rozwiń zwiń

Nie każdemu burasowi Mruczek na imię. Koty i ich pisarze

Bartek Czartoryski Bartek Czartoryski
20.02.2021

Dom bez kota to głupota, mówi znane porzekadło. A książka? Wychodzi na to, że dobra literatura również nie może się obyć bez puszystego persa, szarego dachowca albo syjama.

Nie każdemu burasowi Mruczek na imię. Koty i ich pisarze Alice Feigel / Unsplash

Charles Dickens kocią miłość nazywał darem największym z możliwych, Neil Gaiman zalewał swojego czasu Instagram opowieściami o futrzanej gromadce, Jack Ketchum przygarniał maluchy znalezione na nowojorskich ulicach, Howard Philips Lovecraft poświęcił cały esej na udowodnienie wyższości niezależnej kociej natury nad służalczą psią, a Ernest Hemingway był tak przywiązany do swojej sześciopalczastej Śnieżynki, że po dziś dzień jego dawny dom zamieszkują potomkowie jurnego nicponia. Mógłbym tak jeszcze długo, lecz chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że koty to niepodzielni władcy nie tylko internetu, ale i literackiej wyobraźni.

Pisarze bowiem uwielbiali i uwielbiają koty i, jako człowiek również spędzający pół życia przed klawiaturą, mogę się domyślać dlaczego. Pomijając oczywiście kwestie dotyczące samego ich charakteru, owej zadziorności, o której pisał Lovecraft, i uroczej nieprzewidywalności szalonych zachowań, są jeszcze czynniki, nazwijmy je, praktyczne. Bo okazjonalne zrywy okazjonalnymi zrywami, ale koty to zwierzęta cokolwiek przewidywalne i doskonale synchronizujące się z rytuałami domownika. Szanują swój (i nasz) czas i gdyby nie brak przeciwstawnego kciuka, który umożliwiłby im otwieranie puszek, to pewnie w ogóle nie zawracałyby nam głowy.

A jak już coś robią, to na całego. Tyczy się to również snu oraz pozornie biernego wyczekiwania na niewyjaśnione, pełnego jednak spokojnej energii zen. Choć może to wszystko jedynie urojenia fanatycznego kociarza i tak naprawdę przywiązanie artysty do mruczącego towarzysza sprowadza się wyłącznie do tego, jak pisała pół żartem, pół serio Ursula K. Le Guin, że pisarze, po prostu, niechętnie odrywaliby się od klawiatury, aby co i rusz wychodzić z psem na spacer?

Kotolotki Le GuinAmerykańska pisarka i klasyczka fantastyki tak ukochała koty, że napisała biografię swojego, a raczej, jak informuje nota wydawnicza, przełożyła jego własne słowa z mruczanego. Mało tego, na swoim koncie Le Guin ma przecież jeszcze tetralogię o kotolotkach, czyli czterech maluchach ze skrzydłami, które stawiają pierwsze kroki na świecie, nie zawsze im przyjaznym, ale jednak dającym się lubić. I jest to proza dla dzieci najlepszego sortu, do tego świetnie zilustrowana przez znakomitego S.D. Schindlera. Zresztą wydaje się, że kocia perspektywa jest dla pisarzy szczególnie zajmująca i intrygująca, a próba zrozumienia rzeczywistości ich oczyma to chętnie podejmowane wyzwanie.

Jestem kotem NatsumeWybitny japoński pisarz Soseki Natsume swój powieściowy debiut z początku ubiegłego stulecia, „Jestem kotem”, poświęcił prześmiewczej krytyce ówczesnego porządku społecznego, której autorem jest bezimienny kocur z wyższością obserwujący jego zdaniem głupie zachowania ludzi dzielących z nim dom. Oczywiście kocur ten, elokwentny i bez dwóch zdań zaznajomiony z zagadnieniami z dziedzin filozofii i sztuki, lekceważy podejście do życia inne niż reprezentowane przezeń. Kto ma sierściucha, ten odnajdzie tu ziarno prawdy.

Prezes i Kreska OrbitowskiU nas przez swoje koty świat filtrował Łukasz Orbitowski. Miałem szczęście swojego czasu poznać i wyniosłego Prezesa, i Kreskę, kotkę, która nie potrafiła skakać, i zapewniam, że nie ma tam fałszywego słowa. Jego książka — „Prezes i Kreska: jak koty tłumaczą sobie świat” — ilustrowana przez ojca autora, to zapis często tyleż absurdalnych, co trafnych rozważań na tematy nurtujące nie tylko koty, ale i ludzi. Ale chyba żaden pisarz nie ukochał tych kulek miłości i nienawiści bardziej niż Mark Twain. Choć nie poświęcił im dzieła literackiego, to oddał im całe życie. Myślał o kotach, pisał o kotach, mówił o kotach i wyznawał zasadę, że przyjaciel kota jest jego przyjacielem. Miał ich kilkadziesiąt (pośród nich znaleźli się Szatan, przemianowana z czasem na równie wdzięczny Grzech, gdy pisarz odkrył jej prawdziwą płeć, Sokrates i Buffalo Bill), a jak wyjeżdżał na wakacje to, jeśli wierzyć jego autobiografii, zwykł pożyczać sobie wtedy kota.

