-
ArtykułyPan Tu Nie Stał i książkowa kolekcja dla czytelników i czytelniczek [KONKURS]LubimyCzytać4
-
ArtykułyWojciech Chmielarz, Marta Kisiel, Sylvia Plath i Paulo Coelho, czyli nowości tego tygodniaLubimyCzytać3
-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik20
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński6
Biblioteczka
2017-04-04
2016-05-25
2017-03-15
2017-02-06
Pies zawsze domaga się towarzystwa człowieka. To zwierzę zawsze skore do zabawy i niezależnie od naszego nastroju, zawsze będzie chciało z nami przebywać. Gdy będziemy przygnębieni, pies to wyczuje i będzie starał się nas pocieszyć, na swój własny, psi sposób. Nigdy nas nie opuści. Czy macie jeszcze jakieś wątpliwości, że to właśnie ten czworonóg jest najlepszym przyjacielem człowieka?
Bailey urodził się jako bezpański kundel, ale po krótkim życiu u boku rodzeństwa, odradza się jako golden retriever. Trafia pod opiekę ośmioletniego Ethana, dla którego piesek jest całym światem. Lecz to nie koniec zmian w życiu Bailey’go. Dlaczego po śmierci zawsze czeka go drugie życie? Czy jest w tym ukryta jakaś misja? Jaki cel może przyświecać zwykłemu, niepozornemu psu?
Od zawsze byłam miłośniczką zwierząt, nie ważne, czy to pies, kot, czy koń, uwielbiam spędzać czas w ich towarzystwie. "Był sobie pies" to kwintesencja wszystkich ciepłych i pozytywnych emocji, jakie daje nam kontakt ze zwierzęciem. To historia, która emanuje dobrą energią i pozostawia czytelnika z uśmiechem na twarzy, a czasem… nawet łzami w oczach.
Nie ma złych zwierząt, są tylko źli ludzie. Wydaje mi się, że bardzo często zapomina się o tym, że zwierzę nie jest od urodzenia złe, może być jedynie wychowane na agresywne. "Był sobie pies" to właśnie pokazuje – że zwierzęta obdarzają człowieka wielkimi pokładami dobroci, jedynie ludzie czasem tego nie zauważają. Obok tylu uczuć i emocji, jakie Bailey okazuje na co dzień opiekunom, nie sposób przejść obojętnie. "Był sobie pies" jest też dlatego powieścią niezwykle wartościową, akcentuję rolę zwierząt w życiu człowieka i pokazuje, że przyjaźń z psem nie jest jedynie abstrakcyjnym pojęciem.
Historię poznajemy z punktu widzenia psa, zapewne to dlatego, ta książka wyróżnia się na tle innych o podobnej tematyce. Myślenie Bailey’a może się czasami wydawać powierzchowne, infantylne, ale przecież jest to jedynie zwierzak, który nie rozumie wielu aspektów otaczającego go świata. Czasem nie wie, czego się od niego wymaga, nie wie, dlaczego się go gani, czy chwali. I tutaj znowu książka zwraca naszą uwagę na pewien istotny element – brak ludzkiej cierpliwości i empatii w stosunku do zwierzęcia. Mimo, że książka nie ukazuje pewnych problemów wprost, to można się domyślić jakie kwestie autor chciał poruszyć, jedynie pod pozorem błahych sytuacji.
Nie da się również zaprzeczyć, że "Był sobie pies" budzi wiele emocji, łzy wzruszenia także mogą zakręcić się w kąciku oczu. Z drugiej strony, ta historia nie ma na celu nas zasmucić, zdołować, czy wytykać nam jakieś błędy. Choć delikatnie zwraca naszą uwagę ku pewnym problemom, to jednocześnie jest książką niezwykle ciepłą i pozytywną. Podczas jej czytania niejednokrotnie się uśmiechałam, niejednokrotnie też ukradkiem mrugałam oczyma, aby przegonić łzy i jestem pewna, że każda osoba wrażliwa na losy zwierząt, zareaguje tak samo.
Na koniec krótka dygresja z mojej strony. Jestem wielką kociarą, a jednak od dłuższego czasu, marzę o także o psim przyjacielu. I chociaż opieka nad zwierzęciem jest trudna i wymagająca, to żaden nasz wysiłek, żadne uczucie z naszej strony, nie pozostanie nieodwzajemnione. Przeczytanie tej książki tak pozytywnie mnie nastroiło, a jednocześnie trochę popchnęło w kierunku podjęcia wreszcie jakiejś decyzji i cóż, zapowiada się na to, że mój kot niedługo będzie miał współlokatora ;) Wydaje mi się, że to najlepsza rekomendacja, jakiej mogę udzielić. Pies zdecydowanie jest najlepszym przyjacielem człowieka!
