-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać311
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2013-08-14
2013-05-21
Zupełnie nie tego się spodziewałam....
Nie wiem skąd to przeświadczenie, że książka będzie bardzo ciepłym wyrazem pogodzenia się ze śmiercią. Coś jak powieść dziękczynna, podsumowanie życia i potwierdzenie, że choć nie zawsze bywa usłane różami, to w gruncie rzeczy było dobre i spokojne. Książka jest zupełnie inna, a może to ja ją tak odbieram?
Książka rzeczywiście jest opowieścią chorej kobiety o życiu jej (i jej matki), ale nie w formie rachunku sumienia. To opis relacji kobiety i jej matki, konsekwencji takiego, a nie innego wychowania w jej dalszym życiu. O tym, czy inni i w jaki sposób mają wpływ na całe nasze życie. Książka raczej filozoficzna, traktująca życie metaforycznie. Być może się mylę i inni czytelnicy "widzą" to inaczej. Ja jednak, czytając często gubiłam się w tekście. Nie wiedziałam do jakich wniosków zmierzają wywody bohaterki. Kiedy raz wydawało mi się, że to wyznanie żalu i boleści to za chwilę odczuwałam zobojętnienie. Gdy zdawało mi się, że nadejdzie zadośćuczynienie i zemsta odkrywałam zrozumienie i przebaczenie. Dla mnie to trudna książka. Może nie ten czas, może nieodpowiednie nastawienie... Sugerowałam się też tym, że Wydawnictwo M ściśle powiązane jest z Księgarnią Katolicką, więc szukałam tu Boga, sądząc, że będzie On odpowiedzią na wszystkie zawarte w książce pytania. Nie znalazłam Go. Znalazłam za to "przepis" na to, jak radzić sobie z chorobą. Bohaterka stworzyła minidekalog, w którym zawarła ważne prawdy.
Nie wiem, jak ocenić książkę. To dla mnie trudna pozycja. Być może z czasem przetrawię jej treść i zrozumiem przesłanie autorki. Teraz mam w głowie mętlik.
Zupełnie nie tego się spodziewałam....
Nie wiem skąd to przeświadczenie, że książka będzie bardzo ciepłym wyrazem pogodzenia się ze śmiercią. Coś jak powieść dziękczynna, podsumowanie życia i potwierdzenie, że choć nie zawsze bywa usłane różami, to w gruncie rzeczy było dobre i spokojne. Książka jest zupełnie inna, a może to ja ją tak odbieram?
Książka...
2013-04-14
Zbliża się wesele Bee i Matta. Wśród długiej listy zaproszonych gości znajdują się nazwiska przyjaciół Bee z czasów studenckich. W tym: Vicki, Hannah i Rob - single. Jak wiadomo single to dość kłopotliwi goście, bo mogą u innych wywołać skrępowanie. Do tej grupy dołączają jeszcze Joe - wujek Bee i Nancy - przyjaciółka matki pana młodego, którą z powodu choroby zastąpi jej syn Phil. Podczas przygotowań do ślubu i w trakcie wesela możemy przyjrzeć się bliżej tym pięciu postaciom. Poznajemy w skrócie ich obecne życie oraz powody, dla których są singlami lub postanowili zjawić się na weselu w pojedynkę.
Nie będę tu opisywać ich życiorysów, bo wątek ten stanowi główny tematykę książki.Każda z tych osób szuka czegoś w życiu, czuje się nie do końca spełniona i ma "w szafie" jakieś demony przeszłości. Podczas wesela dochodzi do kilku konfrontacji. Każdy z pięciu bohaterów podczas tego weekendu wyciąga wnioski na przyszłość, także Rob, który w ostatniej chwili zrezygnował z obecności na weselu. Najlepiej na tym wychodzi Vicki, od lat cierpiąca na depresję wreszcie odzyskuje wiarę w siebie (choć sposób w jaki jej się to udało bardzo mi się nie podobał grrrr...). Joe odkrywa co w życiu liczy się najbardziej i pragnie odbudować pewne relacje. Phil, który tak bardzo czuje się odpowiedzialny za matkę przez co cierpi jego życie prywatne uświadamia sobie, że matka sama świetnie daje sobie radę i postanawia odzyskać swoje szczęście. Rob i Hannah... hmmm może lepiej sami sprawdźcie :)
Książka napisana w inaczej niż większość powieści, ale w sposób ciekawy i odkrywczy. Żałuję, że taka krótka, bo chętnie dokładniej poznałabym życie bohaterów, zwłaszcza to co robią teraz i to co będą robili w przyszłości. Brakowało mi też Bee i Matta, choć wiem, że książka jest nastawiona na portret singli. Szkoda, że autorka tak się pospieszyła z zakończeniem, które zajmuje chyba z 30 stron, a mogło być opisane bardziej szczegółowo i dokładnie. Język powieści jest bardzo przystępny, choć miałam wrażenie, że wszystkie postaci wypowiadają się tym samym stylem.
