-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać308
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński18
-
Artykuły„(Nie) mówmy o seksie” – Storytel i SEXEDPL w intymnych rozmowach bez tabuBarbaraDorosz2
-
ArtykułySztuczna inteligencja już opanowuje branżę księgarską. Najwięksi wydawcy świata korzystają z AIKonrad Wrzesiński15
Biblioteczka
2019-12
2019-08
2019-05
2009-11-01
2010-04-01
Maria Bellonci sprowadza postać Lukrecji Borgii - osławionej nierządnicy i trucicielki - do ludzkich rozmiarów. Pokazuje dziewczynę, a potem młodą kobietę, która (jak tak wiele innych w jej epoce) staje się narzędziem politycznych machinacji swoich krewnych, która poddaje się wszystkiemu biernie i bez słowa protestu, która mimo całego zła, które za sprawą tychże krewnych wydarzyło się w jej życiu, nadal ich kocha i dla której ta miłość staje się najważniejszym motorem istnienia.
Może i była rozwiązła (choć z pewnością mniej, niż chce legenda). Może i przedkładała interes własnego rodu nad wszystko inne. Ale z tym wszystkim nie była ani lepsza, ani gorsza od wielu innych księżnych i markiz zaludniających renesansowe Włochy. Jak to kiedyś napisał Gervaso - gdyby nie nazywała się Borgia, nie była córką swojego ojca i siostrą swojego brata, to pewnie nikt nie zauważyłby w niej niczego szczególnego i nie potrzebowałaby spóźnionej rehabilitacji.
Maria Bellonci sprowadza postać Lukrecji Borgii - osławionej nierządnicy i trucicielki - do ludzkich rozmiarów. Pokazuje dziewczynę, a potem młodą kobietę, która (jak tak wiele innych w jej epoce) staje się narzędziem politycznych machinacji swoich krewnych, która poddaje się wszystkiemu biernie i bez słowa protestu, która mimo całego zła, które za sprawą tychże krewnych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
No cóż... Przyznam, że trochę czegoś innego się po tej książce spodziewałam. I nie chodzi tu o to, że ja - mimo jego wszystkich grzechów - mam dla Cezara sympatię, a autor książki najwyraźniej nie bardzo. Pomijam też nienajlepszy (moim zdaniem) styl - bo to może być kwestia tłumaczenia. Najbardziej przeszkadza mi to, że on swoich argumentów nie usiłuje w żaden sposób konfrontować, udowadniać, weryfikować. Przedstawia ocenę faktów na zasadzie "to na pewno było tak", nie wdając się w żadne subtelności i próby poszukiwań innych rozwiązań. Np. to na pewno Cezar kazał zamordować Juana, bo był o niego zazdrosny (a właściwie nawet nie o niego, tylko o jego tytuły, pieniądze i zaszczyty). Fakt, że Juan miał wystarczająco wielu innych wrogów, którzy mogli pragnąć jego śmierci, autor zbywa pogardliwym "eee tam".
Jakoś nie mogę się też zgodzić z rysunkiem poszczególnych "postaci dramatu". Aleksander VI to bezwolna lalka w rękach syna, praktycznie niedolna do samodzielnego działania i podejmowania niezależnych decyzji. No cóż... Trochę się to kłóci z obrazem zręcznego dyplomaty, człowieka, który przez trzydzieści lat grał pierwsze skrzypce w watykańskiej kurii... Lukrecja... Autor nie dał, co prawda, wiary powtarzanym przez lata plotkom o kazirodztwie, ale "jego" Lukrecja jest równie bezwolna i bierna, jak jej ojciec.
Jeśli wierzyć Cloulasowi, to jedynym spiritus movens wszystkiego, co w tamtych czasach działo się w Państwie Kościelnym i całych Włoszech, był Cezar. To on kierował polityką, prowadził wojny, rządził rodziną, planował małżeństwa siostry... I gromadził majątek. A właściwie przede wszystkim to ostatnie - bo autor bardzo szczegółowo opisuje wszystkie włości i dochody, jakie Cezar otrzymywał od ojca i innych panujących. I nieustannie podkreśla, że ciągle było mu mało...
Brakuje mi tu tylko (i aż) jednego - opisu CZŁOWIEKA. Jest bowiem w tej książce mnóstwo informacji, kto, gdzie, kiedy i po co pojechał, z kim się spotkał/walczył itd. Skwapliwie wymieniono wszystkie bogactwa rodziny Borgiów, a Cezara w szczególności. Nie napisano tylko, jakim był człowiekiem. Co sprawiało, że budził tak skrajne uczucia - że albo go kochano, albo nienawidzono? Jak to się stało, że właśnie on - a nie inny z licznych w tamtych czasach włoskich książąt, czy wodzów - tak zainspirował Machiavellego?
Nie wiem... Może za bardzo przywiązałam się do wersji i stylu Gervaso i Marii Bellonci, ale zaprzysięgłą wielbicielką tej konkretnej biografii raczej nie zostanę... W tamtych książkach zza faktów widać ludzi. Tutaj - nie bardzo.
No cóż... Przyznam, że trochę czegoś innego się po tej książce spodziewałam. I nie chodzi tu o to, że ja - mimo jego wszystkich grzechów - mam dla Cezara sympatię, a autor książki najwyraźniej nie bardzo. Pomijam też nienajlepszy (moim zdaniem) styl - bo to może być kwestia tłumaczenia. Najbardziej przeszkadza mi to, że on swoich argumentów nie usiłuje w żaden sposób...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to