LoboBathory

Profil użytkownika: LoboBathory

Toruń Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 1 rok temu
242
Przeczytanych
książek
387
Książek
w biblioteczce
226
Opinii
1 676
Polubień
opinii
Toruń Kobieta
Pełnoetatowa fangirl, profesjonalna queerowa czytelniczka, feministka.

Opinie


Na półkach:

To nie jest recenzja książki; Stein znajduje się w tym panteonie, o którym pisze się prace, a nie który się recenzuje - zasłużyła na to. To recenzja polskiego wydania: tłumaczka i autorka przedmowy, Mira Michałowska, straightwashuje związek Stein i Toklas, uparcie nazywając jedną z najbardziej ikonicznych par lesbijskich w kulturze "przyjaciółkami" i "towarzyszkami". I to w książce, która przyczyniła się umocnienia reputacji Stein jako pisarski lesbijskiej, w książce, której klucz odczytania jest z gruntu lesbijski, która jest możliwa w całym swoim potencjale - mnożenia punktów widzenia, autorstwa, załamywania kulturowych i społecznych dychotomii - tylko dlatego, że jest lesbijska. Michałowska dopuszcza się nie tylko ohydnie homofobicznej praktyki, ale też czegoś, co podważa jej kompetencje jako tłumacza, bo daje powody do kwestionowania, czy zrozumiała (i z konsekwencji przełożyła sensownie) tekst Stein. Przedmowa, niby próbująca przybliżyć życie Stein, milczy na temat decyzji tłumaczki, chociaż jest się z czego - nomen omen - tłumaczyć. Czy rasistowski język wyraża wrażliwość społeczną tłumaczki czy ma oddawać rasizm samej Stein? Czy Michałowska celowo dobrała semantycznie pusty i jednoznacznie pejoratywny przymiotnik na opis sztuki afrykańskiej czy to tylko wyraz jej słownictwa? To bym chciała wiedzieć, jako polski czytelnik.

To nie jest recenzja książki; Stein znajduje się w tym panteonie, o którym pisze się prace, a nie który się recenzuje - zasłużyła na to. To recenzja polskiego wydania: tłumaczka i autorka przedmowy, Mira Michałowska, straightwashuje związek Stein i Toklas, uparcie nazywając jedną z najbardziej ikonicznych par lesbijskich w kulturze "przyjaciółkami" i "towarzyszkami". I to w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

OD CZEGO ZACZĄĆ???

Jakiś czas temu po Tumblrze krążył post, że wszystko staje się lepsze, jeśli dodasz do tego smoki i lesbijki. Odnosił się do literatury właśnie. Każda powieść potrzebuje smoków i lesbijek, bo podnoszą jakość.

Shannon musiała to przeczytać i wziąć sobie do serca, bo SMOKI I LESBIJKI RATUJĄ ŚWIAT.

I to już starczy, jestem kupiona, musiałam zacząć czytać, gdy tylko wyszło i wpadło mi w łapki (czyli przedpremierowo, na Coperniconie). Zajęło mi to sporo czasu, bo powieść jest monumentalna, a czas to zasób, którym nie dysponuję w nadmiarze. Poza tym pierwsze 200 stron podziela los wszystkich powieści z nurtu high fantasy - wordlbuilding ma swoje prawa. Nawał imion, nazw miejsc i trudnych do zrozumienia okoliczności. Więc przez pierwsze 200 stron przedzierałam się jak przez smołę. Ale jak już wsiąkłam, to na dobre. Na nic ból zęba, deadliny, choroba, powódź i dżuma - trzeba czytać. Musiałam wiedzieć, co będzie dalej. Aczkolwiek niektóre spiski, intrygi i zwieńczenia wątków były w miarę jasne i łatwe do zgadnięcia (kto knuje, aby usunąć królową, co się stało z matką Ead, kto zostanie nową Przeoryszą itd.), wciąż chciałam czytać, jak się rozwijają, być świadkiem tych wydarzeń.

Stąd mój apel, aby nie przerażała was objętość powieści, bo naprawdę warto ją przeczytać.

Co jest dobre: postaci. Od samego początku. Ead intryguje, Sabran daje się polubić, Tane budzi podziw swoją determinacją, a Roos oscyluje między odrazą a litością (zresztą wątek Roosa bardzo przypomina mi pewien motyw narracyjny z "Black Sails", ale nic nie powiem, bo spoilery). Postaci dorastają i zmieniają się na naszych oczach. Dojrzewają. Ich losy są ciężkie, pełne bólu psychicznego i fizycznego, są zmuszeni do podejmowania trudnych decyzji. W takiej sytuacji trudno się nie przywiązać. Przedstawiony świat jest w tej samej mierze piękny, co brutalny. Różne kultury i religie, całkowicie odmienni ludzie z właściwymi tylko sobie motywacjami walczą o zachowanie świata, a nie o władzę. Jest w tym coś niesamowicie budującego. Przypomina mi to serię "Pamięć, smutek, cierń" Williamsa, którą czytała dziecięciem będąc. Za to zresztą lubię high fantasy - w klasycznym ujęciu nie walczy się o władzę, ale o ocalenie świata, chociaż często trzeba w tym celu przejąć władzę :D Dochodzi do zbrodni, zdrad, dzieją się niewyobrażalne krzywdy, ale z drugiej strony wcale nie taka mała garstka ludzi trzyma się dzielnie pewnych ideałów i to jest budujące. Takie powieści dają nadzieję.

