Smutny ambasador

Okładka książki Smutny ambasador Ananda Devi
Okładka książki Smutny ambasador
Ananda Devi Wydawnictwo: Wydawnictwo w Podwórku literatura piękna
208 str. 3 godz. 28 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
L'ambassadeur triste
Wydawnictwo:
Wydawnictwo w Podwórku
Data wydania:
2020-07-01
Data 1. wyd. pol.:
2020-07-01
Liczba stron:
208
Czas czytania
3 godz. 28 min.
Język:
polski
ISBN:
9788364134340
Tłumacz:
Krzysztof Jarosz
Tagi:
literatura maurytyjska proza współczesna
Średnia ocen

7,6 7,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,6 / 10
32 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
509
509

Na półkach:

Ananda Devi, choć tym razem nieco inna. Dla wielbicieli talentu maurytyjskiej pisarki Wydawnictwo w Podwórku przygotowało zbiór jedenastu jej opowiadań. Łączy je miejsce akcji, Indie, a także bohaterowie.

To biali ludzie zszokowani zderzeniem z hinduskim zgiełkiem, biedą, tłokiem i brakiem wszelkich zasad. To kulturowy nokaut, całkowita niemal nieprzystawalność tych dwóch kultur – Wschodu i Zachodu. Inne smaki, zapachy, temperament i mentalność ludzi. W pracy miejscowi dokonują cudów, by efekt końcowy oddalić, spowalniają, piętrzą trudności. Spróbujcie tylko sprawnie załatwić jakąś sprawę urzędową. Nie da się i już. Za to gdy tylko wyjdą, lub nie daj Boże wyjadą, na ulice, dostają nagłego przyspieszenia, włączają jakieś ukryte turbodoładowanie i gnają przed siebie, jakby ich coś goniło. Prawą czy lewą stroną, bez znaczenia, byle naprzód, byle wyprzedzać.

Wszystko tu wydaje się nadmierne. Jazda samochodem, karkołomna i frenetyczna, uruchamia w bohaterce jakąś nową świadomość, pogłębioną jeszcze przez, z początku niechętny, kontakt z małym, wymizerowanym hinduskim żebrakiem. Jakby z każdym kilometrem drogi i z każdym spojrzeniem na zaniedbane, chore dziecko, tajało w jej sercu coś, co nazwałabym chłodną obojętnością i wyższością zachodnioeuropejskiej turystki.

Co z początku zbiło mnie całkiem z pantałyku? Świadomość, że w tych opowiadaniach objawiła się odmienna Ananda Devi. Ananda Devi z kpiącym poczuciem humoru, bystra obserwatorka, jak zawsze, ale tym razem konsekwentnie wyśmiewająca wszelkie paradoksy, zakłamania oraz zarozumiałość, która puszy się zanim bezradnie nie skonfrontuje się z miejscową mądrością. To dowcip delikatny, nienachalny, niemniej jednak dostatecznie widoczny i piekielnie inteligentny.

No właśnie, wydawałoby się, że Ananda Devi i dowcip to dwa krańcowo różne bieguny. W tych nowelach spotykają się jednak, tworząc nową, fenomenalną jakość. Wyjątkowo podobało mi się opowiadanie „Great America”, będące ironicznym podsumowaniem dobroczynności opartej na pogardzie, a nie na empatii i zrozumieniu. Czy filantropia, która ma przynieść zadowolenie i poczucie sprawstwa dobroczyńcy, nie nakierowana na najważniejsze potrzeby obdarowywanych, którzy tych działań po prostu nie rozumieją, ma sens? Widać tu ze strony przyjezdnych kompletny brak rozeznania i zarazem zero ochoty na naprawę tego błędu. Oni są wpatrzeni w siebie, nie w ludzi, którym mają pomóc. Zachowują się niczym słoń w składzie porcelany. Nasz smutny ambasador świadomie, z pełną premedytacją naraża zdrowie i życie pary młodych więźniów dla poprawy własnego samopoczucia. Scena, w której recepcjonista zjada podarowane mu sto dolarów mówi właściwie wszystko. Rozdawnictwo z miną władcy na prawo i lewo pieniędzy, obrażanie przy tym lokalnych mieszkańców i patrzenie na nich z pobłażaniem, z wysokości swych zachodnich standardów, to pogardliwa jałmużna, nie filantropia.

