Hardkorowy romans
- Kategoria:
- językoznawstwo, nauka o literaturze
- Tytuł oryginału:
- Hard-core Romance
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Naukowe PWN
- Data wydania:
- 2015-02-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2015-02-01
- Liczba stron:
- 184
- Czas czytania
- 3 godz. 4 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788301181079
- Tłumacz:
- Jacek Konieczny
- Tagi:
- Literatura analiza socjologiczna wpływu na czyteników publikacji typu "50 twarzy Greya"
Pięćdziesiąt twarzy Greya od momentu publikacji stało się światowym bestsellerem – miliony sprzedanych kopii w kilkudziesięciu tłumaczeniach na wszystkie języki świata sprawiają, że mamy tu do czynienia nie tylko ze świetnym marketingiem, ale przede wszystkim trendem kulturowym. Socjolożka Eva Illouz, od lat badające emocje w świecie kapitalizmu, zastanawia się nad tym, w jaki sposób książka, której daleko do dobrej literatury, mogła rozpalić serca tak wielu czytelników w różnych zakątkach globu. Na jaką potrzebę odpowiada przedstawiony w niej romans?
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Sadomasochizm romantyczną utopią?
„Pięćdziesiąt twarzy Greya” E.L. James to nie tylko światowy bestseller o spektakularnym sukcesie, dowodzący znaczenia współczesnego marketingu, ale także niekwestionowany fenomen kulturowy, obok którego trudno przejść obojętnie każdemu, kto z uwagą śledzi polski czy międzynarodowy rynek wydawniczy. Owszem, najbardziej oczywistą reakcją po lekturze pierwszego tomu wydaje się pogarda dla masowych gustów czytelniczek na całym świecie, które literacką mizerię i stylistyczną nieporadność wyniosły na piedestał. W tę pułapkę dokonywania powierzchownych ocen i lekceważenia potencjału tkwiącego w trylogii brytyjskiej autorki nie dała się złapać Eva Illouz, autorka wybitnej książki „Hardkorowy romans. Pięćdziesiąt twarzy Greya, bestsellery i społeczeństwo”. W swoim nadzwyczaj błyskotliwym eseju izraelska socjolog, profesor na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie oraz jedna z najistotniejszych postaci współczesnej socjologii, postawiła sobie za cel zmierzenie się z pytaniem: Na jaką społeczną potrzebę odpowiada współczesna (populistyczna) bajka o niewolnicy i jej panu?
W pierwszej części swojej rozprawy Illouz, znana w Polsce z wcześniejszej książki „Uczucia w dobie kapitalizmu”, poświęca sporo uwagi kierunkowi badawczemu traktującemu literackie bestsellery jako barometry wartości obowiązujących aktualnie w danym społeczeństwie. W jasnej, klarownej i przejrzystej analizie autorka dowodzi, że „Przypadki Robinsona Crusoe”, „Chata wuja Toma” oraz seria o Harrym Potterze mają więcej wspólnego z trylogią E.L. James, niż mogłoby się pozornie wydawać. Autorka jest także zdania, że „Pięćdziesiąt twarzy Greya” w rzeczywistości ilustruje istotę kondycji seksualnej i uczuciowej współczesnego człowieka. Eva Illouz pisze: Fakt, że powieść z gatunku soft porno, opowiadająca o zaangażowaniu się dwojga ludzi w sadomasochistyczną relację seksualną, może stać się ogólnoświatowym bestsellerem (…),uświadamia nam, że w kulturze Zachodu musiały zajść głębokie przemiany wartości – przemiany równie zasadnicze, jak wynalezienie elektryczności i kanalizacji. Według izraelskiej badaczki miarę bestsellera stanowi jego zdolność do zaprezentowania wartości i poglądów dominujących w społeczeństwie, na tyle rozpowszechnionych, iż są one w stanie przebić się do głównego nurtu za pośrednictwem jednego z kulturowych mediów.
