Śladami bogów

Okładka książki Śladami bogów Sándor Márai
Okładka książki Śladami bogów
Sándor Márai Wydawnictwo: Czytelnik literatura piękna
264 str. 4 godz. 24 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Czytelnik
Data wydania:
2021-05-26
Data 1. wyd. pol.:
2021-05-26
Liczba stron:
264
Czas czytania
4 godz. 24 min.
Język:
polski
ISBN:
9788307034966
Tłumacz:
Irena Makarewicz
Tagi:
Sándor Márai literatura węgierska dziennik podróż
Średnia ocen

7,7 7,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,7 / 10
120 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
584
415

Na półkach: , ,

Kiedy w 1926 roku Sandor Marai podróżuje po krajach Bliskiego Wschodu i z tej - opisywanej tu perspektywy - przygląda się Europie podnoszącej się z traumy Wielkiej Wojny, nie wie jeszcze - bo nikt wówczas tego jeszcze nie wie - że za kolejne dwie dekady będzie odbywał kolejną podróż, tym razem po samej Europie podnoszącej się ze zniszczeń kolejnej Wielkiej Wojny (nawet Większej w istocie). Na razie jest młodocianym a już dość uznanym dziennikarzem i paryskim korespondentem, który odbywa dość fantastyczną trzymiesięczną wyprawę, a jej owoce mają podłożyć fundament pod jego pozycję jako wielkiego pisarza.
Kolejna więc książka Mistrza Maraiego, o której można by powiedzieć, że jest zapisem podróży, a jakże inna od “Porwania Europy” i nie wiem, czy właściwym było (w moim wypadku) poznawać je w porządku odwróconej chronologii? Pisząc we wstępie, że “chciałby raz jeszcze w życiu podróżować tak biednie i tak nieskromnie” nie przewidział Autor, jak biednie będzie podróżował po zniszczonej kolejną wojną Europie w dwadzieścia lat po tej pierwszej podróży. I jaki inny będzie to już świat - jego osobisty i ludzki w ogóle…
Widać młodzieńczą werwę podróżnika, żywy namysł nad światem, ale i krytyczne oglądanie mijanych cudów. Poczucie, że “świat wynaleziono i urządzono akurat na jego cześć” - tak przynależne młodości. Sam Marai - po latach - sięga w przedmowie do kolejnego wydania książki do jej treści i uważa, że ów młodzieńczy entuzjazm (wówczas już miniony?) jest jedyną racją jej dalszego bytu. Jakże bylibyśmy ubożsi, gdyby wówczas podjął inną decyzję i “zlikwidował” dzieło.
Książka niewielka objętościowo, ale z zaznaczającą się strukturą, niejednorodna i nierówna. Najlepiej wypada w skręcających w stronę reportażu fragmentach opisujących pobyt w Palestynie (Jerozolimie, Betlejem) i tej części wartość historyczna wydaje się największa (przyglądanie się narodzinom Tel Awiwu, powstającym w Palestynie kibucom i pierwszemu pokoleniu budowniczych państwa Izrael - jeszcze pod brytyjskim protektoratem). Los nowych rolników, a do niedawna jeszcze europejskich inżynierów, dentystów czy literatów wydaje się podróżnikowi (i nam z nim po trosze) niezbyt godny pozazdroszczenia. Tyle, że my wiemy, co już wkrótce stanie się w Europie z pozostałymi tam bogatymi Żydami i z tej perspektywy potrafimy inaczej ocenić los tych, którzy wybrali odbudowę państwa żydowskiego “dla przyszłych pokoleń”. Tymczasem zaś otrzymujemy dość zdecydowany i konkretny głos w toczącym się wokół “kwestii żydowskiej” sporze.
