-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
2015-03
Czas jest po naszej stronie!
Kim są chronomagowie, dlaczego warto jeździć na smukłorogu i czym się różni Zegarmistrz od Czasomajstra? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w „Czasodziejach” - fantastycznym uniwersum, pełnym wróżek, mechanizmów zegarowych i magów, władających Czasem.
„Ten, kto zna sekrety czasu, może łatwo kierować czyimś losem” - tę intrygującą myśl odkrywa przed czytelnikami Natalia Sherba, autorka „Klucza czasu”, pierwszego tomu rosyjskiej serii fantasy. W powieści przeplatają się dwie główne linie tematyczne – przygody dziewczynki Wasylisy, która przypadkowo trafia na tajemniczą Eflarę i wraz z przyjaciółmi próbuje odnaleźć swoje miejsce w magicznym świecie oraz wątek dotyczący zderzenia dwóch planet, któremu próbują zapobiec młodzi bohaterowie.
W odległej przeszłości chronomagowie stworzyli dla siebie nową planetę i oddzielili ją od Ziemi przy pomocy Rozdarcia Czasu. Jednak zgodnie z prawami przyrody rozdarcie to stopniowo się zmniejsza i jeden ze światów wkrótce pochłonie drugi.
Wasylisa Ogniewa uczy się w szkole, chodzi na zajęcia z gimnastyki, a wolny czas spędza w towarzystwie Loszki, swojego jedynego przyjaciela. Dziewczynka mieszka razem z babcią, ponieważ nie ma matki. Natomiast ojciec przebywa gdzieś bardzo daleko i w żaden sposob nie daje o sobie znać. Aż pewnego dnia, ni stąd ni zowąd, w życiu Wasylisy pojawia się
Norton Ogniew i zabiera córkę do siebie. Tak oto dziewczynka rozpoczyna pełną niesamowitych wydarzeń podróż w czasie i przestrzeni, a czytelnicy mają możliwość obserwować jej zmagania z nową rzeczywistością oraz z własnymi lękami i słabościami.
Autorka „Klucza czasu” prezentuje nam cały kalejdoskop nietuzinkowych bohaterów. Podczas swojej wyprawy dziewczynka spotyka adepta fachu zegarowego Nicka oraz jego przyjaciela, bezczelnego czasodzeja Fesza. W podróży towarzyszy im również wesoła aczkolwiek bardzo tajemnicza wróżka Diana. W towarzystwie nowych przyjaciół Wasylisa odkrywa zupełnie nowe umiejętności oraz próbuje odnaleźć odpowiedź na pytanie, kim jest oraz dlaczego znalazła się w tym niebezpiecznym świecie. A tymczasem dookoła rozgrywają się jeszcze bardziej tajemnicze, niezrozumiałe wydarzenia...
Pierwszy tom fantastycznej sagi Natalii Sherby „Czasodzieje. Klucz czasu” to powieść przygodowa dla dzieci, w której odnajdziemy podróże w czasie, magię, tajemnice, niebezpieczne intrygi i pierwsze, nieśmiałe przejawy uczuć. Autorka po mistrzowsku kreuje fabułę. Realność i fantastyka przeplatają się do tego stopnia, że czytelnik zagłębia się w feeryczny, magiczny świat czasodziejów i wróżek, zapominając, że ma do czynienia z bajką.
*
Tekst jest mojego autorstwa. Fragmenty recenzji zamieściłam również na stronie Wydawnictwa EneDueRabe - www.eneduerabe.eu.
Czas jest po naszej stronie!
Kim są chronomagowie, dlaczego warto jeździć na smukłorogu i czym się różni Zegarmistrz od Czasomajstra? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w „Czasodziejach” - fantastycznym uniwersum, pełnym wróżek, mechanizmów zegarowych i magów, władających Czasem.
„Ten, kto zna sekrety czasu, może łatwo kierować czyimś losem” - tę intrygującą myśl...
2015-10-24
"Najpierw była ta straszna noc z krokodylem. Potem wydarzyła się cała reszta,a na koniec niebezpieczna wyprawa na Górę Trzech Grot i to, co przytrafiło się wilczkowi."
Przyznaję, że jest to pierwsza książka szwedzkiego autora, która trafiła w moje ręce. Słyszałam sporo o jego prozie dla dorosłych, ale nie miałam okazji nic przeczytać. Postanowiłam zacząć na opak - od książki dla dzieci.
Aby pomóc sześcioletniej Minie pozbyć się koszmarów, dziadek zabiera ją, jej siostrę Moę oraz kuzynów Markusa i Idę na wyprawę na Górę Trzech Grot. Po drodze dzieci wraz z opiekunem przeżywają wiele przygód, spotykają wilki i borykają się z kłusownikami. Pierwsze, co przyszło mi do głowy po przeczytaniu opisu, to pytanie, czy to na pewno jest powieść dla młodszych czytelników? A jeśli tak, to w jakim wieku?
