-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński5
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać358
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
Biblioteczka
2016-01-29
2019-01-22
Od czasu do czasu zdarza Ci się odwiedzić muzeum, oglądać eksponaty, zatracić się w zadumie i myślami przenosić do minionych epok? Mi tak...więc...
Teraz wyobraź sobie, że jesteś w muzeum, w części niedostępnej dla zwiedzających...po chwili słyszysz dziwne odgłosy, widzisz otwarty Sarkofag i...spotykasz przystojnego młodzieńca ubranego tylko w białą "spódniczkę". Przystojniak zaczyna do ciebie mówić w niezrozumiałym języku...Co zrobisz? Uciekniesz? A może należysz do tych odważnych?
Lily główna bohaterka powieści "Przebudzeni" chciała uciec, ale tajemniczy chłopak rzucił na nią czar...dzięki jej sile życiowej mógł funkcjonować, gdyż jego "witalność" została zniszczona/przejęta przez wroga. Lily wyrusza wraz z Amonem do Egiptu - aby pomóc wskrzesić braci chłopaka, gdyż nie są oni zwykłymi ludźmi...mają cel, który muszą wykonać, przed kolejnym zaśnięciem.
Kim jest Amon i dlaczego wraz z braćmi budzą się co tysiąc lat?
Bardzo lubię elementy mitologiczne czy starożytne w powieściach, dlatego też "Przebudzeni" byli mi przeznaczeni, gdy tylko ujrzałam książkę.
Fabuła powieści nie zawiodła..już pierwsze strony wciągnęły mnie do świata pełnego magi, tajemnic i niebezpieczeństw. Dzięki sympatycznym bohaterom, przeżyłam ciekawą literacką przygodę, która zostawiła głód trudny do zaspokojenia.
Powieść jest głównie utworem przygodowym z dużą domieszką fantastyki. Bohaterowie mierzą się z niebezpieczeństwami, walczą z potworami, aby wykonać powierzone im zadanie.
W otoczeniu tych niebezpieczeństw rodzi się uczucie - zakazane, gdyż Lily i Amon pochodzą z innych światów, epok i ich związek nie jest możliwy...ale uczucia nie zważają na to...budzą się i rozwijają...Niestety na szczęśliwe zakończenie chyba trzeba będzie czekać...bo w tej części go zabrakło - zostały tylko pytania...i złamane serce.
Jeśli chodzi o samych bohaterów to zapewniam, że w męskich postaciach można się zakochać...przystojni (po przemianie z mumii), zabawni, waleczni...
Kobieca postać, też ma wiele plusów, aczkolwiek są momenty gdy jej postawa irytuje...
Lily jest narratorką i to w jej postać wskoczyłam biorąc się za czytanie. Odczuwałam jej lęki, obawy i smutek.Miałam wgląd do jej myśli, planów i rozważań.
Fabuła toczy się w stosunkowo wolnym tempie, jest dobrze rozbudowana, autorka umieściła wiele istotnych szczegółów z mitologii. W trakcie czytania tworzy się magiczny, taki trochę mitologiczno-egipski klimat i dzięki temu nie odczuwa się tempa wydarzeń lecz zatraca się w nastroju powieści.
Nie da się ukryć, że chwilami pewne rzeczy nie pasują do sytuacji, autorka czasem za bardzo unowocześniła historyczne postacie, a do ich ust włożyła zbyt współczesne słownictwo...ale w zamian udało się pisarce wywołać uśmiech na moich ustach i całość fabuły wyszła luźno a nie rutynowo.
Wyjątkiem jest zakończenie, które sprawiło, że się rozczuliłam a w głębi oka zaczęła kształtować się łza.
Houck hipnotyzuje swoim stylem, sprawiła, że zatraciłam się w świecie literackim jaki stworzyła. Nie poznałam jej wcześniejszego cyklu "Klątwy tygrysa" choć planowałam go przeczytać, ale literatka dzięki niemu zyskała wielu fanów."Przebudzeni" zapewne zwiększą ich liczbę.
"Przebudzeni" to powieść, która przeniosła mnie na zapomniane wyżyny literackie, pozwoliła mi zatracić się w świecie bohaterów i spędzić z nimi kilkanaście przyjemnych godzin. Powrót do realnego świata jest ciężki.
Wyczekiwanie kolejnego tomu będzie trudne.
Od czasu do czasu zdarza Ci się odwiedzić muzeum, oglądać eksponaty, zatracić się w zadumie i myślami przenosić do minionych epok? Mi tak...więc...
Teraz wyobraź sobie, że jesteś w muzeum, w części niedostępnej dla zwiedzających...po chwili słyszysz dziwne odgłosy, widzisz otwarty Sarkofag i...spotykasz przystojnego młodzieńca ubranego tylko w białą "spódniczkę"....
2018-11-16
Evie, Reeda i Russela poznałam, gdy sięgnęłam po książkę "Nieuniknione", która była pierwszą częścią cyklu "Przeczucie". Później w "Intuicji" do akcji dołączył Brennus - mroczy a zarazem kuszący osobnik, któremu trudno nie ulec, który pomimo ciemnej strony skradł moje serce.
W "Zobowiązaniu" i "Prowokacji" było trochę walki o przetrwanie, romansów i przygód. "Niegodziwość" to finał cyklu, ostatni etap wędrówki. Cel i przeznaczenie, do którego zmierzała Evie.
To ostatnie spotkanie z bohaterami i zakończenie ich przygód.
Evie wraz z przyjaciółmi ukrywa się i choć teren jest chroniony przez zaklęcia - Brennus i tak dostaje się do snów pół-anielicy. Jak się okazuje to nie on jest jej największym wrogiem - jest nim Emil istota, która prześladuje ją w każdym wcieleniu. Demon jest podobny do Evie, ale jest o wiele silniejszy...i pragnie zniszczenia jej duszy.
Evie w końcu odkrywa prawdę o umowie jaką zawarła z Niebem i- nie ważne czy wygra czy przegra i tak straci Reeda. Przypomina sobie poprzednie wcielenia, przypomina sobie miłość do Xaviera...
Podejmuje walkę, ale aby zwyciężyć muszą jednak po jej stronie stanąć zarówno Anioły jak i ożywieńcy.
Czy Evie pokona swojego odwiecznego wroga? Czy zazna w końcu spokoju? Czy odzyska miłość, na którą czekała?
Ostatni tom cyklu jest bardzo dynamiczny. Dzieje się wiele, nie ma czasu na nudę ani na zastanowienia...Autorka tym razem odsunęła na bok wrogie stosunki Reeda i Brennusa, mniej uwagi skupiła na ich miłości do Evie - bardziej szczepiła elementy, które bardzo skromnie odkrywała w poprzednich częściach.
Finałowa część pokazała dlaczego Evie jest pół-aniołem, jakie ma zadanie do wykonania. W końcu autorka odkryła wszystkie karty...i wyjaśniła prawie wszystkie wątki.
Pomimo walk, dużej ilości przemocy, sporej ilości obrzydliwych scen - końcowy etap dla większości okazał się szczęśliwym zakończeniem.
Moja przygoda z bohaterami trwała dość długo, wyczekiwanie na każdy kolejny tom był męczący, i choć odrobinę szkoda mi, że to już ostatni tom to w głębi serca ciesze się, że ich przygoda dobiegła końca, że w końcu wiem jak to wszystko się kończy, że nie muszę już czekać.
Cykl "Przeczucia" nie jest serią wysokich lotów, to typowo rozrywkowy pakiet literacki, przy którym można miło się zrelaksować i przeżyć ciekawą, fantastyczną wędrówkę.
Tak jak wcześniejsze części tak i tę przeczytałam w tempie błyskawicznym. Bartol pisze prostym, lekkim, niewymagającym stylem. Skupia się na szybkiej, ale i rozbudowanej akcji. Do literackiego życia powołuje sporą grupę bohaterów ( jest ich za dużo, aby każdą z osobna opisywać), wydarzenia rozgrywają się w kilku miejscach.
"Niegodziwość" jest bardzo dobrym finałem cyklu.
"Niegodziwość" to ciekawe zakończenie serii, więc jeśli przygoda z Evie, Reedem i innymi już się dla ciebie rozpoczęła to warto przeczytać i finał. Jeśli cykl jest ci obcy to może warto po niego sięgnąć i miło spędzić czas w towarzystwie Aniołów, Upadłych i ożywionych.
Evie, Reeda i Russela poznałam, gdy sięgnęłam po książkę "Nieuniknione", która była pierwszą częścią cyklu "Przeczucie". Później w "Intuicji" do akcji dołączył Brennus - mroczy a zarazem kuszący osobnik, któremu trudno nie ulec, który pomimo ciemnej strony skradł moje serce.
W "Zobowiązaniu" i "Prowokacji" było trochę walki o przetrwanie, romansów i przygód....
2018-04-12
Z dużym zniecierpliwieniem wyczekiwałam premiery czwartej części cyklu Przeczucia...i teraz gdy jestem już po poznaniu treści, mam pustkę w głowie, aby zacząć opisywać moje wrażenia po lekturze...Zżyłam się z bohaterami a ostatnio to nawet urzekł mnie ten bohater co nie powinien...wracając jednak do tej części...
