Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Ta książka to doskonałe kompendium wiedzy dla rodziców, którzy otrzymują diagnozę autyzmu u swoich dzieci. Mogłaby nosić podtytuł 'Autyzm - i co dalej', ponieważ oferuje same konkretne informacje bez zbędnego przynudzania, czy rozwlekania. Nie jest to jednak wyczerpujące źródło wiedzy na temat spektrum autyzmu, ale zawiera mnóstwo praktycznych porad, ćwiczeń oraz propozycji wartościowej literatury, wsparte pokaźną bibliografią.

Autorka wskazuje również na profile, gdzie można znaleźć bezpłatne pomoce logopedyczne i propozycje ćwiczeń dla dzieci. Książka zawiera informacje od pierwszych symptomów, przez nietypowe zachowania, diagnozę, aż po porady dla rodziców, jak dbać o siebie. Dodatkowo, zamieszczono wywiady z ekspertami w dziedzinie autyzmu, a rozmowa z Kosmą - osobą ze spektrum autyzmu jest świetna i dająca do myślenia.

„Tymczasem życie w spektrum to ogromna różnorodność, są tam wszystkie barwy, jakie można sobie wyobrazić; również głęboka czerń i paląca w oczy biel'”(str. 239).

Książka podejmuje również kwestię szczepień, a 'zachorowalnością' na autyzm. Najbardziej wartościowe były dla mnie jednak informacje na temat tego, co trzeba zrobić po otrzymaniu diagnozy, jakie instytucje udzielają pomocy i o jakie dokumenty warto wnioskować dla dziecka z autyzmem. Rozdział o nietypowych wyzwaniach, z którymi boryka się rodzina z dzieckiem autystycznym, poszerza świadomość czytelnika. Książka również oferuje porady dotyczące wyzwań, z jakimi dzieci autystyczne mogą spotkać się w różnych sytuacjach, takich jak święta, restauracja, czy nawet kościół! Rozdział o tym, jak rozmawiać z dzieckiem o diagnozie, jest też niezwykle wartościowy, ponieważ każdy rodzic staje przed dylematem, czy, jak i kiedy powiedzieć dziecku o autyzmie.

Zdecydowanie polecam tę książkę każdemu zwłaszcza rodzicom, którzy szukają praktycznych i wartościowych wskazówek po otrzymaniu diagnozy autyzmu u swojego dziecka.

Ta książka to doskonałe kompendium wiedzy dla rodziców, którzy otrzymują diagnozę autyzmu u swoich dzieci. Mogłaby nosić podtytuł 'Autyzm - i co dalej', ponieważ oferuje same konkretne informacje bez zbędnego przynudzania, czy rozwlekania. Nie jest to jednak wyczerpujące źródło wiedzy na temat spektrum autyzmu, ale zawiera mnóstwo praktycznych porad, ćwiczeń oraz propozycji...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Żeby odmienić swoje życie nie wystarczy tylko podjąć decyzję, że chce się dokonać zmiany. Niezależnie od tego, jak mocno próbujemy, często się po prostu nie udaje nic zmienić. Istnieje wiele przyczyn przez które „utykamy” (od oryginalnego tytułu książki) i nie robimy żadnych postępów w jakiejś dziedzinie swojego życia. Sophie Mort, w przystępny sposób analizuje główne przeszkody stojące na drodze do realizacji celów. Podziwiam wspaniały talent autorki do przedstawiania skomplikowanych teorii w sposób prosty, lekki i zrozumiały.

Co ja sobie wzięłam z tej książki? Naturalnie płynącą refleksję, że faktycznie, zdarza mi się w życiu utknąć. Niezbyt chętnie patrzyłam na własne odbicie w lustrze moich zachowań, które autorka coraz podnosiła, abym mogła się w nim dokładnie przyjrzeć. Zaczęłam lepiej rozumieć, dlaczego czasem trudno jest mi ruszyć naprzód. Uświadomiłam sobie, że utknięcie jest normalne, ale nie każdy moment w życiu jest dobry na inicjowanie zmian. W rzeczywistości zmiany są złożone i trudne, a gdy tak się dzieje dobrze jest dać sobie więcej zgody na współczucie i bycie dla siebie dobrą, bo to buduje bardziej, niż ciągłe, mentalne dokopywanie sobie i powtarzanie że „stać cię na więcej”!

I tak sobie myślę, że czasami gdy gubimy się w życiu, schodzimy ze szlaku, zapominamy o budowaniu wspierających nawyków, zmagamy się z autosabotażem - możemy po prostu powrócić. Zatrzymać się, z ciekawością przyjrzeć się sobie, temu co się wydarzyło, zastanowić się z jakich powodów utknęłam, by następnie z nową gotowością wrócić na główny szlak pracy nad sobą.

Książka oferuje skuteczne porady i ćwiczenia, ale ich efektywność zależy od zaangażowania czytelnika w rzetelne wykonywanie ćwiczeń. To, co otrzymujemy w zamian, to nie tak oczywistą dla wszystkich refleksję, że to nie inni ludzie, nie sytuacje, nie wszechświat, tylko my sami jesteśmy odpowiedzialni za nasze życiowe zmiany. Ta perspektywa może zmienić podejście, a dzięki prostym korektom i ćwiczeniom pomoże zidentyfikować obszary, w których potrzebujemy jeszcze dalszej pracy.

Mocno polecam! ♥️

Żeby odmienić swoje życie nie wystarczy tylko podjąć decyzję, że chce się dokonać zmiany. Niezależnie od tego, jak mocno próbujemy, często się po prostu nie udaje nic zmienić. Istnieje wiele przyczyn przez które „utykamy” (od oryginalnego tytułu książki) i nie robimy żadnych postępów w jakiejś dziedzinie swojego życia. Sophie Mort, w przystępny sposób analizuje główne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

DDA (Dorosłe Dziecko Alkoholika). Jak na każdą etykietę, czy diagnozę – kręcę nosem, bo to nie jest moje. Kolejne określenie, które mam wrażenie próbuje mi opisywać zespół cech jakieś osoby ( w tym przypadku osoby, która dorastała w rodzinie, w której przynajmniej jedno z rodziców było uzależnione od alkoholu). W tej jednak książce wybrzmiewa bardziej jako „DDA miejsce, w którym…” Miejsce, w którym można kogoś/coś zrozumieć. Miejsce, w którym można się schronić. Miejsce, w którym można schować coś bardzo ważnego.

Dzieciństwo, czy dorastanie w rodzinie DDA bywa ogromnym ciężarem, który ciągnie się dalej w życie, inne relacje, czy własną rodzinę. Podkreślę tu słowo bywa, bo wcale nie musi tak być. Alkoholizm rodziców może być ciężarem, cieniem, ale również może stać się bodźcem do podjęcia decyzji o innej ścieżce życiowej, różnej od tej, którą wybrali rodzice.

