rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Hej Dorośli!
Pamiętacie jeszcze, jak to jest być w skórze nastolatka?! Dziś, z perspektywy czasu, może nam się wydawać, że nastoletnie problemy naszych dzieci są błahe i tak jak szybko się pojawiają, to równie szybko odchodzą w zapomnienie, a nasza latorośl za chwilę zacznie zadręczać się kolejną spędzającą jej sen z powiek zgryzotą. Jednak to, co dla nas "starych wyjadaczy", którzy niejedno już przeżyli i widzieli, jest drobnostką, to dla nastolatka może oznaczać totalny koniec świata. A jeśli do tego młody człowiek nosi nazwisko Niefart, a rodzice obdarzyli go imieniem Tomasz, to żeby nie wiem, jak się starał omijać kłopoty, przed porażką nie może się uchronić.

Myślę, że już domyślacie się, że ten post będzie poświęcony najnowszej książce Kasi Keller "Tomasz Niefart. Średnio na jeża". W ośmiu zabawnych opowiadaniach autorka przybliża nam dorosłym, jak z perspektywy młodego człowieka wygląda jego mikroświat. Rzeczywistość, w której wizerunek w oczach kolegów jest jedną z ważniejszych rzeczy ever!

I znów zapędziłam się, pisząc, że autorka przybliża nam dorosłym, bo kochani TOMASZ NIEFART to jest książka dla naszych nastoletnich dzieciaków, co nie znaczy, że rodzice nie mogą się świetnie bawić, czytając o perypetiach Tomka. W moim domu jest rzeczą dalece dyskusyjną, która z nas z większą niecierpliwością wypatruje nowych przygód Niefarta, ja czy moja córka.

Wracając do książki... jakimi historiami zaskoczy nas Kasia w "Średnio na jeża"? Tym razem dowiemy się, co wspólnego mają ze sobą kinowy horror, włochata tarantula i mokra plama na spodniach, w jaki sposób matematyczne krawężnie i muchomor pomogły Tomaszowi odkryć, że matematyka jest dla niego przyjemnością, co łączy pizzę i pokazowy trening w piłkę nożną ze spotkaniem z Głodzillą, czy noszenie ciepłej bluzy w upalny dzień w połączeniu z wojną o tron może pomóc uniknąć katorżniczej pracy i dlaczego każdy plan doskonały kończy się sromotną klęską. A jeśli dodatkowo ciekawi Was, co wspólnego z tą książką ma tytułowy jeż to nie macie innego wyjścia, jak ją przeczytać.
W "Tomasz Niefart. Średnio na jeża" autorka już kolejny raz udowadnia, że jest niekwestionowaną mistrzynią w pisaniu zabawnych i skłaniających do refleksji książek dla dzieci i młodzieży. Książek, na których kolejne premiery czeka się z niecierpliwością. Widząc, z jaką chęcią moja córka sięga po każdą kolejną książkę z tej serii, zastanawiam się, czy narzekanie na nieczytające dzieci nie jest trochę na wyrost i nie wynika z tego, że chcemy wymusić na nich, żeby czytały książki, które nijak się mają do ich zainteresowań i świata, w jakim żyją. Myślę, że najwyższy czas zastąpić lektury, które trącą już nieco myszką, na książki takie jak Tomasz Niefart. Nie zamieniajmy naszym dzieciom przyjemności z czytania w przykry obowiązek.
Pozdrawiam i zachęcam z całego serducha do czytania całej serii "Tomasz Niefart".

Hej Dorośli!
Pamiętacie jeszcze, jak to jest być w skórze nastolatka?! Dziś, z perspektywy czasu, może nam się wydawać, że nastoletnie problemy naszych dzieci są błahe i tak jak szybko się pojawiają, to równie szybko odchodzą w zapomnienie, a nasza latorośl za chwilę zacznie zadręczać się kolejną spędzającą jej sen z powiek zgryzotą. Jednak to, co dla nas "starych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

eśli nie zaakceptujemy siebie, to będzie nam bardzo trudno w pełni zaufać innym. Dopuścić ich na tyle blisko, żeby w ich towarzystwie czuć się bezpiecznie i komfortowo.

Dora, bohaterka powieści "Pomóż mi kochać" jako dziecko musiała pogodzić się ze śmiercią ukochanego taty. Po jakimś czasie w jej życiu pojawił się ojczym, którego dziewczynka nie potrafiła i nie chciała zaakceptować. Stosunki między nią i nowym mężczyzną jej mamy pomimo upływu lat nie ulegają zmianie.

Dora, w chwili kiedy ją poznajemy, jest młodą kobietą, strażaczką, która z wielką pasją i oddaniem pełni swoją służbę. Decydując się na wykonywanie tego, co tu dużo mówić, męskiego zawodu niejednokrotnie musi stawić czoła krytyce ze strony przełożonego. Słowne napaści ze strony zwierzchnika to nie jedyne wyrazy dezaprobaty jej osoby. Pani strażak jest singielką, trochę z przymusu, a trochę z wyboru. Niedawno rozstała się z chłopakiem, a jej poglądy na temat rodziny i posiadania dzieci dalekie są od powszechnie akceptowanych przez część osób z jej otoczenia. Dora, kiedy pełni służbę potrafi być skupiona, realnie oceniać zagrożenie i kiedy sytuacja tego wymaga, błyskawicznie podejmować decyzje, ale poza służbą, to już zupełnie inna osoba. W jej głowie płonie nieustanny pożar, który, zamiast starać się ugasić, wciąż podsyca. Pogłębiający się konflikt w pracy i zakończona tragedią akcja ratunkowa, skutkują tym, że Dora zostaje oddelegowana w charakterze wychowawcy na obóz dla trudnej młodzieży.

Czy kontakt z dziećmi odrzuconymi nie tylko przez społeczeństwo, ale przede wszystkim przez rodziców, które pozostawione same sobie żyją niemalże na pograniczu prawa, pozwoli Dorze nabrać nieco dystansu do siebie i spojrzeć na swoje życie z innej perspektywy? Z jakim bagażem doświadczeń wróci z obozu i najważniejsze pytanie, jak kontakt z grupą nastolatków odmieni jej przyszłe życie?

"Pomóż mi kochać" to kolejna świetna powieść Kamili Mitek.
Autorka ma niezwykły talent do pisania na tematy ważne z lekkością i poczuciem humoru. Choć w swoich książkach opowiada niełatwe historie, to robi to w taki sposób, że dość ciężki kaliber poruszanych tematów nie przytłacza czytelników, choć jednocześnie zmusza do refleksji. Recenzując wcześniejsze powieści, "Na śniadanie tort szpinakowy" i "Moje greckie lato" pisałam, że Kamila pisze świetne dialogi. Również i w tej powieści naturalne, swobodne, bywa, że zakończone celną i lekko ironiczną ripostą rozmowy między bohaterami przykuwają naszą uwagę. Polecam

eśli nie zaakceptujemy siebie, to będzie nam bardzo trudno w pełni zaufać innym. Dopuścić ich na tyle blisko, żeby w ich towarzystwie czuć się bezpiecznie i komfortowo.

Dora, bohaterka powieści "Pomóż mi kochać" jako dziecko musiała pogodzić się ze śmiercią ukochanego taty. Po jakimś czasie w jej życiu pojawił się ojczym, którego dziewczynka nie potrafiła i nie chciała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy musicie zmierzyć się z konsekwencjami dokonanych wcześniej wyborów, zadajecie sobie pytanie, czy było warto? A może zastanawiacie się, co stałoby się, gdybyście podjęli zupełnie inną decyzję?

Majka pracowała jako fizjoterapeutka w prywatnej klinice. Lubiła, to co robi, a pomoc ludziom dawała jej dużo satysfakcji. Kiedy po krótkiej nieobecności spowodowanej chorobą wróciła do pracy, okazało się, że czeka na nią prawdziwe wyzwanie... Szymon. Młody mężczyzna, sportowiec, ulegając nieszczęśliwemu wypadkowi, został całkowicie unieruchomiony. Słowną agresją i brakiem jakiejkolwiek chęci współpracy z personelem szpitala odreagowywał swój strach. Gdyby po tym pierwszym bardzo nieprzyjemnym dla nich obojga spotkaniu Majka kategorycznie odmówiła prowadzenia jego rehabilitacji, być może jej życie potoczyłoby się zupełnie inaczej, ale pełna zapału i ambitna kobieta powiedziała sobie, że da radę.
Ponowne przekraczając próg sali, w której leżał Szymon, dodając sobie animuszu słowami: "Strzeż się, idę po Twoją duszę", jeszcze nie wiedziała, że wcale nie o jego duszę będzie musiała w najbliższej przyszłości stoczyć najcięższą walkę.