Evie po ucieczce od Brennusa, powiedzmy, że odpoczywa na wyspie Zefira. Niestety ten znikomy spokój nie tra długo. Brenus nie odpuszcza i stara się odzyskać Evie, lecz teraz nie jest tak delikatny jak wcześniej. Tau - anielski ojciec Evie zostaje przydzielony do jej obrony, ale także pragnie poznać bliżej córkę. Jednak czy Evie odwzajemnia chęć poznania ojca? Do Evie dołącza jeszcze jeden adorator - jest to jej Anioł Stróż, z którym ponoć jest związana od wieków.
Z każdą kolejną stroną na światło dzienne wychodzą coraz to nowsze tajemnice. Największą z nich jest fakt, że Evie nie bez powodu jest pół aniołem, pół człowiekiem z duszą. Ma misję do wykonania, która od początku nie idzie tak jak trzeba.
Ale czy Evie zdoła odkryć co jej powiężono za zadania? A może prędzej zostanie zmieniona w ożywieńca lub co gorsze Upadłego?
Czwarty tom początkowo jest dość spokojny, jednak ten relaks nie trwa długo. Evie musi dalej uciekać, aby się schronić. Największym zaskoczeniem tego tomu jest miejsce, w którym przez jakiś czas przebywa Evie...jest to Polska, a ściśle rzecz ujmując Toruń...Tak, tak, autorka główną bohaterkę przenosi nawet do naszego kraju.
Najwięcej akcji rozgrywa się jednak na wyspie Brenusa, na której Evie wcześniej była więziona. W tej części autorka pozbywa się kilku bohaterów, akurat takich, których wcześniej polubiłam, ale którzy cóż należą do przeciwnej drużyny. Do fabuły wprowadziła także kilka postaci. Najistotniejszą z nich jest ojciec Evie, który jest dość ostrym Serafinem...podejrzewam, że w ostatnim tomie odegra znaczącą rolę.
Autorka choć zdecydowała się na rozbudowaną fabułę, to wybrała też powolne tempo akcji. Nie da się zaprzeczyć, że treść jest pełna nieoczekiwanych, a czasem oczekiwanych obrotów akcji, jednak wszystko rozgrywa się spokojnie. Zabrakło mi trochę niepokoju, który by mi towarzyszył w trakcie czytania...a takich chwil niepewności jest sporo. Pisarka tym razem zaszalała i w tej części nie brakuje chwil, w których można wstrzymać oddech. Moja córka czytając powieść w pewnym momencie się rozczuliła, mnie niestety nic nie ruszyło i jednak ten brak podłoża emocjonalnego lekko odczułam. Jednak akurat ten aspekt jest zależy od indywidualnego usposobienia czytelnika.
Prowokację przeczytałam sprintem. Bartol pisze prostym stylem, a fakt, że polubiłam bohaterów tylko sprzyja zatraceniu się w fabule. Niestety jestem rozdarta pomiędzy męskimi bohaterami. Literatka stworzyła samych kuszących "facetów".
Dodatkowo autorka zastosowała zmienną narrację, dzięki temu miałam wgląd w różne miejsca, w róże sytuacje, które rozgrywały się w tym samym czasie.
"Prowokację" przede wszystkim polecam tym, co już poznali wcześniejsze tomy. A tych, co nie znają zachęcam do zainteresowania się z cyklem "Przeczucia"
Z dużym zniecierpliwieniem wyczekiwałam premiery czwartej części cyklu Przeczucia...i teraz gdy jestem już po poznaniu treści, mam pustkę w głowie, aby zacząć opisywać moje wrażenia po lekturze...Zżyłam się z bohaterami a ostatnio to nawet urzekł mnie ten bohater co nie powinien...wracając jednak do tej części...
Evie po ucieczce od Brennusa, powiedzmy, że odpoczywa na...
2017-11-03
"Co kraj to obyczaj", tak głosi stare porzekadło, ale czasem te zwyczaje są lub były przerażające. Utrudniały ludziom podejmowanie decyzji. Najtrudniej jednak zawsze miały i mają kobiety.
Nie jestem fanką powieści, w których akcja rozgrywa się w przeszłości, ale książka "Zanim nadejdzie monsun" niesamowicie mnie kusiła, gdy tylko ją zobaczyłam, czułam, że muszę ją przeczytać.
Autorka przenosi czytelnika do Indii - lat trzydziesty, dwudziestego wielu.
Eliza jako dziecko mieszkała w Indiach, ale po śmierci ojca, wraz z matką wróciły do Anglii. Po latach Eliza ma okazję powrócić do kraju swojego dzieciństwa, aby fotografować. Ma zamieszkać w zamku rodziny książęcej. Tam poznaje Jaya drugiego w kolejności następcę tronu. Pomiędzy Angielką a księciem rodzi się zakazane uczucie.
Intrygi, spiski, tradycje oraz wpływ Brytyjczyków nie sprzyja zakazanej miłości. Czy pomimo poświęceń i odkrytych tajemnic książę będzie mógł poślubić owdowiałą angielską kobietę?
Muszę powiedzieć, że powieść mnie zaskoczyła w bardzo pozytywny sposób. Podczas czytania rozpadałam się i sklejałam do kupy. Fabuła książki jest tak mocno napakowana emocjami, że prawie od pierwszych stron odczuwa się ich wpływ. W treści jest wiele smutnych momentów, które wywołują ścisk w gardle, aczkolwiek na płacz się nie zanosi.
Bardzo smutno czyta się o miłości, która jest zakazane przez tradycję, przez kolor skóry, przez status społeczny, przez narodowość.
Eliza to ciekawa bohatera, to postać, której kreacja przypadła mi w przeważającej części do gustu. Wycierpiała swoje, dopasowała się do wymogów wieku, w którym żyła, ale potrafiła też walczyć o swoje marzenia, potrafiła szukać swojego miejsca na ziemi, potrafiła się poświęcić, aby pomoc osobie, którą pokochała.
Poznając losy Jaya nie zazdroszczę następcom trony (majątku, nazwiska, rodu) choć mają pewne względy, pieniądze, pozycję są skazani na przestrzegani masy zasad. Jay to bohater przesympatyczny.
Eliza i Jay to literacka para, która wkrada się do serca czytelnika i całą duszą się im kibicuje.
Eliza jest narratorką i to jej oczami, jej sercem odczuwamy opisaną historię. W treści jest jednak wiele drugoplanowych osób, które przykuwają uwagę.
Wspominałam, że nie jestem fanką wydarzeń dziejących się w przeszłości...w tej powieści nie odczułam zbytnio przeszłości. Choć mamy dwudziesty pierwszy wiek, niektóre tradycje, uprzednia istnieją nadal i choć może nie są jawnie okazywane można je wyczuć w środowisku.
Fabuła powieści "Zanim nadejdzie monsun" pochłonęła całą moją uwagę. Autorce udało się przenieść mnie do świata, który opisuje. W trakcie czytania odczuwałam klimat Indii, choć nigdy tam nie byłam. Literatka wykorzystuje ciekawe opisy, ale tylko po to aby nadać obrazu swojej powieści.
Pochłonięta wydarzeniami oraz klimatem, zapomniałam o otoczeniu, liczyła się tylko historia zakazanego uczucia.
To jest moje pierwsze spotkanie z twórczością Jefferies, ale zdecydowanie nie ostatnie. Literatka potrafi niesamowicie przyciągnąć uwagę. Pisze lekkim, barwnym stylem. Do życia powołuje realnych a nie wyidealizowanych bohaterów. I choć historia odrobinę przypomina bajkę dla dorosłych otwiera oczy na wiele spraw. Dodatkowo nie jest to słodka historia, jest to bardziej smutna opowieść.
"Zanim nadejdzie monsun" to rewelacyjna powieść, która mówi o miłości, poświęceniu, oddaniu. Pokazuje że ludzie muszą, być skorzy do wyrzeczeń, aby być szczęśliwym. Jak trudno łamać stereotypy, jak uprzedzenia i dawne zwyczaje potrafią utrudniać życie.
Jak dla mnie jest to rewelacyjna powieść, która całkowicie mnie urzekła, i która ląduje na półce "Ulubione".
"Co kraj to obyczaj", tak głosi stare porzekadło, ale czasem te zwyczaje są lub były przerażające. Utrudniały ludziom podejmowanie decyzji. Najtrudniej jednak zawsze miały i mają kobiety.
Nie jestem fanką powieści, w których akcja rozgrywa się w przeszłości, ale książka "Zanim nadejdzie monsun" niesamowicie mnie kusiła, gdy tylko ją zobaczyłam, czułam, że muszę ją...
2017-01
Myślałam, że seria Lux, której autorką jest Jennifer L. Armentrout nie będzie miała sobie równych. Ależ się myliłam. I choć pierwszy tom cyklu Przeczucia - Nieuniknione nie powalił mnie na kolana, to jednak był warty uwagi. Tym razem kontynuacja przebija początek cyklu, "Intuicja" rozłożyła mnie na łopatki, a autorka obudziła moją duszę romantyczki...
