-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant2
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński9
Biblioteczka
2024-04-10
2024-04-06
2024-04-04
Książka obecnie bardzo politycznie niepoprawna. W obliczu wszechobecnej proukraińskiej propagandy, wszelkie tematy niewygodne są spychane w niebyt. O taki stan dbają elity „w tym kraju”, w końcu nie ma nic bardziej niebezpiecznego jak prawda. W „polskiej” polityce wschodniej (Litwa, Białoruś i Ukraina) od wielu lat dominuje bowiem „giedroycizm”, który relatywizuje, a nawet fałszuje historię, o czym autor zresztą pisze. Ta książka to odtrutka na nachalnie wciskany, fałszywy „pojednanizm” z Ukraińcami. Jak problem w drażliwych kwestiach z nimi określił Krzesimir Dębski: nic nie jest w porządku
Książka obecnie bardzo politycznie niepoprawna. W obliczu wszechobecnej proukraińskiej propagandy, wszelkie tematy niewygodne są spychane w niebyt. O taki stan dbają elity „w tym kraju”, w końcu nie ma nic bardziej niebezpiecznego jak prawda. W „polskiej” polityce wschodniej (Litwa, Białoruś i Ukraina) od wielu lat dominuje bowiem „giedroycizm”, który relatywizuje, a nawet...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-31
Miłosz wielkim poetą był. Otrzymał Nobla, w Polsce lewicowe środowiska wzniosły go na piedestał absolutnego autorytetu moralnego będącego niekwestionowanym znawcą polskich spraw niemal w każdym przypadku, temacie i tak dalej. I długo można by jeszcze wypisywać tych ochów i achów zachwytu. Jednak z tą osobą jest pewien problem, który niewielu chce poruszyć. Zrobił to dr hab. Jan Majda z Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Poddał on analizie specyficzną awersję Cz. Miłosza do Polski (historii, narodu, kultury, religii, języka). Nie chodzi to o to, że ten noblista Polskę i jej aspekty krytykuje, ponieważ konstruktywna krytyka jest jak najbardziej potrzebna do analizy, dalszego rozwoju, dla lepszej przyszłości. Tu nie można mieć żadnych wątpliwości. Poprzednicy Miłosza w tym duchu do Polski ze wszystkimi wspomnianymi aspektami się odnosili, a wynikało to z troski o ludzi i kraj. Natomiast u Miłosza oceny pod adresem Polski, Polaków przepełnione są wspomnianą awersją, złośliwością, małostkowością. Nie służą one jakiejś konstruktywnej analizie, są one przepełnione żółcią, szyderstwem, pogardą, można by rzecz wręcz nienawiścią. Jak bowiem apologeci i hagiografowie Miłosza wytłumaczą jego najbardziej słynne zdanie o Polakach w trybie oznajmującym: "Polak musi być świnią, ponieważ się Polakiem urodził" ("Prywatne obowiązki"). Jakbym się nie dowiedział, że to słowa Miłosza, to prędzej wskazałbym, że ten rasistowski fragment może pochodzić z "Mein Kampf" znanego austriackiego, niespełnionego artysty malarza. Kim jest bowiem Cz. Miłosz? Jest on "obcym" w polskiej kulturze, ale nie z woli Polaków, tylko własnej. Polacy, którzy dopiero po Noblu dowiedzieli się o nim więcej (emigracja),przyjęli go jako wielkiego poetę, prawie jak nowego wieszcza, nie znając jego antypolskich opinii. Miłosz bowiem uważał się za Litwina (piszącego po polsku) i to Litwa była jego ojczyzną. To właśnie Litwę wręcz wyidealizował w swojej twórczości do tego stopnia, że niejeden litewski nacjonalista i szowinista mógłby mu pozazdrościć. Zresztą znał litewski, a po 1991 mógł się swobodnie osiedlić na tej jego "cudownej" Litwie (widocznie ta Litwa z jego książek nigdy na prawdę nie istniała, była tylko jego imaginacją). Nie zrobił tego, tylko przyjechał ze swoim polskim problemem do Krakowa. Swoją drogą wszystko w Polsce kojarzy mu się z "nacjonalizmem", ale jakoś litewski nacjonalizm mu nie przeszkadza i nie tropi go pod każdym ziarenkiem piasku. To kolejne dziwactwo Miłosza. Już kompletnym cyrkiem okazała się kwestia jego pochówku w Krypcie Zasłużonych w kościele na Skałce w Krakowie, znając jego negatywny stosunek do polskich katolików (nasz bohater nazwał ich "małpami") i w ogóle katolicyzmu.
