-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać246
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-03-11
2024-03-03
2024-01-18
2022-12-09
2023-09-07
2023-10-29
2015-04-05
2021-07-22
Na tę wyjątkową powieść trafiłam zupełnym przypadkiem. Mój wzrok przykuła jej okładka, wyróżniająca się pośród innych na półce w księgarni. Instynktownie poczułam, że jest to raczej propozycja dla młodszych czytelników, co jednak zupełnie nie zniechęciło 23-letniej pożeraczki książek do sięgnięcia po nią.
„Willa, dziewczyna z lasu” to powieść łącząca kilka gatunków. To historia przygodowa, wpisująca się zarazem w nurt „climate fiction”, dodatkowo jest to również opowieść o dojrzewaniu, odkrywaniu siebie, poszukiwaniu własnego miejsca w świecie, konstytuowania systemu wartości. Całość osadzona jest zresztą w częściowo fantastycznych realiach, gdzie prawa natury mieszają się z magią, a plemię tytułowej Willi zdaje się być jakimś gatunkiem pokrewnym człowiekowi, ale rządzącym się nieco odmiennymi prawami. Jeśli miałabym pokrótce opisać, co można wynieść z tej powieści, to z pewnością autor wspaniale przedstawił współistnienie z naturą, czerpanie od niej mądrości i sposób zachowania się wobec żywiołów przyrody, także szacunek wobec niej, ale i wobec innych ludzi. Zobrazował, jak usilne szukanie wrogów i podsycanie swoich działań nienawiścią niszczą to, co w świecie najpiękniejsze: harmonię, miłość, wspólnotę, a nawet pozbawiają życia niewinne istoty. To także historia o wspomnianym już poznawaniu samej siebie, próbie uporządkowania otaczającej rzeczywistości i odnalezieniu w niej jakiejś swoistej przystani. Poza tym wszystkim „Willa” jest także świetną historią przygodową, barwną i trzymającą czytelnika w napięciu, umiejętnie balansującą między spokojniejszymi, bardziej refleksyjnymi fragmentami, a ciekawą akcją z perypetiami głównej bohaterki. Trudno mi jednak określić, do jakiej grupy wiekowej skierowana jest powieść. Nie jest to z pewnością prosta fabularnie historia dla małych czytelników, pełno w niej także brutalności i śmierci. Sądzę że być może nadaje się dla młodzieży od dwunastego roku życia, choć warto pamiętać, że każde dziecko posiada inny stopień wrażliwości i dojrzałości. Z powodzeniem może czytać ją także dorosły i zanurzyć się w wyjątkowym świecie wykreowanym przez autora, czerpać z zawartej w przekonaniach Willi mądrości. I przeczytać piękną historię, poruszającą i inspirującą od pierwszych stron aż do samego końca.
Wartościowym aspektem książki jest też sama jej bohaterka. Willa to silna psychicznie i wierna swoim wartościom dziewczyna, pełna energii, ale zarazem nieposługująca się nigdy przemocą fizyczną, harmonijnie działająca z naturą i słuchająca własnej intuicji. Choć niejednokrotnie toczy wewnętrzną walkę z samą sobą, waha się co do planowanych decyzji i zmienia zdanie, to jest tym samym bohaterką niezwykle autentyczną i bliską czytelnikowi. Któż z nas bez trudu planuje swoje najbliższe życie i zawsze jest pewien wyznawanych ideałów? Takich postaci w literaturze dziecięcej i młodzieżowej powinno być zdecydowanie więcej, bo Willa uczy pięknej więzi z naturą jak i reprezentuje cechy, z którymi utożsami się każdy dorastający czytelnik. Polecam tę powieść, nie znajdując w niej żadnych mankamentów, które mogłyby odradzić sięgniecie po lekturę. Jedynym zastrzeżeniem pozostaje gotowość na opisy przemocy i śmierci, co do której rozstrzygnąć powinien rodzic lub sam czytelnik.
Na tę wyjątkową powieść trafiłam zupełnym przypadkiem. Mój wzrok przykuła jej okładka, wyróżniająca się pośród innych na półce w księgarni. Instynktownie poczułam, że jest to raczej propozycja dla młodszych czytelników, co jednak zupełnie nie zniechęciło 23-letniej pożeraczki książek do sięgnięcia po nią.
„Willa, dziewczyna z lasu” to powieść łącząca kilka gatunków. To...
2022-06-21
2022-06-16
2022-06-11
2022-05-04
2022-04-06
2022-03-18
2022-01-13
2022-01-06
2021-07-14
Wspaniale móc powrócić do powieści czytanych w dzieciństwie i spojrzeć na nie zupełnie inaczej niż w młodszych latach. Z historii Ani pamiętałam głównie jej pechowe perypetie oraz brak zrozumienia dla jej odmienności, wynikającej z nietypowej urody jak i z tytułu bycia sierotą. Przy drugiej lekturze dostrzegłam jednak w tej powieści coś szczególnie istotnego – niezwykłą radość życia, wdzięczność za otaczający świat i zdolność do dostrzegania w zwyczajności tego, co wyjątkowe. To właśnie te umiejętności wyróżniają Anię i zachęcają czytelnika do podobnej postawy. Dostrzegam teraz, jak bardzo dziewczynka odmieniła dotychczas szare i monotonne życie Maryli i Mateusza, nadając ich dniom zupełnie nowych barw. Nadaje je również czytelnikom, pokazując, jak można celebrować codzienność i ze zwykłej ścieżki uczynić Dróżkę Zakochanych, a z przypadkowego jeziora – Jezioro Lśniących Wód. Jak można cieszyć się z tego, czym obdarowuje nas życie każdego dnia i zawsze znaleźć coś, z czego można się cieszyć, „jeśli tylko człowiek wystarczająco się postara”. Ta powieść to również pochwała wyobraźni i wrażliwości – wartości niezwykle istotnych, a niejednokrotnie wyśmiewanych czy uważanych za słabość. Poza tym wszystkim „Ania z Zielonego Wzgórza” to po prostu przyjemna i dobrze skonstruowana powieść, którą czyta się z uśmiechem i wzruszeniem na twarzy. Warto sięgnąć po nią jako dorosły czytelnik i zabrać z niej to, czego akurat najbardziej potrzebujemy.
