-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać354
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik16
Biblioteczka
2019-10-02
2018-07-08
2013-09-08
2013-08-17
2013-07-03
2013-06-27
2013-06-22
2013-06-07
2013-02-12
Lewis przenosi czytelnika do starożytnej krainy Glome. Czczona jest tam bogini Ungit, która wymaga od swoich poddanych składania krwawych ofiar.
W Glome dorastają dwie królewskie córki. Jedna jest tak piękna, że traktowana jest niemalże jak bogini. Z kolei druga jest tak brzydka, że zakrywa swoją twarz welonem, tak, żeby nikt nie mógł jej zobaczyć.
Na królestwo spadają plagi i nieszczęścia. W ten sposób Ungit okazuje swój gniew. Żąda ofiary złożonej z człowieka. Jednak nie chodzi o zwykłego mieszkańca tej krainy. Ungit chce kogoś, kto mieszka w pałacu.
Autor tej książki podczas pisania opierał się na jednej z łacińskich powieści, liczącej sobie już sporo lat. Jednak przekazał ją swoim czytelnikom w nowy sposób, interpretując ją tak, aby wyraźniej ukazać niektóre wartości.
Sięgając po tę lekturę możemy liczyć na coś więcej, niż na baśń stworzoną specjalnie dla dorosłych. Jest to pozycja, która ma za zadanie trafiać w każdego - w każdego bez wyjątku - człowieka.
Lewis sięga tam, gdzie nie sięgają inni. Wraz z kolejnymi stronami coraz bardziej wkraczamy do Glome, ale także też mamy szansę dowiedzieć się czegoś o naszej naturze. Możemy czytać o człowieku, który jest rozdzierany w różne strony.
Poznajemy tę historię z perspektywy głównej bohaterki. Patrzymy jak widzi otaczający ją świat. Możemy dojrzewać razem z nią i patrzeć na dane sytuacje z coraz to nowej perspektywy dzięki upływowi czasu.
Kiedy zamyka się książkę Lewisa czuje się całą paletę emocji, która zdążyła przejść przez nas w trakcie czytania. Począwszy od zwykłego zaciekawienia historią, która jest zawarta na tych 360 stronach, a kończąc na wyczerpaniu. Czytelnik może poczuć się tak, jakby Lewis dotknął jego samego.
Jest to historia, która pomaga odnaleźć się w świecie, gdzie kontrasty są coraz mniej widoczne. Gdzie nie zawsze ludzie wiedzą co jest właściwe, a co nie. Opowieść, która wskazuje to, co powinno być najważniejsze.
Lewis przenosi czytelnika do starożytnej krainy Glome. Czczona jest tam bogini Ungit, która wymaga od swoich poddanych składania krwawych ofiar.
W Glome dorastają dwie królewskie córki. Jedna jest tak piękna, że traktowana jest niemalże jak bogini. Z kolei druga jest tak brzydka, że zakrywa swoją twarz welonem, tak, żeby nikt nie mógł jej zobaczyć.
Na królestwo spadają...
2012-12-25
2012-11-11
Temat nie należy do oklepanych, męczonych przez wszystkich na milion sposobów. Dlaczego nie sięgnąć by z ciekawości po tę pozycję? - pomyślałam, sięgnęłam i przeczytałam.
Już od pierwszych stron widać, że w ręce wpada nam książka niebanalna, inna od reszty. Można odnieść takie wrażenie przez dosyć wyrazisty styl pisania autorki.
Widać, że Zośka Papużanka nie unika zabawy słowem. Jej język jest niezwykle barwny, wyrazisty i plastyczny. Można śmiało rzec, że "Szopka" jest debiutem przez duże D. Mocny start w świecie literackim.
Co do samej treści, to wszystko toczy się dookoła jednej rodziny. Przeciętnej, nie wyróżniającej się na tle innych. Mamy matkę z synem Maciusiem, która ponownie wyszła za mąż i urodziła drugie dziecko, małą Wandzię.
Wszystko z zewnątrz wygląda normalnie. Jednak w środku model rodziny zostaje całkowicie zaburzony. Ojciec całkowicie podporządkowuje się żonie, która potrafi rozpoczynać każdego dnia kłótnię bez powodu. Wandzia jest straszona przez starszego brata. Maciuś nie ma własnego ojca, a to dobry powód, aby pozwalać mu na wszystko i usprawiedliwiać chłopca z każdego złego kroku.
