-
ArtykułyKulisy fuzji i strategii biznesowych wielkich wydawców z USAIza Sadowska5
-
Artykuły„Rok szarańczy” Terry’ego Hayesa wypływa poza gatunkowe ramy. Rozmowa z autoremRemigiusz Koziński1
-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz4
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
Biblioteczka
2021-07-30
Nie miałam świadomości, że Córka lasu to retelling, a mimo to z całą mocą poczułam ten niezwykły, baśniowy klimat, który nieraz zmroził mi krew w żyłach. Wszystko za sprawą lady Oonagh, wraz z przybyciem której w domu Sorchy wszystko się zmieniło...
🌿Inne retellingi, które czytałam, zawsze wydawały mi się odrobinę naciągane, nie czerpały z baśni aż tyle, a raczej były to ledwie drobnostki. Natomiast Córkę lasu czyta się jak baśń, jak coś z pogranicza rzeczywiści, jakby światy się tutaj przenikały i gdy słuchasz odgłosów lasu, czujesz, że mógłbyś tam przepaść, zniknąć... Magia unosi się na każdej stronie i odpowiada na rzeczywistość, rzeczywistość reaguje na magię szokiem, niedowierzaniem, by za chwilę to zaakceptować. Te dwa światy przenikają się tak normalnie, tak jakby stanowiły jedność.
Nie spodziewałam się wątku romantycznego, a okazało się, że i dla miłości znalazło się miejsce. Przyznam, że to uczucie rozgrzało mi serce i chyba jest moim ulubionym wątkiem w całej historii 🥺 Już dawno nie spotkałam się z tak niewymuszoną, nieidealną relacją, w której mogłam dopatrywać się w każdym geście wyrazu miłości, bo bardzo długo bohaterowie nie chcieli się do tego przyznać.
@filizankazmieta
Nie miałam świadomości, że Córka lasu to retelling, a mimo to z całą mocą poczułam ten niezwykły, baśniowy klimat, który nieraz zmroził mi krew w żyłach. Wszystko za sprawą lady Oonagh, wraz z przybyciem której w domu Sorchy wszystko się zmieniło...
🌿Inne retellingi, które czytałam, zawsze wydawały mi się odrobinę naciągane, nie czerpały z baśni aż tyle, a raczej były to...
2021-06-01
Byłam bardzo ciekawa ISKRY BOGÓW, ponieważ o innej książce Marah Woolf jest naprawdę głośno (Ezrę sama zdążyłam już znielubić, a przecież czytałam o nim tylko w recenzjach innych, sama nie znam SIOSTRY GWIAZD 😅).
Książka zaczęła się naprawdę fajnie, od razu przypomniała mi moją czytelnicze "początki", kiedy bardzo chętnie sięgałam po wszelkie romanse paranormalne. Pomyślałam, że spędzę z NIE KOCHAJ MNIE kilka przyjemnych godzin, ale... Nie byłam gotowa na te dwie dziewczyny, którym niestety brak poczucia własnej godności.
Główna bohaterka sama powtarza sobie, że jej zachowanie jest żałosne, nie powinna tak się poniżać, ale wciąż nie wyciąga z tego wniosków. Ma obsesję na punkcie faceta, który nie dość, że jej nie chce, to jeszcze robi wszystko, żeby ją skrzywdzić. Boże, ona nawet widzi, jak obmacuje inne! I nic! Tylko każdy dookoła powtarza, że on ją przecież kocha : )
Toksyczna, dziwna przyjaźń to kolejna sprawa. Jess i Robyn walczą o faceta, który nie jest tego wart i to z założeniem, że to wszystko - ich zachowanie, nieporozumienia - jest normalne, na porządku dziennym. No nie, nie jest. Robyn sama mówi swojej przyjaciółce wiele okropnych słów, które potem właściwie zostają zapomniane - brakuje mi pogłębienia ich relacji, zwłaszcza że wcześniej podobno były sobie bliskie.
Gdyby to była powieść psychologiczna, to z pewnością inaczej potraktowałabym interakcje między bohaterami. Ale to romans z elementami mitologicznymi, utrzymany w dość pozytywnym tonie 🤷🏻♀️ Być może zbyt emocjonalnie reaguję, ale to przecież książka dla nastolatek, a brakuje tutaj wyraźnego kręgosłupa moralnego. Albo odrobiny kobiecej godności!
