Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Ja cię kręcę! Co za odlot! Ja tu jeszcze nie o samej książce, bo dopiero czytam pierwszy rozdział - i o tym na pewno też powiem dwa słowa, kiedy skończę, bo zanosi się na epickich rozmiarów rollercoaster. Ale chcę powiedzieć o przekładzie, bo już po kilkudziesięciu stronach ta książka - po polsku - ląduje na najwyższej półce mojego regału. Pan Michał Kłobukowski układa takie zdania, tak łączy ze sobą słowa i tworzy tak nieprawdopodobne wariacje na temat opatrzonych już gdzie indziej fraz, że nawet gdyby ta powieść była o niczym, to samo zawieszenie się na stylu jest (w każdym razie dla mnie) wielkim przeżyciem. To tak, jakby patrzeć godzinami na obraz Rembrandta albo Boscha i odkrywać w nim wciąż nowe detale, barwy i znaczenia. Albo jakby po jedzeniu całe życie w barach mlecznych pójść na kolację do Hestona Blumenthala. Pan Kłobukowski jest dla mnie Blumenthalem słowa. Geniusz. Czapka z głowy.

Ja cię kręcę! Co za odlot! Ja tu jeszcze nie o samej książce, bo dopiero czytam pierwszy rozdział - i o tym na pewno też powiem dwa słowa, kiedy skończę, bo zanosi się na epickich rozmiarów rollercoaster. Ale chcę powiedzieć o przekładzie, bo już po kilkudziesięciu stronach ta książka - po polsku - ląduje na najwyższej półce mojego regału. Pan Michał Kłobukowski układa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mocne, wstrząsające (chociaż od czasu do czasu zapala się blade światełko nadziei) i nieoczywiste. Czytałem w oryginale i bardzo się cieszę, że tłumaczy to Kaja Gucio. Ta ksiązka zasługuje na najlepszy przekład.

Mocne, wstrząsające (chociaż od czasu do czasu zapala się blade światełko nadziei) i nieoczywiste. Czytałem w oryginale i bardzo się cieszę, że tłumaczy to Kaja Gucio. Ta ksiązka zasługuje na najlepszy przekład.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zamawiam polski przekład tej powieści! - albo jako tłumacz, albo jako czytelnik.

Powieści z rasizmem w tle jest mnóstwo, ale rzadko się zdarza, żeby opowiadały z tak wielkim sercem o wzajemnych relacjach ludzi uwikłanych chcąc nie chcąc w ów rasizm. To książka, która wyrywa serce tym, że jej bohaterowie są niewinnymi uczestnikami konfliktu wplątanymi w tragiczną sytuację podczas wydarzeń, na które nie mają wpływu, i w tych warunkach desperacko próbują wbrew wszystkim i wszystkiemu budować sobie malutki, w miarę normalny świat. Wykazują się przy tym ogromną odwagą i siłą charakteru - co jest tym trudniejsze, że jedna z nich jest czarną (czyli praktycznie pozostawioną samej sobie) matką wytrwale szukającą nastoletniej córki zaginionej podczas potwornych wydarzeń, do których doszło podczas protestu uczniów w Soweto w 1976 roku (warto o nich poczytać - jak zabijano, raniono, bito, gwałcono setki dzieci za to, że chciały się uczyć w swoim języku, a nie w obcym, narzuconym przez kolonizatorów), a druga jest dziesięcioletnią białą dziewczynką, próbującą sobie radzić ze stratą rodziców zamordowanych brutalnie podczas tych samych rozruchów. Jak łatwo się domyślić, ich losy splatają się ze sobą, ale najciekawsza jest dynamika relacji między nimi w trudnych - dla obu - czasach oraz wstrząsająca, nienachalnie poprowadzona lekcja historii o części świata, o której w Polsce rzadko się czyta, a gdzie aż do dzisiejszych czasów apartheid wbrew staraniom niektórych ludzi ma się nieźle.

Zamawiam polski przekład tej powieści! - albo jako tłumacz, albo jako czytelnik.