Po lekturze książki wysuwa mi się mocny wniosek, że autorka w swojej powieści chciała zawrzeć przesłanie, że bycie singlem to nic fajnego. Człowiekowi cały czas czegoś brakuje i nawet mając przyjaciół czuje się ciągle samotny.
Zbliża się wesele Bee i Matta. Wśród długiej listy zaproszonych gości znajdują się nazwiska przyjaciół Bee z czasów studenckich. W tym: Vicki, Hannah i Rob - single. Jak wiadomo single to dość kłopotliwi goście, bo mogą u innych wywołać skrępowanie. Do tej grupy dołączają jeszcze Joe - wujek Bee i Nancy - przyjaciółka matki pana młodego, którą z powodu choroby zastąpi jej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książka Anny Drzewieckiej, choć niewielkich rozmiarów, jest pozycją bardzo wartościową. To zbiór wspomnień rodzinnych przekazywanych z pokolenia na pokolenie oraz własnych przeżyć i uczuć autorki - w takiej formie, w jakiej odbierała je jako mała dziewczynka. Autorka swoje wspomnienia usystematyzowała w zgrabne podrozdziały, dzięki czemu przekazane przez nią informacje nie są chaotyczne.
I tak autorka przedstawia nam zarys powstania rodziny, jej przedwojennych i wojennych losów (te szczątkowo wysupłane ze wspomnień babci); charakterystykę jej wielu ciotek, z których każda odznaczała się czymś szczególnym, niepowtarzalnym. Wszystkie były osobami ciekawymi i bardzo różniącymi się od siebie. Dodatkowo autorka wspomina o swoim dzieciństwie (które oczywiście ściśle było związane z ciotkami i babcią), swoich przyjaciołach, zwierzątkach i wyjątkowych miejscach.
Lektura książki była dla mnie prawdziwą ucztą :) Dawkowałam sobie treść delektując się każdym rozdziałem oddzielnie. Uwielbiam takie historie! Żadna fikcja nigdy nie będzie lepsza od prawdy, rzeczywistości. Czytając książkę czułam się dokładnie tak jak wtedy gdy jako mała dziewczynka siadałam z babcią w jej kuchni, na drewnianych krzesłach przy stole nakrytym ceratą, przy pysznej herbacie (to stąd moje zamiłowanie do herbat wszelakich - ot kojarzy mi się z dobrymi wspomnieniami z dzieciństwa) i słuchałam opowieści babci. Opowiadała mi o czasach wojny, o służbie u Niemców, tęsknotą za szkołą, ale i o latach wcześniejszych gdy jako całkiem jeszcze mała dziewczynka zachwycała się jarmarkiem we wsi (i plastikowym kogucikiem), wyjadała kiełbasę ze święconki, czy pochowała w ogródku nowiutką lalkę w ogrodzie, bo wtedy gdy umierało tyle dzieci zabawa w pogrzeb była na porządku dziennym. Dla mnie to dobre wspomnienia. U babci zawsze czułam się ważna, kochana i bezpieczna. To samo uczucie wróciło podczas lektury książki Anny Drzewieckiej. Gdy czytałam o jabłonce na podwórku przed domem jednej z ciotek doskonale wiedziałam co czuła autorka i płakałam gdy jabłonka zniknęła.
Bardzo się cieszę, że miałam okazję poznać tę pozycję, bo sprawiła mi wiele przyjemności i wywołała lawinę własnych wspomnień. Wielki szacunek dla autorki za sposób opowiedzenia historii i umiejętność uszeregowania wspomnień, co wcale nie jest łatwe. Książkę polecam wszystkim bez wyjątku. Naprawdę warto!
Książka Anny Drzewieckiej, choć niewielkich rozmiarów, jest pozycją bardzo wartościową. To zbiór wspomnień rodzinnych przekazywanych z pokolenia na pokolenie oraz własnych przeżyć i uczuć autorki - w takiej formie, w jakiej odbierała je jako mała dziewczynka. Autorka swoje wspomnienia usystematyzowała w zgrabne podrozdziały, dzięki czemu przekazane przez nią informacje nie...
więcej Pokaż mimo to