Moje wątpliwości rozwiały się, gdy zagłębiłam się w lekturze. Chociaż książka została napisana w narracji trzecioosobowej, ukazane wydarzenia przedstawione są z perspektywy dziecka - sześcioletniej Miny. Cała historia rozpoczyna się od złego snu, w którym krokodyl ugryzł ją w pośladek. Przerażona dziewczynka szuka pomocy u rodziców, ale ci są ciągle zbyt zajęci lub zbyt zmęczeni, by potraktować jej problem z należytą powagą. Na szczęście na wysokości zadania staje dziadek, który zabiera Minę wraz z rodzeństwem w tajemniczą wyprawę na Górę Trzech Grot. Cóż, po takiej przygodzie żaden zły sen już nie będzie im już straszny.
Opowieść jest na swój sposób dziecięco naiwna, ale też dostarcza nam dużej dawki niepokoju. Od początku wiemy, że coś się wydarzy i to "coś" będzie nie tylko przygodą, ale przygodą dość niebezpieczną. Obawa o losy bohaterów wzrasta zdanie po zdaniu i chociaż jesteśmy mniej więcej w stanie przewidzieć, co się wydarzy, to jednak z każdą przeczytaną stroną niepokój wzrasta. Niemal do samego końca trwamy w napięciu, jednocześnie chłonąc niesamowite przygody i zastanawiając się, co ja bym zrobił/zrobiła na miejscu bohaterów.
"Góra Trzech Grot" przeznaczona jest dla odbiorcy w wieku 8 - 11 lat, chociaż myślę, że również dorosły czytelnik znajdzie w niej coś dla siebie. Na uwagę zasługuje świetnie poprowadzona narracja i język. Dzieci, opisane przez Enquista, są na swój sposób naiwne, ale też ponadprzeciętnie dojrzałe i odważne. Widzą i rozumieją, co się wokół nich dzieje i potrafią podejmować świadome decyzje. Natomiast największym zaskoczeniem była dla mnie postać dziadka, który – jako dorosły – powinien wykazać się większą rozwagą, a tymczasem to właśnie on okazuje się najbardziej lekkomyślny.
Oprócz wartkiej akcji i warstwy językowej na uwagę zasługują też ilustracje Stiny Wirsén - na pozór oszczędne, ale przejmujące. Dodają powieści uroku, ale także odpowiedniej dozy niepewności. Jako całość, książka pozwala przyjrzeć się z bliska psychice i rozumowaniu młodego bohatera i ukazuje jego bogate przemyślenia. Dlatego polecam tę pozycję nie tylko dzieciom, ale też rodzicom. To piękna opowieść, która w pewnym stopniu uświadomiła mi, że trzeba bardziej wsłuchiwać się w to, co próbują nam przekazać najmłodsi. Bo o ile nie zawsze dysponują wystarczającym zasobem słów, by wyrazić swoje przemyślenia, wcale nie oznacza to, że ich wewnętrzny świat jest uboższy od świata dorosłych. Wręcz przeciwnie.
"Najpierw była ta straszna noc z krokodylem. Potem wydarzyła się cała reszta,a na koniec niebezpieczna wyprawa na Górę Trzech Grot i to, co przytrafiło się wilczkowi."
Przyznaję, że jest to pierwsza książka szwedzkiego autora, która trafiła w moje ręce. Słyszałam sporo o jego prozie dla dorosłych, ale nie miałam okazji nic przeczytać. Postanowiłam zacząć na opak - od...
Opinia-recenzja bardziej o samej Marininie, jej twórczości i głównej bohaterce, Nastii Kamieńskiej. Dla tych, którzy nie czytali i wahają się, czy to na pewno dla nich... Tekst zawiera informacje o innych książkach.
***
Przeciętna, pospolita twarz, jakich dziesiątki mijamy codziennie w drodze do pracy. Mało wyraziste oczy bez śladu makijażu, wyblakłe, popielate włosy, spięte byle jak w koński ogon. Na nogach wytarte jeansy i znoszone adidasy, a w dłoni obowiązkowy papieros. Kto kryje się pod tą niepozorną aparycją? Surowa urzędniczka, drapieżna dziennikarka czy też niespełniona artystka? A może ktoś o wiele bardziej niebezpieczny?
Pietrowka. Malownicza ulica w ścisłym centrum Moskwy. W samym środku tego wiekowego zakątka znajduje się jednak miejsce, które mieszkańcy stolicy wolą obchodzić szerokim łukiem. Zwłaszcza, jeśli mają coś na sumieniu. Pod magicznym numerem 38 mieści się bowiem rosyjski GUWD - Główny Urząd Spraw Wewnętrznych. Kto mógłby przypuszczać, że za murami tej monumentalnej budowli ukrywa się największy postrach przestępczego półświatka, tajna broń wymiaru sprawiedliwości – major Anastazja Kamieńska...
