-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant2
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński9
Biblioteczka
2022-04
2022-04-11
2022-04-08
2022-04-05
2022-03-22
2022-03-07
Klasyczny Palahniuk, który z początkowego chaosu z kolejnymi stronami buduje całkiem zgrabną i nawet sensowną historię. Dodatkowej dramaturgii dodaje fakt czytania go w wojennych realiach.
P.S. ilość literówek i innych błędów (najczęściej drobnych) porażająca. Trochę to psuje bardzo zgrabne tłumaczenie i fajny flow tak charakterystyczny dla Chucka.
Klasyczny Palahniuk, który z początkowego chaosu z kolejnymi stronami buduje całkiem zgrabną i nawet sensowną historię. Dodatkowej dramaturgii dodaje fakt czytania go w wojennych realiach.
P.S. ilość literówek i innych błędów (najczęściej drobnych) porażająca. Trochę to psuje bardzo zgrabne tłumaczenie i fajny flow tak charakterystyczny dla Chucka.
2022-02-22
Chyba współcześnie za mało zrozumiała - zalew technomowy (zupełnie tutaj niewyjaśnionej) trochę przesłania ważny wydźwięk całości.
Chyba współcześnie za mało zrozumiała - zalew technomowy (zupełnie tutaj niewyjaśnionej) trochę przesłania ważny wydźwięk całości.
Pokaż mimo to2022-02-14
2022-02-11
2022-02-09
2022-02-07
To jedna z tych niełatwych książek, do których trzeba odpowiedniego czasu i sporo cierpliwości. Może jednak takie trudne miłości są najlepsze? Kilkukrotnie się do niej zabierałem i za każdym razem coś mnie odrzucało: albo niezbyt obiecujący początek, albo inne sprawy niepozwalające zagłębić się w lekturę. A może to musiał być po prostu ten, a nie inny okres w moim życiu? Po lekturze powieści Flanagana przypomniało mi się, że podobny problem miałem z „Wyznaję” Jaume Cabre. Obie te powieści łączy niezaprzeczalna wielkość i uczucie, które dociera nas po przeczytania ostatniego słowa, że oto właśnie przeczytaliśmy jedną z najważniejszych książek naszego życia.
Fabuła krąży wokół Dorrigo Evansa — australijskiego bohatera narodowego z czasów II wojny światowej, który uważany jest przez wszystkich za postać wybitną. Kwestionuje to tylko… sam Dorrigo. Pełen sprzeczności główny bohater ukazuje nam się w kilku fragmentach swego życia: na krótko w dzieciństwie spędzanym na peryferiach Tasmanii, w przededniu wyruszenia na front wojenny, gdy zaczyna swój płomienny romans z miłością swego życia, podczas nieludzkiej niewoli japońskiej w Syjamie i już po wojnie, gdzie odgrywa obcą dla siebie rolę bohatera wojennego.
Prócz tego mamy cały przegląd niepospolitych postaci, które na długo zostają w pamięci. Mamy i japońskiego oficera, który po torturach zadawanych australijskim jeńcom długo ukrywa się przed sprawiedliwością, by w końcu dokończyć żywota jako przykładny mąż i ojciec. Poznajemy też koreańskiego oficera w japońskiej armii, który szczególną atencją darzy… ludzkie szyje (przez delikatność nie powiem dlaczego). Możemy dowiedzieć się też, dlaczego australijscy jeńcy, powracając do stolicy Tasmanii – Hobart postanowili włamać się do greckiej restauracji, by opróżnić tamtejsze akwarium i wypuścić ryby do wody. Jest też masa innych krótkich historii-anegdot z żyć poszczególnych pomniejszych bohaterów, które składają się na misternie utkany obraz niezwykle mądrej i pięknie napisanej historii.
Co więc sprawia, że uważam „Ścieżki Północy” za powieść wielką? Jest to książka, która bez zadęcia, bez wszystkowiedzącego bohatera-narratora i bez złotych myśli, które często tchną banałem, wykłada nam życiowe prawdy: o miłości, o ludzkim losie, o zachowaniu człowieczeństwa w najczarniejszym koszmarze i o zachowaniu skromności mimo wszystko. Dość powiedzieć, że Dorrigo Evans po latach niezwykłego życia i bogatego doświadczenia jest w stanie wydusić z siebie jedynie konstatację, że „świat po prostu jest”. Tylko tyle i aż tyle. W przywoływanej przeze mnie wcześniej powieści Jaume Cabre pada zdanie, że „książki, która nie zasługuje na ponowne przeczytanie, nie warto było czytać w ogóle”. Z pewnością „Ścieżki Północy” są powieścią, do której jeszcze nieraz wrócę.