Egipt Pisarza nie porwał, a może nie przekonała go - na modłę brytyjską - ekspozycja jego skarbów. Na wszystko w nim spogląda z wyższością, o wszystkim ma - zdaje się - z góry powzięte zdanie. I nagle zachwyt Bejrutem i Libanem, Damaszkiem i Syrią - których opisy i nas zachwycają. Kreślone nieco zamaszyście, ale i autentycznie; myślę, że i dziś mogą działać podobnie, choć patrząc na zdjęcia w Wikipedii wiemy, że takich Tel Awiwu, Bejrutu czy Jerozolimy nie oglądał przecież przed stu laty…
Pisze o pewnym niezrozumieniu kulturowym między Wschodem i Zachodem. Z jednej strony podziwia duchowość i religijność Wschodu i Orientu, której brak już niemal w laicyzującej się Europie (przewiewanej prądami oświecenia, kapitalizmu i marksizmu),a z drugiej dostrzega znaczący rozwój technologiczny (w tym i militarny) Europejczyków jako ich pretekst do spoglądania z wyższością czy może nawet pogardą na kraje gdzieś na wschodnim i południowym wybrzeżu Morza Śródziemnego. Współczesny mu Anglik czy Francuz do tego stopnia uznał narody te i kraje za niesamodzielne, że aż wymagające ustanowienia protektoratów europejskich mocarstw i stałej zbrojnej obecności ich przedstawicieli. Kadłubkowy kolonializm. A przecież to tam upatruje Autor kolebki “europejskości”, to tam kolebka idei religijnych i praojczyzna wszelkich znanych nam (i przez Europę czczonych) bóstw. Tytuł książki i jego symbolika, to najgenialniejsza jej część.
A tak poza tym, to ze stylem tu różnie. Momentami ociera się o grafomaństwo w stylu Coehlo, szczególnie tam, gdzie (późniejszy) Mistrz odchodzi od reporterskiej narracji na rzecz własnych przemyśleń i zdobytych pewnie jeszcze przed podróżą wiadomości (tak właśnie odbieram “mądrościowe” zapiski z pobytu w Egipcie),ale może trudno tak nie pisać widząc bogactwo i szaleństwo już tylko bramy do Orientu?
Mam lekko mieszane uczucia do postawy jednego z moich ulubionych pisarzy, jaka rysuje się po lekturze tej pozycji. Oto butny i wszechwiedzący młodzieniec, pewnie wypowiadający nieznoszące sprzeciwu sądy - typ dość w sumie jednak antypatyczny, nikt nie lubi smerfa Mądrali… Czasem zaś autentyczny zachwyt egzotyką, człowiekiem, odmiennością. Sporo całkiem celnych spostrzeżeń, a niektóre dalece wykraczające poza zapiski dziennika podróży i pracujące nawet i dziś jeszcze, czy wręcz wizjonersko wieszczące dzisiejsze nasze wojny kultur.
Daleko mi jeszcze pozostało do zapoznania się z pełną biblioteką dzieł Maraiego, ale cierpliwie podążam za wznowieniami “Czytelnika” (mam już na półce “Siostrę”, czekam na “Szkołę biednych”) i kiedyś go przeczytam całego… Na razie radość odczuwam na myśl, że tyle dobra jeszcze przede mną.