Powieści z rasizmem w tle jest mnóstwo, ale rzadko się zdarza, żeby opowiadały z tak wielkim sercem o wzajemnych relacjach ludzi uwikłanych chcąc nie chcąc w ów rasizm. To książka, która wyrywa serce tym, że jej bohaterowie są niewinnymi uczestnikami konfliktu wplątanymi w tragiczną sytuację...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść Malcolma Lowry'ego, którego "Pod wulkanem" zalicza się do najwybitniejszych dzieł literackich XX wieku. "W ciemności grobu" miała być w zamyśle drugą częścią tryptyku nawiązującego do piekła, czyśćca i nieba. O ile "Pod wulkanem" jest piekłem depresji, o tyle tutaj odwiedzamy czyściec lęków pisarza. Nie jest to powieść aż tak depresyjna, chociaż nadal przesycona strachem, niepewnością, walką z demonami przeszłości oraz tymi obecnymi. Bohater, alter ego Lowry'ego, odwiedza z nowo poślubioną drugą żoną Meksyk - gdzie wraca do miejsc i ludzi stanowiących tło powstawania jego pierwszej powieści (domyślnie "Pod wulkanem", chociaż tutaj pod innym tytułem - który ta faktycznie miała nosić), żeby poddać je swego rodzaju egzorcyzmom. Z powodu tragicznej śmierci powieść nie została przez Lowry'ego ukończona - fabuła jest zamknięta, ale wiele warstw znaczeniowych i filozoficznych jeszcze czekało na nałożenie na tekst. (Lowry zresztą żadnej swojej książki nie uważał za w pełni ukończoną.) Mimo to jest to gęsta literatura, pełna symboli, metafor i bardzo ładnych kadrów, które zostają na długo w wyobraźni czytelnika. Nie jest to łatwa lektura, bo bywa, że zdania ciągną się przez pół strony, tworząc piętra, pomosty i piramidy. Niewiele w niej dialogów, ale ich brak wynagradza fascynujący strumień świadomości autora/bohatera. Jedna z książek, których przekład sprawił mi najwięcej przyjemności. Polecam.

Powieść Malcolma Lowry'ego, którego "Pod wulkanem" zalicza się do najwybitniejszych dzieł literackich XX wieku. "W ciemności grobu" miała być w zamyśle drugą częścią tryptyku nawiązującego do piekła, czyśćca i nieba. O ile "Pod wulkanem" jest piekłem depresji, o tyle tutaj odwiedzamy czyściec lęków pisarza. Nie jest to powieść aż tak depresyjna, chociaż nadal przesycona...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rrrrum, trrach, brzdęk, tuptuptuptuptuptup, szszszsz, szuszuszu, bęcbęc, aaaaa - akcja jak się patrzy.
No a do tego, tak jak w pierwszej części, normalne dialogi wycięte z życia, ludzie wiarygodni, znajomi z Prosto w splot, jeszcze więcej dobrej rozrywki. Szczególny props za postawienie na kontrze sekty, i to bynajmniej nie religijnej, lecz takiej, którą człowiek - zwłaszcza zmęczony tempem współczesnego życia - mógłby się nawet dość łatwo zainteresować. Nie pamiętam, czy w polskiej literaturze sensacyjnej zdarzył się już taki przeciwnik - a w każdym razie tak ciekawie napisany. Kamaz ocieka charyzmą i jednocześnie budzi strach, członkowie Rodziny są prawidłowo pogubieni i - jak bandyci z poprzedniego tomu - każdy z nich ma swoje indywidualne cechy, dzięki którym nie zlewają się ze sobą w nudną, jednolitą masę, lecz są rozpoznawalni i zapadają w pamięć.
Lektor, Filip Kosior, znowu dodaje bonusowych punktów do tej historii.