Świat przedstawiony jest fascynujący, szczególnie pod względem legend i religii. W zasadzie cała fabuła polega na dotarciu do prawdy leżącej u podstaw podań, na których ugruntowana została państwowa religia. I oczywiście te podania z gruntu wstrząsają wszystkim, w co większość postaci wierzyła od dziecka. I co najlepsze- to feministyczna rewizja, w której potulna żona okazuje się być dzielną wojowniczką, omdlewająca dziewica - bohaterką, a rycerz bez zmazy i skazy okazuje się... cóż, nie chcę spoilerować, ale się uśmiałam, bo niedługo przerabiam ze studentami Freuda.

Po trzecie, znaturalizowana homoseksualność. Jak mówię, lesbijki ratują świat. I jeśli ktoś ma problem ze związkiem jednopłciowym to ze względu na polityczne implikacje - ktoś jest niższy stanem albo jest już w związku małżeńskim (rozwody nie istnieją). Nasze bohaterki mogłyby się pobrać. Ostatecznie nic nie stoi na przeszkodzie. Żadna religia nie ma z tym problemu. Cudny, mały skarb w fabule "Zakonu Drzewa Pomarańczy".

I generalnie równość płciowa w universum! Kobiety mogą piastować wszystkie funkcje, rządzą krajami, nie są pomijane w sukcesji! I skupienie na kobiecych problemach, takich jak macierzyństwo! Czułam się podobnie oglądając "Portret kobiety w ogniu", kiedy pojawił się wątek miesiączki i aborcji - co zwykle jest pomijane albo pokazywane w okropnym świetle. Tutaj wszystko wypadło bardzo naturalnie i właściwie.

Fabuła sama w sobie jest świetna. Trzy kobiety przechodzą przez szereg intryg, aby zjednoczyć podzielony świat w walce ze wspólnym wrogiem. Nawet jeśli przez dłuższy czas same nie wiedzą, że o to właśnie im chodzi. Po drodze trzeba ustabilizować władzę jednej z nich, inna musi odzyskać utracony honor, a jeszcze jedna dowiedzieć się, kim właściwie jest. Chociaż każda z nich wchodzi na drogę do samopoznania.

I nie zawsze cieszą się z tego, co odkryją. Jak mówię, trudne decyzje. Krew na rękach. Cierpienie niewinnych ludzi.

Jeśli chodzi o strukturę, widać, że Shannon robiła co mogła, aby zamknąć opowieść w jednym tomie, nawet jeśli jest tu potencjał na całą serię albo chociaż trylogię. Szanuję ją za to. W związku z tym jednak pod koniec akcja nie tyle nawet przyśpiesza, co się kompresuje i wielka walka, do której prowadziło nas ponad 800 stron trwa tylko stron 20. Pozostaje niedosyt, ale jeśli dokonało się to w imię jednotomowego wydania, mogę to zrozumieć. Polskie wydanie zostało rozbite na dwa tomy, ale nawet mi to nie przeszkadza (powiedziała ta, co dostaje książki za darmo do recenzji, więc nie płaci dwa razy w tym przypadku...), chociaż uwidocznia to bardziej dysproporcje.

Nie wiem, co jeszcze mogę powiedzieć poza tym, żebyście to czytali, bo to świetna powieść.

SMOKI I LESBIJKI.

OD CZEGO ZACZĄĆ???

Jakiś czas temu po Tumblrze krążył post, że wszystko staje się lepsze, jeśli dodasz do tego smoki i lesbijki. Odnosił się do literatury właśnie. Każda powieść potrzebuje smoków i lesbijek, bo podnoszą jakość.

Shannon musiała to przeczytać i wziąć sobie do serca, bo SMOKI I LESBIJKI RATUJĄ ŚWIAT.

I to już starczy, jestem kupiona, musiałam zacząć czytać,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Elio nic się nie zmienił.

Wystarczyło kilka pierwszych zdań w jego wykonaniu, żeby poczuć się znowu jak w domu na włoskim wybrzeżu w środku lata, kiedy przeżywa się pierwszą i jedyną miłość.

Zasadniczo znamy tę historię. Zakończenie Call Me By Your Name zawierało dalsze losy naszych spóźnionych kochanków. Tutaj tylko dowiadujemy się szczegółów.

Pierwsza część poświęcona jest Samuelowi, ojcu Elio i przyznaję, że dręczył mnie niesmak, kiedy ją czytałam. To kolejna fantazja podstarzałego mężczyzny (kryzys wieku późnośredniego tak bardzo!) o miłości młodej dziewczyny, z których wysysa chęć do życia jak wampir. To, że autor sam naśmiewa się z tej fantazji nie odejmuje jej creepności. Z drugiej strony, w kolejnej części to Elio wiąże się z mężczyzną w wieku swojego ojca i ponieważ obserwujemy to z jego punku widzenia, nie miałam podobnych odczuć. A potem pojawia się hedonistyczny Amerykanin Olivier i jego fantazje o licznych kochankach wszystkich płci.

