rozwiń zwiń

Cress

Okładka książki Cress Marissa Meyer
Logo plebiscytu Książka Roku Nominacja w Plebiscycie 2019
Okładka książki Cress
Marissa Meyer
8,0 / 10
Logo plebiscytu Książka Roku Nominacja w Plebiscycie 2019
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc Cykl: Saga księżycowa (tom 3) fantasy, science fiction
548 str. 9 godz. 8 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Cykl:
Saga księżycowa (tom 3)
Tytuł oryginału:
Cress
Wydawnictwo:
Papierowy Księżyc
Data wydania:
2019-06-05
Data 1. wyd. pol.:
2019-06-05
Data 1. wydania:
2014-02-04
Liczba stron:
548
Czas czytania
9 godz. 8 min.
Język:
polski
ISBN:
9788365830760
Tłumacz:
Magdalena Grajcar
Tagi:
fantastyka fantasy
Inne

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,0 / 10
1318 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
496
112

Na półkach: , , , ,

KIEDY AKCJĘ WYWALA W KOSMOS, PROSTO NA KSIĘŻYC

Niemiecka baśń o długowłosej Roszpunce (nie mylić z roszponką, bo i takie potworki zdarzało mi się widywać podczas pisania pracy zaliczeniowej na temat księżniczek Disneya) trafiła tym razem również do Sagi Księżycowej, co nie jest niczym dziwnym, kiedy dostaliśmy już futurystyczną wersję opowieści o Kopciuszku czy Czerwonym Kapturku. W naszym czytelniczym świecie często krąży określenie „klątwa drugiego tomu”, w tym przypadku nie miała ona jednak urzeczywistnienia. Podobnie było z Cress. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nie dość, że to moja ulubiona książka 2019 roku, to jeszcze ulubiona część Sagi Księżycowej. Do tej pory trochę narzekałam, że dwa pierwsze tomy bywały niekiedy bardzo oszczędne, jeżeli chodzi o akcję – zazwyczaj jej nagromadzenie dostawaliśmy pod koniec opowieści, tym razem tak jednak nie było. Przez cały czas miałam wrażenie, że dzieje się tutaj naprawdę wiele. Może zaletą tego jest już całkiem pokaźny zestaw bohaterów, któremu pani Meyer starała się poświęcać odpowiednio dużo miejsca w fabule, a może to, że akcja powoli nabiera pewnej kulminacyjności, bo oto zbliżamy się do finału całej serii. Bardzo mnie cieszy, że pomimo dodania do tej kosmicznej mieszanki kolejnej postaci, wcale nie odczuwamy, że któryś z bohaterów potraktowany jest po macoszemu. Każdy ma tu swoje miejsce.

ROSZPUNKO, ROZPUŚĆ SWOJE WŁOSY! A, NIE. DOBRA. WOLĘ JE ŚCIĄĆ, BO PRZESZKADZAJĄ...