Na początku była zbrodnia
Wszystko zaczęło się w latach dziewięćdziesiątych, od „Kolacji z zabójcą”. Dziś Aleksandra Marinina, autorka cyklu ponad czterdziestu powieści detektywistycznych, uznawana jest za niekwestionowaną królową rosyjskiego kryminału. Wraz z Borysem Akuninem wykreowała ona modę na gatunek, który na Wschodzie wciąż jeszcze uważany jest za formę pośrednią między literaturą piękną, a bulwarowym czytadłem. Co zatem sprawia, że zupełnie nieznana pisarka niemal z dnia na dzień zawojowała rynek wydawniczy i zrzuciła z piedestału naszą rodzimą Joannę Chmielewską?
Jedno jest pewne – Marinina przejęła od swojej poprzedniczki nie tylko zamiłowanie do kryminału, uległa również modzie na pseudonim artystyczny. Nawiasem mówiąc – nie tylko ona. Mimo ogromnego sukcesu, jakim detektiv cieszy się zarówno w kraju, jak i za granicą, jego autorzy za wszelką cenę starają się zachować swoją prawdziwą tożsamość w sekrecie. Dasza Doncowa, Polina Daszkowa, Tatjana Poljakowa czy chociażby Borys Akunin – najpopularniejsi beletryści świadomie rezygnują ze swoich nazwisk na rzecz tajemniczego drugiego ja. Pretensjonalna moda czy obawa przed ośmieszeniem? Wszak ich twórczość, mimo iż rozchodzi się w milionowych nakładach, wciąż jeszcze wywołuje pobłażliwy uśmiech na twarzach krytyków literatury.
Tymczasem Aleksandra Marinina na pewno nie ma się czego wstydzić. Z wykształcenia prawniczka, przez wiele lat pracowała naukowo, analizując przestępczość i cechy szczególne kryminalistów – zwłaszcza seryjnych gwałcicieli. Te dość nietypowe zainteresowania zaowocowały później pod postacią barwnych, wszechstronnych portretów psychologicznych zarówno samych złoczyńców, jak i kolegów po fachu. Miały też wpływ na konstrukcję jednej z najsłynniejszych współczesnych heroin.
W wywiadzie dla gazety internetowej „Pietrowka-38” Aleksandra Marinina przyznała, że główna bohaterka cyklu posiada wiele jej własnych cech. Autorka podkreśla, że z premedytacją stworzyła postać o zbliżonej biografii. Marinina, choć była znakomitym analitykiem, doskonale zdawała sobie sprawę, że nie nadaje się do milicji. Nie ukończyła odpowiedniej szkoły i nikt nie nauczył jej, jak należy rozwiązywać sprawy kryminalne. Dlatego postanowiła, że jej bohaterka osiągnie wszystko to, na co jej samej zabrakło determinacji. Trafi też na przełożonego, który doceni tę wąską dziedzinę i pozwoli dziewczynie spróbować swych sił w wydziale kryminalnym. W ten oto sposób narodziła się major Kamieńska.
Ekscentryczne alter ego
Ciasny urzędniczy gabinet. Skromny, ascetyczny wystrój, charakterystyczny dla większości moskiewskich biurowców. Jednak nie dajcie się zwieść pozorom. Wystarczy, by na środku stało biurko, a na nim dziesiątki starannie zapisanych arkuszy, mocna kawa i paczka papierosów. Nic więcej nie potrzeba. W tym hermetycznym, policyjnym mikroświecie Nastia Kamieńska może w pełni oddać się swojej największej pasji – pracy analitycznej.
Na Pietrowce krążą o niej legendy. Nikt nie może zrozumieć, jakim cudem ta filigranowa, zaledwie trzydziestoletnia kobieta zawojowała wydział kryminalny i potrafiła sprawić, że przestępcy boją się jej jak ognia. Tymczasem rozwiązanie tej zagadki wcale nie wymaga szarych komórek Herculesa Poirot. Otóż Nastia posiada umiejętność, której zdecydowanie brakuje jej doświadczonym, wyniosłym kolegom, a mianowicie – potrafi logicznie myśleć.
Co ciekawe, ponadprzeciętna inteligencja nie idzie niestety w parze z zaradnością życiową. Całkowity brak talentów kulinarnych i wręcz nieprawdopodobne lenistwo sprawiły, iż Anastazja od ponad piętnastu lat tkwi w nieformalnym związku z profesorem matematyki, Aleksiejem Czistiakowem. Niegdysiejszy kolega ze szkolnej ławki nie tylko zna swoją przyjaciółkę na wylot – jest także niezrównanym wirtuozem sztuki kulinarnej. Na szczęście los nie poskąpił mu również cierpliwości, gdyż życie z zakochaną w zbrodni, ekscentryczną pracoholiczką na pewno nie należy do najłatwiejszych.