Fabuła i pomysł są bardzo fajne, chociaż niewiele mnie zaskoczyło pod tym mitologicznym względem. Czekam aż akcja rozkręci się w drugim tomie, po który sięgnę niedługo. I bardzo bym chciała, aby Jess w końcu nabrała rozumu! Zakończenie na szczęście dobrze wróży 😅
Byłam bardzo ciekawa ISKRY BOGÓW, ponieważ o innej książce Marah Woolf jest naprawdę głośno (Ezrę sama zdążyłam już znielubić, a przecież czytałam o nim tylko w recenzjach innych, sama nie znam SIOSTRY GWIAZD 😅).
Książka zaczęła się naprawdę fajnie, od razu przypomniała mi moją czytelnicze "początki", kiedy bardzo chętnie sięgałam po wszelkie romanse paranormalne....
2021-04-20
PRZEBUDZENIE POWIETRZA od razu mnie zaciekawiło i pomyślałam, że warto wrócić do fantastyki, którą od zawsze bardzo lubiłam 😁 Nie wiem, czy to wina mojego zastoju czytelniczego, czy braku czasu, ale niestety bardzo długo czytałam tę niewielką powieść, mimo że tak naprawdę nie mam jej nic poważnego do zarzucenia! Dobrze się przy niej bawiłam i chociaż to raczej nieskomplikowana lektura, idealnie sprawdzi się jako umilacz czasu na wieczór.
Jednak to, na co chciałabym zwrócić uwagę, to fakt, że wątek romantyczny zdecydowanie dominuje w tej powieści i osoby, które liczą na większe i bardziej urozmaicone zabiegi fabularne mogą czuć się trochę zawiedzione. Ja jestem fanką relacji księcia i młodej czarodziejki, więc mi to zupełnie nie przeszkadzało, chociaż na sam koniec, gdy mamy porządny zwrot akcji, to zaniedbanie ze strony autorki staje się niestety dość widoczne. W tym miejscu fabuła i cała idea trochę kuleje, a wyznanie księcia jeszcze dolewa oliwy do ognia 😅 Jednocześnie czuję pewien niedosyt związany z tą relacją.
Czasami brakowało mi też pewnej płynności, niektóre dialogi brzmiały bardzo sztywno, mam tu na myśli głównie jedną ze scen już pod sam koniec. Jednak samo zakończenie było bardzo dobre i nieprzewidywalne, a ja wiem, że z pewnością będę musiała sięgnąć po drugi tom, żeby dowiedzieć się, co się stało z główną bohaterką... 😳 Mam nadzieję, że wyjdzie u nas jak najszybciej!
@filizankazmieta
PRZEBUDZENIE POWIETRZA od razu mnie zaciekawiło i pomyślałam, że warto wrócić do fantastyki, którą od zawsze bardzo lubiłam 😁 Nie wiem, czy to wina mojego zastoju czytelniczego, czy braku czasu, ale niestety bardzo długo czytałam tę niewielką powieść, mimo że tak naprawdę nie mam jej nic poważnego do zarzucenia! Dobrze się przy niej bawiłam i chociaż to raczej...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-01-04
Do MOLLY podeszłam z dużymi oczekiwaniami, bo słyszałam dużo dobrego o książce, jak i autorce. Jednak moje kilkadziesiąt romanso-erotyków, które dotychczas zdołałam przeczytać, skutecznie uświadomiły mi, że MOLLY niczym się nie wyróżnia na tym tle. Jest miałko, schematycznie, do bólu przewidywalnie, i niestety... Miałam wrażenie, jakby to był debiut, a na skrzydełku widnieje informacja, że Agnieszka Lingas-Łoniewska jest autorką ponad 40(!) bestsellerowych powieści 🤷🏻♀️
To był dla mnie szok. Wiedziałam, że to poczytna autorka, ale nie sądziłam, że styl powieści będzie tak prosty. Być może było to spowodowane samym charakterem Molly, której wypowiedzi często były przesycone slangiem i po prostu... Jakieś takie nieskładne gramatycznie. Nie chciałabym posuwać się do nieprzyjemnych porównań, niemniej Molly nie wywarła na mnie dobrego wrażenia. Nie rozumiem jej postępowania, pchała się do łóżka facetowi, który ją zdradził, odrzucając prawdziwą miłość. A "byłam w bidulu" to jest wytłumaczenie na wszystko.
Nie poczułam żadnych emocji podczas lektury, nie przywiązałam się do bohaterów, a sam romans wydał mi się kompletnie odrealniony, nie potrafiłam poczuć chemii czy fascynacji. Dla mnie ta książka jest skonstruowana zbyt powierzchownie. Opisywane wydarzenia z punktu widzenia dwójki głównych bohaterów nakładały się, więc musiałam czytać dwa razy o tym samym... Do tego służy narracja trzecioosobowa przecież.