Jeśli chcecie dowiedzieć się, jak zmieni się życie Majki po poznaniu Szymona, i jakie zdarzenie spowoduje, że za jakiś czas to ona będzie pacjentką szpitala, to koniecznie sięgnijcie po thriller kryminalny @annastanczyk_autor "Gniazdo".

Kiedy musicie zmierzyć się z konsekwencjami dokonanych wcześniej wyborów, zadajecie sobie pytanie, czy było warto? A może zastanawiacie się, co stałoby się, gdybyście podjęli zupełnie inną decyzję?

Majka pracowała jako fizjoterapeutka w prywatnej klinice. Lubiła, to co robi, a pomoc ludziom dawała jej dużo satysfakcji. Kiedy po krótkiej nieobecności spowodowanej chorobą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Szymon Rafalski za wszelką cenę chciał odciąć się od swojej niechlubnej przeszłości. Jako syn człowieka, który swojego czasu odgrywał ważną rolę w gangsterskim świecie, pragnął udowodnić sobie i nie tylko sobie, że jest inny, lepszy. Miało mu w tym pomóc dziennikarstwo śledcze. Możliwość wyciągania na światło dzienne wszelkich niegodziwości i pomoc policji w ujęciu przestępców stanowiły dla niego swego rodzaju pokutę za kryminalną przeszłość jego rodziny, ale czy tylko? Szymon, podobnie jak i jego ojciec, chciał odnieść sukces. Możliwość realizacji zawodowych celów była dla niego równie ważna, jak nadanie nazwisku Rafalski pozytywnego wydźwięku. Tymczasem ten ambitny i energiczny młody człowiek utknął w podrzędnej gazecie a tematy, którymi musiał się zajmować dalekie były od spraw, o których tak naprawdę chciał pisać. Przypadkowo spotkany kumpel z "dawnych czasów" miał być dla niego czymś w rodzaju trampoliny do kariery dziennikarskiej. Co poszło nie tak, że Szymon, zamiast demaskować, zaczął ponownie współpracować ze środowiskiem przestępczym?
***
W swoim najnowszym kryminale "Ptaszek w klatce", Katarzyna Żwirełło odkrywa przed nami mechanizmy rządzące handlem żywym towarem. Pokazuje, jak w prosty sposób można skorumpować polityków, policjantów, a także dziennikarzy. Przypomina nam, że prostytucja, to nie tylko płatny seks, ale również, a może przede wszystkim kobiety, które często są ubezwłasnowolnione, więzione, bite i siłą zmuszane do nierządu.
"Ptaszek w klatce" to historia ludzi, którzy z różnych przyczyn, czasami tragicznych, bywa, że tak błahych, że aż śmiesznych zdecydowali się wejść na drogę przestępstwa. Drogę, z której zawrócenie jest bardzo trudne, co nie znaczy, że nie niemożliwe.

Autorka we wcześniejszych powieściach przyzwyczaiła już nas, że jej książek nie można czytać zero jedynkowo i pod płaszczykiem doskonałej intrygi kryminalnej chce przekazać nam, że podobnie, jak jej bohaterowie, my często także zamykamy się w klatce naszych ograniczeń, kompleksów, strachu, zapominając, że wystarczy uchylić jej drzwiczki, żeby móc wydostać się na wolność.
"Ptaszek w klatce" jest drugą częścią serii kryminalnej "Dwa bieguny". Książkę można czytać bez znajomości tomu pierwszego, "Bez przedawnienia", ja jednak gorąco zachęcam Was do przeczytania obu kryminałów, jeśli oczywiście jeszcze nie są Wam one znane.

Szymon Rafalski za wszelką cenę chciał odciąć się od swojej niechlubnej przeszłości. Jako syn człowieka, który swojego czasu odgrywał ważną rolę w gangsterskim świecie, pragnął udowodnić sobie i nie tylko sobie, że jest inny, lepszy. Miało mu w tym pomóc dziennikarstwo śledcze. Możliwość wyciągania na światło dzienne wszelkich niegodziwości i pomoc policji w ujęciu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy zastanawiałaś się, jak zmieniłoby się Twoje życie, gdybyś była osobą niepełnosprawną? Jak poradziłbyś sobie ze wszystkim obowiązkami, które dziś spoczywają na Twoich barkach i czy w ogóle dałabyś radę im podołać?

Z tymi i podobnymi pytaniami musiała zmierzyć się Iza, bohaterka powieści "Życie last minute" Kamili Mitek. Ta młoda, ciesząca się życiem kobieta, mająca pracę, w której się realizowała i mnóstwo planów na przyszłość pewnego dnia została zmuszona do przewartościowania wszystkich swoich celów i marzeń, nie wyłączając tych związanych z założeniem własnej rodziny. Przyczyną tego stanu rzeczy stała się diagnoza lekarska, która była, szczególnie dla niej, osoby, która śmiało mogłaby o sobie powiedzieć, że jest okazem zdrowia, olbrzymim zaskoczeniem.
Wszystko zaczęło się dość niewinnie. Lekkie zawroty głowy, drętwienie ręki. Iza początkowo tłumaczyła sobie te objawy przepracowaniem i brakiem dostatecznej ilości czasu na odpoczynek. Kiedy w końcu zdecydowała się na wizytę u lekarza, diagnoza, którą usłyszała, dosłownie ścięła ja z nóg. Nigdy nie przypuszczała, że ona pełna energii i pozytywnie nastawiona do świata kobieta, usłyszy, że ma stwardnienie rozsiane. Chorobę, która prędzej, lub później spowoduje, że stanie się osobą całkowicie zależną od pomocy innych.
Czy świadomość, że każdego dnia będzie musiała stawić czoła nieuleczalnej chorobie, odbierze Izie jej witalność i pogodę ducha i jak zareagują na wiadomość o stwardnieniu rozsianym osoby z jej otoczenia, rodzina, przyjaciele i znajomi tego dowiecie się z książki "Życie last minute".
🖋
Kamila Mitek napisała powieść bardzo potrzebną, bo odczarowywujacą tę chorobę w naszych oczach. Niezależnie za jak dalece empatyczne osoby się uważamy, to jeśli po raz pierwszy spotykamy się z osobą chorą na przewlekłą chorobę, czujemy pewien dyskomfort, a czasami wręcz lęk, który w dużej mierze nie wynika z niechęci do niej a z barku naszego doświadczenia i obawy przed popełnieniem faux pas. Bo, czy wypada osobę chorą pozdrowić słowami jak leci, co u ciebie słychać, a już za pytanie o zdrowie, chcemy się zapaść pod ziemię.
Tymczasem, o czym też możemy przeczytać u Kamili, ludzie chorzy na SI, chcą przede wszystkim żeby traktować je normalnie. Nie unikać ich, ale też nie zagłaskać na śmierć. Ize otaczają osoby jej życzliwe i wspierające, ale nie każdy ma tyle szczęścia, o czym również wspomina autorka w swojej powieści.
"Życie last minute" to pełna ciepła historia o tym, że nigdy nie można i nie należy rezygnować z siebie, ze swoich marzeń, a choroba, wcale nie musi oznaczać końca świata. To od nas samych zależy, czy chcemy zamknąć się w czterech ścianach i cierpieć w samotności, czy cieszyć się życiem w otoczeniu bliskich.

Czy zastanawiałaś się, jak zmieniłoby się Twoje życie, gdybyś była osobą niepełnosprawną? Jak poradziłbyś sobie ze wszystkim obowiązkami, które dziś spoczywają na Twoich barkach i czy w ogóle dałabyś radę im podołać?