"Intuicja" jest przepełniona miłością i poświęceniem, walką i oddaniem a wszystko ujęte jest w delikatny a nie nachalny sposób. Podczas czytania rozpływałam się jak śnieg na wiosnę, gdyż literatka powołała do życia cudownych męskich bohaterów, o których można pomarzyć i pobujać w obłokach. Evie też uległa transformacji. Stała się waleczna, choć czasem jeszcze brakuje jej doświadczenia, ale jej kreacja zmierza do ideału. Tak samo jest z piórem pisarki. Tom drugi serii jest bardziej dopracowany, wydarzenia jeszcze tylko w kilku momentach są za mało spójne, ale całość prezentuje się rewelacyjnie.
Dobrze, ale co Was czeka w drugiej części. Otóż Evie jest pod opieką Reeda i Zephyra i powoli dochodzi do siebie po traumatycznych wydarzeniach (z tomu pierwszego). Aby oderwać Evie z mrocznych wspomnień Reed, Buns oraz Zephyr zabierają dziewczynę, aby poszalała na śniegu i niestety tam trafiają na Anioły Mocy, które pragną zabić Evie. I od tego zaczyna się planowanie Evie o ucieczce od Reeda, aby go chronić. Wraz z Russellem opuszczają swój azyl i zaczynają się ukrywać. Niestety Alfred obmyślił kolejny plan jak zabrać Evie duszę.
W tej części poznajemy nowego, bardzo mrocznego a zarazem pociągającego bohatera Brennusa. Jest on przedstawicielem rasy Gankanag - samym dotykiem oddziałuje na ofiarę, gdyż jego skóra ma jad, na który akurat Evie jest odporna. Brennus po części przypomina wampira - żywi się krwią, a po części jest elfem. Bardzo szybko zakochuje się w Evie i aby ją zdobyć i przemienić jest w stanie rozpocząć wojnę z Aniołami.
Kreacja Brennusa odrobinę mnie odstrasza, ale także ten bohater w mroczny sposób jest bardzo pociągający. Dorównuje Reedowi pod wieloma względami, tyle że jest w nim mniej dobroci.
Autorka tak skonstruowała kreację wszystkich bohaterów, że każdy z nich kusi swoją osobowością.
Czytanie powieści było dla mnie jak delektowanie się najlepszą czekoladą. Fabuła oraz styl pisarki jest prosty, ale wydarzenia porywają jak wir. Odkrywanie wydarzeń jest ekspresowe i tym razem nie odczułam zapożyczeń.
Podczas czytania czułam się jak alkoholik, który pragnie zaspokoić pragnienie. Fabuła bardzo mnie wkręciła, dzięki autorce mogłam pobujać w obłokach i choć na chwilę uwierzyć, że miłość może być twardsza niż skała.
Autorka poprzez "Intuicję" zabrała mnie w ciekawą podróż, dzięki której zasmakowałam się w romantycznej odsłonie anielskich klimatów. Literatka poprzez kontynuację narobiła mi jeszcze większego apetytu na serię Przeczucia i skazała na męczące wyczekiwanie na dalsze losy anielskich bohaterów.
Mam nadzieje, że sięgając po powieść zatracicie się w niej tak jak Ja.
Myślałam, że seria Lux, której autorką jest Jennifer L. Armentrout nie będzie miała sobie równych. Ależ się myliłam. I choć pierwszy tom cyklu Przeczucia - Nieuniknione nie powalił mnie na kolana, to jednak był warty uwagi. Tym razem kontynuacja przebija początek cyklu, "Intuicja" rozłożyła mnie na łopatki, a autorka obudziła moją duszę romantyczki...
"Intuicja" jest...
2017-02-01
2016-11-16
2016-03-30
Nie ma chyba osoby, która nie słyszałaby o popularnej serii LUX, której autorką jest Jennifer L. Armentrout. Pisarka dzięki cyklowi o nieziemsko przystojnych kosmitach skradła serca tysiącom czytelników - w tym także i moje. Autorka nie spoczęła jednak na laurach. Swoją najnowszą powieść poświęciła demonom i strażnikom oraz pewnej bardzo niebezpiecznej nastolatce.
Layla choć wygląda jak człowiek - nie jest nim. W jej żyłach płynie krew demona i strażnika (gargulca) , ma także ciekawy, ale utrudniający życie dar - jednym pocałunkiem potrafi wyssać duszę.
Layla mieszka ze strażnikami, chodzi do szkoły, oznacza demony i kocha się w Zaynie. Ufa przybranemu ojcu. Wszystko zmienia się, gdy w jej życiu pojawia się demon imieniem Roth - to on zdradza jej część prawdy o jej rodzicielce, oraz oświadcza, że piekło wysłało za nią list gończy, a demony, które pojawiają się w mieście pragną jej śmierci lub krwi.
W chwili, gdy Layla zaczyna ufać Rothowi zaprzepaszcza swoje szanse na związek z Zaynem, a także może być posądzona o zdradę.
Czy Layla zaryzykuje i pomoże Rothowi, a tym samym sobie?
Layla jest bardzo ciekawą postacią - pół demon, pół strażnik (gargulec). Niestety musi walczyć ze swoją mroczniejszą stroną, gdyż pragnie być prawdziwym strażnikiem, ale wiele wskazuje na to, że jednak nim nie będzie. Layla nie może zbliżyć się do nikogo, gdyż jej pragnienie dusz jest silne. Gdy w jej życiu pojawia się demon, który nie ma duszy, Layla po raz pierwszy może kogoś do siebie dopuścić. Jej głównym dylematem jest zaufanie Rothowi i zatajenie pewnych faktów przed strażnikami. W końcu postanawia zaryzykować...i jak to się dla niej kończy? Cóż tego Wam nie zdradzę, sami musicie się dowiedzieć.
Bardzo nie lubię irytujących głównych bohaterów, tym bardziej cieszy mnie fakt, że Layla do nich nie należy. Osobowość bohaterki jest realistyczna, naturalna i łatwo się wczuć w jej postać. Dzięki temu mogłam z przyjemnością przeżywać literacką przygodę, a nie gotować się z poddenerwowania.
"Ognisty pocałunek" rozpoczyna kolejną serię, która jak widzę po fabule tomu pierwszego jest mroczna, romantyczna i niebezpieczna.
W opisanych wydarzeniach udział biorą barwne, ciekawe postacie, które autorka dobrze zarysowała, dzięki temu ma się wrażenie ich faktycznej egzystencji.
Tempo wydarzeń nie jest za szybkie, ale za to klimatyczne. Zwolnione rozwijanie się fabuły nie jest minusem, autorka zadbała o ciągłą akcję, dopieściła utwór w odpowiednie detale i zadbała o to, aby czytelnik nie miał chwili wytchnienia. Przez to trudno oderwać się od czytania.
Fabułę poznaje się bardzo szybko, gdyż wydarzenia wciągają a bohaterowie wzbudzają sympatię. Dodatkowo Armentrout ma tak lekkie pióro, że poznawanie treści do przyjemność. Wyobraźnia pracuje na pełnych obrotach. Po odłożeniu książki na półkę, ma się wrażenie przebudzenia ze snu.
Armentrout kolejny raz udowodniła, że jej wyobraźnia nie ma ograniczeń, że potrafi budować niesamowicie pociągającą fabułę. Umie łączyć romantyzm z mrokiem i niebezpieczeństwo z prawdą, tworząc wspaniały literacki kąsek.
"Ognisty pocałunek" to bardzo dobry wstęp do serii - zaciekawia, wciąga a czasem zaskakuje. Najgorsze jest zamknięcie ostatniej strony, gdyż odczuwa się nienasycenie, głód, który może zaspokoić jedynie kontynuacja.
Książka jest odpowiednią lekturą dla osób lubiących mroczno-romantyczne opowieści.
Nie ma chyba osoby, która nie słyszałaby o popularnej serii LUX, której autorką jest Jennifer L. Armentrout. Pisarka dzięki cyklowi o nieziemsko przystojnych kosmitach skradła serca tysiącom czytelników - w tym także i moje. Autorka nie spoczęła jednak na laurach. Swoją najnowszą powieść poświęciła demonom i strażnikom oraz pewnej bardzo niebezpiecznej nastolatce.
Layla...
2016-01-04
2015-12-30
2015-10-29
Zastawaniem się dlaczego książka "Złamane pióro" choć swoją premierę miała trzy lata temu, nie jest przebojem literackim?
Bardzo rzadko się zdarza, aby powieść polskiego twórcy, wkradła się do mojego serca, a książce "Złamane pióro" to się udało...
Emily stoi na rozdrożu - traumatyczna przeszłość i nieokreślona przyszłość. Dziewczyna potrzebuje azylu, oderwania się od miasta, dlatego przeprowadza się na wieś, do domu dziadków, gdzie czuła się szczęśliwa. Tam właśnie postanawia napisać swoją pierwszą powieść. Na jej życiowej drodze staje Jacob, mężczyzna, który wie czego chce od życia. Z czasem, to on staje się jej inspiracją. Po wpływem kilku czynników dochodzi do konfliktu i przerwania znajomości. Emily pod wpływem smutku zatraca się w pisaniu zapominając o świecie...ale tylko tak może odnaleźć siebie...
Bardzo trudno jest mi streścić powieść, aby nie zdradzić zbyt wiele, ani, aby jej nie uprościć, ponieważ nie jest to płytka historia, fabuła wymaga indywidualnej analizy...