W drugiej części swojego eseju autorka w logiczny i nieoszczędzający czytelnika sposób, wyjaśnia, do jakich fantazji współczesnych kobiet odwołuje się „Pięćdziesiąt twarzy Greya”, oraz tłumaczy związki wynikające z faktu, iż jest to powieść dla kobiet, napisana przez kobietę oraz czytana w przytłaczającej większości przez kobiety. Eva Illouz na chłodno oraz z porażającą przenikliwością obnaża erotykę poradnikową cechującą trylogię E.L. James. Błyskotliwie dowodzi tezy, że „Pięćdziesiąt twarzy Greya” nagłaśnia w rzeczywistości problem kryzysu prywatności seksualnej oraz celnie wypunktowuje napięcia wynikające z konfrontacji żeńskiej wolności seksualnej z tradycyjnie pojmowaną i społecznie uwarunkowaną strukturą rodziny. Illouz pisze: Nie można nazwać „Pięćdziesięciu twarzy Greya” wyłącznie porno dla mam – chyba że ktoś naiwnie zakłada, że przedstawiony w powieści romans jest „pretekstem” do ubrania seksu w kostium uczuciowości. W rzeczywistości mamy do czynienia z przeciwnym zjawiskiem: to seks jest kostiumem, pod którym ukryto opowieść o miłości.
„Hardkorowy romans” Evy Illouz to inspirująca analiza intelektualna, której nie powstydziłby się sam Michel Foucault ze swoim ostatnim dziełem. Izraelska profesor nie obraża się na współczesną kulturę, nie szydzi z literatury rozrywkowej, nie gardzi komercją, nie wyśmiewa wreszcie czytelniczek, które zadowalają się w beletrystyce tanim psychologizowaniem, uproszczeniami oraz marzeniami o księciu z prywatnym helikopterem i penthausem z widokiem na skyline. Równocześnie badaczka na Uniwersytecie Hebrajskim nie ukrywa swojej opinii o powieści E.L. James. Owszem, to kiepska, by nie rzec, beznadziejna literatura. Jednak jest to zarazem powieść, której sukces mówi o współczesnej społeczno-kulturowej kondycji więcej aniżeli wymowne milczenie czy pogarda krytyków.
Ewelina Tondys
Książka na półkach
- 96
- 54
- 5
- 4
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Zastanawiał Was kiedyś fenomen „Pięćdziesięciu twarzy Greya”?
Eva Illouz w eseju „Hardkorowy romans. Pięćdziesiąt twarzy Greya, bestsellery i społeczeństwo” rozmyśla nad tym, jak to się stało, że wątpliwej jakości literatura tak dobrze przyjęła się wśród czytelniczek i czytelników.
👉 Autorka rozpoczyna od zdefiniowania pojęcia „bestseller”. Utowarowienie książki oraz – ze względu na poziom sprzedaży – dotarcie do ogromnych mas odbiorców może prowadzić do popularyzacji treści zawartych w danej książce [w przypadku „Greya” chodzi tu o popularyzację BDSM].
👉 Za sukces książki E. L. James odpowiada również sam proces jej powstawania. Tego typu pisanie można określić mianem prosumenckiego. Autorka publikując fragmenty książki w internecie, brała pod uwagę komentarze swoich odbiorców, przez co wprowadzała zmiany na bieżąco. Z tego też wynikła kolejna zaleta książki – jej poradnikowy charakter. Lektura „Pięćdziesięciu twarzy Greya” daje wiele wskazówek z zakresu BDSM.
👉 Co jednak najistotniejsze – „Grey” zdaje się odpowiadać na potrzeby społeczne. Miłość, wg Illouz jest sentymentalnym pragnieniem, do którego trudno się przyznać. Uczucie to zresztą jest o wiele bardziej skomplikowane niż seks. Seks jest bowiem odtworzeniem zarówno moralności jak i hierarchii społecznej. „Pięćdziesiąt twarzy Greya” jest przykładem drogi do upragnionego uczucia, w którym relacja fizyczna poprzedza emocjonalną – miłosną. Jak stwierdza Autorka eseju: „[…] to seks jest kostiumem, pod którym ukryto opowieść o miłości.”
👉 „Hardkorowy romans” to bardzo interesująca pozycja, którą polecam wszystkim osobom zainteresowanym rynkiem wydawniczym oraz relacjami pomiędzy literaturą a społeczeństwem.
