Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Obyś żył w ciekawych czasach – głosi chińskie przekleństwo. Do tytułowego bohatera tego reportażu biograficznego te słowa odnoszą się z całą pewnością.

Gareth Jones- 24-letni Walijczyk, który po zakończeniu studiów w Cambridge zostaje sekretarzem byłego premiera Lloyda George’a. Znakomicie wykształcony i władający 3 obcymi językami. Dziennikarz, publicysta, znawca polityki międzynarodowej. Świadek najważniejszych wydarzeń I poł. XX-wieku, których tragiczne następstwa niejednokrotnie przewidział.

Początek lat 30-tych XX-wieku, kryzys gospodarczy puka do bram świata. W Związku Sowieckim po śmierci Lenina system stalinowski jest w pełnym rozkwicie; na fali upokorzenia po traktacie wersalskim oraz gigantycznego bezrobocia w Niemczech do władzy dochodzi Adolf Hitler.

Jones na zlecenie przełożonego podróżuje po Europie. W kręgu jego zainteresowań znajduje się właśnie Związek Radziecki i Niemcy. Z bliska obserwuje eksperyment gospodarczy młodego państwa sowieckiego , jest zafascynowany Niemcami (co istotne, krajem i ludźmi – nie faszyzmem).

Podczas jednej z samotnych podróży po ZSRR udaje mu się zajrzeć za skrzętnie skrywaną istotę systemu komunistycznego. Wędruje z plecakiem, po Ukrainie ogarniętej największym w dziejach głodem. Do historii przejdzie on jako Hołodomor (Wielki Głód) i pochłonie ok. 6-10 mln istnień ludzkich.

Odkrycia Jonesa są zatrważające. Informacje o Hołodomorze publikuje we wszystkich wpływowych mediach. Niestety spotyka się z ostracyzmem ze strony swojego środowiska, wpływowych polityków w tym przede wszystkim moskiewskiego korespondenta „New York Times’a”, laureata Nagrody Pulitzera - Waltera Duranty . Wokół Jones’a toczy się cyniczna gra interesów.

Nie chcę zdradzać Wam więcej fabuły tej książki. To powieść o prawdzie, kłamstwie, propagandzie, wielkiej polityce, grze wielkich mocarstw i o tym, że w każdych okolicznościach warto pozostać przyzwoitym.

Zazwyczaj odnosiłam się sceptycznie do książek powstających równolegle z filmem na ten sam temat. Uważałam je za miernej jakości produkty cross marketingu. W tym przypadku cieszę się, że nie miałam racji. Zachęcona niezwykle ciekawym spotkanie online z Mirosławem Wleklym zdecydowałam się kupić i przeczytać tę książkę.

To niezwykle wartościowa i bardzo interesująca lektura, podobnie jak mroczne czasy, które opisuje. Czytałam ją z wypiekami na twarzy, mimo że znałam, jak każdy, gorzki finał tej historii. Cieszę się, że ten niezwykle przyzwoity człowiek został w końcu upamiętniony.

Teraz, z wielką przyjemnością, obejrzę film Agnieszki Holland.

Obyś żył w ciekawych czasach – głosi chińskie przekleństwo. Do tytułowego bohatera tego reportażu biograficznego te słowa odnoszą się z całą pewnością.

Gareth Jones- 24-letni Walijczyk, który po zakończeniu studiów w Cambridge zostaje sekretarzem byłego premiera Lloyda George’a. Znakomicie wykształcony i władający 3 obcymi językami. Dziennikarz, publicysta, znawca polityki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czy ktoś z nas słyszał o Rohingach? Poza znawcami Azji Południowo-Wschodniej zakładam, że raczej nie…
Jest to muzułmańska mniejszość etniczna zamieszkująca od stuleci rejon Arakan w dzisiejszej Mjanmie (Birmie) .

Od pokoleń prześladowani, we wrześniu 2017r., w czasie muzułmańskiego święta ofiarowania, praktycznie na oczach świata, padają ofiarą metodycznie zaplanowanego ludobójstwa ze strony birmańskiego wojska. Według ostrożnych szacunków w czystkach etnicznych zginęło wówczas ponad 30 tys. Rohingów.

Ocaleli uciekli do Bangladeszu, który niechętnie, ale przyjął swoich braci w wierze. Do tej pory, blisko granicy z Birmą, w tragicznych warunkach obozowych koczuje prawie milion Rohingów.

Marek Rabij, dziennikarz związany z Tygodnikiem Powszechnym, jeździł do tych obozów kilkukrotnie. W swoim reportażu oddał głos lekceważonym Rohingom. Rozmawia z ofiarami, słucha dramatycznych losów gwałconych kobiet, tych którzy w brutalny sposób podczas ucieczki stracili dzieci, mężów, rodziców, często wszystkich członków rodziny. Obserwuje dzieci, które nie są już dziećmi. Opis okrucieństwa chwyta za gardło. Jak zawsze dramat pokazany z perspektywy jednostki wbija się głęboko w pamięć i budzi silną empatię. Nie bez powodu autor zaznacza podobieństwa do wydarzeń z 1994r., kiedy życie traciło milion rwandyjskich Tutsi oraz masakry 8 tys. mężczyzn w bośniackiej Srebrenicy.

Rohingowie, od pięciu stuleci zamieszkujący Birmę, dyskryminowani przez buddyjską większość, nigdy nie otrzymali statusu obywateli. Są całkowicie pozbawieni nie tylko praw obywatelskich, ale i ekonomicznej niezależności.
W Bangladeszu, w którym wegetują w warunkach urągających ludzkiej godności nie otrzymali oficjalnego statusu uchodźców. Również Birma odmówiła relokacji uchodźców tłumacząc się względami bezpieczeństwa. Suu Kyi, dawna dysydentka, premier Birmy i laureatka Pokojowej Nagrody Nobla nabiera wody w usta.
Rohingowie również nie chcą wracać, ciąży nad nimi widmo ludobójstwa.

„Czy jest ktoś biedniejszy od ludzi, których wyrzeka się ich własna ojczyzna?" – pyta retorycznie autor.

