rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Nazywam się... Fryderyk Chopin Józef Wilkoń, Aleksandra Zgorzelska
Ocena 6,6
Nazywam się...... Józef Wilkoń, Aleks...

Na półkach: ,

Taki ciekawy życiorys, a opisany jakoś tak nieciekawie. Znajdziemy tu dużo informacji, ale gdybym sięgnęła po to w wieku 14 lat, nie miałabym ochoty dalej poznawać Chopina. A szkoda by było.

Taki ciekawy życiorys, a opisany jakoś tak nieciekawie. Znajdziemy tu dużo informacji, ale gdybym sięgnęła po to w wieku 14 lat, nie miałabym ochoty dalej poznawać Chopina. A szkoda by było.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ciekawy pomysł i średnie wykonanie. Z zainteresowaniem czytałam o podziale społeczeństwa na frakcje, które specjalizują się w konkretnych dziedzinach. Z podziwem obserwowałam zmagania głównej bohaterki z problemem nieodwracalnego wyboru życiowej ścieżki. Miałam nadzieję na sprytnie polaną warstwą przygody metaforę dorastania i poszukiwania własnej tożsamości, naukę akceptacji inności i empatii w stosunku do tych, którzy są inni oraz potępienia cenzury i dezinformacji i nakładanych nam przez społeczeństwo ograniczeń. To temat naprawdę ważny dla dorastającego człowieka, który musi zdecydować, co będzie robił w życiu i takie powieści są potrzebne. Miałam wrażenie, że autorka chciała pójść w tę stronę. Są w książce ciekawe sceny, które pokazują, jak zachowują się ludzie słabi psychicznie, przesadnie ambitni albo żądni władzy, którzy nie umieją walczyć ze swoimi słabościami ani zaakceptować czyjegoś powodzenia (brawo za postać Ala). Szkolenie rekrutów poprzez ranking przypomina wyścig szczurów po szczeblach kariery. Wygrają najsilniejsi. Pokazane są też relacje rodzinne, które mogą diametralnie się zmienić, kiedy dziecko nie wybiera zgodnie z oczekiwaniami rodziców (brawo za postać Marcusa). Niestety w miarę czytania czułam, że ten aspekt historii się rozmywa na korzyść opisów ekstremalnych rozrywek frakcji Nieustraszonych i rodzącego się romansu. Cztery, facet idealny, którego pokochały czytelniczki na całym świecie, mnie w historii przeszkadzał, bo odciągał główną bohaterkę od interesujących mnie wątków.

Wiem, że gdy autorka pisała "Niezgodną", miała około 20 lat i że ta powieść to jej debiut. Rozumiem też, że młodzi czytelnicy oczekują od skierowanych do siebie lektur wątku romansowego. Dlatego lekko przymykam oko na styl (ale tłumaczowi nie wybaczam błędów gramatycznych) i słabe fabularnie momenty i daję na zachętę dodatkową gwiazdkę. Wierzę, że autorka będzie pisać na coraz wyższym poziomie na ważne tematy. Potencjał jest duży, bo pomysły (i mam wrażenie, że intencje też) ma dobre.

P.S. Świat Veroniki Roth zdecydowanie bardziej do mnie przemawia niż świat Suzanne Collins. Niestety odwrotnie jest z warsztatem pisarskim.