"Złamane pióro" to piękna i poruszająca powieść o szukaniu swojego "Ja". Być może wyda wam się, że książka jest banalna i szablonowa - a ja Wam powiem, że jest to nie prawda, gdyż jest to powieść unikalna w swoim rodzaju.
Po pierwsze autorka eksperymentuje z gatunkami. Cześć powieści ma miejsce w realnym świecie, gdzie poznajemy bohaterów, ich losy, przeszłość, teraźniejszość i odrobinę przyszłość.
Pozostałe wydarzenia - bardziej umysłowe - toczą się w świecie fantasty - to tam dochodzi do ostatecznej walki.
Forma powieści też nie jest typowa - od czasu do czasu twórczyni dodaje wstawki, które związane są z przeszłością lub przyszłością bohaterki.
Główną bohaterką jak się domyślacie jest Emily - dwudziestopięciolatka, zagubiona i pełna smutku, która musi stoczyć wewnętrzną walkę, odnaleźć siebie - choć finał jest niepewny i w efekcie może być tragiczny. Na szczęście młoda kobieta odnajduje koło ratunkowe, ale czy zdecyduje się po nie sięgnąć?.
Kreacja Emily jest wręcz rewelacyjna. Autorka bardzo profesjonalnie portretuje zarówno osobowość jak i psychikę postaci. Dzięki głębokiej analizie potrafiłam wczuć się w sytuację Emily, odczuwać jej lęki i niepewność jutra.
Bardzo polubiłam Emily, ale także jestem oczarowana Jacobem. W ostatnim czasie trafiam na powieści, w których "panowie" są mało męscy, bardziej romantyczni i ciapowaci. Natomiast Jacob jest typowym mężczyzną z domieszką "kontrolowanej agresji" do tego inteligentny i utalentowany.
Aż żałuje, że Emily i Jacob, to bohaterowie literaccy, a nie realni ludzie.
Kreacja bohaterów, to nie jedyny talent autorki. Borochowska potrafi bawić się piórem, ma duży zasób słów i w pełni go wykorzystuje. Jednak największym plusem pisarki jest zdolność zahipnotyzowania czytelnika. Już dawno czytałam książkę, która całkowicie przykuła moją uwagę. Od momentu, w którym zaczęłam czytać nic się dla mnie nie liczyło - na bok odsunęłam obowiązki domowe i sen - czułam się jak nałogowiec, a moim nałogiem była meritum powieści i losy bohaterów.
Autorce nie brakuje też poczucia humoru. Wiele razy mimochodem uśmiechałam się pod nosem.
"Lubię słowa i lubię z nich budować. Nie chodzi o znaczenie pojedynczych słów, ale o klimat, który tworzą odpowiednio zestawione" *
Podczas czytania tworzy się taki specyficzny klimat. Powieść ma swój indywidualny akcent, który otacza magiczna aura. Tak więc Pani Borochowska - niech Pani dalej łączy słowa i tworzy tak fantastyczne zestawienia.
"Złamane pióro" choć w pewnym ułamku jest to romans, to jednak nie jest to łatwa, słodka i płytka lektura. Nie jest to książka, która ma na celu umilanie czasu. To książka, która zmusza do myślenia i zatracenia się w niej. Historia przypomina domek z kart - tylko spokojne i przemyślane ruchy, pozwolą na ukończenie budowy - każdy element fabuły, to jedna karta, a ich złączenie daje satysfakcjonujący finał.
Autorka poprzez treść porusza bardzo ważne tematy: rasizm, wiara w Boga, poglądy ekologów, prawa zwierząt, a także zastanawia się nad znaczeniem słowa "miłość". Twórczyni oznajmia także swoje zdanie na wymienione zagadnienia. Dzięki temu możemy się zastanowić, przeanalizować słowa Borochowskiej i przyznać jej rację... lub nie.
Fabuła w moim odczuciu ma zabarwienie filozoficzno - psychologiczne, dlatego niektórym być może początkowo, trudno będzie wkroczyć do świata wykreowanego przez autorkę.
Jak tu teraz przejść do ciemniejszej strony powieści? Jako zagorzała fanka klimatów baśniowo - bajkowych powinnam czuć się wniebowzięta, że autorka wykorzystała je w swojej powieści. Niestety tym razem nie jestem usatysfakcjonowana takim posunięciem. Losy Emily są tak pochłaniające i pełne emocji, że wstawki fantsty sprawiały, że gubiłam rytm czytania i wybijałam się z historii. Były one dla mnie kubłem zimnej wody. Nie znaczy to, że ta część mi się nie podobała, ale automatycznie przenosiłam się do innego klimatu.
Chwilami też irytowały mnie nadmiernie wykorzystywane synonimy, choć dzięki nim wzbogaciłam zasób słów, to jednak traktuje je jako kulę u nogi.
Skoro mam już za sobą plusy i minusy, czas na podsumowanie. Książka "Złamane pióro" wędruje na półkę "ULUBIONE", a ja zostaje fanką Borochowskiej, gdyż jest to autorka, godna uwagi. Ma potencjał, który umie wykorzystać, pisze realnie, potrafi wzbudzić wiele emocji, zmusza do rozmyśleń. Zabrać czytelnika do świata pełnego ludzkich słabości i zatrzymać, go tam na dłużej, to nie łatwy wyczyn.
Z czystym sumieniem mogę polecić książkę.
Zastawaniem się dlaczego książka "Złamane pióro" choć swoją premierę miała trzy lata temu, nie jest przebojem literackim?
Bardzo rzadko się zdarza, aby powieść polskiego twórcy, wkradła się do mojego serca, a książce "Złamane pióro" to się udało...
Emily stoi na rozdrożu - traumatyczna przeszłość i nieokreślona przyszłość. Dziewczyna potrzebuje azylu, oderwania się od...
2015-09-19
Czy wiecie, jakie to przerażające, kiedy pragniesz czegoś tak bardzo, że jesteś gotowa stać się zupełnie innym człowiekiem, żeby to osiągnąć?*
Dillon pokazuje swoje prawdziwe oblicze, Emily nie chce popełnić najgorszego błędu w swoim życiu i odwołuje ślub. W pełni uświadamia sobie, że nie kocha Dillona lecz Gavina i pragnie go odzyskać. Gavin jednak wyjeżdża, wyrzuca komórkę i zamyka się w swoim bólu. Emily nie poddaje się, jedynym wyjściem jest podróż do miejsca, gdzie jest jej ukochany. Początki ich spotkania są trudne, jednak dochodzą do porozumienia. W chwili, gdy są już pewni, że los im odpuścił, okazuje się, że prawdziwe problemy dopiero przed nimi...
Czy miłość okaże się silniejsza?
W chwili, gdy skończyłam czytać "Collide" poczułam jak autorka wbija mi nóż w plecy. Zostawiła mnie z otwartą buzią, kończąc powieść w najgorszy możliwy sposób. Na poznanie dalszych losów Emily i Gavina czekałam z wielkim zniecierpliwieniem...w końcu wiem jak kończy się ich historia.
W kontynuacji poznajemy dalsze zmagania dwojga ludzi, którzy kochają się całym sercem i nie potrafią bez siebie żyć. W życiu tak bywa, że nic nie idzie gładko, zawsze są przeszkody, które trzeba pokonać. Emily i Gavin zostali postawieni w bardzo trudnych sytuacjach i tylko od nich zależało, czy dadzą radę im sprostać.
Emily w tej części jest waleczna, a zarazem bardzo mało odporna psychicznie. Często płacze - raz są to łzy radości, innym razem smutku. Taka odsłona bohaterki nie bardzo mi się podobała. W tomie pierwszym osobowość Emily była bardziej interesująca. Co prawda bardzo polubiłam bohaterkę, wybaczałam jej wcześniejsze błędy i trzymałam za nią kciuki, ale czasem jej mazgajstwo mnie drażniło.
Gavin - książkę na białym koniu - o takim mężczyźnie marzą wszystkie kobiety. Oddany, kochający, czuły. Dodatkowo bardzo męski, potrafiący być twardy i waleczny w każdej chwili. Ideał w każdym calu.
W recenzji pierwszego tomu wspominałam, o bohaterach drugoplanowych. Tym razem ich udział jest znacznie mniejszy. Fabuła głównie obejmuje Gavina i Emily .
Autorka zastosowała dwuosobową narrację, dzięki temu wiedziałam, co czują bohaterowie, jak przeżywają chwile radości, jak i smutku. Czego się boją i czego pragną. Mając wgląd w najbardziej skrywane myśli, bezproblemowo odczuwałam emocje bohaterów, a także mocniej przeżywałam opisaną historię. Całym sercem i duszą byłam z nimi. Uśmiechałam się, gdy oni się radowali, martwiłam, gdy oni byli smutni, bałam się, gdy, oni tracili wiarę.
Powieść "Pulse" jest bardzo wzruszająca, często trzyma w napięciu, gdyż trudno przewidzieć decyzje bohaterów.Autorka zadbała o odpowiedni klimat, nastrój, a także dopieściła swoje dzieło szczegółami. Poza tym McHugh pisze plastycznie, a zarazem prostym stylem. Tworzy bardzo realistyczną historię, pełną trudności i zabiera czytelnika w podróż pełną ludzkich tragedii i radości.