Jeden z bohaterów podsumowuje: „Chyba każdy naród ma w historii taki wrzesień, którego się nie da zapomnieć. A jeśli nie ma, to się go prędzej czy później doczeka”. Te słowa nie wymagają komentarza.

Książkę przeczytałam w jeden wieczór, polecam gorąco.

Wszystkie cytaty pochodzą z książki: Marek Rabij, Najważniejszy wrzesień świata, WAB, Warszawa 2019.

Czy ktoś z nas słyszał o Rohingach? Poza znawcami Azji Południowo-Wschodniej zakładam, że raczej nie…
Jest to muzułmańska mniejszość etniczna zamieszkująca od stuleci rejon Arakan w dzisiejszej Mjanmie (Birmie) .

Od pokoleń prześladowani, we wrześniu 2017r., w czasie muzułmańskiego święta ofiarowania, praktycznie na oczach świata, padają ofiarą metodycznie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Autorka przedstawia portrety 11 władców: 5 kobiet i 6 mężczyzn, z punktu widzenia historii kulinarnej ich życia. Jedynym obecnie panującym i żyjącym władcą, opisanym w książce, jest brytyjska królowa Elżbieta II.

Nie jest to powierzchowna, pseudonaukowa lektura. Filipowicz korzystała z licznych źródeł: artykułów i literatury. Czyta się szybko i przyjemnie, styl autorki jest gawędziarski, potoczysty, niezwykle wdzięczny. Stanowi przyjemną odskocznię miedzy książkami większego kalibru.

Oczywiście autorka prezentuje pokrótce sylwetki bohaterów, by głównie skupić się na kulinariach. Dowiadujemy się, jakie dania gościły na królewskich stołach, przedstawia zwyczaje kulinarne epoki i samych władców. Prezentuje nowinki kulinarne oraz opisuje proces zmian w obyczajowości stołu i kultury spożywania posiłków.

Filipowicz obala wiele mitów kulinarnych . Na przykład okazuje się, że warzywa bywały już na stołach Jadwigi Andegaweńskiej, wychowanej na kuchni włosko-francuskiej, natomiast jarzyny tak chętnie spożywane przez Bonę Sforza, nie znalazły uznania wśród naszych rodaków. Wskazuje, również ze widelca używała już w X w. bizantyjska cesarzowa Teofano, matka Ottona III.

Wartością dodaną książki są tzw. „ramki”, zawierające ciekawostki kulinarne opisywanej epoki. Dzięki nim dowiadujemy się np. jaki związek mają croissanty z królem Janem III Sobieskim, dlaczego kuchnia sarmacka była taka ostra, jak przygotowywano weselne torty Windsorów, jak odchudzano się przez wieki; poznajemy także aferę serową królowej Bony. Przeczytamy również, na czym polegała kulinarna teoria humoralna, kto z władców był szczególnym miłośnikiem piwa, kto prowadził zdrowy tryb życia a kto był największym łasuchem. Kto sprowadził do Europy kawę, jaki był udział średniowiecznych aptekarzy w przygotowywaniu przysmaków na królewski stół, czym różniła się collatya od wieczerzy. Dziesiątki zupełnie nowych i niezwykle interesujących wiadomości.

Lektura tej książki wzbogacona o interesujące ryciny oraz fotografie sprawiła mi wiele przyjemności. Skutkiem ubocznym jej czytania jest jednak znaczne pobudzenie kubków smakowych :-)
Apetyczna lektura.

Autorka przedstawia portrety 11 władców: 5 kobiet i 6 mężczyzn, z punktu widzenia historii kulinarnej ich życia. Jedynym obecnie panującym i żyjącym władcą, opisanym w książce, jest brytyjska królowa Elżbieta II.

Nie jest to powierzchowna, pseudonaukowa lektura. Filipowicz korzystała z licznych źródeł: artykułów i literatury. Czyta się szybko i przyjemnie, styl...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czy można zamordować w imię honoru? Dla nas, ludzi Zachodu wydaje się to niewyobrażalne. Okazuje się jednak, że tak – można. Z zimną krwią zamordować własne, ukochane dziecko…

Lene Wold zaprasza nas w podróż do Jordanii, kraju w którym pojęcie dobra i zła nie jest tak oczywiste, gdzie te granice się zacierają.

Podczas lektury śledzimy tragiczne losy pewnej jordańskiej rodziny, które ukazują w soczewce funkcjonowanie systemu zabójstw honorowych.
W przeciągu czterech lat pracy nad książką, autorka rozmawia z mężczyznami, których w dzieciństwie zmuszono do zabicia własnych matek, zabójcami sióstr, mężczyznami, którzy mordowali własne żony. Bada także stosunek Jordańczyków do mniejszości homoseksualnych. Odkrywa, że mimo surowego i niesprawiedliwego prawa, są takie środowiska, gdzie ludzie nie boją się szykan i mogą kochać kogo chcą.

Konsultuje się z policją, organizacjami pomocowymi, bada dokumenty. Barierą nie do przejścia okazuje się jednak mur jordańskiej biurokracji.

Wold próbuje zrozumieć motywację ojca- zabójcy: studiuje Koran, hadisy, szariat i jordańskie prawo karne. Co prawda, od 2013 r. zabójstwa honorowe w Jordanii są zakazane, jednak w praktyce rocznie pada ich ofiarą kilkadziesiąt kobiet. Jordański system prawny pośrednio zachęca obywateli do samosądów. W praktyce dla kobiet , szukających ochrony przed zabójstwem honorowym, nie ma w Jordanii innej opcji niż więzienie, w którym często spędzają większą część życia.

Autorka dowodzi, że zabójstwo honorowe nie ma nic wspólnego z Koranem czy islamem. Zabójca czuje się ofiarą własnej społeczności, tak jakby nie miał innego wyboru. Bo to społeczność decyduje o być albo nie być danej jednostki czy też rodziny. Dlatego mordercy czują się ofiarami zabójstw honorowych, a więc w swoim pojęciu są niewinni.

Książkę czyta się jak najlepszą powieść; mimo wagi tematu akcja toczy się szybko i do końca trzyma czytelnika w napięciu. Sposób narracji przypominał mi książki, innej wybitnej norweskiej reporterki, mianowicie- Asne Seierstad.