Od śmierci Miłosza minęło już prawie 20 lat. Spory o niego już zwietrzały, na jego pomniku osiadł kurz. Twórczość Miłosza trzeba znać ze wszystkimi jej aspektami, nawet tymi mniej chwalebnymi, żeby obraz jego osoby był pełny.
p.s. Kilka cytatów z Miłosza:
1. "Polska do Ciemnogród"; "Prywatne obowiązki"
2."Dla Polski nie ma miejsca na ziemi"; "Rok myśliwego"
3. "Gdyby mi dano sposób, wysadziłbym ten kraj w powietrze"; "Rodzinna Europa".
Więcej wraz z analizą w książce...
Miłosz wielkim poetą był. Otrzymał Nobla, w Polsce lewicowe środowiska wzniosły go na piedestał absolutnego autorytetu moralnego będącego niekwestionowanym znawcą polskich spraw niemal w każdym przypadku, temacie i tak dalej. I długo można by jeszcze wypisywać tych ochów i achów zachwytu. Jednak z tą osobą jest pewien problem, który niewielu chce poruszyć. Zrobił to dr...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-24
2024-03-22
Zbiór artykułów na różne tematy z historii Ukrainy Jarosława Hrycaka opublikowanych zbiorczo w 2009 r., w tej niezbyt pojemnej książce. Odnośnie samego autora jest on czołowych historykiem i intelektualistą, cenionym w swoim kraju. W Polsce jest wypromowany zwłaszcza przez środowisko Gazety Wyborczej, co widać w powyższej oficjalnej recenzji tej publikacji. M. Wojciechowski pisze w niej, że Hrycak reprezentuje „krytyczną szkołę historiografii liberalnej” i tutaj zaczyna się problem. Ta jego postawa jest bardziej przereklamowana i jest wynikiem pobożnych życzeń, niż ma coś wspólnego z rzeczywistością. Z historii najnowszej, w kwestii podejścia do ukraińskiego nacjonalizmu Hrycak ma zasadniczy problem z Banderą, kolaboracją z nazizmem, współodpowiedzialności Ukraińców za dwa ludobójstwa: Holokaust Żydów i rzeź wołyńską Polaków. O tych drażliwych kwestiach pisze dosyć oględnie, ogólnie, z unikami, tak „wężykiem”, żeby rozmyć istotę problemu. Umniejsza ukraińską kolaborację z nazizmem, pomija inspirowanie się ukraińskich nacjonalistów ludobójczą polityką Hitlera. Nie są to bynajmniej moje zarzuty, tylko kanadyjskiego badacza Holokaustu (zresztą ukraińskiego pochodzenia) Johna-Paula Himki. Po lekturze tej książki można odnieść wrażenie, że Hrycak próbuje nadać ukraińskiemu nacjonalizmowi jakiś wyższy poziom interpretacji intelektualnej, spychając jednocześnie na bok jego wyjątkowo potwornie zbrodnicze cechy. To tak jakby w Niemczech zaczęto relatywizować rolę NSDAP pomijając jego ludobójczą istotę, a skupiając się na tym, że partia narodowosocjalistyczna zmobilizowała naród niemiecki do budowy tych słynnych autostrad, czy do podnoszenia poziomu życia. Drugim problemem z tą książką jest chybiony optymizm wobec dalszego rozwoju Ukrainy. Ponieważ Hrycak lubi pomijać niewygodne fakty, inne mitologizować i uogólniać, z „pomarańczowej rewolucji” wyciągną niezbyt trafne wnioski.
