Jeden dzień Iwana Denisowicza i inne opowiadania

Okładka książki Jeden dzień Iwana Denisowicza i inne opowiadania Aleksandr Sołżenicyn
Okładka książki Jeden dzień Iwana Denisowicza i inne opowiadania
Aleksandr Sołżenicyn Wydawnictwo: Rebis literatura piękna
236 str. 3 godz. 56 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Один день Ивана Денисовича
Wydawnictwo:
Rebis
Data wydania:
2010-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2010-01-01
Liczba stron:
236
Czas czytania
3 godz. 56 min.
Język:
polski
ISBN:
9788375104684
Tłumacz:
Irena Lewandowska, Witold Dąbrowski, Alicja Wołodźko-Butkiewicz
Tagi:
literatura rosyjska łagry opowiadania stalinizm totalitaryzm zesłaniec zsyłka literatura obozowa gułag
Średnia ocen

7,6 7,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,6 / 10
241 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
119
26

Na półkach:

Sołżenicyn - nigdy przenigdy mnie nie znudzi. Brutalne realia życia w ZSRR

Sołżenicyn - nigdy przenigdy mnie nie znudzi. Brutalne realia życia w ZSRR

Pokaż mimo to

avatar
201
191

Na półkach:

Książka niezbyt ciekawa moim zdaniem. Szczególnie pierwsze opowiadanie jest nudnawe. Typowa publikacja obozowa pokazująca jak system deformuje morale człowieka. Jeśli ktoś ma za sobą inne obozowe lektury, to ta nie wniesie niczego odkrywczego.

Książka niezbyt ciekawa moim zdaniem. Szczególnie pierwsze opowiadanie jest nudnawe. Typowa publikacja obozowa pokazująca jak system deformuje morale człowieka. Jeśli ktoś ma za sobą inne obozowe lektury, to ta nie wniesie niczego odkrywczego.

Pokaż mimo to

avatar
209
203

Na półkach:

„Archipelag GUŁag” znajduje się na liście książek, które planuję przeczytać już od wielu lat. Należy jednak do dzieł tak monumentalnych, zarówno pod kątem objętości jak i ciężaru treści, że wciąż czuję się niegotowy aby się z nim zmierzyć. Postanowiłem zacząć od „czegoś lżejszego” i dlatego sięgnąłem po opowiadania Sołżenicyna.

Cudzysłów użyłem nieprzypadkowo, bo jest to lektura niełatwa. Nie dajcie się też zmylić określeniu „opowiadania”. Każdy z prezentowanych trzech utworów swobodnie mógłby funkcjonować jako osobna książka. Przeczytałem wiele powieści krótszych od poszczególnych opowiadań Sołżenicyna, choć rozumiem, że to „krótkie utwory” w zestawieniu ze wspomnianym, trzytomowym „Archipelagiem GUŁag”.


NOBLISTA, KTÓRY TAM BYŁ

Jest wielka różnica między nawet bardzo sugestywnym opisywaniem czegoś o czym wiemy, a byciem naocznym świadkiem danego zdarzenia. Oddani swoim badaniom socjolodzy zadają sobie wiele trudu, aby przeprowadzić badanie uczestniczące, czasem przygotowując się przez lata, aby np. przeniknąć do struktur ultrakibicowskich. Opis kogoś kto pisze w oparciu o swoje doświadczenie zawsze będzie pełniejszy niż najdoskonalej nawet napisany reportaż opierający się na relacjach innych.

To wielka przewaga Aleksandra Sołżenicyna nad innymi pisarzami, którzy podejmują się opisu tego co działo się w gułagach. Trzeba tu dodać, że przewaga będąca jednocześnie okrutnym brzemieniem, którego autor nie mógł się pozbyć aż do śmierci w wieku 90 lat. Nazwisko Sołżenicyn na zawsze będzie nam się kojarzyło z brutalną, opresyjną rzeczywistością powojennej Rosji. Jego dziejową misją było opowiedzieć nam co działo się na murami obozów na dalekiej Syberii.