Książkę do recenzji otrzymałem od Wydawcy w ramach współpracy barterowej.
Dłuższa recenzja na mojej stronie – link:
https://karols.pl/hardkorowy-romans-piecdziesiat-twarzy-greya-bestsellery-i-spoleczenstwo-eva-illouz-recenzja/
Zastanawiał Was kiedyś fenomen „Pięćdziesięciu twarzy Greya”?
więcej Pokaż mimo toEva Illouz w eseju „Hardkorowy romans. Pięćdziesiąt twarzy Greya, bestsellery i społeczeństwo” rozmyśla nad tym, jak to się stało, że wątpliwej jakości literatura tak dobrze przyjęła się wśród czytelniczek i czytelników.
👉 Autorka rozpoczyna od zdefiniowania pojęcia „bestseller”. Utowarowienie książki oraz – ze...
Tu nawet nie chodzi o to, że uważam „Pięćdziesiąt twarzy…” za wybitnie głupią, źle napisaną książkę. Nie mam nic do złych książek, wiele z nich potrafi sprawić mnóstwo radości. Dla mnie akurat jedną przyjemnością płynącą ze „Zmierzchu” i fanfika do niego, jakim jest „Pięćdziesiąt twarzy…” jest pastwienie się nad nimi, recenzowanie i parodiowanie. Albo traktowanie ich poważnie, bo wtedy wychodzą z nich jeszcze straszniejsze rzeczy.
Wiecie o czym jest „Pięćdziesiąt twarzy Greya”, jeśli potraktować je poważnie? O tym jak bogaty, biały socjopata zgwałcił dziewczynę z autyzmem, a wszystkiemu winne jest społeczeństwo, bo żadne z nich nie zostało zdiagnozowane na czas. O uromantycznaniu toksycznej męskości i związków przemocowych. O tym, że heterycy mają problem, który ma podłoże kulturowe i nic z tym nie robią, bo patriarchat opiera się na asymetrii i nieprzystawaniu płci.
Nie jest mi obce traktowanie „Pięćdziesięciu twarzy…” jako fantazji społecznej na temat związku i seksualności. Bo jedyne, co pozwala zrozumieć fenomen popularności tej książki. Problem z pracą Illouz polega na tym, że podchodzi do książki E.L. James (czy też Snowqueen Icedragon, jak chciała być nazywana, kiedy zaczynała publikację fika, który miał stać się światowym bestsellerem i, och, jakże to wiele o niej mówi) z gotową tezą, całkowicie ignorując konteksty kulturowe, w jakich ta pozycja funkcjonuje. I robi to zupełnie otwarcie – na samym początku przyznaje się, że przy dokonywaniu analizy porównawczej pomiędzy bestsellerem z XVIII wieku, a współczesnym, dobrała sobie przykłady do tezy, ignorując zupełnie cały zestaw powieści sentymentalnej, chociaż była równie popularna, co „Pięćdziesiąt twarzy…” i bliższa mu gatunkowo. Potem bardzo wygodnie dobiera sobie pasujące wypowiedzi socjologów na temat funkcjonowania związków w XXI wieku, ignorując tych, którzy głoszą tezy przeciwnie, a jako autorytet w tej sprawie określa Houellebecqa, największego defetystę, jakiego można znaleźć. Tendencyjność tej pozycji służy głównie reklamowaniu słuszności poprzednich praw autorki, czyli traktuje temat swojej analizy równie przedmiotowo, co same „Pięćdziesiąt twarzy…” BDSM.
Jednak największym grzechem opracowania Illouz nie jest tendencyjność i wybiórcze podejście do materiału. Ta książka jest po prostu głupia.
Wiedziałam, że będzie głupia odkąd przeczytałam we wstępie Alicji Długołęckiej takie zdanie jak „Pięćdziesiąt twarzy Greya mieści się całkowicie w kanonie subkultury określanej jako BDSM”.