Ananda Devi spogląda na Indie, tę wyjątkową mieszankę „królewskiego błękitu, żółtego szafranu i różowozłotego” z podziwem i zachwytem, co chyba najpiękniej wyraziła w noweli „Końskie okulary (Hawa Mahal)” Możemy tam, oczyma hinduskiej maharini, która zaplątała się w czasie, śledzić zmiany, jakim podlegała hinduska codzienność. Być może, jak to przedstawiła autorka, Indie są magiczną krainą, żyjącą sobie według własnych praw i puszczającą porozumiewawczo oko do obcych.

I jeszcze jedno zaskoczenie, jeśli chodzi o Anandę Devi. Połączenie gatunków, które pozwala obdarzyć te opowiadania mianem realizmu magicznego. Mieszają się tu bardzo pięknie to, co rzeczywiste z fantastyką, to, co smutne i gorzkie ze śmiechem i prawdziwym wzruszeniem (tutaj mam akurat na myśli nowelę „Po przygodę”). Magię wyczuwa się tu wszędzie, choć chyba najbardziej wyraźna jest ona w „Bogini”, kiedy to bohaterka, nastoletnia dziewczyna, stopniowo, pod wpływem hinduskiej ulicy, kolorytu, egzotycznych fluidów, jakimi emanuje powietrze Puduczerry, coraz bardziej owładnięta zmysłowością, erotyzmem, kołysana tańcem, przybiera postać hinduskiej bogini Parwati.

Gorycz i niezgodę na niesprawiedliwość także w tym tomiku odnajdziemy. Często pod warstwą hinduskiego kolorytu i obyczajowości, mocno nią przykryte, choć czasami wydobywane na sam wierzch, jak w „Orchidei”. Ananda Devi nie unika bowiem upominania się o kobiety, o ich prawa i szacunek dla nich, o równouprawnienie, by nie musiały, jak owa maharani, oglądać świata zza szyby, zniewolone zakazami.

Zauroczyła mnie różnorodność zagadnień poruszonych w opowiadaniach Anandy Devi. A także rozmaitość form ich przedstawienia. I to często widoczna nie tylko w całym zbiorze, ale też w pojedynczej noweli. Szkieletem, na którym autorka rozpina swoje historie zawsze jest przeciwstawienie Wschodu Zachodowi. Czyni to w doskonały i czasami przewrotny sposób, starając się, przynajmniej w moim rozumieniu, wykazać, że żadna z tych kultur nie ma prawa czuć się lepsza, są po prostu inne, zaś intencje białych turystów i różnego rodzaju „dobroczyńców” są nieszczere, a w każdym razie niewłaściwe.

Opowiadania pełne są hinduskiego klimatu, feerii kolorów i woni. To Indie cudownie rozbuchane hałasem, pośpiechem, ostrością przypraw, nadmiarem, erotyką, a jednocześnie brudne, biedne, żebrzące, z jednej strony pełne godności, poszanowania dla tradycji i wierzeń, z drugiej uniżone i szczwane wobec obcych. Owa pogarda przyjezdnych wynika z niezrozumienia, z przykładania własnych standardów do zupełnie odmiennej rzeczywistości. A największą winą jest odrzucenie możliwości wejrzenia bliżej w ten całkowicie niepojęty świat. Świat, w którym bogowie i magia są codziennością, splecioną ciasnym węzłem z racjonalnością i autentyzmem. Nie zmienili tego kolonizatorzy, nie zmienią więc z pewnością zachodni turyści.

Język, jakim posługuje się autorka jest wyważony, nie przytłacza metaforyką i nadmierną ilością przymiotników. Jak ona to robi, że zarazem tak wyraźnie oddaje atmosferę i natężenie uczuć; lęku, nienawiści syna do ojca, która nabrzmiewa, by w końcu znaleźć swój finał, beznadziejnej, szalonej miłości matki do córeczki, której nie może przy sobie zatrzymać, czy też rodzącego się poczucia mocy u mężczyzny obsługującego dźwig. Stopniuje je, pokazuje ich rodzenie się i dojrzewanie, zupełnie jakby rozkrawała serca bohaterów na pół, by je przed nami obnażyć. Przy czym nie wszystkie opowiadania mają domknięte zakończenia. Są też takie, które możemy sobie w myślach uzupełniać o kolejne puzzle.

