-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik230
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Biblioteczka
„Dziecięcy Kram” jest niczym mroczna, ciemna, pełna tajemnic piwnica. Wszyscy są ciekawi, jakie sekrety skrywa, ale nikt nie ma odwagi, żeby wejść do środka.
Główną bohaterką jest Klara Silva, samotna matka, bezrobotna, bezdomna. Przypadek sprawia, że trafia na Alonsa Bastosa, który oferuje jej pracę w sklepie o wdzięcznej nazwie Dziecięcy Kram. Czy Klara odkryje makabryczne sekrety dyskontu?
Autor świetnie prowadzi fabułę, buduje klimat grozy i czającego się niebezpieczeństwa. Czytając dosłownie wsiąkamy w powieść, kibicujemy bohaterom, niekiedy chwytając się za głowę, że można dokonywać tak ryzykownych decyzji, ale to właśnie mi się podobało! Ta książka naszpikowana jest emocjami.
Daniel Radziejewski z wprawą wybitnego szefa kuchni poprowadził wątki tej historii. Serwował co rusz drobne poszlaki, wprowadzając retrospekcje, cofając się w czasie – zaostrzał apetyt, kiedy danie główne w postaci rozwiązania zagadki, tylko czekało by je odkryć! Przyznaję, że usilnie walczyłam ze sobą, by nie zajrzeć na ostatnie strony i poznać zakończenie 😉
Według mnie „Dziecięcy Kram” to powieść nieodkładalna. Zaczęta, nie daje o sobie zapomnieć. Jeśli lubicie klimat grozy, intrygujące tajemnice z przeszłości i mrożące krew w żyłach sceny, ta powieść Was nie zawiedzie. Polecam!
„Dziecięcy Kram” jest niczym mroczna, ciemna, pełna tajemnic piwnica. Wszyscy są ciekawi, jakie sekrety skrywa, ale nikt nie ma odwagi, żeby wejść do środka.
Główną bohaterką jest Klara Silva, samotna matka, bezrobotna, bezdomna. Przypadek sprawia, że trafia na Alonsa Bastosa, który oferuje jej pracę w sklepie o wdzięcznej nazwie Dziecięcy Kram. Czy Klara odkryje...
Niestety na tej części pora zakończyć znajomość z Teodorą Wilk. Dawno żadna książka mnie tak nie wymęczyła. Dora lat trzydzieści plus, zachowanie rodem dwunastolatki z gimnazjum, która nie za bardzo wie, który chłopak z Backstreet Boys podoba jej się bardziej. Właśnie przez ten zagmatwany wątek z pseudo love story książka bardzo traci na wartości, bo w tym całym chaosie zagubiła się główna oś fabuły. A to wielka szkoda! I tak oto zapowiadana wielka wojna, walka dwóch silnych czarnych charakterów, została zakończona w kilku zdaniach, zaś wizyta u jakiegoś krawca, która nic do fabuły nie wnosi została zawarta na kilku stronach. Językowo jednak powieść jednak stoi świetnie, zaś świat wykreowany przez autorkę jest naprawdę szczegółowo dopracowany, niestety główna bohaterka czasem była tak irytująca, że te plusy nie były w stanie w mojej opinii wyratować tej powieści. Ja daję 2/5 ale zaznaczam, że Dora ma też rzesze swoich fanów. Ja niestety się do nich nie zaliczam.
„Jest w tobie dość miłości, by ogrzać cały świat, i dość gniewu, by cały świat zniszczyć”.
Niestety na tej części pora zakończyć znajomość z Teodorą Wilk. Dawno żadna książka mnie tak nie wymęczyła. Dora lat trzydzieści plus, zachowanie rodem dwunastolatki z gimnazjum, która nie za bardzo wie, który chłopak z Backstreet Boys podoba jej się bardziej. Właśnie przez ten zagmatwany wątek z pseudo love story książka bardzo traci na wartości, bo w tym całym chaosie...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Topiel” Jakuba Ćwieka opowiada o wakacjach w roku 1997 czwórki młodych przyjaciół. Oprócz Powodzi Stulecia chłopcy muszą przejść przyspieszony kurs dorastania, mierzą się z problemami dorosłych i konsekwencjami ich grzechów, dla których sama powódź wydaje się jedynie tłem. Autor daje głos ówczesnej młodzieży, dzięki czemu powieść to także sentymentalny powrót do kultury lat dziewięćdziesiątych do ery „Strażnika Teksasu”, Shazzy, czy „Wiedźmina”. Jakub Ćwiek sprawnie buduje klimat, wplatając między wspomnienia bohaterów tzw. Luźną kartkę – taką zapowiedź kolejnych zdarzeń, jednak bez podania istotnych szczegółów. Na przykład już z opisu, czy samego początku historii dowiadujemy się, że znaleziono zwłoki młodego chłopaka. Nie wiemy jednak, czy to ktoś z naszych bohaterów, ich znajomy z powieści, czy ktoś zupełnie obcy.