Rrrrum, trrach, brzdęk, tuptuptuptuptuptup, szszszsz, szuszuszu, bęcbęc, aaaaa - akcja jak się patrzy.
No a do tego, tak jak w pierwszej części, normalne dialogi wycięte z życia, ludzie wiarygodni, znajomi z Prosto w splot, jeszcze więcej dobrej rozrywki. Szczególny props za postawienie na kontrze sekty, i to bynajmniej nie religijnej, lecz takiej, którą człowiek -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Heh, kolejny tom cyklu o Kingsbridge jest jak czwarty sezon solidnego serialu. Z grubsza wiadomo, co się wydarzy, styl jest już dobrze znany, rozwiązania fabularne też, postaci niby nowe, ale zdają się bardzo znajome, a mimo to siadamy z kubłem popcornu i zasuwamy do czwartej nad ranem, bo produkcja jest wykonana z rozmachem, pełna wybornych plenerów, żywych dialogów, olśniewających kolorów i przygód, o których czyta się z zapartym tchem. I zwykle można przymknąć oko na to, że aktorzy/bohaterowie wyglądają i zachowują się tak, jakby wszystko działo się współcześnie, z uwzględnieniem bieżących spraw z telewizji, tyle że w dekoracjach z innej epoki. A może właśnie na tym polega przepis na sukces tych książek? Że widzimy w nich dzisiejszych siebie i swoich znajomych, tyle że poprzebieranych w historyczne kostiumy? No, w każdym razie czyta się to - oraz słucha tego w jak zwykle brawurowym wykonaniu pana Gosztyły - bardzo dobrze.

Heh, kolejny tom cyklu o Kingsbridge jest jak czwarty sezon solidnego serialu. Z grubsza wiadomo, co się wydarzy, styl jest już dobrze znany, rozwiązania fabularne też, postaci niby nowe, ale zdają się bardzo znajome, a mimo to siadamy z kubłem popcornu i zasuwamy do czwartej nad ranem, bo produkcja jest wykonana z rozmachem, pełna wybornych plenerów, żywych dialogów,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przeczytałem przy okazji, bo córka przerabiała to w szkole - oceniam więc jako lekturę szkolną dla jedenastoletnich dzieciaczków. W tej grupie wiekowej to na pewno mocny strzał. Dystopia w wersji strawnej dla dzieciaków i zrozumiała dla nich. Taki Rok 1984 dla młodszych czytelników. Dobra pożywka dla rozważań, czy lepiej żyć w czarno-białym, uporządkowanym świecie o wysokim stopniu ujednolicenia i kontroli, gdzie każdy dzień zdaje się bezpieczny, bo jest przewidywalny od A do Z (a raczej zaplanowany przez tych, co "wiedzą lepiej"), czy raczej w świecie pełnym nieznanych barw i odcieni, w którym nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać, w którym może być niebezpiecznie, ale za to można popuścić wodze własnej kreatywności i myśleniu. Książka w pewnym stopniu podsuwa odpowiedź, ale raczej nie potępia - próbuje zrozumieć wyznawców obu światopoglądów, chociaż ostatecznie opowiada się za jednym z nich za pomocą mocnego plot twistu (dla dorosłych dość oczywistego, dla dzieciaków szokującego).
-----
Czy ta książka w Polsce też jest lekturą? Nadawałaby się, zwłaszcza że my też mieliśmy taki czarno-biały okres w historii. Pewnie dałoby się o tym pogadać na lekcjach.

Przeczytałem przy okazji, bo córka przerabiała to w szkole - oceniam więc jako lekturę szkolną dla jedenastoletnich dzieciaczków. W tej grupie wiekowej to na pewno mocny strzał. Dystopia w wersji strawnej dla dzieciaków i zrozumiała dla nich. Taki Rok 1984 dla młodszych czytelników. Dobra pożywka dla rozważań, czy lepiej żyć w czarno-białym, uporządkowanym świecie o wysokim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ale to fajne! Świeży pomysł, straszy po nowemu, chociaż tropy pozostają znane - trochę dziecka Rosemary, trochę nawiedzonego domu (no, tutaj raczej reprezentacyjnego amerykańskiego apartamentowca), trochę Salem, jednak wszystko podane w zupełnie nowych sosach. Czy ktoś tę książkę wyda po polsku? Jeśli tak, to chętnie zapiszę się do tego jako tłumacz.