O ile prezydentura Kuczmy opierała się na balansowaniu miedzy Rosją a Zachodem, to rewolta z 2004 rozpoczęła dryf tego kraju ku wojnie ze wschodnim sąsiadem. Na czym polega błąd Hrycaka? Na absolutnym przekonaniu, że na Ukrainie jest jeden naród ukraiński, tylko ten na wschodzie do końca sobie tego nie uświadamia. Celem polityki historycznej Ukrainy jest, według Hrycaka, uświadomienie mu, że po tak prostu się myli. Każdy, kto choć trochę zna dzieje Ukrainy wie, że kozaczyzna była lewo i prawo brzeżna; wschodnia Ukraina ma mentalność rosyjsko-sowiecką, zachodnia nacjonalistyczno-banderowską, ale on to umniejsza, nawet pomija tendencje separatystyczne w Donbasie. Lepiej wierzyć w mit jednego narodu i wysuwać tezy o świetlanej przyszłości Ukrainy, małej perspektywie wojny i zmianie granic. Jak wiemy wzrost nastrojów nacjonalistycznych za prezydentury Juszczenki, majdan z 2014 i wojna z Rosją, ale też wojna domowa południowo-wschodniej Ukrainy z zachodnią boleśnie zweryfikowały te przeintelektualizowane urojenia Hrycaka. Ta książka „brzydko się zestarzała” jak to się mówi.
Zbiór artykułów na różne tematy z historii Ukrainy Jarosława Hrycaka opublikowanych zbiorczo w 2009 r., w tej niezbyt pojemnej książce. Odnośnie samego autora jest on czołowych historykiem i intelektualistą, cenionym w swoim kraju. W Polsce jest wypromowany zwłaszcza przez środowisko Gazety Wyborczej, co widać w powyższej oficjalnej recenzji tej publikacji. M. Wojciechowski...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-14
2024-02-28
Publikacja omawia losy żydowskiej społeczności w Polsce w latach 1945-49. Autor przedstawia bogate życie polityczne (którego Polacy już nie mieli) tuż po wojnie i postawy jakie przyjmowali, zwłaszcza dwie zasadnicze kwestie: zostać w komunistycznej Polsce, czy emigrować do brytyjskiego Mandatu Palestyny i tworzyć przyszły Izrael. Pomimo iż po wojnie liczba Żydów była znacznie mniejsza, to reprezentowali cały wachlarz życia politycznego z najważniejszymi kierunkami: bundowcy, socjaliści, komuniści oraz syjoniści. Oczywiście te kierunki miały swoje różne odcienie, podrasowane też osobistymi doświadczeniami i sympatiami.
Autor szczegółowo omawia problem przyszłego państwa Izrael i emigracji do niej: Moskwa z satelitami na początku popierała utworzenie państwa żydowskiego, by następnie przejść do opozycji, gdy okazało się, że będzie ono ekspozyturą kapitalistycznej Ameryki.