Jednak trzeba przyznać, że to właśnie wszelkie dziwactwa połączone z bystrym umysłem czynią z major Kamieńskiej godną następczynię takich sław, jak Iwan Putilin, Erast Fandorin czy wspomniany wcześniej Hercules Poirot. Potrafi ona dedukować nie gorzej niż prywatny detektyw i często dostrzega powiązania tam, gdzie nikt inny nie dopatrzy się nawet najmniejszego punktu zaczepienia. Ponadto, by rozwikłać trudną sprawę, jest gotowa dosłownie na wszystko – kamuflaż, zmianę mieszkania, a nawet współpracę z budzącym postrach mafiosem, Denisowem. Można by o niej powiedzieć, że jest współczesnym Sherlockiem Holmesem w spódnicy, gdyby nie to... że Nastia spódnic nie nosi.
Agentka o stu twarzach
„Sto razy przejdziesz obok i nie zapamiętasz” – takimi słowami ojczym Nastii, Leonid Pietrowicz, określił swoją pasierbicę w rozmowie z podwładnym.1 Piętnastoletnia dziewczyna nie zrozumiała wówczas intencji swojego opiekuna. Dopiero po latach dotarło do niej, jak wielkim darem obdarzyła ją natura. Anastazja Kamieńska ma twarz niczym czysta kartka papieru, na której można namalować, co tylko się zechce. Dzięki temu potrafi przeobrazić się w dowolną postać – bez problemu odegra rolę drapieżnej dziennikarki czy też bezwzględnej kobiety sukcesu. Nie bez znaczenia jest również fakt, iż matka Nastii pracuje za granicą i przy byle okazji przesyła córce pokaźne zapasy zachodnich kosmetyków i garderoby. Paradoksalnie, bohaterka woli własną, znoszoną odzież, a sama myśl o obcasach przyprawia ją o zawrót głowy.
Unikalne zdolności, choć pozwalają okiełznać dziesiątki przestępców, nie zapewniają jej jednak stabilności finansowej. Na Pietrowkę Kamieńska dojeżdża metrem, nie stać jej również na uszczelnienie okien w zimnej kawalerce. Gdy jej koledzy pałaszują bliny lub rozbudzają się w towarzystwie żony czy kochanki, Nastia bierze zimny prysznic i rozgrzewa umysł mnożąc w pamięci gigantyczne liczby. Gdy to nie pomaga, przypomina sobie dziesięć szwedzkich słówek i szuka dla nich odpowiedników w innych językach, których, swoją drogą, opanowała aż pięć. Przed przystąpieniem do pracy pozwala sobie na jedyny przejaw luksusu – kawę i papierosy.
Anastazja Kamieńska wpisuje się w galerię amatorek-detektywów, które zdominowały współczesną rosyjską beletrystykę. Jednak tym, co wyróżnia książki Marininej spośród całej masy utworów innych autorek, wbrew pozorom nie jest nietypowa bohaterka, a pełen dystansu, realistyczny, cierpki świat, który pisarka potrafi wiarygodnie odwzorować na papierze. Jej powieści znajdują się jakby na przeciwległym biegunie wobec popularnego za wschodnią granicą „ironicznego kryminału”, stworzonego z myślą o kobietach, które po ciężkim dniu pracy pragną zrelaksować się przy lekkostrawnej lekturze.
Choć Marinina nie stroni od czarnego humoru i komizmu sytuacyjnego, to jednak w jej utworach nie znajdziemy schematycznych, spłyconych historii z happy endem, w których dobro zawsze zwycięża ze złem. Wręcz przeciwnie, tutaj główny bohater musi zawsze mieć się na baczności, gdyż zamiast przysłowiowej marchewki, w wielu przypadkach obrywa nie lada kijem, co czasem przynosi tragiczne skutki.
Rosja wykreowana przez autorkę, to miejsce bezwzględne, brutalne i pełne najrozmaitszych zwyrodnialców. To również doskonały kalejdoskop słowiańskiej mentalności, obskurnych i ciasnych komunałek, budzącej grozę stolicy, pełnej łapówek i biurokracji rodem z „Absurdów PRL-u”. Natomiast sama pisarka zapewnia, że wiele z opisywanych historii zdarzyło się naprawdę. I właśnie w tym zdeformowanym, zdominowanym przez mężczyzn świecie przyszło pracować major Kamieńskiej.
Nic zatem dziwnego, że na co dzień obcując z mafią, nowymi Rosjanami czy ordynarnymi pracownikami KGB, Nastia zdziwaczała do tego stopnia, że łamie wszelkie stereotypy o głównych bohaterkach. Nie jest ani piękna, ani nieustraszona, nie maluje się, nie ulega porywom serca, a miłość to dla niej czysta kalkulacja. Do tego wszystkiego ma naprawdę parszywy charakter i wcale tego nie ukrywa.
