-
ArtykułyNatasza Socha: Żeby rodzina mogła się rozwijać, potrzebuje czarnej owcyAnna Sierant1
-
ArtykułyZnamy nominowanych do Nagrody Literackiej „Gdynia” 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyMój stosik wstydu – które książki czekają na przeczytanie przez was najdłużej?Anna Sierant22
-
ArtykułyPaulo Coelho: literacka alchemiaSonia Miniewicz3
Biblioteczka
2024-06-01
2024-05-08
2024-05-05
2024-05-05
2024-04-20
2024-04-20
2024-04-20
2024-04-20
2024-04-20
2024-04-20
2024-04-20
2024-04-20
2024-04-20
2024-04-20
2024-04-20
2024-04-20
2024-04-20
2024-04-20
2024
Romanse oraz powieści obyczajowe to takie gatunki obok których nie mogę przejść obojętnie. Te pozornie delikatne historie relaksują mnie najbardziej i cenię je za to, że zazwyczaj kończą się dobrze. Dają one taką nadzieję na to, że mimo niepowodzeń życiowych, gdzieś tam czai się szczęście, na które tak czekamy.
Michalnie wydawało się, że ma udane życie. Za kilka miesięcy miała wyjść za człowieka, którego kochała, jest zdrowa, ma dobrą pracę. Nic nie wskazywało na to, co miało się wydarzyć. Po upojnym wieczorze ze swoim mężczyzną kobieta budzi się rano, ale w mieszkaniu jest dziwnie cicho. Okazuje się, że brakuje szczoteczki do zębów mężczyzny, jego ekspresu do kawy, ubrań oraz... jej pierścionka zaręczynowego. Wyniósł się z jej mieszkania i życia, a pożegnanie napisał na małej karteczce. Michalina wpadła w rozpacz i wcale się jej nie dziwię. W wyniku wielu informacji główna bohaterka postanawia wyjechać do miasta, które uwielbia, czyli do Gdańska. Porzuca swoje dotychczasowe życie, wsiada w pociąg i odjeżdża. Na pomorzu czeka na nią Krzysiek, czyli jeden z dwóch przyjaciół, którego poznała podczas studiów. Można stwierdzić, że w życiu Michaliny znajduje się bardzo wielu mężczyzn, ale tego najważniejszego spotyka w windzie, gdy ubrana w piżamę, okulary przeciwsłoneczne oraz na kacu wraca ze sklepu. Można pomyśleć, że nie będzie to zbyt udane pierwsze wrażenie, prawda?
Okoliczności sprzyjających decyzjom Michaliny było naprawdę wiele, ale nie chcę ich zdradzać, aby zbyt dużo nie powiedzieć. Wszytskie te pojedyńcze informacje mają wpływ na dalsze życie bohaterki oraz fabułę książki. Pod pozorem zwykłego romansu autorka przekazuje czytelnikom wiele cennych wartości.
Michalina całe życie mierzy się z tym, że wszyscy, którzy się do niej zbliżają robią to tylko po to, aby poznać jej ojca - popularnego aktora. Kobieta przez to często wpada w stany, które określiłabym jako ataki paniki. Boi się, że każdy chce ją tylko wykorzystać dla swoich zysków. Czasami jej strach za bardzo nią kierował i to, ile razy działała pod wpływem swoich emocji było naprawdę przerażające. Bardzo jej współczułam, ponieważ przez ten strach i panikę mogła stracić to, co ważne - miłość.
W książce autorka umieściła dwie bardzo wyjątkowe postacie - Mikołaja oraz Maksa. Bohaterowie z sektrum autyzmu. Każdy z nich jest inny oraz wyjątkowy. To było dla mnie cenne doświadczenie, autorka pokazała, że życie z osobami ze spektrum autyzmu jest niezwykłe oraz też pełne wyzwań. To pewnie tylko niewielki ułamek tego, z czym muszą mierzyć się opiekunowie czy rodzice, jednak dzięki temu miałam wrażenie jakby ta historia była bardziej realna. Bohaterowie musieli stawić czoła realnym problemom, a nie tylko swoim uczuciom.
Główny wątek romantyczny był pełen wzlotów, upadków, niepewności i tak naprawdę dopóki nie przeczytałam epilogów do końca nie byłam w stanie przewidzieć jak ta historia się zakończy. Jakub oraz Michalina to dwie dusze, które musiały siebie odnaleźć, czasami gubił ich brak porozumienia oraz porywczość. Szybko poddawali się gwałtownym uczuciom, które powodowały to, że historia nie powinna szczęśliwie się zakończyć. Na szczęście w porę potrafili pójść po rozum do głowy i porozmawiać raz jeszcze. Ich znajomości była bardzo burzliwa, ale też pełna chemii.