Powieść na więcej plusów jak minusów, ale niektóre rzeczy mnie drażniły. Jednym elementem, który nie za bardzo mi się podobał, było stworzenie przez autorkę wielu scen intymnych. Chwile uniesień bohaterów są bardzo szczegółowe i mogą czasem lekko zaszokować. Jedna czwarta treści to właśnie wątki erotyczne, które jakoś mi nie pasowały do całości. Dlaczego uważam je za niepotrzebne? Otóż "Pulse" to utwór bardzo nastrojowy i wzbudzający wiele emocji, a takie sceny zbliżeń, niestety sprawiły, że podczas czytania czułam się niekomfortowo, a moja idealna atmosfera, czar powieści, gdzieś ulatywał.
Drugim elementem jest jeden z rozdziałów, który tak naprawdę jest niepotrzebny i wyrwany z kontekstu. Autorka bardzo niesympatycznie zabawiła się z czytelnikami - choć nie będę ukrywać, że ta część powieści wzbudziła szok i wiele innych - bardzo mocnych - odczuć.
"Pulse" to historia dwojga ludzi, którzy muszą wiele wycierpieć, aby wiele zyskać. Chociaż książka wywołuje wiele emocji, często zaskakuje, czytanie jest szybkie, to jednak opowieść wydała mi się zanadto wygładzona i przesłodzona. Autorka za bardzo starała się przebić "Collide" jednak jej się to nie udało, gdyż pierwszy tom jest rewelacyjny, a drugi dobry.
Kontynuacja jest godna uwagi, chwile spędzone przy czytaniu "Pulse" nie będą czasem zmarnowanym. Książka zapewne długo pozostanie w mojej pamięci, a bohaterów będę miło wspominać.
* z okładki
Czy wiecie, jakie to przerażające, kiedy pragniesz czegoś tak bardzo, że jesteś gotowa stać się zupełnie innym człowiekiem, żeby to osiągnąć?*
Dillon pokazuje swoje prawdziwe oblicze, Emily nie chce popełnić najgorszego błędu w swoim życiu i odwołuje ślub. W pełni uświadamia sobie, że nie kocha Dillona lecz Gavina i pragnie go odzyskać. Gavin jednak wyjeżdża, wyrzuca...
2015-07-10
W momencie, w którym skończyłam czytać "Opal", na moment moje serce przestało bić. Oczekiwanie na kolejny tom serii Lux było koszmarem, ale w końcu wiem co się dalej wydarzyło...
Katy została uwięziona przez Daedalus, w ośrodku przeprowadzają na niej badania, ale także próbują przeciągnąć ją na swoją stronę. Katy coraz bardziej czuje się zagubiona, natomiast Daemon nie może pogodzić się z faktem, że Katy jest uwięziona dlatego też robi bardzo dziecinną rzecz i daje się złapać. Podczas pobytu Katy i Daemona w Daedalus bohaterowie dowiadują się wielu szokujących informacji.
Jak sobie tym razem poradzą młodzi zakochani? Kto tak naprawdę jest zły, a kto jest przyjacielem? Czym, kim jest Origin? Z jakimi trudnościami przyjdzie im się zmierzyć?
Od pierwszego tomu bardzo polubiłam Katy i Daemona ( o tym pisałam już nie raz) i czytając o ich dalszych losach - duchem byłam z nimi. Przed bohaterami nowe wyzwania, szokujące tajemnice wyjdą na światło dzienne, muszą podjąć decyzje, które nie zawsze okażą się dobre...
Zazwyczaj każda kolejna kontynuacja serii jest słabsza, ale tym razem ten schemat się nie powtórzył. Czwarty tom serii Lux jest pełen szokujących informacji, akcji, śmierci i poświęceń. Książka od samego początku wciąga do swojej historii jak wir, a na koniec wyrzuca czytelnika wyprutego i wyniszczonego.
Sięgając po utwór spodziewałam się, że autorka może mnie zaskoczyć, ale ona mnie zaszokowała. Pomimo wielu zaskakujących akcji, pisarce udało się zachować odrobinę poczucia humoru.
Dwufazowa narracja nie tylko daje wgląd do myśli bohaterów, ale także bardziej rozjaśnia wszystkie wydarzenia. Dzięki temu, że pisarka pisze lekkim stylem, bardzo dokładnie ma przemyślaną historię, potrafi ją dobrze dopracować i w pełni wykorzystuje swój potencjał - czytanie jest wręcz błyskawiczne i rewelacyjne.
Każdą kolejną stronę poznaje się z większym zainteresowaniem, ale i także lękiem. Podczas czytania czułam ciągłe napięcie i wzrost adrenaliny.
Tak jak w poprzednich częściach tak i teraz nie brakuje dynamicznej akcji, nie ma czasu na nudę. Książka od początku do końca utrzymana jest na wysokim poziomie i tak jak wcześniejsze tomy tak i ten nie zaspokoił mojego głodu, wręcz przeciwnie jeszcze bardziej go pobudził. Wyczekiwanie na rozstrzygającą część dalej będzie koszmarem.
Tak więc jeśli zapoznaliście się z poprzednimi częściami jak najszybciej sięgnijcie po "Origin" nie zawiedziecie się. Natomiast jeśli jeszcze nie znacie tej serii to bierzecie się za nią - to jest jeden z tych cykli, który uzależnia.
W momencie, w którym skończyłam czytać "Opal", na moment moje serce przestało bić. Oczekiwanie na kolejny tom serii Lux było koszmarem, ale w końcu wiem co się dalej wydarzyło...
Katy została uwięziona przez Daedalus, w ośrodku przeprowadzają na niej badania, ale także próbują przeciągnąć ją na swoją stronę. Katy coraz bardziej czuje się zagubiona, natomiast Daemon nie...
2015-03-18
Miłość, cierpienie i strata towarzyszą nam przez całe życie. Gdy jesteśmy szczęśliwi, nie przypuszczamy, że może być źle. Gdy jesteśmy pogrążeni w smutku, nie wierzymy, że może być dalej dobrze. Jednak los jest pełen niespodzianek i lubi nas zaskakiwać, gdy najmniej się tego spodziewamy...
Ellie była szczęśliwą mężatką, wystarczył moment, aby wszystko legło w gruzach. Mąż Ellie ginie w wypadku samochodom, młoda kobieta pogrąża się w smutku. Przez wiele miesięcy żyje, bo nie ma wyjścia. Dzięki pomocy teścia zmienia miejsce zamieszkania, pracę oraz przyjaciół. Zaczyna życie od nowa, choć ciągle rozpacza po mężu.Z czasem w sercu Ellie lód powoli zaczyna topnieć, niestety kobieta ukrywa się ze swoimi uczuciami, gdyż obawia się, że obiekt jej westchnij nie szuka miłości.
Szef Ellie zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia. Ukrywa swoje uczucia, gdyż boi się odrzucenia. Prawda o jej mężu tylko utwierdza, go w przekonaniu, że jeszcze nie czas i pora, aby się ujawnić.
Los ciągle płata figle? Czy dwójka zakochanych ludzi, w końcu wyzna swoje uczucia?
Ellie jest główna bohaterką powieści. Poznajemy ją, gdy spędza ostatnie chwile z mężem. Jest pełna radości, szczęścia. Niestety, po chwili poznajemy jej rozpacz i stratę...
Autorka oszczędza czytelnikom tygodnie żałoby. Przenośni akcję kilka miesięcy do przodu. Ellie jest nadal pogrążona w smutki, ale i gotowa na zmiany.
Zmienia miejsce zamieszkania, pracę, spotyka się z ludźmi, próbuje dalej kogoś pokochać. Gdy w końcu to jej się udaje, musi skrywać swoje uczucia.
Ellie wzbudza sympatię, a czasem i współczucie. Zmaga się ze stratą, ale próbuje żyć dalej.
Autorka nie skupiła się tylko na Ellie. Zaprezentowała i przybliżyła jeszcze losy trzech innych bohaterów. Zacka - nowego szefa Ellie, który się w niej zakochał, był opiekuńczy i cierpliwy, a co najgorsze skrywał swoje uczucia. Roo byłej gwiazdy, która żyje chwilą, angażuje się w związki z żonatymi mężczyznami, ale dopada ją chwila przemyśleń i zmian. Tone`go, gwiazdy filmowej, który straciła jedynego syna. Los także dla niego ma niespodziankę w postaci nowej miłości, ale niestety z bonusem.
Wszyscy powyżej wymienieni bohaterowie są ze sobą powiązani, ich losy ciągle się przeplatają. Do tego dochodzą bohaterowie drugoplanowi, którzy mają duży wpływ na życie pierwszoplanowej czwórki.
"Kocham cię nad życie" to powieść romantyczna z tragedią w tle. Jednak autorka nie skupiła się na przedstawieniu tylko romansu. Przede wszystkim postawiła na pokazanie wewnętrznych zmagań bohaterów.
Czwórka bohaterów musi uporać się z bólem, stratą, otworzyć swoje serca na nowe doznania. Nie jest to łatwe, każdy z nich na swój sposób się boi.