Jednak, mimo tych wszystkich dziwactw i upodobań, nie można zaprzeczyć, że Anastazja jest stuprocentową heroiną – bystrą i przenikliwą, zawziętą i upartą. Pozostaje pytanie, jak długo uda jej się prowadzić ten niebezpieczny slalom od jednej zbrodni do drugiej i czy jest jakaś granica, której nie przekroczy w poszukiwaniu kolejnego złoczyńcy. No i jak to wszystko zniesie zakochany po uszy, biedny naukowiec – Loszka Czistiakow?
Opinia-recenzja bardziej o samej Marininie, jej twórczości i głównej bohaterce, Nastii Kamieńskiej. Dla tych, którzy nie czytali i wahają się, czy to na pewno dla nich... Tekst zawiera informacje o innych książkach.
***
Przeciętna, pospolita twarz, jakich dziesiątki mijamy codziennie w drodze do pracy. Mało wyraziste oczy bez śladu makijażu, wyblakłe, popielate włosy,...
2015-01
2012-03
Typowy powojenny krajobraz: pola usłane gnijącymi trupami i gruzy będące pozostałością zabudowań. W powietrzu unosi się swąd spalenizny, a przerażone, wychudzone sylwetki pierzchną w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca, z byle błahego powodu. Krew, okrucieństwo i śmierć - w tych trzech słowach można zamknąć istotę każdej wojny. Prawie każdej.
Kolejna książka brytyjskiego pisarza fantastyki, Joe Abercrombiego, ukazuje dosadne, zatrważające oblicze ludzi obsesyjnie pożądających władzy i płynących z niej korzyści. W ogarniętej chaosem Styrii, gdzie jedna kampania goni drugą, bezwzględni możni co i rusz spiskują między sobą zalewając kraj morzem krwi. Chociaż mają odmienne poglądy, dowodzą różnymi siłami i od dziewiętnastu lat nie mogą dojść do porozumienia, coś ich jednak łączy. Zabójcza determinacja i wspólny cel – korona króla Unii.
W powieści „Zemsta najlepiej smakuje na zimno” autor bardzo wyraźnie daje do zrozumienia, że zwycięstwa nie należą do szarych żołnierzy, ale do ich dowódców. To im stawia się pomniki, o nich powstają legendy. Roztropny generał powinien mieć jednak świadomość, że zbytni rozgłos to powód do obaw, nie triumfu.
Niezwykle boleśnie przekonuje się o tym główna bohaterka, najsłynniejsza najemniczka w kraju, Monzcaro Murcatto. Popularność wojowniczki nie przypada do gustu jej pracodawcy. Wielki książę Orso postanawia raz na zawsze pozbyć się Monzy i jej brata. Okaleczona i żądna zemsty kobieta snuje karkołomny plan ukarania swoich oprawców. W ferworze walki zapomina jednak o tym, że najgorszym wrogiem człowieka jest on sam.
Abercrombie ma talent do konstruowania wartkich, błyskotliwych dialogów. Od pierwszych stron czytelnik zostaje wciągnięty w burzliwą akcję pełną ostrych, niekiedy rubasznych komentarzy i niedwuznacznych skojarzeń. Bohaterowie są ludźmi z krwi i kości, pełnymi przywar, nie stroniącymi od najrozmaitszych pokus, jakie oferuje im życie. A żyją w brutalnych czasach, w których nawet dziecko potrafi chwycić za broń i zadbać o swoje interesy.
Chociaż władza w Styrii spoczywa w rękach mężczyzn, fabułę zdecydowanie zdominowały twarde kobiety. Generał Murcatto, najemniczka Vittari i trucicielka Dzionek to przebiegłe, nieprzewidywalne bohaterki, przy których każdy człowiek powinien mieć się na baczności. Galerie nietuzinkowych postaci uzupełniają wynajęci przez Monzę złoczyńcy – eks-generał, zatwardziały pijaczyna i niepoprawny optymista, Nicomo Cosca wraz z jego małomównym towarzyszem, Przyjaznym.
Najbardziej zagadkowym bohaterem jest jednak Caul Dreszcz – nieokrzesany przybysz z Północy. Wojownik ten, mimo ubogiego słownictwa, posiada niezwykle skomplikowaną osobowość, a jego niecodzienny związek z pracodawczynią jest doskonałym dowodem na to, jak łatwo można przekroczyć granicę między szaloną miłością, a obsesyjną nienawiścią.