Moim daniem – warto przeczytać. Świetnie skonstruowana powieść o dorastaniu, nie tylko fizycznie, ale i mentalnie. Podobał mi się język powieści – niewymuszony, czasem wulgarny, jak to przy młodych bohaterach. Miło sobie przypomnieć czasy, w których żyło się bez smartfonów. Ale jest jeszcze jedna ważna rzecz - autor zwraca uwagę na to, jaki wpływ miała powódź na ludzi – jak zwykli ludzie z dnia na dzień zostali odarci z poczucia bezpieczeństwa, kiedy to własny dom, przestał pełnić funkcję azylu, schronienia. Jak jednego dnia stali ramię w ramię przeciwko nieokiełznanemu żywiołowi, by na drugi dzień rzucać się sobie do gardeł. Ja osobiście polecam! 7/10
Książkę otrzymałam za punkty w portalu czytampierwszy.pl – dziękuję!
„Topiel” Jakuba Ćwieka opowiada o wakacjach w roku 1997 czwórki młodych przyjaciół. Oprócz Powodzi Stulecia chłopcy muszą przejść przyspieszony kurs dorastania, mierzą się z problemami dorosłych i konsekwencjami ich grzechów, dla których sama powódź wydaje się jedynie tłem. Autor daje głos ówczesnej młodzieży, dzięki czemu powieść to także sentymentalny powrót do kultury...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Słonko, ja zawsze kroczysz aleją kłopotów”… Tak krótko można opisać Teodorę „Dorę” Wilk. Policjantka Wydziału Wewnętrznego toruńskiej policji, która rozdarta jest między światem realnym, a Thornem – alternatywnym Toruniem, zamieszkanym przez istoty magiczne.
Powieść czyta się bardzo szybko, za sprawą lekkiego języka oraz narracji pierwszoosobowej. Autorka bardzo fajnie zmiksowała gatunek fantasy z kryminałem. Czasem jednak miałam wrażenie, że nie wszystko gra, a nawet zgrzyta, a to za sprawą samej postaci głównej bohaterki. Dora jest taka idealna, otacza się idealnymi istotami, wszystko jej się jakimś cudem udaje, ma kopa jak Chuck Norris, rozwala system jak Rambo, robi najgroźniejsze miny, wszyscy jej się boją i w sumie czekałam aż zrobi szpagat między dwoma ciężarówkami jak Van Damme. Zdecydowanie wydawała mi się zbyt przerysowana (i to bardzo grubą kreską). Mimo to z czasem jakoś do niej przywykłam, nie żeby darzyć wielką miłością, ale zaczęłam tolerować. Bardzo intrygująca wydała mi się postać Witkacego, ciekawe jak jego wątek zostanie pociągnięty dalej (na pewno sięgnę po „Szamański Blues”).
Wątek romantyczny – jeśli tak można go nazwać – tu ma pewne trudności, żeby nie zdradzić. Czasami chciało się wejść do książki, kopnąć Dorę w idealnie kształtny tyłek, ale na plus oceniam zbudowanie napięcia, chemii i flirt między bohaterami. Spytacie – którymi? Przekonajcie się sami. To opinia bezspojlerowa.
Według mnie całkiem przyjemna książka. Czytało się dobrze, językowo i stylistycznie – nie mam uwag. Na pewno było to miłe zapoznanie z autorką i sięgnę po kolejne części. Zagadka kryminalna – paranormalna – tu wątek fajnie poprowadzony, mnogość nadnaturalnych postaci i ich charakterystyka super rozpisane! Widać autorka czerpie z różnych mitologii, dodaje trochę od siebie i robi z tego fajny mix. Co zaś do śledztwa realnego – tu trochę rozwiązanie na byle jak. Trochę to wszystko było zbyt idealne, zbyt łatwe, zbyt szybkie. A szkoda!