Nie mogę polecić Wam MOLLY, bo książka rozczarowała mnie na całej linii. Zbiera dobre oceny, więc tym bardziej utwierdza mnie to w przekonaniu, że twórczość Agnieszki Lingas-Łoniewskiej nie jest po prostu dla mnie.
Do MOLLY podeszłam z dużymi oczekiwaniami, bo słyszałam dużo dobrego o książce, jak i autorce. Jednak moje kilkadziesiąt romanso-erotyków, które dotychczas zdołałam przeczytać, skutecznie uświadomiły mi, że MOLLY niczym się nie wyróżnia na tym tle. Jest miałko, schematycznie, do bólu przewidywalnie, i niestety... Miałam wrażenie, jakby to był debiut, a na skrzydełku...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-01-07
Lubię czytać erotyki. Bo tak, mam zwyczajnie taki kaprys. Cenię to, że współczesna literatura nie zna pojęcia tabu, że jest niczym nieskrępowana i że można pisać o wszystkim. Za to ją uwielbiam.
Ale... Czasami mniej, znaczy więcej. Domyślam się, że scena, którą opisywała Frazier, w jej wyobraźni była naprawdę gorąca, niemniej ten paskudny "pal" był tak prymitywnym, niedobranym do sytuacji słowem, że w trakcie lektury zaczęłam się histerycznie śmiać. Nie wiem, na ile to kwestia tłumaczenia... Być może to nawet nie jest wina autorki, ale ta scena po polsku wygląda jak wygląda.
Na okładce znajdziecie 2x 🔥🔥, co jest nowym pomysłem @niegrzeczneksiazki na określenie, jak bardzo dana książka jest hot. W PERVERSION scen erotycznych jest dość mało, co dla mnie było ogromnym plusem, bo w porównaniu do innych erotyków, tutaj znajdziecie zdecydowanie więcej fabuły.
Książkę określiłabym jako "może być", ze względu na to, że nie przywiązałam się do bohaterów i niestety nie poczułam ekscytacji w miarę jak ich relacja nabierała tempa.
PERVERSION to bardzo krótka powieść, zdaje się - zdecydowanie zbyt krótka, żeby zaangażować myśli na dłużej. Jednak zakończenie było na tyle nieprzewidywalne, że nie wykluczam sięgnięcia po drugi tom.
Lubię czytać erotyki. Bo tak, mam zwyczajnie taki kaprys. Cenię to, że współczesna literatura nie zna pojęcia tabu, że jest niczym nieskrępowana i że można pisać o wszystkim. Za to ją uwielbiam.
Ale... Czasami mniej, znaczy więcej. Domyślam się, że scena, którą opisywała Frazier, w jej wyobraźni była naprawdę gorąca, niemniej ten paskudny "pal" był tak prymitywnym,...
2021-01-19
Nie czytałam pierwszego tomu, ale nie czuję się przez to stratna, zresztą narracja została poprowadzona w taki sposób, że łatwo było odgadnąć, co działo się wcześniej.
Przyznam, że mam słabość do AFTER Anny Todd, ale mam tu na myśli te książki w oryginale - polskie tłumaczenie nieszczególnie mi się podoba i mam wrażenie, że nie oddaje tej historii w pełni. Jest to też jedyny znany mi przypadek - kiedy porównując oryginał i przekład - o wiele bardziej cenię sobie pierwotną wersję powieści. Natomiast nie rozgryzłam jeszcze w czym dokładnie tkwi problem.
🌸(Język nie jest zbyt trudny, więc jeśli macie wybór, to czytajcie po angielsku!)
Nowa powieść Anny Todd nie zachwyca, jest tak niepodoba do AFTER, tak... Bezosobowa? Sucha? Pozbawiona emocji? Nie potrafiłam przywiązać się do bohaterów, spodziewałam się, że dostanę gorącą, burzliwą relację, a ta krótka książeczka zapełniona była nic nie wnoszącymi do fabuły rozważaniami głównej bohaterki. Nie lubię określać książki jako "nudnej", ale tutaj naprawdę niewiele się działo. Jedyne, co zasługuje na pochwałę, to nieoczekiwane zakończenie.
THE DARKEST MOON nie fascynuje i nie angażuje myśli na dłużej. Raczej nie polecam, bo ta powieść okazała się kompletnie nijaka. W sumie bardziej przypomina dłuższe opowiadanie, niż pełnoprawną powieść.
Nie czytałam pierwszego tomu, ale nie czuję się przez to stratna, zresztą narracja została poprowadzona w taki sposób, że łatwo było odgadnąć, co działo się wcześniej.
