Fajna robota

Okładka książki Fajna robota David Lodge
Okładka książki Fajna robota
David Lodge Wydawnictwo: Rebis Seria: Salamandra literatura piękna
374 str. 6 godz. 14 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Salamandra
Tytuł oryginału:
Nice work
Wydawnictwo:
Rebis
Data wydania:
1998-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1998-01-01
Liczba stron:
374
Czas czytania
6 godz. 14 min.
Język:
polski
ISBN:
8371206143
Tłumacz:
Krzysztof Puławski
Tagi:
powieść angielska 20w
Inne
Średnia ocen

7,1 7,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,1 / 10
143 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
482
32

Na półkach:

To fajna książka. Lodge kolejny raz pokazuje, ze nie jest tylko pisarzem, ale filologiem i że chyba lepiej niż większość rozumie kobiety i stworzył tu świetną postać.
Ponieważ akcja głęboko osadzona była współcześnie w latach 80tych Anglii (ekonomicznie i filologicznie),to pewnie teraz nie będzie postrzegana tak emocjonalnie i kontrowersyjnie, co nie znaczy, że jej tematyka przestała być aktualna.
Myślę, że to opowiadanie spodoba się i myślicielom/ humanistom i wytwórcom/pragmatykom.

To fajna książka. Lodge kolejny raz pokazuje, ze nie jest tylko pisarzem, ale filologiem i że chyba lepiej niż większość rozumie kobiety i stworzył tu świetną postać.
Ponieważ akcja głęboko osadzona była współcześnie w latach 80tych Anglii (ekonomicznie i filologicznie),to pewnie teraz nie będzie postrzegana tak emocjonalnie i kontrowersyjnie, co nie znaczy, że jej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2934
2842

Na półkach: , , ,

Książka wypożyczona z biblioteki na fali umiłowania angielskiej literatury. Lubię Lodge'a ale ta książka mnie nie porwała.

Jest ostatnią częścią trylogii, na którą składają się "Zamiana" i "Mały światek" - chyba najciekawszą ale nadal miejscami nudnawą. Ratuje ją humor, bo fabuła okazuje się zbyt przekombinowana.

"Komedia nieporozumień klasowych i społecznych, w której Lodge wzbija się na wyżyny krytycznego kunsztu?" No nie wiem, aż takich wyżyn nie odkryłam.

Książka wypożyczona z biblioteki na fali umiłowania angielskiej literatury. Lubię Lodge'a ale ta książka mnie nie porwała.

Jest ostatnią częścią trylogii, na którą składają się "Zamiana" i "Mały światek" - chyba najciekawszą ale nadal miejscami nudnawą. Ratuje ją humor, bo fabuła okazuje się zbyt przekombinowana.

"Komedia nieporozumień klasowych i społecznych, w której...

więcej Pokaż mimo to

avatar
252
104

Na półkach:

Stary, dobry Lodge!!!

Stary, dobry Lodge!!!