I z tego zadania wywiązał się wzorcowo, choć Zachód długo nie był w stanie uwierzyć w opowiedziane przez Sołżenicyna historie. W końcu, w 1970 roku, około dekadę po publikacji omawianych opowiadań, otrzymał literacką Nagrodę Nobla. Przyznano ją za całokształt twórczości, podkreślając przede wszystkim wiekopomne świadectwo prawdy historycznej, którym pulsują jego dzieła, mniej zaś czysto literacki talent.

Prawda jest taka, że Sołżenicyna czyta się ciężko. Nie zrozumcie mnie źle – warto czytać jego teksty, ale nie spodziewajcie się nadzwyczajnej kompozycji działa, struktury tekstu, wyszukanych środków stylistycznych, porównań, które będą prosić się o zakup specjalnego, ozdobnego notesu, w którym będziemy pragnęli je zapisać. To dość siermiężna, prostolinijna literatura, w której nie braknie też nużących dłużyzn. Jednak po Sołżenicyna sięga się aby dowiedzieć się do czego zdolni są ludzie. Jakie nieszczęście człowiek może zgotować swojemu bliźniemu.


CO POZA KULAWYM KOTEM ZOSTANIE PO CZŁOWIEKU SPRAWIEDLIWYM?

„Jeden dzień Iwana Denisowicza” można potraktować jako odpowiednie wprowadzenie do twórczości Sołżenicyna. Opowiadanie to (długie na ponad 120 stron) niczym w soczewce skupia to co wyróżnia tego autora. Możemy zapoznać się z jego stylem oraz tematyką. Jak sam tytuł wskazuje – opisuje tu jeden dzień, jednego więźnia, w jednym konkretnym obozie. Możemy tu poznać życie łagiernika minuta po minucie. Iwan Denisowicz ma długi wyrok, i trwa w smutnej rutynie, wiedząc, że każdy dzień jest walką o jutro. To przerażająca perspektywa i brutalny opis, bez pudrowania okropności obozu pracy. Jeśli po „przebrnięciu” przez ten jeden dzień, nadal będziecie chcieli wiedzieć więcej – wtedy powinniście sięgnąć po „Archipelag GUŁag” będący syntezę tego co działo się we wszystkich łagrach.


Pozostałe dwa opowiadania są nieco krótsze, ale również obszerne jak na dzisiejsze standardy. „Zagrodę Martiony” czytało mi się najlepiej, choć też skąpana jest w szarości i wszechobecnym poczuciu beznadziei. To jednak opowiadanie o swoistej dobroci w tym okrutnym świecie. Zdaje się niejako na przekór tchnąć w nas nadzieję. Skoro w obliczu takiej niesprawiedliwości można zachować postawę bezwarunkowej życzliwości, to może jednak dobro w końcu zwycięży zło?

„Ona nie miała.
Nie uganiała się za dobytkiem… Nie szalała, by kupować jakieś przedmioty, a potem strzec ich bardziej niż własnego życia.
Nie uganiała się za strojami. Za odzienie, które zdobi szpetne monstra i bandytów.
Nierozumiana, porzucona nawet przez własnego męża, pochowała sześcioro dzieci, lecz nie straciła życzliwości dla innych, obca siostrom, szwagierkom, głupio tyrająca dla innych bezpłatnie – nie zgromadziła przed śmiercią dobytku. Brudnobiała koza, kulawy kot, fikusy…
Żyliśmy wszyscy tuż obok niej i nie rozumieliśmy, że był to ów człowiek sprawiedliwy, bez którego, jak głosi przysłowie, nie może istnieć wieś.
Ani miasto.
Ani cała ziemia nasza.”

Warto przy okazji lektury tego opowiadania pomyśleć nad tym co zostanie po nas? Czy ktoś nad naszym grobem zreflektuje się, że oto odszedł ów człowiek sprawiedliwy?