Ciekawy pomysł i średnie wykonanie. Z zainteresowaniem czytałam o podziale społeczeństwa na frakcje, które specjalizują się w konkretnych dziedzinach. Z podziwem obserwowałam zmagania głównej bohaterki z problemem nieodwracalnego wyboru życiowej ścieżki. Miałam nadzieję na sprytnie polaną warstwą przygody metaforę dorastania i poszukiwania własnej tożsamości, naukę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zawiodłam się.
Bohaterka pokazana jakby za grubym szkłem. Autor wyzuł ją z wszelkich emocji i nawet spazmy płaczu w ostatniej scenie nie wzbudziły we mnie grama empatii. Kompletnie mnie nie obchodziła. Prawdę mówiąc pod koniec prześlizgiwałam się po tekście w poszukiwaniu czasowników i imion, żeby przyspieszyć lekturę bez straty wątku. Szkoda, bo potencjał postaci był duży, a wyszła tak zwana zimna ryba. Zresztą większość bohaterów wycięto z kartonu.
Z drugiej strony autor każe nam śledzić jej każdy krok i gest. Jak słusznie ktoś zauważył, w książce jest mnóstwo scen dojazdów do pracy, wejść i wyjść z domu, opisów drugiego śniadania, nalewania i sączenia drinków i innych podobnych, które ani nie wnoszą niczego do akcji ani nie pogłębiają psychologii bohaterki. Takie dłużyzny przy 250 stronach (dużą czcionką!) są niedopuszczalne. Czy czytelnik koniecznie musi wiedzieć, że ktoś w przerwie zjadł baton?
Jedynym interesującym wątkiem (Myślałam, że głównym, ale niestety autor postanowił uraczyć czytelników klamrą w postaci kryzysu małżeńskiego. Po co, ja się pytam? I kogo to obchodzi?) jest proces siedemnastoletniego chłopaka, Świadka Jehowy, który nie zgadza się na leczenie białaczki za pomocą transfuzji krwi. Relacje między sędzią a nastolatkiem i pytania o prawo do stanowienia o sobie, ochronę życia, etykę zawodową, granice odpowiedzialności za drugą osobę, wiarę i wreszcie o sens życia - to zdecydowanie najciekawszy fragment powieści. Niestety tylko fragment. Mniej więcej 2/5. Czyli cztery gwiazdki na dziesięć.

Szkoda, że autor nie zdecydował się na opowiadanie.

Zawiodłam się.
Bohaterka pokazana jakby za grubym szkłem. Autor wyzuł ją z wszelkich emocji i nawet spazmy płaczu w ostatniej scenie nie wzbudziły we mnie grama empatii. Kompletnie mnie nie obchodziła. Prawdę mówiąc pod koniec prześlizgiwałam się po tekście w poszukiwaniu czasowników i imion, żeby przyspieszyć lekturę bez straty wątku. Szkoda, bo potencjał postaci był duży,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ależ ta książka jest amreykańska! W ciemno niech sięgają po nią wszyscy, którzy z rozrzewnieniem wspominają popularne seriale z lat osiemdziesiątych. Główny bohater to skrzyżowanie pomysłowego MacGyvera z sypiącymi błyskotliwymi (a przynajmniej zabawnymi i zwykle lekko pieprznymi) komentarzami członkami Drużyny A. Podczas lektury cały czas chodziła mi po głowie ta charakterystyczna energetyczna muzyczka z openingów. Postacie są szablonowe do bólu. Na pierwszym planie "zwykły bohater", który z taśmą klejącą i kubełkiem własnego moczu da sobie radę w każdej sytuacji. A jak nie da, to chwilę pojęczy, rzuci zgryźliwym dowcipasem i znowu weźmie się do roboty, bo nigdy się przecież nie poddaje. Inteligentny, zabawny, młody (Brakuje tylko "przystojny i wysportowany", o czym w powieści nie ma mowy, ale jakże mogłoby być inaczej. W końcu w filmie gra go Matt Damon...). W tle astronauci gotowi bez mrugnięcia okiem poświęcić karierę i przynajmniej pół roku z życia (a może i całe) dla kolegi w potrzebie. No i NASA, czyli HoustonMamyProblem - kolonia mróweczek-geniuszy siedząca przy monitorkach, albo wymyślająca, jak przecisnąć trójkąt przez kółko przy pomocy marchewki, wiecznie zestresowana, bo musi zdecydować, czy dla jednego astronauty warto i rozważnie jest rozwalić kilka zaplanowanych misji kosmicznych, nie mówiąc o rozwaleniu nowego sprzętu wartego miliony dolarów wyciągniętych z kieszeni podatników (oczywiście, że warto i nierozważnie). Od pierwszych stron wiadomo, jak skończy się ta historia.

I co z tego.

Pomysł na powieść jest świetny, magia Marsa i kosmosu oczarowuje, cały czas autor trzyma czytelnika w napięciu (było nie było, bohater jest sam na Marsie i kończą mu się zapasy), opis działania i modyfikowania specjalistycznego sprzętu mniej albo bardziej domowym sposobem jest całkiem wiarygodny (Mimo że czasem musiałam zaakceptować, że nie rozumiem, jak on tę wodę chemicznie zrobił. Zrobił i już. On jest biologiem inżynierem, nie ja.), a bohater nas obchodzi, bo zwyczajnie to fajny gość. Dodaję też dodatkową gwiazdkę za widoczną gołym okiem pasję i fascynację autora lotami kosmicznymi. Warto zwrócić uwagę, że ta powieść na początku pojawiła się w internecie, bo nikt nie chciał jej wydać. Po zdobyciu rzeszy wielbicieli wreszcie "zasłużyła" na publikację, a w końcu nominowaną do Oscara ekranizację. A to jest debiut! Brawo autor!

