Najnowsze artykuły
- Artykuły„Lata beztroski” – początek sagi o rodzinie Cazaletów, która wciągnie was jak serial „Downton Abbey”Marcin Waincetel2
- ArtykułyW dobrym true crime czytelnik sam ma wyrobić sobie zdanie – twierdzi John GlattAgata Teperek5
- ArtykułyMiliony dla spółki Olgi Tokarczuk. Chodzi o technologię do tworzenia gierKonrad Wrzesiński26
- ArtykułyKto zdobędzie literackiego Nobla 2024? Wytypuj i wygraj książki!LubimyCzytać58
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Tomasz Szkudlarek
5
6,8/10
Pisze książki: nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.), popularnonaukowa
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,8/10średnia ocena książek autora
152 przeczytało książki autora
134 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Kultura, tożsamość i edukacja. Migotanie znaczeń
Zbyszko Melosik, Tomasz Szkudlarek
5,3 z 11 ocen
26 czytelników 3 opinie
2010
Wyzwania pedagogiki krytycznej i antypedagogiki
Bogusław Śliwerski, Tomasz Szkudlarek
7,3 z 4 ocen
8 czytelników 1 opinia
2010
Media. Szkic z filozofii i pedagogiki dystansu
Tomasz Szkudlarek
8,0 z 1 ocen
4 czytelników 1 opinia
2009
Najnowsze opinie o książkach autora
Media. Szkic z filozofii i pedagogiki dystansu Tomasz Szkudlarek
8,0
„Media. Szkic z filozofii i pedagogiki dystansu” Tomasza Szkudlarka to interesujące spojrzenie na prasę, radio, telewizję i Internet – z perspektywy znawcy tematu, odbiorcy i obserwatora współczesnego świata.
Autor analizuje rozwój mediów, odwołując się do najstarszych, ustnych przekazów, a kończąc na najnowszych osiągnięciach technicznych, w których – niestety – postęp nie zawsze idzie w parze z rzetelnością i dziennikarską misją. Można nawet powiedzieć, że to ostatnie staje się coraz mniej ważne w zderzeniu z oczekiwaniami odbiorcy, co tworzy błędne koło – dziennikarze, chcąc odpowiedzieć na niewyszukane potrzeby większości czytelników, widzów i słuchaczy, tworzą pobieżne, mało wartościowe materiały, stawiając na sensację, krwawe i łzawe newsy oraz dogadzanie niskim gustom odbiorców, w ten sposób jednak zaniżają poziom mediów, które z opiniotwórczych środków przekazu stają się coraz mniej skłaniającymi do myślenia, niewymagającymi intelektualnego wysiłku, pełnymi bełkotu tworami).
Prof. Tomasz Szkudlarek analizuje w swojej książce moc słowa, odwołując się do Biblii i późniejszej literatury, a także do filozoficznych doktryn, które kształtowały sposób myślenia i poglądy ludzi, zanim powstały pierwsze czasopisma i gazety.
W tym kontekście cytat „Na początku było Słowo” nabiera nowego znaczenia, podkreślając wartość tego, co mówimy, słyszymy i przyswajamy sobie na co dzień.
Niestety, w ostatnich dekadach wartość słowa zdaje się znaczyć coraz mniej. I nic dziwnego, skoro media mające za zadanie przekazywanie wiarygodnych, rzetelnych, sprawdzonych informacji o świecie, mówiąc kolokwialnie, schodzą na psy. Zatrważające jest obniżanie się poziomu społecznych i politycznych debat, relacji, wywiadów, reportaży, które stają się coraz mniej popularnym gatunkiem. Kiedyś uważało się, że na stworzenie porządnego reportażu dziennikarz potrzebuje kilka dni, teraz najczęściej mają mu na to wystarczyć godziny, i nie ma to nic wspólnego z technicznymi możliwościami przekazywania informacji na odległość – od wiarygodności i obiektywizmu bardziej liczy się czas, od jakości ważniejsza jest ilość, od przesłania ważniejsze są zyski.
