rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Jak dla mnie ta książka to Polski Ulysses bardziej zabawny od Joyce'a i w dodatku przejmujący. Mistrzostwo. Formalnie, stylowo, treściowo wymiata.

Jak dla mnie ta książka to Polski Ulysses bardziej zabawny od Joyce'a i w dodatku przejmujący. Mistrzostwo. Formalnie, stylowo, treściowo wymiata.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Tytuł zbioru rzeczywiście jakoś nie oddaje zawartości. Reportaże jednak same w sobie dopracowane, poruszające, zapadające w pamięć. Ważne! Pokazujące (w większości) ten wycinek rzeczywistości (systemu), który jest straszny, który wywołuje bezradność, na szczęscie nie tylko to. Zostaję z nadzieją, że te reportaże mogą mieć (miewają) też moc sprawczą.

Tytuł zbioru rzeczywiście jakoś nie oddaje zawartości. Reportaże jednak same w sobie dopracowane, poruszające, zapadające w pamięć. Ważne! Pokazujące (w większości) ten wycinek rzeczywistości (systemu), który jest straszny, który wywołuje bezradność, na szczęscie nie tylko to. Zostaję z nadzieją, że te reportaże mogą mieć (miewają) też moc sprawczą.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo dobry poradnik dla wszystkich, którzy "coś" piszą. Ciekawie napisany, sprawnie i z dużą wiedzą.

Bardzo dobry poradnik dla wszystkich, którzy "coś" piszą. Ciekawie napisany, sprawnie i z dużą wiedzą.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo piękna książka, szkoda, że to tylko jednak utopia..ale sporo mądrych myśli zawiera.

Bardzo piękna książka, szkoda, że to tylko jednak utopia..ale sporo mądrych myśli zawiera.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Kiepsko, bardzo kiepsko napisana historia interesującego życia i fantastycznej działalności doktor prowadzącej zajęcia na temat śmierci. Historyjki, dygresyjki, opowieści, narracje "od czapy", przelukrowane, mało strawne, nudne, a temat zajmujący i tak zmarnowany.
Szkoda.

Najbardziej mnie rozbawiła końcowa nota o książce, w której autorka (nagradzana dziennikarka (sic!)) informuje nas, że "Lekcje umierania" to reportaż, przygotowany w oparciu o wielogodzinne nagrania, mnóstwo przeczytanych książek oraz zgodnie z zasadami trzech form dziennikarstwa - "z perspektywy muchy na ścianie", "dziennikarstwa uczestniczącego" oraz "rekonstrukcji narracyjnej"...
Okazuje się bowiem, że czyniąc tak duże przygotowania, mając super interesujący temat, barwną postać samej Pani doktor Bowe, znając i "opierając się" na trzech formach dziennikarstwa można popełnić super gniota.

Tłumaczka, swoją drogą, również przyczyniła się do mizerności tej książki. Ujęła mnie szczególnie tłumaczeniem zajęć prowadzonych przez Normę Bowe - Death in perspective jako "Śmierć z perspektywy"...może muchy na ścianie..?

Kiepsko, bardzo kiepsko napisana historia interesującego życia i fantastycznej działalności doktor prowadzącej zajęcia na temat śmierci. Historyjki, dygresyjki, opowieści, narracje "od czapy", przelukrowane, mało strawne, nudne, a temat zajmujący i tak zmarnowany.
Szkoda.

Najbardziej mnie rozbawiła końcowa nota o książce, w której autorka (nagradzana dziennikarka (sic!))...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ludzie, ludzie... ratunku, toż to strasznie słabiutka książeczka, ale widocznie, być może się komuś przydaje taki grafomański w formie i zbanalizowany w treści leksykon charakterów?/charakterystyk postaci ludzkich, a już zupełnie żałosny rozdział o kochankach w różnych odmianach nazw a i ostatni kuriozalny o bliskich nieznajomych.. Najsmutniejsze, że pani Woydyłło zdarzało się napisać parę ciekawych książek psychologicznych, może się już wena skończyła.. albo trzeba było coś na naprędce? Nie wiem, zastanawiam się, fakt, że skończyłam w dwie godziny ratuje od dania jednej gwiazdki, bo przynajmniej nie trzeba było się przebijać, ale te pożal się boże przykłady z życia wzięte czy z internetowych stron nie dodały ani autentyczności ani uroku, wręcz przeciwnie, taki super express w wersji świątecznej poradnikowej, a może "Pani domu" w zakładce "psychologia - typy ludzkie"? Nie wiem co to było. W każdym razie niesmak pozostał.