Pokaż mimo to

avatar
2744
74

Na półkach: ,

Z mojej strony nie będzie zachwytów. Nie będzie piania nad dokopaniem postmodernizmowi, ani nie będzie uciechy nad daniem pstryczka w nos nieżyciowym humanistom. Widzę poprzednicy skupili się wyłącznie na środowisku naukowym i Robyn. Zacznę zatem od Vica, które z przeciętnego menadżera stał się cudotwórcą. U niego widać jak na dłoni ideologię zaczadzenie thatczeryzmem, któremu ulegają wszyscy w książce (i widzę poza nią). Vic, który wypluwa z siebie neoliberalne slogany stawiany wzór "racjonalności". Wzór, który wkracza do brudnej hali w biurowym ubranku, bez ubrania ochronnego. Zblazowany i pruderyjny mieszczuch, znudzony starzeją się i żoną do obsługi domu (celowo taką wybrał). Jak starzejącej żonie zamiast ciągłe mycia garów zachcę więcej, normalnego współżycia - dramat męża. Wystarczy byle młódka, a taki zakochuje się ni w pięć, ni w dziewięć. Trywialnie podobnie współczucie o monotonii.
Zastrzeżenia budzi obraz zakładu. Nie chodzi mi o brak estetyzmu, który dostrzega pięknoduchowska Robyn. Brak zasada BHP, dziurawy i przeciekający dach, walające po podłodze narzędzia i sprzęty, wszędzie brud - to jest fabryka w Anglii XX w. a nie w kraju Trzeciego Świata? W dodatku przekonaniem Vica "tak być musi". Do tak nowoczesnej fabryki wprowadzą całkowitą automatyzację. :))))
Pomysł z kalendarzem z gołymi babami reklamujący wyrobu z metalu - proszę żenujące pomysły reklamowania damskim tyłkiem chowu kur do trumien nie tylko domena krajowych januszy. Mało tego dowiadujemy z książki bywanie na polowaniu, to dorosłość. W przeciwieństwie do naiwnej wiary w wieczną prosperity budowaną przez banksterów, giełdziarzy i innych geszefciary. Zafundowali światu sporo Big Bangów - ostatni w 2007. Przecież zdaniem autora lepiej nuworyszowatym szczurem bogacącym się na przerzucaniu kasy niż literaturoznawcą.
"Utylitaryście" przeciwstawiona idealistka. Przewidywałam w dobie uwaga recenzentów pójdzie w kierunku krytykowania Robyn. Napisano o niej wystarczająco. Ja mam jedną uwagę do kreowania postaci. Mam uwierzyć, że osoba która zetknęła z marksizmem ma zero wyobrażenia o produkcji? Prenumeratorka czasopisma "Współczesny marksizm" wierzy reklamowym filmikom o słuchaniu klasyki przy taśmie? Owa "nieznośna lewaczka" (określenie Lodge) dała zbajerować tekstem, że od strajku zbankrutuje fabryka? Rzeczywiście nieznośna, spuszcza uszy po sobie od wysłuchania kilku bzdetów, a walczy o procent zdjęć dla homoseksualistów w rozbieranym kalendarzu. Konsekwentne budowanie postaci i dobór określeń u autora nie ma co.
Przejadła mi się dychotomia zwyczajnie nudna i prosta. Przez jing-jang wyszły stereotypowe postacie, że aż bolą zęby. Przyciąganie przeciwieństw - ile razy będzie to pisane w książkach.
Cała książka roi się od odwołań i od zabaw literackich. Same cytaty z dzieł pokazują co będzie w rozdziale. Określenie powieściami przemysłowymi staroświeckich romansideł lub powieści obyczajowych budzi niedowierzanie. Określenie wydaje śmieszne, gdy porówna powieści do np. "Ziemi Obiecanej" albo "Ludzi bezdomnych". W efekcie przejmowania romansowości w książce szczęśliwe zakończenie spadające z nieba. Dzięki spadkowi i wynalazkowi autora może spokojnie ominąć realia 80-tych XX w. w UK, gdzie kwitło bezrobocie. Ponadto łamię konwencję rzeczywistość podanej w krzywym zwierciadle przez happy end.

Z mojej strony nie będzie zachwytów. Nie będzie piania nad dokopaniem postmodernizmowi, ani nie będzie uciechy nad daniem pstryczka w nos nieżyciowym humanistom. Widzę poprzednicy skupili się wyłącznie na środowisku naukowym i Robyn. Zacznę zatem od Vica, które z przeciętnego menadżera stał się cudotwórcą. U niego widać jak na dłoni ideologię zaczadzenie thatczeryzmem,...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
202
132

Na półkach: , , , , ,

Niesamowite jak ta powieść jest wciąż aktualna, mimo upływu ponad 15 lat! Gdyby zmienić drobne szczegóły polityczne, kulturowe i technologiczne, akcja mogłaby toczyć się dzisiaj.
Kunszt autora widać po konstrukcji postaci Robyn. Jest ona niesamowicie realistyczna. Jej radykalne, wycyzelowane intelektualnie feministyczne poglądy autor opisuje z wielką wiedzą, z pewnym przymrużeniem oka, ale też z wyraźną sympatią. Tutaj też powieść też się nie zestarzała – postać Robyn niemal bez żadnych zmian można by osadzić w dzisiejszym uniwersytecie. Mam wrażenie, że spotkałam ją wielokrotnie na uniwersyteckich korytarzach.
Śmiałam się bardzo. Solidna książka.