Chciałoby się powiedzieć, że są tu opowiadania lepsze i gorsze, ale nie, każde jest znakomite, choć zupełnie inne. Od niespiesznego tempa wydarzeń do galopującej akcji, od pełnego (no, może niemal pełnego) realizmu do baśniowości rodem z „Tysiąca i jednej nocy”. To Ananda Devi w jedenastu, czy nawet więcej, odsłonach. Myślę, że właśnie ten niewielki tomik opowiadań ukazał nam autorkę i jej możliwości literackie, jej wrażliwość, w całej, wielorakiej krasie.
Książkę mogłam przeczytać dzięki portalowi: https://sztukater.pl/

Ananda Devi, choć tym razem nieco inna. Dla wielbicieli talentu maurytyjskiej pisarki Wydawnictwo w Podwórku przygotowało zbiór jedenastu jej opowiadań. Łączy je miejsce akcji, Indie, a także bohaterowie.

To biali ludzie zszokowani zderzeniem z hinduskim zgiełkiem, biedą, tłokiem i brakiem wszelkich zasad. To kulturowy nokaut, całkowita niemal nieprzystawalność...

więcej Pokaż mimo to

avatar
745
128

Na półkach:

Zbiór opowiadań zdecydowanie odbiega poziomem od powieści "Ewa z swych zgliszczy". Autorka przygląda się społeczeństwu Indii, kreuje głównych bohaterów opowiadań, jako obcych, nowych i stawia ich w niecodziennych sytuacjach zakorzenionych w zatłoczonym i wilgotnym klimacie kraju.

Zbiór opowiadań zdecydowanie odbiega poziomem od powieści "Ewa z swych zgliszczy". Autorka przygląda się społeczeństwu Indii, kreuje głównych bohaterów opowiadań, jako obcych, nowych i stawia ich w niecodziennych sytuacjach zakorzenionych w zatłoczonym i wilgotnym klimacie kraju.

Pokaż mimo to

avatar
473
384

Na półkach:

„Smutny Ambasador” miał być zwieńczeniem spotkania z Anandą Devi. Stał się wisienką na torcie, po zjedzeniu której wyplułem dość gorzką pestkę, bo takie też były zebrane książką opowiadania. Śmiałem się, wzruszałem i było mi smutno, a gdy przewróciłem ostatnią z zapisanych nowelami stron poczułem, że to nadal za mało. Być może zbyt wiele oczekiwałem od Anandy Devi, wszak genialnej prozatorki i znawczyni ludzkich słabości, tym razem jednak rezygnującej z oswojonego „Zielonym Sari” oraz „Ewą ze swych zgliszcz” Mauritiusa na rzecz Indii, choć i tu zdarzają się powroty w rodzinne strony, lecz przez wzgląd na objętość zebranych w „Smutnym Ambasadorze” opowiadań, są krótkie i raczej nie z tęsknoty, co z potrzeby chwilowej refleksji. Na żałość nie ma miejsca, bo w tle pobrzmiewa już zgiełk hinduskich miast, wabiących spragnionego orientu czytelnika innym niż europejskie spojrzeniem na przyziemność z jej wszystkimi mankamentami. W przeciwieństwie do bohaterów powieści, tym w opowiadaniach Ananda Devi luzuje kajdanki, puszcza samopas. Od nich samych zależy, czy i jak wykorzystają raz podarowaną im szansę. W „Smutnym Ambasadorze” sporo zabawy formą, przeplatania elementów humorystycznych z melancholią, jakże namacalną i gęsto przesycającą każde z opowiadań, wśród których znalazłem te najbardziej muskające wyobraźnię oraz mniej porywające, niekiedy irytujące pewną przewidywalnością, czego osobiście w literaturze nie znoszę. Nie mogę jednak odmówić autorce znakomitego pióra, poetyckości wywodu, jakim zmyślnie obleczono każde z opowiadań. Trafia do mnie język, jakim Ananda Devi ujarzmia świat, porządkuje oraz harmonizuje przestrzeń swych bohaterów, a co w przypadku hałaśliwych i (nie oszukujmy się) brudnych Indii okazuje się prozatorskim wyzwaniem, z którym perfekcyjnie sobie poradziła, dzięki czemu gorycz wisienki długo nie paliła mojego gardła.

