rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , , , ,

To chyba po prostu nie jest książka dla mnie.

Trochę dziwnie mi ją oceniać, bo przerwałam około połowy i dalej już nie dałam rady. W trakcie lektury okazało się, że to spin-off innej serii autorki, co nie miałoby dla mnie większego znaczenia, gdyby nie fakt, że przy czytaniu czułam, że tej książce czegoś brakowało.

Główna bohaterka jest bardzo irytująca - niedojrzała i arogancka, ale żeby chociaż reszta postaci to nadrabiała... Niestety, bohaterów trudno jest polubić, bo nie są specjalnie interesujący i zachowują się przewidywalnie. Aż trudno nie przewracać oczami na sceny z ich udziałem.

Główny problem polega chyba na tym, że jest to książka przeznaczona dla młodszej młodzieży. Nie tylko ze względu na zachowanie bohaterów, ale również sam język jakim posługuje się autorka - bardzo prosty, żeby nie powiedzieć banalny. Z tego powodu np. dialogi i opisy wypadają sztucznie i nieciekawie. Ale ma to i swoje plusy, książkę czyta się naprawdę szybko i nie przytłacza ona wyszukanym słownictwem, które zdarza się w niektórych książkach fantastycznych.

Ostatnia kwestia - fabuła za bardzo przypominała mi znane książki fantasy, które dawno temu czytałam, takie jak Dary Anioła, C. Clare. Jako fanka tamtej serii powinnam się cieszyć, niestety nabrałam wrażenia jakbym czytała bardzo podobną historię tylko pozbawioną większości walorów - ciekawych bohaterów i wątków miłosnych, bogatych opisów świata przedstawionego itd.

Szkoda, bo to moje pierwsze spotkanie z Jennifer L. Armentrout i niestety zapewne ostatnie.

To chyba po prostu nie jest książka dla mnie.

Trochę dziwnie mi ją oceniać, bo przerwałam około połowy i dalej już nie dałam rady. W trakcie lektury okazało się, że to spin-off innej serii autorki, co nie miałoby dla mnie większego znaczenia, gdyby nie fakt, że przy czytaniu czułam, że tej książce czegoś brakowało.

Główna bohaterka jest bardzo irytująca - niedojrzała i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Jak dla mnie spore rozczarowanie. Niby nie jest za długa, a jednak baardzo się ciągnęła, bo nic ciekawego się nie działo. 1/3 książki to opisy miejsc i krajobrazów oraz wprowadzanie do historii kolejnych bohaterów drugoplanowych, których imiona ciężko spamiętać bo niczym się od siebie nie różnią (wyjątek stanowi tylko Nate!). Wątek miłosny bardzo słaby, trudno nawet powiedzieć, żeby to był wątek. Jednak najbardziej frustrujące w tym wszystkim pozostaje zakończenie. Miał być cliffhanger, ale nic nie zostało wytłumaczone. Książkę trochę ratują flashbacki dotyczące rodziny Ellinghamów, które w przeciwieństwie do pozostałych wątków są przynajmniej ciekawe. Szkoda, że żeby poznać ich zakończenie trzeba będzie przemęczyć jeszcze dwie kolejne takie książki...

Jak dla mnie spore rozczarowanie. Niby nie jest za długa, a jednak baardzo się ciągnęła, bo nic ciekawego się nie działo. 1/3 książki to opisy miejsc i krajobrazów oraz wprowadzanie do historii kolejnych bohaterów drugoplanowych, których imiona ciężko spamiętać bo niczym się od siebie nie różnią (wyjątek stanowi tylko Nate!). Wątek miłosny bardzo słaby, trudno nawet...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Książki, pod względem tego jak wpływają na czytelnika, można podzielić na dwie grupy. Pierwsza, to te, które pełnią rolę takich przyjemnych wypełniaczy czasu. Wpływają na wyobraźnię, sprawią, że pokochasz/polubisz bohaterów ale niestety pewnie po jakimś czasie o nich zapomnisz. Jest też druga kategoria, książek których się nie czyta, lecz pochłania. Które przeżywasz. Po których kac książkowy jest tak ogromny, że nie jesteś w stanie myśleć o niczym innym, tylko o nich. Do bohaterów przywiązujesz się, kibicujesz im i martwisz się o nich tak jakby byli prawdziwymi ludźmi. I właśnie taką książką jest Zły król Holly Black.

Czytałam ostatnio sporo dobrych książek, które mi się szczerze podobały ale naprawdę dawno żadna książka nie wciągnęła mnie tak bardzo jak ta. Oprawa jest przepiękna ale nawet w połowie nie oddaje jej wnętrza. Nie wiem czy to możliwe, ale jest jeszcze lepsza od pierwszej części. To perełka, jakich nie ma wiele i z którą każdy wielbiciel fantastyki powinien się zapoznać. Jude, Cardan, Tarryn, Madok, Nicassia, Loki i wszyscy pozostali pomniejsi bohaterowie nie przestają zaskakiwać, przygotowanymi dla nas, czytelników i pozostałych bohaterów niespodziankami. Na to, co dzieje się w Złym królu nie da się przygotować ani przewidzieć.

Pomimo bardzo chaotycznej recenzji, mam nadzieję, że udało mi się przekazać to co myślę o tej książce. Najlepszym podsumowaniem będzie chyba stwierdzenie, że bohaterowie (a w szczególności jeden) i ostatnie kilka stron złamało mi serce. Holly Black to przyczyna wszystkich tych pozytywnych i negatywnych przeżyć, ale przede wszystkim moja idolka. Trzecia część dopiero w 2020 i nie mam pojęcia jak wytrzymam tyle czasu bez świata elfów.

