Hannah panicznie boi się wody, po śmierci pięciu osób podczas huczniej imprezy z okazji otwarcia hotelu na wyspie. Kobieta będąc świadkiem tej tragedii, nadal pracuje w tym hotelu i w związku ze swoją fobią, nie może opuścić wyspy. Chcąc pomóc ją przezwyciężyć, za wszelką cenę próbuje wyjaśnić co tak naprawdę stało się tamtej nocy.

Są wydarzenia, które pozostawiają rysy oraz wyrwy na naszej psychice i o których nie da się zapomnieć. To właśnie one trzymają nas w miejscu, nie pozwalając się rozwijać oraz podcinają nam skrzydła. Tak właśnie działo się z Hannah, gdzie lęk przesłonił całe jej życie.

Co mnie zachęciło do sięgnięcia po tę książkę? Oczywiście nazwisko autora oraz mroczna okładka sugerująca mocny thriller. Lubię klimaty starych posiadłości a tutaj wiekowy hotel na wyspie zapowiadał intrygującą lekturę. Czy tak było? Otóż nie do końca, gdyż na początku książki praktycznie nic się nie działo. Akcja nabiera tempa później, po przeczytaniu stu stron, gdzie fabuła wciąga i robi się bardziej tajemnicza.
Nie do końca jednak przekonała mnie główna bohaterka, gdyż jej zachowanie trochę irytowało ale trudno oczekiwać logiki od osób posiadających jakieś zaburzenie. Powieść miała duży potencjał, gdyż samo rozwinięcie intrygi było ciekawe, jednak zakończenie nie porywa i nie wbija w fotel.

Podsumowując, mile spędziłam czas z tą powieścią, którą zaliczyłabym raczej do literatury obyczajowej z elementami thrillera psychologicznego, a ktoś kto oczekuje thrillera z dreszczykiem może poczuć się zawiedziony.

Hannah panicznie boi się wody, po śmierci pięciu osób podczas huczniej imprezy z okazji otwarcia hotelu na wyspie. Kobieta będąc świadkiem tej tragedii, nadal pracuje w tym hotelu i w związku ze swoją fobią, nie może opuścić wyspy. Chcąc pomóc ją przezwyciężyć, za wszelką cenę próbuje wyjaśnić co tak naprawdę stało się tamtej nocy.

Są wydarzenia, które pozostawiają rysy...