Dla mnie DDA jest o nieustannej czujności, o walce i próbach wzięcia odpowiedzialności za uzależnionych rodziców, o opiece nad rodzicem, który sam przecież miał być opiekunem. O ciągłej mobilizacji. O strachu. O wstydzie. O niepewności. O wczesnej samodzielności. O zbyt wcześnie zakończonym dzieciństwie. O wołaniu, tęsknocie. O braku normalności i miłości. O rodzącej się kontroli i trzymaniu ludzi na dystans.

Mimo że książka jest krótka, została pięknie napisana. Moim zdaniem, bardziej przypomina notatnik terapeuty niż poradnik. Jak sugeruje tytuł jest o refleksjach autorki, ale pozostawia również wiele przestrzeni na własne refleksje. Jednocześnie jest dużo o nadziei – niezależnie od tego, jak trudne było/jest dzieciństwo, zawsze istnieje możliwość diametralnej zmiany życia i na taką zmianę nigdy nie jest za późno. DDA? To też o konfrontacji i świadomości tego, że to co piękne często rodzi się w bólu. DDA jest również o cierpliwej pokorze, która jest najlepszą szkołą życia. W rozumieniu autorki cierpliwość jest drogą do sukcesu - pozwala przetrwać upadki, z pokorą przyjmować wzloty, pozyskiwać to, co zaplanowane. To dzięki niej dowiadujemy się, że nagle posiadamy więcej, niż myśleliśmy niezależnie od tego z jakiej rodziny pochodzimy.

___Dysfunkcyjny dom nie musi stać się obciążeniem czy usprawiedliwieniem toksycznej przyszłości dorosłego człowieka, ale może być wielkim zasobem, który otworzy drzwi do pełnego życia___str.187

DDA (Dorosłe Dziecko Alkoholika). Jak na każdą etykietę, czy diagnozę – kręcę nosem, bo to nie jest moje. Kolejne określenie, które mam wrażenie próbuje mi opisywać zespół cech jakieś osoby ( w tym przypadku osoby, która dorastała w rodzinie, w której przynajmniej jedno z rodziców było uzależnione od alkoholu). W tej jednak książce wybrzmiewa bardziej jako „DDA miejsce, w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z serii książek dot. "przyciągania i wysyłania w kosmos swoich intencji" Napoleona Hilla lubię najbardziej. I nie jest to wcale miłość do afirmacji, ale przede wszystkim styl Hilla, który jest nie do podrobienia. Większość poradników dot. afirmowania to niestety jego marne kopie.

Coś co wyróżnia go spośród innych autorów, to jego skupienie na konkretach, poparte ponad 20letnimi badaniami oraz inspirującymi przykładami ludzi, którzy dzięki wytrwałości i wierze w swoje możliwości pokonali swoje ograniczenia💪

Z pewnością wielu z Was zna jego kultową książkę "Myśl i bogać się", która ukazała się po raz pierwszy w 1937 roku i nadal jest kamieniem milowym w literaturze motywacyjnej. Hill przedstawia w tej książce filozofię sukcesu opartą na przekonaniu, że nasze myśli i przekonania mają bezpośredni wpływ na nasze życie i osiągnięcia. Pozytywne myślenie, wytrwałość, wiara w siebie i zdolność do określenia celów stanowią według Hilla kluczowe elementy sukcesu.

Jest jednak pewien haczyk. Hill podkreśla, że sukces nie przychodzi przypadkowo, ale jest rezultatem naszych myśli i działań, którymi kierujemy się zgodnie z 17 zasadami.

Książka zawiera esencję niepublikowanych wcześniej myśli Hilla przedstawionych w formie dość krótkich 17 wykładów - zasad, których nie będę zdradzać. Zachęcam do samodzielnego odkrycia ich w książce. Dla mnie ta książka okazała się nie typowym poradnikiem psychologicznym, ale mini lekcjami dotyczącymi filozofii życia.

Dla tych, którzy poszukują prawdziwej motywacji, wskazówek dotyczących rozwoju osobistego i klucza do finansowego rozwoju ta pozycja jest niezastąpiona. To również doskonała lektura dla osób, które nie wierzą w siebie, nie są świadomi swojej wewnętrznej mocy, ale pragną zmienić coś w swoim życiu. Hill nauczy Was nie tylko wartościowych zasad, ale także przydatnych umiejętności. Jeśli dodatkowo lubicie dobrze napisane afirmacje, to z pewnością polubicie tę książkę 😁

Dla wszystkich fanów Napoleona Hilla pozycja obowiązkowa.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję @wydawnictwo_onepress ❤️

Z serii książek dot. "przyciągania i wysyłania w kosmos swoich intencji" Napoleona Hilla lubię najbardziej. I nie jest to wcale miłość do afirmacji, ale przede wszystkim styl Hilla, który jest nie do podrobienia. Większość poradników dot. afirmowania to niestety jego marne kopie.

Coś co wyróżnia go spośród innych autorów, to jego skupienie na konkretach, poparte ponad...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ludzie są złaknieni prostych recept na szczęście i zabierając się za czytanie założyłam błędnie, że dostanę solidną wypunktowaną listę rzeczy i czynności, które powinnam zrobić, aby przez większość swojego życia być na szczęśliwym haju. Wiecie, rady w stylu: myśl pozytywnie, afirmuj, spaceruj, zrób sobie kawę z dużą ilością bitej śmietany i inne tego typu frazesy. Zerknięcie jednak na przypisy, których znowu się nie spodziewałam, sprawiło, że zaczęłam czytać z większą uważnoscią.

I to było to! 🎯

___Żyjemy w świecie dostarczycieli światła wskazujących nam, gdzie odnaleźć szczęście. Zwykle świecą, by nam było łatwiej szukać___
str. 10

Nauka jest głównym źródłem wiedzy o świecie, a w książce Pana Michonia głównym głosem mówiącym o szczęściu. Jednak (na szczęście) nie udziela odpowiedzi na pytanie o to, gdzie te szczęście znaleźć, ale w przeciwieństwie do tak zwanych dostarczycieli szczęścia, przedstawione przez autora wyniki badań współczesnej psychologii socjologii, ekonomii, neurobiologii podpowiadają nam kierunek. Podkreślam - kierunek, a nie recepty.
W drodze do celu, jakim może być szczęście kalibrujemy swoje kompasy, używamy różnych pomocnych map, gotowi jesteśmy korzystać z cudzych wskazówek.

A co jeśli cel podróży, jakim jest szczęście nie jest właściwie ustalonym celem?

Suckes, spełnienie marzeń, dobry samochód, nowy dom, wygrana na loterii. Po długiej wędrówce, gdy docieramy do celu, nierzadko uświadamiamy sobie że to, co miało być celem wcale nim nie było. Zmieniamy szlaki, cofamy się, szukamy dalej. Czy paradoksalnie dążenie do bycia szczęśliwym, sprawia, że się od tego oddalamy?