„Smutny Ambasador” miał być zwieńczeniem spotkania z Anandą Devi. Stał się wisienką na torcie, po zjedzeniu której wyplułem dość gorzką pestkę, bo takie też były zebrane książką opowiadania. Śmiałem się, wzruszałem i było mi smutno, a gdy przewróciłem ostatnią z zapisanych nowelami stron poczułem, że to nadal za mało. Być może zbyt wiele oczekiwałem od Anandy Devi, wszak...

więcej Pokaż mimo to

avatar
200
45

Na półkach:

Cykl opowiadań, które zaskakują i szokują. Ukazują wiele aspektów, tak jak wielu mają swoich bohaterów. Głównym zagadnieniem, który pojawia się w tym utworze jest różnorodność kulturowa i życie ludzi Mauritiusa, ich odmienność, którą trudno zrozumieć ludziom z innych kręgów kulturowych zachodu.
Na pewno warto po nią sięgnąć, aby poznać te jedenaście historii oraz zachwycić się kunsztem pisarskim oraz pracą tłumacza

Cykl opowiadań, które zaskakują i szokują. Ukazują wiele aspektów, tak jak wielu mają swoich bohaterów. Głównym zagadnieniem, który pojawia się w tym utworze jest różnorodność kulturowa i życie ludzi Mauritiusa, ich odmienność, którą trudno zrozumieć ludziom z innych kręgów kulturowych zachodu.
Na pewno warto po nią sięgnąć, aby poznać te jedenaście historii oraz zachwycić...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1079
632

Na półkach:

Trzecia książka Anandy Devi wydana po polsku będzie sporym zaskoczeniem dla wszystkich tych, którzy lekturę „Ewy ze swych zgliszcz” oraz „Zielone Sari” mają już za sobą. Nie chodzi tu o zmianę formy – z krótkich powieści na opowiadania – ale o poruszaną tematykę. Maurytyjska pisarka przyzwyczaiła nas do smutku, tragizmu i przemocy wobec kobiet. Tymczasem „Smutny ambasador” częściej bywa zabawny i zaskakujący, niż zgorzkniały.
Do naszych rąk trafia zbiór jedenastu opowiadań, których akcja została osadzona głównie w Indiach. Bohaterami są tu osoby przybywające do kraju, zderzające się z nową dla siebie kulturą: tytułowy ambasador, pisarz czy turystki. Ich pierwsze kroki na obcym terenie bywają stresujące, jak w noweli o kobiecie jadącej autem po zatłoczonej, indyjskiej ulicy; żenujące, gdy napalony maurytyjski pisarz odkrywa, że wiszące na każdym kramie paany, to nie prezerwatywy, a rodzaj lokalnej używki; moralizatorskie, co doskonale obrazuje opowiadanie o trzech Amerykankach wynajmujących lektykę i opłacające zakup rikszy. Są tu historie lekkie, brzmiące trochę jak współczesny epizod „Tysiąca i jednej nocy”, a są też pogłębione portrety psychologiczne, w których obserwujemy zmagania protagonistów z ich słabościami. Miewają oni wątpliwości, popełniają błędy, wahają się przed postawieniem ostatecznego kroku.
Podoba mi się w „Smutnym ambasadorze” różnorodność jaką otrzymujemy. Stosowane przez pisarkę tony, rytmy i perspektywy, są bardzo urozmaicone. Raz odczytujemy w nich zjadliwą tragedią, by za chwilę przenieść się przed obraz przemocy, satyrę czy nawet jakąś formę fantastyki. Tym, do czego autorka nas zaprasza, jest przedstawienie oddziałujących ze sobą światów – Wschodu i Zachodu. Fabuły cyrkulują w różnorodnych meandrach istnienia, eksplorują niedokończone poszukiwania, ich wijące się trajektorie. Ananda Devi umie przemilczeć pewne kwestie, postawić kropkę tak, aby jeszcze na długo po czytaniu zastanawiać się, jak dalej potoczą się losy bohaterów. Jest tak chociażby z ambasadorem i jego niewyczerpaną samotnością oraz żalem („Smutny ambasador”); przyjeżdżającą z zachodu pisarką spotykającą umierającego młodego żebraka („Po przygodę”),albo matki, której dziecko ma cztery ręce i cztery nogi („Ostatni deszcz”). Atmosferę niezwykłości podkreślają także miejsca. Znajdujemy się w samym centrum indyjskiej przestrzeni, w jej miejskich krajobrazach i miejscach kultu religijnego, w zgiełku ulic oraz ciemnych zakamarkach świątyni Kailasha. Słychać tam różne głosy w tle, zawsze przedstawiają one myśli osób z marginesu, smutnych, brudnych i potwornych, a przede wszystkim bezradnych.
Mimo powagi tematu, autorka „Zielonej Sari” potrafi wyśmiać kilka absurdów. I robi to naprawdę zgrabnie, bez wchodzenia w reporterskie szczegóły. A jednak mam z jej najnowszą książką dwa problemy. Po pierwsze Devi mówi dużo, czasami odnosiłem wrażenie, że nieco za dużo. Parę zdań bym wyciął, parę myśli skrócił, kilku słów w ogóle nie używał. Jej rozbudowane frazy właściwie niczemu nie służą, bo ani nie nadają tekstowi specyficznego rytmu, ani też nie przekazują informacji, bez których nie moglibyśmy się obejść. Czasami prostszy język, dostosowany do mówcy, byłby moim zdaniem lepszy. Jest też druga kwestia. Są w zbiorze opowiadania bardzo dobre, szczególnie te z początku. Są też narracje nie pasujące do reszty, niewiele wnoszące do obrazu całości, dopięte jakby trochę na siłę, żeby liczba stron się zgadzała. Dobrze to widać podczas analizy odniesień. W kilku historiach postaci powracają, nie jako pierwszoplanowe wątki, ale gdzieś z boku. Jadąc autem po ulicy, pisarka dostrzega trzy amerykańskie turystki przy lektyce, bohaterki innego tekstu. Takich analogii jest więcej, a sam fakt, że każdorazowo coś w nich nie pasuje (na ogół miejsce akcji) wzbudza w czytelniku niepokój. Takie momenty nadają tej książce niesamowitej jakości. Tym bardziej te doklejone nieco na siłę opowieści, przerzuciłbym do innego tomu.
Głównie te dwa zarzuty sprawiają, że „Smutny ambasador” ostatecznie uznaję za książkę po prostu dobrą. Potrafi zachwycić, ale i nieco rozczarować, a nawet przynudzić. Zalecam czytanie, szczególnie dla tych czterech czy pięciu wybitnych historii, które można śmiało uznawać za jedne z najlepszych wydanych w Polsce w zeszłym roku. Devi jest różnorodna, szczera (nawet jeśli wprowadza nas w błąd),precyzyjna, zmusza do refleksji. Lubię jej książki, ale nie uznaję za arcydzieła.

