Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Przegadana, pozbawiona akcji, z paroma fabularnymi wyjątkami wręcz nudna.

Ciągłe dygresje głównych bohaterów niezmiernie irytują, a tło jakie autor nakreśla wcale nie wydaje się interesujące (choć powinno, bo to niezwykle zajmujący okres naszej historii). Wyjaśnianie poślednich zagadek czytelnikowi u schyłku książki można zaś odebrać jako afront ku jego dedukcji.

Przegadana, pozbawiona akcji, z paroma fabularnymi wyjątkami wręcz nudna.

Ciągłe dygresje głównych bohaterów niezmiernie irytują, a tło jakie autor nakreśla wcale nie wydaje się interesujące (choć powinno, bo to niezwykle zajmujący okres naszej historii). Wyjaśnianie poślednich zagadek czytelnikowi u schyłku książki można zaś odebrać jako afront ku jego dedukcji.

Pokaż mimo to


Na półkach:

1. stworzyć tajemniczą narrację związaną z głównym bohaterem i jego schedą (jest); 2. wprowadzić postać kobiecą, by skonstruować typowo szlachecką miłostkę (jest); 3. dodać tło polityczne, wprowadzając także konflikty na polu narodowym, etnicznym (jest); 4. wrzucić tysiąc anachronizmów, które powtarzane kolejny tysiąc razy stworzą wrażenie klimatu XVII w. (jest); 5. połączyć to tak, żeby ze sobą współgrało (ups, nie udało się).

Komuda miał dobry pomysł, miał ciekawie zapowiadających się bohaterów, świetne tło narracyjne. Wygląda na to, że przygotował się, poczynił notatki, skonstruował plan. Ale zabrakło czegoś. Warsztatu, stylu, logiki i - po prostu - fabuły.

Dobrze, że po "Wilczym gnieździe" było już tylko lepiej.

1. stworzyć tajemniczą narrację związaną z głównym bohaterem i jego schedą (jest); 2. wprowadzić postać kobiecą, by skonstruować typowo szlachecką miłostkę (jest); 3. dodać tło polityczne, wprowadzając także konflikty na polu narodowym, etnicznym (jest); 4. wrzucić tysiąc anachronizmów, które powtarzane kolejny tysiąc razy stworzą wrażenie klimatu XVII w. (jest); 5....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wiedźmin. Szpony i kły Nadia Gasik, Katarzyna Gielicz, Przemysław Gul, Piotr Jedliński, Sobiesław Kolanowski, Beatrycze Nowicka, Andrzej W. Sawicki, Michał Smyk, Barbara Szeląg, Jacek Wróbel, Tomasz Zliczewski
Ocena 6,8
Wiedźmin. Szpo... Nadia Gasik, Katarz...

Na półkach: ,

Nie mnie oceniać, jaki był klucz doboru opowiadań do zbioru (a zarazem uhonorowania zwycięzców), ale - jakikolwiek by nie był - doprowadził do zestawienia całkowicie skrajnych wobec siebie przejawów twórczości. Od, niestety, bardzo infantylnych i wręcz ziejących merytorycznymi błędami; po naprawdę niezłe, lub nawet dobre. Jako, że (podobno) warto pisać tylko o tym, co pozytywne, to pochwały muszą należeć się opowiadaniom "Kres cudów", "Lekcja samotności" i tytułowym "Szponom i kłom". Tylko tyle i aż tyle.

Nie mnie oceniać, jaki był klucz doboru opowiadań do zbioru (a zarazem uhonorowania zwycięzców), ale - jakikolwiek by nie był - doprowadził do zestawienia całkowicie skrajnych wobec siebie przejawów twórczości. Od, niestety, bardzo infantylnych i wręcz ziejących merytorycznymi błędami; po naprawdę niezłe, lub nawet dobre. Jako, że (podobno) warto pisać tylko o tym, co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czwarta gwiazdka zdecydowanie na wyrost i za nazwisko. Zrozumiałe elementy grafomanii (z uwagi na ówczesny wiek autora), niezrozumiały jednak przebieg fabuły. Nużące przestoje, źle zarysowani bohaterowie, częściowy brak logiki. Gdyby King skończył serię na tej części lub każda kolejna była na podobnym poziomie - "Mroczna Wieża" nigdy nie odniosłaby sukcesu.