Małżeństwo? Bogactwo? Atrakcyjny wygląd? I co się okazuje... Wybrane drogi do szczęścia, w większości nigdy nas do niego nie doprowadzą 😅 Wiele złudzeń w tej książce zostanie rozwianych, większość zakwestionowanych. Jaka byłam szczęśliwa mogąc o tym czytać 😁

Życzę Wam szczęścia, czymkolwiek ono dla Was jest i jednocześnie zostawiam was z paradoksem Krezusa:

Dlaczego w dzisiejszym świecie możemy mieć wszystko, a tak wielu ludzi jest nieszczęśliwych?

Koniecznie zajrzyjcie do książki!

@wydawnictwootwarte dziękuję za egzemplarz ❤️

Ludzie są złaknieni prostych recept na szczęście i zabierając się za czytanie założyłam błędnie, że dostanę solidną wypunktowaną listę rzeczy i czynności, które powinnam zrobić, aby przez większość swojego życia być na szczęśliwym haju. Wiecie, rady w stylu: myśl pozytywnie, afirmuj, spaceruj, zrób sobie kawę z dużą ilością bitej śmietany i inne tego typu frazesy....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W Terapii jednego spotkania dzieją się cuda, albo magia, jak kto woli 🪄 Czy ktoś wierzy w to, że można pomóc człowiekowi w ciągu 50minutowego jednorazowego spotkania, też jest kwestią jego wiary i nic mi do tego.

Terapia jednego spotkania jest autorskim pomysłem Pani Ewy. Ja jestem w zachwycie ❤️ Przyjęło się, że terapia powinna trwać wiele godzin, wiele spotkań powinno się odbyć zanim klient, pacjent odczuje poprawę, albo i jej brak. Jak zwykle to tylko wyuczone na studiach schematy, bo autorka pięknie udowadnia, że może być inaczej 😍

Pani Ewa proponuje jedno spotkanie podczas którego można uświadomić sobie, w czym tak naprawdę tkwi sedno problemu i dostać narzędzia do samodzielnej pracy. Oczywiście, jeśli okaże się, że potrzebna jest dalsza pomoc - zawsze można umówić się na kolejną sesję, ale najczęściej bywa, że jedno spotkanie wystarcza!

W książce znajduje się 27 rozmów i każda z nich dotyczy czegoś innego, dzięki czemu na pewno każdy znajdzie coś dla siebie i o sobie 😅 : samotność, pracoholizm, prokrastynacja, spóźnianie się, depresja, przemęczenie, zdrada, złość, lęk przed podróżą, wstyd, zaburzenia odżywiania, brak odczuwania przyjemności, dzieci w związku i wiele, wiele innych innych.

W każdym przypadku autorka podchodzi do swojego GOŚCIA (cudowne określenie!) zgodnie z holistyczną wizją człowieka - skupiając się przede wszystkim na odczuciach i pracy z ciałem.

"Bo ciało nigdy nie kłamie, a głowa bardzo często"

str. 116.

Ile ja dobrych rzeczy wzięłam i biorę sobie z jej warsztatu pracy... Zachwyt nad czyjąś pracą jest dla mnie wstępem do wprowadzania zmian w swojej.

Pani Ewo 😍 - brak słów, pokłony uznania, zachwyt, ogromny szacunek i jeszcze większa ochota na więcej 😍

W Terapii jednego spotkania dzieją się cuda, albo magia, jak kto woli 🪄 Czy ktoś wierzy w to, że można pomóc człowiekowi w ciągu 50minutowego jednorazowego spotkania, też jest kwestią jego wiary i nic mi do tego.

Terapia jednego spotkania jest autorskim pomysłem Pani Ewy. Ja jestem w zachwycie ❤️ Przyjęło się, że terapia powinna trwać wiele godzin, wiele spotkań powinno...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Jak wspierać i kochać kobietę ,którą jesteś? Adrianna Niewęgłowska, Gabriela Para
Ocena 6,6
Jak wspierać i... Adrianna Niewęgłows...

Na półkach:

O słabych książkach piszę krótko i na temat. W sumie to nawet nie wiem, czy jest sens pisać o pseudoporadnikach i czy nie lepiej skupiać się na tych, które są dobre i wartościowe? Jak myślicie?

Ta książka to zbiór treści z różnych worków, które stały gdzieś przy półce z poradnikami rozwoju osobistego, bo tam ktoś je mam nadzieję, że przez przypadek zostawił.

Znajdziemy w niej chaotyczne i patetyczne luźno ze sobą powiązane, napompowane myśli, cytaty, afirmacje oraz (o zgrozo!) 365 😵‍💫przesłań. Na sekundę zatrzymam się przy tych ostatnich – zajmują one prawie POŁOWĘ książki. Książka ma 223 strony, a przesłania zaczynają się od strony 122. Proszę sobie teraz wyobrazić i szybko obliczyć, ile rzeczywiście w całości zadrukowanych stron ma książka❗😡

Przesłania są w stylu:

„Jesteś tego warta. Zawsze byłaś”.

„Nie goń. Przyciągaj”.

„Nie przejmuj się opinią innych. Oni zawsze będą coś myśleć”.

W mojej opinii - szkoda Waszego czasu i Waszych pieniędzy - książka kosztuje 49,99. Ja zapłaciłam za nią niewiele ponad 30zł i mam zamiar ją zwrócić, bo czuję się oszukana 😡 Na szczęście w moim ukochanym @empik zwroty są możliwe ❤️

Złoszczę się nawet na wydanie 😡 Książka jest napompowana, niczym wędlina wodą. Mam poczucie, że zapłaciłam za niezadrukowany papier, zwłaszcza, gdy do akcji w połowie książki wkraczają "przesłania"! Gdyby nie one, ta książka byłaby zwykłą gazetą w stylu Bravo.

Nie polecam. Powtarzanie tego samego, wtórne treści, jakaś pseudopsychologia. O bibliografii zapomnijcie, bo jej tu nie znajdziecie. Są o wiele lepsze i bardziej wartościowe książki.

No dobra, jeśli chcecie już sięgnąć po coś podobnego, bo Was naprawdę kusi, bo lubicie (też lubię), czyli po piękne afirmacje polecam karty afirmacyjne @agnieszkamaciag, jeśli macie ochotę jednoczyć się z wszechświatem, zarażać ludzi energią polecam książki @barbrabelt ❤️

O słabych książkach piszę krótko i na temat. W sumie to nawet nie wiem, czy jest sens pisać o pseudoporadnikach i czy nie lepiej skupiać się na tych, które są dobre i wartościowe? Jak myślicie?

Ta książka to zbiór treści z różnych worków, które stały gdzieś przy półce z poradnikami rozwoju osobistego, bo tam ktoś je mam nadzieję, że przez przypadek zostawił.

Znajdziemy w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ekscytacja. Szeroko, ze zdziwieniem i zachwytem otwieram oczy, bo ta książka, to jest to, czego szukałam. Odmiana. Spokój. Równowaga. Dzięki niej znowu jestem w drodze i wracam do siebie.