Książki, pod względem tego jak wpływają na czytelnika, można podzielić na dwie grupy. Pierwsza, to te, które pełnią rolę takich przyjemnych wypełniaczy czasu. Wpływają na wyobraźnię, sprawią, że pokochasz/polubisz bohaterów ale niestety pewnie po jakimś czasie o nich zapomnisz. Jest też druga kategoria, książek których się nie czyta, lecz pochłania. Które przeżywasz. Po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Całkowite rozczarowanie. Nie dotarłam nawet do połowy.

Nie wymagałam od tej książki wiele, a i tak przeżyłam ogromny zawód. Nie wiem nawet czy słowo "książka" jest tu odpowiednie, bo do tego potrzebna jest chyba jednak jakaś fabuła a tutaj tego nie znajdziecie. Główni bohaterowie bez wyrazu, papierowi. Nie ma możliwości ich lepiej poznać, ponieważ większość scen dotyczy tylko interakcji między Jameson a Sebastianem (który nota bene jest serio ogromnym dupkiem, i nie rozumiem jak na przykład brak szacunku wobec kobiet, który Oz sobą reprezentuje może się komukolwiek podobać. Poza tym to było tak przerysowane, niesmaczne i całkiem nielogiczne, jeśli weźmiemy pod uwagę jak wyglądała sytuacja rodzinna chłopaka). Cała reszta - ich zainteresowania, zajęcia, historia - została po prostu wycięta. Bohaterowie drugoplanowi to już w ogóle tylko takie plakietki z imionami, które po "odwaleniu" swojej roboty znikają ze sceny.

Kunszt pisarski też nie jest na jakimś wysokim poziomie. Rozdziały ograniczają się do jakichś pojedynczych scen. Te z kolei to same dialogi, ewentualnie jakieś monologi wewnętrzne Jameson i Oz'a. Opisy są tutaj naprawdę sporą rzadkością.

W pewnym momencie zaczyna się do tego wszystkiego robić jeszcze nudno, banalnie (z całą tą prostolinijnością bohaterów, scen) i oczywiście schematycznie. Nasz duet nie powala, powiedziałabym nawet, że brak im chemii. Wszystko dzieje się tak nagle, bez powodu i bez jakiegokolwiek sensu. Oz ciągle tylko łazi za James (i jest oczywiście przystojny) co jak widać tej w zupełności wystarcza, żeby od razu stracić dla niego głowę.

Niestety, ale nie potrafię w tym wszystkim dostrzec tych porównań do innych (całkiem porządnych) książek NA. Ta książka (a przynajmniej jej część, którą przeczytałam) mnie po prostu wymęczyła i niestety wolałabym całkowicie o niej zapomnieć.

Całkowite rozczarowanie. Nie dotarłam nawet do połowy.

Nie wymagałam od tej książki wiele, a i tak przeżyłam ogromny zawód. Nie wiem nawet czy słowo "książka" jest tu odpowiednie, bo do tego potrzebna jest chyba jednak jakaś fabuła a tutaj tego nie znajdziecie. Główni bohaterowie bez wyrazu, papierowi. Nie ma możliwości ich lepiej poznać, ponieważ większość scen dotyczy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Dawno nie czytałam jakiegoś lekkiego romansu, przy którym mogłabym się odstresować. Na szczęście trafiłam na "Dearest Clementine" i zakochałam się w tej historii. Wiadomo książka nie jest jakimś arcydziełem, historia jest dosyć prosta i ciężko się w niej nie natknąć na new adult'owe schematy ale na pewno nie nazwałabym przeznaczonym na nią czasem straconym.

Bohaterowie są po prostu cudowni. Clementine dla nieznajomych sprawia wrażenie "zimnej" ale to tylko pozory. Po trudnych przejściach dziewczyna zamknęła się w sobie i ciężko było jej komukolwiek zaufać. Praktycznie tylko w towarzystwie współlokatorek jest w stanie się otworzyć i dobrze bawić. Oczywiście wszystko się zmienia kiedy poznaje Gavina. Pewnego siebie ale również bardzo słodkiego przystojniaka. Nota bene - zgadzam się z Harper sama chciałabym wiedzieć gdzie takiego znaleźć!

Ale pozostałe postacie również są świetnie skonstruowane. Mają bardzo sympatyczne charaktery i nie da się ich nie lubić. Wiadomo, większości nie brakuje wad jednak to czyni ich bardziej prawdziwymi. Podobało mi się też tak duże zróżnicowanie, w przypadku ich kontaktów z główną bohaterką. Od uroczej przyjaźni między dziewczynami, do tych bardziej skomplikowanych relacji np. między Clem a Darrenem, czy Kadem. I już nie mogę się doczekać kolejnej części, gdzie przedstawiona zostanie historia Jax'a i Dani!

Żeby nie było tak pochlebnie, w trakcie czytania pojawiały się pewne zgrzyty. Pewne wątki mogłyby być troszeczkę bardziej dopracowane. Autorka bardzo skupiła się na tej romansowej części książki, co nie jest złe ale poświęcenie większej ilości stron na pozostałe tematy byłoby jeszcze lepsze. Np. cała sprawa z Olivią, czy nawet przeszłością głównej bohaterki. Oprócz tego było super.

Podsumowując, jeśli poszukujesz lekkiej i przyjemnej historii miłosnej, która pozwoli Ci oderwać się od ponurej rzeczywiści zdecydowanie polecam - "Dearest Clementine" Lex Martin. :)

Dawno nie czytałam jakiegoś lekkiego romansu, przy którym mogłabym się odstresować. Na szczęście trafiłam na "Dearest Clementine" i zakochałam się w tej historii. Wiadomo książka nie jest jakimś arcydziełem, historia jest dosyć prosta i ciężko się w niej nie natknąć na new adult'owe schematy ale na pewno nie nazwałabym przeznaczonym na nią czasem straconym.