W tym miejscu muszę się przyznać, że mam mało szacunku dla fizycznej formy książki. Zaginam rogi. Gryzdam po nich, robię notatki, podkreślam. Kiedy mnie wkurwiają, rzucam nimi w ścianę.
(Kiedy czytałam „Pieśń lodu i ognia” Martina, moi współlokatorzy nabrali nawyki przechodzenia przez salon zgięci w pół, bo w każdej chwili można było oberwać ode mnie, przypadkowo, lecącym właśnie pokaźnym tomem w twardej okładce, a jednym ostrzeżeniem było moje soczyste „KuuuuuRRRRRwaaaaa”).
Illouz trafiła w ścianę tyle razy, że odkształciłam okładkę.
A powinnam była wiedzieć lepiej. Na okładce znajduje się quasi-popartowa grafika. Jeśli coś takiego trafia na okładkę książki o popkulturze, wiedz, że będzie źle. To praktycznie trigger warning, że ci, którzy są za to odpowiedzialni, nie wiedzą, czym jest popkultura i jak działa.
I och, Illouz nie tylko nie wie, jak działa popkultura. Ona nie wie, jak się robi reaserch.
Gdyby wiedziała, szybko zorientowałaby się, że „Pięćdziesiąt twarzy Greya” odrzucane jest przez społeczność BDSM jest niewłaściwie – kłamliwie, stereotypowe, obraźliwe – sportretowanie jej praktyk. Wstęp Długołęckiej można określić jako kolejne „wanilliowcy odkryli BDSM i nie wiedzą, co z tym zrobić”. Generalnie jestem za wprowadzeniem prawa, że osoby, które nie uprawiają BDSM, nie powinny się o nim wypowiadać. Bo potem powstają takie bzdury, jaki kiedy Długołęcka powtarza za Illouz, iż „Popularność BDSM rośnie wraz z rozwojem feminizmu”, bo przecież można całkowicie ignorować to, jak ruch feministyczny lat 70. praktycznie ekskomunikował lesbijski uprawiając BDSM, bo przecież tylko punkt widzenia heteryków się liczy.
„Pięćdziesiąt twarzy Greya nie opowiada się bynajmniej za konwencjonalną moralnością burżuazyjną, ale wprowadza do głównego nurtu undergroundowe papryki seksualne” było kolejnym momentem, kiedy książka trafiła na ścianę, bo powieść E.L. James to nic innego jak typowa moralność mieszczańska używająca pseudoperwersyjnego sztafaża w najgorszym, fetyszyzującym wydaniu. BDSM jest tutaj gadżetem na usługach seksualnej moralności, z której próbowało się wyzwolić i jest coś magicznego i przerażające w tym, jak łatwo pozwoliło się skomercjalizować przez to wszystko, czemu się przeciwstawia. Społeczność BDSM odrzuca „Pięćdziesiąt twarzy…”, ponieważ w niej to wszystko, co wzbudza w niej obrzydzenie i jak to wszystko ich używa, żeby podbić swoją popularność.
W ten sam sposób społeczność fanfiction odrzuca powieść E.L. James, ponieważ sprzeciwiała się ona wszystkiemu, co fandom reprezentuje, wykorzystując go jako marketingową trampolinę, ściągając pomysły i motywy z innych fików tylko po co, żeby je sprzedać. To kolejny kontekst, który Illouz ignoruje, bo nie pasuje jej do tezy albo dlatego, że nie kłopotała się zrobieniem researchu. Raczej to drugie, biorąc pod uwagę, że jej definicja fanfiction nie ma nic wspólnego z tym, jak to wygląda i szczerze, jest dla mnie niezrozumiała, bo badaczka nie fatyguje się jej wyjaśnianiem. Według niej fanfiction to „fabuła interakcyjna (????),zazwyczaj LUŹNO ZWIĄZANA z jakąś popularną książką, filmem lub serialem”. Piszę fanfiction od ponad dziesięciu lat i niech mnie diabli, jeśli mam jakiekolwiek pojęcia, o co jej chodzi, kiedy pisze, że to „interaktywna” praktyka.