Ogromnym plusem, o czym muszę wspomnieć, są ilustracje Magdaleny Babińskiej, cieszą oko podczas czytania. Daję 3/5 i polecam fanom szybkiej akcji w stylu Chucka Norrisa z zacięciem paranormalnym i mocnymi kobiecymi postaciami.
#czytampierwszy
„Słonko, ja zawsze kroczysz aleją kłopotów”… Tak krótko można opisać Teodorę „Dorę” Wilk. Policjantka Wydziału Wewnętrznego toruńskiej policji, która rozdarta jest między światem realnym, a Thornem – alternatywnym Toruniem, zamieszkanym przez istoty magiczne.
Powieść czyta się bardzo szybko, za sprawą lekkiego języka oraz narracji pierwszoosobowej. Autorka bardzo fajnie...
„To jest właśnie jedna z tych rzeczy, które oni robią. Zmuszają do tego, żeby człowiek zabijał sam siebie”.
Oto Republika Gilead, w której społeczeństwo dzieli się na tych lepszych i gorszych. Niby nic nowego, ale ci, co mają gorzej, to znaczy, że mają naprawdę przerąbane. Zacznijmy od tego, że dobrze usytuowani są praktycznie tylko mężczyźni. Kobiety mają się sprawdzać jako żony, które cały dzień pielęgnują ogródek i haftują wzorki na serwetkach i szalikach. Są jeszcze Marty – służące. Są gospożony czyli żony wykonujące pracę Mart. I są jeszcze one – Podręczne. Podręczna ma nic nie robić. Nie może za dużo myśleć, nie może czytać, pisać, mieć zainteresować. Nie może uciec. Jej ciało nie należy już do niej. Jej ciało należy do Republiki. Ale powinna być wdzięczna. W końcu nie musi pracować, ma wszystko, co jest do życia potrzebne, a wolność jest zbyteczna. Jedyne co musi zrobić to urodzić dziecko komendanta. Historię oglądamy oczami takiej właśnie Podręcznej – Fredy.
Przyznaję, wizja była zatrważająca. Począwszy od tego, w jaki sposób się ta zmiana ustrojowa zaczęła, aż po to, co stało się z Fredą. Jaką bezwolną maszynką się stawała. Jak kawałek po kawałku traciła samą siebie. Margaret Atwood stworzyła przerażającą wizję antyutopii, z której zbędne jednostki są usuwane, w której religia przedkładana jest ponad moralność.
Czytanie relacji Fredy było jednak momentami męczące. Nagłe niezapowiedziane przeskoki myślowe, retrospekcje, czasami sprawiały kłopot. Jednak czytając, z czasem można się było przyzwyczaić.
Książka była całkiem dobra. Oczywiście porusza wiele ważnych kwestii wolność, moralność, prawo jednostki itede itepe, nie będę się nad tym rozpisywać, sami się przekonajcie, przeczytajcie. „Opowieść Podręcznej” została umieszczona na plakacie – zdrapce „100 książek do przeczytania przed śmiercią”. Moim zdaniem w pełni zasłużyła sobie na to miejsce.
#czytampierwszy
„To jest właśnie jedna z tych rzeczy, które oni robią. Zmuszają do tego, żeby człowiek zabijał sam siebie”.
Oto Republika Gilead, w której społeczeństwo dzieli się na tych lepszych i gorszych. Niby nic nowego, ale ci, co mają gorzej, to znaczy, że mają naprawdę przerąbane. Zacznijmy od tego, że dobrze usytuowani są praktycznie tylko mężczyźni. Kobiety mają się sprawdzać...
Wiecie kiedy zaczęła mi się podobać ta książka? Kiedy tylko zaczęłam ją traktować jako DRAMAT PSYCHOLOGICZNY, a nie Thriller.
Thriller czyli dosłownie na nasze - dreszczowiec - z automatu spodziewałam się dreszczyku grozy, strachui, atmosfery niepokoju, czyli dokładnie tego, czego tu nie dostałam.
Co zatem otrzymałam?
Dramaty pospolitych Kowalskich - problemy rodzinne, wewnętrzne konflikty, tajemnice i to nie było złe, ale oczywiście w kategorii dramatu.
Całość czyta się szybko, głównie przez narrację pierwszoosobową, którą oglądamy oczami Livii i Adama.