Ale to fajne! Świeży pomysł, straszy po nowemu, chociaż tropy pozostają znane - trochę dziecka Rosemary, trochę nawiedzonego domu (no, tutaj raczej reprezentacyjnego amerykańskiego apartamentowca), trochę Salem, jednak wszystko podane w zupełnie nowych sosach. Czy ktoś tę książkę wyda po polsku? Jeśli tak, to chętnie zapiszę się do tego jako tłumacz.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przeczytałem tę książkę (All Systems Red, drugiej jeszcze nie) w oryginale i fragment po polsku i odniosłem wrażenie, że to dwie różne historie, uwaga czytelnika zostaje pokierowana w inne rejony. Moim zdaniem tłumacz zupełnie niepotrzebnie powciskał na siłę w męczący sposób rodzaj nijaki w odniesieniu do głównej postaci. Jedynym usprawiedliwieniem dla tego zabiegu była pojedyncza uwaga mordbota, że nie ma zaprogramowanej płci. Tyle - jedno zdanie. A w polskiej wersji zrobiło się z tej całkiem zgrabnej i bardzo lekkiej historii coś w rodzaju genderowego eksperymentu pełnego językowych wygibasów. Po co? Nie lepiej było zostać przy rodzaju gramatycznym, skoro bot przez całą książkę reprezentuje dosyć wyraźnie charakter faceta - i to bardzo specyficznego? Faceta, który ma do swojej roboty stosunek mocno luźny, jest przy tym trochę nieśmiały (a raczej nieskory do pokazania, jak bardzo olewa swoje zadania, więc woli się nie wychylać), a w bohaterstwo zostaje wplątany właściwie przez przypadek, chroniąc za wszelką cenę swój święty spokój i wolny czas, który trawi na oglądaniu kolejnych sezonów podrzędnych seriali. Jest kimś w rodzaju Dude'a z Big Lebowskiego. W polskim wydaniu kompletnie mi to umknęło.
------
Jakby na potwierdzenie przed chwilą dowiedziałem się, że ruszyła produkcja serialu na podstawie tego cyklu, a w postać morderczego, powoli odkrywającego w sobie wrażliwość i - z czego na razie nie zdaje sobie sprawy -bardzo ludzkiego androida-lesera wcieli się Alexander Skarsgård - aktor o dosyć jednoznacznej płci.

Przeczytałem tę książkę (All Systems Red, drugiej jeszcze nie) w oryginale i fragment po polsku i odniosłem wrażenie, że to dwie różne historie, uwaga czytelnika zostaje pokierowana w inne rejony. Moim zdaniem tłumacz zupełnie niepotrzebnie powciskał na siłę w męczący sposób rodzaj nijaki w odniesieniu do głównej postaci. Jedynym usprawiedliwieniem dla tego zabiegu była...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Żertwa. Antologia słowiańskiego horroru Dagmara Adwentowska, Jakub Bielawski, Piotr Borowiec, Bartłomiej Fitas, Artur Grzelak, Wojciech Gunia, Radosław Jarosiński, Dawid Kain, Maciej Kaźmierczak, Tomasz Krzywik, Agnieszka Kwiatkowska, Kazimierz Kyrcz jr, Michał Stonawski, Maciej Szymczak, Mariusz Wojteczek, Anna Maria Wybraniec, Marek Zychla
Ocena 6,8
Żertwa. Antolo... Dagmara Adwentowska...

Na półkach: ,

Po bardzo dobrym pierwszym opowiadaniu (Czerwona grządka, białe kurczątka) było różnie, raz wyżej (Lalunia i Pani piękna jak księżyc też zasługują na wyróżnienie), raz niżej. Niestety była to jedna z niewielu książek, których nie dokończyłem - ze szkodą dla autorów, bo może w drugiej połowie było coś niesamowicie dobrego. Nie udźwignąłem jednak natłoku błędów stylistycznych i językowych. Brzmiało to tak, jakby redakcji w ogóle nie zrobiono albo autorzy przygwiazdorzyli i nie pozwolili na poprawianie swoich tekstów, co niektórym wyszło na bardzo złe. Porządny redaktor powinien tę książkę jeszcze raz wyprostować, a niektórym autorom wytłumaczyć, gdzie schodzą na manowce, i wysłać te opowiadania do poprawki. Wielka szkoda, bo temat antologii był bardzo interesujący. Autorzy powinni zadbać o swoją znajomość języka (pomysły mają niezłe), ale moim zdaniem tutaj zawiniło wydawnictwo, bo albo odpuściło kompletnie redakcję, albo nie umiało postawić na swoim.
---------------------------- Dzięki recenzji OZM odpalę sobie tę lekturę jeszcze raz dla dwóch najwyżej ocenionych przez nią opowiadań.