Przyznam, że mam słabość do AFTER Anny Todd, ale mam tu na myśli te książki w oryginale - polskie tłumaczenie nieszczególnie mi się podoba i mam wrażenie, że nie oddaje tej historii w pełni. Jest to też...
2021-02-06
Debiutancka powieść Anny Dan ma ledwie 300 stron i to zadrukowanych OGROMNĄ czcionką (naprawdę, to aż się rzuca w oczy), dodatkowo gigantyczne przerwy przed i po każdym rozdziale. A ja, cóż, męczyłam SOLO jakieś dwa tygodnie 😐
🐦Nie jest to najgorsza książka, którą przeczytałam, ale z pewnością jest to pisarstwo szufladowe, wymagające dopracowania i powtórnego przeanalizowania tekstu. Styl jest niechlujny, autorka buduje kanciaste zdania z mnóstwem powtórzeń. I nie, nie chodzi mi o dialogi, które ewidentnie miały odwzorowywać w pewnych miejscach slang/mowę ludzi mieszkających na wsi, ale o opisy i myśli głównej bohaterki. Dla mnie ta książka była napisana zbyt prosto, zbyt potocznie, nie wyglądała jak powieść, tylko jak pierwsze opowiadanie konkursowe napisane przez nastolatkę. Takie konstrukcje jak przykładowo "zawodowy zawodnik" czy "ktoś pomimo zwyczaju, ma zwyczaj robienia czegoś" stylistycznie wyglądają naprawdę brzydko.
Lektura mnie wymęczyła. Najpierw Datka z Solo się nie lubili, wręcz traktowali się jakby byli dla siebie obcy. Potem z dnia na dzień zostali parą (?). Nie rozumiałam zachowania Datki, która wpychała się na noc do obcych ludzi, których imion nawet nie znała. Główny plot twist przewidziałam bardzo szybko. Wcześniej bohaterowie ciągle mówili o czymś, co się "wydarzyło", nie tłumacząc dokładnie o co chodzi, i było to tak tajemnicze i na siłę, że szybko straciłam zainteresowanie tym tematem, a potem rozwiązanie przyszło w przeciągu dwóch rozdziałów. Podobnie nie rozumiałam Solo, jego charakter przedstawiony był jako "skomplikowany i trudny", ale to był tylko opis, swoim zachowaniem nic takiego mi, jako czytelniczce, nie przekazywał 🤷🏻♀️
Porównując moją opinię z innymi, mam wrażenie, że czytaliśmy zupełnie inną książkę. Zabrakło mi realnych emocji. Dużo opisów bym wycięła, bo były beznamiętne i suche (tylko wtedy już kompletnie nic by się z tej książki nie zostało, a jak pisałam wyżej, jej grubość została na siłę nadmuchana).
Debiutancka powieść Anny Dan ma ledwie 300 stron i to zadrukowanych OGROMNĄ czcionką (naprawdę, to aż się rzuca w oczy), dodatkowo gigantyczne przerwy przed i po każdym rozdziale. A ja, cóż, męczyłam SOLO jakieś dwa tygodnie 😐
🐦Nie jest to najgorsza książka, którą przeczytałam, ale z pewnością jest to pisarstwo szufladowe, wymagające dopracowania i powtórnego...
2021-02-13
LAYLA przypomniała mi BŁĘKITNĄ MIŁOŚĆ Ransom, czyli drugą książkę w moim życiu, którą przeczytałam z własnej woli (bo tak, kiedyś naprawdę nie znosiłam czytać!).
🎥Ale LAYLA to coś więcej niż kolejny paranormal - to coś świeżego, z pogranicza lekkiego horroru i historii miłosnej. To ten rodzaj miłości, której nie pokona nawet śmierć.
Nowa powieść Colleen Hoover rozpuściła moje serce, styl autorki był tak piękny, zdania tak odurzające i tak emocjonujące, że nie potrafiłam przestać się zachwycać. To ten rodzaj stylu, który od razu kreuje w głowie obrazy. I chociaż nie ze wszystkimi książkami Hoover się lubimy, LAYLA to zdecydowanie najlepsze, co przeczytałam autorstwa tej Pani. Więcej, to moja kolejna ulubiona książka.
Jeśli macie jakieś przypuszczenia o czym może być LAYLA, mogę Was zapewnić, że w środku tego nie znajdziecie. Przeklinałam zachowanie Leedsa, mówiłam, że jest dupkiem, a potem zbierałam szczękę z podłogi. Być może będziecie bali się zasnąć, być może uznacie, że Hoover poniosła fantazja, ale nie będziecie mogli zaprzeczyć, że to dobrze i niebanalnie napisana książka.
5/5☕
Powinniście to przeczytać!
