-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2024-03-06
2024-01-31
2023-05-01
2019-07-31
2022-11-04
2014-03-11
2014-03-19
2015-10-11
2020-02-10
2020-09-17
2022-04-15
2019-12-27
2019-09-17
2019-02-24
Mam nieprzyjemne wrażenie, że autor ma czytelnika za durnia. Albo kogoś z problemami z pamięcią. Ilość zbędnych, powtórzonych informacji jest czasem przytłaczająca. Np. po rozdziale poświęconym jednemu ze szpiegów, w kolejnym mamy powtórkę z jego skróconej biografii, którą przed chwilą czytałem ze wszelkimi szczegółami. To jest bez sensu, zupełnie jakby autor bał się, że czytelnicy mają masakryczne problemy z pamięcią. Drugie rozwiązanie jest takie, że podpisał kontrakt na książkę liczącą tyle i tyle znaków, a nie mogąc osiągnąć właściwej liczby, po prostu napompował książkę powtórkami, sztucznie zwiększając jej objętość. Jak student w pracy zaliczeniowej. Ta książką jest interesująca i ciekawa w swoich najlepszych fragmentach, ale za mało jest cukru w cukrze. Mam wrażenie, że można było osiągnąć coś lepszego.
Mam nieprzyjemne wrażenie, że autor ma czytelnika za durnia. Albo kogoś z problemami z pamięcią. Ilość zbędnych, powtórzonych informacji jest czasem przytłaczająca. Np. po rozdziale poświęconym jednemu ze szpiegów, w kolejnym mamy powtórkę z jego skróconej biografii, którą przed chwilą czytałem ze wszelkimi szczegółami. To jest bez sensu, zupełnie jakby autor bał się, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-04-30
2017-09-23
2017-07-10
2017-06-25
Dawno nie czytałem tak niechlujnej książki.Ledwo ponad 100 stron, a pewnych błędów - które mi, szczurowi lądowemu, rzucił się w oczy od razu - nie zauważył ani autor, ani redaktor, ani redaktor techniczny, ani korektor. Czterech kolesi, książka ma 100 stron, zapisanych dużą czcionką. Taka ilość błędów sprawia, że tracimy pewność co do tego, czy inne fakty w książce są prawdziwe. Autor na dodatek sprawia wrażenie, jakbyw niektórych momentach nie do końca wiedział o czym pisze. Po którymś kłującym w oczy babolu, zacząłem je zaznaczać ołówkiem. Przytoczę je tutaj, żebyście sami je zobaczyli:
"Król i większość senatorów poparli jednak wówczas politykę Zygmunta Augusta w sprawach morskich"
Kurde, trudno, żeby wzmiankowany Król, którym BYŁ Zygmunt August, nie popierał własnej polityki. A przecież wystarczyło napisać: Mimo głosów sprzeciwu, większość senatorów poparła morską politykę Zygmunta Augusta".
Dalej dowiadujemy się, że Zygmunt III Waza wyruszył w podróż morską do Szwecji w... 1698 roku. Pewnie, głupia literówka, ale przypominam - nad tą 100 stronicową książeczką pracowały 4 osoby, które powinny to wyłapać.
"Po śmierci Władysława IV flotę królewską i zbrojownie w Pucku zabrał Gdańsk podnosząc, że zakupiono ją za gdańskie cło (?)"
Co ma znaczyć ten znak zapytania? Serio, autor nie zrozumiał, że Gdańsk nie był zadowolony z nałożonego cła i jak tylko król wyzionął ducha, postanowił sobie zrekompensować straty? A może to któryś pan redaktor nie rozumiał o co chodzi i postawił znak zapytania, a w tekście już tak zostało?
"Kuszownik powinien mieć przy sobie trzysta strzał (200 zwykłych i 10 pierzastych"
1. Kusznik, a nie kuszownik.
2. Pociski do kuszy to bełty, nie strzały.
3. 300 "strzał"? Przy sobie? Raczej okręt powinien mieć ich tyle zmagazynowanych, żeby wychodziło po 300 na kusznika. Jakoś sobie nie wyobrażam walki, mając przy sobie 300 pocisków do kuszy...
4. 200 zwykłych i 10 pierzastych to razem 210, nie 300. Tak, znowu literówka, która rzuca się w oczy od razu. Nie wiem, jak czterech gości mogło to przegapić.
Dalej możemy się dowiedzieć, że piechota wybraniecka była wybierania (o kurde, serio?).
Potem mamy kolejnego potworka: "Zastosowanie w XVII wieku muszkietu (w 1624 r.) podniosło szybkość strzelania (oddawania strzału) - jednego na 6 minut."
Serio? Autor czuje się zmuszony do wyjaśnienia, że strzelanie to "oddawanie strzału". Zresztą, całe to zdanie jest złe. Wystarczyło napisać: Muszkiet, zastosowany po raz pierwszy w 1624 roku, zdolny był do oddania jednego strzału co sześć minut.
"Wymagając od załogi okrętów ciężkiej pracy armatorzy i kapitanowie pozornie dbali o jej wyżywienie w czasie wypraw wojennych"
I dalej następuje spis ładowanego na okręt pożywienia. Totalnie tego nie rozumiem. Płyniemy na wyprawę wojenną, potrzebujemy załogi w wysokim morale, ale dbamy o jej wyżywienie tylko "pozornie"? Serio, nie rozumiem.
I tak dalej, i tak dalej, aż mi się już nie che wszystkich zaznaczonych fragmentów przepisywać - do ich zrozumienia potrzebny jest szerszy kontekst. Oprócz tego błędy typu "niechęć" zamiast "nie chęć" i oszalałe przecinki (a jeśli taki młot jak ja zauważa, ze coś jest nie halo z przecinkami, to wiedzcie, że coś się dzieje), a także masa powtórzeń (jakby autor wprost musiał pompować tekst, żeby dobić do tych stu stron).
Owszem w tekście zdarza się sporo ciekawych fragmentów. Skoro jednak taki laik jak ja zauważa tyle głupich błędów, to czy można przyjmować za pewnik inne stwierdzenia padające w tej książce?
Wstyd Bellono. To jedna z najbardziej niechlujnych książek jakie miałem w ręku.
Dawno nie czytałem tak niechlujnej książki.Ledwo ponad 100 stron, a pewnych błędów - które mi, szczurowi lądowemu, rzucił się w oczy od razu - nie zauważył ani autor, ani redaktor, ani redaktor techniczny, ani korektor. Czterech kolesi, książka ma 100 stron, zapisanych dużą czcionką. Taka ilość błędów sprawia, że tracimy pewność co do tego, czy inne fakty w książce są...
więcej Pokaż mimo to