Po bardzo dobrym pierwszym opowiadaniu (Czerwona grządka, białe kurczątka) było różnie, raz wyżej (Lalunia i Pani piękna jak księżyc też zasługują na wyróżnienie), raz niżej. Niestety była to jedna z niewielu książek, których nie dokończyłem - ze szkodą dla autorów, bo może w drugiej połowie było coś niesamowicie dobrego. Nie udźwignąłem jednak natłoku błędów stylistycznych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tu nie ma co się zastanawiać, czy taki czy inny splot wydarzeń jest wiarygodny czy naciągany. To książkowy odpowiednik filmu ze Stathamem i jako taki jest świetny (na pewno lepszy niż Statham ;P). Drelich da się lubić, bo jest szemranym typem z zasadami, a do tego w miarę wrażliwym. Iza też fajna. Zresztą w ogóle role kobiece mocne. Typesy na kontrze takie, że lubisz ich nie lubić. A każdy ucharakteryzowany tak, że da się ich rozróżnić - o każdym kilka słów powiedzieć, kiedy już lecą napisy końcowe. Bardzo, bardzo dobra zabawa.
Filip Kosior też jak zwykle git jako lektor.

Tu nie ma co się zastanawiać, czy taki czy inny splot wydarzeń jest wiarygodny czy naciągany. To książkowy odpowiednik filmu ze Stathamem i jako taki jest świetny (na pewno lepszy niż Statham ;P). Drelich da się lubić, bo jest szemranym typem z zasadami, a do tego w miarę wrażliwym. Iza też fajna. Zresztą w ogóle role kobiece mocne. Typesy na kontrze takie, że lubisz ich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Słuchałem sobie tego w samochodzie i co chwila chichrałem się pod nosem. Trzeba przy tej książce zapomnieć, że Hemingwway wielkim pisarzem był, i po prostu dać się ponieść absurdowi - wypowiadanym z wielkim patosem gadkom o niczym, obsesyjnym powtórzeniom, które na pewno już w zamierzeniu miały brzmieć jak niezbyt udana poezja, aluzjom (te wtręty o ptaku, mpff), dziwacznym, nagłym skokom z tematu na temat i przygodom z kapelusza. Zwłaszcza, że i tłumacz Adam Pluszka, i lektor audiobooka Mateusz Weber, wyraźnie kumają złośliwy, uszczypiliwy humor tej książki. Można sobie bez problemu wyobrazić, jak Hemingway paląc faję, stuka na maszynie, co mu tam fantazja podsunie, ubierając to w styl parodiowanej powieści, i raz po raz sam podśmiechuje się, kiedy ten flow przynosi mu na myśl co lepsze kawałki, a potem czyta to przy morzu whisky i absyntu kolegom. Takie tam rozbrajające śmieszki sprzed stu lat.
Widzę, że nie tylko mnie WW kojarzyły się z Borisem Vianem (który robił mniej więcej to samo, ale jeszcze lepiej). Miałem podobne emocje, jak przy Jesieni w Pekinie. Fajne.

