-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik249
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2024-05-01
2024-04-24
Beletrystyczna próba odbrązowienia II RP, co więcej, o tyle rzetelna, że pisana przecież w latach trzydziestych XX wieku.
Lekkie pióro autora, brak zbędnych rozdziałów i nieco humorystyczny ton powieści (w której nie brak jednak mroczniejszych tonów) sprawiają, że Karierę Nikodema Dyzmy czyta się dobrze po dziś dzień. Przeraża jedynie uniwersalność pewnych archetypów postaci, a zwłaszcza głównego bohatera...
Beletrystyczna próba odbrązowienia II RP, co więcej, o tyle rzetelna, że pisana przecież w latach trzydziestych XX wieku.
Lekkie pióro autora, brak zbędnych rozdziałów i nieco humorystyczny ton powieści (w której nie brak jednak mroczniejszych tonów) sprawiają, że Karierę Nikodema Dyzmy czyta się dobrze po dziś dzień. Przeraża jedynie uniwersalność pewnych archetypów...
2024-04-20
Moje pierwsze spotkanie z Pratchettem.
Błyskotliwy język i lekki klimat jak najbardziej na plus. Po jakimś czasie kwiecistość zdań i liczne humorystyczne dygresje zaczynają jednak męczyć.
Doceniam za to zabawę motywem antybohatera zaczynającego z najniższego (moralnie) poziomu, który docelowo ma skończyć jako heros-wybraniec. Czytelnik kibicuje Moistowi do samego końca nie będąc jednak pewnym czy Poczmistrz nie zboczy z nowej ścieżki życia przy pierwszej nadarzającej się okazji.
Może wybrzydzam niczym piękna panna na wydaniu, bo przecież "Pocztowemu piekłu" niczego tak naprawdę nie brakuje, ale przyznaję, że pod koniec musiałem się zmusić żeby dokończyć lekturę. Mam wrażenie, że zarówno w historii jak i w postaciach wykreowanych przez Pratchetta tkwił wielki potencjał, który został wykorzystany jedynie połowicznie. No i to rozczarowujące zakończenie - zamiast wielkiego bum, raczej cieszyłem się, że odklepałem kolejną pozycję w czytelniczym wyzwaniu.
Niemniej, to nadal solidny tytuł, który szczerze polecam, nie tylko fanom fantastyki. Po prostu początkowe rozdziały i poziom warsztatu autora dawały nadzieję na coś dużo lepszego.
P.s. Audiobook w wykonaniu p. Macieja Kowalika to jest naprawdę majstersztyk.
Moje pierwsze spotkanie z Pratchettem.
Błyskotliwy język i lekki klimat jak najbardziej na plus. Po jakimś czasie kwiecistość zdań i liczne humorystyczne dygresje zaczynają jednak męczyć.
Doceniam za to zabawę motywem antybohatera zaczynającego z najniższego (moralnie) poziomu, który docelowo ma skończyć jako heros-wybraniec. Czytelnik kibicuje Moistowi do samego końca nie...
2024-04-08
W liceum nie sprostałem "Lalce". Miałem wtedy ciekawsze rzeczy do roboty, poza tym potężny rozmiar powieści nie zachęcał do lektury, natomiast filmowa adaptacja, choć świetna, nie oddawała w pełni natury książkowego oryginału. Na szczęście w szarej rzeczywistości człowieka już dorosłego zachodzi niekiedy potrzeba okazyjnego umilenia sobie monotonii życia dobrą lekturą, co może stanowić pretekst do nadrobienia literackich braków z czasów szkolnych. Po latach podjąłem się więc wyzwaniu rzuconemu przez Bolesława Prusa swoim opus magnum.
Czy poloniści mieli rację?
Czy "Lalka" jest najwybitniejszą powieścią epoki polskiego pozytywizmu?
Czy Wokulski był bohaterem epoki przejściowej?
I czy zgodnie z tym co maturzyści od lat piszą na maturach, Łęcka w istocie była dziwką? ;)
Fabuły "Lalki" nikomu przedstawiać chyba nie trzeba. Nadprzeciętnie inteligentny właściciel warszawskiego sklepu galanteryjnego -Stanisław Wokulski z pomocą fortuny, której dorobił się na wojnie stara się kupić sobie względy niewzruszonego obiektu swoich westchnień - panny Izabeli Łęckiej. Opowieść czysto obyczajowa, w której nie miejsca na wartką akcję i przygodowe akcenty. Mimo tego - lektura niemalże "czyta się sama".
Za takowy stan rzeczy odpowiadają głównie dwa atuty. Przede wszystkim język - autor nie szarżuje, nie popisuje się, ani nie wydaje osądów. Wszelki koloryt poglądowy wciska w usta stworzonych postaci. Po drugie - uniwersalność. Prusowi udało się w jednej powieści zawrzeć cały przekrój różnych myśli społecznych swoich czasów. Autor miał zadanie niełatwe, bowiem cywilizacja zachodu stała pod koniec XIX wieku na rozdrożach starego, arystokratycznego porządku świata oraz nowych prospołecznych ruchów, przy jednoczesnej perspektywie majaczącego widma Wielkiej Wojny.