Z tymi i podobnymi pytaniami musiała zmierzyć się Iza, bohaterka powieści "Życie last minute" Kamili Mitek. Ta młoda, ciesząca się życiem kobieta, mająca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie często zdarza się, żeby bohaterem powieści było miasto. Rzadko jednak nie oznacza, że w ogóle. Powieść pana Wojciecha Dutki "Sen o Glajwic" jest właśnie jedną z tych nielicznych książek, która opowiadając historię ucznia klasy maturalnej zagubionego w czasoprzestrzeni, przybliża nam przedwojenną i powojenną historię Gliwic i jego polsko-niemieckie korzenie.
Fabuła w powieści toczy się dwutorowo, w czasach teraźniejszych i w przeszłości. W każdym z okresów spotykamy postać młodego i ambitnego nauczyciela, który pragnie zaszczepić w umysłach młodych ludzi idee humanizmu. Obydwaj pracują w skrajnie nieprzyjaznym środowisku, jeden z nich musi stawić czoła idei pogardy i kultu rasy panów, a drugi daleko posuniętemu konformizmowi, bylejakości i układom. Czy człowiek w starciu z systemem ma szansę wygrać? I tak i nie. Odgórnie narzucony porządek, któremu bezkrytycznie podporządkowywuje się większość nie jest środowiskiem, w którym indywidualista ma szansę na zwycięstwo. Jednak, jak udowadnia autor, każdą młodą osobę, która zaczyna myśleć samodzielnie i która opiera się wytłaczanym jej schematom myślowym, należy postrzegać w kategorii sukcesu. "Sen o Glajwic" to powieść, której motywem przewodnim jest poszukiwanie tożsamości. Odpowiedzi na pytanie, kim jestem, w kontekście historycznym, obyczajowym, czy kulturowym. To pytanie nie odnosi się jedynie do ludzi, ale również, do samego miasta, miejsca, w którym słowo "nasi", w zależności przez kogo jest wypowiadane, może oznaczać gliwiczanina, Polaka albo Niemca.
Sięgając po książkę pana Wojciecha Dutki, otrzymujemy pełną napięcia i nieoczekiwanych zwrotów akcji historię z pogranicza powieści historycznej, fantasy, sensacji i dramatu. Ten doskonale wyważony miks gatunków sprawia, że w trakcie lektury nasza ciekawość pobudzana jest bez przerwy nowymi faktami i wydarzeniami, dzięki czemu naprawdę trudno jest się oderwać od tej książki. Czytajcie. Polecam.

Nie często zdarza się, żeby bohaterem powieści było miasto. Rzadko jednak nie oznacza, że w ogóle. Powieść pana Wojciecha Dutki "Sen o Glajwic" jest właśnie jedną z tych nielicznych książek, która opowiadając historię ucznia klasy maturalnej zagubionego w czasoprzestrzeni, przybliża nam przedwojenną i powojenną historię Gliwic i jego polsko-niemieckie korzenie.
Fabuła w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Dobre miejsce" to kontynuacja powieści "Tylko dobrzy ludzie zostali", książki, która opowiada o potrzebie zmian i ucieczce od życia wśród ludzi i miejsc, które można uznać za toksyczne. W "Tylko dobrzy ludzie zostali" poznajemy dwójkę bohaterów, Ole i Jana, którzy muszą zmierzyć się z demonami swojej przeszłości, żeby móc zrozumieć siebie samych i dać sobie szansę na "normalne" życie. "Dobre miejsce" to książka, w której autorka pisze o trudach budowania nowego związku, bo deklaracja, że chcemy być ze sobą razem, oznacza mozolną, pełną wyrzeczeń, ale i pięknych chwil drogę we dwoje. Aldona Reich zwraca naszą uwagę na to, że każda ze stron powinna odnaleźć swoje miejsce w związku, pisze o potrzebie pielęgnowania wspólnie spędzonych chwil, traktowania swojej partnerki/partnera z uwagą i szacunkiem. Czytając tę powieść, możemy naocznie zobaczyć, co dzieje się, kiedy dwoje bliskich sobie ludzi zaczyna żyć swoim życiem i traktować drugą osobę jak współlokatora.
Jeśli czytaliście już książki Aldony Reich, to wiecie, że oprócz rozbudowanej sfery emocjonalnej czytelnik dostaje tu również wciągającą akcję. Tak też jest i w tej powieści, bowiem autorka po mistrzowsku łączy ze sobą różne gatunki. I choć "Dobre miejsce" jest powieścią obyczajową, to zagościł tu też wątek kryminalny, który zwraca uwagę czytelników na tematy związane z ekologią i potrzebą życia w zgodzie z naturą.
Nie sama fabuła żyje czytelnik w trakcie lektury. Pisząc o tej książce, nie można nie wspomnieć o języku, jakim operuje autorka. Świetne, naturalne dialogi i lekko sarkastyczne poczucie humoru to również silne strony tej książki.
Podsumowując, jeśli lubicie powieści obyczajowe, które z jednej strony zmuszają czytelnika do refleksji, ale też podczas czytania, których można się wzruszyć, a zdarza się, że i uronić łezkę, co mi przydarzyło się już na samym początku, czasami wpaść w furię, którą złagodzi dowcipny dialog, to koniecznie sięgnijcie po tę książkę. Polecam.

"Dobre miejsce" to kontynuacja powieści "Tylko dobrzy ludzie zostali", książki, która opowiada o potrzebie zmian i ucieczce od życia wśród ludzi i miejsc, które można uznać za toksyczne. W "Tylko dobrzy ludzie zostali" poznajemy dwójkę bohaterów, Ole i Jana, którzy muszą zmierzyć się z demonami swojej przeszłości, żeby móc zrozumieć siebie samych i dać sobie szansę na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziwny sen o korkach ulicznych, pytanie "ile miałby pan lat, gdyby nie wiedział pan, ile ma lat?" zadane przez nieznanego rozmówcę, czy niespodziewana prośba ojca o spotkanie, ojca, który nie kontaktowałem się z synem od wielu lat, to zaledwie preludium do dziwnych zdarzeń, które spadły na pewnego młodego człowieka i które miały na niego bardzo duży wpływ. Gdyby ktoś wcześniejsze zadał mu pytanie, kim jest, z pewnością odpowiedziałby, że szczęśliwym człowiekiem. Spełniał się zawodowo, był zakochany, wspólnie z żoną Agnieszką urządzali swoje nowe mieszkanie, mieli kota i kota na punkcie kota. Właśnie takie życie go satysfakcjonowało i przypuszczalnie niewiele chciałby w nim zmienić. Tak było do pewnego poranka, w którym odkrył, że Agnieszka zniknęła. Policja w tym przypadku okazała się mało pomocna, więc nie miał innego wyjścia jak na własną rękę rozpocząć poszukiwania zaginionej.
On, człowiek do bólu racjonalny, chcąc odzyskać Agnieszkę, musi uwierzyć w rzecz, których nie da się w żaden logiczny sposób wytłumaczyć i zmierzyć się z siłami, które nam najprościej jest sklasyfikować jako nadprzyrodzone.
***
"Nocne miasto" zabiera nas w miejsce, które funkcjonuje na pograniczu jawy i snu. Bezimienny główny bohater, chcąc odnaleźć Agnieszkę, kobietę, która jest zarówno jego żoną, jak i przyjaciółką, musi zmierzyć się ze swoją przeszłością, nauczyć się ufać ludziom i zaakceptować fakt, że nie zawsze to, czego nie jesteśmy w stanie zrozumieć, czy w sposób racjonalnym wytłumaczyć, nie ma prawa bytu.
Jest to powieść z gatunku #Urbanfantasy z elementami thrillera, w której może zdarzyć się absolutnie wszystko. Każdy, kto sięgnie po tę książkę, musi mieć świadomość tego, że zmieni ona zupełnie jego sposób postrzegania rzeczywistości, a zło nabierze dla niego nowego, bardziej mrocznego charakteru.
"Nocne miasto", to książka, która wciąga czytelnika w wir szybko zmieniających się zdarzeń. Jest ponura, wręcz posępna, bywa brutalna, choć potrafi nas także rozbawić, ale przede wszystkim jest nieprzewidywalna i to powoduje, że nie można się od niej oderwać, a później o niej zapomnieć.
Do mnie książka Piotra Cieleckiego trafiła dzięki Asia Gębicz, za co jej bardzo dziękuję. Powieść "Nocne miasto", czyli połączenie fantasy z dreszczowcem i elementami kryminału wstrzeliła się w mój czytelniczy gust i z przyjemnością polecam Wam tę pozycję.