Słuchałem sobie tego w samochodzie i co chwila chichrałem się pod nosem. Trzeba przy tej książce zapomnieć, że Hemingwway wielkim pisarzem był, i po prostu dać się ponieść absurdowi - wypowiadanym z wielkim patosem gadkom o niczym, obsesyjnym powtórzeniom, które na pewno już w zamierzeniu miały brzmieć jak niezbyt udana poezja, aluzjom (te wtręty o ptaku, mpff), dziwacznym,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

A mnie się podoba, że autor przeplata świetnie fabularyzowaną historię reportażem ze zbierania materiałów do tej książki. Dzięki temu nie da się zapomnieć, że to bynajmniej nie fikcyjny torture porn, lecz opowieść o autentycznych wydarzeniach. Poza tym bardzo udane plastyczne próby wejścia w umysł bestii. To musiało być bardzo trudne doświadczenie dla Przemysława Piotrowskiego, bo na pewno trochę z tego brudu osiada na duszy i już się nie da go zmyć. Chciałbym więcej takich biografii. Jak dla mnie absolutnyt majstersztyk mimo potworności tematu.
A przy okazji lektorzy - wszyscy troje, ale zwłaszcza Filip Kosior i Mariusz Bonaszewski - jak zawsze znakomici.

A mnie się podoba, że autor przeplata świetnie fabularyzowaną historię reportażem ze zbierania materiałów do tej książki. Dzięki temu nie da się zapomnieć, że to bynajmniej nie fikcyjny torture porn, lecz opowieść o autentycznych wydarzeniach. Poza tym bardzo udane plastyczne próby wejścia w umysł bestii. To musiało być bardzo trudne doświadczenie dla Przemysława...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ta książka mogłaby być niezła, bo trudno jej odmówić klimatu - autentyczny współczesny gotyk. Dom - git. Nastrój - spoko. Retrospekcje - interesujące. Ale na tym się kończą plusy. Fabuła została oparta na mnóstwie wygodnych zbiegów okoliczności, jeśli chodzi o emocje, to główną bohaterkę gwałtownie rzuca po całej planszy, a jej podejrzenia nie dość, że dotyczą co minutę kogoś innego, są wściekle kategoryczne, co każe jej wyprawiać naprawdę irytujące rzeczy. Trudno tu w ogóle poczuć sympatię do kogokolwiek. Przez pierwsze kilkadziesiąt minut (audiobooka) jeszcze interesowało mnie, co się wydarzy, ale mniej więcej od połowy żyłem już tylko nadzieją, a pod koniec czekałem, żeby się wszyscy powybijali albo spadli z tego klifu, a ja już włączę sobie coś innego. Finału wysłuchałem jedynie dlatego, że głupio mi było odłożyć książkę 10% przed końcem. Niestety, to, co się wydarzyło na samym finiszu, odjęło jej jeszcze jedną gwiazdkę. Co za bzdura. Trzeba być prawdziwym czubkiem, żeby poświęcić swoje największe marzenia temu, żeby przez kilkadziesiąt lat się mścić, i to w tak idiotyczny sposób.

Niestety w odbiorze tej książki nie pomogła mi też lektorka. To na pewno kwestia indywidualna i rozumiem, że niektórym podoba się to, jak ta książka została przeczytana. Mnie cały czas prześladowała myśl, że głos lektorki na przemian jest dziwnie rozedrgany albo egzaltowany jak u księdza wygłaszającego płomienne kazanie. W kilku miejscach zdarzały się przebłyski naturalności, więc możliwe, że inne dokonania lektorskie tej osoby wypadają lepiej. Nie wiem, słyszałem ją po raz pierwszy.

Ta książka mogłaby być niezła, bo trudno jej odmówić klimatu - autentyczny współczesny gotyk. Dom - git. Nastrój - spoko. Retrospekcje - interesujące. Ale na tym się kończą plusy. Fabuła została oparta na mnóstwie wygodnych zbiegów okoliczności, jeśli chodzi o emocje, to główną bohaterkę gwałtownie rzuca po całej planszy, a jej podejrzenia nie dość, że dotyczą co minutę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dobra i przydatna książka, a przy tym bardzo smutna, zwłaszcza kiedy samemu pochodzi się z miasta dotkniętego zapaścią i wie, że to historie prawdziwe. Jeszcze smutniejsze jest to, że często są to miejsca, które miło się kojarzą, ale jedynie ze względu na ich wartość nostalgiczną. A najsmutniejsze, że nawet jeśli chciałoby się zmienić własne podejście, doprowadzić do jakichś pozytywnych zmian w rodzinnym mieście, to często łatwiejszym rozwiązaniem jest spieprzać stamtąd jak reszta, bo w życiu jest tak mało czasu, żeby jednocześnie korzystać i budować. Z tego powodu ta książka jest też w pewnym sensie jak wyrzut sumienia dla części z nas, którzy wyjechali i zostawili dbanie o te miejsca innym, bardziej lub mniej zdolnym kolegom.