„Kobiety tak czy owak przegrywają” –mówi autorce jedna z bohaterek tego reportażu. To smutna konstatacja po lekturze tej książki.

Porażająca publikacja.

Czy można zamordować w imię honoru? Dla nas, ludzi Zachodu wydaje się to niewyobrażalne. Okazuje się jednak, że tak – można. Z zimną krwią zamordować własne, ukochane dziecko…

Lene Wold zaprasza nas w podróż do Jordanii, kraju w którym pojęcie dobra i zła nie jest tak oczywiste, gdzie te granice się zacierają.

Podczas lektury śledzimy tragiczne losy pewnej jordańskiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wychowana w homogenicznym społeczeństwie, zawsze tęskniłam za wielokulturową i zróżnicowaną Polską. Krajem, którego nigdy nie widziałam. Tę tęsknotę pogłębiły jeszcze podróże na kilka kontynentów, gdzie z zazdrością obserwowałam multikulturową wspólnotę. Prawdopodobnie stąd wzięły się moje zainteresowania historią i naturalna sympatia do Żydów i Ukraińców, czyli najliczniejszych mniejszości narodowych II Rzeczypospolitej.

Tym razem, zachęcona arcyciekawym spotkaniem online z autorką, sięgnęłam po reportaż „Polanim. Z Polski do Izraela” Karoliny Przewrockiej-Aderet. Polki, który wyszła za Izraelczyka i zdecydowała się zamieszkać i założyć rodzinę w Tel Awiwie.

„Polanim” to Polacy w języku hebrajskim i to oni właśnie są bohaterami tego reportażu. Rozmówcy autorki to przekrój wielu pokoleń i doświadczeń. Począwszy od dzieci emigrantów z lat trzydziestych, jak i współczesnych. Mamy wspomnienia szalonej wyprawy rowerowej z Polski do Palestyny, pierwszej fabryki w Tel Aiwiwe - Lodziji założonej przez dawnego łódzkiego fabrykanta, poznajemy historię Gomułkowa, największego polskiego osiedla w stolicy Izraela, powstałego pod koniec lat 50-tych. Spotykamy też bohaterów nieludzko poranionych: jedna z najbardziej poruszających historii to los niewidomego Borysa, ofiary Holocaustu i pogromu kieleckiego.

Doświadczenia Polanim są różne, tak jak czasy, w których zdecydowali się bądź zostali zmuszeni do wyjazdu. Wielu z nich to pokaleczeni, nieliczni, którzy przeżyli Zagładę, wysiedlenie na Syberię. Rozczarowani nowym system decydowali się na wyjazd tuż po wojnie i w latach 50-tych. Mamy tragicznych emigrantów lat 1968-69, którzy chyba najciężej przeżyli rozstanie z miejscem urodzenia.

Różnice kulturowe i obyczajowe dają o sobie znać natychmiast po przyjeździe. Żydzi aszkenazyjscy często patrzą z pogardą na Żydów z Bliskiego Wschodu, czują się przedstawicielami wyższej kultury. Na nich z kolei patrzą z wyższością Żydzi, którzy przybyli z Europy Zachodniej, często pytając ocalałych z Zagłady „Czemu się nie broniliście?”. Dopiero po głośnym procesie Adolfa Eichmanna w 1961 r. pojawia się zrozumienie i empatia.

Podobnie jak w przypadku innych masowych emigracji, młodzi najszybciej uczą się języka, zdobywają wykształcenie i w sposób naturalny znajdują swoje miejsce w nowej ojczyźnie. Starsi bardzo często mentalnie pozostają „odrębni”, mają problemy z opanowaniem hebrajskiego, znakomicie wykształceni w Polsce, w nowej ojczyźnie podejmują prace poniżej swoich kwalifikacji. O ironio, w Polsce byli Żydami, tutaj natomiast są Polakami. Od nowa poszukują swojej tożsamości. Rodzice często nie uczą dzieci polskiego, staje się on dla nich językiem tajemnic, w którym mama i tata szepczą między sobą wieczorami, tak by nie rozumieli ich najmłodsi.

Niejednokrotnie bohaterowie książki nie tyle tęsknią za Polską, co za naszą kulturą i literaturą, smakami i zapachami dzieciństwa….raju utraconego.

Polanim często mówią językiem polskim, przedwojennym, literackim, inteligenckim, teraz niemal już zapomnianym. Jedna z bohaterek powitała Karolinę Przewrocką słowami „Proszę mi nie mówić, że pięknie mówię po polsku! Urodziłam się w Polsce, tam też wykształciłam, więc, po jakiemu mam do pani ładnie mówić”.

Wielu kultywuje polską kulturę, historię, edukuje, walczy ze stereotypami, przylatuje regularnie do Polski, aktywnie działa na rzecz wzajemnych kontaktów, wymiany międzykulturowej. Jak mówi jeden z bohaterów Ryszard, emigrant z 1957 r., nazywany „prezesem Towarzystwa Przyjaźni Izrael-Polska” cyt: „Żeby to, cośmy z Polski przywieźli, co nas wychowało, co nam dało kulturę, ukształtowało naszą pamięć, żeby to wszystko nie zostało tylko w nas, ale żeby tu, w Izraelu zostało. (..) Bo kto nie pamięta o swojej przeszłości, o swoim miejscu urodzenia, nie będzie mieć przyszłości.”

Bardzo ciekawy jest także wątek księgarni Neusteinów w Tel Awiwie. Założona przez emigrantów z 1957 r., przez kilkadziesiąt lat stanowiła polskie centrum kulturalne a jednocześnie swoistą „ścianę płaczu” za utraconą ojczyzną. Było to także miejsce, gdzie Polanim przychodzili nie tylko do sklepu czy biblioteki, ale by zwyczajnie porozmawiać po polsku. Założyciel Edmund Neustein został nazwany Ostatnim Księgarzem Polskiej Rzeczypospolitej Izraelskiej.