Bohaterowie są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Nie ważne od czego zacznę w tej recenzji bo nie ma ani jednej kwestii, która zostałaby w tej książce przedstawiona poprawnie. Nie dobrze, nie ciekawie, nie zachęcająco - lecz po prostu poprawnie. Jest to po prostu jeden wielki chaos. Pomysł na książkę może i był naprawdę intrygujący, ale wykonanie po prostu okropne.

Bohaterowie bardzo nijacy i płytcy ale może to dlatego, że jest ich (głównych + drugoplanowych) tu z 38473294. Większość będąca jedynie papierowymi kreaturami z imionami. Do królowych miałam jednak mieszane uczucia - jak Arsinoe była całkiem w porządku tak Katherine po prostu męczyła.

Dobry wątek miłosny mi nie przeszkadza - ale to bezcelowe coś tutaj - jak najbardziej. Zero chemii, zero jakiejkolwiek relacji między bohaterami. Wciśnięte chyba tylko dlatego, że wątki miłosne są modne i ciężko o Young Adult bez nich.

Fabularnie może nie byłoby tak źle gdyby nie fakt, że brakuje tu jakiejkolwiek chronologii. Początkowo ciężko się w niej połapać, zwłaszcza, że autorka wcale nam w tym nie pomaga. Po prostu wrzuca nas do tej historii i wymaga od nas żebyśmy sami na wszystko sobie odpowiedzieli. Słabo to też wygląda jeśli mówimy o przestrzeni Fennbrinu, bowiem mapy nie otrzymujemy żadnej, a ciężko ją sobie wyobrazić bez sensownych wskazówek od Kendare Blake (których oczywiście również nie ma).

Niby książka do długich nie należy, ale naprawdę dawno tak bardzo nie zmuszałam się do przeczytania żadnej książki. A najbardziej rozczarowujące w tym wszystkim jest to, że czytając ją nie poczułam absolutnie nic (może poza zniecierpliwieniem i nudą) żadnych emocji, a nawet zrozumienia czy współczucia wobec tego co dzieje się z bohaterami. Cała treść po prostu spłynęła po mnie jak po kaczce.

Sytuacja troszkę zmienia się przy końcowych rozdziałach, kiedy akcja naprawdę się rozkręca i pojawiają się nawet (nie jeden, a dwa) zaskakujące zwroty akcji, zachęcające to zapoznania się z drugim tomem. Dla mnie jednak, było to zdecydowanie za mało i zbyt późno żebym mogła zmienić zdanie o całej książce.

Ostatecznie kiedy myślę o "Trzech mrocznych koronach" na myśl nasuwa mi się jeden wniosek - marna treść książki nie dała rady sprostać oczekiwaniom, które pojawiły się po tak pięknej okładce.

Nie ważne od czego zacznę w tej recenzji bo nie ma ani jednej kwestii, która zostałaby w tej książce przedstawiona poprawnie. Nie dobrze, nie ciekawie, nie zachęcająco - lecz po prostu poprawnie. Jest to po prostu jeden wielki chaos. Pomysł na książkę może i był naprawdę intrygujący, ale wykonanie po prostu okropne.

Bohaterowie bardzo nijacy i płytcy ale może to dlatego,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Historia książki "Nieznośny cieżar tajemnic" skupia się na szesnastoletniej Indii Maxwell, która po traumatycznych przeżyciach w dzieciństwie, prowadzi dość specyficzne życie. Dziewczyna zawsze musi posiadać kontrolę nad sytuacją, nie potrafi nikomu w pełni zaufać. Przynajmniej nie na tyle, by powierzyć mu swój sekret. Pewnego dnia, India dowiaduje się, że wychowująca ją, samotna matka, planuje wyjść za mąż za człowieka, którego ona kompletnie nie zna, powodując tym ich przeprowadzkę do Bostonu.

Bardzo chciałam, żeby książka Samanthy Young przypadła mi do gustu. Tak się jednak nie stało. Nie będę ukrywała, że przyciągnęła mnie do niej okładka, a także w większości pochwalne opinie. Niestety okazało się, że nie jest ona po prostu dla mnie.

Zacznę może od tego, że kompletnie nie polubiłam Indii. Rozumiem, że doświadczyła wiele trudów w swoim życiu, ale jej zachowanie wydawało mi się nieodpowiednie. Dziewczyna postrzega wszystko trochę tak, jakby tylko ona, jedyna mogła mieć w życiu jakieś problemy. Często postępuje egoistycznie i nie potrafi postawić się na miejscu drugiej osoby. Przy tym cały czas narzeka, jakie to ona ma ciężkie życie.

Nie wiem czy to ja stanowię problem, i książka jest skierowana do młodszej młodzieży, ale sama jestem jeszcze nastolatką, a w ogóle nie utożsamiałam się z główną bohaterką i jej dylematami m.in. miłosnymi. Jej postawy były niedojrzałe i po prostu głupie. Dziewczyna nie potrafiła postawić na swoim, prawie w każdej sytuacji ulegała chłopakowi, bo ten ją po prostu pocałował.