Warto zwrócić uwagę na znaczną, jeśli nie przesadną, drastyczność przedstawionych wydarzeń. Co prawda, żaden konflikt zbrojny nie należy do tematów lekkich, jednak opowieść wykreowana przez Abercrombiego otwiera przed nami prawdziwie piekielną wizję ogarniętego wojną świata. Wrażenie to pogłębiają niezwykle szczegółowe opisy, czy niemal namacalne obrażenia. Bardziej wrażliwy czytelnik zapewne nie raz wzdrygnie się przy mało subtelnej potyczce, innym razem ze zgrozą wciągnie powietrze.
Mimo dość spójnej, dynamicznej akcji, w książce pojawiają się fragmenty, które niepotrzebnie wydłużają fabułę. Ponadto, z każdą kolejną zażartą bitwą odczuwamy narastającą irytację, a niekiedy przesyt. Z drugiej strony, trzeba oddać pisarzowi, że potrafi niesamowicie zagmatwać, nawet najmniej skomplikowaną sytuację. Kiedy już wydaje nam się, że wszystko zrozumieliśmy, nagle pojawia się jakiś niespodziewany zwrot akcji, w którym nie sposób szybko się odnaleźć.
Powieść Joe Abercrombiego to pozycja dla osób o mocnych nerwach, które nie gubią się w licznych zakulisowych intrygach. Miłośnicy barwnych postaci i nieustających potyczek, także tych słownych, na pewno się nie zawiodą. Jaki smak ma zemsta Monzy? Można ją określić na wiele sposobów. Jednak stwierdzić, że jest zimna – to zdecydowanie za mało.
Recenzję zamieściłam na Bestiariusz.pl
Typowy powojenny krajobraz: pola usłane gnijącymi trupami i gruzy będące pozostałością zabudowań. W powietrzu unosi się swąd spalenizny, a przerażone, wychudzone sylwetki pierzchną w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca, z byle błahego powodu. Krew, okrucieństwo i śmierć - w tych trzech słowach można zamknąć istotę każdej wojny. Prawie każdej.
Kolejna książka brytyjskiego...
2012-01
„Stop. Nie śpiesz się.
Pierwsza zasada: w metrze nie ma nic stałego. Wszystko może się zmienić w okamgnieniu.
Druga zasada: każda zmiana jest niebezpieczna(...)”
„Piter”
Kreowanie alternatywnych światów towarzyszy ludziom od zawsze. Gdyby nie potrzeba stworzenia nowej, barwniejszej rzeczywistości, wiele filmów, książek i gier nigdy nie ujrzałoby światła dziennego. Zaczarowane pierścienie, tajemnicze wieże, przenikanie świata ludzkiego z uniwersum elfów i krasnoludów – można odnieść wrażenie, że baśniowe motywy nigdy nam się nie znudzą. A co, jeśli pokazać inną, mniej magiczną stronę lustra?
Szymun Wroczek rozpościera przed nami nieszablonową wizję świata zniszczonego przez wojnę atomową. Tuż po wielkim wybuchu cały świat został zmieciony z powierzchni ziemi, a ludzie, którym udało się przeżyć kłębią się w podziemiach, tworząc nowe mikro-cywilizacje rozlokowane wokół głównych stacji metra. Mieszkańcy jednej z nich, Wasilieostrowskiej, muszą walczyć nie tylko z całą galerią zmutowanych potworów, ale również z innymi mieszkańcami metra, którzy pozbawiają ich głównego źródła przetrwania – agregatu z prądem. Bez niego nikt nie ma szans na przeżycie w mrocznych, nieprzystępnych tunelach Petersburga.
Warto podkreślić, że „Piter” nie jest tworem samorodnym. Książka powstała w ramach projektu, koordynowanego przez rosyjskiego pisarza Dmitry'a Glukhovsky'ego. Pomysł narodził się pod koniec ubiegłego stulecia, gdy młody jeszcze autor zmuszony był codziennie dojeżdżać do szkoły mieszczącej się na drugim krańcu Moskwy. Długie podróże metrem, a także inspiracje lekturą braci Strugackich zaowocowały stworzeniem nietypowego uniwersum, znanego czytelnikom jako „Metro 2033”. Pierwsza książka Glukhovsky'ego zapoczątkowała całą serię następnych, osadzonych w analogicznym, podziemnym świecie.
Powieść Wroczka doskonale wpisuje się w tę konwencję. Pisarz wykorzystuje wykreowaną wcześniej rzeczywistość i umieszcza w niej nietuzinkowe, gruboskóre postaci. Trzeba przyznać, że autor potrafi doskonale uchwycić nie tylko swoistą rosyjską beztroskę, ale też konsekwentną karność i potrzebę podporządkowania się. Waśka to świat zdominowany przez bezwzględnych, rządnych władzy facetów. Co i rusz wybuchają tu jakieś sprzeczki, przepychanki czy jawne demonstracje siły, które wygrywa ten, kto ma szybszy refleks i lepsze „zabawki”. Nie wspominając już o niewyszukanym słownictwie.