W Izraelu funkcjonuje także niezwykle humorystyczny stereotyp, nadopiekuńczej matki-Polki ,z jej obawami, lękami, gotowością karmienia na każde zawołanie. Szczególnie obrazuje to jeden z izraelskich dowcipów cyt. „Jaka jest różnica między matką Polką a terrorystą? Z terrorystą można negocjować”.

Właśnie taką matką Polką była Orna Keret, matka Etgara, wybitnego izraelskiego pisarza, która również była rozmówczynią autorki. Cyt. „Ja Etgara wychowałam, nie po polsku, ale jako polska matka. (..) Proszę to docenić. Taka matka to prawdziwy instytut”. Cztery lata temu, ku radości matki Etgar wystąpił i otrzymał polskie obywatelstwo.

Autorka pisze też o młodszej emigracji. Pokoleniu obecnych 30-40 latków, którzy niedawno odkryli swoje korzenie i zdecydowali się na „aliję” (hebr. wstępowanie) w obu kierunkach. Czują się częścią obu nacji, chcą funkcjonować w obu kulturach, na co XXI wiek daje na szczęście nieograniczone możliwości.

Polecam ten reportaż z całego serca. Wartko i pięknie napisany czytałam z prawdziwą przyjemnością. Dla wszystkich czytelników zainteresowanych tą tematyką jest to lektura obowiązkowa.

Wszystkie cytaty pochodzą z książki K. Przewrocka-Aderet, „Polanim. Z Polski do Izraela”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2019 r.

Wychowana w homogenicznym społeczeństwie, zawsze tęskniłam za wielokulturową i zróżnicowaną Polską. Krajem, którego nigdy nie widziałam. Tę tęsknotę pogłębiły jeszcze podróże na kilka kontynentów, gdzie z zazdrością obserwowałam multikulturową wspólnotę. Prawdopodobnie stąd wzięły się moje zainteresowania historią i naturalna sympatia do Żydów i Ukraińców, czyli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przez prawie trzy tygodnie smakowałam „Alchemię słowa” Jana Parandowskiego. I od razu podkreślę, to nie jest lektura dla każdego. Pełna pięknych zdań, kunsztu literackiego, bardzo wymagająca wobec czytelnika. Znajomość literatury klasycznej i XIX-wiecznej jest tak naprawdę niezbędna by w pełni zrozumieć i docenić tę lekturę, dlatego skądinąd znakomite przypisy odredakcyjne nie mogą do końca uzupełnić tych braków.

Jednak nie sposób nie docenić wiedzy i erudycji autora, znakomitego stylu, pięknie i trafnie dobranych cytatów z dzieł klasyków. Mimo naniesienia współczesnych poprawek, pozycja nieco „trąci myszką” co zdaje się nieuniknione, bo rynek książki i relacje z czytelnikami przez ostatnie 70 lat zmieniły się diametralnie.

Czytanie tej książki, wymaga skupienia i odosobnienia, jednak dla osób, które uwielbiają „łowić” cytaty z dzieł literackich to prawdziwa gratka. Uczta intelektualna dla klasycznie wykształconych, wybrednych i wymagających czytelników. Pozostałym, podobnie do mnie, radzę zrezygnować z lektury lub dawkować ją „małymi porcjami”.

Wartością dodaną są zamieszczone na końcu książki eseje: Jacka Dehnela „Przeciw Parandowskiemu” i profesora Krzysztofa Zajasa „Za Parandowskim”. Dehnel bezlitośnie chłoszcze autora wypominając mu m.in. pruderię, snobizm, mizoginię, pretensjonalność i koniunkturalizm. Niemniej, czytałam ten esej z wielką przyjemnością. Nie sposób nie zgodzić się Dehnelem, co jednak w żaden sposób nie przeszkadzało mi w lekturze całości. Profesor Krzysztof Zajas, redaktor merytoryczny dzieła, podkreśla kunszt i talent autora. Mimo iż również w jego opinii jest to książka niemodna, docenia że Parandowski próbuje sięgnąć do zagadnień ponadczasowych, poza sympatiami i ideami tej czy innej epoki.

Do której opinii jest Wam bliżej, przekonajcie się sami.

Przez prawie trzy tygodnie smakowałam „Alchemię słowa” Jana Parandowskiego. I od razu podkreślę, to nie jest lektura dla każdego. Pełna pięknych zdań, kunsztu literackiego, bardzo wymagająca wobec czytelnika. Znajomość literatury klasycznej i XIX-wiecznej jest tak naprawdę niezbędna by w pełni zrozumieć i docenić tę lekturę, dlatego skądinąd znakomite przypisy odredakcyjne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bieszczady…dla mnie to wspomnienia i synonim wolności. Chyba głównie z tego względu a także niesamowitej i przykuwającej wzrok okładki sięgnęłam po debiutancką powieść Anny Cieślar.

Berdo i jego 6-letni synek Radek mieszkają w dzikim zakątku Bieszczad. To świat całkowicie odmienny od wielkomiejskiego blichtru i instagramowych "rodzin idealnych". Ojciec jest kłusownikiem, nie rozumie się z synkiem, którego traktuje jak uprzykrzoną muchę. Tymczasem mały Radek, spragniony uczucia i zainteresowania wydaje się bardziej związany z przyjacielem Berda, która zastępuje mu dziadka.

Aż pewnego dnia wydarza coś, co wywraca ich życie do góry nogami…Ojciec i syn wyruszają w długą i niezwykle trudną podróż, by w końcu odnaleźć drogę do siebie nawzajem.

To niezwykła książka, która buzuje od emocji. Dzika, bieszczadzka przyroda idzie w parze z nieujarzmioną i surową naturą Berda. Konfrontuje z wrażliwością i delikatnością małego chłopca. Jednocześnie z zapartym tchem śledzimy fabułę, bo w tej powieści nic nie jest oczywiste czy przewidywalne. Aż do samego końca.

Anna Cieślar bardzo sprawnie operuje słowem, bez niepotrzebnej czułostkowości czy też sentymentalizmu. Swoją prozą potrafi poruszyć wrażliwą strunę u czytelnika. Ta lektura bardzo mnie poruszyła, chciałabym czytać tylko takie debiuty. Z radością będę czekać na kolejne powieści tej autorki.