A przecież Znajdź mnie nie opowiada nawet o miłości czy związkach. To bardziej historia spóźnionego życia, chybionego życia, tego momentu, kiedy rozpoznajesz, że czujesz się obco w świecie, który sam sobie zbudowałeś, że gdzieś rozminąłeś się sam ze sobą i żyjesz pożyczonym życiem. To jest motyw, który spaja wszystkie historie. Bardzo podoba mi się fragment powieści, który dosadnie to wyjaśnia:

"Rozdawanie kart przez los ma w sobie iskierkę retrospektywnego geniuszu. Los nie daje nam wszystkich pięćdziesięciu dwóch kart, ale cztery czy pięć. Tak się składa, że są to te same karty, którymi grali nasi rodzice, dziadkowie i pradziadkowie. Dlatego są takie zniszczone. Wybór ich sekwencji jest ograniczony: w pewnym momencie karty się powtórzą, rzadko w tej samej kolejności, ale zawsze zgodnie z jakimś schematem, który wydaje się dziwnie znajomy. Niektórym nie udaje się nawet odkryć ostatniej karty. I dlatego myślę, że każde życie musi pozostać niedokończone. To smutna tragedia, którą wszyscy przeżywamy. Docieramy do końca, chociaż bynajmniej nie skończyliśmy z życiem, daleko do tego! [...] Istnieje jednak pewna radość w odkryciu, że każdy z nas może dokończyć życie innych, zamknąć księgę, którą zostawili otwartą i zagrać za nich ostatnią kartę".

Oczywiście to piękna fikcja. Coś możliwego tylko dzięki narracji. Jakakolwiek narracja nałożona na życie jest sztuczna, wtórna i retrospektywna właśnie. A w głębi duszy każdy z nas jest Dawidem Copperfieldem i snuje opowieść o sobie.

Bardzo podobał mi się motyw żydowski w powieści, motyw kadencji jako spersonalizowanego kadiszu, tragicznie smutny, potworny i romantyczny w tym samym czasie. W pożyczonym czasie. Modlitwa odmówiona pół wieku za późno, ale przecież w podobnych okolicznościach tragicznej miłości, która rozminęła się sama ze sobą.

Chociaż nie do końca. Elio i Oliver jeszcze nie zagrali ostatniej nuty. Ale nie chcę spoilerować. I jestem ciekawa, jak to zekranizują. Bo Samuel był jedną z najciekawszych postaci w filmowej adaptacji CMBYN, przez swoją wrażliwość i delikatność. Chciałabym go jeszcze zobaczyć na ekranie.

Elio nic się nie zmienił.

Wystarczyło kilka pierwszych zdań w jego wykonaniu, żeby poczuć się znowu jak w domu na włoskim wybrzeżu w środku lata, kiedy przeżywa się pierwszą i jedyną miłość.

Zasadniczo znamy tę historię. Zakończenie Call Me By Your Name zawierało dalsze losy naszych spóźnionych kochanków. Tutaj tylko dowiadujemy się szczegółów.

Pierwsza część...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika LoboBathory

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [1]

Aleksandra Janusz
Ocena książek:
6,9 / 10
16 książek
5 cykli
Pisze książki z:
30 fanów

Ulubione

Ransom Riggs Osobliwy dom pani Peregrine Zobacz więcej
Ransom Riggs Osobliwy dom pani Peregrine Zobacz więcej
Naomi Wolf Mit urody Zobacz więcej
Ransom Riggs Osobliwy dom pani Peregrine Zobacz więcej
Naomi Wolf Mit urody Zobacz więcej
Ransom Riggs Osobliwy dom pani Peregrine Zobacz więcej
Terry Pratchett Pasterska korona Zobacz więcej
Naomi Wolf Mit urody Zobacz więcej
Naomi Wolf Mit urody Zobacz więcej

Dodane przez użytkownika

Naomi Wolf Mit urody Zobacz więcej
Ransom Riggs Osobliwy dom pani Peregrine Zobacz więcej
Terry Pratchett Pasterska korona Zobacz więcej
Ransom Riggs Osobliwy dom pani Peregrine Zobacz więcej
Naomi Wolf Mit urody Zobacz więcej
Naomi Wolf Mit urody Zobacz więcej
Naomi Wolf Mit urody Zobacz więcej
Sidonie-Gabrielle Colette Klaudyna odchodzi Zobacz więcej
Sidonie-Gabrielle Colette Klaudyna powraca Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
242
książki
Średnio w roku
przeczytane
24
książki
Opinie były
pomocne
1 676
razy
W sumie
wystawione
234
oceny ze średnią 6,7

Spędzone
na czytaniu
1 321
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
25
minut
W sumie
dodane
37
cytatów
W sumie
dodane
6
książek [+ Dodaj]