Dziennik z Boliwii
- Kategoria:
- biografia, autobiografia, pamiętnik
- Tytuł oryginału:
- El Diaro del Che en Bolivia
- Wydawnictwo:
- Książka i Wiedza
- Data wydania:
- 1970-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 1970-01-01
- Data 1. wydania:
- 2006-01-01
- Liczba stron:
- 380
- Czas czytania
- 6 godz. 20 min.
- Język:
- polski
- Tłumacz:
- Ryszard Kapuściński
- Tagi:
- che guevara boliwia fidel castro
Che miał zwyczaj dokładnie notować w swym prywatnym dzienniku obserwacje z każdego dnia swego życia partyzanta. W długich marszach po terenach stromych i trudnych, wśród wilgotnych lasów, kiedy jego ludzie, zawsze zgarbieni pod ciężarem plecaków z amunicją i bronią, zatrzymywali się na chwilę, aby odpocząć, albo kiedy kolumna pod koniec męczącego dnia otrzymywała rozkaz postoju i rozbijała obozowisko, widać było Che - tak go od początku czule ochrzcili Kubańczycy - jak wyciągał notatnik i swoim drobnym, prawie nieczytelnym pismem lekarza zapisywał wrażenia.
...Dzięki owemu niezmiennemu zwyczajowi notowania głównych wydarzeń z każdego dnia możemy dysponować informacją szczegółową, ściśle dokładną i bezcenną, z owych bohaterskich ostatnich miesięcy jego życia w Boliwii.
Ze wstępu Fidela Castro
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 63
- 49
- 13
- 3
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Relacja z ostatniej kampanii partyzanckiej Ernesto „Che” Guevary. „Dziennik z Boliwii” prowadzony był od momentu przybycia Guevary do majątku ziemskiego nieopodal boliwijskiego miasteczka Lagunilla (na południe od Santa Cruz),który miał się stać bazą wypadową Armii Wyzwolenia Narodowego Boliwii, jak nazwana została dowodzona przez niego grupa bojowników, tj. 7 listopada 1966 roku, aż do przedednia ostatniej bitwy w wąwozie Yuro, która rozegrała się 8 października 1967 roku. Równe 11 miesięcy, z których relację dzień po dniu Guevara drobiazgowo zapisywał w kalendarzu. Tak wygląda w skrócie zawartość dziennika. Jego tłumaczenia oraz krótkiego wprowadzenia dokonał Ryszard Kapuściński. Sam dziennik jest również poprzedzony gloryfikującą Che przedmową Fidela Castro.
Generalnie ciężko recenzować i oceniać coś, co nigdy nie było pomyślane jako utwór literacki. Do tego wydane bez poprawek i zgody samego autora. Dlatego ten tekst będzie raczej zbiorem przemyśleń, a ocena wyznacznikiem tego, czy warto „Dziennik z Boliwii” przeczytać.
Jeśli chodzi o poznanie teorii ówczesnej doktryny przeprowadzenia rewolucji komunistycznej, na pewno jest to interesująca lektura. Kampania w Boliwii była próbą jej zastosowania w praktyce. Kraj ten był – i najprawdopodobniej nadal jest – jednym z najbiedniejszych państw na kontynencie południowoamerykańskim. Zdawałoby się więc, że jest to najlepsze miejsce na rozpalenie ognia rewolucji. W myśl strategii objętej przez Guevarę, kluczowa rola w takiej rewolucji powinna przypaść małemu oddziałowi bojowników, którzy mieli na miejscu rozpocząć akcję zbrojną i liczyć na masowe wsparcie oraz rosnący z czasem napływ do partyzantki chłopstwa i robotników. W miarę wzrostu liczebność, ogień walk miał być rozpalany w kolejnych rejonach kraju, aż do całkowitego zwycięstwa nad imperialistyczną dyktaturą. Tyle teorii.