Kiedy w 1926 roku Sandor Marai podróżuje po krajach Bliskiego Wschodu i z tej - opisywanej tu perspektywy - przygląda się Europie podnoszącej się z traumy Wielkiej Wojny, nie wie jeszcze - bo nikt wówczas tego jeszcze nie wie - że za kolejne dwie dekady będzie odbywał kolejną podróż, tym razem po samej Europie podnoszącej się ze zniszczeń kolejnej Wielkiej Wojny (nawet...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
1079
1031

Na półkach: , , , , , , , , ,

Eseje i reportaże podróżnicze młodego Sandora Maraiego, będące efektem jego trzymiesięcznej podróży na Bliski Wschód, z krótkim etapem w Grecji i Włoszech w 1926 roku, kiedy autor miał tylko 26 lat i był przedstawiał się jako dziennikarz. Trasa podróży wiodła z Marsylii poprzez Egipt, Palestynę (wówczas brytyjskie terytorium mandatowe),Liban i Syrię (wówczas francuskie terytorium mandatowe),Izmir (tu nazywany Smyrną) i Stambuł (nazywany Konstantynopolem) w Turcji, Ateny i Neapol z Pompejami.
Zebrane w jednym tomie w 1927 roku teksty ukazywały się też w trzech dziennikach, jako relacje z podróży. I trzeba przyznać, że chociaż wszystkie są ciekawe, to jednocześnie są bardzo nierówne. Można je podzielić na trzy grupy. Pierwsza to refleksje ogólne autora na temat zwiedzanych miejsc, rzadko i luźno odnoszące się do tego co widział, a bardziej do tego co wiedział. Zwyczajna pokusa młodego człowieka pióra, by uchodzić za erudytę. Dominują na początku i na końcu tomu.
Druga grupa tekstów wyewoluowała z pierwszej. Różni się jednak od nich tym, że autor swoje refleksje i prognozy futurystyczne (nietrafione) snuje na podstawie bieżących obserwacji. Tu daje się czasami ponieść emocjom i widać jego zaangażowanie po jednej ze stron sporu.
Trzecia i bezapelacyjnie najlepsza grupa tekstów to po prostu reportaże z podróży. Dotyczą przede wszystkim Palestyny i krótkich pobytów w Turcji. Autor szczegółowo opisuje to co widział, wyjaśnia i interpretuje. Nie ogranicza się do roli obserwatora, szuka rozmówców, pyta i próbuje znaleźć wyjaśnienia. Jednym słowem Marai mógłby być także znakomitym reporterem. I szkoda, że nie był nim przez cały czas trzymiesięcznej podróży. Dzięki temu dal m.in. polskim czytelnikom możliwość porównania Bliskiego Wschodu anno domini 1926 z relacjami z końca ubiegłego wieku lub współczesnymi. Szczególnie cenne są rozdziały poświęcone Palestynie pod mandatem brytyjskim. Nie ma już tego kraju, nie ma tego układu społecznego ani nawet religijnego. Nawet nie ma już chaluców a wśród społeczności żydowskiej dominują obecnie mizrahijczycy. Także Izmir i Stambuł się zmieniły, ale nie aż tak jak tereny obecnego Izraela.
Jednym słowem ciekawa i wciągająca lektura, aczkolwiek wymagająca wobec potencjalnego czytelnika. Marai nie pisał dla mas, lecz ludzi wykształconych, przede wszystkim w historii i literaturze klasycznej. Więc jest to książka przede wszystkim dla takich właśnie czytelników.
Przeczytane w ramach czerwcowego wyzwania – książka z motywem podróży.

Eseje i reportaże podróżnicze młodego Sandora Maraiego, będące efektem jego trzymiesięcznej podróży na Bliski Wschód, z krótkim etapem w Grecji i Włoszech w 1926 roku, kiedy autor miał tylko 26 lat i był przedstawiał się jako dziennikarz. Trasa podróży wiodła z Marsylii poprzez Egipt, Palestynę (wówczas brytyjskie terytorium mandatowe),Liban i Syrię (wówczas francuskie...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
519
131

Na półkach: , ,

Podróż przez świat Orientu.

„Tam w Palestynie ludzi jest mało, lecz wiele jest ideałów i wiele też ducha. A to taki towar, którego na ogół mało jest na świecie.”

W roku 1926 Sándor Márai, węgierski prozaik, poeta, publicysta, autor powieści i dzienników, ma zaledwie 26 lat, w trakcie trzymiesięcznej wyprawy / wyruszył statkiem z Marsylii, odwiedził Egipt Dolny i Górny, Palestynę, Liban, Syrię, także Turcję, Grecję i Włochy / zwiedza, jako dziennikarz, kraje Bliskiego Wchodu.

„Symbolem człowieka Zachodu jest dziś człowiek w pędzie, tak jak niegdyś był człowiek trzymający książkę. Symbolem człowieka Wschodu jest modlący się człowiek.”