Dziwny sen o korkach ulicznych, pytanie "ile miałby pan lat, gdyby nie wiedział pan, ile ma lat?" zadane przez nieznanego rozmówcę, czy niespodziewana prośba ojca o spotkanie, ojca, który nie kontaktowałem się z synem od wielu lat, to zaledwie preludium do dziwnych zdarzeń, które spadły na pewnego młodego człowieka i które miały na niego bardzo duży wpływ. Gdyby ktoś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pani Iwona Banach pisząc „Morderstwo na śniadania”, po raz kolejny zaserwowała nam świetną komedię kryminalną. Wraz z bohaterami książki przenosimy się do Głuszyna, małej wioski, w której powstaje Instytut Kosmitologiczny. I choć kosmitologia błędnie skojarzyła się mieszkańcom z kosmetologią, to szybko przekonali się, że nie przeprowadza się tam liposukcji, liftingu i innych zabiegów poprawiających urodę. Czy wiadomość o prowadzonych w Instytucie badaniach nad kosmitami zszokowała mieszkańców Głuszyna? No cóż, już od dawna w okolicy dzieją się rzeczy podejrzane, dziwne i warte bliższego poznania. Pod latarnią najciemniej i w związku z tym Głuszynianie zaczynają podejrzewać, że na komendzie policji prowadzona jest nielegalna hodowla psów. Do tego papuga, zwana Pindą, nabiera dobrych manier i przestaje przeklinać. Niestety wulgaryzmy zamienia na szczekanie. Czyżby zakolegowała się tym razem z policyjną sforą psiaków? I pozostając przy czworonogach, to zastanawialiście się do jakich poświęceń może posunąć się policjant, który zachowuje się jak disneyowski zakochany kundel? I czy funkcjonariusz, który w imię miłości przymiera głodem, jest w stanie rozwiązać sprawę morderstwa listonosza, którego zwłoki znalezione są w samym środku trójkątnego kręgu w zbożu? Hmm... trójkątne koło to niewątpliwie sprawka kosmitów;)
***
„Morderstwo na śniadanie” to komedia kryminalna, w której nie mamy jednego głównego bohatera. Tu na plan pierwszy wysuwają się wszyscy mieszkańcy wioski. Głuszynianie, to skondensowane polskie społeczeństwo, ze wszystkimi jego przywarami i dziwactwami.
Więc jeśli jakieś zachowania, czy sytuacje podczas lektury tej książki wprawiają nas w dobry humor, to tak naprawdę śmiejemy się tu sami z siebie. Z naszych skłonności do plotkowania, zmyślania, wyolbrzymiania, taniej pogoni za sensacją, czy dążeniem do zdobycia sławy i rozgłosu. Autorka znakomicie żongluje absurdem, humorem i ironią i bawi nas do łez zarówno świetnymi dialogami, jak i humorem sytuacyjnym.
Jeżeli w te październikowe dni zdarza się Wam narzekać na jesienny spadek formy psychicznej i fizycznej to jako antidotum polecam Wam „Morderstwo na śniadanie”. Pani @zastroniec zdecydowanie zadba o poprawę nastroju, a także rozrusza Wasze mięśnie, bo od śmiechu nie tylko te mimiczne zażyją sporej dawki ruchu. Mam nadzieję, że podczas czytania tej komedii będziecie się bawić równie dobrze jak ja, czego z całego serca Wam życzę.

Pani Iwona Banach pisząc „Morderstwo na śniadania”, po raz kolejny zaserwowała nam świetną komedię kryminalną. Wraz z bohaterami książki przenosimy się do Głuszyna, małej wioski, w której powstaje Instytut Kosmitologiczny. I choć kosmitologia błędnie skojarzyła się mieszkańcom z kosmetologią, to szybko przekonali się, że nie przeprowadza się tam liposukcji, liftingu i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kochani, są takie książki z którymi nie umiemy się rozstać i które już na zawsze znajdą miejsce w naszym sercu. Dla mnie taką powieścią jest „Córka lasu” Juliet Marillier. Dzięki autorce możemy przenieść się do odległej średniowiecznej Irlandii, w czasy, gdzie światem rządziła magia, ludzie słuchali swego serca, byli wierni starym obyczajom, a honor stanowił dla nich nadrzędną wartość. Sorocha, tytułowa córka lasu, przez całą książkę snuje swoją opowieść o Siedmiorzeczu, baśniowej krainie w której spędziła beztroskie lata dzieciństwa i którą musiała opuścić, by ocalić swych braci z okowów rzuconego na nich czaru. Dziewczynka, będąc siódmym dzieckiem siódmego syna już od dnia narodzin była osobą wyjątkową. U progu dorosłości musi podjąć pełną wyrzeczeń, upokorzeń i niezwykle niebezpieczną misję, której celem jest nie tylko uratowanie braci, ale również ocalenie Siedmiorzecza spod jarzma czarnej magii.

***

„Córka lasu” to powieść nie tylko o losach mieszkańców Siedmiorzecza, ale również o legendach i wierzeniach celtyckich, które przytaczane są przez całą fabułę książki. One stanowią tło wydarzeń, które są udziałem Sorochy i jej braci i to również dzięki nim możemy poczuć niesamowity, bajeczny klimat tej historii. I choć książka Juliet Marillier jest rettelingiem baśni Hansa Christiana Andersena „Sześć łabędzi”, to jest napisana w niepowtarzalnym stylu. Opisane w niej koleje losu młodziutkiej Sorochy są pełne miłości i ciepła, ale również tajemnicze i mroczne. „Córka lasu” to książka, która oczarowywuje swoim pięknem, wzrusza, dodaje nam wiary w siebie i swoje możliwości i jak żadna inna nadaje się do czytania w długie jesienne i zimowe wieczory. Zakopcie się więc pod mięciutki kocyk, zapalcie aromatyczną świecę i dajcie się uwieść magii „Córki lasu”. To jedna z tych książek, które chce się wciąż czytać od początku.

Kochani, są takie książki z którymi nie umiemy się rozstać i które już na zawsze znajdą miejsce w naszym sercu. Dla mnie taką powieścią jest „Córka lasu” Juliet Marillier. Dzięki autorce możemy przenieść się do odległej średniowiecznej Irlandii, w czasy, gdzie światem rządziła magia, ludzie słuchali swego serca, byli wierni starym obyczajom, a honor stanowił dla nich...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Studentka Gary Braver, Tess Gerritsen
Ocena 6,7
Studentka Gary Braver, Tess G...

Na półkach:

Taryn Moore to młoda, piękna, inteligentna kobieta. Studentka stojąca u progu błyskotliwej kariery naukowej. Wiadomość, że Teryn wypadła z balkonu znajdującego się na piątym piętrze wstrząsnęła lokalną społecznością. Żal i niedowierzanie to najczęściej pojawiające się reakcje na tę informację. Ale były też osoby, które słysząc o samobójczej śmierci studentki miały zgoła inne odczucia. Satysfakcja podszyta zazdrością, złość i chęć zemsty, czy wręcz strach i próba zatajenia jakichkolwiek z nią kontaktów mogą wzbudzić zainteresowanie policji. Czy śledczy prowadzący tę sprawę potwierdzą, że jej śmierć była wynikiem samobójstwa? A może jednak jest osoba, która pomogła jej podjąć tę ostateczną decyzję? Niezjedzony posiłek, odnalezione zawiadomienie o dostaniu się na studia doktoranckie, brak telefonu powodują, że sprawa Taryn Moore dla policji jest rozwojowa.
***
„Studentka” Tess Gerritsen i Gary Braver to opowieść o kobiecie, która nie potrafiąc uwolnić się od przeżytej w dzieciństwie traumy przenosi do swojego dorosłego życia wszystkie lęki i niepokoje z młodości. Szukając miłości oplata swoich partnerów toksycznym uczuciem, które za każdym razem prowadzi do rozstania. Historia niestabilnej emocjonalnie Taryn Moore pokazuje do jakich czynów może posunąć się zraniona i owładnięta szałem zemsty kobieta.

Akcja tego thrillera rozgrywa się dwutorowo, dzięki czemu możemy poznać wydarzenia, które miały miejsce tuż przed tragedią, jaki i zaraz po niej, kiedy wszczęte zostaje śledztwo. To pozwala bliżej poznać naszą ofiarę, jej życie, ale również cele, marzenia i motywy, którymi kierowała się podejmując często bardzo kontrowersyjne decyzje.
***
„Studentka” jest moim pierwszym spotkaniem z twórczością Tess Gerritsen, nie mogę się więc odnieść do tego, jak ta książka wypada na tle wcześniejszych powieści autorki.