Czytam filozofię, podejście do życia autorki i smakuję je jak pastylka. Smakuję nie tylko na języku, ale w sercu i sprawdzam, czy wyczuwalne smaki są moje, a jeśli są mi nieznane, sprawdzam jak się z nimi mam. Okazuje się, że smaki @esencjablog.pl są mocno moje. Czytam i kiwam głową, bo mam tak samo, te same rzeczy mnie budują, podobne pomagają, identyczne leczą wzmacniając ciało i duszę. W końcu książka, która porządkuje mi to, co miałam porozrzucane, wygładza to co skołtunione i przywraca to, co zostało przeze mnie wycofane i odepchnie, bo wydawało mi się zbyt miękkie.

Wróciłam ponownie na własną drogę prosto ku świadomości. Na niej chcę mieć przestrzeń i możliwość samorealizacji, by być w pełni szczęśliwą, słuchać swojego serca, wewnętrznego głosu i śmiało za nim podążać. Jak pisze autorka słuchanie głosu serca i intuicji jest rodzajem tańca. W dalszym ciągu jest to dla mnie trudny taniec, ale jak wszystko inne na szczęście u to jest do wyuczenia. Książka pokazuje wiele dróg, w jaki sposób można tańczyć łącząc ze sobą serce z rozumem i na co dzień wyciągać esencję z życia.

Znajdźcie odpowiedni czas, miejsce i okoliczność na spotkanie z Panią Aleksandrą (z nią, nie z książką!) Zacznijcie czytać powoli i uważnie, a następnie aktywnie czekajcie na to, co się wydarzy u was i w waszym życiu.

Mężczyźni - jeśli chcecie obdarować swoją kobietę czymś w pełni wartościowym - pomysł i idealny wybór już macie 😁

___Na moment straciłam siebie z oczu, bo byłam pochłonięta czymś innym i popełniałam błędy, które kosztowały mnie zdrowie. Zignorowałam wiele sygnałów płynących z mojego wnętrza, może nawet w jakimś sensie odeszłam na chwilę od siebie i zapłaciłam za to wysoką cenę. Na szczęście potrafię już zatroszczyć się o siebie i wiem, czym jest samoopieka, ale tego też musiałam się nauczyć___

str. 99

Jeszcze jedno. Jest to jak na razie jedyna książka, która zachęciła mnie do śledzenia autorskiego bloga.

Ekscytacja. Szeroko, ze zdziwieniem i zachwytem otwieram oczy, bo ta książka, to jest to, czego szukałam. Odmiana. Spokój. Równowaga. Dzięki niej znowu jestem w drodze i wracam do siebie.

Czytam filozofię, podejście do życia autorki i smakuję je jak pastylka. Smakuję nie tylko na języku, ale w sercu i sprawdzam, czy wyczuwalne smaki są moje, a jeśli są mi nieznane,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę mogę opisać jednym zdaniem: W swojej książce Gabrielle Bernstein napisała recenzję książki „Kurs cudów” innej autorki. Przedstawia w niej własną interpretację Kursu wplatając swoją historię życia oraz refleksje o tym, jak poszczególne lekcje z Kursu cudów pomogły jej uwolnić się od lęku i jak sama pisze "żyć na duchowym haju". Słowa „Kurs cudów” powtarzają się prawie na każdej stronie, co naprawdę mnie irytowało.

Zapewne nie jestem odbiorcą tej pozycji. Ja i religia jesteśmy na dwóch różnych ścieżkach. Starałam się nie skupiać na semantyce, ale niestety mi się nie udało, zwłaszcza jak autorka stwierdza że „ma klucze do bram nieba...” 🙄Ja takich kluczy w książce nie znalazłam.

Jeśli ktoś jest fanem ezoteryki, narracji w duchu New Age oraz wierzy, że Duch i jego przewodnictwo prowadzi do całkowitego uzdrowienia – myślę, że zawarte w książce refleksje przypadną do gustu. Podkreślam REFLEKSJE, bo to o czym autorka pisze, nie jest w żadnym stopniu oparte na badaniach, czy fachowej literaturze.

Proces zmian, o którym pisze jest strasznie uproszczony. Irytuję się, gdy czytam banały w stylu "Poddaj się przewodnictwu duchowemu, a spełni się wszystko o czym marzysz". Kręcę nosem na takie założenie, że dopiero upadek na dno oraz wszelkie porażki życiowe prowadzą do prawdziwej przemiany, otwartości na cuda świata i otworzenia się na przewodnictwo duchowe. Zapewne tak było u autorki. Miłe i dające nadzieję jest to, że otworzyła się na miłość, odrzuciła lęk i jakoś jej to wszystko tak zgrabnie wyszło, a przyczyniła się do tego tylko jedna książka… 👏


___Moja wiara w ducha okazała się odpowiedzią na wszelkie problemy. Doświadczyłam uzdrowienia we wszystkich obszarach swojego życia - zarówno pod względem fizycznym (choroby i dolegliwości), jak i psychicznym (skłonności do uzależnień)__

W jednym za to zgadzam się z autorką - „Cuda są przejawem miłości”.

Czy książka jest reklamą innej książki? Nie wiem. Jeśli uznam to za ważne dla siebie sama sięgnę po Księgę cudów, sama ją przeczytam i samodzielnie wyrobię sobie własną opinię i nie jest mi do tego potrzebna czyjaś interpretacja.

@wydawnictwo.kobiece dziękuję za egzemplarz!

Książkę mogę opisać jednym zdaniem: W swojej książce Gabrielle Bernstein napisała recenzję książki „Kurs cudów” innej autorki. Przedstawia w niej własną interpretację Kursu wplatając swoją historię życia oraz refleksje o tym, jak poszczególne lekcje z Kursu cudów pomogły jej uwolnić się od lęku i jak sama pisze "żyć na duchowym haju". Słowa „Kurs cudów” powtarzają się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O złych poradnikach będzie krótko.

Poradnik powinien mnie cieszyć, zachęcać do zmian, przyglądania sobie, czy poruszanym tematom. Nie powinien być pisany w założeniu, że czytelnik to idiota, jego poglądy, życie są złe, o ile nie są zbieżne z poglądami autora.

To, co robi autor to próba wymuszenia na mnie jako na czytelniku uznania jego poglądu na życie – POGLĄDU, jako jedynego i słusznego. Może i miałoby to sens, gdyby przedstawił jakiekolwiek badania, pokusił się o kilka centymetrów bibliografii, jakichś przypisów, cokolwiek. Autor woli jednak posługiwać się historyjkami ze swojego prywatnego życia, rzucić gdzieniegdzie jakiś patetyczny cytat, czy autorski slogan.

W książce nie znalazłam żadnej głębszej teorii. Zastanawiałam się nawet nad tym, co wniosła do mojego życia. Chciałabym napisać, że nic. Jednak utwierdzam się w przekonaniu, że z książką mogę się nie lubić, autora nie darzyć sympatią, ale jednak jakiś skrawek szacunku do inteligencji czytelnika powinien wybrzmiewać przez całą książkę.