Polecam oczywiście wszystkim fanom "Apollo 13". Ale też wszystkim, którzy lubią inteligentną rozrywkę z dużą dawką humoru.

Ależ ta książka jest amreykańska! W ciemno niech sięgają po nią wszyscy, którzy z rozrzewnieniem wspominają popularne seriale z lat osiemdziesiątych. Główny bohater to skrzyżowanie pomysłowego MacGyvera z sypiącymi błyskotliwymi (a przynajmniej zabawnymi i zwykle lekko pieprznymi) komentarzami członkami Drużyny A. Podczas lektury cały czas chodziła mi po głowie ta...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

A gdyby tak Wiech cały czas tworzył?
Przemysław Śmiech wziął udział w sztafecie, przejął pałeczkę od Mistrza gwary warszawskiej i biegnie z nią w zaskakująco dobrym tempie.
Jesteście ciekawi, co warsiawiaki grochowiaki myślą na temat komunikatów w drugiej linii metra, esemesowych telekonkursów albo Nocy Muzeów? A może macie ochotę na krótki wykład z historii lub streszczenie i omówienie pozycji z kanonu lektur?
Podczas lektury zabrania się pić (bo się można ze śmiechu zakrztusić), jeść (bo się można ze śmiechu zadławić) i niestabilnie siedzieć (bo spaść ze stołka ze śmiechu można). Szczerze polecam. A jeśli ktoś będzie miał okazję posłuchać opowiadań w wykonaniu władającego gwarą autora, nie stracić za żadne skarby!

A gdyby tak Wiech cały czas tworzył?
Przemysław Śmiech wziął udział w sztafecie, przejął pałeczkę od Mistrza gwary warszawskiej i biegnie z nią w zaskakująco dobrym tempie.
Jesteście ciekawi, co warsiawiaki grochowiaki myślą na temat komunikatów w drugiej linii metra, esemesowych telekonkursów albo Nocy Muzeów? A może macie ochotę na krótki wykład z historii lub...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Najprzyjemniejszy horrorokryminał, jaki ostatnio czytałam. Żadnego mędrkowania ani dywagacji na temat moralności jednostki czy rozkładu społeczeństwa. Czysta rozrywka na jeden lub dwa wieczory. Lekko przyspieszony puls i niezbyt dużo obrzydliwości (choć są ze dwa fragmenty, przy których jeść nie polecam). No i tajemnica całkiem długo pozostająca tajemnicą. Nadal pamiętam, o co chodziło i kto był "tym złym", co jest chyba największą pochwałą w przypadku tego gatunku. Piszę to bez ironii.

P.S. Ci, którzy oglądali horror "Piła", mogą odczuć drobne deja vu.

Najprzyjemniejszy horrorokryminał, jaki ostatnio czytałam. Żadnego mędrkowania ani dywagacji na temat moralności jednostki czy rozkładu społeczeństwa. Czysta rozrywka na jeden lub dwa wieczory. Lekko przyspieszony puls i niezbyt dużo obrzydliwości (choć są ze dwa fragmenty, przy których jeść nie polecam). No i tajemnica całkiem długo pozostająca tajemnicą. Nadal pamiętam, o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Potwornie się zawiodłam. Żałuję, że książka została odnaleziona i wydana, bo jest ogromną rysą na twórczości autorki. Chodzą zresztą słuchy, że Harper Lee nie do końca świadomie wyraziła zgodę na publikację. I nic dziwnego, bo to odrzucona przez wydawcę wersja "Zabić drozda". Można tu wyczuć cień magii dziecięcego punktu widzenia (retrospekcje to moim zdaniem najlepsze fragmenty) i egzotyczną południowoamerykańską atmosferę Maycomb, ale to wszystko, co zyskało sympatię czytelników z całego świata w "Zabić drozda", zostało zalane mało subtelnym kaznodziejstwem i filozofowaniem. Największe zdziwienie przyszło na końcu, gdzie kwestia rasizmu, zdawałoby się kluczowa dla powieści, zastąpiona zostaje dziwnym rodzinnym spiskiem mającym na celu rozbudzenie w bohaterce asertywności (którą ma od pierwszych stron powieści...) i odczarowanie pewnych ikon (dlaczego akurat tak? co to dało?). Nie bardzo to rozumiem.
No i ten język, momentami jak z taniego romansu...

