Cud Metaboliczny - dieta, którą pokochasz

Okładka książki Cud Metaboliczny - dieta, którą pokochasz Diane Kress
Okładka książki Cud Metaboliczny - dieta, którą pokochasz
Diane Kress Wydawnictwo: Replika poradniki
324 str. 5 godz. 24 min.
Kategoria:
poradniki
Tytuł oryginału:
The Metabolism Miracle
Wydawnictwo:
Replika
Data wydania:
2012-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2012-01-01
Liczba stron:
324
Czas czytania
5 godz. 24 min.
Język:
polski
ISBN:
9788376741260
Tłumacz:
Aneta Borucka
Tagi:
dieta kuchnia odżywianie
Średnia ocen

5,8 5,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,8 / 10
5 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
301
252

Na półkach: , ,

Pisałam, że mam na zbyciu dziesięć kilogramów, a "Cud metaboliczny" wygląda mi na dietę dla masochistycznych księgowych? Pisałam. Poniżej, w nawiasie.
No, to z dziesięciu zrobiło się trzynaście, szajka cholesterolu z glukozą zaczęła mi podskakiwać, a w sklepach odzieżowych uprzejme panie kierowały mnie do wieszaków z namiotami. Wtedy przeprosiłam się z "Cudem metabolicznym".
Pierwsze tygodnie odwyku były... trudne. Jedyne węglowodany, które mogłam jeść, pochodziły z chleba chrupkiego. Półtorej kromki (dla wtajemniczonych tektury, nie styropianu) w ciągu pięciu godzin. Bardzo brakowało mi owoców. Ale dałam radę, pewnie dlatego że nigdy nie chodziłam głodna. Jadłam co trzy godziny, pochłaniałam chudy lub półtłusty nabiał i warzywa. Mnóstwo warzyw. Już w pierwszym tygodniu doznałam takiego przypływu energii, że kawę piłam tylko rano, i to wyłącznie z przyzwyczajenia. Zalecane minimum 30 minut ćwiczeń pięć razy w tygodniu uskuteczniałam, chodząc na zakupy pieszo, szybkim krokiem. I co? I cud metaboliczny, naprawdę.
Pierwszy tydzień etapu drugiego był koszmarny. Ale i on minął. Wprowadziłam do diety owoce, brązowy ryż, kuskus, makaron pełnoziarnisty i takiż chleb. Teraz co trzy godziny MUSZĘ spożyć od 11 do 20 g węglowodanów netto (po odjęciu ilości błonnika). I tu miałabym ochotę potrząsnąć panią Kress. Podane przez nią tabele dozwolonych produktów są do niczego. Co dokładnie oznacza "pół filiżanki"? Czy amerykańska mandarynka odpowiada wielkością polskiej? Niekoniecznie. A gdybym tak chciała, w ramach jednej porcji węglowodanów, zagryźć banana "tekturą"? Jak to wtedy liczyć? Na początku miałam trochę pracy z ustaleniem dozwolonych ilości "paszy". Na szczęście w internecie można znaleźć ciekawe strony z odpowiednimi tabelkami. Trochę liczenia, trochę ważenia i wypracowałam sobie odpowiednie porcje.
A teraz konkrety. Jestem w szóstym tygodniu etapu drugiego. Zaczęłam uprawiać autoszafing, to znaczy wracam do własnych ciuchów sprzed lat. Część cellulitu zniknęła mi cichcem i bez żadnego smarowania czy ćwiczeń. Waga po raz pierwszy wyświetla z przodu piątkę i mniejsza już o te ósemki na drugim miejscu i po przecinku. Ogółem siedem kilo mniej. Szajka c+c niestety po pierwszym miesiącu nie skapitulowała, za to panna morfologia nigdy jeszcze nie miała się tak dobrze.
I faktycznie pokochałam tę dietę. Pozwoliłam sobie (z błogosławieństwem książki) na świąteczne odstępstwa. Nie umarłam, nie przytyłam, ale... odkryłam, że słodycze już mi nie smakują.
Podsumowując: tak, trzeba liczyć to i owo, ale po jakimś czasie człowiek nabywa miary i wagi w oczach. Owszem, ani tanio, ani dziecinnie łatwo nie jest, ale można się wyżywić w zwykłych marketach i dyskontach, nie potrzeba delikatesów. Największa zaleta? Nie głodujemy, a chudniemy.
C.d.n.

[Oddam dziesięć kilogramów w dobre ręce. A zresztą, wcale nie muszą być dobre...
Nie cierpię diet. Przez półtora roku działalności prokreacyjnej katowałam się dietą cukrzycową i wykluczającą białka mleka krowiego. Brr! Dlatego z wielką nadzieją sięgnęłam po "Cud metaboliczny", myśląc, że dostarczy mi prostych sztuczek typu: nie łącz nigdy makaronu z jajkiem lub jedz owoce wyłącznie na czczo, po których faktycznie schudnę cudownie i bez wysiłku.
No i pudło. Prezentowana w książce metoda to drastyczny reżim, podzielony na trzy etapy, z których pierwszy trwa osiem tygodni, drugi kolejne osiem lub dłużej, a trzeci - do końca życia. Wszystkie wiążą się z buchalterią - tym razem jednak nie liczymy kalorii, a węglowodany i błonnik. Dziękuję, nie kupuję.

