Zapraszamy do nieba. O nawróconych zbrodniarzach Jacek Leociak 6,7
![Zapraszamy do nieba. O nawróconych zbrodniarzach](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/5038000/5038777/1018525-352x500.jpg)
ocenił(a) na 737 tyg. temu Właśnie idea boskiego odpuszczenia grzechów jest jedną z tych myśli, które od katolicyzmu mnie najbardziej odstręczają. Jak się skurwisz, to już z nieczystym sumieniem pozostaniesz i żadne nawet sto zdrowaśmaryjek nie zgładzi żadnych naszych grzechów. I opinie żadnych chłopców nieźle - jak słyszę - zabawiający się po plebaniach nie zmienią zwykłego mordercy w o-mało-co świętego. Tak też czuje i twierdzi autor niniejszej książki - profesor Jacek Leociak. Zgoła inne mamy pojmowanie “skandalu miłosierdzia”, niż w tytule swej książki chciałby to rozumieć nowo mianowany kardynał Ryś.
Przechadza się więc Jacek Leociak po licznych przykładach zbrodniarzy, którzy już często w celach śmierci nawrócili się, “przylgnęli do Jezusa”, pogodzili z nim i zaopatrzeni w stosowne sakramenta - zgodnie z katolicką doktryną - poddali się boskiemu miłosierdziu dość ufni w swe miejsce w raju (no czasem może jedynie z krótką stacją pośrednią w czyśćcu). Taka jest wiara Kościoła, tak każdy katolik wierzyć musi. Szczególne zaś miejsce w opowieści zajmują zbrodniarze hitlerowscy, bo i ci czasem przed wykonywanymi na nich wyrokami ludzkiego prawa odkrywali wyższy i bardziej “sprawiedliwy” - boski - porządek rzeczy. A ma autor szczególne kompetencje do zajmowania się tą właśnie tematyką, gdyż - jako kierownikowi Zakładu Badań nad Literaturą Zagłady - temat ten szczególnie jest mu bliski.
Muszę przyznać, że ma książka momenty wstrząsające. Ma zbrodniarzy, czytając o których sam mam dreszcze, a takim jest na pewno Rudolf Höss - pierwszy komendant obozu zagłady Auschwitz. Abstrahując od szczerości czy nie jego więziennego, przedegzekucyjnego nawrócenia (te akurat we wszystkich przedstawianych w książce przypadkach wyglądają podobnie groteskowo),przerażające są fragmenty jego pamiętników i autobiografii, w której się nie próbuje wybielać, a jasno określa się, jako służącego złej, zbrodniczej ideologii. Przytaczane opisy obozowych zdarzeń nie są łatwe do strawienia dla średnio wrażliwego człowieka; cała cytowana tu tylko w krótkich fragmentach autobiografia musi być czymś niewyobrażalnie przerażającym. A i sam Leociak brzmi niezwykle przejmująco, gdy nagle porzuca ironiczny swój ton z początkowych rozdziałów i mówi nam o tym, czego zwyczajnie “po ludzku” nie idzie pojąć w pokrętnej idei przebaczenia, czy postulowanego miejsca obecności Boga w Auschwitz… Kilka zdań autora zupełnie odmienia mój odbiór książki, a już zastanawiałem się nad aż tak wysoką jej oceną wśród tutejszej społeczności.
Gdy zaś Jacek Leociak porzuca ironiczny ton, który towarzyszy mu w opisie nawracania się wszystkich zbrodniarzy i pokrętnych wyjaśnień ich życiorysów, płynących z ust ich hagiografów, to porzuca go definitywnie. O ile ironizował o losach przypadkowych i “okazjonalnych” zbrodniarzy, to o Zagładzie mówi już tylko tonem powagi, a o zawłaszczaniu i katolickiej kolonizacji najświętszych dla Żydów miejsc świata (jak choćby poprzez organizowanie dróg krzyżowych w Auschwitz),to nawet święty gniew oburzenia zapala się w jego retoryce. I słuszny to gniew, słuszna niezgoda. Pozostańmy już przy historycznej prawdzie: Holokaust był możliwy tylko i wyłącznie na glebie bogato i przez wieki użyźnianej katolickim antysemityzmem, a dokonywał się przy aprobującym i tchórzliwym milczeniu hierarchów Kościoła. Sto lat niespełna temu to było; już da się to tak przekonująco opowiedzieć nieprawdziwą narracją?
I jeszcze ofiary. To w ich imieniu napisano tę książkę, to o nie jest upominaniem się. Gdzieś w tej hagiograficznej narracji o dobrym łotrze z Golgoty mogłyby się te ofiary zagubić, trochę moglibyśmy o nich zapomnieć. A Leociak - trochę jak pan Cogito - zdaje się mówić: "i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy / przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie".
Ogromną zaletą książki jest - jak przystało na dzieło naukowca - jej poziom merytoryczny. Bogata kwerenda tematyki znajduje swe odzwierciedlenie zarówno w błyskotliwym, zjadliwym i erudycyjnym przedstawieniu zjawiska nawracania się zbrodniarzy w świetle katolickiej nauki o bożym miłosierdziu, jak i w bogatej bibliografii przytaczanej na końcu książki, a pozwalającej na samodzielną eksplorację obrzeży zagadnienia (a często i jego serca).
Wielki mam problem z oceną tej książki. Gdyby cała utrzymana była w stylu ostatnich jej rozdziałów, a dotyczących uwikłania katolicyzmu w tłumaczenie zagłady, opisujących kościelne procedury przerzucania hitlerowskich zbrodniarzy za ocean (“szczurzy szlak” przez włoski Tyrol) i skupiającego się na nawróceniach nazistowskich katów - byłoby to dzieło wybitne. O ile cenię wysoko ironiczne pióro profesora Leociaka, to o ileż bardziej jest przejmujący, gdy płonie gniewem! Ale też i zgadzam się z wszystkimi krytykami, mówiącymi o nierównym poziomie książki, o widocznych w niej szwach na połączeniu kilku różnych dyskursów narracyjnych czy o niepotrzebnie włączanych wątkach jak ten dotyczący tzw. Rodziny Mansona. Tym niemniej to właśnie jej mocny finał zapada w pamięć najbardziej i on ostatecznie decyduje o mojej - wyższej niż pierwotnie planowałem - ocenie całości dzieła.
Kupiłem natychmiast w antykwariacie "Poezje" Tadeusza Borowskiego, wydanie z 1972...