Bieszczady…dla mnie to wspomnienia i synonim wolności. Chyba głównie z tego względu a także niesamowitej i przykuwającej wzrok okładki sięgnęłam po debiutancką powieść Anny Cieślar.

Berdo i jego 6-letni synek Radek mieszkają w dzikim zakątku Bieszczad. To świat całkowicie odmienny od wielkomiejskiego blichtru i instagramowych "rodzin idealnych". Ojciec jest kłusownikiem,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Mama zawsze wraca Iwona Chmielewska, Agata Tuszyńska
Ocena 8,5
Mama zawsze wraca Iwona Chmielewska, ...

Na półkach: ,

W warszawskim getcie żyła mała Zosia….trzyletnia dziewczynka, która nie znała prawdziwego życia. Nie wiedziała czym jest blask słońca, gwarna ulica, szum wiatru, pory roku i zapach deszczu.
Była tylko ona i mama, bo mama zawsze wraca. Zosia nie wiedziała, że żyje w piekle na ziemi,
Myślała po prostu, że tak jest…..mała komórka w piwnicy, gdzie ukryła ją mama, bo juz tylko ona jej pozostała. I ukochana lalka Zuzia oraz skarby, które przynosiła jej mama, liście, kasztany, pudełko, kawałek węgla. Świat, który mama dla niej stworzyła.
Poruszająca narracja kilkuletniej dziewczynki, prawdziwa historia opowiedziana Agacie Tuszyńskiej w Izraelu przez Zosię Zajczyk ( Jael Rosner), która w głębi serca i w zapamiętanej polszczyźnie pozostała małą dziewczynką. Obraz całości uzupełniają przepięknie i poruszające ilustracje Iwony Chmielewskiej. Ta opowieść zostanie już z każdym, kto ją przeczyta.
Nie bójcie się tej książki…to opowieść o miłości…..

W warszawskim getcie żyła mała Zosia….trzyletnia dziewczynka, która nie znała prawdziwego życia. Nie wiedziała czym jest blask słońca, gwarna ulica, szum wiatru, pory roku i zapach deszczu.
Była tylko ona i mama, bo mama zawsze wraca. Zosia nie wiedziała, że żyje w piekle na ziemi,
Myślała po prostu, że tak jest…..mała komórka w piwnicy, gdzie ukryła ją mama, bo juz tylko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Elżbieta Cherezińska - Królowa, Cesarzowa, bogini polskiej powieści historycznej wbrew wcześniejszym zapowiedziom zdecydowała się na kontynuację tetralogii „Odrodzone królestwo”.
Jak wspomina na swojej stronie internetowej cherezinska.pl: „Płomienna korona miała być ostatnim tomem cyklu Odrodzone Królestwo a dalsze losy bohaterów opowiadać miał inny, nowy cykl powieściowy, skupiający się na dzieciach Władka, Elżbiecie, królowej Węgier i Kazimierzu, królu Polski. Tego byłam pewna dwa lata temu, gdy ukończyłam pisanie Płomiennej.
Na szczęście było dość czasu, by spojrzeć z dystansu i zmienić plany.
Królewska koronacja to spełnienie, chwila pożądana, upragniona, wyczekiwana latami. To szczyt góry, na który wchodzi się latami (Władkowi zajęło to dziesiątki lat!). Staje się na wierzchołku. I co dalej?
Pamiętacie wypowiedzi naszych wybitnych himalaistów? Mówią, że tam nie ma euforii, bicia w bębny i hymnów tryumfalnych. Że jest tylko jedno pragnienie, by jak najszybciej zejść z niebezpiecznej góry. Pełnią sukcesu jest żywy człowiek, który dokonał wejścia i zejścia.(...) Zobaczyłam to wszystko razem i powiedziałam: "Władku, związałam się z tobą na dobre i na złe i nie opuszczę cię aż do śmierci". Po cichu dodałam: "To tylko trzynaście lat, dam radę".
Ogromnie cieszę się że taką decyzję podjęła Autorka.
Zostajemy z naszymi ulubionymi bohaterami, królem Łokietkiem, który dla czytelników tej serii stał się po prostu Władkiem, Jadwigą, Rikissą i Lipskim, Jemiołą, Michałem Zarembą, Hunką, Grunhagenem i oczywiście Borutką. Śledzimy ich losy na tle aktualnych wydarzeń historycznych a działo się wówczas niemało.
Pisarka ożywiła nam średniowiecze i jej bohaterów, zarówno historycznych jak i tych fikcyjnych. Rzadko czytając powieść mam tak wyraźne poczucie wizualizacji, bycia w centrum opisywanych wydarzeń, równie rzadko śmieję się nagłos z czytanych dialogów. A tak jest w przypadku „Odrodzonego królestwa” i jego bohaterów, którzy jak król Łokietek, dzięki niezwykłemu talentowi Autorki, stają się nam w pewien sposób bliscy. Jednak jak sama mówi w wywiadach, nie wytrzymałaby z Władkiem nawet 5 minut 😊
Cherezińska posiada niezwykły talent zarówno do tworzenia wyrazistych i barwnych postaci, jak również scen batalistycznych, które uwielbia tworzyć, znaleźć się w centrum pola bitwy. Nie porównujmy jej jednak z Sienkiewiczem, to zupełnie inna twórczość, na poły fantastyczna, bez upiększeń i idealizacji – na miarę XXI wieku.
Jej proza jest jednocześnie bardzo niekobieca, w dobrym tego słowa znaczeniu, dużo polityki, wojny, seksu, pełna motywów fantastycznych, wyrazistych i barwnych dialogów.
Co ciekawe, Cherezińska nie przeinacza historii, nie konfabuluje, ma ogromną wiedzę o średniowieczu, opiera się na solidnych źródłach z epoki, konsultuje się z mediewistami; swoją niezwykłą wyobraźnią wypełnia tylko „białe plamy” w dziejach, których niestety nie brakuje.
Z niecierpliwością czekam na piąty, ostatni tom tego znakomitego cyklu. Pisz, Królowo dalej, pisz…