Pies zawsze domaga się towarzystwa człowieka. To zwierzę zawsze skore do zabawy i niezależnie od naszego nastroju, zawsze będzie chciało z nami przebywać. Gdy będziemy przygnębieni, pies to wyczuje i będzie starał się nas pocieszyć, na swój własny, psi sposób. Nigdy nas nie opuści. Czy macie jeszcze jakieś wątpliwości, że to właśnie ten czworonóg jest najlepszym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-02-08
2017-01-08
2015-06-07
"Cień Wiatru". Co chwila natrafiałam na recenzje tej oto książki. Zaskakująco, wszystkie pozytywne. Polecało ją mnóstwo osób, tytuł utkwił więc na mojej liście książek do przeczytania. Co więcej, napisał ją bardzo znany autor, Carlos Ruiz Zafon, którego inne książki także są doceniane. Zachęcił mnie również opis, który wydawał się sam w sobie dość nietypowy. Książka o książce? Cień Wiatru opowiada bowiem o nastoletnim chłopcu, Danielu Sempere, który pewnego dnia zostaje zabrany przez ojca na Cmentarz Zapomnianych Książek, gdzie znajduje pewną powieść, "Cień Wiatru". Napisana przez tajemniczego Juliana Caraxa książka zaczyna intrygować chłopca coraz bardziej. Dogłębne poznanie autora staje się głównym celem młodego chłopaka. W jego życiu jest jednak również miejsce na przyjaźń, a nawet miłość. Akcja toczy się w powojennej Barcelonie, co wyjątkowo mi się spodobało. Nowe miejsca i inny klimat stworzyły niepowtarzalną i tajemniczą scenerię. Ciekawie było zobaczyć jak żyło się w innych krajach po zakończeniu II Wojny Światowej, podczas gdy w podręcznikach szkolnych ukazywana jest jedynie historia Polski.
Co mnie w tej książce urzekło? Wątki filozoficzne. Jeden z bohaterów powieści, Fermin Romero de Torres, w szczególności zdobył moją sympatię. Idealna dusza filozofa! O tak, czasami warto się w takowego zamienić...
Z początku trudno było mi określić typ książki. Chyba najbardziej pasuje do niej określenie obyczajowa, aczkolwiek była także podsycona lekką nutką kryminału. Ukazuje nam codzienne życie bohaterów, ich dorastanie, pierwsze wzloty i upadki, co nadaje jej odrobinę charakter psychologiczny.
Bohaterowie zdecydowanie przypadli mi do gustu. Widziałam w nich postacie oryginalne, inteligentne i dojrzałe. Relacje pomiędzy niektórymi z nich były wprost nasycone emocjami i dogłębnie wzruszające, w szczególności pod sam koniec książki. A jeśli już mowa o końcu... Niesłychanie zaskakujący! Nieprzewidywalny zwrot akcji przy ostatnich stronach sprawił, że moje zaciekawienie wzrosło na potęgę! Nie sugerujcie się początkiem książki, gdyż akcja rozwija się dopiero po połowie. A choćby dla tej połowy na pewno warto przeczytać!
Zdecydowanie największym plusem książki są cudowne cytaty! Czasem dobrze jest sięgnąć po takie mądrości życiowe, a Carlos Ruiz Zafon jest w nich zdecydowanie mistrzem!
"Cień Wiatru". Co chwila natrafiałam na recenzje tej oto książki. Zaskakująco, wszystkie pozytywne. Polecało ją mnóstwo osób, tytuł utkwił więc na mojej liście książek do przeczytania. Co więcej, napisał ją bardzo znany autor, Carlos Ruiz Zafon, którego inne książki także są doceniane. Zachęcił mnie również opis, który wydawał się sam w sobie dość nietypowy. Książka o...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-06-28
Wojna kojarzy nam się przede wszystkim z niewyobrażalnym okrucieństwem. Pierwsze na myśl nasuwają nam się bombardowania, łapanki, masowe egzekucje. Wyobrażamy sobie mężczyzn idących na front, opuszczających żony i dzieci. Te kilka lat zebrało ogromne żniwo wśród ludzi, ale my wspominamy je zazwyczaj w książkach od historii, ucząc się ważnych postaci i dat. Tylko, że żadna książka od historii nie odda nam w pełni wojennej codzienności, każdego dnia, kiedy toczyła się walka o przetrwanie. Dotychczas nigdy nie próbowałam sobie uzmysłowić jak istotną rolę odgrywały kobiety, które są bardzo często zapominane i odrzucane na drugi plan. To również one powoływały się do wojennych organizacji, jednocześnie mając na głowie opiekę nad domem, dziećmi, rodziną. To kobiety, które każdego dnia żyły nadzieją na lepszą przyszłość.
„Oblubienice wojny” to historia pięciu dziewczyn, których losy niespodziewanie splatają się w małej wiosce Crowmarsh Priors na południowo-wschodnim wybrzeżu Anglii. Alice, Evangeline, Elsie, Tanni i Frances każdego dnia muszą radzić sobie z wojenną codziennością. Są świadkami bombardowań i nalotów, ale jednocześnie przeżywają pierwsze miłości, przyjaźnie, kiedy wojna zmienia młode dziewczyny na dojrzałe i odważne kobiety.