Czwarta gwiazdka zdecydowanie na wyrost i za nazwisko. Zrozumiałe elementy grafomanii (z uwagi na ówczesny wiek autora), niezrozumiały jednak przebieg fabuły. Nużące przestoje, źle zarysowani bohaterowie, częściowy brak logiki. Gdyby King skończył serię na tej części lub każda kolejna była na podobnym poziomie - "Mroczna Wieża" nigdy nie odniosłaby sukcesu.

Pokaż mimo to

Okładka książki Bestiariusz słowiański. Część pierwsza i druga Witold Vargas, Paweł Zych
Ocena 8,3
Bestiariusz sł... Witold Vargas, Pawe...

Na półkach: ,

Świetne ilustracje i ciekawe opisy. Bardzo rzetelnie przedstawione nawet pomniejsze wierzenia i legendy.

Świetne ilustracje i ciekawe opisy. Bardzo rzetelnie przedstawione nawet pomniejsze wierzenia i legendy.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Homoseksualny manifest przeplatany jakąś nibyfantastyczną namiastką fabuły.

Pierwsza książka, której nie dałem rady przeczytać w całości. Historia poszatkowana w drobny mak, której części nijak się ze sobą nie kleją. Irracjonalne postaci, podejmujące kuriozalne decyzje. Co drugi akapit traktuje o ich przeżyciach wewnętrznych, które opierają się ciągle na tym samym: dekadencji, gniewie i pożądaniu. Średnio raz na rozdział bardzo obrazowy opis intymnej sceny, która pisana jakby z wypiekami na twarzy szesnastolatka, miałaby czytelnika wprowadzać w wir uczuć głównych bohaterów. W efekcie jednak żenuje i wzbudza obrzydzenie. Pomysł na "fabułę" bardzo wtórny, bohaterowie bardzo słabo wykreowani, zakończenie (tak, przeskoczyłem specjalnie parę rozdziałów do zakończenia) przewidywalne do bólu.

Autor faktycznie jest zadeklarowanym gejem. Ok, bardzo dobrze, że powiedział o tym kiedyś wprost. Szkoda tylko, że swoje dewiacje przelewa na papier w tak gorszącej formie. Tutaj nie chodzi zupełnie o to, że to jest w większości opis męskich członków, napletków, stosunków oralnych etc. Tutaj chodzi o to, że jest to na siłę wpychane czytelnikowi jakby do gardła.

Wyszło niesmacznie. Wyszło źle.

Homoseksualny manifest przeplatany jakąś nibyfantastyczną namiastką fabuły.

Pierwsza książka, której nie dałem rady przeczytać w całości. Historia poszatkowana w drobny mak, której części nijak się ze sobą nie kleją. Irracjonalne postaci, podejmujące kuriozalne decyzje. Co drugi akapit traktuje o ich przeżyciach wewnętrznych, które opierają się ciągle na tym samym:...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Miało być brudno, tajemniczo, dosadnie i wartko. Było tylko brudno.

Przez połowę książki nie dzieje się nic, ot skakanie po postaciach (których i tak, nota bene, jest za wiele) i po ich mało wnoszących wątkach. Jest niby gdzieś jakaś fabuła, jakaś tajemnica, jakaś zagadka, ale autor mało się nią przejmuje na początku. W połowie wrzuca czytelnika do wrocławskiego rynsztoka i zalewa go kubłem informacji, kto, gdzie, dlaczego, po co. Potem już tylko literackie rzemiosło, gonitwa do ostatniej strony i rozwiązywanie pobocznych wątków.