Doskonale wie o tym główny bohater, Iwan Mierkułow. Mężczyzna pracuje jako digger, czyli specjalista od wynajdywania najróżniejszych przedmiotów zawieruszonych w niekończących się podziemiach. Do jego ekipy należą najtwardsi zwiadowcy, których mało co jest w stanie przestraszyć. Iwan to postać niebanalna, nie dająca się łatwo zaszufladkować. Poznajemy go, jako typowego outsidera, małomównego dowódcę, który preferuje samodzielne wypady poza stację. Jednak z każdą kolejną stroną zyskujemy o wiele bardziej złożony obraz człowieka, który w tym nowym, zdemoralizowanym świecie potrafi mimo wszystko zachować resztki optymizmu i nawet próbować ułożyć na nowo swoje życie.
Największym atutem książki są dialogi i wewnętrzne monologi bohaterów. Od razu rzuca się w oczy, że w tym szczególnym świecie nie ma miejsca na subtelności. Cięty, giętki język i niepozbawione ironii poczucie humoru zdecydowanie ubarwiają przedstawiane postacie oraz opisywane przez nie sytuacje.
Irytować może natomiast przeplatanie realnych wydarzeń z różnymi halucynacjami i wizjami sennymi. Czasami czytelnik może się czuć zagubiony i nie do końca rozumieć co faktycznie się stało. Pewnym udziwnieniem są też opowieści o pierwszym dowódcy podziemia, Saddamie Wielkim. Stylizowane na legendy, historie momentami zbytnio przypominają radziecką propagandę. Chociaż można snuć przypuszczenie, że jest to w pełni świadoma, poniekąd obrazoburcza zabawa z konwencją.
„Piter” to pozycja ciekawa, aczkolwiek skierowana do określonej grupy odbiorców. Większość zwolenników fantastyki postapokaliptycznej powinna odnaleźć w książce coś dla siebie. Szymun Wroczek potrafi świetnie uchwycić realia życia po wielkiej katastrofie, a jednocześnie ubiera je w swoisty klimat rosyjskiej rzeczywistości. I chociaż fabuła nie zaskakuje niczym szczególnie wymyślnym, to na pewno rekompensują to pomysłowo zarysowani bohaterowie. A bystre dialogi i niewybredne skojarzenia – rozbawiają do łez.
Recenzję zamieściłam na:
Bestiariusz.pl
„Stop. Nie śpiesz się.
Pierwsza zasada: w metrze nie ma nic stałego. Wszystko może się zmienić w okamgnieniu.
Druga zasada: każda zmiana jest niebezpieczna(...)”
„Piter”
Kreowanie alternatywnych światów towarzyszy ludziom od zawsze. Gdyby nie potrzeba stworzenia nowej, barwniejszej rzeczywistości, wiele filmów, książek i gier nigdy nie ujrzałoby światła dziennego....
2013-04
Mała niepozorna wioska w Wielkiej Brytanii, zdradliwe mokradła i londyński detektyw na tropie tajemniczej zbrodni. Brzmi znajomo? Nic bardziej mylnego. Choć Sasza Hady nawiązuje do tradycji królowej kryminału, jej powieść jest jedyna w swoim rodzaju.
Życie mieszkańców Little Fenn zostaje wywrócone do góry nogami, gdy w spiżarni państwa Bradbury – zamiast soczystej dyni – kucharka znajduje... głowę. Zagadkowe morderstwo spędza sen z powiek lokalnym funkcjonariuszom, dlatego też zdeterminowana madame Helen postanawia wezwać na pomoc słynnego brytyjskiego detektywa, Alfreda Bendelina. Niestety, pani Bradbury nie zdaje sobie sprawy z tego, iż niezawodny śledczy jest jedynie wytworem wyobraźni poczytnego pisarza, Ruperta Marleya. Głucha na wszelkie wyjaśnienia, upiera się, by ściągnąć do miasteczka Bogu ducha winnego młodszego aspiranta policji – przyjaciela kreatywnego literata. Od tej pory Nicolas Jones musi stanąć na wysokości zadania i wcielić się w postać detektywa. Zwłaszcza, że stawką w grze jest nie tylko schwytanie mordercy, ale i serce pięknej niewiasty.
Zdawałoby się, że opowieść ta nie różni się w żaden sposób od dziesiątek poprzednich, osadzonych w podobnych realiach. Ot, kolejny detektyw, który wyrusza na wieś, by przy pomocy wrodzonego sprytu i niezastąpionych szarych komórek rozwikłać sprawę, z którą nie może sobie poradzić miejscowa policja. Uniwersalna fabuła przywodzi na myśl zarówno niezliczone przygody Herculesa Poirot i zażywnej panny Marple, jak i "Psa Baskerville’ów" Arthura Conan Doyle’a. A jednak już od początku odbiorca może liczyć na parę niespodzianek.