Wraz z upływem czasu dzieci dorastają, zaczynają - z pozoru - nowe życie. Jednak okazuje się, że nić, która wiąże je z matką jest bardzo silna i już zawsze będą uzależnione od niej, od jej humorów, krzyków i wrzasków. Obojętnie jak daleko będą od matki. Ona zawsze będzie miała wpływ na ich życie.
Wandzia stara się uporać z codziennością, natomiast jej brat woli wyciągać pieniądze od matki, które przeznacza na zwykłe pijaństwo, od czasu do czasu przychodzić na obiad, wyciągnąć kilka banknotów, podrzucić koszulę do prania.
Byłoby świetnie, ale ta narracja! Autorka zręcznie lepiła swoją książkę. Wielki plus. Nie wiem, czy jestem wyjątkiem, czy nie, ale do rzeczy. Gubiłam się niekiedy z czyjej perspektywy teraz patrzymy na świat, kto co myśli, kto do kogo mówi.
W skrócie można napisać, że książkę warto poznać nie tylko ze względu na treść, ale żeby móc wtopić się w ten styl pisania, który pozwala na przeżywanie wszystkiego razem z bohaterami "Szopki"!
Temat nie należy do oklepanych, męczonych przez wszystkich na milion sposobów. Dlaczego nie sięgnąć by z ciekawości po tę pozycję? - pomyślałam, sięgnęłam i przeczytałam.
Już od pierwszych stron widać, że w ręce wpada nam książka niebanalna, inna od reszty. Można odnieść takie wrażenie przez dosyć wyrazisty styl pisania autorki.
Widać, że Zośka Papużanka nie unika zabawy...
2012-09-26
Dla większości z nas każdy dzień jest taki sam. Nie wyróżnia się niczym szczególnym. Przyzwyczailiśmy się, że otaczają nas ciągle te same osoby, stały rozkład dnia. Czasami zdarza się, że wszystko przestaje być zorganizowane tak, jak było do tej pory. Niekiedy bez powodu świat zaczyna kręcić się w odwrotną stronę. Można zrzucić winę na los. Kiedy odchodzi jakaś osoba - mniej, czy bardziej z nami związana - to każdy odczuwa żal, smutek. Jednak nie można się temu przeciwstawić, bo widocznie tak miało być.
Co zrobić, jeżeli jedna z najbliższych nam osób stwierdza, że czas zakończyć swoje życie? I to nie słowa rzucone na wiatr, tylko myśli mające zapoczątkować czyn.
Matka Zoe jest wyjątkową kobietą. Od zawsze chciała być perfekcjonistką w każdym calu. Niestety dopadło ją to, co nieuniknione. Starość i choroba, która jest dla niej na tyle uciążliwa, że myśli o odebraniu sobie życia.
Margaret chciałaby, aby w ostatnich chwilach życia towarzyszyły jej córki. Jedna z nich - Zoe - jest przerażona na myśl o tym, że może stracić swoją matkę. Stara się za wszelką cenę odwieźć ją od tego pomysłu. To trudne zadanie, ponieważ Margaret jest przyzwyczajona, że zawsze stawia na swoim.
W książce czas teraźniejszy i uczucia Zoe są przeplatane z opowieściami z przeszłości. W ten sposób poznajemy historię jej dzieciństwa, widzimy w jakiej wychowała się rodzinie, jaką ona sama jest matką. Dlaczego trudnym wyzwaniem jest dla niej bliższy kontakt z siostrami, w jaki sposób ma pogodzić obecność przy matce i swoim mężu z dziećmi. Kocha ich wszystkich, ale życie zmusza ją niekiedy do wyboru, przy kim ma być, z kim spędzać czas.
Temat w tej lekturze wydawałby się dosyć trudnym do przestawienia. Okazało się, że autorka poradziła sobie z tym zadaniem. Mimo tego byłam odrobinę rozczarowana po zamknięciu książki.