Dobra i przydatna książka, a przy tym bardzo smutna, zwłaszcza kiedy samemu pochodzi się z miasta dotkniętego zapaścią i wie, że to historie prawdziwe. Jeszcze smutniejsze jest to, że często są to miejsca, które miło się kojarzą, ale jedynie ze względu na ich wartość nostalgiczną. A najsmutniejsze, że nawet jeśli chciałoby się zmienić własne podejście, doprowadzić do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo dobrze zresearchowany horror. Nie żeby ta książka mogła coś zmienić na polskich drogach, bo pewnie nie trafi do tych, do których powinna, ale wystarczy, że kilku osobom otworzy oczy, i może małymi kroczkami ruszymy za resztą świata. Ta mocna książka przypomniała mi wiele mrożących krew w żyłach sytuacji i sprawiła, że jeszcze bardziej doceniam to miejsce, w którym teraz żyję.
W Melbourne drogi są o wiele szersze, lepiej utrzymane i wielopasmowe, samochody zaś z najwyższej półki, a mimo to wszyscy - WSZYSCY! - jeżdżą po mieście 50 na godzinę, a poza nim 100. Bo takie są ograniczenia i jakoś wszyscy się do nich stosują. Jeśli jest zakaz przekaraczania np. 70/h, to czuję się jak pirat drogowy, kiedy przycisnę do 70, bo większość jedzie 60 na godzinę. Kiedy jestem w Polsce, wciąż widzę, że to samo ograniczenie oznacza, że tu ewentualnie można zwolnić, jeśli się chce i jeśli nikt cię nie pogania, do 90 na godzinę. W M. jest kilka torów, na których miłośnicy prędkości mogą się bezpiecznie dla otoczenia wyszumieć. Trzeba zapłacić, ale to przecież tak samo jak np. w przypadku skoków ze spadochronem. Nikt nie wyskakuje z samolotu rejsowego, tylko wykupuje sobie tę przyjemność w miejscu i obiekcie do tego przeznaczonym. Domyślam się, że w Polsce szczególny rodzaj satysfakcji daje wych*janie systemu. (Grr, resztki irokeza wypadają mi z głowy, kiedy się przeciwko TEMU buntuję, ale tak jest.) Nie mówiąc już o tym, że w M. nikomu nie przychodzi do głowy, by trąbić na rowerzystów albo ich spychać, nawet jeśli obok jest ścieżka rowerowa. Dlaczego? Bo prawie każdy kierowca jest jednocześnie rowerzystą. Zresztą ogólnie empatia i wyobraźnia wszystkich uczestników ruchu jest nie tylko z innej ligi - to zupełnie inny sport. Takie rzeczy po prostu siedzą w głowach i dopóki nie popracujemy nad mentalnością, dopóty możemy sobie ograaniczać prędkość albo budować węższe czy szersze drogi, a znaki i przepisy drogowe i tak będą jedynie jakąś wydumaną sugestią.

Bardzo dobrze zresearchowany horror. Nie żeby ta książka mogła coś zmienić na polskich drogach, bo pewnie nie trafi do tych, do których powinna, ale wystarczy, że kilku osobom otworzy oczy, i może małymi kroczkami ruszymy za resztą świata. Ta mocna książka przypomniała mi wiele mrożących krew w żyłach sytuacji i sprawiła, że jeszcze bardziej doceniam to miejsce, w którym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nie oceniam, bo nie doczytałem do końca. Wysiadłem po około 70%, a resztę tylko przekartkowałem bez entuzjazmu. To raczej dobra książka, ale jak dla mnie zbyt senna i bohaterowie kompletnie mi nie podpasili. Nie obchodził mnie żaden z nich. Szkoda, bo bardzo podobały mi się Ostatni dom i Sundial. Trzymam jednak kciuki za kolejne książki autorki.