Smutne to, przerażające, ale i prawdziwe.
Osobnym tematem, który podejmuje autor, jest wpływ współczesnych mediów na nauczanie i uczenie się. Z jednej strony mogą one być dodatkowym źródłem informacji, z drugiej jednak – mogą dezinformować, ogłupiać i zniechęcać do samodzielnego, krytycznego zdobywania wiedzy. Internet coraz częściej bowiem jest traktowany przez uczniów, studentów, a nawet nauczycieli jak wyrocznia, a nie śmietnik informacyjny. Wystarczy przecież wpisać hasło do wyszukiwarki, by znaleźć gotowy materiał! Pozostaje jednak pytanie o wiarygodność tego, co się znalazło.
Ciekawe jest spojrzenie autora w tym temacie na moc obrazu, jakim dysponuje telewizja. Może ona być materiałem dydaktycznym czy wartościową rozrywką, jednak ostatnio dzieje się tak coraz rzadziej, gdyż na ekranach telewizorów dominują zjawiska patologiczne (np. przemoc, pornografia),idiotyczne programy, zatrważająco płytkie seriale.
Prof. Szkudlarek interesująco pokazuje blaski i cienie mediów, ich zalety i wady, przekonując, że przede wszystkim od odbiorców zależy, czy skorzystają z ich walorów, czy z ułomności, czy zdecydują się być krytycznymi czytelnikami, słuchaczami, widzami, czy wybiorą bierność i bezmyślność, czy dadzą sobą manipulować, czy nie.
W tym temacie trudno nie odnieść się do propagandowej siły mediów, które były i są wykorzystywane nie tylko przez reżimy.
W swojej rozprawie autor prezentuje nie tylko własne przekonania – często odwołuje się do uznanych autorytetów, socjologów, pedagogów i filozofów kultury, zwłaszcza do poglądów francuskiego uczonego, Jacquesa Derridy.
Mimo iż książka prof. Szkudlarka liczy zaledwie 150 stron, zawiera wiele ciekawych i skłaniających do myślenia kwestii. Nie sposób wymieć tu wszystkich, lepiej po prostu przeczytać całość.
Pedagogika. T. 1. Podręcznik akademicki Bogusław Śliwerski
6,2
Uff, nareszcie z głowy! Jak to zwykle bywa, przeczytałam ją w ramach ćwiczeń z przedmiotu systemy pedagogiczne, więc w ocenie odwołam się do innych pozycji z tej dziedziny.
Po zakończeniu starcia z Kunowskim (por: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/66964/podstawy-wspolczesnej-pedagogiki/opinia/14580050#opinia14580050) wydawała się być objawieniem. Jednak szybko otrząsnęłam się ze złudzeń. Zwłaszcza, że w porównaniu z Gordonem (http://lubimyczytac.pl/ksiazka/17116/wychowanie-bez-porazek/opinia/15879736#opinia15879736) wypadła co najmniej blado.
Nie mogę wypowiadać się na temat całości, bowiem przeczytałam 'zaledwie' 6 rozdziałów, ale zmęczyłam się przy tym nieziemsko... Studiowania mi się zachciało ;)
Po przeczytaniu, zaznaczeniu ołówkiem stosownych fragmentów, sporządzeniu dość obszernej notatki, a następnie ponownego zapoznania się z nią, dało się z niej coś wyciągnąć. A nawet sporo. Z pojedynczej lektury niestety nic nie szło zrozumieć ani zapamiętać. Nie ma to jak kilka godzin walczyć z 20-stronicowym rozdziałem...!
Na plus pogrubienia, wypunktowanie niektórych treści i wyodrębnienie w tekście cytatów.
Śmiech mnie za to brał, kiedy jeden z autorów cytował drugiego... No proszę was... :D