Niesamowite jak ta powieść jest wciąż aktualna, mimo upływu ponad 15 lat! Gdyby zmienić drobne szczegóły polityczne, kulturowe i technologiczne, akcja mogłaby toczyć się dzisiaj.
Kunszt autora widać po konstrukcji postaci Robyn. Jest ona niesamowicie realistyczna. Jej radykalne, wycyzelowane intelektualnie feministyczne poglądy autor opisuje z wielką wiedzą, z pewnym...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1301
126

Na półkach:

Niezwykła robota

David Lodge jest autorem lubianym i cenionym chyba przez większość czytelników zainteresowanych współczesną literaturą angielską. Jednakże element komizmu, będący integralnym, a często nawet zasadniczym składnikiem jego powieści sprawia, że niektórzy czytelnicy traktują Lodge’a nieco lekceważąco, jako pisarza zbyt „łatwego” i komercyjnego Nie zgadzam się z takimi opiniami. Uważam, że twórczości Lodge’a (ani żadnego innego pisarza) nie należy oceniać według kryteriów czytelniczego masochizmu, w myśl którego proza „trudna” i „wartościowa” to koniecznie synonimy. Dobrym zaprzeczeniem tej zasady jest właśnie „Fajna robota” , która została wydana po polsku w 1995 roku jako dziewiąta powieść Davida Lodge’a. Nieprzypadkowo właśnie ta książka była w 1988 roku nominowana do najbardziej prestiżowej brytyjskiej nagrody literackiej – Booker Prize. Wraz z „Małym światkiem” z 1984 roku (również nominacja do Bookera) powieść ta niewątpliwie stanowi największe osiągnięcie Lodge’a – z kilku co najmniej powodów.

Przede wszystkim oryginalność. Mam tu na myśli nie tylko charakterystyczny, łatwo rozpoznawalny styl autora, ale również jego zamierzenia zrealizowane w „Fajnej robocie”. Najbardziej widoczne z nich jest takie, że Lodge – człowiek, który o pisarskiej technice „wie wszystko” (jako profesor i teoretyk literatury),postanowił rozprawić się w swojej powieści z uniwersyteckim snobizmem. Typowy snobizm np. nowobogacki, wielokrotnie już służył za obiekt satyry. Okazuje się, że równie wdzięcznym tematem może być snobizm specjalistów od literatury, polegający na bezkrytycznym akceptowaniu wszelkich nowych teorii, a zwłaszcza na używaniu kluczowych dla nich pojęć na zasadzie słów – wytrychów. Tak właśnie postępuje sympatyczna skądinąd Robyn Penrose, jedna z dwojga głównych bohaterów „Fajnej roboty”. Wykłada ona literaturę angielską na uniwersytecie w Rummidge, stanowiącym karykaturę (a może tylko powieściowy portret) uniwersytetu w Birmingham, gdzie wykładał sam Lodge.

Wcześniej, jako doktorantka w Cambridge Robyn „niestrudzenie brnęła przez labirynty zdań Jacquesa Lacana i Jacquesa Derridy” przy czym zabrnęła chyba zdecydowanie zbyt daleko – w rezultacie doszła np. do wniosku, że „miłość to omamienie romantycznym dyskursem”, a Bóg to „ostateczny, bezkresny element znaczony”. Konsekwentnej dekonstrukcji Robyn poddała również seks – jej zdaniem „pożądanie to tylko gra elementów znaczących, ciągły ferment i przemieszczanie antycypowanej rozkoszy, przerywanej jedynie od czasu do czasu przez brutalne spółkowanie elementów znaczonych”. Szkoda, że Lodge nie rozwinął wątku rozmów Robyn z innymi wyznawcami tych teorii. Pisze jedynie o pewnym studencie z Yale, który czarował i jednocześnie dezorientował Robyn „używając najnowszego, postfreudowskiego żargonu, tak że nigdy nie wiedziała, czy chodzi mu o symbolicznego fallusa Lacana, czy też własnego”.