Spodziewam się, że dla tych, którzy nie przeczytali powieści (a zwłaszcza tych, którzy nie przeczytali żadnej z powieści Harper Lee), mój tekst może być niezrozumiały. Starałam się nie spoilować, a jednocześnie podać powody dla których moim zdaniem publikacja "Idź, postaw wartownika" to błąd. Reasumując, ciekawych ewolucji warsztatu pisarskiego autorki zapraszam do lektury, a tych, którzy chcą przeczytać coś naprawdę wartościowego odsyłam do "Zabić drozda".

Potwornie się zawiodłam. Żałuję, że książka została odnaleziona i wydana, bo jest ogromną rysą na twórczości autorki. Chodzą zresztą słuchy, że Harper Lee nie do końca świadomie wyraziła zgodę na publikację. I nic dziwnego, bo to odrzucona przez wydawcę wersja "Zabić drozda". Można tu wyczuć cień magii dziecięcego punktu widzenia (retrospekcje to moim zdaniem najlepsze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Niwstety do mnie nie trafiła mimo arcyciekawego tematu. Nie odpowiadały mi na przykład zabiegi niczym z Iliady albo poezji romantycznej. Za dużo tych wszystkich porównań i skupiania się na wędrowaniu kropelki wody po ciele myjącego się w rynsztoku bezdomnego. Poza tym irytowały mnie pełne egzaltacji albo ogromnego zdziwienia opisy sytuacji, które w Polsce też mają miejsce. Polecam wielbicielom rozbudowanej kwiecistej metafory.

Niwstety do mnie nie trafiła mimo arcyciekawego tematu. Nie odpowiadały mi na przykład zabiegi niczym z Iliady albo poezji romantycznej. Za dużo tych wszystkich porównań i skupiania się na wędrowaniu kropelki wody po ciele myjącego się w rynsztoku bezdomnego. Poza tym irytowały mnie pełne egzaltacji albo ogromnego zdziwienia opisy sytuacji, które w Polsce też mają miejsce....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Czymże są niedźwiedzie polarne czy porywiste wichry wobec ciągłych problemów z kredytami, nieprzychylnymi władzami i nieuczciwymi budowlańcami? Tołwiński i Toeplitz z pewnością świetnie by sobie poradzili na Spitsbergenie. Nie są z tych, co łatwo się poddają."

Warto poczytać o zmieniającej się (hmmm...) sytuacji mieszkaniowej w Polsce od odzyskania niepodległości do dziś (czyli 2015 roku) i prognozach na następne lata. Bardzo ciekawa książka, w przystępny sposób przybliżająca pewne mechanizmy rynkowe i decyzje polityczne, które miały ogromny wpływ na życie starających się o mieszkanie (a nawet już mieszkających, nieświadomych, że za rogiem czai się niebezpieczeństwo eksmisji). Autor przeprowadził wywiady z ekonomistami, deweloperami i politykami, które otwierają oczy (laikowi, bo eksperci pewnie z kwaśnym uśmiechem tylko pokiwają głowami). Rozmawiał też z mieszkańcami. Niektóre z tych historii na długo zapamiętam.
"Bo my tu mamy dwa pokoje! Ja nigdy swojego pokoiku nie miałam, myśmy w dwóch pokojach w pięć osób mieszkali. A moje dziecko ma. I ja uważam, że to jest moje wielkie życiowe osiągnięcie, że jak Magda zacznie podrastać i będzie miała ten czas buntu, to mi będzie mogła trzasnąć drzwiami swojego pokoju przed nosem. Ja się chyba wtedy popłaczę ze szczęścia, jak ona to zrobi. Bo to będzie znaczyło, że mi się udało jej zapewnić godne warunki życia."

"Czymże są niedźwiedzie polarne czy porywiste wichry wobec ciągłych problemów z kredytami, nieprzychylnymi władzami i nieuczciwymi budowlańcami? Tołwiński i Toeplitz z pewnością świetnie by sobie poradzili na Spitsbergenie. Nie są z tych, co łatwo się poddają."

