-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński2
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać7
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać1
Biblioteczka
2017-06-15
2017-05-14
2017-05-13
2017-01-21
2016-11-13
2016-11-11
2016-11-11
2016-11-11
2016-11-11
2016-09-18
Z książką Nicholasa Evansa miałam okazję spotkać się już ponad dobre dwa lata temu, gdy odwiedzałam ciocię i zerknęłam w jej biblioteczkę, jednak dopiero teraz coś skłoniło mnie do pożyczenia jej od niej i przeczytania. Nie mam ani jednej przeszkody, która mogłaby sprawić, że żałowałabym swojej decyzji. "Zaklinacz Koni" okazał się cudowną i wspaniałą lekturą, którą bez żadnego najmniejszego wahania mogę polecić każdemu.
Historia pełna smutku i niejednego większego i mniejszego problemu, przepełniona wzruszeniem, łzami, ale także i uśmiechem oraz nadzieją. To idealna mieszanka, tworząca doskonałą paletę emocji, oddziałujących na czytelnika i jego wyobraźnię, niczym doskonała tajemnicza melodia wygrywana na pianinie w klimatycznej sali, w której każdy siedzi jak zaczarowany i zupełnie odcięty od codziennej rzeczywistości, wsłuchując się w wygrywane dźwięki. "Zaklinacz koni" to jedna z tych książek, które od samego początku do samego końca trzymają w napięciu i pozwalają przeżywać każde najdrobniejsze zdarzenie, tworząc w głowie i wyobraźni czytelnika żywe sceny i obrazy, które jak za dotknięciem magicznej różdżki przemieniają się na naszych oczach w doskonały film, który wciąga nas w swój świat do ostatniej kropki zwieńczającej opowieść.
Myślę, że warto się z nią zapoznać, każdy odnajdzie tu jakąś cząstkę siebie i swojego losu, każdy dostrzeże tu jakąś wskazówkę, krótkie zdanie, drobne słowo, które pozwoli na chwilę dłuższej refleksji i zastanowienia nad samym sobą i swym życiem. Mądrości i porady kryją się niemalże na każdej stronie w tajemniczym gąszczu, tworzącej się na naszych oczach historii.
Książka Evansa pozwala czytelnikowi na chwilę oderwania się od własnych spraw i zawiłości dnia codziennego, zdecydowanie potrafi odwrócić naszą uwagę, przenieść ją i skoncentrować właśnie na sprawy rozgrywające się w tych wszystkich opisanych urokliwych miejscach pomiędzy bohaterami zarówno bliżej jak i dalej przywołanymi.
Zaraz po przeczytaniu jej, miałam okazję obejrzeć ekranizację i z przykrością muszę stwierdzić, że jest kompletnie pozbawiona tej urokliwej magii, jaką można odnaleźć na zapisanych kartach książki. Gdyby nie fakt, że dosłownie chwilę wcześniej zamknęłam okładkę powieści, prawdopodobnie nie dobrnęłabym do końca filmu, niestety wiele faktów i scen zostaje maksymalnie skrócona, pominięta lub zmieniona, dlatego z całkowitą pewnością i przekonaniem będę namawiać do zapoznania się z tekstem, a nie filmem, ponieważ o niebo lepszy obraz pełen barw, emocji i napięcia utworzy się właśnie w naszej niekończącej się, potrafiącej czynić cuda, wyobraźni.
Mimo wszelkiego smutku i tragicznych wydarzeń, porażek, upadków i kryzysów, odbierających wszelkie nadzieje, Nicholas Evans umiejętnie przedstawił historię pełną różnorodnych wątków, spraw i zawiłości, które jedna po drugie zostają przedstawione i rozwiązane na naszych oczach. "Zaklinacz koni" to także cały bagaż wiary, wytrwałości i wytrzymałości, przezwyciężania niepowodzeń i ponownego uczenia się życia. Życia, które każdego dnia może odwrócić się o sto osiemdziesiąt stopni i pokazać nam się z innej strony, które może wymóc na nas całkowite odmienienie dotychczasowej rzeczywistości i przyzwyczajeń, życia, które w każdej chwili, może zażądać, byśmy uczyli się czegoś, czego akurat będzie wymagać. Historia Evansa to najprościej rzecz ujmując, książka o naszym codziennym życiu, które wystawia nas na różnorodne próby, w różnym czasie, oczekując naszych odpowiedzi na to, co akurat nadchodzi.
Z książką Nicholasa Evansa miałam okazję spotkać się już ponad dobre dwa lata temu, gdy odwiedzałam ciocię i zerknęłam w jej biblioteczkę, jednak dopiero teraz coś skłoniło mnie do pożyczenia jej od niej i przeczytania. Nie mam ani jednej przeszkody, która mogłaby sprawić, że żałowałabym swojej decyzji. "Zaklinacz Koni" okazał się cudowną i wspaniałą lekturą, którą bez...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książka dorwana na biedronkowej poświątecznej promocji, kupiona w sumie z przypadku, a nie celowego zamiaru. Przyciągnęła zarówno tytułem, jak i krótkim opisem. Zdecydowanie wpasowała się w tematykę, którą lubię najbardziej, dlatego wcale nie zdziwił mnie fakt, że gdy tylko zaczęłam ją czytać, nie mogłam się od niej oderwać i pochłaniałam kolejne strony niczym kolejne kubki herbaty. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest pierwsza książka tej autorki, ale jak ona sama napisała, nie trzeba czytać ich po kolei. Niemniej jednak, ta spodobała mi się absolutnie i myślę, że tylko zachęciła mnie do tego, by odnaleźć wszystkie wcześniejsze pozycje i zapoznać się z nimi od tej pierwszej aż po tą, która się pewnie jeszcze nie jeden raz ukaże! Mogę z czystym sumieniem polecić ją każdemu, myślę, że naprawdę warto poznać tą, czy inne książki Cathy. Pisze je ona tak, że chce się czytać i poznawać kolejne etapy historii. Pozytywnym aspektem jest tu również pisanie "z życia o życiu", to zawsze jest zaletą i pozwala jeszcze lepiej wczuć się w losy opisywanych bohaterów i przenieść się do ich świata. Nie można również zapomnieć o różnorodności problemów z jakimi zmagają się wszyscy opisani - bez wątpienia każdy z nas odnajdzie choć cząstkę siebie w którejś z części.
"Kto nigdy nie był dzieckiem, nie może stać się dorosłym" - Ch.Ch.
Książka dorwana na biedronkowej poświątecznej promocji, kupiona w sumie z przypadku, a nie celowego zamiaru. Przyciągnęła zarówno tytułem, jak i krótkim opisem. Zdecydowanie wpasowała się w tematykę, którą lubię najbardziej, dlatego wcale nie zdziwił mnie fakt, że gdy tylko zaczęłam ją czytać, nie mogłam się od niej oderwać i pochłaniałam kolejne strony niczym kolejne kubki...
więcej Pokaż mimo to