Czy się to autorowi podoba, czy nie, książka sama w sobie jest dowodem na uprzywilejowaną pozycję Żydów w komunistycznej Polsce. Działalność dużej liczby partii, ich kontakty z zagranicą, a nawet przyjmowanie pomocy finansowej świadczy o autonomii i ochronie ze strony komunistów. Społeczność żydowska podtrzymywała swego rodzaju separatyzm społeczny, nawet niemile widziany przez komunistów (ciekawy list Gomułki do Stalina s. 37). Po ’45 r., w Polsce działało tylko Mikołajczykowe PSL, od którego odcinały się wszystkie partie żydowskie. Popierały one bowiem umacniającą się władzę ludową, w zamian do pewnego momentu (opowiedzenie się nowopowstałego Izraela po stronie USA) mogły w miarę swobodnie działać. Publikacja wyszła pod patronatem Żydowskiego Instytutu Historycznego, który poniekąd powstał z jednego z działów komunistycznego Centralnego Komitetu Żydów Polskich, więc nie powinien dziwić fakt, że jest ona politycznie poprawna. Unika ona kwestii działalności Żydów w systemie stalinowskim. Dziwnie i po krótce (obłudnie) tłumaczy (s.30) słynne zmienianie nazwisk żydowskich funkcjonariuszy systemu bezpieczeństwa (Józef Różański wcześniej Józef vel Jacek Goldberg) „obawą przed antysemityzmem i skutecznej z nim walki władz komunistycznych” (!!!). Autor omawiając kwestię nadreprezentatywności Żydów w pionie bezpieki (s.34) pisze, że realizowali tylko linię partii i nic więcej. Jednak nie tłumaczy to faktu, że Moskwa obsadzając bardziej usłużnymi funkcjonariuszami bardziej ufała w tym pionie działaczom żydowskim, niż polskim. W końcu zgodnie z żydowską zasadą podwójnej moralności wcześniej wspomniany Józef –Goldberg-Różański był on dobrym Żydem Goldbergiem, ale złym Polakiem Różańskim. Żydowski Instytut Historyczny dba o dobre samopoczucie swojej społeczności: najlepiej nie mieć sobie nic do zarzucenia, poza tym dobrze się to wpisuje w koncepcje „wiecznej ofiary”. Żeby było zabawniej na odwrocie książki jest pochwała historyka Jerzego Borejszy. Na pierwszy rzut oka niby nic, ale zagadka wyjaśnia się gdy poznamy prawdziwe jego rodowe nazwisko: Goldberg. Jego ojciec Beniamin Goldberg to brat zbrodniarza stalinowskiego wspomnianego już tu Józefa vel Jacka Goldberga-Różańskiego.
Publikacja omawia losy żydowskiej społeczności w Polsce w latach 1945-49. Autor przedstawia bogate życie polityczne (którego Polacy już nie mieli) tuż po wojnie i postawy jakie przyjmowali, zwłaszcza dwie zasadnicze kwestie: zostać w komunistycznej Polsce, czy emigrować do brytyjskiego Mandatu Palestyny i tworzyć przyszły Izrael. Pomimo iż po wojnie liczba Żydów była...
więcej mniej Pokaż mimo toZ Grzegorzem Braunem jest tak: najpierw jest wyzywany od wariata i szura (np. tzw. "pandemia covid", wojna na Ukrainie), a potem okazuje się, że ma rację. Żeby wchodzić z nim w polemikę trzeba bardzo dobrze znać historię, ponieważ przytacza fakty, które nie zawsze są powszechnie znane. W końcu historia też jest odpowiednio, jak to się wyrażę "modelowana", czy to przez państwo, czy jakiś ośrodek medialny. Jeżeli ktoś trafił na fragment, który go zbulwersował, to zamiast od razu wyzywać Brauna od szura, powinien poszperać w odpowiedniej literaturze fachowej i dopiero wtedy skonfrontować swoje wnioski z jego tezami.
Z Grzegorzem Braunem jest tak: najpierw jest wyzywany od wariata i szura (np. tzw. "pandemia covid", wojna na Ukrainie), a potem okazuje się, że ma rację. Żeby wchodzić z nim w polemikę trzeba bardzo dobrze znać historię, ponieważ przytacza fakty, które nie zawsze są powszechnie znane. W końcu historia też jest odpowiednio, jak to się wyrażę "modelowana", czy to przez...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-07
Autor wyciska z dość krótkiego podania o Piaście i Popielu ile się tylko da. Omawia legendę rozkładając ją na czynniki pierwsze, przy jednoczesnym porównaniu z innymi podobnymi przekazami.