Warto poczytać o zmieniającej się (hmmm...) sytuacji mieszkaniowej w Polsce od odzyskania niepodległości do dziś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To jedna z najpiękniejszych powieści, jakie czytałam. Historia człowieka, który pojechał na studia rolnicze, by pomóc rodzicom w gospodarstwie, ale odkrywszy w sobie miłość do książek, został profesorem literatury angielskiej. To opowieść o potrzebie miłości, sprawiedliwości i poczucia sensu istnienia napisana cudownie dojrzałym językiem. Narracja bez patosu, wielkich metafor czy nachalnego grania na emocjach, za to tak obrazowa, że jestem w stanie dokładnie wyobrazić sobie każde pomieszczenie i każdego bohatera. Chylę czoła przed autorem (profesorem literatury angielskiej zresztą) za umiejętność przedstawienia prozy życia w taki sposób, że obgryzałam paznokcie i ocierałam łzy. Dla mnie arcydzieło. Polecam szczególnie bywalcom wydziałów filologii.

To jedna z najpiękniejszych powieści, jakie czytałam. Historia człowieka, który pojechał na studia rolnicze, by pomóc rodzicom w gospodarstwie, ale odkrywszy w sobie miłość do książek, został profesorem literatury angielskiej. To opowieść o potrzebie miłości, sprawiedliwości i poczucia sensu istnienia napisana cudownie dojrzałym językiem. Narracja bez patosu, wielkich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To ciekawa historia nieśmiertelnych umysłów w śmiertelnych ciałach. Mamy tu wątek budowania własnej tożsamości i relacji z innymi, radzenia sobie (albo nie) z samotnością, frustracji związanej z ograniczeniami wieku oraz dominujący w drugiej połowie książki wątek szpiegowsko-kryminalny.

Przyznam, że miałam co do tej pozycji bardzo wysokie oczekiwania i pewnie dlatego pozostawiła we mnie lekki niedosyt. Mam wrażenie, że czytelnicy podzielą się na fanów pierwszych dwustu stron i fanów drugich dwustu stron. Ja należę do pierwszej grupy.
Pierwsza połowa powieści traktuje o akceptacji swojej inności i próbie zrozumienia zasad swojej egzystencji. Sporo miejsca poświęcono na dywagacje na temat koncepcji czasu i tego, co dzieje się po śmierci ciała bohatera. Czy jeśli pamięta swoje poprzednie życie, to znaczy, że czas jest linearny? W takim razie czy istnieją paralelne wersje świata? Niestety w drugiej połowie książki (jak zauważyłam, uznawanej przez wielu za lepszą, ciekawszą, bardziej emocjonującą) cała akcja skupia się na ściganiu mordercy. Dlatego po lekturze miałam wrażenie, że przeczytałam zwykłą powieść szpiegowską, tyle że z niezwykłymi bohaterami.

To ciekawa historia nieśmiertelnych umysłów w śmiertelnych ciałach. Mamy tu wątek budowania własnej tożsamości i relacji z innymi, radzenia sobie (albo nie) z samotnością, frustracji związanej z ograniczeniami wieku oraz dominujący w drugiej połowie książki wątek szpiegowsko-kryminalny.

Przyznam, że miałam co do tej pozycji bardzo wysokie oczekiwania i pewnie dlatego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czuć pióro autorki "Eleonory i Parka". To prawdziwa huśtawka nastrojów. Momenty stworzone do czytania pod mięciutkim kocykiem z kubkiem gorącego kakao, wywołujące okraszone szerokim uśmiechem "Ooooo..." przeplatają się ze scenami ukazującymi patologię w rodzinie i jej wpływ na psychikę dzieci i dorosłych. Pierwsze i któreś z kolei miłości, poznawanie samego siebie w zderzeniu z nową rzeczywistością i nowymi wyzwaniami, rozczarowania i nauczki, poznawanie "w biedzie" prawdziwych przyjaciół, a to wszystko w historii o identycznych z wyglądu, ale zupełnie różnych charakterologicznie bliźniaczkach. Dodatkowo wspaniały prezent dla wszystkich książkowych fangirls (i fanboys)- fragmenty powieści i fanfiction o alter ego Harrego Pottera, czyli Simonie Snow.