Sasza Hady zarysowała swoich bohaterów z niezwykłą precyzją. Wykreowana przez pisarkę angielska prowincja to prawdziwy kalejdoskop ludzkich charakterów. Czytelnik spotka tu przebiegłego sklepikarza, osobliwego mieszkańca mokradeł, wytrawną kolekcjonerkę cudzych sekretów czy też lokalną jędzę, słowem – całą plejadę fascynujących postaci, jakich nie może zabraknąć w dobrym kryminale. Oczywiście, każdy z bohaterów skrywa pewną tajemnicę, którą musi wyjawić nieszczęsny quasi-detektyw wraz ze swoim pomocnikiem.
Swoją drogą, przybysze z Londynu zasługują na szczególną uwagę, bowiem w niczym nie przypominają oni klasycznych literackich duetów. Nickowi daleko do słynnych brytyjskich geniuszy śledztwa, natomiast Rupert bardziej przypomina serialowego bawidamka Richarda Castle, niż powściągliwego doktora Watsona. Niemniej jednak, to niecodzienne połączenie sprawia, że bohaterowie wnoszą do powieści niespodziewany powiew świeżości oraz sporą dawkę dobrego humoru. Ich przygody i, zdawałoby się, nieudolne próby wykrycia mordercy śledzi się z zapartym tchem i aż żal przewracać kolejną stronę, by nie dotrzeć do rozwiązania zbyt szybko.
„Morderstwo na mokradłach” okazało się przyjemną odmianą po dynamicznych, brutalnych kryminałach, jakie serwują nam dzisiejsi autorzy. Nietuzinkowi bohaterowie, mnóstwo żartów sytuacyjnych, a do tego ironiczna, barwna narracja Saszy Hady – wszystko to sprawia, że znana historia rozwija się w absolutnie niespodziewanym kierunku. A nawiązania do tradycji światowego kryminału nie tylko nie drażnią, ale pozwalają na nowo odkryć tak bliski sercu czytelnika klimat klasycznych powieści.
Recenzja pochodzi z mojego bloga:
http://retrokryminal.blogspot.com
Mała niepozorna wioska w Wielkiej Brytanii, zdradliwe mokradła i londyński detektyw na tropie tajemniczej zbrodni. Brzmi znajomo? Nic bardziej mylnego. Choć Sasza Hady nawiązuje do tradycji królowej kryminału, jej powieść jest jedyna w swoim rodzaju.
Życie mieszkańców Little Fenn zostaje wywrócone do góry nogami, gdy w spiżarni państwa Bradbury – zamiast soczystej dyni –...
Dwunastu wybrańców Czasokręgu staje w obliczu niezwykle trudnej misji. Bohaterowie muszą nie tylko powstrzymać zderzenie dwóch planet, ale także przełamać wzajemną niechęć i pokonać własne słabości. Na kogo mogą liczyć? Kto jest przyjacielem, a kto wrogiem? Kim jest tajemniczy Astragor? I najważniejsze - czy Wasylisie i jej towarzyszom uda się ocalić Eflarę przed pochłonięciem? Odpowiedzi na te pytania odnajdziecie w drugim tomie serii.
"Serce czasu" zdecydowanie różni się od pierwszej części "Czasodziejów". I to nie tylko pod względem fabuły. Autorka koncentruje się na głównym wątku, mniej uwagi poświęcając na motywy poboczne, które wprowadzały pewien chaos w "Kluczu czasu". Co nie oznacza, że w ogóle ich tu nie ma.
Nowi bohaterowie, nowe magiczne stworzenia i wspaniałe, monumentalne budowle, to tylko ułamek czasodziejskich elementów, które czekają na nas w najnowszej powieści Natalii Sherby. Dowiemy się też więcej o przeszłości Fesza - kim jest nieznośny czasodziej, jakie sekrety ukrywa przed przyjaciółmi i dlaczego panicznie boi się Wielkiego Ducha Ostały? A wszystko to w malowniczej scenerii obozu letniego, w samym gąszczu nieprzeniknionych ostalskich lasów. Gdzieś tam, między ich drzewami znajduje się prawdziwe Serce Planety. Czy bohaterom uda się je odnaleźć? Ja już wiem, a Wy - przekonajcie się sami!
Dwunastu wybrańców Czasokręgu staje w obliczu niezwykle trudnej misji. Bohaterowie muszą nie tylko powstrzymać zderzenie dwóch planet, ale także przełamać wzajemną niechęć i pokonać własne słabości. Na kogo mogą liczyć? Kto jest przyjacielem, a kto wrogiem? Kim jest tajemniczy Astragor? I najważniejsze - czy Wasylisie i jej towarzyszom uda się ocalić Eflarę przed...
więcej Pokaż mimo to