ŚWIĘTE NIESZCZĘŚCIE, KTÓRE ICH POŁĄCZYŁO

Trzecie opowiadanie proponuję czytać w zimny dzień, koniecznie podczas opadów deszczu. Listopad nada się do tego idealnie, abyśmy wczuli się tym lepiej w klimat snutej przez Sołżenicyna historii. „Zdarzenie na stacji Koczetkowa” czytało mi się ciężko ze względu na duże nagromadzenie słów, które mogą być niezrozumiałe dla tych, którzy nie uczyli się rosyjskiego w szkole. Czytelny tytuł opowiadania informuje nas o czym ono traktuje. Chodzi o wydarzenie na stacji kolejowej – odkrycie obcego szpiega, którego należy ująć i przekazać aparatowi bezpieczeństwa. Rzecz w tym, że nie dowiadujemy się czy szpieg faktycznie był szpiegiem, natomiast możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa snuć przypuszczenia dotyczące jego przyszłości, po tym jak zostaje „zdemaskowany”. Jak żyć z piętnem, że nasza pomyłka może oznaczać dla kogoś wyrok śmierci?

Opowiadanie to zostanie ze mną na dłużej. Sołżenicynowi świetnie udało się zbudować tu napięcie, które przywiodło mi na myśl scenę z „Bękartów wojny”, gdzie wszyscy mierzą do siebie z pistoletów pod stołem, udając przy tym, że nadal trwa spotkanie towarzyskie w restauracji. Tu również odbywa się „podwójna gra”, a pod płaszczem wymienianych grzeczności kryje się walka o życie.

To rozbudowane opowiadanie porusza znacznie więcej wątków. Mówi przede wszystkim o tragedii i piętnie wojny, ale też o – używając języka Steinbecka – dojrzewających w społeczeństwie gronach gniewu, ponieważ trudno „najeść się papierem”. Do mnie jednak najbardziej przemówiła myśl, że spotykające nas nieszczęście, gdy przeżywamy je razem, może stać się na swój sposób święte:

„Polinę, jej dziecko i matkę pokochał tak, jak niedotknięci nieszczęściem ludzie nie potrafią kochać. Synkowi przynosił cukier ze swoich racji. Ale gdy przeglądali razem gazety, nie śmiał nawet musnąć jej białej dłoni, i nie ze względu na jej męża czy swoją żonę, lecz z powodu tego świętego nieszczęścia, które ich połączyło.”

Czyż nie jest to prawdą, że jednoczymy się w obliczu wspólnego zagrożenia? Mówi się, że nic tak nie łączy Polaków jak wspólny wróg. W obliczu kryzysu w Ukrainie i olbrzymiej fali migracji potrafiliśmy na pewien czas zapomnieć o niesnaskach i zrezygnować z tłumaczenia innym, że popierają nie tę partię polityczną.

Czy to utopia, aby łączyło nas życzliwe braterstwo w czasie pokoju i dobrobytu? Czy musimy czekać na to, aż spadnie na nas święte nieszczęście, które nas połączy, tak jak łączy bohaterów Sołżenicyna?


WERDYKT

Mogę w powyższej recenzji wydawać się nieco niespójny. I może faktycznie tak jest. Z jednej strony otwarcie muszę napisać, że czytało mi się te opowiadania ciężko, a momentami wręcz niemiłosiernie mi się dłużyły. Styl mnie nie zachwycił i wiem, że nie jestem jeszcze gotów by na długie tygodnie wsiąknąć w „Archipelag GUŁag”.

Z drugiej jednak strony uważam, że Aleksander Sołżenicyn zasłużył na literacką Nagrodę Nobla i należy czytać jego dzieła. Omawiane opowiadania mogą być dobrą przystawką, zanim sięgniemy po bardziej rozbudowane teksty. Czytałem je „na raty” potrzebując robić sobie przerwy od tego smutnego, szarego świata radzieckiej Rosji, ale wiem, że w odróżnieniu od wielu innych czytanych przeze mnie opowiadań, te Sołżenicyna zostaną ze mną na dłużej i skłoniły mnie do cennych refleksji nie tylko nad kondycją ludzkości w ogóle, ale również nad moją postawą jako jednostki.

Polecam, z zastrzeżeniem, że podczas lektury będzie bolało.

„Archipelag GUŁag” znajduje się na liście książek, które planuję przeczytać już od wielu lat. Należy jednak do dzieł tak monumentalnych, zarówno pod kątem objętości jak i ciężaru treści, że wciąż czuję się niegotowy aby się z nim zmierzyć. Postanowiłem zacząć od „czegoś lżejszego” i dlatego sięgnąłem po opowiadania Sołżenicyna.

