rozwiń zwiń

Trzydzieści trzy

Okładka książki Trzydzieści trzy
Ferenc Karinthy Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy Seria: Współczesna Proza Światowa literatura piękna
322 str. 5 godz. 22 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Współczesna Proza Światowa
Tytuł oryginału:
Harminchárom
Wydawnictwo:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania:
1983-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1983-01-01
Liczba stron:
322
Czas czytania
5 godz. 22 min.
Język:
polski
Tłumacz:
Alicja Mazurkiewicz
Tagi:
literatura węgierska
Średnia ocen

                6,1 6,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,1 / 10
9 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
1178
1154

Na półkach:

Bardzo to gorzki, a miejscami nawet dość prawdziwy, dobrze napisany, fresk na temat ludzi, których - nie wiadomo czemu – przyjęło się u nas nazywać „bratankami”.

Zapewne dlatego, że wojen z nimi nie toczyliśmy w zasadzie nigdy, mimo że przez kilkaset lat z nimi graniczyliśmy. Ot taki, jedyny (!) nasz – cóż, że dawny - sąsiad. Bo mało kto wie, że Słowacja była przez 900 lat częścią Węgier – aż do 1918 r.. I sporo przez te lata cierpiała, bo raczej nie byli oni dobrymi panami dla Słowaków - jak i zresztą dla Rumunów, Serbów czy Ukraińców, których też uciskali we własnym państwie - a nawet i jakiś czas bez niego (jak np. i my, Polacy wielcy panowie, swe mniejszości na Kresach pod zaborami i nie tylko...).

I właśnie te wątki wydają mi się najciekawsze w tej książce. Porusza sytuacja, gdy bohater jako żołnierz uczestniczy w węgierskiej masakrze Serbów i Żydów w Wojwodinie (także Danilo Kiš wstrząsająco o tym pisał), gdzie ratuje młodą Żydówkę. Oczywiście tylko po to, by ja wykorzystać seksualnie, a po wszystkim – zastrzelić…

Choć trzeba przyznać, potem robi on wiele, by uratować – działając zapewne z identycznych pobudek - swą kochankę, ale spóźnia sie z pomocą dosłownie o parę chwil, gdy węgierski pociąg uwozi ją w stronę Auschwitz. Przypominam (a raczej – informuję), że Żydzi z Węgier wywiezieni przez ówczesne władze tego kraju w prezencie dla Wujka Adiego stanowili największą grupę narodową zagazowaną tam komorach Birkenau– 430 tys. ludzi (parę razy więcej niż Polacy).

Albo taki tekst, który zasadniczo wymagałby przypisu: „- Obnosisz swą gębę, żeby jak najwięcej osób ją widziało i żeby ktoś zadenuncjował; wówczas poprowadzą nas nilaszowcy nad Dunaj...”.

Chodzi o to, że podczas heroicznej kilkumiesięcznej obrony Budapesztu przed hordami ze Wschodu, w braterskim sojuszu z Panami Niemcami, na przełomie 1944/1945 dzielni „bratankowie” mordowali swych Żydów nad modrym pięknym Dunajem, a trupom pozwalali spływać (co z przerażeniem opisywał Marai w wojennym „Dzienniku”).

Nb. jeden z bohaterów unika tego losu, bo prowadzącą go już pod pistoletem nad Dunaj faszystkę…. uwodzi i zamieszkuje u niej dla jej seksualnej obsługi. Dobrze to świadczy o tym narodzie, bo wszak żaden Pan Niemiec nie pozwoliłby sobie na coś takiego, zwłaszcza że za zbrodnię Rassenschande stanąłby przed sadem SS.

„Może przyczyną była myśl, że skoro tylu Żydów wykończyliśmy, to chociaż dla jednego mogłabym być dobra” – tłumaczy mu faszystka, zanim ucieknie przed Sowietami. A zarazem opowiada mu przebieg akcji nad rzeką. „ – Ty też strzelałaś? – Dopiero potem, kiedy już byli w wodzie. Ale sądzę, że nie trafiłam”.