Ludzie, ludzie... ratunku, toż to strasznie słabiutka książeczka, ale widocznie, być może się komuś przydaje taki grafomański w formie i zbanalizowany w treści leksykon charakterów?/charakterystyk postaci ludzkich, a już zupełnie żałosny rozdział o kochankach w różnych odmianach nazw a i ostatni kuriozalny o bliskich nieznajomych.. Najsmutniejsze, że pani Woydyłło zdarzało...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wciąga, dobrze się czyta i ogląda - szczególnie jeśli się jest miłośnikiem/czką kryminałów (bywam) i/lub komiksów (mnie nie dotyczy, ale ten mnie nie zniechęcił). Polecam wyżej wymienionym.

Wciąga, dobrze się czyta i ogląda - szczególnie jeśli się jest miłośnikiem/czką kryminałów (bywam) i/lub komiksów (mnie nie dotyczy, ale ten mnie nie zniechęcił). Polecam wyżej wymienionym.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Poruszająca nadal- po części pierwszej i drugiej - lektura i doświadczenie. Nie do końca zrozumiała dla mnie ale i przerażająca przez to niezrozumienie niestety. Literacko i jako opis doświadczenia bez zarzutu, ale mam z tą lekturą fundamentalny problem, tym bardziej ważna mi się zdaje. Osobiście... bo nie rozumiem do końca, tym bardziej mnie to rusza, co to jest - pragnienie śmierci? pragnienie życia? opis przypadków beznadziejnych, nie chcemy, czy nie umiemy żyć? i dlaczego tak? mam jakąś wewnętrzną niezgodę, bunt na takie życie przy jednoczesnym szacunku i nieocenianiu i niezrozumieniu - dlaczego i po co tak?

Poruszająca nadal- po części pierwszej i drugiej - lektura i doświadczenie. Nie do końca zrozumiała dla mnie ale i przerażająca przez to niezrozumienie niestety. Literacko i jako opis doświadczenia bez zarzutu, ale mam z tą lekturą fundamentalny problem, tym bardziej ważna mi się zdaje. Osobiście... bo nie rozumiem do końca, tym bardziej mnie to rusza, co to jest -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Interesujące "mambo dżambo", w gruncie rzeczy z pewnego rodzaju talentem rozwijające myśl Marka Aureliusza o tym, że "nasze życie jest tym, czym czynią je nasze myśli". Czyta się lekko, nie jest odklejone od rzeczywistości, jest nawet zachowana pewnego rodzaju spójność myślowa i jeśli traktować to, jak zapewne się traktuje, jako poradnik to z pewnością nie szkodzi. Myślałam, że uśmieję się do łez, a byłam pozytywnie zdziwiona, że to nie jest stek totalnie wydumanych bzdur, tylko oryginalna teoryjka umożliwiająca pewno niektórym nawet jakiś wewnętrzny rozwój.

Interesujące "mambo dżambo", w gruncie rzeczy z pewnego rodzaju talentem rozwijające myśl Marka Aureliusza o tym, że "nasze życie jest tym, czym czynią je nasze myśli". Czyta się lekko, nie jest odklejone od rzeczywistości, jest nawet zachowana pewnego rodzaju spójność myślowa i jeśli traktować to, jak zapewne się traktuje, jako poradnik to z pewnością nie szkodzi....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kundera tym razem już mnie nie zachwycił. Ot taka lekko napisana absurdalna dykteryjka o sama nie wiedziałabym czym, gdyby nie sugestia tytułowa.