To jedna z tych niełatwych książek, do których trzeba odpowiedniego czasu i sporo cierpliwości. Może jednak takie trudne miłości są najlepsze? Kilkukrotnie się do niej zabierałem i za każdym razem coś mnie odrzucało: albo niezbyt obiecujący początek, albo inne sprawy niepozwalające zagłębić się w lekturę. A może to musiał być po prostu ten, a nie inny okres w moim życiu? Po...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-02-01
Człowiek, który budził tak niezwykle pozytywne i dobre wrażenie u 99,9% ludzi, zginął z ręki chyba jedynego człowiek na świecie, który go nienawidził. Paradoksem jest, że bezproblemowe życie (jak mówił sam Zaucha) jakie miał, skończyło się w ten niespodziewany sposób. Ale co było po drodze - to warto się dowiedzieć z tej właśnie książki.
Człowiek, który budził tak niezwykle pozytywne i dobre wrażenie u 99,9% ludzi, zginął z ręki chyba jedynego człowiek na świecie, który go nienawidził. Paradoksem jest, że bezproblemowe życie (jak mówił sam Zaucha) jakie miał, skończyło się w ten niespodziewany sposób. Ale co było po drodze - to warto się dowiedzieć z tej właśnie książki.
Pokaż mimo to2022-01-27
Pomijając wątki modowe (kompletnie nie moja bajka) - ciekawe wspomnienie chyba ostatniego tak burzliwego i ciekawego okresu w historii muzyki popularnej. Narodziny grunge'u, ostatnie tchnienia pudel-rocka, a w końcu i prawdziwa królowa początków lat 90. - heroina, która zakończyła żywot niejednej legendy i nadziei grunge'u.
Pomijając wątki modowe (kompletnie nie moja bajka) - ciekawe wspomnienie chyba ostatniego tak burzliwego i ciekawego okresu w historii muzyki popularnej. Narodziny grunge'u, ostatnie tchnienia pudel-rocka, a w końcu i prawdziwa królowa początków lat 90. - heroina, która zakończyła żywot niejednej legendy i nadziei grunge'u.
Pokaż mimo to2022-01-23
Wiele lat po pierwszym czytaniu, postanowiłem sprawdzić, czy i jak magia dzielnego wojaka zadziała na mnie w innej postaci. I pomimo początkowych obaw, to im dalej, tym było lepiej.
Trzeba się trochę przyzwyczaić do odtwórcy głównego bohatera, bo (o ile dobrze kojarzę facjatę aktora) nie kojarzy on nam się za bardzo z pospolitym wizerunkiem Szwejka (już chyba bardziej oczywisty byłby Jerzy Stuhr, który grał go w filmowej czy teatralnej) adaptacji.
Poza tym musiało też trochę minąć czasu nim poczułem klimat i wczułem się w szwejkowską rzeczywistość pierwszej wojny światowej. Im dalej, tym lepiej. Genialne tło robią role Artura Barcisia, Adama Ferencego czy WIktora Zborowskiego i inni.
W każdym razie polecam - i dla znających Haszkowskiego bohatera, jak i dla tych, którzy chcieliby go poznać.
Wiele lat po pierwszym czytaniu, postanowiłem sprawdzić, czy i jak magia dzielnego wojaka zadziała na mnie w innej postaci. I pomimo początkowych obaw, to im dalej, tym było lepiej.
Trzeba się trochę przyzwyczaić do odtwórcy głównego bohatera, bo (o ile dobrze kojarzę facjatę aktora) nie kojarzy on nam się za bardzo z pospolitym wizerunkiem Szwejka (już chyba bardziej...
2022-01-18
2022-01-15
Trochę świeższe spojrzenie na tzw. czeski humor. Może mało to odkrywcze, raczej bliższe naszym standupowcow niż humorowi Haska czy Hrabala, ale mimo wszystko parę fragmentów było całkiem zabawnych ;)
Trochę świeższe spojrzenie na tzw. czeski humor. Może mało to odkrywcze, raczej bliższe naszym standupowcow niż humorowi Haska czy Hrabala, ale mimo wszystko parę fragmentów było całkiem zabawnych ;)
Pokaż mimo to2022-01-13
2022-01-08
2021-12-26
2021-12-23
Książka jest tak samo słaba jak film, zresztą była ona podstawą scenariusza jak się domyślam Niestety!
Książka jest tak samo słaba jak film, zresztą była ona podstawą scenariusza jak się domyślam Niestety!
Pokaż mimo to