Ostatnie lądowanie na ścianie miało miejsce, kiedy Illouz stwierdziła, że „Pięćdziesiąt twarzy Greya” realistycznie przedstawia związki heteroseksualne, jednocześnie pisząc kilka stron wcześniej, że zachowanie Greya ociera się o stalkerstwo. Więc jeśli typowe związki hetero są przemocowe, oparte na zastraszaniu i manipulacji, chwalę bóstwa, że nie jestem hetero i nie muszę się w to bawić. Oczywiście nie wierzę w to, co Illouz próbuje sprzedać, jej wizję świat, gdzie brak komunikacji to chleb powszedni, gdzie intencji trzeba się domyślać, bo nikt ze sobą nie rozmawia, a nawet jeśli by chcieli rozmawiać, nic to nie da, bo są tak wyalienowani z własnych emocji, że ociera się o to socjopatię (Christian) albo autyzm (Ana i jej niezdolność do wystosowania komunikatu „ja”).
W skrócie: praca Illouz nie ma nic wspólnego z socjologią, analizą ani generalnie czymkolwiek innym niż popularnonaukowe bzdury z rodzaju psedofreudyzmu „Mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus”. Nie mogę uwierzyć, że PWN to wydał. Uwidacznia to tylko, jak bardzo braki w popkulturowym wykształceniu dobrze się mają na poziomie uniwersyteckim.
Tu nawet nie chodzi o to, że uważam „Pięćdziesiąt twarzy…” za wybitnie głupią, źle napisaną książkę. Nie mam nic do złych książek, wiele z nich potrafi sprawić mnóstwo radości. Dla mnie akurat jedną przyjemnością płynącą ze „Zmierzchu” i fanfika do niego, jakim jest „Pięćdziesiąt twarzy…” jest pastwienie się nad nimi, recenzowanie i parodiowanie. Albo traktowanie ich...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toEva Illouz zajmuje się badaniem, w jaki sposób kreatorzy konsumpcji wykorzystują emocje, a nawet w jaki sposób je tworzą w celu zwiększenia konsumpcyjnych potrzeb, a tym samym zysków (np. napisała książkę o tym, jak zarabia się na historiach o ludzkim nieszczęściu "Oprah Winfrey and the glamour of misery: an essay on popular culture").
Tym razem zajęła się fenomenem "Pięćdziesięciu twarzy Greya", nie piętnując jednakże czytelniczek tego rodzaju literatury, lecz analizując, jakie potrzeby, emocje i uwarunkowania społeczne kryją się za takimi czytelniczymi wyrobami. Zdradzę tylko, zachęcając jednak gorąco do przeczytania tego eseju, że chodzi o ... miłość:D
A ja myślałam, że chodzi o sadyzm w wersji light.
Eva Illouz zajmuje się badaniem, w jaki sposób kreatorzy konsumpcji wykorzystują emocje, a nawet w jaki sposób je tworzą w celu zwiększenia konsumpcyjnych potrzeb, a tym samym zysków (np. napisała książkę o tym, jak zarabia się na historiach o ludzkim nieszczęściu "Oprah Winfrey and the glamour of misery: an essay on popular culture").
więcej Pokaż mimo toTym razem zajęła się fenomenem...
Można nie cenić literatury pokroju „Pięćdziesiąt twarzy Greya”, ale trudno odmówić cyklowi E.L. James popularności. Ponad 70 milionów egzemplarzy sprzedanych na całym świecie (z czego połowa w samych Stanach Zjednoczonych) to wyjątkowo dobry wynik, który zaskoczył nie tylko branżę wydawniczą. W „Hardkorowym romansie” Eva Illouz próbuje pokrótce wyjaśnić ten fenomen z socjologicznego punktu widzenia.