Mnie ta historia wciągnęła. Postacie w niej wykreowane są ciekawie sportretowane, akcja jest dynamiczna, a samo zakończenie zaskakujące. Polecam.

Taryn Moore to młoda, piękna, inteligentna kobieta. Studentka stojąca u progu błyskotliwej kariery naukowej. Wiadomość, że Teryn wypadła z balkonu znajdującego się na piątym piętrze wstrząsnęła lokalną społecznością. Żal i niedowierzanie to najczęściej pojawiające się reakcje na tę informację. Ale były też osoby, które słysząc o samobójczej śmierci studentki miały zgoła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Marta po ukończeniu studiów podejmuje pracę nauczycielki języka angielskiego i postanawia w końcu się uniezależnić. Pierwszy krok ku samodzielności to przeprowadzka. I choć nowe lokum jest małe, ciasne i niestety nie własne, bo wynajęte od miejscowego biznesmena niejakiego pana Szpakowskiego, to sam fakt, że jest to kolejny ważny krok w jej życiu powoduje, że serce Marty bije nieco szybciej. A w dniu wyprowadzki to wręcz łomocze. To wszystko za sprawą licznych przeprowadzkowych perturbacji, z jakimi Marta musi się zmierzyć. Wydawać by się mogło, że przeniesienie mebli i różnego rodzaju szpargałów z miejsca A do miejsca B jest rzeczą niezbyt skomplikowaną, ale w przypadku naszej bohaterki od samego początku ciągle coś idzie nie tak, zepsuty samochód, efektowny upadek zakończony stłuczeniem pamiątkowych miseczek, wścibska sąsiadka, która co rusz przeszkadza w przenosinach i wisienka na torcie...ZNIKNIĘCIE OBRAZU EDWARDA SUCHODOLSKIEGO.

Jako że płótno należało do właścicieli mieszkania Marta nie chce ujawniać braku malowidła i postanawia sama dowiedzieć się co się z nim stało. A dla ścisłości kto dopuścił się jego śmiałej kradzież. Lista podejrzanych nie jest długa – sąsiedzi, kurierzy i sam Szpakowski. Czy zabawa w domorosłego detektywa to był dobry pomysł? Jaką aferę wykryje Marta podczas swojej misji i gdzie podział się nieszczęsny Suchodolski? Na te wszystkie pytania znajdziecie w odpowiedź w książce „Podwójna rozgrywka”.
***
„Podwójna rozgrywka” to debiut Mai Gulki i należy dodać, że bardzo udany. Powieść przyciąga czytelnika świetnie przemyślaną i dopracowaną w najdrobniejszym szczególe intrygą, bardzo dobrymi dialogami oraz ciekawymi i, co ważne, autentycznymi postaciami. Sama Marta to dziewczyna, która wykazuje niewątpliwy talent do utrudniania sobie życia i gmatwania rzeczy prostych. Analityczny umysł, który zmusza ją do rozkładania na czynniki pierwsze każdej nowej hipotezy pojawiającej się w śledztwie powoduje, że wszędobylska pani nauczycielka co i rusz pakuje się w nowe kłopoty. A jakby tego było mało wciąga w nie swoich przyjaciół, znajomych i sąsiadów.
Jeśli lubicie komedie kryminalne, to jestem pewna, że ta komedia detektywistyczna także przypadnie Wam do gustu. @maja_gulka udowodniła, że nie tylko trupy mogą bawić nas do łez. Zuchwała kradzież i świetnie skonstruowana intryga to również wyśmienity materiał na książkę, której zadaniem jest wprowadzenie nas w dobry humor i zapewnienie rozrywki na najwyższym poziomie.
Ja, czytając „Podwójną rozgrywkę” bawiłam się pierwszorzędnie i z przyjemnością sięgnę po kolejną książkę autorki, bo oczywiście zakładam, że po tak udanym debiucie takowa z pewnością się pojawi.

Marta po ukończeniu studiów podejmuje pracę nauczycielki języka angielskiego i postanawia w końcu się uniezależnić. Pierwszy krok ku samodzielności to przeprowadzka. I choć nowe lokum jest małe, ciasne i niestety nie własne, bo wynajęte od miejscowego biznesmena niejakiego pana Szpakowskiego, to sam fakt, że jest to kolejny ważny krok w jej życiu powoduje, że serce Marty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Królowa wróżek" ma właśnie formę audiobooka. Opowiedziana w nim historia przenosi nasze pociechy do świata pełnego marzeń, magii i wróżek. Autorka, Agnieszka Rautman-Szczepańska, napisała przepiękną bajkę, w której troska i odpowiedzialność za innych przeplata się z odwagą i ciekawością świata.
Pani Agnieszka, snując swoją historię opowiada o tajemniczej mapie życia, którą zostaje obdarowane każde nowo narodzone dziecko. Ów tajemniczy pergamin przynosi wróżka, która opiekuje się „swoim” dzieckiem i pomaga mu odkryć tajemnicę jego zwoju. .

Kiedy mała Mirabelka przychodzi na świat również dostaje swoją mapę życia. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie jeden szczegół. W maleńkiej wiosce, w której żyje nasza bohaterka, odizolowanej od świata olbrzymim murem, wszyscy mieszkańcy dostają identyczne pergaminy. Dziewczynka wyrasta na niezwykle energiczną i ciekawską osóbkę. Nie trudno się więc domyślić, że życie w wiosce szybko zaczyna ją nudzić i coraz częściej zastanawia się co jest po drugiej stronie muru. Kiedy Mirabelka odkrywa, że w wiosce żyje fałszerz map postanawia opuścić swój dom, by poznać fascynujący i nieznany dotąd świat.
Jakie przygody czekają na dziewczynkę po drugiej stronie muru, co łączy ją z wróżkami i dlaczego wysłannik wróżek fałszował mapy życia tego Wasze dzieciaki będą mogły dowiedzieć się już z audiobooka.
***
Agnieszka Rautman-Szczepańska wykorzystując znane naszym dzieciom elementy baśni, wioska położona na krańcu świata, wróżki, czy gwiezdny pył napisała opowieść, której nie można porównać do żadnej innej. Autorka przedstawiła swoją historię niezwykle plastycznym językiem co pozwala małym słuchaczom z łatwością wyobrazić sobie wszystkie niezwykłe postacie i miejsca, które poznaje Mirabelka. Baśń jest bardzo dobrze skonstruowana, ma szybkie tempo, częste zwroty akcji, dzięki czemu dziecko przez dłuższy czas może skupić na niej uwagę. Audiobook „Królowa wróżek” możemy wysłuchać w wykonaniu pani Maszy Boguckiej, która barwą swojego głosu i sposobem czytania wręcz oczarowywuje swoich małych odbiorców.
Zdecydowanie polecam Wam tę książeczkę. Myślę, że nie tylko dzieci ale również i ich rodzice zasłuchają się w przygodach małej Mirabelki.

"Królowa wróżek" ma właśnie formę audiobooka. Opowiedziana w nim historia przenosi nasze pociechy do świata pełnego marzeń, magii i wróżek. Autorka, Agnieszka Rautman-Szczepańska, napisała przepiękną bajkę, w której troska i odpowiedzialność za innych przeplata się z odwagą i ciekawością świata.
Pani Agnieszka, snując swoją historię opowiada o tajemniczej mapie życia, którą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Magdalena Dąbrowska, znana jako M, uznana i ekstrawagancka malarka, miała wszystko, talent, sławę, bogatego i przystojnego męża. Kiedy zostaje odnalezione jej ciało nie tylko policja musi znaleźć odpowiedź na podstawowe pytanie – DLACZEGO? Co skłoniło ja do podjęcia drastycznej i nieodwracalnej w swoich skutkach decyzji? Bo to, że M popełniła samobójstwo jest bezdyskusyjne. Czy samospalenie było formą nie do końca przemyślanej ekspresji artystycznej, a może kobieta dotarła do ściany od której nie potrafiła się odbić i ta decyzja to ostatni w jej życiu krzyk rozpaczy? Kiedy przyjrzymy się bliżej życiu M to to, co na pierwszy rzut oka mogło nam się wydawać sielanką, w rzeczywistości było życiem na krawędzi. Romanse, alkohol, narkotyki i tajemnice, wszystko to co przyciąga uwagę i wzbudza zainteresowanie rządnych sensacji ludzi, było jej codziennością. I choć jej odejście wywołało szok wśród bliskich, to prawdziwe chwile grozy przeżyli dopiero wtedy, kiedy okazało się, że prowadzony przez nią dziennik dostał się w ręce pewnego złodzieja z aspiracjami. Jakich informacji mógł obawiać się mąż zmarłej malarki, że gotów był zapłacić fortunę za skradzione zapiski? Bo przecież ujawnienie faktu, że M miała kochankę nie było tajemnicą wartą miliony.