Czy język, którym posługuje się autor jest bezpośredni? A no byłby, gdyby wprost napisał „jesteś czytelniku zwykłym durniem, nie radzisz sobie z własnym życiem”, ale on woli schować się za porównaniem siebie do miski zupy pomidorowej, którą przecież nie wszyscy muszą lubić.

Nie, język nie jest bezpośredni – rzekłabym jest rynsztokowy. Przypomina mi moją dawną historię pracy w terenie, gdy mijając wiejski sklepik ubrana w buciki na koturnie usłyszałam (w sumie dość praktyczną) radę od pana smakującego zapewne już któreś z kolei piwko: „weź kur*a paniusiu obcasy te zdejmij, bo zaraz tu u nas upier*olisz g*wnem”.

Słowne kopniaki w stylu „ogarnij się, weź się w garść” naprawdę do mnie nie przemawiają i oczywiście nie mają NIC wspólnego z (auto)terapią.

Takie książki psują mi humor 😡
One nawet nie są zabawne.

Na koniec o dobrych książkach. Jeśli macie ochotę i potrzebę (a są tacy!), aby ktoś zrównał was z ziemią - przyłożył wasz policzek do podłogi, a potem Z SZACUNKIEM odkleił polecam:

#wszystkodasięogarnąć
Marie Forleo od @galaktyka_wydawnictwo

lub

#odupadkudosukcesu Thomasa Eriksona od @wielkalitera

O złych poradnikach będzie krótko.

Poradnik powinien mnie cieszyć, zachęcać do zmian, przyglądania sobie, czy poruszanym tematom. Nie powinien być pisany w założeniu, że czytelnik to idiota, jego poglądy, życie są złe, o ile nie są zbieżne z poglądami autora.

To, co robi autor to próba wymuszenia na mnie jako na czytelniku uznania jego poglądu na życie – POGLĄDU, jako...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zbyt wiele par nieustannie walcząc ze sobą, pozostawia po sobie pole bitwy. Podczas kłótni najczęściej tracą panowanie nad sobą i zazwyczaj powielają te same błędy, co oczywiście rzadko kiedy przynosi rozwiązanie problemu i wtedy na scenę wchodzi ON -

Terrence Real wybitny terapeuta specjalizujący się w psychologii mężczyzn, kwestiach płci, traumie i władzy - twórca modelu terapii zwanej Terapią Relacyjnego Życia.

Jest mi trochę daleko od tego podejścia, jednak nie ukrywam zafascynowania jego pracą i książką. Terapeuci pracujący w tym modelu łamią wiele zasad, na przykład w procesie terapii nie są neutralni, czyli zawsze stają po czyjejś stronie. Jego motto w pracy z parami brzmi: w związkach nie ma miejsca na obiektywizm. Mocna teza, jak i w sumie cała książka.

Pomimo wielu kwestii spornych, co do wprowadzonych zasad, jest cała masa rzeczy, za które niesamowicie cenię autora. Trudności, problemy w związku opisuje przez pryzmat traumatycznych wydarzeń z dzieciństwa. Nikogo to nie powinno dziwić, skoro autor zajmuje się traumą! Dlatego przedstawia teorię zaburzeń więzi, przywiązania, traumę relacyjną oraz sposoby radzenia sobie w związkach z perspektywy Adaptacyjnego Dziecka i Mądrego Dorosłego.

Następstwa traumy wczesnodziecięcej niosą ryzyko wystąpienia konsekwencji w życiu dorosłym, co w niesamowicie celny sposób Terrence Real przedstawia na przykładach własnej pracy z pacjentami.

Tytuł trochę sugeruje, że znajdziemy w niej konkretne porady. Poniekąd tak, jednak (na szczęście) typowych porad nie ma, ale przesłanie dla każdego będzie jednoznaczne. Chcecie wiedzieć jakie, prawda?

„Krótko mówiąc, gdy nauczymy się myśleć i działać relacyjnie, dorastamy”.
str. 63

To jest naprawdę dobra, solidna książka. Przypisy i bibliografia robią dodatkowe wrażenie. Nie ma tu miejsca na brak profesjonalizmu. Oby takich książek było więcej.


Wydawnictwu Filia dziękuję za egzemplarz i możliwość jego przeczytania.

Zbyt wiele par nieustannie walcząc ze sobą, pozostawia po sobie pole bitwy. Podczas kłótni najczęściej tracą panowanie nad sobą i zazwyczaj powielają te same błędy, co oczywiście rzadko kiedy przynosi rozwiązanie problemu i wtedy na scenę wchodzi ON -

Terrence Real wybitny terapeuta specjalizujący się w psychologii mężczyzn, kwestiach płci, traumie i władzy - twórca modelu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak to jest możliwe, że możemy odczuwać ból chociaż nie ma on dającej się określić fizycznej przyczyny?

Niepotrzebny jest fizyczny uraz, by pojawił się ból. Doświadczanie bólu to o wiele więcej niż złamana kość, czy otarcia na skórze. Można go odczuwać nie cierpiąc na żadną konkretną chorobę. Tłumione latami emocje, traumatyczne wydarzenia i wiele innych czynników, o których pisze autor mają ogromny wpływ na nasze zdrowie ale także przebieg choroby. Problemy ze zdrowiem psychicznym pokrywają się w znacznym stopniu z bólem. Stresor psychologiczny wywołuje reakcje biologiczne, które w końcu zmieniają się w ból, złe samopoczucie i choroby.

Blisko mi jest do holistycznego modelu biopsychospołecznego patrzenia na ból, czyli wynikającego z wzajemnych powiązań między biologią, psychologią i socjologią. Umysł i ciało istnieją jako współzależne byty. Kiedy równowaga między nimi jest zaburzona pojawia się ból i cierpienie. Powyższą ideę pięknie opisuje Nick Potter w swojej książce - ból jest zazwyczaj częścią nas samych i nie da się na niego patrzeć inaczej, niż z każdej strony.

„Ból jest tym czego doświadczamy, gdy mózg uzna, że uraz lub jakiekolwiek inne jego źródło jest wystarczająco poważne, by być dla nas problemem”.
I po bólu, str. 43

Przeczytanie tej książki będzie ciekawą i pouczającą podróżą przez „bólowe dane”, która pozwoli zrozumieć, co one oznaczają, jakie są źródła bólu i komunikaty, jakie ból chce nam przekazać.

Ogromnym plusem książki jest zrozumiały język i przystępność treści. Pomimo sporych odniesień do nazewnictwa medycznego książka napisana jest w przejrzysty sposób. Zawiera mnóstwo ciekawostek! Niesamowite w jaki sposób mózg diagnozuje ból i w zależności od oceny bólu sprytnie obniża nasze codzienne funkcjonalnie! Neuropodpisy, czyli wspomnienia bólu - idealnie zostały opisane na zasadzie analogii do mapy londyńskiego metra - mistrzostwo! Dodatkowo ciekawie są case study pacjentów, które dobrze oddają specyfikę chorób psychosomatycznych.