Geniusz "Lalki" polega na tym, że nawet po ponad stu latach od jej napisania, czytelnik jest w stanie sympatyzować, zrozumieć czy nawet utożsamiać się z postaciami będącymi personifikacjami różnorakich przekonań czy też postaw życiowych. Co więcej, Prus prowadzi swoje egzystencjalne dywagacje w sposób nienachalny - narracja, pomimo obecności wielu postaci w utworze, skupia się głównie na Wokulskim, wobec czego czytelnik ma poczucie ciągłej spójności dzieła (tej sztuki nie udało się dokonać np. Reymontowi w "Ziemi obiecanej", gdzie spotykamy się z mnogością wątków, w których dość łatwo się pogubić).
W mojej ocenie, wydźwięk "Lalki" pozostanie nieśmiertelny. Uniwersalność utworu dowodzi, że natura ludzka - zarówno ta męska jak i ta damska - pozostała w dużej mierze niezmienna, natomiast pozorne różnice w otoczeniu, w którym przychodzi nam żyć są w większym lub mniejszym stopniu tylko kosmetyczne.
W liceum nie sprostałem "Lalce". Miałem wtedy ciekawsze rzeczy do roboty, poza tym potężny rozmiar powieści nie zachęcał do lektury, natomiast filmowa adaptacja, choć świetna, nie oddawała w pełni natury książkowego oryginału. Na szczęście w szarej rzeczywistości człowieka już dorosłego zachodzi niekiedy potrzeba okazyjnego umilenia sobie monotonii życia dobrą lekturą, co...
więcej mniej Pokaż mimo to
Słuchając audiobooka naszła mnie następująca myśl: jeżeli chodzi o sensacyjne historie, to można powiedzieć, że Mróz to taki lepszy Vega, a Chmielarz to taki lepszy Mróz.
(Mam nadzieję, że fani któregokolwiek z powyższych twórców wybaczą mi to infantylne porównanie, ale po prostu nie mogłem się oprzeć.)
Jest to dopiero moje drugie spotkanie z twórczością p. Wojciecha Chmielarza. Podczas lektury utwierdziłem się jednak w przekonaniu, że ww. jest w większym stopniu solidnym rzemieślnikiem niż natchnionym wieszczem, którego twórczość składa się z przeplatanki ponadczasowych arcydzieł i niezrozumiałej awangardy.
Czy to źle? Moim zdaniem - nie. Każdy orze jak może, a skoro pan Wojciech wypracował sobie umiejętność tworzenia historii nastawionych konkretnie na sprzedaż i oczekiwania rynkowe to czemu miałby z nich nie korzystać skoro z zawodu jest przecież pisarzem.
Głównym bohaterem jest Bezimienny, nasze polskie skrzyżowanie Jasona Bourne'a i Jacka Reachera, który po latach przyjeżdża do Jeleniej Góry spłacić dług swojemu znajomemu, niejakiemu Prostemu. Na miejscu zastaje mieszkanie w ruinie i dwóch zbirów gotowych do obicia mu łba. Nasz Commando nie jest jednak człowiekiem, który daje sobie w kaszę dmuchać - łatwo radzi sobie z atakiem, po czym wplątuje się w dużo wiekszą intrygę, w skład której wchodzą: komiksowi gansterzy, dragi, broń oraz szybkie samochody i niemniej szybkie dziewczyny. No i obowiązkowo w polskich serialach/książkach sensacyjnych - zorganizowana przestępczość romska.
Brzmi sztampowo? Bo takie jest.
Niemniej bawiłem się nieźle i ekranizację pewnie obejrzę, choćby i po to żeby zobaczyć Adamczyka i Damięckiego w akcji, ale również po to, żeby zobaczyć jak (chyba po raz setny) grający drugoplanową rolę Musiał obskakuje wpier*ol. Nie żebym miał coś do p.Maćka Musiała, po prostu śmieszy mnie, że zazwyczaj jest obsadzany właśnie w takich rolach. Przez lata stał się takim naszym polskim Seanem Beanem.
P.S. Miało być 6/10, ale fakt, że p. Wojciech, możnaby rzec improwizował tę powieść rozdział po rozdziale jest naprawdę imponujący.
Słuchając audiobooka naszła mnie następująca myśl: jeżeli chodzi o sensacyjne historie, to można powiedzieć, że Mróz to taki lepszy Vega, a Chmielarz to taki lepszy Mróz.
więcej Pokaż mimo to(Mam nadzieję, że fani któregokolwiek z powyższych twórców wybaczą mi to infantylne porównanie, ale po prostu nie mogłem się oprzeć.)
Jest to dopiero moje drugie spotkanie z twórczością p. Wojciecha...