Autor wyciska z dość krótkiego podania o Piaście i Popielu ile się tylko da. Omawia legendę rozkładając ją na czynniki pierwsze, przy jednoczesnym porównaniu z innymi podobnymi przekazami.
Pokaż mimo to2024-02-03
2024-01-31
Omówienie mało znanej w Polsce wojny grecko-tureckiej z lat 1919-22. Poza opisem dwóch walczących stron zwraca uwagę w tych wydarzeniach rola Albionu, tego Wielkiego Podżegacza wojennego, który do perfekcji opanował sztukę podjudzania innych państw do wojen w swoim interesie. Jak Wielka Brytania zapewnia kogoś o swoim poparciu, przyjaźni i wartościach to już należy się tego bać.
Omówienie mało znanej w Polsce wojny grecko-tureckiej z lat 1919-22. Poza opisem dwóch walczących stron zwraca uwagę w tych wydarzeniach rola Albionu, tego Wielkiego Podżegacza wojennego, który do perfekcji opanował sztukę podjudzania innych państw do wojen w swoim interesie. Jak Wielka Brytania zapewnia kogoś o swoim poparciu, przyjaźni i wartościach to już należy się...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-30
2024-01-26
Ogólne omówienie relacji polsko-ukraińskich w najważniejszych kwestiach takich jak np. gospodarka, pamięć historyczna i oczywiście konflikt za wschodnią granicą. Poszczególne tematy są omówione na zasadzie: jak te sprawy się prezentują z perspektywy Warszawy i Kijowa. Niby wszystko na pierwszy rzut oka wygląda prawidłowo. Jednak po zagłębieniu się w poszczególne tematy, to okazuje się że pan profesor tak trochę, a nawet bardzo lubi pominąć pewne niewygodne fakty dla Ukrainy. Oczywiście to nie ma nic wspólnego z tym, że autor jest członkiem Związku Ukraińców w Polsce. Jeżeli komuś też jego nazwisko jakoś się kojarzy, to tak, pochodzi z tych Szeptyckich, którego najsłynniejszym przedstawicielem jest duchowny grekokatolicki Andrzej Szeptycki- umoczony w kolaborację z nazizmem i gorliwe wspieranie ukraińskiego nacjonalizmu, który przybrał wyjątkowo bestialską formę w czasie ludobójstwa Polaków na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej. Oczywiście obecnie trwają zabiegi wybielające rolę tego duchownego w tych brunatnych i ponurych czasach.
Jeżeli ktoś nie śledzi na bieżąco relacji polsko-ukraińskich, to nie wyłapie istotnych pominięć, których dopuszcza się pan profesor:
-w relacjach gospodarczych nie wspomina o wrogich działaniach Ukrainy związanych z blokowaniem przejazdów koleją aż do początku lutego 2022;
-wspominając o kryzysie zbożowym pominą problem tzw. zboża technicznego z Ukrainy, nie spełniającego norm unijnych;
-nie wspomniał o ukraińskiej rakiecie, która w Przewodowie zabiła 2 Polaków i o tym, że strona ukraińska odmawia współpracy w wyjaśnieniu ataku, a nawet oficjalnie nadal zaprzecza o swojej odpowiedzialności, wbrew stanowisku NATO, które potwierdziło winę strony ukraińskiej;
Tematy historyczne są bardzo oględnie omówione. Jak sam pisze, strona ukraińska w relacjach ze stroną polską "chce zdjęcia tematów trudnych", choć z drugiej strony Kijów u siebie wręcz doprowadził do renesansu symboliki i ideologii spod znaku UON-UPA. Zresztą jednym ze skutków odrodzenia ukraińskiej ideologii nacjonalistycznej jest również sięganie przez obecnych żołnierzy ukraińskich do symboliki z czasów ukraińskiej kolaboracji z nazizmem. Jak autor wspomina obchody w Hucie Pieniackiej, co prawda pisze, że mordu Polaków dokonali Ukraińcy, ale pomija fakt, że byli oni w ochotniczej jednostce SS Galizien. Inny przypadek: wspomina o derusyfikacji ulic na Ukrainie (m. in. zlikwidowano ulicę Tołstoja; dziwne, był on pacyfistą, pod koniec życia skonfliktował się i z cerkwią, i państwem rosyjskim), ale nie wspomina, że w zamian zaczęto nadawać nazwy ulic nazwiskami ukraińskich nazistowskich kolaborantów np. Kubijowycza (po protestach środowisk żydowskich mer Kliczko (albo po ukraińsku Kłyczko) zrezygnował. Nie, że czepiam się szczegółów, jednak jeżeli ktoś aspiruje do obiektywizmu to niech podaje oba przykłady, a nie tylko jeden, w końcu od profesora trzeba wymagać więcej. W ogóle pan profesor pomija ukraińską kolaborację z nazizmem i nazistowskie konotacje Ukrainy szerokim łukiem, co świadczy o tendencyjnym podejściu do tematów historycznych.