LAYLA przypomniała mi BŁĘKITNĄ MIŁOŚĆ Ransom, czyli drugą książkę w moim życiu, którą przeczytałam z własnej woli (bo tak, kiedyś naprawdę nie znosiłam czytać!).
🎥Ale LAYLA to coś więcej niż kolejny paranormal - to coś świeżego, z pogranicza lekkiego horroru i historii miłosnej. To ten rodzaj miłości, której nie pokona nawet śmierć.
Nowa powieść Colleen Hoover rozpuściła...
2021-01-23
Myślałam, że OSTRY to po prostu będzie umilający czas romans, z którym spędzę kilka godzin. Zainteresowała mnie okładka, ponieważ (wreszcie!) nie widnieje na niej goła klata. No bo ile można oglądać te same kopiuj-wklej męskie torsy?
W środku czekało mnie niemiłe zaskoczenie, książka już na wstępie przypomniała mi "Kostandina" Winnickiej, którego szczerze nie znoszę. Bohaterowie w OSTRYM poznają się już w pierwszym rozdziale, on ją zaprasza na kolację i (bum!) na 31 stronie od pierwszego pocałunku przenoszą się do łóżka 😐 Kolejno następujące po sobie wydarzenia działy się tak szybko, że nawet nie byłam w stanie poznać bohaterów, co dopiero się do nich przywiązać, a kto by tu mówił o ekscytowaniu się ich związkiem? Angela Węcka już na wstępie strzeliła sobie w piętę tak zawrotną prędkością akcji.
OSTRY to tyrada seksu poprzetykana przepisami, które można byłoby przeczytać w książce kucharskiej. A ja miałam w planach przeczytać romans, nie uczyć się gotować 😒 Być może komuś takie nagromadzenie czynności związanych z przygotowywaniem posiłków nie będzie przeszkadzało, a wręcz uzna to za atut, ja jednak byłam znudzona. OSTRY to nieciekawa, schematyczna pozycja, jakich na rynku naprawdę mamy do wyboru i do koloru.
@filizankazmieta
Myślałam, że OSTRY to po prostu będzie umilający czas romans, z którym spędzę kilka godzin. Zainteresowała mnie okładka, ponieważ (wreszcie!) nie widnieje na niej goła klata. No bo ile można oglądać te same kopiuj-wklej męskie torsy?
W środku czekało mnie niemiłe zaskoczenie, książka już na wstępie przypomniała mi "Kostandina" Winnickiej, którego szczerze nie znoszę....
2021-01-15
WYBRAŃCY to moja pierwsza książka Veroniki Roth. Dawno temu zaczęłam czytać NIEZGODNĄ, ale między nami nie zaiskrzyło, więc przerwałam lekturę i dopiero w tym roku planuję zmierzyć się z nią ponownie, bo z filmami spędziłam miło czas 🥰
Początek był idealny, wręcz zastanawiałam się czy nie zacząć porównywać WYBRAŃCÓW do mojej ukochanej BALLADY PTAKÓW I WĘŻY. W końcu obie autorki, zarówno Roth jak i Suzanne Collins, wróciły z książkami, których raczej nikt by się nie spodziewał. Pierwsze 200 stron to był dla mnie majstersztyk, nie mogłam przestać się zachwycać.
Co się stało później? Otóż książka jest podzielona na trzy części. Od drugiej miałam wrażenie, że przez chwilę to nie jest styl Veroniki Roth, nie spodziewałam się, że fabuła pójdzie w tym kierunku i chyba niespecjalnie spodobał mi się taki obrót. Ale po kilku stronach na szczęście wszystko wróciło do normy. Niemniej jednak wrażenie, że autorka chciała aż trzy pomysły zamknąć w jednej historii, nie opuściło mnie aż do ostatniej strony. Również samo zakończenie okazało się miałkie w kontekście całej powieści, która przez cały czas lektury utrzymywała moją niesłabnącą uwagę.
Pewnie myślicie, że strasznie narzekam 😅 Po prostu po wspaniałym początku, oczekiwałam, że pozostałe dwie części utrzymają równie wysoki poziom. WYBRAŃCÓW wciąż oceniam jako niezwykle dobrą, intrygującą i nowatorską powieść, ale sam Mroczny, gdy już go poznałam, okazał się tak rozczarowujący, że nie mam słów, aby oddać to, jak bardzo rozżalona jestem.
@filizankazmieta
WYBRAŃCY to moja pierwsza książka Veroniki Roth. Dawno temu zaczęłam czytać NIEZGODNĄ, ale między nami nie zaiskrzyło, więc przerwałam lekturę i dopiero w tym roku planuję zmierzyć się z nią ponownie, bo z filmami spędziłam miło czas 🥰
Początek był idealny, wręcz zastanawiałam się czy nie zacząć porównywać WYBRAŃCÓW do mojej ukochanej BALLADY PTAKÓW I WĘŻY. W końcu obie...