Elżbieta Cherezińska - Królowa, Cesarzowa, bogini polskiej powieści historycznej wbrew wcześniejszym zapowiedziom zdecydowała się na kontynuację tetralogii „Odrodzone królestwo”.
Jak wspomina na swojej stronie internetowej cherezinska.pl: „Płomienna korona miała być ostatnim tomem cyklu Odrodzone Królestwo a dalsze losy bohaterów opowiadać miał inny, nowy cykl powieściowy,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Właśnie wróciłam z niesamowitej podróży…podróży do międzywojennej Warszawy, mojego a jednak nie mojego miasta…..W tę podróż zabrał mnie I.B. Singer, dzięki któremu znalazłam się w świecie, o którym zawsze marzyłam aby chociaż na parę chwil się pojawić.
Świat żydowskiej rodziny Muszkatów, których losy śledzimy w latach ok. 1914-39 jest piękny i skomplikowany. Bogata mieszczańska wielopokoleniowa rodzina reprezentuje wszystkie typy ludzkie, mamy osoby bogobojne, chasydów, lubieżników, kłamców, syjonistów, filozofów, przechrztów, ludzi nijakich, nikczemnych i głęboko kochających. Galeria postaci tak żywych i wyrazistych, iż wydaje się że zaraz przemówią do nas z kart tej książki. Targani namiętnościami starają się żyć godnie w swoim świecie, który na ich oczach stopniowo zmienia się w totalitarne piekło.
Ta Warszawa, z początków powieści, jej topografia do złudzenia przypominająca „Lalkę” Prusa, którą Singer odmalowuje z miłością i tak precyzyjnie, że umożliwia naszkicowanie jej mapy, już odeszła w niebyt.
Między Gnojną, Pańską, Złotą, Pl. Grzybowskim i Bankowym istniało życie, które dla nas jest całkowicie egzotyczne. Świat dwóch narodów, które żyły setki lat obok siebie najczęściej we wzajemnej niechęci i nieufności. Wspaniale przedstawione sylwetki i postawy Polaków widziane z perspektywy żydowskiej. A w tle Wielka Wojna, namiętności, romanse, śluby, pogrzeby, narodziny pogoń za mamoną a potem oczekiwanie na to, co staje się nieuchronne….
To wielka i wybitna powieść, dzięki której wkraczamy do świata, który już nie istnieje. Jak powiedział jeden z bohaterów u progu II wojny światowej: „Odeszła na dobre ta nasza stara Warszawa. Zmarła i została pochowana. Możecie odmówić nad nią kadisz”.
Z całego serca polecam lekturę tej książki….

Właśnie wróciłam z niesamowitej podróży…podróży do międzywojennej Warszawy, mojego a jednak nie mojego miasta…..W tę podróż zabrał mnie I.B. Singer, dzięki któremu znalazłam się w świecie, o którym zawsze marzyłam aby chociaż na parę chwil się pojawić.
Świat żydowskiej rodziny Muszkatów, których losy śledzimy w latach ok. 1914-39 jest piękny i skomplikowany. Bogata...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Łukasz Orbitowski zaprezentował bardzo ciekawy koncept. Wykorzystał historię objawień maryjnych w Oławie, które miały miejsce w 1983 r. by pokazać Polskę w soczewce. Historia rodziny Hausnerów, której narratorem jest Zbigniew, brat Henryka doświadczającego objawień, opowiedziana z jego perspektywy skrzy się od humoru, ciepła i ironii. Jednocześnie narrator, sceptyczny wobec objawień brata i spraw religijnych, nie przekracza granic dobrego smaku i uczuć religijnych.
Plastyczny język, wiarygodnie oddaje PRL-owską rzeczywistość, którą autor pamięta wyłącznie z dzieciństwa. Niezwykły obraz małomiasteczkowej społeczności przełomu lat 80 i 90-tych, bardzo wyraziste postacie, drugo i trzecioplanowe, ich problemy i zmaganie się z codziennością sprawiają, że historia staje się nam bliska i może dotyczyć każdego z nas lub naszych sąsiadów.
„Kult” z pewnością znajdzie się w pierwszej dziesiątce najlepszych książek, które przeczytałam w tym roku.

Łukasz Orbitowski zaprezentował bardzo ciekawy koncept. Wykorzystał historię objawień maryjnych w Oławie, które miały miejsce w 1983 r. by pokazać Polskę w soczewce. Historia rodziny Hausnerów, której narratorem jest Zbigniew, brat Henryka doświadczającego objawień, opowiedziana z jego perspektywy skrzy się od humoru, ciepła i ironii. Jednocześnie narrator, sceptyczny wobec...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z początku miałam pewne wątpliwości jednak było warto pochylić się nad tą lekturą. Twórcy wszelakich dziedzin sztuki: artyści, plastycy, malarze, pisarze jakże różnorodnie planują swoją pracę i czas wolny, najczęściej nie ma w tym żadnego klucza i reguły. Jedyny wspólny mianownik jaki znalazłam w tych rozmowach to bliskość deadline’u, który mobilizuje do wytężonej pracy a także konieczność ograniczenia internetu i wyłączenia telefonu jako najczęstszych „rozpraszaczy”. Do tego znamienne i prawdziwe stały się dla mnie słowa Bartka Minkiewicza „Dzieci to dobry menedżer planu dnia. Okrutny, ale skuteczny”, które też stanowią punkt styczny dla większości bohaterów książki.
Myślę, że warto zapoznać się z tą pozycją, zajrzeć do pracowni i gabinetów najważniejszych twórców w tym kraju, być może ktoś z czytelników znajdzie tam inspirację dla swojej twórczej pracy.

Z początku miałam pewne wątpliwości jednak było warto pochylić się nad tą lekturą. Twórcy wszelakich dziedzin sztuki: artyści, plastycy, malarze, pisarze jakże różnorodnie planują swoją pracę i czas wolny, najczęściej nie ma w tym żadnego klucza i reguły. Jedyny wspólny mianownik jaki znalazłam w tych rozmowach to bliskość deadline’u, który mobilizuje do wytężonej pracy a...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Krótka historia jednego zdjęcia. Kobiety Jakub Kuza, Paulina Tyczkowska
Ocena 7,6
Krótka histori... Jakub Kuza, Paulina...