Z drugiej strony atakuje środowiska kresowe (s. 178-9) i sugeruje im wpisywanie się w -jaki on jest przewidywalny- "propagandę rosyjską". Tak, według Szeptyckiego krytykowanie banderyzmu za to czego dokonał i jego kultywowanie na współczesnej Ukrainie, to wystarczający powód przypisania komuś "służenia w interesie Rosji"!!!
Szeptycki stosuje taki, muszę to napisać, prostacki zabieg: nie popierasz Ukrainy, to musisz być zwolennikiem Rosji. Zresztą w mediach taka prosta propaganda jest obecna od momentu wznowienia konfliktu na Ukrainie, więc pan profesor tylko szablonowo ją powiela. Jednak spadające poparcie dla większego zaangażowania Polski na Ukrainie (zwłaszcza militarnego) uzmysławia nam coraz mniejszą jej skuteczność.
Ogólne omówienie relacji polsko-ukraińskich w najważniejszych kwestiach takich jak np. gospodarka, pamięć historyczna i oczywiście konflikt za wschodnią granicą. Poszczególne tematy są omówione na zasadzie: jak te sprawy się prezentują z perspektywy Warszawy i Kijowa. Niby wszystko na pierwszy rzut oka wygląda prawidłowo. Jednak po zagłębieniu się w poszczególne tematy, to...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-22
Ciekawa koncepcja, żeby opowiedzieć o ... podbojach Aleksandra Wielkiego, pod pretekstem śledztwa, czy nasz bohater padł ofiarą morderstwa pewnego czerwcowego dnia 323 r p.n.e. w Babilonie. Poza opisem głównych podejrzanych i motywów jakimi mogli się kierować, przesuwamy się po mapie wraz z armią macedońską.
Śmierć Aleksandra III Wielkiego w tak młodym wieku już w starożytności budziła wątpliwości i kontrowersje. Autor przedstawił przekonujące argumenty po 2300 latach, że nie była ona naturalna, ale czy wytypował prawdziwego mordercę, trzeba samemu ocenić ...
Ciekawa koncepcja, żeby opowiedzieć o ... podbojach Aleksandra Wielkiego, pod pretekstem śledztwa, czy nasz bohater padł ofiarą morderstwa pewnego czerwcowego dnia 323 r p.n.e. w Babilonie. Poza opisem głównych podejrzanych i motywów jakimi mogli się kierować, przesuwamy się po mapie wraz z armią macedońską.
Śmierć Aleksandra III Wielkiego w tak młodym wieku już w...