Rzeczywistość okazała się jedna o wiele bardziej brutalna, o czym można przekonać się czytając zapiski Che. Oddział dowodzony przez Guevarę nie był nawet w stanie uzyskać oficjalnego poparcia skłóconej wewnętrznie i wyjątkowo słabej Partii Komunistycznej Boliwii. Obiecani ochotnicy nie nadchodzili, a próby rozpalenia walk w innych krajach regionu również poniosły klęskę. Choć początkowo całkiem dobrze uzbrojony oddział osiągnął kilka drobnych sukcesów w potyczkach z wojskiem, zabójcze dla niego okazało się ukształtowanie terenu, w którym przyszło mu działać, oraz pogoda. Góry, głębokie jary i wąwozy. Porośnięte niskopienną roślinnością zbocza, które trzeba było karczować. Rzeki i bystre strumienie, które w górzystym terenie ciągle zmieniały swój bieg i dezaktualizowały posiadane przez Guevarę mapy (zresztą i tak mało dokładne). A niepiśmienni i nie potrafiący czytać chłopi boliwijscy, najczęściej indiańskiego pochodzenia, zupełnie nie garnęli się do pomocy oddziałowi Guevary, raczej traktując go jako źródło ekstra zarobku – czy to poprzez denuncjację jego położenia armii boliwijskiej, czy to poprzez sprzedaż pożywienia, za które - trzeba to przyznać - bojownicy sumiennie płacili.
Dziennik jest zatem zapisem upadku błędnego założenia i huraoptymistycznej oceny sytuacji, co już w przedmowie genialnie wykazał Kapuściński. Czytelnik towarzyszy oddziałowi Guevary z poczuciem zbliżającej się dużymi krokami katastrofy. I tak na cud zakrawa, że przez 11 miesięcy garstka ludzi, jakich miał przy sobie Guevara, była w stanie wodzić za nos boliwijską armię. Więcej jednak w tym zasługi jej niekompetencji, choć i partyzanci raz po raz dawali przykłady własnej nieporadności. Koniec okazał się jednak zgodny z przewidywaniami, gdy 8 października 1967 roku Che został pojmany, po rozbiciu resztek jego oddziału, i stracony przez wojsko. Wiele jednak wskazuje, że małe szanse na powodzenia akcji w Boliwii były dobrze znane Guevarze, który mimo wszystko zdecydował się na objęcie dowództwa nad przedsięwzięciem. To, i wyłaniający się z kart dziennika stoicki spokój w ocenie kolejnych wydarzeń, każą przypuszczać, że Che tak naprawdę gotowy był na śmierć w walce o rewolucyjne ideały, w które bez wątpienia szczerze wierzył.
Wartość poznawczą „Dziennika z Boliwii” wzmacnia autentyczność opisywanych wydarzeń i ludzi biorących w nich udział. Oczywiście abstrahuję tutaj od oceny moralnej czy też ideologicznej akcji Guevary w Boliwii. To temat na zupełnie inną, o wiele dłuższą dyskusję. Tak czy inaczej, na kartach „Dziennika z Boliwii” zapisano zmierzch życia pewnego człowieka i jednocześnie jego ponownych narodziny w ludzkich umysłach, jako obrazu niezłomnego bojownika o prawa uciskanych. Obrazu, z którego Zachodnia cywilizacja przyswoiła sobie jedynie popkulturową otoczkę, a który jest jednak ciągle żywy w Ameryce Łacińskiej, jako symbol niezłomnej walki aż do samego końca, bez względu na niesprzyjające okoliczności. Rzecz dla miłośników historii oraz Ameryki Łacińskiej.
Relacja z ostatniej kampanii partyzanckiej Ernesto „Che” Guevary. „Dziennik z Boliwii” prowadzony był od momentu przybycia Guevary do majątku ziemskiego nieopodal boliwijskiego miasteczka Lagunilla (na południe od Santa Cruz),który miał się stać bazą wypadową Armii Wyzwolenia Narodowego Boliwii, jak nazwana została dowodzona przez niego grupa bojowników, tj. 7 listopada...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to