Generalnie B.A. Paris porusza ważną kwestię komunikacji w rodzinie. Za dużo tajemnic, niedomówień i wychodzi z tego katastrofa.
I ja serio, nie potrafię zrozumieć, dlaczego ta książka wszędzie wsadzana jest do wora "sensacja, thriller"...
Gdybym miała oceniać tą pozycję jako thriller psychologiczny - 2/10 za brak dreszczy, brak atmosfery niepokoju, brak tego wszystkiego, co otrzymałam chociażby podczas lektury "Za zamkniętymi drzwiami" tej autorki.
Ale ocenię ją jako dramat 6/10 - za zwrócenie uwagi na to, jak ważne jest porozumiewanie się w rodzinie, za pokazanie niezłomności do realizacji marzeń i oczywiście za zwykłe problemy, zwykłych ludzi.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl - bardzo dziękuję!
Wiecie kiedy zaczęła mi się podobać ta książka? Kiedy tylko zaczęłam ją traktować jako DRAMAT PSYCHOLOGICZNY, a nie Thriller.
Thriller czyli dosłownie na nasze - dreszczowiec - z automatu spodziewałam się dreszczyku grozy, strachui, atmosfery niepokoju, czyli dokładnie tego, czego tu nie dostałam.
Co zatem otrzymałam?
Dramaty pospolitych Kowalskich - problemy rodzinne,...
2020-02
Całkiem udany debiut.
Bohaterem jest Aris Esnaf'ar i to z jego perspektywy oglądamy wydarzenia w książce. Aris jest narratorem bardzo spostrzegawczym, bystrym i sprytnym, czasem wychodził z niego taki cwany lisek, ale można go polubić.
A teraz dlaczego mi się podobało?
Działo się dużo, a ja to akurat w książkach - zwłaszcza fantastyce lubię. Na plus wg mnie także słownictwo - nawet nie wiedziałam, że istnieje tyle różnych typów broni. No i co mnie chyba najbardziej urzekło - nietuzinkowy humor. Jestem z natury raczej mrukiem marudą, a tu zdarzyło mi się dobre kilka razy się roześmiać. Fajni bohaterowie, którzy razem tworzą swoistą mieszankę wybuchową.
Owszem, książka zawiera kilka błędów - a to narracja nagle przechodzi z pierwszoosobowej na tzrecioosobową, a tu jakieś drobne błędy edytorskie, na początku powieści da się odczuć, że to debiut, ale potem warsztat pana Rogalskiego się poprawia. Dla mnie całkiem przyjemny debiut fantasy.
Całkiem udany debiut.
Bohaterem jest Aris Esnaf'ar i to z jego perspektywy oglądamy wydarzenia w książce. Aris jest narratorem bardzo spostrzegawczym, bystrym i sprytnym, czasem wychodził z niego taki cwany lisek, ale można go polubić.
A teraz dlaczego mi się podobało?
Działo się dużo, a ja to akurat w książkach - zwłaszcza fantastyce lubię. Na plus wg mnie także...
2019-10-17
Trudno mi oceniać tą książkę akurat ponieważ jest to poezja, a poezję, każdy odbiera w odmienny sposób.
Ja odbierałam te wiersze znając już twórczość pani Le Guin, dlatego trudno mi o obiektywizm w tym przypadku.
Powiem Wam tylko, co mnie najbardziej urzekło.
1.Prostota - jeśli szukacie wierszy rymowanych na siłę niczym w piosenkach disco polo to się rozczarujecie. Autorka w prosty sposób opisuje otaczającą ją przestrzeń, ludzkie życie, proste sprawy.
2.Wspomnienia - chyba najbardziej poruszył mnie wiersz, wspomnienia dziewczynki z II wojny światowej, kiedy nagle rozbłysły światła miast.
3.Pokaz niezwykłej wyobraźni - bo wyobraźnia pani Ursuli chyba nie miała granic.
4.Przemijanie - pogodzenie się z losem, spojrzenie na świat już na ostatniej prostej.
Powiem tak, jeśli cenicie twórczość pani Le Guin, sięgnijcie po tą pozycję. Jest to ciekawostka, wgląd wewnątrz duszy pisarki. Ja osobiście jestem z nią bardzo zżyta.
Jeżeli jednak nie lubicie poezji, przemyśleń przelanych na papier za pomocą wersów wierszy, odpuście.