Kundera tym razem już mnie nie zachwycił. Ot taka lekko napisana absurdalna dykteryjka o sama nie wiedziałabym czym, gdyby nie sugestia tytułowa.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Niezwykle męcząca ale i zarazem oryginalna narracja. Ja jednak się umęczyłam na równi z byciem wciągniętą w akcje i narracje. Twardoch niewątpliwie ma talent, ale za dużo wątków i szczegółowych opisów utrudnia zachwyt bez "ale". Mimo to doceniam wyjątkowość tego pisarza, teraz dużo bardziej jeszcze niż po "Morfinie" i czekam na kolejne jego dzieła, a w międzyczasie chętnie zapoznam się z "Ćmami i Wielorybami"

Niezwykle męcząca ale i zarazem oryginalna narracja. Ja jednak się umęczyłam na równi z byciem wciągniętą w akcje i narracje. Twardoch niewątpliwie ma talent, ale za dużo wątków i szczegółowych opisów utrudnia zachwyt bez "ale". Mimo to doceniam wyjątkowość tego pisarza, teraz dużo bardziej jeszcze niż po "Morfinie" i czekam na kolejne jego dzieła, a w międzyczasie chętnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Lubię czasem przeczytać dobry kryminał/thriller, najlepiej taki "na raz", który wciąga akcją, zaskakuje jej zwrotami, nie mnoży zawiłych, nudnawych opisów, dobrą mocną kreską rysuje ciekawe profile psychologiczne i sprawia, że noc sama się niechcący zarywa. Ten wszystko to obiecywał, autorką, której książki w czołówce bestsellerów New York Timesa, dobrymi recenzjami, ale nie da się ukryć, że całość jest totalnie wtórna, naiwna, infantylna i zupełnie rozczarowująca. Doceniać się starałam starania, i skończyłam, bo nie lubię nie kończyć:-), i akcja jest i się rozwija niby "jak należy" ale to wszystko już było i to w dodatku w dużo lepszym stylu nieraz i w ciekawszy sposób napisane i z lepszymi pomysłami. A postacie są jednak "plastikowe", choć mają "rozbudowane podłoże psychologiczne" niby. Wydaje mi się, że to kryminalny odpowiednik harlequinowej lektury. Dla miłośników jedynie takiego subgatunku.

Lubię czasem przeczytać dobry kryminał/thriller, najlepiej taki "na raz", który wciąga akcją, zaskakuje jej zwrotami, nie mnoży zawiłych, nudnawych opisów, dobrą mocną kreską rysuje ciekawe profile psychologiczne i sprawia, że noc sama się niechcący zarywa. Ten wszystko to obiecywał, autorką, której książki w czołówce bestsellerów New York Timesa, dobrymi recenzjami, ale...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Z każdym dniem trochę bliżej. Jedna terapia - dwie opowieści Ginny Elkin, Irvin David Yalom
Ocena 6,6
Z każdym dniem... Ginny Elkin, Irvin ...

Na półkach: , , ,

Dziwiłam się, że tak ciężko mi się czyta tę książkę, kiedy pozostałe wszystkie książki Yaloma należą do moich ulubionych. Przez tę brnęłam jak przez zaspy, ale przestałam się dziwić temu po sprawdzeniu, że to pierwsza jego książka napisana w latach siedemdziesiątych. Najwyraźniej dopiero potem jego talent pisarski rozkwitł:-).
Pomysł pokazania terapii równocześnie od strony terapeuty i pacjentki świetny, wykonanie jednak gorsze. Część terapeuty, mimo posłowia Yaloma wyjaśniającego jego podejście i tak sprawiało wrażenie chaosu i "nieogarniania", a pacjentka-pisarka paradoksalnie nie ułatwiała wcale lektury.
Mimo wszystko polecam wszystkim zainteresowanym tematyką psychoterapii.

