im mocnych argumentów popierających ten wybór, ale kto by tam spierał się z twórcami i ich pomysłami?
Brakuje nam w polskiej literaturze bohaterów na miarę Jana Edigeya-Koryckiego. Może i nie jest to postać na miarę Philipa Marlowe’a, Sherlocka Holmesa czy Herkulesa Poirota, ale razem z Harrym Angelem kreuje wizerunek inteligentnego buntownika, nieco zagubionego w swoim czasie i walczącego z czymś znacznie straszniejszym od szaleńców i zbrodniarzy. W tej z pozoru płytkiej historii o nieszczęśliwej miłości, ucieczce na szerokie wody oceanu i rozwiązywaniu kryminalnych zagadek Krakowa, okazuje się kryć jakaś nierówna walka z samym sobą. I kiedy wydaje się, że to już koniec, że nic nie może już nas zaskoczyć, wtedy ostatnie dwie strony dopełniają historię o brakujący kawałek. ,,Najdłuższa noc’’ sama w sobie jest opowieścią o zaskakującym zakończeniu, pozostawiającą czytelnika zmieszanego, z tysiącem pomysłów w głowie. I myślałam, że tak już zostanie, że nic więcej nas nie zadziwi. Gdzieżby! Autorzy wyznali, że nie powiedzieli jeszcze ostatniego zdania…
www.ekstrawagancko.com
Harry Angel z krakowskiej Galicji
Babunia zawsze powtarzała, że w imię polskiego przysłowia: gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. Za to ja, w dniu dzisiejszym mogę dopowiedzieć tylko, że gdzie pisarzy dwóch, to wcale nie należy spodziewać się książkowego zakalca.
A wszystko by na to wskazywało, bo gdy 15 lutego bieżącego roku, widzowie zasiedli przed telewizorami...
Niezwykle lekka lektura, ale przede wszystkim idealna n święta!
Niezwykle lekka lektura, ale przede wszystkim idealna n święta!
Pokaż mimo to