Trudno mi oceniać tą książkę akurat ponieważ jest to poezja, a poezję, każdy odbiera w odmienny sposób.
Ja odbierałam te wiersze znając już twórczość pani Le Guin, dlatego trudno mi o obiektywizm w tym przypadku.
Powiem Wam tylko, co mnie najbardziej urzekło.
1.Prostota - jeśli szukacie wierszy rymowanych na siłę niczym w piosenkach disco polo to się rozczarujecie....
2019-10-16
Andrzej Ziemiański ponownie zabiera nas w podróż do Cesarstwa Luan. Tym razem możemy bliżej przyjrzeć się postaci Viriona - szermierza natchnionego, chodzącej legendy, znanej nam z serii "Achaja". Jak to się stało, że chłopak z dobrego domu stał się najbardziej krwawym mieczem Imperium?
Nie dostajemy tej odpowiedzi od razu. Autor dawkuje nam informacje w stosownych porcjach. Na początku wspomniane jest dzieciństwo Viriona, potem jego młodość, a poważna akcja z litrami krwi, pościgami i walkami zaczyna się dopiero, kiedy nasz bohater wkracza w dorosłość. Mimo to wcześniejsze wątki z całą pewnością nie nudzą, a dodatkowo pozwalają wyrobić sobie odpowiedni obraz Viriona. Odpowiedzi tez nie znajdziemy bezpośrednio w tym tomie, ale myślę, że każde z przedstawionych tu wydarzeń w jakiś sposób ukształtowało go na człowieka, którym się stał.
Pojawiają się zarzuty wobec autora, rzucane są hasła takie jak szowinizm, seksizm, ale ja tego nie zauważyłam. Moim zdaniem dobrze, że autor nie cacka się ze swoimi tworami, nawet jeśli są to kobiece postaci poddawane torturom. Dla mnie scena z wężem była bardzo realistyczna i rozpisana z profesjonalizmem. Logiczne, jeśli chcesz kogoś zmanipulować, musisz go najpierw złamać - do całej otoczki Viriona wg mnie ta scena pasowała.
Co zasługuje na szczególną uwagę - to idealne przedstawienie ludzkich cech i charakterów. Autor daje nam swoiste studium charakterów ludzkich u swoich postaci i niejednokrotnie pomyślałam sobie "oo znam takiego człowieka".
Wiele osób pisze, że to lekka, łatwa i przyjemna pozycja. Cóż, krew, flaki, śmierć, niewolnictwo, brutalność, ale faktycznie czyta się przyjemnie. Ale podchodząc do tej książki zapamiętajcie, że autorem jest pan Ziemiański, a on lubi doświadczać swoich bohaterów, czasem tylko cud może ich ocalić, a kiedy już ten cud nadchodzi, ma swoją cenę.
Mi książka podobała się na tyle, że natychmiastowo musiałam sięgnąć po kolejną część. Daję mocne 9/10
Andrzej Ziemiański ponownie zabiera nas w podróż do Cesarstwa Luan. Tym razem możemy bliżej przyjrzeć się postaci Viriona - szermierza natchnionego, chodzącej legendy, znanej nam z serii "Achaja". Jak to się stało, że chłopak z dobrego domu stał się najbardziej krwawym mieczem Imperium?
Nie dostajemy tej odpowiedzi od razu. Autor dawkuje nam informacje w stosownych...
2019-09-08
Miasteczko Anterrey to z pozoru książka jakich wiele na rynku wydawniczym. Ciche miasteczko, każdy zna każdego, aż tu nagle w tajemniczych okolicznościach znikają trzy osoby. W tym samym czasie pisarz mieszkający w miasteczku traci pamięć, czy te sprawy są ze sobą powiązane?
Mimo znanego motywu sennego miasteczka, dostałam zupełnie nową powieść. Na początku odniosłam wrażenie, że czytam dobry kryminał, potem nastąpiło przejście w trzymający w napięciu thriller, by skończyć w objęciach powieści z pogranicza fantasy i horroru. Autor zgrabnie przechodzi pomiędzy wątkami i łączy je z doskonałym wyczuciem.
Zdecydowanie ogromnym plusem powieści jest jej klimat. Aura grozy, lęku i tajemniczości towarzyszy nam przez cały czas, nawet na chwilę nie odpuszcza. Z uwagi na fakt jak toczą się poszczególne wątki zakończenie nie jest jakoś zaskakujące, ale autor rekompensuje nam to idealnie kończąc niektóre z wątków pobocznych.