Nie będę wam wymieniała wszystkich wątków, które mi się nie podobały, ponieważ jest tego zdecydowanie za dużo. I szczerze powiedziawszy, mało który w ogóle przypadł mi do gustu. Ale był jeden, który działał mi na nerwy w szczególności tj. wątek miłosny. Błagam, powiedzcie mi, że nie każda szesnastolatka postrzega kilkadziesiąt spojrzeń i kilka konwersacji za miłość swojego życia. Chociaż przyznam, że ostatecznie India trochę zaimponowała mi podjętą przez siebie decyzją i rozmową o wszystkim z Theo.

Do pozostałych bohaterów miałam mieszane uczucia. Eloise wydawała mi się naprawdę sympatyczna i raczej w większości ją rozumiałam. Finn z kolei to następny bohater, który doprowadzał mnie do białej gorączki. Obrażony na cały świat za to, że coś układa się nie po jego myśli. Polubiłam jednak Gabe'a i Charlotte za ich cudowne charaktery.

Niestety, pomimo iż książkę, czyta się wyjątkowo szybko, przez dużą jej część prawie nic się nie działo i powiewało nudą. W pewnym momencie miałam nawet już dość kolejnych szkolnych dramatów i rozważałam nawet przerwanie jej czytania. Dobrnęłam ostatecznie do końca, ale decyzję o przeczytanie tej książki zostawiam wam. Wydaje mi się jednak, że nie spodoba się ona tym dorosłym, bardziej wymagającym czytelnikom.

Historia książki "Nieznośny cieżar tajemnic" skupia się na szesnastoletniej Indii Maxwell, która po traumatycznych przeżyciach w dzieciństwie, prowadzi dość specyficzne życie. Dziewczyna zawsze musi posiadać kontrolę nad sytuacją, nie potrafi nikomu w pełni zaufać. Przynajmniej nie na tyle, by powierzyć mu swój sekret. Pewnego dnia, India dowiaduje się, że wychowująca ją,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kiedy przeczytamy jakąś pozytywnie zaskakującą, niesamowitą książkę danego autora, na jej/jego dzieło wyczekujemy z niecierpliwością, a nasze oczekiwania są większe niż przy poprzednim jego utworze. Tak było w moim przypadku, po przeczytaniu "Byliśmy łgarzami" Emily Lockhart. Jak tylko znalazłam czas, udało mi się dorwać jej kolejną historię pt. "Kłamczucha". Niestety moje nadzieje nie sprostały wymaganiom.

Wyjaśnijmy coś sobie. "Kłamczucha" to naprawdę dobra książka. Odróżnia się od tych wszystkich młodzieżowych historii, zaskakującymi zwrotami akcji, odważnymi i nietypowymi wydarzeniami i skomplikowaną ale przemyślaną fabułą. A także faktem, że rozdziały przedstawiane są w niej od końca do początku (czy to ma sens?), to znaczy, że zaczynamy od tego co przydarzyło się Jule najpóźniej, a każdy kolejny rozdział przedstawia to co wydarzyło się wcześniej. Mi osobiście, taka forma naprawdę się spodobała, a nawet uważam, że to jej najlepszy element. Przez to można naprawdę łatwo wciągnąć się w historię, bowiem każde wydarzenie połączone jest z jakąś zagadką. Historia to po prostu jeden ciąg przyczynowo-skutkowy (a tak naprawdę to skutkowo-przyczynowy), który ma miejsce w życiu Jule.

Ale niestety jak na autorkę "We were liars", to było dla mnie zdecydowanie za mało bym mogła się w niej zakochać. Największe rozczarowanie to bohaterowie. Przez tak specyficzną chronologię a także wydarzenia - w ogóle nie polubiłam Jule. Potrafię ją częściowo zrozumieć - jej przeszłość i sposób myślenia. Ale przez to wszystko, poznałam ją jako "kłamczuchę", bohaterkę bez własnego charakteru, bez emocji. Pustą, nieuczuciową, prawie nie ludzką. Jeśli chodzi o Imogen, to jej również nie potrafiłam polubić i nie wiem do końca co o niej myśleć. Forrest był nawet całkiem sympatyczny, jak również Paolo. Co się niestety, tego bohatera tyczy, to kolejne rozczarowanie, związane z niewykorzystaniem jego potencjału. Pojawił się w książce może ze trzy razy. A niby miał mieć taki wpływ na Jule i jej życie. To tak jakby autorka wrzuciła go na siłę, a później nie znalazła dla niego odpowiedniego miejsca w historii. A chciałam się dowiedzieć co się później z nim wydarzyło, ponieważ chłopak po prostu z historii zniknął.

Niestety bohaterowie to nie wszystko. Duży problem stanowił mi też główny zwrot akcji w książce. A właściwie jego brak. Żeby było jasne, to jest thriller w dodatku psychologiczny, więc pojawiają się tu pewne sekrety, zagadki, a nawet plot twisty. Ja, miałam jednak nadzieję na wyjaśnienie całej sytuacji, które by mnie zszokowało albo chociaż zaskoczyło. Czekałam, czekałam... niestety nie otrzymałam tego czegoś. Okazało się, że nie było w ogóle nad czym główkować.

Oprócz tego trzeba przyznać, że momentami chronologia w książce jest trochę dezorientująca. A zakończenie niestety jak cała książka, również bez szału. W dodatku otwarte, a szkoda bo liczyłam na chociaż częściowe zamknięcie spraw.

I jeszcze takie sprawy nie związane z samą fabułą. Po pierwsze - mnóstwo irytujących błędów stylistycznych, językowych. Tak wiem, to nie wina autorki, a wydawnictwa ale jednak to wciąż denerwujące. Po drugie, nie wiem co jest takiego egzotycznego w Polsce, że aż dwóch bohaterów drugoplanowych (w dodatku nijak ze sobą związanych) jest właśnie pochodzenia polskiego. Nie przeszkadza mi to jakoś bardzo, tak się jednak tylko zastanawiałam, bo o ile dobrze wiem, nic autorkę z Polską nie łączy.