2021-01-04
2020-12-27
2020-12-19
Ta książka mnie sponiewierała.
Nie spodziewałam się, że w jeszcze w grudniu przeczytam powieść, którą zaliczę do grona trzech najlepszych tego roku.
Z pewnością wiele osób będzie zbulwersowanych, będą zniesmaczeni relacją dziecka z dorosłym mężczyzną. Na to wszystko nałoży się też wstręt do narkotyków, tak wulgarnego i odpychającego życia, jakie prowadzą rodzice dziewczynki.
WSZYSTKO, CO BRZYDKIE I CUDOWNE nie tylko zaburza nasze dotychczasowe poczucie moralności, ale też robi z nas ofiary - ofiary tej książki. Byłam nią tak pochłonięta, że nie byłam w stanie przestać o niej myśleć, zastanawiać się w jakich kategoriach powinnam ją postrzegać. Czy to pedofilia? Czy jednak miłość?
Ale tak naprawdę to, co zwróciło moją uwagę, to fakt, że Bryn Greenwood to nie tylko kobieta, która włada wspaniałym, prostym, ale dosadnym piórem. To też autorka, która za pomocną jednego zdania potrafi mną wstrząsnąć - przekazać więcej, niż inni dzięki całym akapitom.
Intryguje zwłaszcza sposób, w jaki przedstawia Kellana. Dla innych to ogromny, wytatuowany i roztyty w pasie mężczyzna ze złotym zębem. Dla Wavy to najbliższa osoba, która w jej oczach przypomina dzieło sztuki.
WCBIC to trudna, bolesna i nieoczywista powieść. Przesiąknięta problemami do tego stopnia, że po lekturze poczujecie się kompletnie rozchwiani emocjonalnie. Będziecie bić się z myślami, czy Wasze uczucia względem tej książki są poprawne, czy aby sami nie jesteście spaczeni...
@filizankazmieta
Ta książka mnie sponiewierała.
Nie spodziewałam się, że w jeszcze w grudniu przeczytam powieść, którą zaliczę do grona trzech najlepszych tego roku.
Z pewnością wiele osób będzie zbulwersowanych, będą zniesmaczeni relacją dziecka z dorosłym mężczyzną. Na to wszystko nałoży się też wstręt do narkotyków, tak wulgarnego i odpychającego życia, jakie prowadzą rodzice...
2020-12-13
2020-12-09
2020-12-05
Zaczęłam czytać PRETTY RECKLESS jeszcze tego samego dnia, gdy otworzyłam paczkę 😅 Pierwsza rzecz, na którą zwróciłam uwagę to okładka (bez gołej klaty!), która sugeruje idealne guilty pleasure. I wiecie co? To jest idealne guilty pleasure! 🤭
Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym nie przyczepiła się do niektórych dialogów, które w drugiej połowie książki brzmiały bardzo sztucznie i trąciły patosem. Do tego Shen nie odpuściła typowego zabiegu, jaki stosują autorki erotyków - dochodzi do sceny erotycznej i nagle okazuje się, że główna bohaterka (no przecież!) od dawna bierze tabletki antykoncepcyjne 🙄 Co z tego, że każdy dzień opisany był dość szczegółowo, gdzieś między wierszami zapisała się do lekarza, poszła na wizytę, zrobiła wszystkie badania i wykupiła leki 🤣 Kolejną śmieszną sprawą jest bicie się z myślami Lenna, na jednej stronie jest przekonany, że Daria uprawiała z kimś seks, a stronę dalej rzuca coś w rodzaju: "Nie wytrzymam, jeśli jej nie rozdziewiczę". 🤣
Daria, Via i Penn to na pewno nie są normalni bohaterowie (spokojnie, nie ma tu żadnych erotycznych trójkątów!). Ich relacje są dziwne, toksyczne i destrukcyjne; czytanie tej książki przypomina zatapianie się w bagno ich problemów, chorych przekonań i zazdrości. Tak samo jak rozdarci byli bohaterowie, tak samo mi trudno jest ocenić ich postępowanie. Zwłaszcza Daria to skomplikowana, problematyczna postać, a jej narracja do tego stopnia mąci czytelnikowi w głowie, że ciężko wyłapać z jej myśli, czemu była winna, a czemu nie.
To jeden z lepszych erotyków, jaki ostatnio przeczytałam. Natomiast, nie jest to książka "normalna" czy przyzwoita. Polecam, ale tylko czytelniczkom, które nie boją się książek przekraczających granice dobrego smaku.