„Gdyby tylko ludzie przestali pędzić za bogactwem, ale też porzucili fundamentalizm, bo i w nim przejawia się swego rodzaju zachłanność, to być może udałby się stworzyć ten lepszy świat, za którym tęsknimy.”

”Zajrzyj w puste ulice, w blade oblicza, z każdego gestu tych ludzi przemawiają gniew, nienawiść, rozpacz i pogarda – czego tu szuka, czego od nich chce, dlaczego uszczęśliwia ich swoimi czołgami i samolotami Europa?

Wyprawa do miejsc będących kolebkami wiary, refleksje na temat odchodzącej od religii Europy i zachęta do zrewidowania własnych poglądów na temat europocentryzmu i przeświadczenia o wyższości zachodniego świata, przemawiająca do rozumu, intelektu i emocji opowieść o ludzkim życiu.

Młodzieńczy dziennik podróży na Wschód.

Podróż przez świat Orientu.

„Tam w Palestynie ludzi jest mało, lecz wiele jest ideałów i wiele też ducha. A to taki towar, którego na ogół mało jest na świecie.”

W roku 1926 Sándor Márai, węgierski prozaik, poeta, publicysta, autor powieści i dzienników, ma zaledwie 26 lat, w trakcie trzymiesięcznej wyprawy / wyruszył statkiem z Marsylii, odwiedził Egipt Dolny i Górny,...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
1223
1199

Na półkach:

Relacja z 1926 r. z podroży na Bliski Wschód - 24. moja książka Mistrza - dowodzi, że był on nie tylko wielkim pisarzem, ale także równie znakomitym reportażystą. I to przed 30. rokiem życia!

Mimo że agnostyk - a może właśnie dlatego - Marai jest mocno zniesmaczony tym, jak bardzo skłócone są w Ziemi Świętej liczne kościoły chrześcijańskie. Wszystkie uważają się za jedynie prawowierne, a walczą w mieście trzech religii – nie, nie z islamem i judaizmem - ale ze sobą. W dodatku nad Grobem Pana.

„Jerozolima być może nie jest miastem religijnej gorączkowości, ale w każdym razie jest miastem religijnej zazdrości, wykłócania się, zachłannej, cechującej się wąskimi horyzontami, zajmującej się niewielkimi interesikami religijnej zawiści”.

„(W Bazylice Bożego Grobu) Ta podejrzliwość, nerwowość, zazdrość, to lekceważenie, obojętność z jakimi chrześcijańskie sekty przeciągają obok siebie, wymijają się w tym najświętszym chrześcijańskim kościele – co do minuty starannie zaplanowany porządek zmieniających się nabożeństw, niepozbawione chciwości handlowanie tanimi dewocjonaliami, ta profanująca interesowność i na chłodno wykoncypowane zorganizowanie”.

A jednocześnie i on ulega tamtejszemu „genius loci”. „Popadasz w zakłopotanie, tracisz pewno siebie, nie śmiesz wyjrzeć przez okno, bo się przyzwyczaiłeś, że pod hasłem pięknego widoku pokazują ci Górę Gellerta albo Jurę, albo Tatry. Tu pokazują ci Golgotę” czy „Przecinasz aleję eukaliptusów i tylko przypadkiem dowiadujesz się, że to właśnie jest trakt, którym przed tobą powędrował w swoją ostatnią drogę krwawiący z czoła Bóg”.

Dużą wartość, nie tylko reporterską, ma obraz świeżego osadnictwa żydowskiego. Widzimy szczere uznanie Autora dla entuzjazmu pionierów, pracujących - jak to się mówi - na ”surowym korzeniu”, np., w Tel Awiwie. „Domy tego miasta jeszcze nie zdążyły się ze sobą zapoznać, ludzie mijają się w pędzie, budują dom, budują fabrykę, budują kino, budują szkołę”. Marai był przekonany, że wszystko to przyniesie efekty.