Podsumowując, jeśli jeszcze nie czytałeś żadnej książki E. Lockhart, "Kłamczucha" może Cię pozytywnie zaskoczyć, jeśli jednak inną lekturę tej autorki masz już za sobą, ta książka może Cię raczej rozczarować. Nie odradzam jednak czytania jej, żeby samodzielnie wyrobić sobie opinię na temat tej specyficznej książki.

Kiedy przeczytamy jakąś pozytywnie zaskakującą, niesamowitą książkę danego autora, na jej/jego dzieło wyczekujemy z niecierpliwością, a nasze oczekiwania są większe niż przy poprzednim jego utworze. Tak było w moim przypadku, po przeczytaniu "Byliśmy łgarzami" Emily Lockhart. Jak tylko znalazłam czas, udało mi się dorwać jej kolejną historię pt. "Kłamczucha". Niestety...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Początkowo miałam zupełnie mieszane uczucia względem tej książki, ostatecznie przeważyło jednak niestety rozczarowanie.
Przede wszystkim zupełnie nie polubiłam bohaterów tej powieści - Ezra, ciągle by tylko marudził, Cassidy, wydawała mi się zbyt rozchwiana emocjonalnie, cała reszta - bez szału. Jedynie Toby'ego szczerze polubiłam i myślę, że chciałabym mieć takiego przyjaciela jak on. Oprócz tego jakoś w połowie książki na pewien czas akcja całkowicie siada, nic się nie dzieje i historia staje się po prostu nudna (jako przykład mogę dać scenę na kilka stron, kiedy Ezra kupuje garnitur). No i jeszcze jedno rozczarowanie - okładka piękna ale ani trochę nie pasuje do treści. Zasugerowała mi, że książka będzie przedstawiała jakąś wakacyjną historię a tak się nie stało.
Kontrastowo do tych wszystkich negatywów, trzeba wspomnieć, że "Początek wszystkiego" nie jest jakąś głupią historyjką czy odmóżdżaczem. Zawiera ona naprawdę mądre przesłania dotyczące liceum, dorastania, przyjaźni, popularności i indywidualnego postrzegania świata, dlatego ostatecznie nie odradzam jej przeczytania. Zachęcam nawet do rozważenia takiej możliwości.

Początkowo miałam zupełnie mieszane uczucia względem tej książki, ostatecznie przeważyło jednak niestety rozczarowanie.
Przede wszystkim zupełnie nie polubiłam bohaterów tej powieści - Ezra, ciągle by tylko marudził, Cassidy, wydawała mi się zbyt rozchwiana emocjonalnie, cała reszta - bez szału. Jedynie Toby'ego szczerze polubiłam i myślę, że chciałabym mieć takiego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Po raz pierwszy o książce "Eliza i jej potwory" usłyszałam parę miesięcy temu, kiedy planowano jej oryginalną wersję. Wyobraźcie więc sobie jak ogromna była moja radość gdy dowiedziałam się, że utwór wychodzi w Polsce i to jeszcze w tej pięknej oprawie. I nawet nie wiecie, jak bardzo chciałam, żeby ta książka mi się spodobała. Naprawdę.

Ciężko jest mi pisać tą recenzję, bo o tej książce słyszy się same pochlebne opinie i naprawdę rzadkością jest negatywna. Ale prawda jest taka, że po za okładką nie ma w tej książce nic co by mi się choć trochę spodobało. Czytałam ją chyba przez tydzień, który okropnie mi się ciągnął.

Zacznijmy od tego, że przez całą książkę są może ze dwie sceny godne uwagi, cała reszta to lanie wody. Zupełnie niepotrzebne i ciągnące się jak flaki z olejem sceny. Bohaterowie zresztą nie są lepsi. Chociaż początkowo (po przeczytaniu opisu) wydawało mi się, że utożsamiam się z Elizą, okazało się, że jej poziom introwertyzmu zupełnie do mnie nie pasuje. Po za tym, pomimo iż jesteśmy rówieśniczkami, podejmowane przez nią decyzje i poglądy głównie mnie irytowały i sprawiały, że miałam ochotę przewracać oczami. Były głupie i nieodpowiedzialne. Nawet przesadnie negatywny stosunek Elizy do jej rodziny był infantylny. Wallace też mnie niestety do siebie nie przekonał. Doceniam potencjał młodszych braci głównej bohaterki, ale było ich zbyt mało żeby jakoś bardziej wpłynąć na moją ocenę książki.

Warto też zauważyć, że po okładce książka wydaje się być uroczą i lekką młodzieżówką, może historią miłosną. Nic bardziej mylnego. W rzeczywistości to dosyć ciężka książka. Poruszająca trudne tematy takie jak życie, śmierć czy depresja. Owszem jest to młodzieżówka i istnieje tu nawet wątek miłosny, ale nie gra on pierwszych skrzypiec. I nie jestem niestety pewna czy kierunek jaki obrała autorka bardziej mi się podobał, czy jeszcze bardziej mnie do książki zraził.

Nie zrozumcie mnie źle, rozumiem pomysł na tę historię był super, ale cała reszta jest po prostu nie dla mnie. Potencjał był, ale według mnie zupełnie nie wykorzystany. Ostatecznie nie polecam, na rynku wydawniczym jest już ogrom powieści podobnych do tej - oryginalna pozostaje tylko oprawa graficzna.