Wojna jest rzeczą, której nigdy nie potrafiłabym sobie wyobrazić, dlatego tym większą wartość mają dla mnie książki, filmy czy opowieści, które pozwalają mi choć trochę ją sobie unaocznić. Jednakże „Oblubienice wojny” to książka, która skupia się przede wszystkim na kobietach i to je stawia w centrum uwagi. Z ciekawością śledziłam losy dziewczyn, które tak wiele od siebie różniło, ale mimo to, potrafiły zjednoczyć się w obliczu wspólnego zagrożenia. Z początku nastawione do siebie nawet wrogo, z biegiem czasu nawiązują nić przyjaźni.
W książce nie ma jednego głównego bohatera, ale jest za to pięć równie ważnych bohaterek. Alice, od początku była raczej skryta i wycofana, nigdy nie próbowała otworzyć się do ludzi. Ewangeline była osobą pewną siebie, mogłoby się wydawać, że czasem wręcz arogancką, ale zmieniła się diametralnie pod wpływem nowej rzeczywistości i miejsca zamieszkania. Tanni była szczególnie wrażliwa i zawsze myślała przede wszystkim o rodzicach i rodzeństwie. Frances natomiast, wydawałaby się jest całkowitym przeciwieństwem, będąc raczej typem osoby rozrywkowej, ale okazała się niezwykle zawzięta i uparcie dążyła do w, ale okazała się niezwykle zawzięta i uparcie dążyła do wyznaczonych celów. Wreszcie Elsie, najmłodsza z całej piątki, stała się wyjątkowo rozsądną i dojrzałą kobietą pod wpływem wojny. Każda z tych kobiet naprawdę mi zaimponowała i byłam pod ogromnym wrażeniem do jakich poświęceń są gotowe tak młode osoby. Nie potrafiłabym wybrać, którą z nich polubiłam najbardziej, ponieważ każda z nich posiada cechy godne podziwu. Jedno jest pewne. Były wyjątkowo wytrwałe i mimo wielu nieszczęść, które spotkały po drodze, były najlepszym przykładem na to, że kobiety wcale nie są słabsze od mężczyzn. Autorka bardzo realistycznie przedstawiła nam sylwetki tych pięciu kobiet, dzięki czemu miałam wrażenie, że nie są jedynie postaciami na kartach tej powieści, ale przede wszystkim są bliskie czytelnikowi.
Helen Bryan wykreowała bardzo okrutną i często wręcz przytłaczającą wojenną rzeczywistość. Książka jest bardzo prawdziwa i mam wrażenie, że właśnie dzięki temu jeszcze bardziej trafia do czytelnika. To historia, która nie skupia się jedynie na wojennych działaniach i polityce, ale przybliża nam bardzo szczegółowo życie codzienne w niewielkiej angielskiej wiosce. Dotychczas czytałam raczej książki historyczne polskich autorów, dlatego odmianą było śledzenie akcji umiejscowionej właśnie w Anglii. Przyznaję, że czasami powieść trochę mi się dłużyła, ale było to raczej z początku, niż na końcu. Przy końcówce, pojawił się bowiem nawet wątek kryminalny, który w szczególności mnie zaciekawił.
Autorka ujęła całą historię w dość nietypowej formie. Z początku poznajemy bohaterki już w roku 1995, dawno po zakończeniu wojny, a dopiero później cofamy się w przeszłość wspominając tamte czasy i skupiając się już na właściwej fabule książki. Ostatnie kilka stron znowu przedstawia nam historię z perspektywy pięćdziesięciu lat, co okazało się ciekawym zróżnicowaniem i pozwoliło trochę zmienić punkt widzenia.
„Oblubienice wojny” mimo kilku dłużących się momentów, okazały się naprawdę wartościową podróżą przez karty historii, która dokładnie przybliżyła mi życie zwykłych ludzi w wojennych czasach. Bohaterki okazały się naprawdę imponującymi postaciami, z których każda udowadnia jak wiele są w stanie dokonać kobiety! Autorka precyzyjnie oddała okrutną wojenną rzeczywistość, wzbogacając fabułę szczegółowymi opisami. Jak dla mnie sięgnięcie po tę powieść historyczną było bardzo ciekawą odmianą i sądzę, że warto czasem zagłębić się w tak tragiczne, ale równocześnie istotne wydarzenie dla naszego kraju, jakim była II wojna światowa.
Wojna kojarzy nam się przede wszystkim z niewyobrażalnym okrucieństwem. Pierwsze na myśl nasuwają nam się bombardowania, łapanki, masowe egzekucje. Wyobrażamy sobie mężczyzn idących na front, opuszczających żony i dzieci. Te kilka lat zebrało ogromne żniwo wśród ludzi, ale my wspominamy je zazwyczaj w książkach od historii, ucząc się ważnych postaci i dat. Tylko, że żadna...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to