Nadchodzi jesień, czas ciepłej herbatki, kocyka i wieczorów z książką. Ja ze swojej strony polecam, by kilka takich magicznych wieczorów spędzić w miasteczku Anterrey. Mocne 8/10!
Miasteczko Anterrey to z pozoru książka jakich wiele na rynku wydawniczym. Ciche miasteczko, każdy zna każdego, aż tu nagle w tajemniczych okolicznościach znikają trzy osoby. W tym samym czasie pisarz mieszkający w miasteczku traci pamięć, czy te sprawy są ze sobą powiązane?
Mimo znanego motywu sennego miasteczka, dostałam zupełnie nową powieść. Na początku odniosłam...
2018-10-10
Niby tylko zabawna wieczorynka na dobranoc, ale raz - piękne wydanie, dwa - fakt, że to prosta historyjka spisana przez ojca dla swoich dzieci dodaje jej uroku. No i żyrokrólik!
Niby tylko zabawna wieczorynka na dobranoc, ale raz - piękne wydanie, dwa - fakt, że to prosta historyjka spisana przez ojca dla swoich dzieci dodaje jej uroku. No i żyrokrólik!
Pokaż mimo to2019-10-15
Po roku od wydania angielskiego, pojawia się polska wersja "Upadku Gondolinu", co mnie osobiście ogromnie cieszy.
Zacznijmy o czym jest ta pozycja? Oprócz tytułowej, rozszerzonej (w porównaniu z informacjami zawartymi w "Silmarillionie" ), opowieści o upadku Ukrytego Królestwa dostajemy szereg uwag i ciekawostek dotyczących ewolucji tekstu tej historii.
Dla mnie ogromnym plusem był ostatni rozdział, w którym Christopher Tolkien zawarł wizję końca Śródziemia, dlatego warto przeczytać całą książkę.
Poza tym piękny opis walki o Gondolin, bohaterstwo, miecze, smoki... czego chcieć więcej w fantastyce?
Po roku od wydania angielskiego, pojawia się polska wersja "Upadku Gondolinu", co mnie osobiście ogromnie cieszy.
Zacznijmy o czym jest ta pozycja? Oprócz tytułowej, rozszerzonej (w porównaniu z informacjami zawartymi w "Silmarillionie" ), opowieści o upadku Ukrytego Królestwa dostajemy szereg uwag i ciekawostek dotyczących ewolucji tekstu tej historii.
Dla mnie...
2018-09-05
Gorączka… Wielu rodziców na sam dźwięk tego słowa, aż dostaje drgawek. Zaraz, zaraz… drgawek, czy dreszczy? Podać ibuprofen, czy paracetamol, a może jedno i drugie? Ale przy jakiej temperaturze coś podać? A może już jechać na pogotowie? A może… wystarczy przeczytać tę książkę?
Zacznijmy od tego, że ja nie czytam poradników. Każdy jeden, na który kiedykolwiek trafiłam był bzdurny, o niczym i niepotrzebny. Dlaczego wzięłam się właśnie za „Gorączkę. Jak zachować chłodną głowę, kiedy robi się gorąco?”. Cóż, pewnie dlatego, że dużo dobrego słyszałam o autorze książki: Panu Tabletce, czyli Marcinie Korczyku. Marcin jest farmaceutą, który na swoim blogu dzieli się wiedzą na temat leków, suplementów, czy szeroko pojętego zdrowia. Jego porady pomogły niejednemu rodzicowi w poszukiwaniu sposobu na katar, odporność, a teraz wziął na tapetę właśnie gorączkę. Przyznaję bez bicia, fanką jakoś nie byłam, czasem spoglądałam, ale moja szwagierka ubóstwia i właśnie ona namówiła mnie, żebym i ja zapoznała słynnego Pana Tabletkę.
No dobra, ale co z tą gorączką?
Książka podzielona została na cztery części. Pierwsza z nich ma nam pomóc zrozumieć czym jest gorączka, skąd się bierze i czy faktycznie jest taka zła. W kolejnej farmaceuta omawia w jaki sposób bezpiecznie walczyć z gorączką i nie zwariować. Trzecia przedstawia sposoby na pomiary temperatury i pomaga odnaleźć się w gąszczu rodzaju przeróżnych termometrów, ostatnia zaś, to Q&A od czytelników.