Recenzja ukazała się pod adresem http://melancholiacodziennosci.blogspot.com/2021/02/recenzja-smutny-ambasador-ananda-devi.html

Trzecia książka Anandy Devi wydana po polsku będzie sporym zaskoczeniem dla wszystkich tych, którzy lekturę „Ewy ze swych zgliszcz” oraz „Zielone Sari” mają już za sobą. Nie chodzi tu o zmianę formy – z krótkich powieści na opowiadania – ale o poruszaną tematykę. Maurytyjska pisarka przyzwyczaiła nas do smutku, tragizmu i przemocy wobec kobiet. Tymczasem „Smutny ambasador”...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1379
607

Na półkach: ,

Jeśli czytaliście powieści Anandy Devi, to w „Smutnym ambasadorze” odnajdziecie jej styl. Mnie osobiście zachwyca sposób w jaki pisze. Autorka w swej twórczości stawia na człowieka. Jemu się przygląda, jemu poświęca całą swą uwagę. Człowieka ze wszystkimi emocjami – często kładąc nacisk na te negatywne – i całym wachlarzem zachowań.

Cała opinia na www.naczytniku.com

Jeśli czytaliście powieści Anandy Devi, to w „Smutnym ambasadorze” odnajdziecie jej styl. Mnie osobiście zachwyca sposób w jaki pisze. Autorka w swej twórczości stawia na człowieka. Jemu się przygląda, jemu poświęca całą swą uwagę. Człowieka ze wszystkimi emocjami – często kładąc nacisk na te negatywne – i całym wachlarzem zachowań.

Cała opinia na www.naczytniku.com

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    114
  • Przeczytane
    42
  • Posiadam
    16
  • 2021
    6
  • 2020
    3
  • Ulubione
    2
  • Literatura frankofońska: Azja Ocean Indyjski
    1
  • W biblioteczce
    1
  • Wydawnictwo W podwórku
    1
  • Współczesna
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Smutny ambasador


Podobne książki

Przeczytaj także