Nie oceniam, bo nie doczytałem do końca. Wysiadłem po około 70%, a resztę tylko przekartkowałem bez entuzjazmu. To raczej dobra książka, ale jak dla mnie zbyt senna i bohaterowie kompletnie mi nie podpasili. Nie obchodził mnie żaden z nich. Szkoda, bo bardzo podobały mi się Ostatni dom i Sundial. Trzymam jednak kciuki za kolejne książki autorki.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jako tłumacz tej książki serdecznie ją polecam! To chyba moja ulubiona część całego cyklu. Jest szybko, brawurowo, emocjonalnie, filmowo. Interesujący rozwój postaci. Jest też kolejna porcja zagadek i łamigłówek rodem z escape roomów. Jeśli się zastanowić, to jedna z nich wręcz ma potencjał, by wykoleić wszystko, na czym opierał się do tej pory główny wątek. Chef's choice ;)

Jako tłumacz tej książki serdecznie ją polecam! To chyba moja ulubiona część całego cyklu. Jest szybko, brawurowo, emocjonalnie, filmowo. Interesujący rozwój postaci. Jest też kolejna porcja zagadek i łamigłówek rodem z escape roomów. Jeśli się zastanowić, to jedna z nich wręcz ma potencjał, by wykoleić wszystko, na czym opierał się do tej pory główny wątek. Chef's choice ;)

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka punkowa w pytę, a przekład 100 procent mocy.

Książka punkowa w pytę, a przekład 100 procent mocy.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wow! Ależ to było dobre! Trudno pisać o treści tej książki - a nawet o emocjach, które ona wywołuje - w taki sposób, żeby uniknąć spoilerów. Dość więc powiedzieć, że tutaj nic nie jest tym, czym się wydaje. Co jakiś czas sądzisz, że już wiadomo, o co chodzi, ale wciąż wlecze się się za tobą jakaś luźna nitka, niepasujący szczegół, który oczywiście sprawia, że cała teoria pruje się jak stary sweter. Wiele razy myślałem: "OK, a więc to tyle, pewnie zostało kilka stron do końca; nawet spoko, tylko szkoda, że tak krótko", po czym okazywało się, że to dopiero połowa książki albo dwie trzecie, albo trzy czwarte, albo cztery piąte...

Nawet jeśli chodzi o gatunek, nie jest on tym, co widać na pierwszy rzut oka. Horror? Thriller? Dramat? Dramat psychologiczny? Nie, ale jednocześnie tak.
Aha, nie wpadnij - jak ja początkowo - w pułapkę w rodzaju: "Pfft, gadający kot? Co to za bajka? Sorry, ale nie tak wyobrażam sobie horror. Mają być pająki wielkie jak konie i żeby one tak pożerały ludzi i w ogóle". Spokojnie, mały spoiler - będą węże. A kot też wcale nie jest tym, czym się wydaje.

Nie jest tu łatwo, można się zgubić, jeśli podczas czytania odpłyniesz myślami w obłoki albo jednym okiem podglądasz 'M jak miłość'. Wciąż odnosiłem wrażenie, że trzeba mocno trzymać się treści, śledzić, jak przenikają się pukty widzenia narratorów i warstwy rzeczywistości, w przeciwnym razie możesz po jakimś czasie rozglądać się bezradnie z miną Vince'a z Pulp Fiction, myśląc, że ta książka jest jakaś pochrzaniona. A bynajmniej nie jest. Jest smutna. I wstrząsająca. Fascynująca. I bardzo, bardzo dobra.

Wow! Ależ to było dobre! Trudno pisać o treści tej książki - a nawet o emocjach, które ona wywołuje - w taki sposób, żeby uniknąć spoilerów. Dość więc powiedzieć, że tutaj nic nie jest tym, czym się wydaje. Co jakiś czas sądzisz, że już wiadomo, o co chodzi, ale wciąż wlecze się się za tobą jakaś luźna nitka, niepasujący szczegół, który oczywiście sprawia, że cała teoria...

więcej Pokaż mimo to