Tym razem w Cress prym wiedzie tytułowa Crescentia i Kapitan Thorne, którzy pojawili się już w poprzedniej części. Obocznie mamy również sceny z podróży załogi Cinder, sceny z udziałem Kaia, a także Scarlet, która rozmawia z tytułową bohaterką kolejnej, ostatniej już części Sagi Księżycowej. Ja osobiście bardzo umiłowałam sobie Cress i Thorne’a – chyba zostaną już moim ulubionym paringiem całej serii, bo nie sądzę, żeby ktokolwiek miał ich jeszcze przebić, choć blisko nich są na pewno Cinder i Kai. Może w ich przypadku fabuła nie była tak emocjonująca i rozbudowana, ale naprawdę satysfakcjonująca i rozczulająca. Podobało mi się to, że bardzo się od siebie różnili – Cress to, podobnie jak Roszpunka, osoba żyjąca długi czas poza miejscami, gdzie mieszkają inni ludzie. Zamknięta w swojej wieży, czy może raczej satelicie, spotyka od czasu do czasu tylko taumaturgiczkę Sybil, która dostarcza jej żywność i wodę w zamian za informacje. Cress jest księżycową skorupką. Przeżyła tylko dlatego, że w pewnym wieku zaczęła wykazywać się bardzo przydatnymi zdolnościami hakerskimi. Choć bywała posłuszna królowej Levanie, ukradkiem starała się pomagać prawdziwej, zaginionej dziedziczce tronu Księżyca. Właśnie dzięki kontaktowaniu się z załogą Cinder, po raz pierwszy mogła wyjść do prawdziwego świata i poznać prawdziwych, żywych ludzi. Kapitan Thorne to zapatrzony w siebie podrywacz, który szybko stał się idolem Cress, starającej się w nim dopatrzeć czegoś więcej niż tylko płytkości. Ten motyw bardzo mnie rozczulił, bo dziewczyna cały czas starała się wierzyć w to, że Thorne jest dobrym człowiekiem, który potrafi pewne rzeczy wykonywać bezinteresownie. Oboje byli niesamowicie skrajnymi charakterami, a jednak tak do siebie pasowali, że po skończeniu całej powieści czułam niedosyt! Chciałam więcej scen z ich udziałem, chociaż tych oczywiście w trzecim tomie nie brakowało.
Cress to taka niewinna, przerażona, ale równocześnie zafascynowana światem zewnętrznym dziewczyna, która w momentach, kiedy ogarnia ją panika, ucieka do świata wyobraźni. Ma również piękny głos. Takiej postaci po prostu nie da się nie lubić, dlatego też stała się jedną z moich ulubionych bohaterek tej serii. Jej charakter dobrze oddaje to, jak przedstawiana dotąd była Roszpunka w różnych adaptacjach. Thorne może trochę odchodzi od kreacji typowego księcia z bajki, bo bycie kobieciarzem spisuje go na niepowodzenie w tej kwestii, ale bardzo mi się podobało to, że przyjęto dla niego taką wersję zdarzeń, jak utrata wzroku, co jest motywem z baśni (i czymś, czego zabrakło mi w disnejowskiej adaptacji, ale to już kwestia na inny post).
W kwestii nowych bohaterów, warto tutaj wspomnieć również o Winter i Jacinie, którzy będą zapewne naczelnym paringiem czwartego tomu. Uważam, że był nam potrzebny ktoś taki, jak Winter – czyli osoba wzbudzająca w nas dziwne uczucia, takie jak niepokój, niepewność, a także zdziwienie. Jacin też zapowiada się świetnie – jako taki nachmurzony, ironiczny i niezbyt miły chłopak, któremu zależy wyłącznie na tym, aby jego ukochana przyjaciółka miała się dobrze. Dzięki tym nowym bohaterom nie mogę się wręcz doczekać kolejnej części! Obawiam się tylko tego, że w natłoku tak wielu kulminacyjnych zdarzeń, mogą zostać potraktowani nieco zbyt skrótowo, w końcu to kolejne dwie postacie do opisywania, a więc jeszcze trudniejsze wyzwanie dla pani Meyer, i to w obliczu zakończenia całego cyklu.
Jeżeli chodzi o inne postacie… trochę zabrakło mi tutaj Scarlet, ale rozumiem, że to kwestia okoliczności, w jakich się znalazła. Za to reszta bohaterów sprawuje się naprawdę dobrze. Szczególnie umiłowałam sobie progres Cinder. Okazuje się, że jej moc nie wzięła się z niczego, a jest po prostu następstwem ciężkiej pracy z Wilkiem. Podobało mi się też jej zastanawianie się, czy choć chciała uniknąć bycia taką, jak królowa Księżyca, sama nie stała się taka, jak ona. Nie mogłam się również doczekać jej ponownego spotkania z Kaiem, i proszę, moje życzenie zostało spełnione. Przy tym tomie to ja naprawdę krzyczałam jak typowa fangirl…