Książka jest wzruszająca, pełna zarówno smutku jak i radości. Poznawanie treści było niesamowite. Bardzo zżyłam się z bohaterami. Polubiłam ich i całym sercem trzymałam kciuki, aby odnaleźli swoje szczęści, gdyż zasługiwali na to. Nie będę ukrywać, że był moment, że omal nie wyszłam z siebie, miałam ochotę krzyczeć - "Tylko nie, to!"
Autorka nie pisze na siłę, tworzy dzięki temu niesamowity klimat. Gdy po raz pierwszy wzięłam książkę do ręki pomyślałam " Kiedy ja to przeczytam, ponad czterysta stron, zapełnionych drobną czcionką?" Po kilku godzinach " Jak? Kiedy? To niemożliwe!". Czytając odpłynęłam. Ocknęłam się, gdy zegar wskazywał północ, nie potrafiłam oderwać się od treści, a teraz jest mi smutno, że musiałam pożegnać się z Ellie, Roo, Zackiem i Tonym, a czas z nimi został zakończony.
Jill Mansell pisze lekki, prostym i zarazem barwnym językiem. Tworzy świat, który nie jest trudno przywołać wyobraźni. Pozwala czytelnikowi zagłębić w wydarzeniach. Automatycznie przychodzą chwile refleksji na temat życia, miłości i wyborów.
Treść nie jest utrzymana w sztywnym nastroju, czasem autorka potrafi też rozbawić. Na przywołać radość i śmiech.
Z twórczością Jill Mansell spotykam się po raz pierwszy, jednak już dziś wiem, że to nie jest ostatnie spotkanie. "Kocham cię nad życie" to romantyczna, ciepła historia, poprzedzona tragedią. Pierwsze strony zasmucają, ale następne dają nadzieję.
Polecam szczególnie kobietom.
Miłość, cierpienie i strata towarzyszą nam przez całe życie. Gdy jesteśmy szczęśliwi, nie przypuszczamy, że może być źle. Gdy jesteśmy pogrążeni w smutku, nie wierzymy, że może być dalej dobrze. Jednak los jest pełen niespodzianek i lubi nas zaskakiwać, gdy najmniej się tego spodziewamy...
Ellie była szczęśliwą mężatką, wystarczył moment, aby wszystko legło w gruzach. Mąż...
2014-06-12
Każdy z Nas wyobraża sobie kosmitów inaczej; raz są to ogromne robale, innym razem niekształtne zielone stworzenia, a czasem to istoty przypominające ludzi. Na ogól te nieziemskie stworzenia kojarzą mi się z literaturą s-f, której nie jestem szczególną fanką. Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że książka "Obsydian" pomimo że opisuje losy grupy kosmitów, należy do literatury fantastycznej (którą uwielbiam) z romansem paranormalnym w tle...
Katy wraz z mamą przeprowadza się do małego miasteczka, tam poznaje bliźniaków Dee i Daemona, z którymi sąsiaduje. Nastolatka bardzo szybko zaprzyjaźnia się ze swoją sąsiadką Dee, natomiast Daemon zachowuje się, jakby nienawidził Katy. Sytuacja zmienia się, gdy Katy na swojej drodze spotyka niedźwiedzia, a Daemon ją ratuje, tym samym zostawiając na niej "znak". Od tej pory nic nie świadoma nastolatka jest w niebezpieczeństwie. Jedyną osobą, która może ją obronić jest Daemon...
Powieść "Obsydian", to książka, o której dowiedziałam się, gdy wpadła w moje ręce i tym samym okazała się dla mnie wielkim zaskoczeniem, a co za tym idzie mile uprzyjemniła mi czas.
Już pierwsze strony powieści wprowadziły mnie w świat jaki wykreowała pisarka i pozostałam w nim aż do końca. Książkę przeczytałam w przeciągu jednego dnia. Świat Katy, jej przygody i rozwijający się romans bardzo mocno przykuły moją uwagę. Miałam duże problemy z przerwaniem czytania.
Oprócz romantycznych momentów w treści, mamy chwile niebezpieczne i trzymające lekko w napięciu.
Katy i Daemon to dwójka bohaterów, która bardzo szybko skrada serca czytelnika. Pomimo że różnią się jak ogień i woda, udają wzajemną niechęć, wyczuwa się ich przyciąganie oraz wzajemną fascynację.
Kreacja tych postaci zasługuje na plus, gdyż podczas czytania miałam wrażenie ich realizmu, a nie tylko świadomość ich fikcyjnego istnienia.
Narracja powieści jest pierwszoosobowa, a narratorem i tym samym głównym bohaterem jest Katy. Dzięki takiej formie narracji, bardzo szybko wczułam się w bohaterkę, dzięki temu powstała więź pomiędzy mną a postacią fikcyjną, a co za tym idzie - powieść wzbudzała wiele emocji: od żalu, smutku, po radość, śmiech.
Podczas czytania tworzy się bardzo romantyczny klimat z domieszką niebezpieczeństwa. Pozostaje on dość długo, po skończeniu czytania.
Autorka ma lekkie pióro, potrafi zainteresować czytelnika swoim fikcyjnym światem, zatrzymać go na długo oraz pozwala na przeżywanie losów bohaterki. Nie każdemu pisarzowi udaje się stworzyć tak dobry klimat oraz naturalne emocje i więź z bohaterami, jak udało się J.L Armentrout.
Poza tym autorka używa młodzieżowego języka, nie krępuje się wykorzystywać dość "obraźliwych" określeń takich jak; palant, dupek i tym podobnych. Bardzo realistycznie też wyszły dialogi, które chwilami mnie rozbawiały, cóż, ale czasem i irytowały. Tak jak rozmowy w prawdziwym życiu.
Autorka nie przesadza z opisami, ale dość dokładnie przedstawia wygląd zewnętrzny bohaterów jak i obraz psychiczny Katy; jej myśli, uczucia i odczucia.
Dodatkowo na końcu książki, czytelników czeka bardzo przyjemna i zaskakująca niespodziana
Powieść "Obsydian", to książka, która bardzo miło uprzyjemniła mi czas...Romans paranormalny, lekkie pióro pisarki, klimat oraz wciągająca treść, to główne jej atuty. Wydawnictwo trafiło w dziesiątkę wydając powieść przed wakacjami, gdyż jest to idealna lektura na upalne, letnie dni.
Od siebie polecam, a ja z niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnego tomu.
Każdy z Nas wyobraża sobie kosmitów inaczej; raz są to ogromne robale, innym razem niekształtne zielone stworzenia, a czasem to istoty przypominające ludzi. Na ogól te nieziemskie stworzenia kojarzą mi się z literaturą s-f, której nie jestem szczególną fanką. Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że książka "Obsydian" pomimo że opisuje losy grupy kosmitów, należy do...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-09
Czy podczas czytania zdarza Wam się całkowicie odpłynąć? Zapomnieć o świecie, obowiązkach, pracy, zatracić się w życiu literackich postaci? Cóż, mi czasem to się zdarza. Czytając "Onyks" wkroczyłam do świata kosmitów i mutantów, zapominając o realnym życiu.
Katy zapada w dziwną chorobę, po jej wyleczeniu odkrywa u siebie tajemnicze zdolności, nad którymi nie może zapanować. Dodatkowo w szkole zjawia się nowy uczeń, który szybko zaprzyjaźnia się z Kat i odkrywa jej moc. Stara się jej pomóc, jednak ma w tym swój cel i tajemnicę, która zaskoczy wszystkich.
Kat jest w niebezpieczeństwie...Czy będzie w stanie się obronić?
Daemon nie ufa nowemu chłopakowi...Czy to zazdrość, czy intuicja?
Bardzo trudno jest mi opisać odczucia względem książki. Targają mną sprzeczne emocje; zachwyt i rozczarowanie...
"Onyks" to jedna z powieści, która potrafi po części zaspokoić głód mola książkowego, ale potrafi także pobudzić apetyt na kolejną część.
Początkowo autorka dużo czasu poświęca romantycznej odsłonie powieści. Jest naprawdę bardzo słodko, zabawnie czasem zaborczo. Emocje bohaterów są wyczuwalne, bardzo intensywne...
Jednak później pisarka zmienia kierunek i zaczyna robić się zagadkowo i niebezpiecznie. Stopniowo odczuwałam niepokój oraz wzrost adrenaliny.
Treść w dużej mierze jest trudna do przewidzenia, jest to plus, który tylko mobilizuje czytelnika do dalszego czytania. Autorka nie skupia się na jednym wątku, lecz tworzy wiele ciekawych, zagadkowych sytuacji, a rozwiązanie ich jest czasem zaskakujące.
Bohaterów polubiłam już w pierwszym tomie i nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o moje odczucia. Faktem jest to, że Katy jak i Daemon przeszli przemianę.
Katy nadal jest tą bohaterką, która momentami mnie irytowała, "kocha nie kocha', "pragnie nie pragnie" - ta jej niepewność i ślepota, dobijają. Jednak poza tym Katy stała się odważną, pewną siebie osobą, która wie czego pragnie. Musi niestety pokonać dużo trudności, a to dopiero początek.