Książka jest pełna ciekawych postaci, całego wachlarza emocji oraz uroku. To naprawdę dobry romans, którego akcja rozgrywa się w Gdańsku. To jedno z najpiękniejszych miast, w którym byłam, a widzieć te wszytskie miejsca oczami bohaterów to niezwykła przygoda. Książkę czytało się naprawdę przyjemnie, świetnie, że autorka uraczyła nas epilogiem, w którym podsumowała dalsze losy bohaterów. To była naprawdę dobra wycieczka do Gdańska podczas której poznałam wielu wspaniałych ludzi.
Romanse oraz powieści obyczajowe to takie gatunki obok których nie mogę przejść obojętnie. Te pozornie delikatne historie relaksują mnie najbardziej i cenię je za to, że zazwyczaj kończą się dobrze. Dają one taką nadzieję na to, że mimo niepowodzeń życiowych, gdzieś tam czai się szczęście, na które tak czekamy.
Michalnie wydawało się, że ma udane życie. Za kilka miesięcy...
2024
Luty od zawsze kojarzy mi się z miłością, oczywiście za sprawą święta zakochanych, czyli walentynek. Najważniejsze to, aby zawsze okazywać sobie uczucia, a nie tylko tego jednego dnia. Uwielbiam miłosne historie, więc wiadomo, że w lutym tym bardziej się nie ograniczałam. "Słodkie przeznaczenie" w pierwszej kolejności przykuło moją uwagę piękną graficzną okładką, a następnie opisem. Tak, jak słodka jest oprawa, tak i historia praktycznie nie odstaje.
Ich pierwsze spotkanie to totalny przypadek i to w jaki efektowny sposób. Wyobraźcie sobie, biegniecie sobie przez uroczy las, a przed wami jest ktoś inny, nagle ta osoba zbacza z trasy i wywraca się. Podbiegacie do niej by pomóc i nagle czujecie TO COŚ. Właśnie w taki sposób Mia i Archer się poznali, a żeby nie tracić czasu od razu postanowili się ze sobą spotkać. W weekend po tym wydarzeniu bohaterowie umówieni są na wyjazdy ze swoimi znajomymi, więc nie będą mogli zobaczyć się przez te kilka dni. Kolejnym zbiegiem okoliczności jest to, że jednak jadą na ten sam wyjazd, a Archer jest bratem towarzysza życia najlepszej przyjaciółki głownej bohaterki. Czy to nie jest słodkie przeznaczenie?
Podczas weekendu Archer oraz Mia nie mogą się od siebie oderwać i coraz bardziej się poznają, mają wrażenie, jakby znali się już wczaśniej. Jak się domyślacie - para weszła w związek, który przez większość czasu był pełen uniesień oraz pięknych chwil, ale również doświadczyli wydarzeń, które wystawiło ich związek na próbę.
Na łamach tej książki autorka opowiedziała swoim czytelnikom bardzo wyidealizowaną, przesłodzoną i przekoloryzowaną historię miłosną. Bohaterowie przez większość czasu nie doświadczają przykrych sytuacji, a nawet można pokusić się o stwierdzenie, że ich życie to bajka. Przypadkowe spotkanie doprowadziło do tego, że od razu strzeliła ich strzała amora.
Język, którym Patrycja opowiada nam historię jest raczej prosty, ale z tego, co się dowiedziałam taki był plan. Moją ulubioną postacią jest przyjaciółka głównej bohaterki, której humoru nie brak. Uwielbiałam te momenty, kiedy się pojawiała i czekałam, kiedy jej wypowiedź znowu mnie rozbawi. Oprócz tego była bardzo empatyczną postacią, na którą Mia w szczególnych momentach mogła liczyć.
Szczerze napiszę, że momentami ta historia była dla mnie tak słodka, że aż traciłam nią zainteresowanie i po prostu musiałam na chwilę od niej odpocząć. Jednak ciekawość co wydarzy się dalej szybko zwyciężała. Autorka każdy rodział kończyła specjalnymi przemyśleniami bohaterów, co urozmaicało lekturę, dodatkowo wspomnę, że akcja jest przedstawiona z perspektywny Mii oraz Archera.