Jestem pewna, że książka najbardziej spodoba się czytelnikom, którzy odnajdą w sobie główną bohaterkę. Obawiam się, że dla tych, którzy nie mają za sobą doświadczeń w postaci wystawania po kilka godzin w księgarni/w korytarzu po koncercie w oczekiwaniu na autograf, obwieszania całego pokoju plakatami idoli i mizianiu ich palcami w każdej wolnej chwili, wydawania całego kieszonkowego na gadżety, czytania i zapamiętywania wszelkich dostępnych informacji i ogólnie poświęcania całego wolnego czasu jednemu tematowi (potteromaniacy, sailormaniacy, startrekmaniacy i inni maniacy wiedzą, o czym mówię), książka może być nieco frustrująca lub nudna.

Jeśli chodzi o mnie, trochę drażnił mnie natłok problemów w rodzinie głównej bohaterki (czego tam nie było! chyba tylko nikt nie miał raka. jeszcze...). Bardziej podobałaby mi się historia naprawdę przeciętnej dziewczyny z normalnej rodziny, z którą można by się utożsamiać nie tylko w aspekcie miłości do bohaterów książki. To samo przeszkadzało mi w "Eleonorze i Parku" - pretensjanalna wyjątkowość sytuacji rodzinnej.

No i sprawa najważniejsza: chciałabym przeczytać całe to fanfiction:)

Czuć pióro autorki "Eleonory i Parka". To prawdziwa huśtawka nastrojów. Momenty stworzone do czytania pod mięciutkim kocykiem z kubkiem gorącego kakao, wywołujące okraszone szerokim uśmiechem "Ooooo..." przeplatają się ze scenami ukazującymi patologię w rodzinie i jej wpływ na psychikę dzieci i dorosłych. Pierwsze i któreś z kolei miłości, poznawanie samego siebie w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo ciekawa książka. Przedstawiony świat dopracowany w szczegółach. Co prawda nie jestem ekspertem w dziedzinie biochemii, ale uwierzyłam w tę (post?)apokaliptyczną rzeczywistość i przyłapałam się na tym, że traktuję lekturę trochę jak podręcznik do historii połączony z poradnikiem przetrwania. Skąd wzięły się zombie, jak się zachowują i co jest ich celem, jakimi drogami można się zarazić, jakie środki ostrożności trzeba zachowywać, jak przebiega proces amplifikacji i kwarantanna - czytelnik dostanie naprawdę wiaryrodne odpowiedzi na te i inne pytania. Nic dziwnego, bo jak możemy się dowiedzieć ze skrzydełka i podziękowań, autorka naprawdę głęboko siedzi w tym temacie.
Jestem pod dużym wrażeniem. Na pewno sięgnę po następne tomy.
Muszę tylko przestrzec wielbicieli krwawych scen z wyjadaniem mózgów, hordami jęczących biegających rozpadających się zwłok i efektownych scen walk - to nie jest tego typu książka. Zombie pojawiają się dość rzadko i są tylko pretekstem do opowiedzenia historii o ludzkich przekonaniach, brudnej polityce i nowych mediach.

Bardzo ciekawa książka. Przedstawiony świat dopracowany w szczegółach. Co prawda nie jestem ekspertem w dziedzinie biochemii, ale uwierzyłam w tę (post?)apokaliptyczną rzeczywistość i przyłapałam się na tym, że traktuję lekturę trochę jak podręcznik do historii połączony z poradnikiem przetrwania. Skąd wzięły się zombie, jak się zachowują i co jest ich celem, jakimi drogami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Warto zobaczyć zdjęcia pokazujące, jak radzili sobie mieszkańcy Warszawy w zrujnowanym i odbudowującym się mieście i poczytać artykuły prasowe pokazujące, jak radziło sobie miasto z legalnie lub troszkę mniej ustatkowującymi się mieszkańcami.
Duży plus za, jak na tę cenę, ładne wydanie.