Literackie koty to przeważnie szczwane bestie, ale mało który budzi taką sympatię jak ten, który pojawia się i znika, czyli dziwak z Cheshire. To bodaj jedyna postać, przy której Alicja czuje się swobodnie, choć też, jak i inni, wygaduje rzeczy niestworzone. Uśmiechnięty szeroko, czerpie niebywałą przyjemność z zakłopotania małej dziewczynki, aczkolwiek robi to dla hecy, ze złośliwości, a nie z podłości. Słowa te pasują jak ulał do bodaj każdego domowego kota.

Koty T.S. EliotTrudno też nie polubić Makiawela od T.S. Elliotta, którego poezje, wydane u nas jako „Koty”, posłużyły za podstawę musicalu Andrew Lloyda Webbera. Choć to wredny chytrus i geniusz zbrodni wymodelowany po nemezis Sherlocka Holmesa, profesorze Moriartym, kleptoman i karciany oszust, a imię ma niebywale znaczące, to jest postacią iście fascynującą. Mógłby sobie przybić pewnie kocią piątkę z Behemotem z „Mistrza i Małgorzaty”, demonicznym kocurem rozmiaru stodoły (umyślnie przesadzam), który pije, pali i robi porutę. A są jeszcze Greebo ze „Świata Dysku” Terry’ego Pratchetta, napędzany czystym zwierzęcym instynktem i takimże libido, tudzież zmartwychwstały Church z pamiętnego „Smętarza dla zwierzaków” Stephena Kinga, który, wstyd przyznać, po swojej śmierci zachowuje się nie tak znowu odmiennie niż za niedawnego życia.

Lecz, żeby nie było, literackie koty to nie tylko złodzieje i kanciarze. Tomek Kociak (nie mylić z aktorem) i jego rodzina, wymyśleni przez Beatrix Potter, choć potrafią nabroić, są uroczy, znajda towarzysząca Holly Golightly ze „Śniadania u Tiffany’ego” to istne alter-ego bohaterki, oaza spokoju i niszczycielski huragan, a kot w butach z dziecięcej bajki pomaga synowi młynarza z czystego serducha. No i może się domyśla, że w nagrodę czeka go luksusowe życie.

Kociarze jednak powinni unikać Ruyarda Kiplinga, bo ten, nie dość, że kolonialista, to jeszcze „Kota, który zawsze chadzał własnymi drogami” namaścił na antybohatera, którego na koniec spotykają przykrości. Niewybaczalne. Lecz ja i tak wychodzę z całkiem słusznego założenia, że najlepsze opowieści o kotach to te, które sami sobie dopowiadamy, patrząc na nasze. Każdy z nich prowadzi bowiem drugie życie w naszej głowie. Podzielcie się tymi historiami poniżej.


komentarze [9]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Meszuge 21.02.2021 20:22
Czytelnik

"Kocie opowieści" - James Herriot. Jedna z najlepszych.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Calico 21.02.2021 07:37
Czytelnik

Z "kocich książek" polecam książkę o psychologii związanej z kotami, jak działa ich mózg, itp.

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4848844/o-czym-mysla-koty-kocie-sekrety-ocz...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
awita 20.02.2021 16:49
Czytelniczka

Kot w literaturze - to temat rzeka. Wydaje mi się, że kot inspiruje pisarzy bardziej niż inne zwierzęta... Z jakiegoś powodu mamy potrzebę, żeby nie tylko z nim być w codziennym życiu, ale także o nim mówić/czytać i pociągają nas takie cechy jak tajemniczość, niezależność, wdzięk, dzikość. Jestem osobą, która z uśmiechem wita kocich bohaterów na kartach czytanych książek,...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
 Kot, który spadł z nieba  Auteczko  A gdyby tak ze świata zniknęły koty?
Danuta 20.02.2021 16:13
Czytelniczka

Książek "kocich" jest mnóstwo!
I takich gdzie koty są głównymi bohaterami, i takich, gdzie bez nich nie byłoby całej opowiadanej historii ....
Kto nie zna, to polecam swoje ulubione - cykl 30 książek Lilian Jackson Braun zatytułowanych "Kot, który ..."; cykl "Emil Żądło" Anny Klejzerowicz; "Nieboszczyk wędrowny" i "Jeszcze więcej nieboszczyków" Małgorzaty J....

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Anna-Maria 20.02.2021 13:59
Czytelniczka

Ostatnio czytałam świetną książkę Filipa Zawady Rozdeptałem czarnego kota przez przypadek. Kilka miesięcy temu do łez wzruszyły mnie Kroniki kota podróżnika

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Rozdeptałem czarnego kota przez przypadek  Kroniki kota podróżnika
BlueSugar 20.02.2021 13:41
Czytelniczka

Polska fantastyka również kotami stoi, na ten moment przypominają mi się antologie
Trzynaście kotów (jest tam świetne opowiadanie Sapkowskiego pod tytułem "Złote popołudnie)
Jedenaście pazurów

Koty wciska wszędzie i z namiętnością też Maja Lidia Kossakowska, choć ja wolę koty Gaimana...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
 Trzynaście kotów  Jedenaście pazurów
konto usunięte
20.02.2021 11:46
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

czytamcałyczas 20.02.2021 10:22
Czytelnik

Ładne ,te kocurki.A koło Hruszniewa kotek,upolował nornika zwyczajnego.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać 19.02.2021 13:36
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post