Daemon natomiast nadal jest tym odważnym, silnym i pewnym siebie osobnikiem. Różnica jednak jest taka, że tym razem jest bardziej romantyczny, mniej arogancki. Chroni Katy, aczkolwiek czasem jest lekko zaborczy.
Blake i Will- nowi bohaterowie - niestety nie wzbudzili mojej sympatii. Od początku czułam do nich zdystansowanie i byłam pełna podejrzeń. Czy były słuszne? Musicie sami się przekonać.
Jeśli chodzi o pozostałe postacie tym razem ich udział jest mało znaczący, jednak jest moment, który zaskakuje i niestety smuci.
Kolejnym punktem jest styl autorki, który mnie urzekł. Armentrout pisze lekko, zgrabnie i realistycznie. Dialogi są bardzo rzeczywiste, opisy klimatyczne i skromne, wydarzenia zaciekawiają i urzekają. Autorce udaje się także wywołać emocje, rozbudzić ciekawość i zaskoczyć.
Bez ogródek mogę powiedzieć, że Armentrout w stu procentach udało się zabrać mnie do swojego magicznego świata, i bardzo żałuje, że musiałam go opuścić na jakiś czas.
"Onyks" to bardzo dobra kontynuacja, która zabiera czytelnika w niezwykłą podróż. Tym razem podczas czytelniczej wędrówki mamy do czynienia nie tylko z kosmitami, ale i z mutantami oraz ludźmi, którzy są gotowi na wszystko, aby zdobyć siłę i moc Luksjan. Jedynym rozczarowaniem, które pozostawiło niedosyt było dla mnie zakończenie...
Autorka przygotowała także niespodziankę dla czytelników; "Materiały dodatkowe", gdzie znajduje się opis jednej ze scen, widziana oczami Daemona.
Nic dodać, nic ująć - Poznawanie "Onyks", jest lekkie, szybkie i warte poświęconego czasu.
Czy podczas czytania zdarza Wam się całkowicie odpłynąć? Zapomnieć o świecie, obowiązkach, pracy, zatracić się w życiu literackich postaci? Cóż, mi czasem to się zdarza. Czytając "Onyks" wkroczyłam do świata kosmitów i mutantów, zapominając o realnym życiu.
Katy zapada w dziwną chorobę, po jej wyleczeniu odkrywa u siebie tajemnicze zdolności, nad którymi nie może...
2015-03-13
W swoim życiu przeczytałam wiele książek. Jedne mnie zachwyciły, inne rozbawiły, ale były i takie, które sprawiły iż płakałam jak mała dziewczynka. Ale do tej pory nie czytałam powieści, a tym bardziej serii, która sprawia, że rozpadam się na małe kawałki...
Kat obwinia siebie za śmierć Adama, jednak przez jej niektóre decyzje, wynikła i dobra strona medalu - Dawson, wrócił do domu. Wszystko niby wraca do normy, ale cień wcześniejszych wydarzeń przypomina o sobie. Dawson pragnie odzyskać Beth, Kat i Daemon nie widzą jak mu w tym pomóc, ale obawiają się, że Dawson zrobi coś głupiego, aby tylko być z ukochaną. Ponowne pojawienie się Blake zwiastuje kolejne komplikacje. Blake ma dla Kat i Daemona propozycję, która być może rozwiąże część ich problemów.
Jednak czy Blake jest godny zaufania?
Kat i Daemon to dwójka bohaterów, którzy skradli moje serce już w pierwszym tomie, ale o tym pisałam. Ich uczucia względem siebie, ciągłe przekomarzanie się - sprawiają, że czuje ciepło na sercu, i nieświadomie, uśmiech pojawia się na moich ustach.
Daemon jest wręcz idealny - opiekuńczy, waleczny, przystojny i romantyczny.
Kat jest chwilami irytująca, ale w odpowiednim momencie potrafi też walczyć, o to co w jej życiu najważniejsze. Nie jest im łatwo. Wiele rzeczy muszą ukrywać, borykają się z problemami, o których zwykli śmiertelnicy, nie mają pojęcia, ale to nie koniec, gdyż nad nimi dalej zbierają się czarne chmury.
"Opal" to już trzeci tom serii, która sprawia, że czytelnik traci poczucie czasu i kontakt z rzeczywistością. Wydarzenia opisane w tej części chwilami sprawiają, że serce bije tak szybko, że obawiałam się, iż może wyskoczyć z klatki piersiowej. Nie będę ukrywać, że spodziewałam się po Armentrout, że tym razem też mnie zaskoczy, zaszokuje i będzie trzymać w szachu, ale to czego się spodziewałam, a to, co otrzymałam, przerosło moje oczekiwania. Autorka ma potencjał, dużo planów dotyczących bohaterów, powoli ale sensownie zmierza do celu, który obrała.
W "Opalu" wydarzenia toczą się dwutorowo. Z jednej strony mamy problemy z jakimi borykają się bohaterowie; śmierć Adama, brak wiedzy o Willu, poczucie winy, zaufanie komuś, kto raz ich zdradził, ale i najważniejsza kwestia - uwolnienie Beth z niewoli. Wszystkie wymienione elementy pobudzają niepokój i lęk.
Z drugiej strony mamy chwile bardzo romantyczne dotyczące Kat i Daemona. W owych momentach mamy czas na relaks i lekkie oderwanie się od rzeczywistości.
Autorka tworząc fabułę postawiła na dynamiczną akcję. Nie ma czasu na nudę. Utwór ma prawie pięćset stron - od początku do końca, tempo wydarzeń jest jednakowe i na wysokim poziomie. Nie ma czasu na odetchnięcie. Z każdą kolejną stroną wzmaga się głód, który zamiast zaspokoić mola książkowego, jeszcze bardziej pobudza apetyt. Pisarka tym razem nie wprowadziła do fabuły nowych bohaterów, ale sprawiła, że powrócili "starzy" i dalej trochę nabroili.
Autorka pisze prostym, mało wyszukanym stylem, ale wydarzenia przedstawia bardzo realistycznie. Tworzy klimat, nie wykorzystując przy tym nadmiaru opisów.
Tym razem jednak było coś, co okazało się dla mnie solą w oku. Otóż pani Jennifer straciła miarę w opisywaniu; ile to razy Kat oblała się rumieńcem, ile razy nastolatka czuła motyle w brzuchu oraz jak cudownie całuje Daemon. Chwilami od tych sytuacji robiło się mdło. Rozumiem, że młodym trochę należny się od życia, ale co za dużo do nie zdrowo.
Czytając książki dużo uwagi poświęcam na stronę emocjonalną. Tym razem nie mam na co narzekać. Książka wzbudza tak dużo mieszanych odczuć, że czasem trudno po nich ochłonąć.
Nawiąże jeszcze do zakończenia. Autorka powieść kończy w najgorszy z możliwych sposobów. Ostatnie strony wbiły mnie w fotel, ciśnienie podskoczyło do góry, a serce omal nie wyskoczyło. Takich zakończeń powinno się zabronić. Za zostawienie czytelnika w takim stanie powinno się ukarać autora. Trochę postraszyłam, ale naprawdę Armentrout kończy tomy w bardzo dokuczliwy sposób. Czekanie na kolejną część będzie potwornie męczące. W głowie zostaje tyle pytań bez odpowiedzi.
Wybierając "Opal" powrócicie do świata kosmitów, mutantów, chwil pełnych pięknych miłości i poświęceń. Przeżyjecie przygodę, która sprawi, że Wasze serca zaczną szybciej uderzać, a Wy będziecie potrzebować kubła zimnej wody, aby ochłonąć.
Polecam odważnym.
W swoim życiu przeczytałam wiele książek. Jedne mnie zachwyciły, inne rozbawiły, ale były i takie, które sprawiły iż płakałam jak mała dziewczynka. Ale do tej pory nie czytałam powieści, a tym bardziej serii, która sprawia, że rozpadam się na małe kawałki...
Kat obwinia siebie za śmierć Adama, jednak przez jej niektóre decyzje, wynikła i dobra strona medalu - Dawson,...
2014-04-22
W ubiegłym roku miałam okazję poznać niesamowitą bohaterkę Penryn oraz Świat Po, teraz nadszedł czas, aby kolejny raz zagłębić się w świecie, w którym ludzie są królikami doświadczalnymi - zwierzyną, a anioły łowcami.
Penryn odzyskuje władzę nad ciałem - po ugryzieniu przez stworzenie z ogonem skorpiona była sparaliżowana - jest zadowolona z faktu ocalenia siostry. Paige nie jest jednak taka jak wcześniej - dziewczynka została zeszpecona i zmieniona, chwilami bardziej przypomina zwierzę niż człowieka.
Penryn i jej rodzina trafiają do obozu ruchu - buntowników, którzy walczą z aniołami i próbują ratować ludzi - tam są bezpieczne, jednak nie na długo. Paige atakuje mężczyznę, a w efekcie musi uciekać, natomiast Penryn i jej matką ruszają na poszukiwanie dziewczynki. Niestety zostają schwytane i uwięzione.
Czy i tym razem Penryn przeżyje? Gdzie jest Raffe - jedyny anioł, który może jej pomoc?