Warto zobaczyć zdjęcia pokazujące, jak radzili sobie mieszkańcy Warszawy w zrujnowanym i odbudowującym się mieście i poczytać artykuły prasowe pokazujące, jak radziło sobie miasto z legalnie lub troszkę mniej ustatkowującymi się mieszkańcami.
Duży plus za, jak na tę cenę, ładne wydanie.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Z przykrością stwierdzam, że to najsłabsza książka, jaką przeczytałam w tym miesiącu. Z opinii na LC dowiedziałam się, że ta historia jest bardzo zabawna i emocjonująca, a jednocześnie tak wzruszająca, że przyprawia o bezsenność. Tymczasem żartów nie zauważyłam, emocje typu "o Boże, on ma na brzuchu sześciopak! ...a nie, przepraszam - OŚMIOPAK!" zupełnie mi się nie udzielały, a jeśli chodzi o wzruszenia - przesłodzone wyznania miłosne i mądrości życiowe przyprawiały mnie o refluks. Przy tekstach Kiersten, Westona i (zwłaszcza) Gabe'a Romeo i Julia albo Werter to skryte oziębłe niemowy. Najbardziej żałuję, że ją doczytałam. Zakończenie wbiło mnie w fotel ...z zażenowania. To najstraszniejszy melodramat (z naciskiem na "dramat") w mojej czytelniczej karierze. Skasowałam biblioteczną rezerwację następnego tomu. Nigdy więcej. Dorzucam dwie gwiazdki tylko ze względu na problematykę i osobiste doświadczenia autorki.

Z przykrością stwierdzam, że to najsłabsza książka, jaką przeczytałam w tym miesiącu. Z opinii na LC dowiedziałam się, że ta historia jest bardzo zabawna i emocjonująca, a jednocześnie tak wzruszająca, że przyprawia o bezsenność. Tymczasem żartów nie zauważyłam, emocje typu "o Boże, on ma na brzuchu sześciopak! ...a nie, przepraszam - OŚMIOPAK!" zupełnie mi się nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cztery zupełnie różne życiorysy, charaktery, problemy. Gdyby nie decyzja o skoku z dachu tego samego wieżowca w ostatni dzień roku, nigdy by się nie spotkali. Podpisują umowę, w której zobowiązują się poczekać z samobójstwem do Walentynek.
Książka traktuje o ludzkich słabościach i odwadze. O małych i wielkich tragediach i pozornie nieistotnych momentach, które pomagają nam stawić czoła życiu. O zagubieniu, zwątpieniu, zmęczeniu, poczuciu winy, wyparciu, porażkach i tych malutkich sukcesach i uśmiechach losu pchających nas do przodu. Stawia też pytanie, czym różni się, co takiego ma, lub czego nie ma, samobójca od człowieka, który nie myśli o zabiciu się.
To nie jest wesoła książka, choć dużo w niej humoru. Akcja nie pędzi na łeb na szyję, choć będziemy obserwować duże zmiany w życiu bohaterów. Nie ma wybuchów ani zaskakujących zwrotów akcji, ale niektóre dialogi są bardzo emocjonujące (przemowa Jess w mieszkaniu Maureen i dyskusja na temat książek samobójców - fantastyczne!). Nie spodziewajcie się też wielkiego hollywoodzkiego zakończenia - ot scenariusz, jaki życie mogło napisać większości z nas.

To dobra, ale nie wybitna książka. Moim zdaniem autorowi przytrafiło się kilka dłużyzn. Nie bardzo też przekonał mnie sposób narracji i trochę drażniły niektóre typowo angielskie idiomy i wulgaryzmy (a jest ich baaaardzo dużo), które dziwnie brzmią po polsku.

Cztery zupełnie różne życiorysy, charaktery, problemy. Gdyby nie decyzja o skoku z dachu tego samego wieżowca w ostatni dzień roku, nigdy by się nie spotkali. Podpisują umowę, w której zobowiązują się poczekać z samobójstwem do Walentynek.
Książka traktuje o ludzkich słabościach i odwadze. O małych i wielkich tragediach i pozornie nieistotnych momentach, które pomagają nam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Co was boli? - pytam nad herbatą.
Miasto bez pamięci, mówią, wykorzenione przez mieszkańców, którzy przybyli tu po wojnie z okolicznych wiosek, nie interesują się własną historią."

To nie jest przyjemna lektura. Długo ją czytałam i często przerywałam. Bo ciężko czytać o pokładach nienawiści, ignorancji i zapomnieniu na własnym podwórku. Ale warto. Białystok i jego okolice to niesamowite miejsce, w którym historia XX w. silnie odcisnęła swoje piętno. Nigdy tam nie byłam. Muszę to zmienić.

"Co was boli? - pytam nad herbatą.
Miasto bez pamięci, mówią, wykorzenione przez mieszkańców, którzy przybyli tu po wojnie z okolicznych wiosek, nie interesują się własną historią."