Po raz pierwszy o książce "Eliza i jej potwory" usłyszałam parę miesięcy temu, kiedy planowano jej oryginalną wersję. Wyobraźcie więc sobie jak ogromna była moja radość gdy dowiedziałam się, że utwór wychodzi w Polsce i to jeszcze w tej pięknej oprawie. I nawet nie wiecie, jak bardzo chciałam, żeby ta książka mi się spodobała. Naprawdę.

Ciężko jest mi pisać tą recenzję,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

"Jak pokochać freaka" okazała się przyjemną, dobrze napisaną książką dla młodzieży. Jest to przeurocza historia Zander i ludzi, których poznaje na obozie dla nastolatków z problemami. Czyta się ją bardzo szybko, jest napisana w lekki sposób ale nie brak w niej dobrego i mądrego przekazu. Bohaterowie mają swoje charaktery i przeróżne problemy, z którymi muszą się zmagać. Pojawia się też motyw tajemnicy - powód, dla którego główna bohaterka w ogóle pojawiła się na obozie. Książka co prawda nie wpłynęła na mnie jakoś szczególnie, ale nie mogę powiedzieć, że nie wywołała żadnych emocji. Ogólnie jest to historia, której przeczytania nie żałuję. Jak najbardziej polecam.

"Jak pokochać freaka" okazała się przyjemną, dobrze napisaną książką dla młodzieży. Jest to przeurocza historia Zander i ludzi, których poznaje na obozie dla nastolatków z problemami. Czyta się ją bardzo szybko, jest napisana w lekki sposób ale nie brak w niej dobrego i mądrego przekazu. Bohaterowie mają swoje charaktery i przeróżne problemy, z którymi muszą się zmagać....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Która to już moja książka Kasie West? Piąta... Nic nie poradzę na to, że uwielbiam autorkę i jej książki więc musiałam sięgnąć po jej najnowsze dzieło "Blisko ciebie". I cóż... jest to niewątpliwe moja najmniej ulubiona książka autorki.

Nie oznacza to, że książka mi się nie podobała. Okazała się być jednak najgorsza, ze wszystkich wydanych jej powieści w Polsce. Nie będę wymieniała co mi się w niej podobało, ponieważ wiadomo, że książki autorki trzymają pewien poziom i mają podobny klimat. Są lekkie, proste ale z przesłaniem.

Jeśli chodzi jednak o minusy... Niestety ciężko jest mi stwierdzić co dokładnie mi się w niej nie podobało. Brakowało mi tu "tego czegoś". Po za tym, na pewno nie zachwycili mnie bohaterowie drugoplanowi (których w poprzednich powieściach uwielbiałam) - zwłaszcza przyjaciele Autumn. Ich zachowanie było po prostu głównie irytujące. Prócz tego wydawali się troszkę papierowi. Również jeśli chodzi o wydarzenia... Wiadomo, że autorka pisze książki obyczajowe, dlatego nie oczekiwałam po "Blisko ciebie" dużo akcji, jednak ilość jaką otrzymałam również nie do końca mnie usatysfakcjonowała.

Podsumowując, przykro mi to stwierdzić ale tym razem nie zakochałam się w historii stworzonej przez Kasie West. Co nie oznacza oczywiście, że zrezygnuję z poznawania kolejnych książek autorki, bowiem każda z nich (łącznie z "Blisko ciebie") pozostaje miłym i przyjemnym wspomnieniem.

Która to już moja książka Kasie West? Piąta... Nic nie poradzę na to, że uwielbiam autorkę i jej książki więc musiałam sięgnąć po jej najnowsze dzieło "Blisko ciebie". I cóż... jest to niewątpliwe moja najmniej ulubiona książka autorki.

Nie oznacza to, że książka mi się nie podobała. Okazała się być jednak najgorsza, ze wszystkich wydanych jej powieści w Polsce. Nie będę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Cóż... mnie ta książka nie zachwyciła.
"Bez serca" zapowiadało się naprawdę dobrze i pewnie takie by było gdyby nie główna bohaterka - Catherine. Przykro mi to mówić, ale od dawna żaden bohater literacki nie denerwował mnie tak jak ona. Historia Cath polega na tym, że w przeciwieństwie do woli jej rodziców, którzy chcieli by została królową Kier, bohaterka pragnie założyć własną cukiernię. Tylko, że dziewczyna nic nie robi żeby ten cel osiągnąć. Ciągle tylko rozmyśla, marzy ale nie potrafi powziąć żadnych działań. Nie wysila się żeby powalczyć o to, czego sama pragnie tylko bezmyślnie robi dokładnie to, co ktoś inny jej wskazał. W dodatku ciągle podejmuje głupie decyzje. Nie myśli o konsekwencjach swoich czynów i nigdy nie bierze za nie odpowiedzialności. Jedyne co potrafi to obwiniać wszystkich wokoło.

Cóż... mnie ta książka nie zachwyciła.
"Bez serca" zapowiadało się naprawdę dobrze i pewnie takie by było gdyby nie główna bohaterka - Catherine. Przykro mi to mówić, ale od dawna żaden bohater literacki nie denerwował mnie tak jak ona. Historia Cath polega na tym, że w przeciwieństwie do woli jej rodziców, którzy chcieli by została królową Kier, bohaterka pragnie założyć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Pierwsze co przychodzi mi do głowy po przeczytaniu książki "Jedyne wspomnienie Flory Banks" to pozytywne zaskoczenie. Przed poznaniem historii, myślałam, że będzie to lekka młodzieżówka, może trochę romans ale nie spodziewałam się tego co otrzymałam. Barwni bohaterowie, ciekawa historia z dobrym przesłaniem. Tematycznie troszkę podobna do "Ponad wszystko". Jedyne do czego mogę się w niej przyczepić to pewna monotonia. Jako, że Flora ma amnezję następczą, szybko zapomina to co przeżywa więc pewne zdania, słowa, opowieści itd. powtarzały się dosyć często. Zdecydowanie zbyt często, więc czytanie w kółko o tym samym (dosłownie) mogło być trochę nużące.