Nikt jednak nie mógł przewidzieć, że za kilkanaście lat drogę do utworzenia państwa Izrael – jakkolwiek strasznie by to brzmiało - otworzy Holokaust. Według mnie, oprócz wszystkiego innego, stało za tym poczucie winy aliantów, że nie zrobili niczego, by przynajmniej zmniejszyć rozmiar Zagłady, choćby zbombardowaniem torów do Auschwitz i samego obozu. Ale dla żadnego z aliantów nie to było celem wojny….

Mistrzowski jest rozdział o wielbłądach (nb. z równie empatycznym pięknem pisał o nich Elias Canetti w „Głosach Marrakeszu).

„Stoją zamyślone, tak jak starzy poeci przed zachodem, gdy ruszają na wiosenną przechadzkę, a Akademia wydała już ich dzieła”.

„Wielbłąd lubi fellacha, zostaje z nim, fellach też nie jest wolny, on też nie może uciec na pustynię. Człowiek i wielbłąd jednako są nędzarzami i niewolnikami. Fellach już milczy, wielbłąd czasem jeszcze zaryczy”.

„To one są ułomnościami w dziele stworzenia. Proletariuszami wśród zwierząt. Garbatymi zwierzętami pociągowymi, brzydkimi, bez nadziei. Moje serce należy do nich”.

„Wielbłądy są głębsze aniżeli tekst, który o nich piszę”.

W Luksorze pewien Arab w zagaduje Autora czystą węgierszczyzną. Okazuje się dawnym lokajem hrabiego Telekiego z Siedmiogrodu. Zaskoczony Marai pyta, po czym rozpoznał jego narodowość: ” - Poznałem po kolorze skóry, proszę wielmożnego pana. I po kształcie czoła. Po tych dwóch rzeczach natychmiast rozpoznaję Węgrów. (...)
I tu lekki a nieładny swąd. Autor wydaje się tym dotknięty: „Pierwszy oderwany Arab wytknie mi, że jestem Węgrem – podobnie jak Arab bądź Murzyn mogą się ubrać jak niemiecki generał, a i tak wszyscy będą wiedzieli, że to Arab czy Murzyn”.

Ma zaś dystans, gdy musi dwa razy zapłacić za bilet. „Bóg od czasu do czasu kieruje nierozumnych cudzoziemców do biednego Egiptu, a ci cudzoziemcy zmuszeni są zakupić bilet dwukrotnie, bo trzeba żyć, i nie znajdzie się pośród nich jeden jedyny, który by zdradził, że raz już wniosłem opłatę za przejazd”.

My odnajdujemy wątki z Polską związane, gdy Autor spotyka Żydówkę, która… marzy o powrocie do swej Łodzi. „O, Łodzi, Łodzi, łódzkie getto, jakaż tęsknota za ojczyzną krzyknęła tu za Tobą w Jerychu, na tej najbardziej żydowskiej ziemi, na której stał ongiś pałac Heroda, jakaż nostalgia opłakuje tu ciebie Łodzi, opłakuje interes, ulice, na których można pokazać się w sukni, można kupić nowe żółte pantofle!.. Jest i taka tęsknota za ojczyzną, nostalgia za Łodzią”.

Ostro krytyczne oceny zachowań Francuzów w Libanie, a zwłaszcza w Syrii, zasługują tylko na uznanie. Takie zdanie Autora brzmi szczególnie aktualnie w kontekście tego, co jest dziś we Francji: „Co będzie, jeśli te tłumy kiedyś się poruszą i nas, Europejczyków, jednym gestem cisną z powrotem do naszej ojczyzny, razem z naszymi czołgami i umowami, i przegonią nas ze świata, stamtąd, gdzie zachowywaliśmy się zachłannie, chciwie, podle i okrutnie i gdzie przegraliśmy, lekkomyślnie utraciliśmy ich szacunek?”