Spostrzeżenia izraelskiej socjolożki nie zaskakują: trylogia James trafiła w swój czas, ponieważ porusza problematykę ważną dla całej rzeszy czytelników (patrz: niezaspokojone potrzeby seksu i miłości),oferując jednocześnie ponętną fantazję romantyczną oraz zakamuflowany instruktaż mogący naprawić relacje damsko-męskie. A skoro sukces książki zaowocował również zauważalnym wzrostem sprzedaży gadżetów erotycznych, coś chyba jest na rzeczy.;)
W tym wszystkim najbardziej zafrapowały mnie okoliczności powstawania „Pięćdziesięciu twarzy Greya”. James zaistniała najpierw na amatorskim portalu literackim jako autorka fan fiction inspirowanej sagą Zmierzch, z czasem zaczęła publikować pierwsze fragmenty „właściwej” powieści. Internauci czytali, komentowali i proponowali zmiany, a pisarka ponoć je uwzględniała. Pierwszy tom wydała nakładem własnym w formie ebooka oraz druku na żądanie (2011),a kiedy tytuł stał się bestsellerem, prawa do wydania papierowego wykupiło renomowane wydawnictwo. Dzisiaj „Pięćdziesiąt twarzy” bije wszelkie rekordy sprzedaży.
Praca Illouz nie jest zbytnio odkrywcza, niemniej pozwala zrozumieć (bez konieczności zgłębiania samej powieści),dlaczego opowieść o miłości ubrana w kostium seksu urzekła miliony czytelników. Co cenne, autorka zachowuje neutralny ton, przeszkadzać może jedynie chwilami aż nadto naukowy język. Książka interesująca, a polskie wydanie w opracowaniu graficznym Agaty Muszalskiej to prawdziwe cacko – aż chce się je wziąć do ręki.
http://czytankianki.blogspot.com/2015/03/hardkorowy-romans.html
Można nie cenić literatury pokroju „Pięćdziesiąt twarzy Greya”, ale trudno odmówić cyklowi E.L. James popularności. Ponad 70 milionów egzemplarzy sprzedanych na całym świecie (z czego połowa w samych Stanach Zjednoczonych) to wyjątkowo dobry wynik, który zaskoczył nie tylko branżę wydawniczą. W „Hardkorowym romansie” Eva Illouz próbuje pokrótce wyjaśnić ten fenomen z...
więcej Pokaż mimo toOd premiery filmu „Pięćdziesiąt twarzy Greya” minęło już sporo czasu, ale fenomen ten nadal pozostaje świeży. Okazuje się, że książki przyciągnęły nawet uwagę naukowców, którzy postanowili bliżej przyjrzeć się temu, dlaczego kobiety szaleją, gdy tylko słyszą nazwisko „Grey”.
Sięgając po „Hardkorowy romans. Pięćdziesiąt twarzy Greya, bestsellery i społeczeństwo” spodziewałam się dowiedzieć czegoś ponad to, czego sama się domyślałam czy przeczytałam w internecie. Początkowo lektura wydawała się nawet przyjemna, ale z każdą stroną okazywała się… banalna. Wszystko to, o czym mówi się dość głośno w sprawie fenomenu „Pięćdziesięciu twarzy Greya”, zwyczajnie otrzymało bardziej naukowy charakter i język opisujący relację między Christianem i Aną. Tyle.
Więcej na: http://zyjlepiej.com/hardkorowy-romans/
Od premiery filmu „Pięćdziesiąt twarzy Greya” minęło już sporo czasu, ale fenomen ten nadal pozostaje świeży. Okazuje się, że książki przyciągnęły nawet uwagę naukowców, którzy postanowili bliżej przyjrzeć się temu, dlaczego kobiety szaleją, gdy tylko słyszą nazwisko „Grey”.
więcej Pokaż mimo toSięgając po „Hardkorowy romans. Pięćdziesiąt twarzy Greya, bestsellery i społeczeństwo”...
"Powieść <Pięćdziesiąt twarzy Greya> nie należy do literatury wysokiej, ale wykracza poza podział na fikcję i prawdę, ponieważ przedstawia nam istotę kondycji seksualnej i uczuciowej współczesnego człowieka. W tym sensie cechują ją powaga potężnych fantazji, które wykorzystujemy do przezwyciężania naszych dylematów".
(cytat z książki)
"Powieść <Pięćdziesiąt twarzy Greya> nie należy do literatury wysokiej, ale wykracza poza podział na fikcję i prawdę, ponieważ przedstawia nam istotę kondycji seksualnej i uczuciowej współczesnego człowieka. W tym sensie cechują ją powaga potężnych fantazji, które wykorzystujemy do przezwyciężania naszych dylematów".