Cała ta tajemniczość była z kolei bardzo płytka a rozwiązanie zagadki infantylne. Książka bazuje na jakimś pseudoturpiźmie. Mnóstwo wymiocin, prostytutek, skręconych karków. Tylko po co? Nie wystarczy w co drugim zdaniu wciskać łacińskich paremii żeby było poważniej, a w co drugim akapicie osób zwracających zawartość żołądka żeby było ponuro. W moim odczuciu wyszło bardzo sztucznie.

Doceniam pomysł na klimat, bo o Wrocławiu chce się czytać, ale wielka nagana za brak immersji z miastem. Pomimo, że znam je na wylot, nie byłem w stanie sobie go ani wyobrazić ani się wciągnąć.

Do poczytania, ale raczej z nudów.

Miało być brudno, tajemniczo, dosadnie i wartko. Było tylko brudno.

Przez połowę książki nie dzieje się nic, ot skakanie po postaciach (których i tak, nota bene, jest za wiele) i po ich mało wnoszących wątkach. Jest niby gdzieś jakaś fabuła, jakaś tajemnica, jakaś zagadka, ale autor mało się nią przejmuje na początku. W połowie wrzuca czytelnika do wrocławskiego rynsztoka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak to przy zbiorach opowiadań - poziom bardzo nierówny.

Czytając można natrafić zarówno na opowiastki dobre, bardzo dobre, ale także na miałkie i zupełnie bezsensowne. Wiele z pomysłów Grzędowicza to pomysły wcale nie nowe, albo powielane z własnej twórczości, albo z cudzej. A jeżeli już trafi się coś naprawdę dobrego, to ma się wrażenie, że chciałoby się więcej; że autor ucina historię w połowie.

Plus jest jednak całkiem wyraźny - Grzędowiczowi lepiej wychodzi krótka forma aniżeli długa. Przy opowiadaniach trudniej zepsuć zakończenie.

Dobra pozycja na zabicie czasu w deszczowe jesienne wieczory, może bez rewelacji, lecz warta polecenia.

Jak to przy zbiorach opowiadań - poziom bardzo nierówny.

Czytając można natrafić zarówno na opowiastki dobre, bardzo dobre, ale także na miałkie i zupełnie bezsensowne. Wiele z pomysłów Grzędowicza to pomysły wcale nie nowe, albo powielane z własnej twórczości, albo z cudzej. A jeżeli już trafi się coś naprawdę dobrego, to ma się wrażenie, że chciałoby się więcej; że autor...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po skończonej lekturze doszedłem do wniosku, że wolałbym czytać opowiastki z "chwili dla Ciebie".

Nieskładnie, pretensjonalnie, nielogicznie. Historia posiekana dziwnymi wątkami, których chyba nawet sama autorka nie zrozumiała do końca. Postaci bezsensownie napisane, tak jakby cierpiały na nieustający PMS i rozdwojenie osobowości. Zakończenie na raptem kilka stron oraz tyle samo (lub nawet więcej) dodatkowych w formie wyjaśnień, dlaczego, po co, jak i czemu. Nie rozumiem jak pisarz może tłumaczyć fabułę swojego dzieła w dziele.

Można się pastwić, ale można też zauważyć dość ciekawy fakt.

Książka wydana w roku 1980, opowiada historię tajemniczego obleczonego w czerń zabójcę monstrów nie z tego świata, zaś jego kompanem jest wesoły minstrel pstrokato przyodziany. Główny bohater jest obiektem zarówno podziwu jak i szyderstw; na początku niezainteresowany towarzystwem trubadura, w końcu odnajdują wspólny język.

No Panie Sapkowski, chyba wiemy co Pan czytał sześć lat przed wydaniem Wiedźmina. Dzięki Bogu ktoś z tego zrobił coś porządnego. Jeżeli ktoś uważa za plagiat, to osobiście podnoszę - plagiat konieczny, żeby dało się historię jakoś uratować.