Pierwsze co przychodzi mi do głowy po przeczytaniu książki "Jedyne wspomnienie Flory Banks" to pozytywne zaskoczenie. Przed poznaniem historii, myślałam, że będzie to lekka młodzieżówka, może trochę romans ale nie spodziewałam się tego co otrzymałam. Barwni bohaterowie, ciekawa historia z dobrym przesłaniem. Tematycznie troszkę podobna do "Ponad wszystko". Jedyne do czego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Okej, po przeczytaniu mam trochę mieszane uczucia względem "Co przyniesie wieczność". Początkowo książka naprawdę mi się podobała i po za drobnymi mankamentami bardzo przyjemnie i szybko mi się ją czytało. Od pewnego momentu coś się jednak zmieniło.

Rzecz w tym, że w ta książka okropnie się ciągnęła niczym meksykańska telenowela. Pełno nic nie wnoszących do fabuły scen. Gdyby zostawić te momenty, w których rzeczywiście coś się działo książka byłaby o połowę krótsza. Brakowało dynamiki, a problemy Mallory i Rider'a w końcu stały się dla mnie nużące. Zdecydowanie za dużo opisów uczuć, przeżyć wewnętrznych, a za mało działania. Nie mam nic do zarzucenia bohaterom. Zarówno ci główni, jak i ci drugoplanowi są barwni i mają coś ciekawego do opowiedzenia. Ale gdy przed podjęciem najprostszych decyzji Mallory - musiała rozważyć wszystkie "za" i "przeciw" miałam jej już dość. A przez to wszystko, niestety fabuła, główny motyw w książce (prześladowania głównej bohaterki) został maksymalnie spłycony.

Okej, po przeczytaniu mam trochę mieszane uczucia względem "Co przyniesie wieczność". Początkowo książka naprawdę mi się podobała i po za drobnymi mankamentami bardzo przyjemnie i szybko mi się ją czytało. Od pewnego momentu coś się jednak zmieniło.

Rzecz w tym, że w ta książka okropnie się ciągnęła niczym meksykańska telenowela. Pełno nic nie wnoszących do fabuły scen....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Po tych wszystkich pochlebnych recenzjach, musiałam w końcu przeczytać "Diabolikę" żeby dowiedzieć się co w niej jest takiego niesamowitego. Teraz już po przeczytaniu stwierdzam, że było warto. Książkę bardzo dobrze się czyta, pomimo iż fabuła nie należy do najprostszych. Bohaterowie są barwni i łatwo można się do nich przywiązać. Bardzo dobrym aspektem książki jest też akcja i ciągłe plot twisty.
Jednak żeby nie było tak cukierkowo... Niektóre wydarzenia zbyt łatwo dało się przewidzieć i przynajmniej u mnie miały efekt przeciwny do zaskoczenia. Również czasami, w trakcie czytania książki, miałam wrażenie, że "gdzieś to już wszystko było" - w szczególności niektóre motywy i wątki bardzo przypominały mi te z innych książek (np. z "Czerwonej Królowej").

Po tych wszystkich pochlebnych recenzjach, musiałam w końcu przeczytać "Diabolikę" żeby dowiedzieć się co w niej jest takiego niesamowitego. Teraz już po przeczytaniu stwierdzam, że było warto. Książkę bardzo dobrze się czyta, pomimo iż fabuła nie należy do najprostszych. Bohaterowie są barwni i łatwo można się do nich przywiązać. Bardzo dobrym aspektem książki jest też...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Tym razem nie najlepiej to wyszło Veronice Roth.
Ogólnie książka... cóż nijaka, przeciętna. Niczym nie zachwyca, ale utrzymuje pewien poziom. "Naznaczonych śmiercią" czyta się niestety dosyć ciężko, autorka wprowadza dużo swoich, nowych "pojęć"(brakowało mi trochę słowniczka). Bohaterowie jak całość bez wyrazu. Ciężko się do nich przywiązać, czy z nimi utożsamiać. Książka nie należy do najkrótszych, a ponieważ historia nie wciągnęła mnie aż tak bardzo, miałam ochotę zrezygnować z czytania jej jakoś w połowie. Z drugiej strony - jest w niej dużo akcji i nieustannie coś się dzieje. Zdrady, intrygi, tajemnice...

Tym razem nie najlepiej to wyszło Veronice Roth.
Ogólnie książka... cóż nijaka, przeciętna. Niczym nie zachwyca, ale utrzymuje pewien poziom. "Naznaczonych śmiercią" czyta się niestety dosyć ciężko, autorka wprowadza dużo swoich, nowych "pojęć"(brakowało mi trochę słowniczka). Bohaterowie jak całość bez wyrazu. Ciężko się do nich przywiązać, czy z nimi utożsamiać. Książka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Cóż po "Pod presją" nie oczekiwałam zbyt wiele, a i tak troszkę się zawiodłam. Wiadomo, to lekka i przyjemna młodzieżówka o przyjaźni z delikatnym wątkiem miłosnym na tle amerykańskiego liceum. Jeśli chodzi o resztę - skończyło się na niewykorzystanym potencjale. Bowiem większość wątków (np. stalking) zostało maksymalnie spłyconych do tego stopnia iż wyszły po prostu śmiesznie. Pomijam, że zakończenie nie było jakieś zaskakujące - nie było ono nawet dynamiczne, a wręcz przeciwnie cały problem przedstawiony w książce został upchany w jednej, przegadanej scenie. Bohaterowie z kolei przesłodzeni, tak jak sama historia (główny problem Kary to... pryszcze). Ciężko jest więc brać fabułę takiej książki na poważnie. Nie jestem zachwycona także językiem jakim posługiwała się autorka.

