-
ArtykułyZbliżają się Międzynarodowe Targi Książki w Warszawie! Oto najważniejsze informacjeLubimyCzytać2
-
ArtykułyUrban fantasy „Antykwariat pod Salamandrą”, czyli nowy cykl Adama PrzechrztyMarcin Waincetel1
-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński7
Biblioteczka
"Kosmos" drażnił mnie pseudofilozoficznymi przekłamaniami, "Błękitna kropka" - chaotyczną narracją i nieumiejętnością przekazania ogromu wiedzy. Sagan to jeden z pionierów popularyzacji nauki, dlatego dziwi mnie, że to akurat warsztat zawiódł. Męczyłam się z "Kropką" ponad miesiąc, jakoś dobrnęłam do końca, bardziej zniesmaczona i zmęczona niż usatysfakcjonowana nabytą wiedzą, i zdecydowałam, że mam dość jakichkolwiek dzieł tego pana, nieważne jak bardzo są kultowe. No cóż, nie polubiliśmy się.
"Kosmos" drażnił mnie pseudofilozoficznymi przekłamaniami, "Błękitna kropka" - chaotyczną narracją i nieumiejętnością przekazania ogromu wiedzy. Sagan to jeden z pionierów popularyzacji nauki, dlatego dziwi mnie, że to akurat warsztat zawiódł. Męczyłam się z "Kropką" ponad miesiąc, jakoś dobrnęłam do końca, bardziej zniesmaczona i zmęczona niż usatysfakcjonowana nabytą...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nieironicznie uważam Haikyu!! za najlepszą obecnie wychodzącą mangę młodzieżową. A gdybym miała zrobić ich ranking wsze czasów, na pewno wylądowałaby w pierwszej dziesiątce. Autor doskonale czuje nie tylko target, ale i wybraną tematykę. To komiks o młodzieży pisany dla młodzieży o młodzieżowych problemach, nie kolejna wirująca wokół fantasy manga wciśnięta w target tylko dlatego, że shounen najlepiej się sprzedaje. To komiks o siatkówce, pozwalający się wciągnąć w barwny świat tego niezwykle efektownego i ciekawego sportu, czyniący z siatkówki kolejnego bohatera, nie jedynie tło dla grupki wybrańców.
Geniusz tkwi w prostocie. Haikyu!! jest banalną historią o grupce licealistów, którzy zamierzają dostać się do ogólnokrajowych zawodów i ugrać tam możliwie jak najwyższe miejsce - najchętniej pierwsze. Jednak siłą mangi nie jest jej oryginalność, ale wzięcie w jarzmo utartych schematów i przedstawienie ich z tak wdzięcznym realizmem, że ma się wrażenie, jakby oglądało się na żywo losy nie tyle bohaterów komiksu, ale ludzi z krwi i kości. To nie są herosi ani wybrańcy, ani nawet nieziemsko dobrzy geniusze. Owszem, te dzieciaki są dobre, często wybitne w tym, co robią, ale to wciąż dzieciaki, z ograniczeniami fizycznymi, psychicznymi, swoimi problemami, unikatowymi osobowościami, preferencjami, traumami i historiami. Humor jest autentycznie żywy i nie obraźliwy, próżno szukać tu seksizmu czy przeseksualizowania, przemocy dla samej przemocy, wulgarności dla samej wulgarności czy toksycznych wątków zapakowanych dla niepoznaki w kolorowy papierek. Jeżeli coś jest problematyczne, jako takie jest pokazane. Jeśli coś ma kopnąć, to kopnie, czasem nawet przedtem mocno poszarpie, ale nie zostawia czytelnika samego. Nieważne jakie bagienko stanie na drodze, autor zawsze podszepnie i pokaże jak można się z niego wydostać. Do tego robi to niespotykanie mądrze, nienachalnie i lekko.
Absolutnie warto się zapoznać, nawet jak jest się już zbyt starym prykiem na młodzieżówki. Choćby po to, żeby się przekonać, że można, a sportówki wcale nie są tak beznadziejne, jak sprzedaż Kuroko według Waneko może sugerować. Liczę, że ktoś się w końcu (JPF, Dango, JG - błagam!) przełamie i wprowadzi tę popularną przecież perełkę na polski rynek. Z rozkoszą sprezentowałabym nie tylko sobie, ale i młodszej siostrze.
Nieironicznie uważam Haikyu!! za najlepszą obecnie wychodzącą mangę młodzieżową. A gdybym miała zrobić ich ranking wsze czasów, na pewno wylądowałaby w pierwszej dziesiątce. Autor doskonale czuje nie tylko target, ale i wybraną tematykę. To komiks o młodzieży pisany dla młodzieży o młodzieżowych problemach, nie kolejna wirująca wokół fantasy manga wciśnięta w target tylko...
więcej mniej Pokaż mimo to
Próbowałam, naprawdę. Na początku podobało mi się to fabularyzowanie tekstu (popularno)naukowego, ale gdzieś po pięćdziesięciu stronach to zaczęło robić się tak męczące i pogmatwane, że łapałam się na tym, że gapię się w słoik z bigosem zamiast czytać. A jak dodać do tego ilość błędów, błędnych interpretacji czy dopisywanie faktów (skrupulatnie wytykanych przez tłumacza!), to już ochota na lekturę przeszła całkowicie. Mam wrażenie, że więcej o Hatszepsut dowiedziałam się z Wikipedii niż z książki tej egiptolożki o bogatym i długim stażu.
Próbowałam, naprawdę. Na początku podobało mi się to fabularyzowanie tekstu (popularno)naukowego, ale gdzieś po pięćdziesięciu stronach to zaczęło robić się tak męczące i pogmatwane, że łapałam się na tym, że gapię się w słoik z bigosem zamiast czytać. A jak dodać do tego ilość błędów, błędnych interpretacji czy dopisywanie faktów (skrupulatnie wytykanych przez tłumacza!),...
więcej Pokaż mimo to