„- Nic dziwnego, że znaleźliśmy się w takiej sytuacji, skoro małżonki pułkowników królewskiej armii węgierskiej zadają się z typami o mośkowatej powierzchowności; należałoby sprawdzić, czy aby ten człowiek nie daje w jakiś sposób znaków świetlnych angielskim lotnikom…” – mówi mieszkanka kamienicy w oblężonym Budapeszcie, widząc wcześniej inny romans tego rzekomego „uciekiniera z Siedmiogrodu” z przystojną pułkownikową.

Rozdział o czasach stalinowskich bardzo łagodny, jak na to, co się tam działo, ot inteligenckie rozterki czy wierzyć samoobciążającym zeznaniom Rajka w najgłośniejszym procesie politycznym.

Dopiero po paru głębszych słyszymy: „To jest straszny, nieszczęśliwy, przeklęty kraj, tutaj zawsze najlepsi idą pod topór (…). Uciekajmy stąd, kochanie, tu nie można żyć, zwiewajmy póki czas. (…) Do Paryża, dokądkolwiek chcesz, tylko precz stąd, tutaj możemy stać się tylko bydłem rzeźnym lub rzeźnikami, innej możliwości nie ma”.

Węgierski stalinizm był o wiele bardziej złowieszczy od polskiego, ale – niczego nie usprawiedliwiając - pamiętajmy jednak, że Węgry były najwierniejszym sojusznikiem Wujka Adiego i wkład w Holokaust wniosły niemały.

A z jakiegoś powodu – najpewniej cenzuralnego – Autor nie wspomina zbyt wiele o węgierskim 1956 roku, w którym jednak z drugiej strony prawdziwi niedawni faszyści z krwią na rękach jakiś tam udział mieli…..

Autor trafnie opisuje zaś czasy „gulaszowego komunizmu” za Kadara, gdy Węgrzy pokochali komunizm. Nawet odważy się na krytykę kacyków – spokojnie, tylko lokalnego , średniego szczebla! - pławiących się cwaniacko w komunistycznym „dobrobycie” dzięki licznym przewałom..

Bardziej mnie zaś zainteresował watek – delikatnie tu zarysowany – niechęci wśród dzieci (na szczęście tylko u nich) do Romów. Za to dziś zaś ani młodzi, ani starsi „bratankowie” nie muszą niczego udawać i rasizm wobec Romów pleni się swobodnie, niekarczowany….

Faktem, że gdy byłem na Węgrzech w 1979 r., moją uwagę zwrócił o wiele wyższy standard życia niż w gierkowskiej Polsce. Mieli za co kochać tamten ustrój, bo lepsza niewola w dobrobycie niż bez niej….

A dziś antypatycznie autokratyczne Węgry mają za co kochać swego małego dyktatorka. Skoro trzymają z Putinem, i typami typu Meloni, Salvini, Le Penica (o naszym już nie mówiąc), trudno znaleźć mi powód do sympatii. Marai, Lokomotiv GT, wino czy halászlé, a nawet Krzysztof Varga to jednak zdecydowanie za mało….

Bardzo to gorzki, a miejscami nawet dość prawdziwy, dobrze napisany, fresk na temat ludzi, których - nie wiadomo czemu – przyjęło się u nas nazywać „bratankami”.

Zapewne dlatego, że wojen z nimi nie toczyliśmy w zasadzie nigdy, mimo że przez kilkaset lat z nimi graniczyliśmy. Ot taki, jedyny (!) nasz – cóż, że dawny - sąsiad. Bo mało kto wie, że Słowacja była przez 900...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    23
  • Przeczytane
    15
  • Posiadam
    4
  • Literatura węgierska
    2
  • W 80 książek dookoła świata
    2
  • Biblioteczka Ady
    1
  • Współczesna proza piw
    1
  • Nie posiadam
    1
  • Współczesna proza światowa
    1
  • Węgierskie
    1

Cytaty

Więcej
Ferenc Karinthy Trzydzieści trzy Zobacz więcej
Ferenc Karinthy Trzydzieści trzy Zobacz więcej
Ferenc Karinthy Trzydzieści trzy Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także