Zarazem wychwalanie postaw Anglików w Egipcie wydaje mi się jednak mocno przesadzone, tym bardziej ze po tych peanach Marai, jak gdyby sam sobie przecząc, bystro zauważa prawdę: „Angielski żołnierz z bagnetem jest pierwszym i ostatnim człowiekiem, którego podróżny spotyka w Afryce. To, co znajduje się pomiędzy, to Wschód: miliony czarnych i kolorowych ludzi, oszałamiające, półdzikie i na poły nowoczesne miasta i nędzne wsie, złożone z lepianek, niepohamowane bogactwo i niewyobrażalna nędza”.

I jeszcze, żeby wrócić do pierwszego wątku mojej opinii. Taka opinia Autora sprzed stulecia nie straciła aktualności: „Symbolem człowieka Zachodu jest dziś człowiek w pędzie, tak jak niegdyś był człowiek trzymający książkę. Symbolem człowieka Wschodu jest modlący się człowiek".



A jedną z najważniejszych refleksji z tej podroży sceptyka Maraiego jest zdanie: ”Nie ma na ziemi większej tajemnicy niż ludzka tęsknota za Bogiem; nie ma pragnienia smutniejszego i bardziej pozbawionego nadziei”.

Tak, każda ludzka cywilizacja, niezależnie od wszystkich innych, stworzyła jakiś system wierzeń i jakąś formę odurzania się. Oba te „wynalazki” były, są i aż po kres Czasu zawsze będą potrzebne człowiekowi. Z nimi łatwiej znosić życie… Z pewnością Marai to rozumiał.

I tylko ten smutek, gdy pomyśleć o dzisiejszej patoturystyce, aby już nie mówić o relacjach z odwiedzonych miejsc…

Relacja z 1926 r. z podroży na Bliski Wschód - 24. moja książka Mistrza - dowodzi, że był on nie tylko wielkim pisarzem, ale także równie znakomitym reportażystą. I to przed 30. rokiem życia!

Mimo że agnostyk - a może właśnie dlatego - Marai jest mocno zniesmaczony tym, jak bardzo skłócone są w Ziemi Świętej liczne kościoły chrześcijańskie. Wszystkie uważają się za jedynie...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
25
25

Na półkach:

Minęło niecałe sto lat od podróży Maraia po Bliskim Wschodzie. Rządzili tam Anglicy i Francuzi, nie było państwa Izrael. Ciekawe jest porównanie Maraia stylów kolonialnych. Brytyjczycy oceniani są przez niego znacznie wyżej. Dają pożyć
Arabom, trzymają swoje wojska tak by nie rzucały się w oczy, szanują lokalne zwyczaje, pozwalają na handel i bogacenie. Nie znaczy, że są lubiani, ale znacznie lepsi niż Francusi, którzy nie mogą powstrzymać się od okazywania swojej wyższości kulturowej. Wciskają Arabom na siłę swoje produkty, napuszczają jednych wodzów na drugich.
W Palestynie Marai szczerze podziwia osadnictwo żydowskie, jest pod wrażeniem rozmachu i organizacji. Widzi jednak niepokojące znaki. Naród, który przez wieki był prześladowany, zaczyna zachowywać się jak najeźdźcy i prześladowcy.
Zdziwiłby się Marai, gdy zobaczył dzisiejszy Bliski Wschód. A za sto lat będzie jeszcze inaczej.

Minęło niecałe sto lat od podróży Maraia po Bliskim Wschodzie. Rządzili tam Anglicy i Francuzi, nie było państwa Izrael. Ciekawe jest porównanie Maraia stylów kolonialnych. Brytyjczycy oceniani są przez niego znacznie wyżej. Dają pożyć
Arabom, trzymają swoje wojska tak by nie rzucały się w oczy, szanują lokalne zwyczaje, pozwalają na handel i bogacenie. Nie znaczy, że są...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
93
90

Na półkach:

Bardzo aktualny, napisany barwnym, dojrzałym językiem dziennik z 3-miesięcznej podróży z 1926

Bardzo aktualny, napisany barwnym, dojrzałym językiem dziennik z 3-miesięcznej podróży z 1926

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
80
38

Na półkach:

Piękno orientu i ślady bogów na ziemi. Cudowny rozdział "Wielbłądy".