Cudzysłów użyłem nieprzypadkowo, bo jest to...

więcej Pokaż mimo to

avatar
831
831

Na półkach:

Przeczytałem tą książkę ponieważ chciałem się przekonać jak pisze Sołżenicyn zanim sięgnę po Archipelag Gułag. Książka jest trudna i ciężko się ją czyta co nie oznacza że jest zła. Takie pióro ma rosyjski noblista. Trzeba się maksymalnie skupić co nie jest łatwe ale jeśli ktoś da radę to zrobić to w zamian otrzyma ciekawą dawkę spisanych przeżyć z życia ludzi w totalitarnym Państwie. Mnie zdecydowanie najlepiej czytało się Zagrodę Matriony. Krótka opowieść o prostym i uczciwym życiu oraz dobroci okazywanej innym mimo wszystkich przeciwności losu. Prawie wyciska łzy i świetnie kontrastuje z całym złem radzieckiego systemu. Głównie dzięki temu opowiadaniu daję taką ocenę.

Przeczytałem tą książkę ponieważ chciałem się przekonać jak pisze Sołżenicyn zanim sięgnę po Archipelag Gułag. Książka jest trudna i ciężko się ją czyta co nie oznacza że jest zła. Takie pióro ma rosyjski noblista. Trzeba się maksymalnie skupić co nie jest łatwe ale jeśli ktoś da radę to zrobić to w zamian otrzyma ciekawą dawkę spisanych przeżyć z życia ludzi w totalitarnym...

więcej Pokaż mimo to

avatar
390
341

Na półkach: ,

od samego początku czytało mi się źle. było nudno.
wiem, że wszyscy chwalą Sołżenicyna za to co napisał, ale nie on jeden to zrobił i za młodu czytałam mocniejsze w tej tematyce książki.

tu jedynie powiązał się trud mojego brnięcia z brnięciem bohaterów przez swoje czasy.

zdecydowanie jest to pozycja dla osób, które lubią historię wojenną.
ja szukałam w niej bardziej ludzi i się trochę rozczarowałam.

od samego początku czytało mi się źle. było nudno.
wiem, że wszyscy chwalą Sołżenicyna za to co napisał, ale nie on jeden to zrobił i za młodu czytałam mocniejsze w tej tematyce książki.

tu jedynie powiązał się trud mojego brnięcia z brnięciem bohaterów przez swoje czasy.

zdecydowanie jest to pozycja dla osób, które lubią historię wojenną.
ja szukałam w niej bardziej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
581
378

Na półkach:

Klasyka, którą całkiem inaczej odbiera się ją po latach. Gułag a życie w pigułce, co człowiek, co rozmowa - to historia.

Klasyka, którą całkiem inaczej odbiera się ją po latach. Gułag a życie w pigułce, co człowiek, co rozmowa - to historia.

Pokaż mimo to

avatar
232
137

Na półkach: ,

Noblista Sołżenicyn napisał nie tylko „Archipelag Gułag”, ale wiele innych świetnych utworów. Niniejszy wybór trzech opowiadań, z „Iwanem Denisowiczem” na czele, to dobry przegląd jego stylu i tematyki. Literatura obozowa to oddzielna gałąż wielkiej literatury rosyjskiej, którą Polacy odczytują chyba inaczej niż Rosjanie. Dla nas Syberia to obca opresja ze strony odwiecznej tyraniii, dla nich to tragedia ich własnego narodu zadana z własnej ręki. Dla nas obozy to stan w gruncie rzeczy przejściowy, przystanek w podróży do domu, dla nich to codzienność, część kultury, wręcz krajobrazu.

Bardzo mi się spodobała „Zagroda Matriony”, opowieść o dobroci, czystości ducha w otoczeniu zwykłych ludzkich spraw. Tutaj komuna jest tylko tłem i taka opowieść mogłaby by się wydarzyć równie dobrze na amerykańskim południu albo w jakichś pampasach argentyńskich.