Pokaż mimo to(cytat z książki)
Wywód poprowadzony rzetelnie, lecz konkluzje zbyt odkrywcze nie są.
Wywód poprowadzony rzetelnie, lecz konkluzje zbyt odkrywcze nie są.
Pokaż mimo toAnaliza, ale raczej zjawiska bestsellerów i ich powstawania, niż analizy tego "dlaczego kobiety pokochały szmirę, o której same mówią, że jest szmirą".
Do przeczytania, ale bez rewolucji w tezach i wnioskach
Analiza, ale raczej zjawiska bestsellerów i ich powstawania, niż analizy tego "dlaczego kobiety pokochały szmirę, o której same mówią, że jest szmirą".
Pokaż mimo toDo przeczytania, ale bez rewolucji w tezach i wnioskach
"Hardkorowy romans" to książka bardzo na czasie. Właśnie wchodzi do kin ekranizacja słynnegj powieści "Pięćdziesiąt twarzy Greya", a Eva Illuz odkrywa nam kulisy sukcesu książki. Przyznam, że mnie najbardziej do tej pozycji przyciągnęła fantastyczna, animowana okładka, która Wydawnictwo PWN promuje swoją książkę. Jest fenomenalna!
Eva Illouz jetjest izraelską socjolożką, ktora wykłada na Uniwersytecie w Jerozolimie. Pani profesor zajmuje się relacjami międzyludzkimi, związkami i emocjami, które zachodzą w społeczeństwie. Zajmuje się badaniem zmian zachodzących w naszej kulturze i zachowaniach, śledząc poradniki i programy telewizyjne. Tym razem wzięła "na tapetę" powieść "Pięćdziesiąt twarzy Greya", bestseller, który przeczytało już miliony ludzi. Skąd taka popularność? Sama się nad tym zastanawiam i z chęcią sięgnęłam po książkę pani Illouz - żeby zrozumieć niezrozumiały dla mnie fenomen. Jest tyle innych doskonałych książek, a wszyscy czytają Greya... Mnie reklama skutecznie odstraszyła od tej książki, sięgnęłam po nią dopiero niedawno, kiedy fala euforii już opadła, aby samej przekonać się, co tam jest takiego fantastycznego. I przyznam, że choć książka nie jest zła - nie rozumiem tej fascynacji. Moim zdaniem jest wiele innych, ciekawszych pozycji na księgarskich półkach.
Eva Illouz "rozkłada" powieść "Pięćdziesiąt twarzy Greya" na czynniki pierwsze i analizuje jej oddziaływanie na czytelników. Stara się wyjaśnić, co przyczyniło się do tak wielkiego sukcesu tej książki i przyznaję, że jej wnioski są zaskakujące. Nie będę wdawać się w szczegóły - sami musicie po nią sięgnąć :)
Autorka analizując fenomen Greya podpiera się teoriami słynnych filozofów i socjologów, sięga do badań nad seksualnością człowieka, analizuje zachowania społeczne i bodźce, na które reagujemy.
Książka Evy Illouz zaciekawi na pewno wielbicieli "Pięćdziesięciu twarzy Greya". ale również takich sceptyków jak ja. Na pewno po przeczytaniu "Hardkorowego romansu" spojrzycie na Greya zupełnie inaczej. Polecam tę niewielką, aczkolwiek ekscytującą pozycję :)
http://markietanka-mojeksiazki.blogspot.com/2015/02/hardkorowy-romans-eva-illouz.html
"Hardkorowy romans" to książka bardzo na czasie. Właśnie wchodzi do kin ekranizacja słynnegj powieści "Pięćdziesiąt twarzy Greya", a Eva Illuz odkrywa nam kulisy sukcesu książki. Przyznam, że mnie najbardziej do tej pozycji przyciągnęła fantastyczna, animowana okładka, która Wydawnictwo PWN promuje swoją książkę. Jest fenomenalna!
więcej Pokaż mimo toEva Illouz jetjest izraelską socjolożką,...