***

„Płonę” Wojciecha Magiery to było moje pierwsze spotkanie z piórem autora. Sięgając po ten thriller zupełnie nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać. Książka okazała się być prawdziwym rollercoasterem. Zawiłe intrygi, niespodziewane zwroty akcji, gra, którą prowadzą między sobą bohaterowie nie pozwoliły mi oderwać się od niej nawet na chwilę. Rzadko zdarza się książka w której są same czarne charaktery, a tak właśnie zadziało się w tym thrillerze. Nie znajdziemy tu ani jednej postaci, którą moglibyśmy choć w minimalnym stopniu polubić. Każda z osób okazuje się być małym hipokrytą, który prędzej czy później, ujawni przed nami swoje ciemne oblicze i grzeszne tajemnice. Większość decyzji podejmowanych przez postacie determinuje żądza zdobycia pieniędzy i „ustawienia się” w życiu za wszelką cenę. Czytając „Płonę” nigdy nie wiemy, czy to co wydaje się nam niepodważalne w rzeczywistości jest jedynie doskonale zaplanowaną mistyfikacją i vice versa, to czego nigdy nie przyjęlibyśmy za pewnik okazuje się być niezaprzeczalne. Nawet informacja, że jest to thriller obyczajowy 18+ nie od razu wydaje się dla nas oczywista. A jednak, „Płonę” potrafi szokować, ale o tym w jaki sposób, to już musicie przeczytać sami.
Książka Wojciecha Magiery to z pewnością jeden z bardziej zaskakujących thrillerów, które udało mi się w tym roku przeczytać. Zdecydowanie na uwagę zasługuje fakt, że pomimo dość zagmatwanej fabuły wszystkie wątki zostają doprowadzone do końca tworząc zaskakujący i błyskotliwy epilog. Wszyscy miłośnicy gatunku, i nie tylko, śmiało mogą po tę książkę sięgać. Zdecydowanie polecam!

Magdalena Dąbrowska, znana jako M, uznana i ekstrawagancka malarka, miała wszystko, talent, sławę, bogatego i przystojnego męża. Kiedy zostaje odnalezione jej ciało nie tylko policja musi znaleźć odpowiedź na podstawowe pytanie – DLACZEGO? Co skłoniło ja do podjęcia drastycznej i nieodwracalnej w swoich skutkach decyzji? Bo to, że M popełniła samobójstwo jest bezdyskusyjne....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Stworzyliśmy potwora, który wymknął nam się z rąk(...). Jesteśmy jak Frankenstein i jego dzieło. To monstrum przyjdzie i skrzywdzi nie tylko nas, ale także naszych bliskich(...)."

Te słowa padają z ust jednego z bohaterów „Ciszy”, najnowszej powieści Tomasza Lipko. Ów potwór, który nadchodzi aby niszczyć i podporządkowywać sobie świat to SI, technologia, która wciąż rozpala naszą wyobraźnię. Inteligentne domy, kryptowaluty, opieka medyczna online, informacje zapisane w chmurze to zdobycze współczesnego świata, którymi się zachłystujemy i których wciąż nam mało. Zastanawiamy się, jakie jeszcze płaszczyzny naszego życia możemy przenieść do wirtualnego świata. Podążając za swoimi wizjami e-przyszłości zapominamy postawić sobie pytanie, co może wydarzyć się, jeśli z jakiegoś powodu ten wirtualny świat, który z takim pietyzmem budujemy, nagle przestanie działać.
I tu z pomocą przychodzi nam Tomasz Lipko, który w „Ciszy” przedstawia nam swoją wizję e-społeczeństwa, które musi zmierzyć się z tym problemem. Cisza to idealne słowo, które może oddać tragizm godziny zero, chwili w której nasza wirtualna rzeczywistość znika, a my będąc poza zasięgiem stajemy się bezradni i często agresywni . Tracąc swoją przeszłość, teraźniejszość i spokojną przyszłość jesteśmy nikim. Nie mamy pieniędzy, bo gotówka krąży w przestrzeni elektronicznej. Nie możemy potwierdzić swojej tożsamości, bo bez internetu e-dokumenty nie działają. W szpitalach umierają ludzie podłączeni do aparatury medycznej, bo ta bez dostępu do sieci odmawia posłuszeństwa. Sterowane centralnie chłodnie nie działają, co skutkuje nie tylko psuciem się żywności, ale również rozkładem ciał w prosektoriach. Z każdą kolejną upływającą minutą nasz uporządkowany świat coraz bardziej pogrąża się w chaosie. Czy taki stan rzeczy to przypadek spowodowany nieprzewidzianą awarią, a może próba przejęcia całkowitej kontroli przez sztuczną inteligencję?
***
„Cisza” to książka o tym do czego może doprowadzić człowieka uzależnienie od internetu i wirtualnej rzeczywistości. Czy jest to jedynie powieść sci-fi?
Nie do końca. Świat, w którym ludzie, ich byt, są zależne od dostępu do internetu tworzy się już teraz, na naszych oczach. Tomasz Lipko poszedł jedynie o krok dalej i zadał sobie i nam pytanie, czy powrót do epoki przedinternetowej jest możliwy.
Przecież już dziś nie możemy obyć się bez dostępu do sieci. Funkcja dzwonienia staje się coraz rzadziej wykorzystywana w smartfonach. Kiedy z jakichś powodów mamy zablokowane konto na IG, choć nie zawsze potrafimy się do tego przyznać, czujemy się sfrustrowani. Myślę, że takich przykładów rodzącej się obsesji każdy z nas mógłby podać sporo. Dlatego myślę, że warto sięgnąć po „Ciszę” i po jej przeczytaniu zweryfikować nieco naszą bytność online.

„Stworzyliśmy potwora, który wymknął nam się z rąk(...). Jesteśmy jak Frankenstein i jego dzieło. To monstrum przyjdzie i skrzywdzi nie tylko nas, ale także naszych bliskich(...)."

Te słowa padają z ust jednego z bohaterów „Ciszy”, najnowszej powieści Tomasza Lipko. Ów potwór, który nadchodzi aby niszczyć i podporządkowywać sobie świat to SI, technologia, która wciąż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Nikt nie powiedział, że koniec świata będzie prosty. Nikt nie ostrzegł, jak daleko mogą przesunąć się granice człowieczeństwa, kiedy jednym celem stanie się przetrwanie.”

Zastanawialiście się kiedyś, co może wydarzyć się, jeśli otaczający nas świat roślin i zwierząt postanowi wziąć odwet za wieki bezmyślnej dewastacji, zachłannej eksploatacji i nie traktowania go jako równego nam partnera? Bunt przyrody, choć wydaje się pojęciem abstrakcyjnym, to jednak nie jest niemożliwy. Czy ludzkość w starciu z potęgą natury ma szansę na przetrwanie?