Cóż po "Pod presją" nie oczekiwałam zbyt wiele, a i tak troszkę się zawiodłam. Wiadomo, to lekka i przyjemna młodzieżówka o przyjaźni z delikatnym wątkiem miłosnym na tle amerykańskiego liceum. Jeśli chodzi o resztę - skończyło się na niewykorzystanym potencjale. Bowiem większość wątków (np. stalking) zostało maksymalnie spłyconych do tego stopnia iż wyszły po prostu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Szóstka Wron była moją ulubioną książką do momentu, kiedy w końcu doczekałam się kontynuacji "Królestwa Kanciarzy", które (jeśli to w ogóle możliwe) jest jeszcze lepsze! To po prostu cudo nie tylko zewnątrz ale przede wszystkim w środku.

Nie ma absolutnie jednej rzeczy, która by mi się w niej nie spodobała (może po za faktem że 580 stron to zdecydowanie za mało dla szóstki szumowin). Akcja jest tak bardzo wciągająca, że nawet jeśli chcesz przestać, po prostu nie możesz (potwierdzone, próbowałam nie czytać jej za szybko, bo to ostatni tom, ale jak widać się nie udało), ciągłe zwroty akcji, nieustające zaskoczenia - nawet wtedy gdy myślisz, że wiesz dokładnie co się stanie. Ten cudowny klimat iluzji, sztuczek i przekrętów - po prostu nie da się jej nie pokochać!

Ale najlepszym punktem całej historii są bohaterowie. Każdy posiada własną historię, zmaga się ze swoimi problemami i każdy jest inny. Cała szóstka (i bohaterowie drugoplanowi oczywiście też) jest po prostu wspaniała i nie wyobrażam sobie tej książki bez nich. A relacje między nimi są w tym wszystkim najlepsze! Uwielbiam w niej wątki miłosne i to jak każdy rozwija się na swój sposób. Po za tym przyjaźń! Inej i Nina wymiatają, ale całą ekipę łączy niesamowita więź pomimo iż nie jest ona bezproblemowa.

W "Królestwie Kanciarzy" jest po prostu wszystko! Humor połączony z bólem, zmagania zarówno fizyczne jak i psychiczne no i oczywiście niesamowite zakończenie, które wieńczy całą historię. Chociaż wiem, że niestety nie będzie kolejnego tomu, to ostatnie sceny aż same proszą się o kontynuację. Na co mam ogromną nadzieję, tymczasem, jak tylko ochłonę, zabieram się do czytania tej historii jeszcze raz.

Szóstka Wron była moją ulubioną książką do momentu, kiedy w końcu doczekałam się kontynuacji "Królestwa Kanciarzy", które (jeśli to w ogóle możliwe) jest jeszcze lepsze! To po prostu cudo nie tylko zewnątrz ale przede wszystkim w środku.

Nie ma absolutnie jednej rzeczy, która by mi się w niej nie spodobała (może po za faktem że 580 stron to zdecydowanie za mało dla szóstki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Możliwe, że miałam zbyt wysokie oczekiwania, ale niestety troszkę rozczarowałam się "Caravalem" Stephanie Garber.

Ważne jest to, żeby być świadomym tego, że książka nie należy do tych złych. Historia w niej przedstawiona jest jednak dość... dziwna i specyficzna.

Akcja jest w porządku, chociaż momentami trochę przegadana (zwłaszcza przy końcowych rozdziałach troszkę powiewało nudą). Nie podobał mi się sposób opisywania zastosowany przez autorkę. Takie używanie metafor, porównań do kolorów np. uczuć, nie było zbyt dobre. Gdyby nie to, książkę czyta się w miarę szybko i przyjemnie.

Jeśli chodzi o negatywy. To nic, że nie polubiłam żadnego bohatera. Julian był słabą postacią, a u Telli skończyło się na potencjale. Najgorsza jest jednak w tym wszystkim główna bohaterka - Scarlett.

Ogólnie sprawa wygląda tak. Są dwa rodzaje głównych bohaterek. Pierwszy - tych walecznych, odważnych, pewnych siebie, potrafiących o siebie zadbać. Oraz drugi typ, czyli takie księżniczki potrzebujące pomocy od rycerza w lśniącej zbroi, ponieważ same nie w stanie niczego osiągnąć. I taką właśnie bohaterką jest Scarlett. Nieudolną, niemyślącą i w dodatku bardzo tępą osobą. Która, gdy dowiaduje się, że jej siostra zniknęła zamiast powziąć jakiekolwiek działania woli ciągle narzekać.

Oprócz tego pozostają jeszcze luki fabularne, sceny tak dziwne, że aż śmieszne (jak przykładowo ta z piciem krwi) i całe mnóstwo innych błędów.

Możliwe, że miałam zbyt wysokie oczekiwania, ale niestety troszkę rozczarowałam się "Caravalem" Stephanie Garber.

Ważne jest to, żeby być świadomym tego, że książka nie należy do tych złych. Historia w niej przedstawiona jest jednak dość... dziwna i specyficzna.

Akcja jest w porządku, chociaż momentami trochę przegadana (zwłaszcza przy końcowych rozdziałach troszkę...

więcej Pokaż mimo to