„Stacja Koczetowka” to z kolei aluzja do powieści produkcyjnych o człowieku radzieckim i opowieść o tym czym kończy się nadgorliwość i jak łatwo jest o fałszywe oskarżenie, które może stać się wyrokiem śmierci. Przy tym, jak to w każdej wielkiej literaturze, pole do własnych przemyśleń. Czy przybysz był szpiegiem, czy nie? Co ja bym zrobił na miejscu Zotowa? Takich wydarzeń musiało byc w tym czasie tysiące.

Mamy tutaj też wątki autobiograficzne – Sołżenicyn siedział w łagrze za nieprawomyślne listy do przyjaciela (i to nie w czasie osławionego wielkiego terroru, ale właśnie już po wojnie, wyszedł w 1953). Potem był zesłany na odludzie gdzie był nauczycielem, co słychać w „Zagrodzie Matriony”.

Dziś prawdziwych noblistów już nieeee maaa!

Zdecydowanie polecam!

Noblista Sołżenicyn napisał nie tylko „Archipelag Gułag”, ale wiele innych świetnych utworów. Niniejszy wybór trzech opowiadań, z „Iwanem Denisowiczem” na czele, to dobry przegląd jego stylu i tematyki. Literatura obozowa to oddzielna gałąż wielkiej literatury rosyjskiej, którą Polacy odczytują chyba inaczej niż Rosjanie. Dla nas Syberia to obca opresja ze strony odwiecznej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
223
99

Na półkach: , ,

Klasyka gatunku. Po raz kolejny Sołżenicyn pokazał kunszt swoich umiejętności.

Klasyka gatunku. Po raz kolejny Sołżenicyn pokazał kunszt swoich umiejętności.

Pokaż mimo to

avatar
419
214

Na półkach:

3 Bardzo ciekawe opowiadania, prezentujące krótkie fragmenty historii zwyczajnych ludzi w pewnym okresie dziejowym, a jednak przez pryzmat tej codzienności ukazujące ogrom władzy i wpływu machiny totalitarnej na obywateli. Wszystkie trzy postacie są jak mrówki, które dostają się pod podeszwę jakiegoś kolosa i w każdej chwili mogą być zgniecione.

3 Bardzo ciekawe opowiadania, prezentujące krótkie fragmenty historii zwyczajnych ludzi w pewnym okresie dziejowym, a jednak przez pryzmat tej codzienności ukazujące ogrom władzy i wpływu machiny totalitarnej na obywateli. Wszystkie trzy postacie są jak mrówki, które dostają się pod podeszwę jakiegoś kolosa i w każdej chwili mogą być zgniecione.

Pokaż mimo to

avatar
86
85

Na półkach:

Trzy wczesne opowiadania Sołżenicyna, z których kluczowym niewątpliwie jest "Jeden dzień Iwana Denisowicza". Jeżeli "Archipelag GUŁag" możemy nazwać przerażającą syntezą łagrów, to "Jeden dzień..." musimy określić jako wstrząsającą ich analitykę. Minuta po minucie tylko jednego z kilku tysięcy dni łagiernika. I to łagiernika "doświadczonego" (przepraszam za to określenie),który już wie jak można próbować przeżyć w nienadającym się do życia świcie GUŁagu.
Na tle opowiadania tytułowego, dwa pozostałe (Zagroda Matriony i Zdarzenie na stacji Koczetowka) wypadają dość blado. I tylko z tego powodu daję temu wyborowi, jedynie 8 - zamiast 9 lub 10 gwiazdek.

Trzy wczesne opowiadania Sołżenicyna, z których kluczowym niewątpliwie jest "Jeden dzień Iwana Denisowicza". Jeżeli "Archipelag GUŁag" możemy nazwać przerażającą syntezą łagrów, to "Jeden dzień..." musimy określić jako wstrząsającą ich analitykę. Minuta po minucie tylko jednego z kilku tysięcy dni łagiernika. I to łagiernika "doświadczonego" (przepraszam za to określenie),...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    321
  • Chcę przeczytać
    282
  • Posiadam
    109
  • Ulubione
    10
  • Nobliści
    9
  • Literatura rosyjska
    7
  • Teraz czytam
    7
  • Opowiadania
    4
  • Chcę w prezencie
    3
  • 2023
    3

Cytaty

Więcej
Aleksandr Sołżenicyn Jeden dzień Iwana Denisowicza i inne opowiadania Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także