Czytałam, bo czytałam. Gdybym odłożyła książkę w połowie to nie korciłoby mnie, żeby do niej wrócić. Nie jest to radosna opowieść, co można wywnioskować po krótkim opisie. Jednak jeżeli patrzyłabym na tematykę dotyczącą podjęcia decyzji o własnej śmierci, to nie otrzymałam do końca tego, co chciałam. Myślałam, że będzie to poruszone głębiej, opowieści będzie towarzyszyć więcej emocji.
Jednak w tej pozycji z pewnością można odnaleźć wiele plusów. Jest to dobra opowieść, która przedstawia relacje matki z córkami, sióstr i tak dalej.
Mimo tego, że porusza trudny temat, nie jest skomplikowana w odbiorze. Można powiedzieć, że na przekór wszystkiemu nie jest chłodną historią, która jest na każdej stronie przepełniona smutkiem.
Dla większości z nas każdy dzień jest taki sam. Nie wyróżnia się niczym szczególnym. Przyzwyczailiśmy się, że otaczają nas ciągle te same osoby, stały rozkład dnia. Czasami zdarza się, że wszystko przestaje być zorganizowane tak, jak było do tej pory. Niekiedy bez powodu świat zaczyna kręcić się w odwrotną stronę. Można zrzucić winę na los. Kiedy odchodzi jakaś osoba -...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-09-08
2012-08-31
Wakacje w zdumiewającym tempie dobiegają końca. Oznacza to powrót do szkoły, pracy, obowiązków... Za chwilkę znowu wpadniemy w rytm, który porwie nas na całe dziesięć miesięcy i nie wypuści zbyt szybko ze swoich objęć. Jednak co byłoby, gdybyśmy rzucili to wszystko i dalibyśmy sobie rok czasu, aby udać się w podróż życia?
To niemalże nie do pomyślenia. Jak można zostawić znajomych, rodzinę, pracę, mieszkanie na dwanaście miesięcy? Przecież to tak trudne, nierealne...
Okazuje, się, że wszystko jest możliwe. Jennifer, Holly i Amanda zostawiają za sobą przeszłość i swoje życie. Wyciągają z uśmiechem rękę w kierunku marzeń i udają się w podróż, na którą nie odważyłoby się wiele osób.
Miały jasno określony cel. Zrobią światu na przekór i oderwą się od szarego życia na jakiś czas. Zobaczą wiele wspaniałych miejsc, o których będą mogły często wspominać. Jednak przede wszystkim chodziło im o poznanie samych siebie. Odkryją to, czego w rzeczywistości oczekują od życia.
Zostawienie Nowego Jorku, pracy i swoich chłopaków wymagało od nich nie lada odwagi. Jednak Jennifer, Holly i Amanda zrobiły krok do przodu, a później wszystko ruszyło tak gwałtownie, że szkoda było się zatrzymywać i oglądać za siebie.
Książka nie jest typową lekturą podróżniczą. Oprócz garstki informacji dotyczących krajów Trzeciego Świata, mamy szansę poznać mentalność i zwyczaje ludzi, którzy mieszkają tam od zawsze. Czasami dziewczyny spotykały mało optymistyczne przygody. Jednak zawsze pojawiło się dużo pozytywnych momentów, które sprawiały, że gorsze chwile odchodziły w niepamięć.
Każdy rozdział jest pisany przez jedną przyjaciółkę. Chętnie dzieliły się ze sobą piórem, co wyszło na wielki plus. Dzięki temu możemy poznać ich życie osobiste, troski i tęsknoty. Czasami wracają myślami do przeszłości i martwią się o przyszłość. Nie na długo. Stawiają czoła wszystkim przeciwnościom razem, więc nie ma mowy o tym, że coś mogłoby się nie udać. Kiedy jednej zrobi się smutno, to zawsze pojawiają się przy niej dwie towarzyszki podróży. Żadna z nich nie może czuć się samotna i bezradna, bo zawsze ma obok siebie swoje przyjaciółki.
Amerykanki dzielnie stawiały czoła wszystkiemu, co znajdowało się na jej drodze. Bez problemu zwierały nowe znajomości i uczyły się nowych rzeczy.
Nie cały czas wszystko układało się idealnie. Powstawały drobne spory, które na szczęście dziewczyny potrafiły szybko rozwiązywać. Zaczęło się intensywnie. Na początku imprezy, później poznawanie nowych kultur, a pod koniec podróży przez kartki zaczęła przebijać tęsknota i delikatny strach przed powrotem do życia w dużym mieście.