Na półkach:

Po album sięgnęłam zachęcona znakomitą opinią Kaś (poniżej) i nie zawiodłam się. Dzięki tej książce odbyłam wspaniałą podróż w czasie i przestrzeni. Znakomita lektura nie tylko dla miłośników fotografii ale również historii, dagerotypii oraz emancypacji kobiet. Bohaterki i zdjęcia - znane, mniej popularne lub całkowicie anonimowe oraz prowadzona niezwykle ciekawa narracja układają się nam w pewną spójną całość. Duży plus za wybór fotografii, szczególnie zdjęć XIX-wiecznych a przypisane im historie robią niesamowite wrażenie i pozostają na długo w pamięci. Z przyjemnością polubiłam stronę na FB a także zamierzam nabyć pierwszą książkę z tej serii.

Po album sięgnęłam zachęcona znakomitą opinią Kaś (poniżej) i nie zawiodłam się. Dzięki tej książce odbyłam wspaniałą podróż w czasie i przestrzeni. Znakomita lektura nie tylko dla miłośników fotografii ale również historii, dagerotypii oraz emancypacji kobiet. Bohaterki i zdjęcia - znane, mniej popularne lub całkowicie anonimowe oraz prowadzona niezwykle ciekawa narracja...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jak wspaniale było po prawie 20 latach ponownie wrócić na Południe Stanów Zjednoczonych do Atlanty i do Tary… Zazwyczaj z wiekiem perspektywa postrzegania przeczytanych książek się zmienia ale „Przeminęło z wiatrem” nadal mnie zachwyca, tak samo jak podczas pierwszej lektury.
Piękno języka, w którym nie ma choćby jednego zbędnego zdania, wielowarstwowa historia, bardzo ciekawi i wyraziści bohaterowie, z czego Scarlett O’Hara i Rhett Butler to dla mnie (obok Catherine i Heathcliffa) jedne z najbardziej interesujących postaci w historii literatury. Wspaniale opisany okres wojny secesyjnej, chaosu powojennego, odbudowy Atlanty i panujących wówczas stosunków społecznych to wątki, które zasługują na osobne omówienie. Ta monumentalna powieść to gotowy materiał na wieloodcinkowy i wysokobudżetowy serial.

Jak wspaniale było po prawie 20 latach ponownie wrócić na Południe Stanów Zjednoczonych do Atlanty i do Tary… Zazwyczaj z wiekiem perspektywa postrzegania przeczytanych książek się zmienia ale „Przeminęło z wiatrem” nadal mnie zachwyca, tak samo jak podczas pierwszej lektury.
Piękno języka, w którym nie ma choćby jednego zbędnego zdania, wielowarstwowa historia, bardzo...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Bogna Tyrmanda. Nastolatka, która rozkochała w sobie pisarza Krystyna Okólska, Michał Wójcik
Ocena 6,0
Bogna Tyrmanda... Krystyna Okólska, M...

Na półkach:

Bogna czyli naprawdę Krystyna Okólska była partnerką Tyrmanda w I połowie lat 50-tych, w czasach gdy powstawało jego największe dzieło czyli „Dziennik 1954” oraz powieść, która okazała się jego największym literackim sukcesem – „Zły”. Bon vivant, arbiter elegancji, bikiniarz, człowiek z filmowym życiorysem wojennym, obdarzony niesamowitym talentem literackim. Jego przyjaciel Stefan Kisielewski twierdził nawet, że „Zły” fałszuje rzeczywistość, bo pokazuje Warszawę, w jakiej każdy chciałby się znaleźć. Fakt a pamiętajmy, że w pierwszej połowie lat 50-tych śródmieście nadal zalewało morze gruzów. Niemniej, talent wybitny a pióro ostre niczym brzytwa.
Krystyna dopiero współcześnie zdecydowała się opowiedzieć Michałowi Wójcikowi o tym romansie. Kontrowersyjnym, jak na owe czasu, gdyż kochanków dzieliło kilkanaście lat różnicy a Krystyna była jeszcze uczennicą liceum, przygotowującą się do matury. Tyrmand był także a może przede wszystkim jej mentorem, przewodnikiem, wprowadził ją w intelektualny świat ówczesnej W-wy, gdzie była co prawda biernym ale uważnym obserwatorem. O tych czasach opowiada autorowi, okraszając historię anegdotami z tamtych lat.
Pierwsze co czuję po lekturze tej książki, to duży niedosyt. Moim zdaniem temat nie został wyczerpany, bohaterka ledwo prześlizgnęła się po temacie, w książce mamy miłe uzupełnienie obrazu epoki późnostalinowskiej, odniosłam jednak wrażenie że bohaterka jest o wiele bardziej wylewna opowiadając o swoich współczesnych romansach. W pewnym momencie historia urywa się bez jakiejś wyraźnej puenty. Niemniej stanowi miły appendix dla miłośników twórczości Tyrmanda i tamtych czasów. Mimo wszystko polecam.

Bogna czyli naprawdę Krystyna Okólska była partnerką Tyrmanda w I połowie lat 50-tych, w czasach gdy powstawało jego największe dzieło czyli „Dziennik 1954” oraz powieść, która okazała się jego największym literackim sukcesem – „Zły”. Bon vivant, arbiter elegancji, bikiniarz, człowiek z filmowym życiorysem wojennym, obdarzony niesamowitym talentem literackim. Jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Powieść, z gatunku, który mój ulubiony reporter nazywa „literaturą wypoczynkową”. Piękna saga rodzinna, której akcja rozgrywa się w przecudnych plenerach Nowej Zelandii.
Sarah Lark, niemiecka pisarka i miłośniczka koni, od lat, podobnie jak ja, zakochana w Krainie Długiej Białej Chmury, w swoich nowozelandzkich powieściach mierzy się z XIX-wieczną historią pierwszych osadników, stosunków ludności napływowej z Morysami, gorączki złota na Wyspie Południowej i początków miast takich jak Christchurch czy Queenstown, które obecnie należą do jednych z najpiękniejszych i najwspanialej położonych miejsc na ziemi.
Bardzo intersująca wielowątkowa fabuła, ciekawi i niezwykle wyraziści bohaterowie oraz wartka akcja stanowią niewątpliwy atut tej powieści. Być może chwilami irytowała mnie nieco przewidywalność kolejnych wydarzeń ale w niczym nie umniejszało to niezwykłej przyjemności jaką czerpałam z lektury, za którą przyznałam dodatkową gwiazdkę. Dlatego chętnie przeczytam kolejne tomy Sagi Nowozelandzkiej Sary Lark.