Dziwiłam się, że tak ciężko mi się czyta tę książkę, kiedy pozostałe wszystkie książki Yaloma należą do moich ulubionych. Przez tę brnęłam jak przez zaspy, ale przestałam się dziwić temu po sprawdzeniu, że to pierwsza jego książka napisana w latach siedemdziesiątych. Najwyraźniej dopiero potem jego talent pisarski rozkwitł:-).
Pomysł pokazania terapii równocześnie od strony...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Świetnie napisana, wciąga (skończyłam o trzeciej w nocy:-), niewiarygodnie brzmiąca opowieść o świecie, który istnieje..naprawdę.
Orwellowski koszmar jest rzeczywistością, o której niby na co dzień wiemy, ale do której przez małą dziurkę od klucza dzięki autorce udaje się zajrzeć. Naiwność autorki chwilami bywa urocza, nie psuje jednak zalet jej dzieła, choć końcówka o nadziei, że dzięki tej opowieści "życie przeciętnych Koreańczyków z Północy, w tym moich ukochanych studentów kiedyś się poprawi" troszkę mi już zgrzytnęła, choć zrozumiała jest oczywiście z emocjonalnego punktu widzenia.
Dla mnie to bardziej lektura ku przestrodze - "strzeżmy się Koreańczyków z Północy"; w tym bardzo biednym kraju, odciętym od świata rośnie jednak siła, karmiona nienawiścią do wszystkiego poza krajem, która nie zawaha się przed niczym i na jeden rozkaz mogłaby bez problemu, bez żadnego dylematu zniszczyć dowolną część reszty świata... Głównie ten aspekt całej opowieści o infantylnej, zindoktrynowanej i pozbawionej dostępu do wiedzy elitarnej północnokoreańskiej młodzieży (żołnierzy i niewolników raczej) mnie uderzył, choć to wcale nie jest ani główną ani pośrednią tezą autorki.

Czyta się świetnie, ale myśli o tym kraju z przerażeniem przeplatanym ze współczuciem.

Świetnie napisana, wciąga (skończyłam o trzeciej w nocy:-), niewiarygodnie brzmiąca opowieść o świecie, który istnieje..naprawdę.
Orwellowski koszmar jest rzeczywistością, o której niby na co dzień wiemy, ale do której przez małą dziurkę od klucza dzięki autorce udaje się zajrzeć. Naiwność autorki chwilami bywa urocza, nie psuje jednak zalet jej dzieła, choć końcówka o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Część felietonów niestety dość nudnych, część interesujących, a parę naprawdę zabawnych. Całość niestety tylko może być. Bez rewelacji i zachwytu jak dla mnie.

Część felietonów niestety dość nudnych, część interesujących, a parę naprawdę zabawnych. Całość niestety tylko może być. Bez rewelacji i zachwytu jak dla mnie.

Pokaż mimo to

Okładka książki Ćpałem, chlałem i przetrwałem Barbara Burdzy, Maciej Maleńczuk
Ocena 5,9
Ćpałem, chlałe... Barbara Burdzy, Mac...

Na półkach: , ,

W pewnym sensie jest to fascynująca lektura na jedno popołudnie. W pewnym specyficznym sensie oddaje klimat lat minionych w środowisku nie wszystkim znanym. Ale też poraża brak głębszych refleksji i zastanawia taki lekkomyślny stosunek bohatera do wszystkiego oraz przeszkadza ta młoda pani, która jak się okazuje na końcu, dla niewtajemniczonych, do których i ja należę, bo nie śledzę faktu ani innych tego typu spraw, jest obecną towarzyszką Maleńczuka. Ta pani nie pogłębia tematów, pozwala na powtarzanie tych samych spraw, zadaje wręcz jakieś sztuczne pytania i generalnie trochę wychodzi żałośnie. Dziwią mnie jednocześnie opinie osób rozczarowanych, że książka nie jest o czymś innym. Jest dokładnie o tym, co mamy w tytule. Jest, zdaje się, dość szczerą opowieścią o ćpaniu, chlaniu i przetrwaniu. Dokładnie o tym i prawie tylko o tym. Zdecydowanie Maleńczuk jest barwną postacią, dużym chłopcem z wielkim szczęściem i silnym organizmem oraz odrobiną instynktu samozachowawczego, która to mieszanka wraz z, jak się sam przyznaje, snobizmem i pewną ambicją, pozwoliła mu nie tylko przetrwać ale stać się całkiem interesującym muzykiem. Good for him. A dla ciekawych działania różnych narkotyków jest to dobra pozycja pokazująca to, co robią z człowieka różne substancje, i też zdaje się może być ku przestrodze, jeśli komuś by się zachciało..Oby.