Książka pozwala nam dotrzeć do miejsc, do których być może nigdy w życiu się nie wybierzemy. Poznajemy zupełnie nowe życie, ale też i prawdziwe oblicze przyjaźni.
Jeżeli masz ochotę poznać wiele wspaniałych miejsc, poznać Holly, Amandę i Jennifer to śmiało sięgaj po tę książkę i wyrusz w podróż razem z dziewczynami!
Wakacje w zdumiewającym tempie dobiegają końca. Oznacza to powrót do szkoły, pracy, obowiązków... Za chwilkę znowu wpadniemy w rytm, który porwie nas na całe dziesięć miesięcy i nie wypuści zbyt szybko ze swoich objęć. Jednak co byłoby, gdybyśmy rzucili to wszystko i dalibyśmy sobie rok czasu, aby udać się w podróż życia?
To niemalże nie do pomyślenia. Jak można zostawić...
2012-08-22
2012-08-04
Na rynku wydawniczym można bez trudu trafić na wiele pozycji, które przekazują nam doświadczenia osób związanych z depresją, myślami samobójczymi, bądź też zaburzeniami odżywiania.
Jednak podczas buszowania w bibliotece czy księgarni, nigdy nie natrafiłam na lektury mówiące o zaburzeniach obsesyjno-kompulsyjnych, nazywanych często nerwicą natręctw.
Na pierwszych stronach poznajemy Joanne jako dziewczynkę w wieku szkolnym. Odstawała od swoich rówieśników. Dziecko było jak na swój wiek bardzo dojrzałe emocjonalnie, a to nie pomagało w nawiązywaniu znajomości z innymi.
Wraz z kolejnymi stronami tej książki, autorka proponuje nam wędrówkę po swoim życiu. Od czasów szkoły do macierzyństwa. Daje czytelnikowi szansę przeżycia z nią wielu chwil, które nie były łatwe nie tylko dla Joanne, ale również dla jej otoczenia.
Joanne Limburg korzystała z pomocy wielu specjalistów, którzy mieli jej pomóc i wyprowadzić młodą kobietę na właściwą drogę. Czy skutecznie?
Z pewnością zapobiegło to dalszemu rozwojowi choroby. Ułatwiło normalne funkcjonowanie każdego dnia, które dla osoby chorej jest niezłym wyzwaniem, a dla nas szarą, zwykłą codziennością. Zmniejszyło ilość myśli, które potrafią przygnieść twór, który jest tylko człowiekiem, a zatem ma chwile zwątpienia, słabości, chęć rozpadnięcia się na jak najmniejsze kawałki.
Mimo, że Moje życie w kręgu obsesji. Pamiętnik nie jest jedną z potocznie zwanych cegiełek, to czyta się ją powoli. Autorka trochę miejsca poświęca zagadnieniom o chorobie ze strony typowo specjalistycznej.
W tej pozycji można trafić na cytaty z artykułów, książek... Tego, co dotyczy zaburzeń dręczących Joanne. Można dojść do wniosku, że pani Limburg działa według starej jak świat zasady. Żeby walczyć z wrogiem, trzeba go dobrze poznać.
Przez to i my, zwykli czytelnicy zostajemy zasypani informacjami - które możemy albo przyswoić, albo nie - o zaburzeniach obsesyjno-kompulsyjnych.
Można uznać to za plus, jednak w tym przypadku ma to dwie strony. Przez to spojrzenie "okiem specjalisty" lektura ta staje się w mniejszym stopniu pamiętnikiem.
Oczywiście, w książce opisane jest też życie Joanne, jej doświadczenia, przeżycia. Nie skupiamy się na samym śledzeniu choroby "wewnętrznym okiem". Jednak podczas czytania odbyło się bez większego zaangażowania z mojej strony, jako czytelnika.
Pozycja - rzecz jasna - ma też ogromny plus. Poznajemy tok myślenia osoby, która cierpi na zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne. Dowiadujemy się jakie lęki rządzą życiem takiego człowieka. Możemy czytać o tym z tak zwanej pierwszej ręki, czyli bezpośrednio od osoby, której dotyczy problem.