Wspaniale móc powrócić do powieści czytanych w dzieciństwie i spojrzeć na nie zupełnie inaczej niż w młodszych latach. Z historii Ani pamiętałam głównie jej pechowe perypetie oraz brak zrozumienia dla jej odmienności, wynikającej z nietypowej urody jak i z tytułu bycia sierotą. Przy drugiej lekturze dostrzegłam jednak w tej powieści coś szczególnie istotnego – niezwykłą...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04-02
Wspaniale po latach powrócić do klasyki literatury dziecięcej i zobaczyć, że mimo wieku lektura „Dzieci z Bullerbyn” cieszy tak samo jak przed laty. Co jednak stoi za takim fenomenem zbioru opowiadań o szóstce dzieci z małej szwedzkiej wioski? Wydaje mi się, że kluczową kwestią pozostaje tutaj dziecięca radość i ciekawość życia, bijąca z każdej strony opowieści. To umiejętność, którą czasami z wiekiem zatracamy, zapominając cieszyć się tym, co mamy na wyciągnięcie ręki, świętować małe zwycięstwa i doceniać otaczające nas piękne. Może dlatego właśnie jest to historia bliska zarówno dzieciom, które tak ochoczo doświadczają rzeczywistości, jak i dorosłym, którzy z utęsknieniem, ale i uśmiechem zatracają się w sielskim życiu w Bullerbyn. Jest to zarazem historia niezwykle ciepła i raczej pozbawiona smutniejszych wątków, nieco idealizująca rzeczywistość. Mamy co prawda niewidomego i spędzającego wiele chwil samotnie Dziadziusia, ale zazwyczaj perypetie postaci układają się pomyślnie lub przewrotnie, ale z nieustannie obecnym humorem, uśmiechem losu. To oczywiście istotne
w historiach dla dzieci, które w lekturach szukają radości czy wyciszenia przed snem, jednak w pewnym stopniu mamy tu także do czynienia z wybiórczym pokazywaniem rzeczywistości. A może dzieci po prostu mimo kłopotów i tak skupiają się na tym, co dobre? Trudno jednoznacznie rozstrzygnąć tę kwestię. Nie można jednak zarzucać autorce idealizmu, bo wystarczy sięgnąć po inne jej powieści, np. „Ronję, córkę rozbójnika”, by doświadczyć więcej realizmu i trudów życia. Może „Dzieci z Bullerbym” to czytelnicza bezpieczna enklawa i taki też miał być jej cel – ukazanie piękna sielskiego życia na wsi, w którym trudno się nudzić
i w którym każda chwila ma znaczenie. Dodatkowo dzięki lekturze możemy poznać co nieco kulturę Szwecji, jej kuchnię i panujące w kraju zwyczaje. To wartościowe tło kulturowe przybliży dzieciom (i dorosłym!) odmienną od rodzimej tradycję. Niektórzy zarzucają książce anachronizm, przestarzałość w stosunku do czasów obecnych, uważają, że coraz trudniej utożsamić się dzieciom współczesnym z bohaterami żyjącymi przypuszczalnie w latach 40. czy 50. minionego wieku. Nie zgadzam się jednak z tą opinią, gdyż z mojej perspektywy dwudziestokilkuletniej czytelniczki pewne dziecięce zachowania, tendencje, sposoby myślenia, pozostają niezmienne pomimo upływu dekad i zmian społecznych czy technologicznych.
W dalszym ciągu można śmiać się z przygód bohaterów lub wraz z nimi przeżywać dyskomfort z powodu ruszającego się zęba 😊 Polecam „Dzieci z Bullerbyn” jako pozycję obowiązkową w dziecięcej biblioteczce a starszych czytelników zachęcam, by dzięki lekturze odłączyli się nieco od bieganiny dorosłego życia, zatrzymali i uśmiechnęli się przy losach małych bohaterów.
Wspaniale po latach powrócić do klasyki literatury dziecięcej i zobaczyć, że mimo wieku lektura „Dzieci z Bullerbyn” cieszy tak samo jak przed laty. Co jednak stoi za takim fenomenem zbioru opowiadań o szóstce dzieci z małej szwedzkiej wioski? Wydaje mi się, że kluczową kwestią pozostaje tutaj dziecięca radość i ciekawość życia, bijąca z każdej strony opowieści. To...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-02
Pogodna, pełna ciepła i humoru opowieść utrzymana w dziecięcym, beztroskim klimacie opowieść. Prawdziwa klasyka literatura dziecięcej.
Pogodna, pełna ciepła i humoru opowieść utrzymana w dziecięcym, beztroskim klimacie opowieść. Prawdziwa klasyka literatura dziecięcej.
Pokaż mimo to