Zaczęłam czytać PRETTY RECKLESS jeszcze tego samego dnia, gdy otworzyłam paczkę 😅 Pierwsza rzecz, na którą zwróciłam uwagę to okładka (bez gołej klaty!), która sugeruje idealne guilty pleasure. I wiecie co? To jest idealne guilty pleasure! 🤭
Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym nie przyczepiła się do niektórych dialogów, które w drugiej połowie książki brzmiały bardzo...
2020-11-26
Nie przepadam za opowiadaniami. I chociaż twórczość Penelope Ward uwielbiam, tak ŚWIĄTECZNY UKŁAD skutecznie przypomniał mi, dlaczego na myśl o formie, jaką są opowiadania, od zawsze kręciłam nosem 😒
Sam zbiorek jest oczywiście lekko i przyjemnie napisany, co najmniej kilka razy parskałam śmiechem, uśmiechałam się do książki jak głupia i zwyczajnie cieszyłam się lekturą, ale... Gdy już na poważnie (!) wciągnęłam się w daną historię, witały mnie życzenia z okazji świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku od Vi i Penelope 😭 Oczywiście to miły gest w książce przeznaczonej do czytania w grudniu, ale z tych króciutkich zalążków pojedynczych historii można byłoby zrobić całą serię świątecznych książek. Naprawdę w to wierzę, bo autorki miały genialne pomysły na wątki romantyczne.
Jak na duet Ward&Keeland to bardzo grzeczny zbiorek. Liczyłam na jakieś gorące sceny, ale niestety się nie doczekałam 🙁 Zresztą winna jest tutaj forma - opowiadanie samo w sobie nie pozwala na rozwijanie historii 😒 W efekcie narobiłam sobie smaka i teraz muszę poszukać innej świątecznej książki (koniecznie pełnowymiarowej powieści!), która zdoła chociaż odrobinę mi to zrekompensować.
Jeśli lubicie opowiadania i szukacie czegoś idealnego na odstresowanie - to książka dla Was 🤭 Ale ostrzegam, uczucie nienasycenia jest naprawdę przytłaczające, zwłaszcza po zapoznaniu się z całością. Człowiek chciałby przeczytać więcej, a tu już ani jednej strony nie ma 🙁
Nie przepadam za opowiadaniami. I chociaż twórczość Penelope Ward uwielbiam, tak ŚWIĄTECZNY UKŁAD skutecznie przypomniał mi, dlaczego na myśl o formie, jaką są opowiadania, od zawsze kręciłam nosem 😒
Sam zbiorek jest oczywiście lekko i przyjemnie napisany, co najmniej kilka razy parskałam śmiechem, uśmiechałam się do książki jak głupia i zwyczajnie cieszyłam się lekturą,...
2020-11-24
Jak dobrze wiecie, mnie akurat ciężko zadowolić i zawsze znajdę coś, do czego mogłabym się przyczepić, ale BERŁO ZIEMI okazało się tak przemyślaną, cholernie wciągającą książką, że nie potrafiłabym nawet zwracać uwagi na żadne minusy. 🙉
To też książka, która satysfakcjonuje mnie w ten fabularno-romantyczny sposób. To znaczy, obok właściwej fabuły, autorka umiejętnie przemyca rodzący się wątek romantyczny, które pod koniec książki przybiera na sile. Jestem taka oczarowana! Uwierzycie, że wybranek ma złamany nos i bohaterka w pierwszym momencie pomyślała, że wcale nie jest przystojny? 😁 Nie wiem jak Wam, ale mi już się znudzili w książkach ci zbyt idealni mężczyźni.
Naprawdę żałuję, że ta historia skończyła się tak szybko! Poczułam ją całą sobą i właściwie zarwałam dla niej nockę, co przecież nigdy wcześniej mi się nie zdarzało, jeśli miałam dużo obowiązków 😅
@filizankazmieta
Jak dobrze wiecie, mnie akurat ciężko zadowolić i zawsze znajdę coś, do czego mogłabym się przyczepić, ale BERŁO ZIEMI okazało się tak przemyślaną, cholernie wciągającą książką, że nie potrafiłabym nawet zwracać uwagi na żadne minusy. 🙉
To też książka, która satysfakcjonuje mnie w ten fabularno-romantyczny sposób. To znaczy, obok właściwej fabuły, autorka umiejętnie...
2020-10-28
Nie jest to książka "straszna" w ścisłym tego słowa znaczeniu, ona raczej zasiewa takie ziarno niepewności.