Uwielbiam właśnie taki humanistyczny opis funkcjonowania człowieka.

Kawał dobrej, uświadamiającej wiedzy.




Dziękuje @wydawnictwootwarte za egzemplarz.

Jak to jest możliwe, że możemy odczuwać ból chociaż nie ma on dającej się określić fizycznej przyczyny?

Niepotrzebny jest fizyczny uraz, by pojawił się ból. Doświadczanie bólu to o wiele więcej niż złamana kość, czy otarcia na skórze. Można go odczuwać nie cierpiąc na żadną konkretną chorobę. Tłumione latami emocje, traumatyczne wydarzenia i wiele innych czynników, o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jestem bezradna. Jestem niewłaściwa. Jestem niewarta miłości. Jestem za gruba, za brzydka. Nie jestem dostatecznie dobra. Za mało zarabiam. Jestem wielkim rozczarowaniem, ciężarem, problemem.

Jeżeli wierzymy w coś takiego na swój temat i na temat swojego życia, trudno jest szanować siebie i własne życie, a jeszcze trudniej podchodzić do niego z miłością i akceptacją. Skąd bierze się ta surowość?

Wiele osób ma tendencje do krytycznego oceniana siebie i surowego karania. Ukształtowane najczęściej już we wczesnym dzieciństwie ograniczające założenia stają się dla siebie surowymi krytykami, sędziami i katami. Praca nad przekonaniami to jeden z najważniejszych aspektów pracy ze sobą, nad którym skupia się autorka. Aby odpowiedzieć na tytułowe pytanie opisuje historie swoich pacjentów, a następnie zadaje czytelnikowi przepiękne, celne pytania. Nasze przekonania działają niczym filtry, przez które spoglądamy na świat. Odpowiednie pytania natomiast zmieniają filtr percepcyjny, a odpowiedź na nie zmienia perspektywę, by móc zyskać emocjonalny dystans do siebie i własnego „problemu”. Cu-do-wne.

Uwielbiam w książkach historie pacjentów, bo zawsze coś we mnie poruszają i zawsze coś z nich biorę dla siebie i własnej pracy. W książce takich historii znajdziecie sporo, i to takich z którymi będziecie się utożsamiać. Wszyscy bowiem posługujemy się pomocnymi, ale niekiedy ograniczającymi nas założeniami, a nasze historie często są do siebie bardzo podobne. Może w jednej z nich odnajdziecie własny kawałek?

Jak się uwolnić od krzywdzących przekonań? Myślę, że po lekturze będziecie potrafili sami odpowiedzieć na to pytanie.

Mocno polecam, jeden z lepszych poradników, które ostatnio czytałam.

”Kto ci powiedział o tym, że „nie jesteś dość dobry”, i dlaczego nadal to sobie opowiadasz? I kim byłbyś bez tej opowieści?”
str. 16


[współpraca z @wydawnictwootwarte] , dziękuję za egzemplarz!

Jestem bezradna. Jestem niewłaściwa. Jestem niewarta miłości. Jestem za gruba, za brzydka. Nie jestem dostatecznie dobra. Za mało zarabiam. Jestem wielkim rozczarowaniem, ciężarem, problemem.

Jeżeli wierzymy w coś takiego na swój temat i na temat swojego życia, trudno jest szanować siebie i własne życie, a jeszcze trudniej podchodzić do niego z miłością i akceptacją. Skąd...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Japoński przepis na szczęście jest bardzo prosty. Jest nim Ikigai. W tłumaczeniu oznacza powód do życia. Dla Japończyków jest nim wszystko, co wyzwala i co daje szczęście, co dobrze się z nim kojarzy. Mi szalenie spodobało się tłumaczenie Ikigai jako „powód, dla którego rano wstajesz z łóżka”. Macie takie, prawda?

Wg Japończyków każdy człowiek ma swoje „Ikigai”, które nadaje życiu sens. Niektórzy je znaleźli, natomiast inni są w procesie i nadal go szukają. Ikigai to nie tylko odpowiedź na pytanie „Co jest sensem mojego życia?”. Filozofia Ikigai polega na docenianiu codzienności, czerpaniu radości z drobnych rzeczy, sukcesów, jakie niesie ze sobą życie. Na Ikigai składa się pięć filarów, o których przeczytacie już w książce.

Niby takie z założenia proste… ale kto z nas systematycznie wdraża wartości Ikigai do swojego życia?

Potencjał Ikigai jako filozofii jest ogromny. Szkoda, że ta książeczka go nie wykorzystała. Dawno mnie zresztą żadna książka tak nie umęczyła.

Autor przedstawia ogólną historię kultury Japończyków, kilka ciekawostek, informacji, anegdotek z życia ludzi. Nie ma w niej praktycznego „kursu” poszukiwania Ikigai. Przytoczone historie z życia ludzi jedynie mogą posłużyć za lekką inspirację, w jaki sposób należy myśleć o Ikigai, jako napędowej sile życia. I dotąd jest ok.

Nie spodobało mi się brak odniesień do problemów, z którymi zmagają się Japończycy i jak te trudności mają się do filozofii Ikigai.

Szacuje się, iż rocznie z przepracowania (karoshi) umiera ponad 10 tys. Japończyków, liczba japońskich samobójstw wśród młodzieży – jest jedną z najwyższych na świecie! A hikikomori? Wobec tych problemów, zadaję sobie pytanie, gdzie jest nawiązanie do Ikigai i ile wspólnego z obecną rzeczywistością ma opisywana przez autora wizja Ikigai? Dlatego niespecjalnie mu w tym zachwycie dowierzam…

Japoński przepis na szczęście jest bardzo prosty. Jest nim Ikigai. W tłumaczeniu oznacza powód do życia. Dla Japończyków jest nim wszystko, co wyzwala i co daje szczęście, co dobrze się z nim kojarzy. Mi szalenie spodobało się tłumaczenie Ikigai jako „powód, dla którego rano wstajesz z łóżka”. Macie takie, prawda?

Wg Japończyków każdy człowiek ma swoje „Ikigai”, które...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

___Aby na krosnach swoich nieuchronnych obowiązków przeplatać nitki przyjemności, lekkości i zabawy__

Ile w Przędzy znalazłam pięknych, wspólnych nici...

Jakie to jest fantastyczne poczucie, że możemy wyplatać podobnie, autorka, ja i zapewne każda inna kobieta. Podobnie wyruszyć na wspólną i podobną wyprawę w poszukiwaniu wewnętrznej wolności. Szukać i znaleźć ją we własnym wnętrzu, a nie zostawioną gdzieś na drodze, zawieszoną na drzewie lub wręczoną przez drugiego człowieka.