...A Z KSIĘŻYCA WRACAMY NA ZIEMIĘ

Tak jak wspominałam, akcja, która miała tutaj miejsce na różnych płaszczyznach, bardzo mi się podobała. Przy żadnym wątku się nie nudziłam. Uważam, że wszystko zostało tutaj wykreowane w tak przystępny i ciekawy sposób, że nawet nie mam na co narzekać. Moje jedyne narzekania mogą odnosić się do typowo bajkowych rozwiązań, czyli tego, że przeznaczenie chyba bardzo lubi się z bohaterami Sagi Księżycowej. Mają oni tak duże pokłady przypadkowego szczęścia, że wręcz nie mogę w to uwierzyć. Mimo wszystko to łatwe splatanie wątków i naginanie fabuły tak, żeby wszystko było spójne i jakby celowo zaplanowane, wcale mi nie przeszkadza. Ma to jakiś swój baśniowy wymiar. W baśniach również wiele rzeczy dzieje się na zasadzie „celowego przypadku”, jak ja to ironicznie lubię nazywać. Gdyby to była inna książka, czyli może bardziej obyczajowa niż fantastyczna, mogłabym się tego uczepić, ale tutaj macham ręką, bo wiem, że to poniekąd konieczne, poza tym takie rozwiązanie bardzo pasuje do tej powieści, a oczekiwać zbyt wiele od autorki też nie możemy, bo co by to było, gdyby książka była idealna? Nie miałabym na co narzekać!
Saga Księżycowa nie jest zaskakująca, ale za to satysfakcjonująca. Troszeczkę rozbawia mnie jednak fakt, że autorka przy każdym paringu zostawia otwartą furtkę. Dotąd żadna z trzech par nie złączyła się na zasadzie miłosnej akceptacji swojego związku. Oni wszyscy wiedzą, że darzą siebie jakimiś uczuciami, ale żadne z nich nie chce o tym rozmawiać. Rozumiem, gdyby to był jeden paring, ale że wszystkie działają na takiej samej zasadzie? Domyślam się, jaki pani Meyer ma w tym zamysł – znów bardzo baśniowy, a mianowicie taki, że dopiero w ostatnim tomie dostaniemy kulminację spełnionych związków, ale nie wiem, czy to do końca dobre, a już na pewno, czy takie interesujące. Można było pod tym względem wprowadzić jakieś zróżnicowanie.
Przeszkadzał mi odrobinę jeden wątek tej powieści, a mianowicie doktor Erland. Jego decyzja nie była dla mnie ani smutna, ani rozczulająca, ani wystarczająco rozwinięta, tak samo jak jego powiązanie z główną bohaterką. Nic mnie tutaj nie zaskoczyło. Miałam wrażenie, że ten wątek trochę tutaj upchnięto na zasadzie „wpadłam nagle na pomysł w trakcie pisania, to go wykorzystam, będzie fajnie”, a co za tym idzie… nie miało to jakiegoś większego polotu, przynajmniej nie dla mnie. Mogę to jednak pani Meyer wybaczyć, gdyż nie była to bardzo znacząca część fabuły, no i raczej kwestia moich własnych upodobań niż błąd.
Chciałabym napisać coś więcej o całej historii, ale poza tym, że była emocjonująca, a ja piszczałam nad niektórymi postaciami jak prawdziwa psychofanka, nie mogę zbyt wiele powiedzieć. To po prostu trzeba samemu przeżyć!
Podsumowując. Dla mnie Cress to najlepszy tom Sagi Księżycowej, pewnie dlatego, że zakochałam się w głównej parze, tytułowej bohaterce i fabule, która w końcu ruszyła z kopyta. Mimo tego, że skończyłam ją czytać jeszcze w święta, nie mogę pozbyć się dziwnej tęsknoty, która mnie opanowała zaraz po zamknięciu książki. Można powiedzieć, że przez Cress mam małego kaca czytelniczego, poza tym z miłą chęcią poczytałabym jakąś przyjemną space operę. Cóż, takie powieści też są potrzebne. Zobaczę, czy uda mi się przetrwać do premiery Winter (która nawet nie ma jeszcze daty), bo jeżeli nie… nie powstrzymam się od kupna Winter w wersji anglojęzycznej! Osobiście polecam wam zapoznać się z całą Sagą Księżycową. Ja osobiście mam niezwykły sentyment do tej serii i należy ona do jednej z moich ulubionych. Chyba zdziwiłabym się, gdyby ktoś mi kiedyś powiedział: „Ten cykl jest okropny” (i pewnie ukradkiem bym się go pozbyła, żeby nie szerzył herezji).

https://demoniczne-ksiazki.blogspot.com/2020/01/roszpunko-rozpusc-swoje-wosy-marissa_5.html

KIEDY AKCJĘ WYWALA W KOSMOS, PROSTO NA KSIĘŻYC

Niemiecka baśń o długowłosej Roszpunce (nie mylić z roszponką, bo i takie potworki zdarzało mi się widywać podczas pisania pracy zaliczeniowej na temat księżniczek Disneya) trafiła tym razem również do Sagi Księżycowej, co nie jest niczym dziwnym, kiedy dostaliśmy już futurystyczną wersję opowieści o Kopciuszku czy Czerwonym...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    1 595
  • Chcę przeczytać
    1 397
  • Posiadam
    389
  • Ulubione
    194
  • 2021
    53
  • Fantastyka
    48
  • Chcę w prezencie
    45
  • 2022
    44
  • 2019
    36
  • Fantasy
    31

Cytaty

Więcej
Marissa Meyer Cress Zobacz więcej
Marissa Meyer Cress Zobacz więcej
Marissa Meyer Cress Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także