Czarownice Mai są inne, nie mają teatralnych kapeluszy i mioteł, wygadają jak normalne kobiety. Ale potrafią w pewien sposób "opętać" kogoś, mieszać mu w umyśle, podszeptywać złe rzeczy. I te wątki najbardziej mi się podobały, innowacyjne i dobrze przemyślane, a to, że Autorka zaplanowała fabułę odpowiednio wcześniej, ujawnia się wraz z rozwiązaniem akcji. Epilog najbardziej mnie zaskoczył; spodziewałam się wyjaśnienia i zamknięcia wszystkich wątków, a jako czytelnicy zostajemy z zakończeniem... wzbudzającym niepokój.
Nie będę kłamać, że w pełni skupiłam się na fabule, bo mój umysł zajęło uczucie brata do przyrodniej siostry. Maja niespecjalnie lubi pisać o miłości, więc dostałam tylko małe skrawki, z których mogłam się cieszyć 😢 Orlent i Nakez to moje ulubione postaci, więc każdy ich wspólny moment to była dla mnie gratka.
Niestety imion na litery "D" i "O" jest bardzo dużo, więc często miałam problem z połapaniem się kto jest kim. Chętnie przytuliłabym jakieś drzewo genealogiczne + przewodnik po rasach. W książce jest tylko mapa.
Na początku styl mi "trzeszczał", ale widać ogromną poprawę pióra wraz z kolejnymi rozdziałami, a ostatnie szczególnie przypadły mi do gustu. To obfita, pochłaniająca i pełna pod względem mnogości wątków książka. W końcu 900 stron tekstu! Ale czyta się naprawdę szybko, więc spokojnie 🤭
Nie jest to książka "straszna" w ścisłym tego słowa znaczeniu, ona raczej zasiewa takie ziarno niepewności.
Czarownice Mai są inne, nie mają teatralnych kapeluszy i mioteł, wygadają jak normalne kobiety. Ale potrafią w pewien sposób "opętać" kogoś, mieszać mu w umyśle, podszeptywać złe rzeczy. I te wątki najbardziej mi się podobały, innowacyjne i dobrze przemyślane, a to,...
Juz zacieram rączki na myśl, że pod koniec tego roku powinna się ukazać trzecia część cyklu Siedmiorzecze, czyli "Dziecko przepowiedni" 😍
JEŚLI NIE JESTEM WOBEC NIKOGO LOJALNY, PRZYNAJMNIEJ NIE MA NIKOGO, KOGO MÓGŁBYM ZDRADZIĆ
🌿 "Syn cieni" oczarował mnie już od pierwszych stron - to ta magia ukryta między wierszami, przenikająca kolejne strony atmosfera baśni. Książek Juliet Marillier nie czyta się tak jak innych powieści. Jest w nich coś ulotnego, magicznego, wymykającego się z rąk. Wspaniałe doświadczenie, tak mogłabym je określić.
Powieść liczy sobie blisko 700 stron, a ja ani przez chwilę nie czułam się zmęczona taką ilością. Czytało mi się wyśmienicie. W tej części autorka położyła większy nacisk na wątek romantyczny i bardzo mi się to podobało, czułam emocje bohaterki, jej wszystkie przeżycia i troski. Liadan to córka Sorchy, głównej bohaterki "Córki lasu", ale w tym tomie znalazło się także miejsce dla jej siostry. Nie zawsze rozumiałam postępowanie Niamh, tak jak rozumiałam Liadan, ale jej historia również mnie poruszyła. Jedna ze scen, nie mogę powiedzieć która, bardzo mnie wzruszyła i musiałam trochę popłakać 😪 "Syn cieni" zafundował mi znacznie więcej emocji niż "Córka lasu", więc tym samym uznaję ten tom za kontynuację zasługującą na medal.
Myślałam, że ta historia będzie całkowicie odrębna, ale autorka pokazała mi, jak dobrym warsztatem może się pochwalić. Wybory bohaterów z pierwszej części nie pozostały bez konsekwencji, a ból i ogromna krzywda, które dotknęły niektórych, miały swój początek wiele lat wcześniej.
@filizankazmieta
Juz zacieram rączki na myśl, że pod koniec tego roku powinna się ukazać trzecia część cyklu Siedmiorzecze, czyli "Dziecko przepowiedni" 😍
więcej Pokaż mimo toJEŚLI NIE JESTEM WOBEC NIKOGO LOJALNY, PRZYNAJMNIEJ NIE MA NIKOGO, KOGO MÓGŁBYM ZDRADZIĆ
🌿 "Syn cieni" oczarował mnie już od pierwszych stron - to ta magia ukryta między wierszami, przenikająca kolejne strony atmosfera baśni. Książek...