A jednak nie posyłam książki w biblioteczny krwiobieg, ani nie wciskam jej w najciemniejszy kąt szafy. To, co podaje na temat metabolizmu B i zaburzeń hormonalnych bardzo mi się podoba. Wiem, że kiedyś dojdzie do poważnej rozmowy z moją trzustką i niewykluczone, że przeproszę się z "Cudem metabolicznym". Mam jednak nadzieję, że do tego czasu na wszystkich dostępnych w Polsce produktach będzie podana zawartość błonnika i węglowodanów, a Diane Kress, wzorem Pierre'a Dukana, zdąży poznać specyfikę polskiego podniebienia i napisze suplement swojej książki, skierowany właśnie do Polaków].

Pisałam, że mam na zbyciu dziesięć kilogramów, a "Cud metaboliczny" wygląda mi na dietę dla masochistycznych księgowych? Pisałam. Poniżej, w nawiasie.
No, to z dziesięciu zrobiło się trzynaście, szajka cholesterolu z glukozą zaczęła mi podskakiwać, a w sklepach odzieżowych uprzejme panie kierowały mnie do wieszaków z namiotami. Wtedy przeprosiłam się z "Cudem...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1502
312

Na półkach:

Od czasu do czasu zdarza mi się sięgnąć po książki poświęcone dietom. Tak po prostu, z czystej ciekawości i z chęci wzbogacenia dotychczas zdobytej przeze mnie wiedzy. Jednak na rynku jest ich tak wiele, że liczba ta skutecznie potrafi zmącić w głowie, a ich jakość bardzo często pozostawia wiele do życzenia.

Gdy w moje ręce wpadła książka "Cud metaboliczny", autorstwa Diane Kress, dietetyczki z ponad dwudziestopięcioletnim doświadczeniem, moją uwagę zwrócił fakt, że traktuje ona o czymś, z czym do tej pory nigdy się nie spotkałam. Chodzi mianowicie o metabolizm typu B. Najprościej ujmując, według autorki, osoby posiadające ten typ metabolizmu charakteryzują się między innymi tym, iż mogą jeść NIEWIELE i dużo ćwiczyć, a mimo przybierać na wadze, lub po prostu mieć olbrzymie problemy ze schudnięciem. Metabolizmowi typu B często towarzyszy cukrzyca, wysoki poziom cholesterolu, permanentne zmęczenie, problemy ze snem, czy bóle głowy.

Dieta proponowana przez Diane Kress polega na tym, by nauczyć swój organizm prawidłowego trawienia węglowodanów. Jak sama pisze:

"Przez metabolizm B nadmiernie reagujesz na węglowodany, gdyż organizm wydziela zbyt duże ilości insuliny, hormonu powodującego wzrost stężenia tłuszczów we krwi (w postaci cholesterolu i trójglicerydów) oraz ich ilości w całym organizmie (w postaci tłuszczu odkładanego w fałdzie na brzuchu)."

Etap pierwszy diety trwa 8 tygodni i polega na usunięciu z diety większości węglowodanów, czego celem ma być odpoczynek przeciążonej trzustki i wątroby podczas obkurczania komórek tłuszczowych. Etap drugi trwa od 8 tygodni do momentu uzyskania pożądanej wagi i polega na przywracaniu zdrowych węglowodanów w odpowiednich ilościach i o odpowiednich porach, co powodować ma dalsze spalanie tłuszczu i chudnięcie. Etap trzeci z kolei to etap mający z założenia trwać do końca życia i polega on na utrzymaniu prawidłowej ilości węglowodanów oraz stabilizacji wagi.

W książce zamieszczonych jest bardzo wiele przykładów mających pomóc odchudzającemu się w prawidłowym doborze produktów składających się na jego posiłek, a spora ilość przepisów na niskowęglowodanowe dania to duże ułatwienie w przygotowywaniu potraw. Cała idea diety brzmi rozsądnie i z pewnością przynosi wiele pozytywnych skutków, niemniej sposób objaśnienia poszczególnych zasad dotyczących liczenia węglowodanów jest momentami dość niełatwy. Należy dobrze się skupić, by zrozumieć i przyswoić sobie reguły diety. Brakowało mi w książce nieco mniej skomplikowanego języka, mogłabym również zwrócić uwagę na kilka składników wymienionych w przepisach, które w Polsce są albo niezwykle trudno dostępne, albo bardzo drogie. Są to jednak szczegóły, nie mające większego wpływu na ogólną jakość książki. Zachęcam do zapoznania się z nią, być może przypadnie Wam do gustu i sprawi, że podejmiecie próbę zmierzenia się samodzielnie z cudem metabolicznym.

Od czasu do czasu zdarza mi się sięgnąć po książki poświęcone dietom. Tak po prostu, z czystej ciekawości i z chęci wzbogacenia dotychczas zdobytej przeze mnie wiedzy. Jednak na rynku jest ich tak wiele, że liczba ta skutecznie potrafi zmącić w głowie, a ich jakość bardzo często pozostawia wiele do życzenia.

Gdy w moje ręce wpadła książka "Cud metaboliczny", autorstwa...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    8
  • Przeczytane
    6
  • Posiadam
    4
  • Przeczytane 2012
    1
  • Ulubione
    1
  • Zrecenzowane
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Cud Metaboliczny - dieta, którą pokochasz


Podobne książki

Przeczytaj także