Ja również nie chcę - więcej, szybciej, wyżej, dalej, z łukiem w dłoni mierzyć do tarczy i celów, które w sumie i tak okazują się nie moje. Nie moje cele, nie mój rusharmageddon.

Czuję, że bliżej mi do „bliżej”, do czułego wgłębiania się w doświadczenia przeplatane własnymi, moimi nitkami, których kolor na dodatek sama sobie mogę wybrać.

Ja również „wierzę w moc pauzy, pytań, przestrzeni wewnętrznej i przekształceń, które mogą się w niej dokonać”.

Tych „ja również” jest tyle, że wystarczy do produkcji kilku tkanin. Moich, Twoich, Waszych.

Zaczynajcie prząść.

Jedna z najlepszych książek, które ostatnio przeczytałam.

___Aby na krosnach swoich nieuchronnych obowiązków przeplatać nitki przyjemności, lekkości i zabawy__

Ile w Przędzy znalazłam pięknych, wspólnych nici...

Jakie to jest fantastyczne poczucie, że możemy wyplatać podobnie, autorka, ja i zapewne każda inna kobieta. Podobnie wyruszyć na wspólną i podobną wyprawę w poszukiwaniu wewnętrznej wolności. Szukać i znaleźć ją we...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dwa słowa, które wypływają jak myślę o tej książce to "ból i doświadczanie”. Ból i odwaga w głośnym nazywaniu swojego psychicznego kryzysu. Mocny, rzetelny opis doświadczania ich.

Zaburzenia psychiczne stanowią temat tabu. Zamiast nazwania choroby po imieniu często słyszy się słowa "świr, wariatka, paranoik, psychol", bez uprzedniego albo w ogóle jakiegokolwiek zrozumienia kryzysów psychicznych. Mówienie o własnym kryzysie wymaga ogromnej odwagi. Sporo osób ma z tym trudności nawet w gabinecie, a co dopiero w rozmowach, które zostaną opublikowane!

Książka została podzielona na 12 rozdziałów, które są zbiorem wywiadów z 12 osobami. W rozmowie z Agnieszką Jucewicz bohaterki i bohaterowie tych rozmów opowiadają o tym, jak to jest doświadczać kryzysu psychicznego, czym może być diagnoza i w jaki sposób może zmienić życie.

Dowiecie się jak to jest chorować na depresję, schizofrenię, zaburzenia obsesyjno -kompulsyjne, ptsd, zaburzenia lękowe i hipochondryczne, napady paniki, anoreksję i uzależnienia.

Czytając, zapewne będziecie również zastanawiać się nad bardzo ważnym pytaniem –

czy każdy kryzys jest lekcją?

I znajdziecie na nie piękną i mądrą odpowiedź.

Jako psycholog, osoba pracująca na co dzień z ludźmi w kryzysie odejmuję trzy gwiazdki, za treści dla mnie znane. Z tego względu polecam ją w szczególności osobom, które doświadczają kryzysów i ich rodzinom. Znajdziecie w niej wiele wartościowych treści.

Dwa słowa, które wypływają jak myślę o tej książce to "ból i doświadczanie”. Ból i odwaga w głośnym nazywaniu swojego psychicznego kryzysu. Mocny, rzetelny opis doświadczania ich.

Zaburzenia psychiczne stanowią temat tabu. Zamiast nazwania choroby po imieniu często słyszy się słowa "świr, wariatka, paranoik, psychol", bez uprzedniego albo w ogóle jakiegokolwiek...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Błędnie założyłam, że pani z telewizji pięknie snuć będzie opowieść o swoim kolorowym życiu i o tym, jak ważna jest w jodze umiejętność zwinięcia się w precelek. A że ja nie potrafię zwinąć się w precelek to Paulina Młynarska podpowie mi, jak mam poprawić elastyczność ścięgien i jakie kadzidełka i matę powinnam kupić, żeby moja fotka z "ćwiczenia jogi" była bardziej instagramowa.

Jak przyjemnie poczułam się zaskoczona, kiedy w końcu mogłam przeczytać, że

"Joga nie jest bowiem o tym, czy masz giętkie, sprawne ciało. Nie jest też o tym, czy masz uśmiech na twarzy i wyuczony przyjazny stosunek do świata. Joga nie jest kolejnym ładnym ubrankiem, w które wystroisz się na rewię do kościółka Ery Wodnika. Nie jest szmatką do polerowania twojego ego. Nie jest sposobem na relaks, zdrowym stylem życia ani metodą na zwalczenie cellulitu, niechęci do teściowej, nudy, czy braku pomysłu na siebie".

Paulina Młynarska zdjęła ze mnie pewien ciężar przekonania, że "powinnam" praktykować w określonych warunkach i że są w ogóle jakieś wytyczne co do praktyki jogi. Nie. Mogę siedzieć we własnej ciszy na brudnej, zaplamionej podłodze w kuchni, przy dźwięku bulgocącej zupy w garnku i będzie to jak najbardziej właściwe miejsce w domu i na ziemi.

Książka nie jest tylko o jodze. Jest o zmianie, jaką przeszła Paulina Młynarska, dzięki praktyce jogi. Autorka zabiera głos również w kwestiach kobiet i polityki. O koronawirusie też jest. Dużo przy tym odwagi, ironii ale też łagodności, otwartości, szacunku, bólu i traumatycznych przeżyć, których doświadczyła mała Paulinka (te doświadczenia w szpitalu...)

Polecam! Po tej lekturze sięgnę po inne książki autorki.

Błędnie założyłam, że pani z telewizji pięknie snuć będzie opowieść o swoim kolorowym życiu i o tym, jak ważna jest w jodze umiejętność zwinięcia się w precelek. A że ja nie potrafię zwinąć się w precelek to Paulina Młynarska podpowie mi, jak mam poprawić elastyczność ścięgien i jakie kadzidełka i matę powinnam kupić, żeby moja fotka z "ćwiczenia jogi" była bardziej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Znajomość Sonii Choqette z Julią Cameron (ta od Droga artysty, którą bardzo polecam) jest dla mnie wystarczającą rekomendacją do zapoznania się tą cudaczną książką.

Dlaczego po nią sięgam? Dlatego, że coś mnie do niej ciągnie i szalenie podoba mi się słowo "parapsychologiczny". Nikt dokładnie nie wie, co ono oznacza, dla każdego zapewne znaczenie tego słowa jest nieco inne. Ja je umieszczam w szeroko pojętej "intuicji".

Czy znajdziemy tu rozmowy o wędrówkach dusz, czytaniu z fusów? Nic z tych rzeczy (przynajmniej na razie). Chciałam tylko zajrzeć a już za mną jest 1/3 książki. Tytuł "podręcznik treningu parapsychologicznego" jest nieco mylący. Chyba że (na co liczę) zmieni się to w dalszej części. Chwilowo treningu brak, jak również dywagacji o życiu po życiu...

