Uwielbiam uwielbiam uwielbiam.

Uwielbiam uwielbiam uwielbiam.

Panie Boże, jeśli tam jesteś, proszę, pobłogosław wszystkich polskich wydawców i spraw, by znalazł się jakiś mądry człowiek, który zauważy tę serię i postanowi przetłumaczyć ją na nasz zawiły, ojczysty język.

Z "Sea of Shadow" zetknęłam się bodajże na początku 2012 roku, stoi za tym nieco dłuższa historia, ale mniejsza o nią. Faktem jest, że nie miałam pojęcia, czego się po tej książce spodziewać. Moim celem było jedynie ogólne zapoznanie się z losami głównej bohaterki, a skończyło się na tym, że totalnie zakochałam się w świecie stworzonym przez Fuyumi Ono.
Historia szesnastoletniej Youko Nakajimy jest wciągająca i myślę też, że dość zaskakująca. Uwielbiam przemianę głównej bohaterki z zahukanego dziewczęcia, w dojrzałą kobietę. Powinnam dodać, że Youko przez większość książki powinna mnie absolutnie wkurzać, ale Ono tak umiejętnie wykreowała tę postać, że nie byłam w stanie jej nie kibicować i nie trzymać za nią kciuków. Wszystko, to przez co Youko przechodzi i jak się zmienia, jest dla mnie jak najbardziej naturalne i wiarygodne. I chyba właśnie dlatego - dzięki tej wiarygodności - polubiłam główną bohaterkę.
Ale może trochę o fabule:

Youko mieszka w Tokio i chodzi do normalnego, żeńskiego liceum. Dobrze się uczy i jest przewodniczącą klasy - nie to, żeby tego chciała, ale takie są wobec niej oczekiwania, które boi się zawieść. Miewa problemy z powody koloru włosów, a od kilku miesięcy śnią jej się dziwne i niepokojące sny. Kulminacją tego stanu rzeczy jest pojawienie się tajemniczego, długowłosego mężczyzny, który składa Youko przysięgę wierności i w zasadzie zmusza dziewczynę, by przyjęła jego przysięgę. Historia w tym momencie nabiera dużego tempa. Atak olbrzymiego kochou, walka, ucieczka i wreszcie przejście do innego świata, gdzie Youko zostaje odseparowana od Keikiego (bo tak nazywa się tajemniczy mężczyzna). Bez żadnych wyjaśnień, żadnej wiedzy o świecie, do którego trafiła, przerażona i otumaniona rozpaczą Youko wyrusza w podróż, by odnaleźć Keikiego i odkryć prawdziwy powód, dla którego jej życie zostało nagle wywrócone do góry nogami.

Czytelnik świat poznaje razem z Youko i to jest dobre rozwiązanie, bo im dalej posuwa się opowieść, tym więcej nowych pojęć i nazw przyjdzie nam zapamiętać. Nie jest to jednak aż tak trudne, kiedy człowiek wciągnie się w historię i da się porwać wirowi wydarzeń.
Główna bohaterka na początku dużo płacze, panikuje, boi się i nie ma odwagi walczyć o swoje, ale gdy trafia do obcego jej świata odkrywa w sobie silną wolę przetrwania. Jej charakter przechodzi niesamowitą przemianę i to jest w tej książce naprawdę świetne. Brakuje mi w literaturze takich postaci, zwłaszcza żeńskich, które budziły by we mnie tak pozytywne emocje. A warto podkreślić, że w książce jest sporo cudownych bohaterów drugoplanowych. Czy to będzie chłodny w obyciu, absolutny sztywniak Keiki, czy czarujący i mądry król En, Shoryuu, albo jego niesforny i pyskaty kirin, Enki, czy nawet półbestia Rakushun - wszyscy są niesamowicie żywi i ciekawi. Tak, postaci to ogromny plus całej serii "The Twelve Kingdoms". Dobre czy złe, są wyraziste i nie sposób szybko o nich zapomnieć.

W zasadzie nie mam nic do zarzucenia "Sea of Shadow". Realia świat dwunastu królestw są bardziej chińskie niż japońskie, co dodaje książce pożądanej egzotyki (wiem, że dla nas Japonia w pewnym sensie też jest egzotyczna, ale czytając "Juuni Kokki" różnica jest bardzo wyraźna). Autorce udało się roztoczyć wokół całej historii niesamowity czar i klimat, dzięki czemu w moim odczuciu książka jest naprawdę wyjątkowa.
Pewnie jakieś niedociągnięcia mogłabym znaleźć i się ich uczepić, ale prawdę mówiąc, wcale mi się nie chce. Książka już jakiś czas temu wylądowała w grupie ulubionych i grzeje miejsce w moim serduchu. To jedna z tych historii, do których chce mi się wracać, bohaterowie, których aż miło wspominać i naprawdę, życzyłabym sobie więcej takich książek.
Nie spodziewałam się, że "Juuni Kokki", aż tak mi się spodoba, ale stało się. I jestem bardzo szczęśliwa, że miałam możliwość dobrania się do tej książki, za co szczególne podziękowania należą się pewnemu szurniętemu szaleńcowi ;)

No i w sumie to chyba tyle. Polecam "Sea of Shadaow" każdemu, kto lubi alternatywne światy i fantastykę w ogóle. Niech nie zraża nikogo fakt, że to japońska fantastyka. Jeśli rezygnujecie tyko z tego powodu, nie wiecie, co tracicie ;)

Panie Boże, jeśli tam jesteś, proszę, pobłogosław wszystkich polskich wydawców i spraw, by znalazł się jakiś mądry człowiek, który zauważy tę serię i postanowi przetłumaczyć ją na nasz zawiły, ojczysty język.

Z "Sea of Shadow" zetknęłam się bodajże na początku 2012 roku, stoi za tym nieco dłuższa historia, ale mniejsza o nią. Faktem jest, że nie miałam pojęcia, czego się...