cytaty z książki "Czarna woda"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Czas jest tylko złudzeniem. Nigdy nie umieramy, tylko nam się wydaje. Pojawiamy się i znikamy jak ptaki w ciemności, regularnie cofamy się w nicość i wracamy do istnienia jak fala przypływu. Jesteśmy jak woda tej mrocznej rzeki, która nieprzerwanie zmierza w stronę niebytu.
Zaczyna świtać. A z czyjegoś gardła wyrwał się właśnie mrożący krew w żyłach krzyk bólu i przerażenia. Niedaleko miejsca, w którym leżę na wpół sparaliżowana strachem.
Potrzebuję snu. Zapomnienia, ucieczki od rzeczywistości. Chciałabym, żeby mój mózg był maszyną. Żebym mogła go wyłączyć jednym przyciskiem.
Piękno Dawzy to także średniowieczne kościoły i domy o pokrytych deskami elewacjach. Pomalowane na czerwono miny morskie zdobiące nadbrzeża. Niszczejące bunkry. Spacerowy szlak słonych bagien. Ławki chłostane słonym wiatrem. Rzędy zimujących łodzi, których maszty bieleją nocą na tle mroźnego nieba, przywodząc na myśl ości gigantycznej ryby. A pośrodku tego wszystkiego niczym drogocenny klejnot lśniła Dawzy ze swoimi zającami i sokołami.
Rozmyślanie wywołuje niepokój, który z kolei prowadzi na samo dno rozpaczy.
Smutek, który mam w sobie, powinien się wypalić jak zaprószony ogień. Nie wiem, jak bardzo się rozbucha i co pochłonie. Być może wszystko.
Dlaczego czyjaś nieobecność jest o wiele trudniejsza do zniesienia niż obecność? Dlaczego strata boli tak bardzo?
Odeszłaś w mrok i czasami nie jestem w stanie oddychać, jakbym była zagrzebaną głęboko w ziemi skamieliną. Albo jakbym miała skamielinę zamiast serca.
Twoje odejście pozostawiło w mojej duszy głęboko odciśnięty ślad, który pozostanie tam na wieki, mimo że twoje życie było tak krótkie.
Żałoba jest skamieniałym odciskiem miłości, jak zachowany w skale kształt paproci, kwiatu albo nawet ślad ludzkiej dłoni. Ulotne rzeczy znikają, a to, co pozostaje, jest twarde i niezniszczalne.
Uroda wysypy tkwiła nie tylko w walorach estetycznych krajobrazu; Dawzy była piękna również dlatego, że leżała na pustkowiu otoczona przez mokradła, kolonie szpetnych domków kempingowych, dzikie wybrzeża i zrujnowane budynki. Opuszczone przystanie, gdzie wsparci na laskach staruszkowie w ciemnych okularach i kaszkietach patrzą na spienione fale i słuchają zawodzenia wiatru. Zbielałe od soli pomosty. Pobrzękujące na wietrze metalowe liny. Wystrzępione flagi.
Wszystko się kończy, nawet jeżeli się powtarza. Świat jest zapętlony.
Teraz Kat usłyszała te słowa w swojej głowie. Błagalny kobiecy głos, który odbijał się słabym echem od ścian pustego korytarza. Niósł się po pustych pokojach, rozbrzmiewał przez lata i milkł bez odzewu. Rozpaczliwe wołanie o pomoc, nadaremne i stłumione wraz z ostatnim tchnieniem. Być może jeszcze nikt nie widział tej karteczki. Była jak niewybuch albo jak zmumifikowane zwłoki kota zamurowane w ścianie domu, żeby odstraszać wiedźmy.
Ze snu wyrywa mnie krzyk. Ktoś krzyczy z przerażenia. Nie, przestań. Kobiecy głos, udręczony, bezradny, przejęty zgrozą. A może to był tylko sen? Może przesadziłam z ekspozycją i przyśniło mi się, że tonę w wodach Blackwater? Nie, to nie był sen. Naprawdę słyszałam kobiecy krzyk. Przejmujący, pełen strachu i cierpienia. Słyszałam go. Wciąż odbija się echem w mojej głowie.