Powieść, z gatunku, który mój ulubiony reporter nazywa „literaturą wypoczynkową”. Piękna saga rodzinna, której akcja rozgrywa się w przecudnych plenerach Nowej Zelandii.
Sarah Lark, niemiecka pisarka i miłośniczka koni, od lat, podobnie jak ja, zakochana w Krainie Długiej Białej Chmury, w swoich nowozelandzkich powieściach mierzy się z XIX-wieczną historią pierwszych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To magiczna książka, gdzie jak zwykle u Tokarczuk swoista atmosfera powieści otula nas niczym ciepły koc. Czytając przemyślenia głównej bohaterki, zapoznając się z jej prostą filozofią życiową bezwiednie uśmiech nie schodził mi z warg. To piękna proza, pełna wieloznacznych odniesień jest napisana sprawnie i z polotem. Choć akcja nie toczy się wartko to wątek kryminalny jest tylko punktem wyjścia do dyskusji nad stanem naszej kondycji ludzkiej, relacji między ludźmi a światem natury. Czy człowiek może przyjąć rolę mściciela za krzywdę swoich braci mniejszych? Na to i inne pytania znajdziecie odpowiedź w jedynym kryminale naszej noblistki.

To magiczna książka, gdzie jak zwykle u Tokarczuk swoista atmosfera powieści otula nas niczym ciepły koc. Czytając przemyślenia głównej bohaterki, zapoznając się z jej prostą filozofią życiową bezwiednie uśmiech nie schodził mi z warg. To piękna proza, pełna wieloznacznych odniesień jest napisana sprawnie i z polotem. Choć akcja nie toczy się wartko to wątek kryminalny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To nie książka, to otchłań….Zastanawiam się teraz, jakim cudem mogłam odłożyć ją nieprzeczytaną kilka lat temu. Tym razem słuchanie audiobooka było prawdziwą rozkoszą dla mojego zmęczonego codziennymi obowiązkami umysłu. Piękno języka wprost niewiarygodne i jednoczesny podziw, że autor z tak „skomplikowanym” życiorysem mógł pisać tak pięknie o sprawach tak prostych…
To naturalny talent.
To pierwsza lektura,podczas czytania której naprawdę poczułam ducha Indii, tego mikrokosmosu, tych wielu światów i ich skomplikowanej zależności. Prawdziwa uczta intelektualna dla wymagających czytelników.

To nie książka, to otchłań….Zastanawiam się teraz, jakim cudem mogłam odłożyć ją nieprzeczytaną kilka lat temu. Tym razem słuchanie audiobooka było prawdziwą rozkoszą dla mojego zmęczonego codziennymi obowiązkami umysłu. Piękno języka wprost niewiarygodne i jednoczesny podziw, że autor z tak „skomplikowanym” życiorysem mógł pisać tak pięknie o sprawach tak prostych…
To...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po pierwszej części cyklu ponownie wielkie rozczarowanie. Sfabularyzowana narracja, mnóstwo patosu, nierealistyczne dialogi, a wszystko podlane bogoojczyźnianym i narodowo-patriotycznym sosem. Nie odnalazłam tu kobiet „z krwi i kości”, z którymi mogłabym się identyfikować czy współodczuwać. Szkoda, bo bohaterki dzielne, wytrzymałe i odważne ponad miarę kobiety zasługują na godne upamiętnienie bez idealizowania. Jednak zdecydowanie wolę formułę Łukasza Modelskiego czy Anny Herbich-Zychowicz. Panu Nowakowi już ostatecznie podziękuję.

Po pierwszej części cyklu ponownie wielkie rozczarowanie. Sfabularyzowana narracja, mnóstwo patosu, nierealistyczne dialogi, a wszystko podlane bogoojczyźnianym i narodowo-patriotycznym sosem. Nie odnalazłam tu kobiet „z krwi i kości”, z którymi mogłabym się identyfikować czy współodczuwać. Szkoda, bo bohaterki dzielne, wytrzymałe i odważne ponad miarę kobiety zasługują na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Do tej lektury zbierałam się ponad rok, co mnie samą wprawia w tej chwili w zdumienie. Słusznie wydawca nazwał tę książkę reportażem totalnym. To jeden z najlepszych przeczytanych przeze mnie reportaży. Ta książka to krzyk rozpaczy, który łamie schematy, obala autorytety, jednocześnie niepoprawny politycznie. Jednak mimo ogromnego ładunku emocji autor nie popada w katastrofizm i czułostkowość.
Do tego „Głód” jest znakomicie napisany, narracja jest potoczysta i wartka, autor bombarduje nas niewygodnymi faktami z prędkością karabinu maszynowego. Po jej lekturze sumienie czytelnika nie będą już spokojne, pojawia się dyskomfort. Pozostaje tylko pochylić głowę w pokorze i zastanowić się, co ja, przeciętny Kowalski mogę w tej sprawie zrobić. A mi cały czas brzmią w uszach słowa autora „Jak, do diabła, możemy żyć, wiedząc, że dzieją się takie rzeczy?”

Do tej lektury zbierałam się ponad rok, co mnie samą wprawia w tej chwili w zdumienie. Słusznie wydawca nazwał tę książkę reportażem totalnym. To jeden z najlepszych przeczytanych przeze mnie reportaży. Ta książka to krzyk rozpaczy, który łamie schematy, obala autorytety, jednocześnie niepoprawny politycznie. Jednak mimo ogromnego ładunku emocji autor nie popada w...

więcej Pokaż mimo to