Marcin Halski w swojej książce „Chrystusowa ziemia” roztacza przed nami wizję świata post-apokaliptycznego w którym ludzie i ich rola w przyrodzie zostają zmarginalizowane. Życie pojedynczego człowieka, jak i całych skupisk ludzkich, ogranicza się do walki o przetrwanie.
„Resztki ocalałej ludzkości gnieżdżą się w miastach, a raczej w tym, co z nich pozostało”. Bo w wizji Marcina Halskiego miasta znikły z powierzchni ziemi. Ostały się jedynie dwa większe skupiska ludzkie, które w swojej szczątkowej formie przypominają niegdysiejszy Wrocław i Częstochowę. Te dwa miasta-widma są niczym szańce, które próbują ocalić kawałek przyjaznej człowiekowi ziemi przed atakami zmutowanej przyrody. Zwierzęta, które zmieniły się w krwiożercze bestie, czy rośliny rodzące zatrute plony zwiastują rychły koniec gatunku ludzkiego. Czy w takiej sytuacji ludzie będą potrafili zjednoczyć swoje siły, aby wygrać walkę o przetrwanie? Czy jedynym ratunkiem dla człowieka będzie poddanie się demokratycznej tyranii, w której większość będzie miała jedynie możliwość ustalenia w jaki sposób wykonać narzucone odgórnie polecenia?
***
„Chrystusowa ziemia” roztacza przed nami wizję świata pozbawionego nadziei na przeżycie gatunku ludzkiego. Przyroda, rośliny, zwierzęta, przez stulecia traktowane przedmiotowo biorą w końcu na nas krwawy odwet. A my, choć czujemy na plecach oddech śmierci, nie potrafimy zjednoczyć się w walce o przetrwanie gatunku. Wciąż tworzymy struktury społeczne w których elity dbają o swoje doczesne wygody i bezpieczeństwo, a reszta społeczeństwa stanowi dla nich jedynie nic nie znaczącą siłę roboczą. Świat po wielkiej katastrofie widziany oczami autora jest mroczny, przesiąknięty krwią i pozbawiony nadziei. Czy wizja „nowego ładu” stworzona przez Marcina Halskiego przeraża? Zdecydowanie tak. Jednak groza tej historii nie przejawia się w atakach zmutowanej przyrody na ludzi, czy w braku możliwości przeciwstawienia się nieuchronnej zagładzie. To, co budzi w nas lęk to fakt, że świat w którym żyjemy tu i teraz, aż tak bardzo nie odbiega od post-apokaliptycznej wizji jaką stworzył w swojej książce autor.
„Chrystusowa ziemia” to książka, która, choć liczy 300 stron, potrafi zrobić wrażenie na czytelniku. I jeśli lubicie historie z gatunku postapo i fantastyki, to polecam Wam tę historię.

„Nikt nie powiedział, że koniec świata będzie prosty. Nikt nie ostrzegł, jak daleko mogą przesunąć się granice człowieczeństwa, kiedy jednym celem stanie się przetrwanie.”

Zastanawialiście się kiedyś, co może wydarzyć się, jeśli otaczający nas świat roślin i zwierząt postanowi wziąć odwet za wieki bezmyślnej dewastacji, zachłannej eksploatacji i nie traktowania go jako...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Początek XX wieku, Breslau i Klara Schulz, detektyw w spódnicy, to zapowiedź kolejnego retro kryminału pani Nadii Szagdaj.
Tym razem nieustraszona Klara musi zdecydowanie zwolnić tempo, a to za sprawą dziecka, który za kilka miesięcy ma przyjść na świat. Tylko czy energiczna i nielubiąca stagnacji młoda kobieta będzie potrafiła z dnia na dzień zmienić się w gospodynię domową, która całe dnie spędza w zaciszu domowych pieleszy? Mimo najszczerszych chęci i obietnic składanych mężowi Klara nie może oprzeć się sprawie morderstwa jednego z pracowników wrocławskiego hotelu. Sprawa jest poważna, bo oskarżona o tę zbrodnie żona denata może zostać skazana na karę śmierci, a dowody niekoniecznie świadczą o jej winie. Dlaczego więc policjanci z Breslau za punkt honoru postawiła sobie przypisanie jej tej zbrodni? Zaangażowanie Klary Schulz w to śledztwo ma również drugie dno. Po wielu nieudanych próbach pani detektyw ma szansę znaleźć odpowiedź na jedno z najważniejszych w jej życiu pytań, kto przed wielu laty w brutalny sposób zamordował jej matkę.
***
Muszę się Wam przyznać, że zawsze z niecierpliwością czekam na kolejną książkę z serii „Kroniki Klary Schulz”. Autorka tworząc postać Klary, młodej mężatki, która, jak na ówczesne czasy, wykonuje niecodzienny zawód prywatnego detektywa, wykreowała silną i bezkompromisową bohaterkę potrafiącą odnaleźć się i zaznaczyć swoją obecność w świecie zdominowanym przez mężczyzn. III część, nosząca tytuł „Grande Finale”, po raz kolejny przenosi nas na początek ubiegłego stulecia, do Breslau. Atmosferę dawnych dni możemy poczuć nie tylko dzięki świetnym opisom, ale również zamieszczonym w książce fotografiom starego Wrocławia. Zagadka kryminalna, a w tym przypadku nawet dwie, nie tylko rozbudzają naszą ciekawość, ale, dzięki temu, że autorka przywodzi tutaj metody śledcze samego Sherlocka Holmesa, możemy poczuć dreszczyk emocji związany z odkrywaniem kolejnych tropów.
Osoby lubiące szybkie zwroty akcji z pewnością również odnajdą się w tym retro kryminale. Choć nie ma tu spektakularnych pościgów, to dynamizm z jakim toczą się prowadzone przez Klarę sprawy, świetnie skonstruowane i pełne niespodzianek zagadki, metody śledcze oparte na dedukcji i intuicji wciągną każdego wielbiciela kryminałów. Dodam, że na szczególną uwagę zasługuje naprawdę zaskakujące zakończenie obu spraw i przywołanie postaci pewnego wrocławskiego rzezimieszka, który w owym czasie grasował na ulicach Wrocławia.
Choć, jak już wspominałam, jest to trzeci tom serii można tę książkę czytać niezależnie. Ja sama nie czytałam „Kronik” w chronologicznej kolejności i zapewniam Was, że sięgając po „Grande finale”, bez znajomości wcześniejszych części, bez problemu odnajdziecie się w tej historii. Życzę Wam wielu wrażeń podczas lektury tej książki.

Początek XX wieku, Breslau i Klara Schulz, detektyw w spódnicy, to zapowiedź kolejnego retro kryminału pani Nadii Szagdaj.
Tym razem nieustraszona Klara musi zdecydowanie zwolnić tempo, a to za sprawą dziecka, który za kilka miesięcy ma przyjść na świat. Tylko czy energiczna i nielubiąca stagnacji młoda kobieta będzie potrafiła z dnia na dzień zmienić się w gospodynię...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy Ryland Grace budzi się ze śpiączki na pokładzie statku kosmicznego nie wie kim jest, gdzie jest ani dlaczego znalazł się właśnie w tym miejscu. Powoli powracająca pamięć uzmysławia mu grozę sytuacji, w jakiej się znalazł. Ryland przypomina sobie, że wraz garstką naukowców wyruszył na straceńczą misję kosmiczną, której celem było uratowanie Ziemi przed plagą astrofagów. Tragizm sytuacji potęguje fakt, że na statku jest jedyną osobą, która przeżyła start. Cel, czyli zniszczenie atakujących Ziemię bliżej nieznanych żyjątek, nie został zrealizowany, a on sam nie ma szans na powrotu do domu. Jedyne, co może go czekać w najbliższej przyszłości to śmierć. I właśnie w tym momencie, kiedy nasz bohater traci wszelką nadzieję, w przestrzeni kosmicznej spotyka inną, równie samotną jak on istotę.
***
O książce „Projekt Hail Mary” Andy Weiera napisano już dużo. Ja chciałabym się skupić na jednym aspekcie, o którym w kontekście tej powieści nie padło zbyt wiele, a mianowicie o wątku przyjaźni międzygalaktycznej. Przyzwyczailiśmy się, że „obcy” bardzo często przedstawiany jest jako agresor, który próbuje zniszczyć Ziemię. Ten motyw w „Projekcie Hail Mary” również znajdziecie, ale nieprzyjacielem, z którym muszą zmierzyć się ziemianie są astrofagi, coś w rodzaju kosmicznego planktonu. Natomiast spotkanie człowieka z inteligentnym przedstawicielem innego gatunku, Rockym, skutkuje przede wszystkim chęcią wzajemnego poznania się i ścisłą współpracą, które to prowadzą do zadzierzgnięcia się przyjaźni międzygatunkowej i międzygalaktycznej. Książka Andy Weiera, która toczy się wokół misji ratowania Ziemi, również w ciekawy sposób pokazuje człowieka, jego zachowanie w skrajnie ekstremalnych sytuacjach i determinację w dążeniu do uratowania nie tylko własnego życia.
Choć „Projekt Hail Mary” jest książką sci-fi to myślę, że również czytelnik, który rzadko sięga po ten gatunek odnajdzie się w tej powieści. Opowiedziana przez autora historia wciąga wartką akcją, humorem, niejednokrotnie zaskakuje pomysłami na poprowadzenie fabuły i co równie ważne, przynajmniej dla osób, które podobnie jak ja nie są za pan brat z nowinkami fizyko-astronomiczno-przyrodniczymi, nie przytłacza techniczną wiedzą.
Dla mnie jest to zdecydowanie tegoroczny numer jeden w kategorii literatury sci-fi i z przyjemnością polecę Wam tę książkę.