Według mnie "Słodkie przeznaczenie" opowiada o marzeniu, które być może ma wiele z nas - idealne życie, idealny partner, brak zmartwień i po prostu wszytsko co najlepsze. To była naprawdę przyjemna przygoda i cieszę się, że mogłam jej doświadczyć.
Luty od zawsze kojarzy mi się z miłością, oczywiście za sprawą święta zakochanych, czyli walentynek. Najważniejsze to, aby zawsze okazywać sobie uczucia, a nie tylko tego jednego dnia. Uwielbiam miłosne historie, więc wiadomo, że w lutym tym bardziej się nie ograniczałam. "Słodkie przeznaczenie" w pierwszej kolejności przykuło moją uwagę piękną graficzną okładką, a...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Zabranie się do napisania tego tekstu zajęło mi sporo czasu, bo i czytanie nie było łatwą ani szybką sprawą. "O północy w stodole" to nie jest łatwa opowieść, którą da się przeczytać za jednym razem.
Alicja odziedziczyła po dziadku dom, w którym spędzała większość wakacji, gdy była dzieckiem. To sielskie, pełne miłości, cudownych wspomnień miejsce nazwała Rajem. Autorka tak pięknie opisała to miejsce, że gdy zamykałam oczy to potrafiłam wyobrazić sobie ten spokój i urok. Główna bohaterka postanowiła razem z mężem, że będą udostępniać Raj również innym osobom spragnionym wytchnienia od miejskiego zgiełku. Pierwszymi ich gośćmi są siostry poprzedniego właściciela tego miejsca, czyli dziadka Alicji. Ciocia Ania oraz ciocia Ela wraz z mężem pojawiają się i od razu czuć napiętą atmosferę. Ela to kobieta nieznosząca sprzeciwu, bardzo niemiła, wtrącająca nos w nieswoje sprawy. Ania to zupełnie inna osoba, starająca się zrozumieć poglądy obecnych gospodarzy, empatyczna. Niby siostry, ale charaktetami różnią się bardzo.
Nocą rozmowy mają inną głębię, mam wrażenie, że w nocy ludzie są bardziej szczerzy. Tak właśnie jest w przypadku cioci Ani i Alicji - ta starsza postanawia opowiedzieć historię, w której tłumaczy dlaczego ten Raj nie jest jej ulubionym miejscem. Wspomnienia okazują się być głównym oraz najtrudniejszym wątkiem w całej tej książce.
Opowieść Ani to historia o odkrywaniu siebie, o chęci rozwijania się, matczynej miłości. Gra pozorów, którą urząda jej ojciec jest naprawdę straszna. Dla innych przykładny obywatel, w domu kat. Po każdym rozdziale, w którym występowała postać Antoniego musiałam robić sobie przerwę, ponieważ potrzebowałam ochłonąć. Ilość negatywnych emocji, którą ta postać z siebie dawała była przerażająca. W tej opowieści Ania pokazuje nam też jaką cudowną moc ma przyjaźń oraz braterska miłość. Autorka przekazuje czytelnikowi jak piękna może być miłość oraz przedstawia też prozę życia. Jak dla mnie to wielowątkowa oraz wielowymiarowa historia o życiu.
Nie ma w tej książce przypadkowych postaci, każdy jest potrzebny oraz dobrze wykorzystany. Każda z nich jest dobrze wykreowana. Mimo, że historia przekazana przez ciocię Anię nie jest najweselsza oraz pełna niesprawiedliwości to jednak jest naprawdę ciekawa. Jako czytelniczka czekałam na to, co wydarzy się dalej. Czy w końcu bohaterce uda się wyrwać z tej strasznej sytuacji.
Dla mnie "O północy w stodole" to dosyć ciężka opowieść o tym jak okropni potrafią być ludzie, o niesprawiedliwości, ale też o sile miłości oraz uroku pierwszego zakochania. To jest książka, którą mogłabym tulić i odrzucać raz po raz ze względu na to, co spotkało bohaterów. Cudnowna i ciężka - tak podsumowałabym ją w dwóch słowach.
Zabranie się do napisania tego tekstu zajęło mi sporo czasu, bo i czytanie nie było łatwą ani szybką sprawą. "O północy w stodole" to nie jest łatwa opowieść, którą da się przeczytać za jednym razem.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAlicja odziedziczyła po dziadku dom, w którym spędzała większość wakacji, gdy była dzieckiem. To sielskie, pełne miłości, cudownych wspomnień miejsce nazwała Rajem. Autorka...