Ta pomysłowa i zabawna kpina z filologicznej nowomowy nie jest jedyną, ani nawet główną atrakcją, jaką Lodge przygotował czytelnikom „Fajnej roboty”. Powieść ta, będąc satyrą uniwersytecką, w jeszcze większym stopniu stanowi pastisz dziewiętnastowiecznej „powieści przemysłowej”, w której Robyn się specjalizuje. Gatunku uprawianego m.in. przez Dickensa, a także liczne pisarki, także tej miary co Charlotte Brönte czy Mary Ann Evans (George Eliot). Oto dzięki przewrotnemu rozwojowi fabuły Robyn niespodziewanie znajduje się w podobnej sytuacji jak bohaterki omawianych przez nią powieści – naiwne dziewczątka, wyrwane z mieszczańskich pieleszy, które zmuszone są poznać mroczny i brutalny świat wielkoprzemysłowej walki o byt.

Bezpośrednim (choć mimowolnym) sprawcą tej inicjacji jest Victor Wilcox, typ dynamicznego menedżera – pracoholika. W czasie wojen napoleońskich tacy ludzie robili kariery od szeregowca do generała. Współcześnie potrafią w szybkim tempie doprowadzić podupadającą firmę do rozkwitu (lub do bankructwa). Vic Wilcox jest człowiekiem niewątpliwie inteligentnym, lecz o dość ograniczonych horyzontach. Korzystając ze swego statusu brak satysfakcji z życia rodzinnego wynagradza sobie poza domem, chociażby mknąc do pracy luksusową limuzyną („kierowca dostawczego Forda Transita przepuszcza go, chociaż ma pierwszeństwo. Oto co znaczy jaguar”).

Początkowa symultaniczność wątków Robyn i Vica sugeruje, że ich spotkanie – choć wydaje się mało prawdopodobne – jest nieuniknione. Jak należało przypuszczać, Lodge znakomicie rozgrywa tę komedię przeciwieństw, nadając jej zaskakującą świeżość. Dość powiedzieć, że po przełamaniu wzajemnej niechęci Robyn uczestniczy w negocjacjach handlowych jako asystenta Vica, pozostając do jego dyspozycji w dzień i w nocy. On sam z kolei zaczyna w pewnym momencie dociekać różnicy pomiędzy metaforą a metonimią!

Wszystko to prowadzi do konkluzji, że David Lodge zrealizował w swojej powieści zamierzenie być może bez precedensu. Będąc pisarzem o temperamencie dość konserwatywnego realisty, stworzył dzieło oparte na postmodernistycznym pastiszu, satyrze i trawestacji, sięgając po fabularne cliché o serialowej wręcz proweniencji. A przy tym, jednocześnie z zastosowaniem tej metody, bezlitośnie wykpił jej teoretyczne podstawy, a przynajmniej ich stereotypowe ujęcia. To doprawdy niezwykła robota.

Niezwykła robota

David Lodge jest autorem lubianym i cenionym chyba przez większość czytelników zainteresowanych współczesną literaturą angielską. Jednakże element komizmu, będący integralnym, a często nawet zasadniczym składnikiem jego powieści sprawia, że niektórzy czytelnicy traktują Lodge’a nieco lekceważąco, jako pisarza zbyt „łatwego” i komercyjnego Nie zgadzam się z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
569
42

Na półkach:

Najlepsza część trylogii - może dlatego, że najbardziej współczesna. Problemy w niej przedstawione są nadal aktualne: oderwanie od rzeczywistości środowiska uniwersyteckiego i przyziemność pracy w przemyśle. Dowcipna i wciągająca. Zakończenie niebanalne. Nie jest bezpośrednią kontynuacją poprzednich - można przeczytać osobno.

Najlepsza część trylogii - może dlatego, że najbardziej współczesna. Problemy w niej przedstawione są nadal aktualne: oderwanie od rzeczywistości środowiska uniwersyteckiego i przyziemność pracy w przemyśle. Dowcipna i wciągająca. Zakończenie niebanalne. Nie jest bezpośrednią kontynuacją poprzednich - można przeczytać osobno.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    214
  • Chcę przeczytać
    96
  • Posiadam
    41
  • Ulubione
    8
  • Teraz czytam
    4
  • Salamandra
    2
  • Obyczajowe
    2
  • 2018
    2
  • 2019
    2
  • POSIADAM
    1

Cytaty

Więcej
David Lodge Fajna robota Zobacz więcej
David Lodge Fajna robota Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także