Kiedy Ryland Grace budzi się ze śpiączki na pokładzie statku kosmicznego nie wie kim jest, gdzie jest ani dlaczego znalazł się właśnie w tym miejscu. Powoli powracająca pamięć uzmysławia mu grozę sytuacji, w jakiej się znalazł. Ryland przypomina sobie, że wraz garstką naukowców wyruszył na straceńczą misję kosmiczną, której celem było uratowanie Ziemi przed plagą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubicie nadmorskie krajobrazy niezależnie od pory roku? Chcecie poczuć się jak prawdziwy wilk morski, choć wasze stopy wciąż pozostaną na suchym lądzie? A może czujecie przyjemność, kiedy strach zagląda Wam prosto w oczy i powoduje, że z nadmiaru emocji zaczyna Wam brakować powietrza w płucach? Jeśli tak, to jak najszybciej powinniście sięgnąć po „Denata wieczorową porą” Anety Jadowskiej.

Tym razem autorka zabiera nas do Ustki spowitej białym puchem. Tylko niech ten zimowy, spokojny pejzaż nie uśpi Waszej czujności, bo, jeśli czytaliście „Trupa na plaży” i „Martwy sezon”, to zapewne domyślacie się, że w rodzinie Garstek święty spokój jest towarem deficytowym. Zresztą sama pogoda też nie jest zbyt sielankowa. Pensjonat „Wielka Niedźwiedzica” prowadzony przez Marię Garstkę musi przygotować się do prawdziwej pogodowej i emocjonalnej nawałnicy.
Maria, nestorka rodu Garstek, od jakiegoś czasu dostaje tajemnicze listy z pogróżkami. Dlaczego owe anonimy starszą kobietę, wdowę po marynarzu, przyprawiają o szybsze bicie serca? Jakie tajemnice próbuje zataić przed rodziną niezłomna starsza pani? Zanim poznamy jej najbardziej skrywany sekret najpierw będziemy musieli wybrać się na bal tajemnic do oddalonego od miasteczka Uroczyska. Kto zorganizował ów bal i dlaczego wśród grona zaproszonych gości poza Marią znaleźli się jej szwagier, policjanci, ksiądz, lekarka i nikomu nie znana pensjonariuszka dowiecie się już z książki poświęconej rodzinie Garstek i jej szczególnemu talentowi do odnajdywania nieboszczyków. Tym razem również trupów nie zabraknie. Aneta Jadowska wciągając nas w zagmatwaną historię śmierci Bolka Garstki, męża Marii, ponownie powraca do trudnych tematów związanych z przemocą domową. I choć cała seria o Garstkach z Ustki ma dość lekką formułę, to porusza sprawy, które często są ukrywane i nie wychodzą poza przysłowiowe cztery ściany. Czy można na tak trudne, a czasami wręcz traumatyczne tematy pisać z przymrużeniem oka?
Okazuje się, że tak. Cała seria, czyli „Martwy sezon”, „Trup na plaży” i „Denat wieczorową porą” pod tym względem to prawdziwy majstersztyk. Pani Anecie udało się zachować idealne proporcje. Autorka bawiąc m. in. świetnymi dialogami jednocześnie zmusza nas do chwili refleksji i uczula na losy nie tylko gnębionych psychicznie i fizycznie kobiet. Przemoc wg Anety Jadowskiej nie ma płci i może być skierowana w równym stopniu do kobiet jak i do mężczyzn.
Jeśli lubicie klasyczne kryminały w stylu Agaty Christie, trzymającą w napięciu akcję i grozę podszytą poczuciem humoru to „Denat wieczorową porą”, jak i cała seria o szalonych Garstkach, jest dla Was.
Dodam, że serię możecie zacząć czytać od „Denata” i później wrócić do wcześniejszych tomów, lub, co rekomenduję, rozpocząć przygodę z ustecką familią Garstek od pierwszego tomu.

Lubicie nadmorskie krajobrazy niezależnie od pory roku? Chcecie poczuć się jak prawdziwy wilk morski, choć wasze stopy wciąż pozostaną na suchym lądzie? A może czujecie przyjemność, kiedy strach zagląda Wam prosto w oczy i powoduje, że z nadmiaru emocji zaczyna Wam brakować powietrza w płucach? Jeśli tak, to jak najszybciej powinniście sięgnąć po „Denata wieczorową porą”...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Śmierć jest zawsze wielką tragedią z którą trudno się pogodzić. Kiedy umiera dziecko strata jest tym bardziej bolesna. Leo, ośmiolatek cierpiący na depresję, mógłby żyć, gdyby nie nieodpowiedzialna i ślepa wiara jego opiekunów. Choć wydaje się nieprawdopodobne, żeby apatyczne i wycofane dziecko, które cierpi po stracie rodziców można było posądzić o opętanie, to jednak faktem stało się, że do chorego na depresję malca wezwano ojca egzorcystę. W trakcie szokujących rytuałów i obrzędów religijnych Leo umiera. To tragiczne wydarzenie zostaje utrwalone na taśmie filmowej co z pewnością pomoże szybko postawić winnych w stan oskarżenia. Jednak czy film nagrany przez żądnego sławy i poklasku dziennikarza, Doriana Barbarossę, pokazuje całą prawda o tym tragicznym zdarzeniu?
Sprawa śmierci Leo trafia w ręce Evy Svärta, policjantki o ponadprzeciętnej intuicji. I choć coś podszeptuje Evie, że pomimo niezbitych dowodów winy, nie wszystko jest tu takie jakby się wydawać mogło, to pani komisarz nie ma żadnych przesłanek, które pozwoliłby jej skierować śledztwo na inne tory. Również fakt, że cieszący się popularnością Dorian Barbarossa jest zamieszany w toczące się śledztwo nie ułatwia jej działania.
Tymczasem niczego nieświadoma i skupiona na dochodzeniu Svärta jest pod stałą obserwacją nieznanego osobnika. Czy po latach pracy policjantka dochrapała się własnego stalkera? Jakie pobudki kierują człowiekiem, który stał się niemal jej cieniem?

***

Cedric Sire długo kazał nam czekać na kolejną i niestety ostatnią już część serii z nietuzinkową policjantką, kobietą o białych włosach i czerwonych oczach, Evą Svärta.
„Śmierć w głowie”, podobnie jak wcześniejsze książki „Gorączka i krew” i „Pierwsza krew”, to mroczny, okultystyczny thriller, który przykuwa naszą uwagę przemyślaną i szybką akcją. W przeciwieństwie do dwóch pierwszych tomów, kiedy to niezłomna pani komisarz ścigała przestępców, stawiając jednocześnie czoła nadprzyrodzonym mocom, tym razem ona zamienia się w zwierzynę, której tropem podąża bezwzględny szaleniec. W recenzji do „Gorączki i krwi” napisałam, że „thriller Cedrica Sire ocieka krwią, pachnie nią, a czytając można wręcz poczuć w ustach jej metaliczny posmak”. Myślę, że owa krwistość, podobnie jak nawiązania do pierwotnej magii i dążenie do zdobycia, poznania pewnego absolutu to znaki rozpoznawczy autora. „Śmierć w głowie” praktycznie do samego końca trzyma czytelnika w napięciu, a otwarte zakończenie nadal pozostawia nas w niepewności co do dalszych losów głównych bohaterów. I choć po cichu tli się we mnie nadzieja, że ów epilog pozwoli autorowi dopisać ciąg dalszy tej historii, to jednocześnie chylę czoła przed tak skonstruowanym zakończeniem, które pozwala nam dopisać nasza własną, autorską puentę.

Śmierć jest zawsze wielką tragedią z którą trudno się pogodzić. Kiedy umiera dziecko strata jest tym bardziej bolesna. Leo, ośmiolatek cierpiący na depresję, mógłby żyć, gdyby nie nieodpowiedzialna i ślepa wiara jego opiekunów. Choć wydaje się nieprawdopodobne, żeby apatyczne i wycofane dziecko, które cierpi po stracie rodziców można było posądzić o opętanie, to jednak...

więcej Pokaż mimo to