2024-01-14
Tak, wiem, nie jest to taka typowa biografia napisana przez zawodowego historyka z IPN-u z obowiązkowymi, gęstymi przypisami bazującymi na analizie teczek, dokumentów i tak dalej. Wiem kim jest również autor: dziennikarz powiązany z lewicową, socjalistyczną stroną, który nie dyskredytuje absolutnie PRL-u. Jest to biografia, jak to określę beletrystyczna, zresztą podtytuł sam mówi, że zajmuje się ona "narodzinami legendy". Jeżeli ktoś chce bawić się jak ta publikacja ma się do ostrej krytyki historycznej, to powinien ją przeczytać równolegle z bardziej naukowymi analizami. J. Rolicki zajmuje się jak rządy Gierka odróżniały się od pozostałych sekretarzy PZPR-u. Ówczesna Polska była jednak innym państwem, mniej restrykcyjnym, co potwierdzają nawet historycy, które dało Polakom inwestycje gospodarcze (oczywiście do tej pory toczą się ostre dyskusje o zadłużeniu Polski) i tego czego pragnęli najbardziej, powiew Zachodu. Dla wielu Polaków pierwsze lata Gierka to czasy młodości i dlatego ta legenda się utrzymuje, o czym zresztą pisze autor. Dyskusje o pierwszym sekretarzu Gierku mogą się toczyć w nieskończoność, dlatego należy się zapoznać z różnymi punktami widzenia dla pełnego obrazu. Zresztą, jak się porówna zadłużenie jakie po sobie pozostawił Gierek i co za to zbudował, a co w tej samej materii zrobił np. M. Morawiecki, to zdecydowanie można przeprosić pierwszego sekretarza za wypominanie mu tego legendarnego już "zadłużenia".
Tak, wiem, nie jest to taka typowa biografia napisana przez zawodowego historyka z IPN-u z obowiązkowymi, gęstymi przypisami bazującymi na analizie teczek, dokumentów i tak dalej. Wiem kim jest również autor: dziennikarz powiązany z lewicową, socjalistyczną stroną, który nie dyskredytuje absolutnie PRL-u. Jest to biografia, jak to określę beletrystyczna, zresztą podtytuł...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-31
Pomimo upływu czasu trzyma poziom. Nie dziwię się, że jest to klasyka w historiografii. Autor kreśli upadek Rzymu, podaje przyczyny, to jednak nasuwa się myśl, jak to się mogło stać...
Pomimo upływu czasu trzyma poziom. Nie dziwię się, że jest to klasyka w historiografii. Autor kreśli upadek Rzymu, podaje przyczyny, to jednak nasuwa się myśl, jak to się mogło stać...
Pokaż mimo to2023-12-31
Omówienie walk z bandami UPA w Bieszczadach. Ponieważ ostatnio trwa odrażający festiwal politycznej poprawności związanej z Ukrainą, polegający na wybielaniu jej historii i relatywizowaniu działalności ukraińskich formacji zbrojnych, ważne jest przypominanie podstawowych faktów. Zwłaszcza trzeba pamiętać, że te ukraińskie formacje "powstańcze" to nie były formacje pokroju polskiej AK, jak to obłudnie teraz próbuje się przedstawiać, ale miały charakter totalitarne nacjonalistyczny i rasistowski. Wzięły one sobie za cel całkowite wymordowanie (bardzo zresztą bestialskie) nieukraińskiej ludności cywilnej, czyniąc ziemie ukraińskie czystymi, bez "obcoplemieńców". Trzeba również przypominać o gorliwej kolaboracji Ukraińców z nazistami, co skutkowało również współudziałem w Holokauście.
Omówienie walk z bandami UPA w Bieszczadach. Ponieważ ostatnio trwa odrażający festiwal politycznej poprawności związanej z Ukrainą, polegający na wybielaniu jej historii i relatywizowaniu działalności ukraińskich formacji zbrojnych, ważne jest przypominanie podstawowych faktów. Zwłaszcza trzeba pamiętać, że te ukraińskie formacje "powstańcze" to nie były formacje pokroju...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-30
Czyta się jak kryminał.
Czyta się jak kryminał.
Pokaż mimo to