To nie jest przyjemna lektura. Długo ją czytałam i często przerywałam. Bo ciężko czytać o pokładach nienawiści, ignorancji i zapomnieniu na własnym podwórku. Ale warto. Białystok i jego okolice...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Historia nastolatków, zmagających się z utratą. Utratą bliskiej osoby, poczucia własnej wartości, sensu życia. To również przekonujący obraz choroby psychicznej. Czy uczucie, jakie łączy niedoszłych młodych samobójców, jest w stanie pokonać ich wszystkie trudności i wszystko naprawić? Czy Finch sprawi, że Violet wsiądzie jeszcze kiedyś do samochodu? Czy Violet uwolni Fincha od opanowujących go stanów odrętwienia? Jaki w pływ na nich i ich związek będzie mieć rodzina, nauczyciele, koledzy ze szkoły, specjaliści?
Podczas lektury wyczuwa się, że temat jest bliski autorce. Warto po lekturze przeczytać posłowie, w którym wyjaśnia swoje motywacje i doświadczenia, a także podaje pewne przydatne dane (nie chcę spoilować).
To książka, która zadaje wiele ważnych pytań i poszukuje recept na wiele ważnych problemów. Dlaczego pewne złe rzeczy się zdarzają? Dlaczego akurat tym osobom? Czy jest gdzieś wyjaśnienie każdej wątpliwości? Czy istnieje Wielkie Potwierdzenie? Jednocześnie nie jest to bardzo ciężka lektura. Opisuje wiele sytuacji humorystycznych, a jej bohaterami są inteligentni, trochę zadziorni, bardzo romantyczni, niewinni młodzieńczą miłością licealiści.
Przez pierwsze 100 stron nie mogłam wciągnąć się w lekturę. Zastanawiałam się nawet, czy jej nie odłożyć. Na szczęście dałam jej szansę.

Historia nastolatków, zmagających się z utratą. Utratą bliskiej osoby, poczucia własnej wartości, sensu życia. To również przekonujący obraz choroby psychicznej. Czy uczucie, jakie łączy niedoszłych młodych samobójców, jest w stanie pokonać ich wszystkie trudności i wszystko naprawić? Czy Finch sprawi, że Violet wsiądzie jeszcze kiedyś do samochodu? Czy Violet uwolni Fincha...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cudowna klasyczna historia rozgrywająca się w małym kolejowym miasteczku opowiadana przez artykuły prasowe i chyba najbardziej ujmującą staruszkę literatury. Wielkie tajemnice z morderstwem na czele i wielka niewinna miłość dwóch przyjaciółek. Bardzo dobra pod względem konstrukcji. No i kochana Evelyn/Towanda! Paniom będzie łatwiej się tu odnaleźć, ale polecam wszystkim.
Film też polecam.

Cudowna klasyczna historia rozgrywająca się w małym kolejowym miasteczku opowiadana przez artykuły prasowe i chyba najbardziej ujmującą staruszkę literatury. Wielkie tajemnice z morderstwem na czele i wielka niewinna miłość dwóch przyjaciółek. Bardzo dobra pod względem konstrukcji. No i kochana Evelyn/Towanda! Paniom będzie łatwiej się tu odnaleźć, ale polecam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Druga część... nie. Druga strona "Hopeless".
Wydawało mi się, że wynudzę się czytając historię, którą już znam. Na szczęscie się myliłam.
Wiele razy uśmiechałam się przypominając sobie sceny widziane z innej perspektywy, były fragmenty, które pozwoliły lepiej zrozumieć przyczyny różnych reakcji bohaterów oraz opisujące momenty, o których nie wiedział narrator poprzedniego tomu.
Poza tym to ciekawe uczucie, kiedy nie zastanawiamy się nad rozwiązaniem tajemnicy, tylko bez pośpiechu poznajemy drogę, jaką pokonują bohaterowie, by dowiedzieć się tego, o czym my wiemy od pierwszej strony.

Jestem ciekawa opinii czytelników, którzy nie znają "Hopeless".

Druga część... nie. Druga strona "Hopeless".
Wydawało mi się, że wynudzę się czytając historię, którą już znam. Na szczęscie się myliłam.
Wiele razy uśmiechałam się przypominając sobie sceny widziane z innej perspektywy, były fragmenty, które pozwoliły lepiej zrozumieć przyczyny różnych reakcji bohaterów oraz opisujące momenty, o których nie wiedział narrator poprzedniego...

więcej Pokaż mimo to