Autorka pisze, że ścieżka parapsychologii to ścieżka, na której uczymy się, w jaki sposób wyrazić nasz największy potencjał kreatywności i miłości w życiu. To ścieżka przeżywania życia w otwarciu na duchową pomoc i w świadomości wszystkich poziomów energii. Jest to uczenie się, jak poszerzać świadomość, aby lepiej zrozumieć, jak nasz instrument ekspresji - czyli ciało przyjmuje energię. Inaczej - to przeżywanie życia we wspólnocie z duchem, wglądając w rzeczy, a nie tylko patrząc na nie. Czyli coś co może być porównane do uważności.

Wiele rzeczy (przynajmniej na początku) skupia się na intuicji i jak nazwała autorka - świadomości parapsychologicznej, co dla mnie jest niczym innym jak zdarzeniami synchronicznymi, które opisywał już sam Carl Jung. Niektórzy nazywają to "zbiegami okoliczności", które w rzeczywistości niby wcale zbiegami okoliczności nie są. I to co mi się spodobało, to zwrócenie uwagi, że jednym z najważniejszych narzędzi w pracy z tym podręcznikiem jest medytacja. A jak medytacja i intuicja gra tu główne skrzypce to ja na taki trening z przyjemnością się piszę!

_Prawdziwa intuicja jest subtelna i pełna wdzięku i - jeżeli jej słuchasz - sprawi, że będziesz czuł się bezpiecznie_

Znajomość Sonii Choqette z Julią Cameron (ta od Droga artysty, którą bardzo polecam) jest dla mnie wystarczającą rekomendacją do zapoznania się tą cudaczną książką.

Dlaczego po nią sięgam? Dlatego, że coś mnie do niej ciągnie i szalenie podoba mi się słowo "parapsychologiczny". Nikt dokładnie nie wie, co ono oznacza, dla każdego zapewne znaczenie tego słowa jest nieco...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Wszyscy musimy umrzeć, a póki żyjemy, świat w żaden sposób nie nada naszemu życiu istotnego znaczenia."

10 opowiadań - dla mnie bardziej lekcji psychoterapii, których nie znajdę w żadnym ze współczesnych podręczników. Każdy z opisanych przez Yaloma pacjentów wykazuje problemy egzystencjalne, przeżywa lęk przed śmiercią, stratę ukochanej osoby, utratę wiary w siebie lub poczucia, że życie ma sens, nie radzi sobie ze starością, nie potrafi dokonywać wyborów.

Nie czytałam tej książki - delektowałam się każdą historią i podziwiałam kunszt pisarski emerytowanego psychoterapeuty. Zapewniam, że te opowieści czyta się jak literaturę z najwyższej półki. Niby dotyczą śmierci i ulotności życia, ja jednak otrzymuję od Yaloma coś znaczenie większego - dla siebie wyciągam wartościowe wskazówki na przeżycie życia i radzenie sobie z perspektywą jego nieuchronnego końca, w pracy pokorę, skoncentrowanie się na tym co dzieje się tu i teraz i zwrócenie szczególnej uwagi na więź z klientem.

Książka na pewno doda otuchy, tym którzy zmagają się ze swoimi demonami. Czytając opowiadania każdy z nas zatańczy z nimi własny, indywidualny taniec.

---------
- Powiadasz więc: "Dziękuję za dobro, które cię spotyka".
- O właśnie. Chcę przez to powiedzieć, że myślenie o końcu życia zachęca nas, by śmielej chwytać teraźniejszość.

"Wszyscy musimy umrzeć, a póki żyjemy, świat w żaden sposób nie nada naszemu życiu istotnego znaczenia."

10 opowiadań - dla mnie bardziej lekcji psychoterapii, których nie znajdę w żadnym ze współczesnych podręczników. Każdy z opisanych przez Yaloma pacjentów wykazuje problemy egzystencjalne, przeżywa lęk przed śmiercią, stratę ukochanej osoby, utratę wiary w siebie lub...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzisiejsze czasy nie sprzyjają, aby być dla siebie łagodnym i dobrym. Ciągły bieg, pogoń za lepszym, dostatnim życiem, jeszcze więcej i szybciej 💨 Pośpiech powoduje, że często podejmujemy niewłaściwe decyzje. Zgiełk i chaos w życiu coraz bardziej przytłacza.

Często o tym zapominam i cieszę się, że ta książka przydarzyła mi się teraz, pod koniec roku. Potrzebowałam przypomnienia, że ja wcale nie muszę gnać przed siebie, ciągle się rozwijać i udoskonalać, bo życie paradoksalnie wcale nie polega na byciu zajętą. Można inaczej: bez napięcia, bez planu, wolniej, radośniej, swobodniej. Własne myśli, plany, potrzeba kontroli, to jest coś co często mnie ogranicza i unieszczęśliwia, a puszczenie sterów wywołuje strach przed katastrofą. Fajnie sobie przypomnieć, że można odpuścić, bo jak pisze Kasia Bem sztuka odpuszczania prowadzi do szczęśliwego życia. A sztuką odpuszczania jest umiejętność bycia tu i teraz.

W natłoku spraw, informacji, dźwięku, obowiązków warto na chwilę się zatrzymać. Cisza w umyśle i głębokie wczucie się w chwilę obecną pozwala być szczęśliwszym i wolnym.

Może brzmi to niewiarygodnie, ale autorka ma podstawie własnego doświadczenia i w prostym w odbiorze językiem udowadnia, że to prawda. Dzięki tej książce dostaniemy mnóstwo inspiracji (nie rad!) jak zacząć żyć spokojniej korzystając z treningu uważności i jogi (na końcu każdego rozdziału znajdują się ciekawe ćwiczenia, które można zaliczyć do buddyjskiej praktyki).

Wspomnę jeszcze o cudownym wydaniu książki – samo trzymanie jej w rękach, przeglądanie, dotykanie to czysta przyjemność. Kolorowe strony, mandale, cytaty – takie to wszystko kojące, uspokajające… Prezent idealny.

Nie bardzo podobało mi się jednak to, że autorka pisze w sumie przez całą książkę na ten sam temat używając innych słów. Jeśli chodzi o całość to polecam osobom, które dopiero poznają mindfulness, medytację, jogę – znajdą w tej książce wskazówki jak wpleść uważność do codziennych czynności, dowiedzą się jak ważna jest cisza i skupienie na oddechu.

Dla mindfulnessowych wyjadaczy będzie to raczej powtórka i łagodne przypomnienie tego, co już wiedzą. Jednak warto, dla ukojenia ciała i duszy.

Dzisiejsze czasy nie sprzyjają, aby być dla siebie łagodnym i dobrym. Ciągły bieg, pogoń za lepszym, dostatnim życiem, jeszcze więcej i szybciej 💨 Pośpiech powoduje, że często podejmujemy niewłaściwe decyzje. Zgiełk i chaos w życiu coraz bardziej przytłacza.

Często o tym zapominam i cieszę się, że ta książka przydarzyła mi się teraz, pod koniec roku. Potrzebowałam...

więcej Pokaż mimo to