„Gorączka jest cichym sprzymierzeńcem w walce z chorobą. Tylko trzeba zrozumieć jak działa, i trochę ją oswoić. Wówczas będziemy mogli w stanie podejść do tematu zdroworozsądkowo i z chłodną głową zająć się dzieckiem […].”
Na początku miałam mieszane uczucia, wiecie, farmaceuta, nie lekarz medycyny, napisał książkę o gorączce. Obawiałam się, że wielu rodziców potraktuje tę publikację jako poradę lekarską, albo co gorsza nie pójdą po do lekarza, bo tak mówi autor. Jednak Pan Tabletka rozwiał moje wątpliwości. Wielokrotnie w książce zaznacza, iż treści w niej zawarte nie są poradą lekarską, ponadto radzi, aby nie bagatelizować gorączki i w razie potrzeby niezwłocznie udać się do lekarza. Czapki z głów!
Co do samej treści to dowiedziałam się wielu rzeczy, na przykład, że mogę cierpieć na fobię gorączkową 😉 Ale faktycznie! Po przeżyciach z moim małym M. i jego infekcjami, ile ja bym dała, żeby mieć pod ręką tę książkę z sześć lat temu. Podawany na zmianę ibuprofen i paracetamol, gorączka szybująca pod czterdziestą kreskę, jaki termometr w tym wszystkim, gdzie mierzyć temperaturę? Kurka wodna! A teraz? Wszystkie odpowiedzi znajdziecie w tej książce. Dla mnie najbardziej przydatną wiedzą było właśnie zbijanie gorączki dwiema substancjami jednocześnie. Zdarzyło nam się już kilka razy, niestety ilu lekarzy tyle opinii, zaś pan Marcin w bardzo rzetelny sposób wyjaśnia w jaki sposób dawkować obydwa leki. Osobiście radzę przeczytać, póki malec nie choruje, żeby nie nabywać wiedzy w panice. Sama po przeczytaniu, zaczęłam temat ogarniać na spokojnie.
Na plus zasługują kody QR, które można przeskanować w trakcie czytania książki. Można pobrać dzięki nim dodatkowe materiały dotyczące gorączki, można przeskoczyć na bloga w celu przeczytania innych publikacji np. nawadniania dzieci, przeliczania dawek leków, czy poznać analizę termometrów elektronicznych. Moim zdaniem fajny dodatek do książki.
Kolejnym atutem książki są kolorowe ramki z podsumowaniem istotnych treści, dzięki nim, w razie sytuacji kryzysowej nie musimy w panice czytać całej książki, ale skupiamy się tylko na tych wytłuszczonych najważniejszych treściach.
W sumie jedyne, czego mogę się doczepić w „Gorączce” to wg mnie niepotrzebny dział z pytaniami od czytelników. Powielały się one z treścią zawartą w książce, dlatego przez większość działu czułam swoiste deja vu. Mimo to, nie uważam, aby byłby to jakiś ogromny kłopot.
Chyba pierwszy poradnik, który mi się przyda w życiu. Nie żartuję! Wiedza przekazana przez Pana Tabletkę kierowana jest przede wszystkim do rodziców, lub przyszłych rodziców i tej grupie odbiorców polecałabym zapoznanie się z jej treścią. Samotny kawaler raczej niewiele wyniesie z tej książki, ale przyszły ojciec już owszem! Rzetelna wiedza, ciekawe porady, ale przede wszystkim dojrzałe podejście do tematu. Naprawdę pierwszy poradnik, który polecam z czystym sumieniem.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanpie.pl - Dziękuję!
Książkę można zakupić pod linkiem: https://kursydlarodzicow.pl/produkt/goraczka-ksiazka-dla-rodzicow/.
Gorączka… Wielu rodziców na sam dźwięk tego słowa, aż dostaje drgawek. Zaraz, zaraz… drgawek, czy dreszczy? Podać ibuprofen, czy paracetamol, a może jedno i drugie? Ale przy jakiej temperaturze coś podać? A może już jechać na pogotowie? A może… wystarczy przeczytać tę książkę?
więcej Pokaż mimo toZacznijmy od tego, że ja nie czytam poradników. Każdy jeden, na który kiedykolwiek trafiłam był...