"Angelfall. Penryn i Świat Po" to kontynuacja losów odważnej nastolatki Penryn, jej rodziny oraz anioła Raffiego, którzy żyją w świecie pełnym mroku, niebezpieczeństw, śmierci i przemocy. Ludzie są zwierzętami, muszą uciekać, walczyć i zdradzać swój gatunek, natomiast anioły to łowcy, którzy bawią się swoimi ofiarami, nie mają dla nich litości...
Penryn to nastolatka, która musi walczyć o przetrwanie. Ma zaledwie siedemnaście lat, ale jak na swój wiek jest bardzo dojrzała, samodzielna i odważna. Działa na ogół rozważnie, stara się myśleć o innych, a nie tylko o sobie i swoim przetrwaniu. Jest bohaterką, może służyć za wzór. Ma w sobie wiele cech, o których ludzie coraz rzadziej mówią, które zagłuszają.
Penryn polubiłam już w pierwszej części, teraz tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że bohaterka jest bardzo sprytną, interesującą, wzbudzającą sympatię postacią.
Teraz napomnę o aniołach, które wręcz uwielbiam w literackim świecie. Na ogół są to istoty przedstawiane słodko, pięknie i przepełnione dobrocią. Tym razem tego się nie spodziewajcie - w tej powieści anioły są okrutne, brutalne i bezwzględne. Mamy oczywiście wyjątek...Nie będę ukrywać, że takie przedstawienie niebiańskich istot, też mi się podobało.
Autorka w powieści przedstawia bardzo mroczny świat, pełen przemocy, śmierci i okrucieństwa. Pomimo tego nie zapomina wspomnieć o miłości, przyjaźni, więzach rodzinnych. Książka ma w sobie elementy kilku gatunków literackich... horror, sensacja, romans paranormalny i oczywiście fantasty. Taka mieszanka nie każdemu podejdzie do gustu, ale dla mnie okazała się rewelacyjną. Było strasznie, niebezpiecznie, słodko i mrocznie.
Styl i język autorki nie uległ zmianom - nadal jest plastyczny, treść jest dopracowana w szczegóły i klimatyczna. Opisy są dokładne - czasem przerażające, budzące niesmak...
Rozdziały są krótkie, jednak autorka zaczynając kolejny nie rozpoczyna nowych wątków lecz kontynuuje bieżące. Ogólnie powieść nie jest przesadnie zawalona wydarzeniami - mamy kilka głównych wątków i one są ciągle rozbudowywane i kontynuowane.
Teraz wspomnę o narracji, która jest pierwszoosobowa w czasie teraźniejszym. Penryn jest narratorką, opowiada wydarzenia na bieżąco - dzięki temu łatwiej zjednoczyć się z fikcyjną postacią, wczuć się w jej losy, które na ogół zaciekawiają. Dlaczego pisze, że na ogól, a nie cały czas? Początek powieści jest lekko nużący, ponieważ autorka wydarzeniami wraca do pierwszej części, jednak później to się zmienia i treść zaciekawia, w dużej mierze trzyma w napięciu, gdyż mamy wiele niebezpiecznych scen.
Czego zabrakło mi w książce? Raffego...autorka tym razem bardzo ukróciła jego rolę i to jest minus tej powieści. Okaleczony anioł wzbudził we mnie pozytywne uczucia i jego mały udział w wydarzeniach potęgował tylko głód, trudny do zaspokojenia.
Tak więc mogę pisać i pisać, ale czas na podsumowanie. Sięgając po książkę trzeba być przygotowanym na dobrą lekturę, pełną walki, śmierci i okrucieństwa oraz odrobiną miłości. Treść która wzbudza różne emocje i często trzyma w napięciu. Powieść, którą czyta się bardzo szybko, z zaciekawieniem.
Tom drugi troszeczke mniej mnie zachwycił - autorka odkryła za mało kart, jednak to nie znaczy, że nie będę czekać z wytęsknieniem na kolejną część.
Od siebie polecam, ale tylko tym, którzy lubią mroczne klimaty, pełne brutalnych scen.
W ubiegłym roku miałam okazję poznać niesamowitą bohaterkę Penryn oraz Świat Po, teraz nadszedł czas, aby kolejny raz zagłębić się w świecie, w którym ludzie są królikami doświadczalnymi - zwierzyną, a anioły łowcami.
Penryn odzyskuje władzę nad ciałem - po ugryzieniu przez stworzenie z ogonem skorpiona była sparaliżowana - jest zadowolona z faktu ocalenia siostry. Paige...
2013-12-01
Na rynku wydawniczym, jest dostępnych wiele książek, w których wampiry odgrywają główne role, niemniej jednak są to przede wszystkim powieści dla młodzieży. Niestety jest dużo mniej powieści bardziej dojrzałych, takich, co przypadną do gustu nie tylko młodym, ale i starszym czytelnikom.
Jako że wampiry to moi ulubieńcy w literaturze fantasty, nie mogłam przejść obojętnie obok książki "Raven", która okazała się rewelacyjną powieścią o wampirach, dodatkowo daleko jej do typowych młodzieżówek.
Raven, jest młodą kobietą, która porusza się przy pomocy kuli, gdy wracając wieczorem od przyjaciół, trafia na mężczyzn znęcających się nad bezdomnym - musi zareagować, tym samym ściąga na siebie niebezpieczeństwo. Napastnicy atakują Raven i omal jej nie zabijają. Pomoc przychodzi od nieznajomego. Gdy Raven odzyskuje świadomość - okazuje się, że jej wygląd uległ zmianie, noga jej nie boli, oraz, że niczego nie pamięta. Najgorsze jednak jest to, że z muzeum. w którym pracuje, zniknęły cenne rysunki. Raven jest podejrzana o kradzież. Kobieta szukając swojego wybawcy oraz dowodów swojej niewinności trafia do najmroczniejszych zakamarków Florencji oraz odkrywa, że legendy w dużej mierze są prawdziwe.
Kim jest mroczny wybawca Raven?
Powieść "Raven" - choć się tego nie spodziewałam - okazała się rewelacyjną i dobrze dopracowaną powieścią, dlatego też znalazła się na półce "Ulubione".
Nie wiem od czego zacząć, gdyż utwór jak dla mnie ma same zalety, a brakuje mu wad. Po pierwsze kreacja bohaterów jest bardzo dobra.
Główną postacią jest Raven - kruk. Dziewczyna przybrała takie imię, gdyż pragnęła zacząć życie od nowa i zapomnieć o przeszłości. Choć nie jest jej łatwo - pomaga innym, jest dobra i opiekuńcza. Bardzo szybko bohaterka zyskała moją sympatię.
William - tylko się zakochiwać w tym bohaterze.Przystojny, urzekający i do tego dziecko nocy. Choć jego poddani lękają się jego siły, to dla Raven jest czuły i delikatny. Ideał.
Bardzo dużym plusem utworu jest kreacja wampirów. Nie są to delikatne istoty. Zabijają, aby przetrwać. Autor zachował pierwotną, groźną odsłonę dzieci nocy. Dzięki temu powieść nabrała mrocznego klimatu. Krwawe sceny, pościgi tylko potęgują odpowiednio nastrój.
Tempo wydarzeń nie jest ani za szybkie, ani za wolne jest wręcz idealne, aby wczuć się w rolę bohaterów. Dobrze dopracowana fabuła pozwala przekroczyć granicę i całkowicie zatracić się w fabule.
Nie da się ukryć, że powieść w przeważającej mierze jest romansem. Cała treść wywarła na mnie tak dobre wrażenie, że nie przeszkadzało mi nawet, że wątek romantyczny nie jest idealny. Autor pokusił się na sceny intymne, które okazały się wisienką na torcie - delikatne, wymowne, ale nie bulwersujące. Twórca bardzo dobrze je skonstruował, dzięki temu nadały odpowiedni smak całości.
Warsztat pisarski Reynarda zasługuje na uwagę i podziw. Twórca potrafi odpowiednio wyważyć wszystkie szczegóły, tak, aby nadać powieści odpowiedni wydźwięk, ale nie przytłaczać czytelnika. Styl pisania nie jest nadto wymagający, ale nie jest też prosty. W stylu pisania autora wyczuwa się dojrzałość twórczą, która bardzo mi 'posmakowała"
Książka choć jest obszerna, ponad pięćset stron - nie odczułam tego, ba co najgorsze czuje niedosyt powieścią i pragnę więcej, a to dopiero początek. Powieść przeczytałam błyskawicznie, wyzbyłam się zahamowań i pozwoliłam mojej wyobraźni przenieść się do mrocznych zakamarków Florencji.
Już dawno nie czytałam tak porywającej książki. Mroczna fabuła, cudowni bohaterowie oraz romans, sprawiły, że zatraciłam się w treści, zapominając o rzeczywistości. Rewelacja - to słowo najbardziej pasuje do powieści "Raven".
Na rynku wydawniczym, jest dostępnych wiele książek, w których wampiry odgrywają główne role, niemniej jednak są to przede wszystkim powieści dla młodzieży. Niestety jest dużo mniej powieści bardziej dojrzałych, takich, co przypadną do gustu nie tylko młodym, ale i starszym czytelnikom.
więcej Pokaż mimo toJako że wampiry to moi ulubieńcy w literaturze fantasty, nie mogłam przejść obojętnie...