Piękno orientu i ślady bogów na ziemi. Cudowny rozdział "Wielbłądy".

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
428
112

Na półkach:

Opis podróży sprzed niemal wieku.

Opis jaki może się podobać, choć czuć jeszcze młodość autora. Obrazy, krótkie historie, anegdoty - na pierwszy rzut oka niepozorne, czasami celne, czasem monotonne.

Jestem jednak przekonany, że teraz , dla nas - niosą więcej treści niż autor mógł sobie wyobrazić. Dopełniają wiele aktualnych historii.

Dowód na to, że zmienia się tylko sposób postrzegania niezmiennego Świata.

Opis podróży sprzed niemal wieku.

Opis jaki może się podobać, choć czuć jeszcze młodość autora. Obrazy, krótkie historie, anegdoty - na pierwszy rzut oka niepozorne, czasami celne, czasem monotonne.

Jestem jednak przekonany, że teraz , dla nas - niosą więcej treści niż autor mógł sobie wyobrazić. Dopełniają wiele aktualnych historii.

Dowód na to, że zmienia się tylko...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
199
156

Na półkach:

Marai od dawna jest moim ulubionym pisarzem, dlatego nie jestem obiektywny. Zdziwienie wywołuje fakt, że tak wybitny reportaż tudzież eseje z podróży SM napisał w wieku 26 lat. Nie mogę wyjść z podziwu. Co za głębia, co za delikatność opisów, co za stanowczość opinii. Obrazy są tak plastyczne i mocne, że nie muszę - jak to się dzieje po lekturach reportaży podróżniczych, w tym przecenianego Kapuścińskiego - zagłębiać się w encyklopedie, oglądać filmy na YT z tych regionów. Wolę zachować w pamięci opis SM. Całkowicie mi wystarczy i czuje się tym nasycony.
PS. Jak za każdym razem delektuję się tym autorem, ale również świetnym tłumaczeniem Ireny Makarewicz.

Marai od dawna jest moim ulubionym pisarzem, dlatego nie jestem obiektywny. Zdziwienie wywołuje fakt, że tak wybitny reportaż tudzież eseje z podróży SM napisał w wieku 26 lat. Nie mogę wyjść z podziwu. Co za głębia, co za delikatność opisów, co za stanowczość opinii. Obrazy są tak plastyczne i mocne, że nie muszę - jak to się dzieje po lekturach reportaży podróżniczych, w...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
157
59

Na półkach:

Luźny cykl reportaży, które przyjemnie się czytało. Nie są jednak wnikliwe, czasem na jakieś blachę tematy. Bardziej zbiór wybiórczych refleksji z podróży. Mimo wszystko, podobała mi się perspektywa opowieści z lat 20. XX w. Między wierszami można wyczuć różnicę i zmianę jaka nastąpiła na świecie w ciągu tego wieku.

Luźny cykl reportaży, które przyjemnie się czytało. Nie są jednak wnikliwe, czasem na jakieś blachę tematy. Bardziej zbiór wybiórczych refleksji z podróży. Mimo wszystko, podobała mi się perspektywa opowieści z lat 20. XX w. Między wierszami można wyczuć różnicę i zmianę jaka nastąpiła na świecie w ciągu tego wieku.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    307
  • Przeczytane
    134
  • Posiadam
    40
  • Teraz czytam
    8
  • Chcę w prezencie
    7
  • Do kupienia
    6
  • 2021
    5
  • 2023
    3
  • Z biblioteki
    2
  • Egipt
    2

Cytaty

Więcej
Sándor Márai Śladami bogów Zobacz więcej
Sándor Márai Śladami bogów Zobacz więcej
Sándor Márai Śladami bogów Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także