W pewnym sensie jest to fascynująca lektura na jedno popołudnie. W pewnym specyficznym sensie oddaje klimat lat minionych w środowisku nie wszystkim znanym. Ale też poraża brak głębszych refleksji i zastanawia taki lekkomyślny stosunek bohatera do wszystkiego oraz przeszkadza ta młoda pani, która jak się okazuje na końcu, dla niewtajemniczonych, do których i ja należę, bo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Interesująca dla mnie sprawa z tą książką, o ile pierwszy tom mnie zmęczył i zostawił w ambiwalencji, o tyle w drugi tom wpadłam po uszy i urzekł mnie wszystkim i kojarzy mi się z Proustem, którym się równocześnie zachwycam obecnie.
Wielkie odkrycie i genialna proza jak dla mnie. Wciąga, mimo, że nic się specjalnego w niej nie dzieje. Ot. życie pisarza.

Interesująca dla mnie sprawa z tą książką, o ile pierwszy tom mnie zmęczył i zostawił w ambiwalencji, o tyle w drugi tom wpadłam po uszy i urzekł mnie wszystkim i kojarzy mi się z Proustem, którym się równocześnie zachwycam obecnie.
Wielkie odkrycie i genialna proza jak dla mnie. Wciąga, mimo, że nic się specjalnego w niej nie dzieje. Ot. życie pisarza.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ja się jednak rozczarowałam tą książeczką, ani mnie nie rozbawiła, ani mnie nie zaciekawiła, stereotypowe różnice między kobietą i mężczyzną, niby oryginalna forma, niby o miłości i z pewnością coś jest na rzeczy, ale jednak do zachwytu zabrakło mi dużo bardziej interesującej treści.

Ja się jednak rozczarowałam tą książeczką, ani mnie nie rozbawiła, ani mnie nie zaciekawiła, stereotypowe różnice między kobietą i mężczyzną, niby oryginalna forma, niby o miłości i z pewnością coś jest na rzeczy, ale jednak do zachwytu zabrakło mi dużo bardziej interesującej treści.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Niesamowicie złożona i mistrzowsko ułożona mozaika roku 1945. Ogrom pracy włożony w przygotowanie książki, wyczuwalny na każdym kroku w połączeniu z niewątpliwym talentem literackim sprawia, że ta książka jest nie tylko fascynującym zbiorem reportaży, ale również daje posmak tego, jak ludzie wtedy żyli (i umierali oczywiście). Z jednej strony, i tak jak gdzieś na początku książki Grzebałkowska pisze, nie można sobie do końca wyobrazić tego, co niewyobrażalne, ale jednocześnie to niewyobrażalne Ona jest w stanie dzięki sposobom prowadzenia narracji przybliżyć w największej ostrości. Jestem pod wrażeniem, książkę przeczytałam jednym tchem, wciąga od pierwszej do ostatniej strony (ale inaczej niż powieść).

To piękny obraz potwornego roku wraz z wyraziście naszkicowanymi sylwetkami i losami "ładniejszych" i tych "mniej ładnych" żyjących wtedy ludzi.

Niesamowicie złożona i mistrzowsko ułożona mozaika roku 1945. Ogrom pracy włożony w przygotowanie książki, wyczuwalny na każdym kroku w połączeniu z niewątpliwym talentem literackim sprawia, że ta książka jest nie tylko fascynującym zbiorem reportaży, ale również daje posmak tego, jak ludzie wtedy żyli (i umierali oczywiście). Z jednej strony, i tak jak gdzieś na początku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo ciekawa powieść graficzna dla wszystkich, którzy interesują się terapią po jakiejkolwiek ze stron. Wciąga, ale pozostawia spory niedosyt. Siłą rzeczy jednak problemy potraktowane zostały trochę pobieżnie i wyrywkowo.

Bardzo ciekawa powieść graficzna dla wszystkich, którzy interesują się terapią po jakiejkolwiek ze stron. Wciąga, ale pozostawia spory niedosyt. Siłą rzeczy jednak problemy potraktowane zostały trochę pobieżnie i wyrywkowo.

Pokaż mimo to