Po skończonej lekturze doszedłem do wniosku, że wolałbym czytać opowiastki z "chwili dla Ciebie".

Nieskładnie, pretensjonalnie, nielogicznie. Historia posiekana dziwnymi wątkami, których chyba nawet sama autorka nie zrozumiała do końca. Postaci bezsensownie napisane, tak jakby cierpiały na nieustający PMS i rozdwojenie osobowości. Zakończenie na raptem kilka stron oraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Słabo, nieskładnie, bez pomysłu, bez realizacji.

Czyta się dość opornie, przede wszystkim ze względu na mnogość opisów a małostkowość akcji (choć przyznam, że jeżeli już jakaś jest - raczej wartka). Cała fabuła to kilka posklejanych tematów bez wyważenia kulminacji. Kiedy zaczyna robić się ciekawie, następuje nieuchronny koniec. A niestety - zaczęło się robić ciekawie raptem raz. Opis książki z obwoluty nie odnosi się do treści - mało jest mowy o samym izotopie, zaś wyprawa po powyższy stanowi jakieś 10-20% tekstu. Wiele neologizmów niepotrzebnych, zagmatwanych na siłę, czasem wydaje się, że sam autor nie do końca czuje o co mu chodzi. Można też znaleść łatwo kilka sporych luk fabularnych i infantylnych sprzeczności, głupotek.

Co przytłacza najbardziej to jednak zakończenie, niby zaskakujące, ale jednak ma się wrażenie jakby wyciągnięte z fantastyki klasy C. Jakby autor nie miał pomysłu, do końca nie wiedział jak skwitować całość tekstu. Chciał koniecznie czytelnika zaskoczyć i wszak zaskoczył. Z tym, że przy zaskoczeniu pojawia się także grymas zażenowania.

Pomysł też nie jest nowy, bo jest ewidentnie zaczerpnięty z innej twórczości - autora książki, bądź innych. Mamy trochę Orwella, mamy troche geopolityki z Pana Lodowego Ogrodu, mamy trochę Twardowskiego (vide spoty T. Bagińskiego). Tematy wymięte i wyzute. Trzeba więc multum świeżości, by obudzić je na nowo.

Tutaj się nie udało, z całą sympatią dla Grzędowicza.

Słabo, nieskładnie, bez pomysłu, bez realizacji.

Czyta się dość opornie, przede wszystkim ze względu na mnogość opisów a małostkowość akcji (choć przyznam, że jeżeli już jakaś jest - raczej wartka). Cała fabuła to kilka posklejanych tematów bez wyważenia kulminacji. Kiedy zaczyna robić się ciekawie, następuje nieuchronny koniec. A niestety - zaczęło się robić ciekawie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tajemne bractwo werbujące żołdaków do walki z nieposkromionym demonem, który utożsamiany jest z islamskim dżihadem, wizje World Trade Center w płomieniach dogasającego ogniska, i to wszystko w realiach wczesnego średniowiecza. Jako wydawca w życiu bym tego nie puścił drukiem.

Inna sprawa, że pierwsza część jest znośna, sir Roger to ciekawa i zabawna postać, fabuła wykreowana nader zaskakująco, spora doza ironii i momentami groteski - tego czasem w fantastyce brakuje. A tutaj jest. Pacyński mógł to skończyć pisać w połowie. Zdecydowanie.

Tajemne bractwo werbujące żołdaków do walki z nieposkromionym demonem, który utożsamiany jest z islamskim dżihadem, wizje World Trade Center w płomieniach dogasającego ogniska, i to wszystko w realiach wczesnego średniowiecza. Jako wydawca w życiu bym tego nie puścił drukiem.

Inna sprawa, że pierwsza część jest znośna, sir Roger to ciekawa i zabawna postać, fabuła...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to