Lektura ta nada się idealnie dla osób, które chcą doczytać trochę informacji na temat tych zaburzeń, a przy tym dowiedzieć się czegoś o życiu osoby, która musi zmagać się z nimi każdego dnia.
Na rynku wydawniczym można bez trudu trafić na wiele pozycji, które przekazują nam doświadczenia osób związanych z depresją, myślami samobójczymi, bądź też zaburzeniami odżywiania.
Jednak podczas buszowania w bibliotece czy księgarni, nigdy nie natrafiłam na lektury mówiące o zaburzeniach obsesyjno-kompulsyjnych, nazywanych często nerwicą natręctw.
Na pierwszych stronach...
2012-07-30
Oceniając książkę po tytule, mogłoby się okazać, że Q. Ponadczasowa historia miłosna będzie lekturą przepełnioną miłością, miłością i jeszcze raz miłością. Ot, kolejne ckliwe romansidło. Nic bardziej mylnego! Do zasady, że nie należy oceniać książki po okładce, koniecznie trzeba dodać: oraz po tytule.
Główny bohater nie należy do osób szalenie wyjątkowych, to kolejny przeciętny zjadacz chleba, którego celem jest ułożenie swojego życia. Wychodzi mu to dosyć dobrze. Na swojej drodze spotyka Q. Kobietę piękną i wrażliwą. Ich związek jest bardzo silny, ponieważ wypełniony miłością z każdej strony. Praca, która jest przyjemnością, dużo wolnego czasu, pisanie książki, najlepsza dziewczyna pod słońcem, planowanie ślubu...
Wiele osób kocha życie za nieprzewidywalność. Nigdy nie może być zbyt dobrze, a kiedy tak jest, to należy się domyślić, że w najbliższym czasie spotka nas mniejsza, czy też większa niespodzianka od losu.
Przed planowanym ślubem z Q naszego głównego bohatera odwiedza tajemniczy przybysz. To on sam, tylko, że bardziej doświadczony i starszy. Z uporem maniaka twierdzi, że małżeństwo z Q jest ogromnym błędem, który przysporzy wszystkim wiele cierpienia.
Mężczyzna podejmuje decyzję, która będzie miała ogromny wpływ na jego przyszłość. Otwiera drogę, przez którą przejdzie lawina zmian.
Evan Mandery stworzył lekturę nieprzeciętną. Pokazał miłość w zupełnie nowym i dosyć odważnym świetle. Nowatorskie nakreślenie uczuć jest wielkim plusem tej pozycji, bo nie często podczas czytania o miłości zdarza się czytelnikowi trafić na książkę, którą można określić mianem nietuzinkowej, która odbiega od utartych schematów.
Wpływ postaci z przyszłości, którzy wkraczają do teraźniejszości, aby udzielać rad głównemu bohaterowi jest czymś, co przykuwa uwagę i jest intrygującym pomysłem.
Q. Ponadczasowa historia miłosna przepełniona jest zwrotami akcji, które im bliżej zakończenia książki, tym częściej i coraz bardziej niespodziewanie się pojawiają.
Wszystko to otoczone jest otoczone dużą nutą dobrego żartu przeplatanego wielkimi i poważnymi uczuciami głównego bohatera.
W tej pozycji nie występuje wiele dialogów, co jednak nie sprawia, że czytelnik stoi w miejscu. Szybko przechodziłam razem z głównym bohaterem do kolejnych etapów jego życia. Na początku nudziły mnie przemyślenia, czy też monolog, który mężczyzna prowadził sam ze sobą. Po pewnym czasie do tego przywykłam, a nawet polubiłam to wchodzenie w cudzą głowę.
Jedyną rzeczą, która nie przypadła mi do gustu było czytanie tworów głównego bohatera, które były materiałem na zawojowanie rynkiem czytelniczym.
Książka nie jest tylko opowieścią o miłości. Pokazuje, że każdy ruch ma wpływ na naszą przyszłość. Jest to historia o przeznaczeniu, szukaniu siebie i własnego szczęścia.
Mogę ją polecić zarówno tym, którzy szukają książki mówiącej o uczuciach, ale też tym, którzy mieliby ochotę zetknąć się z czymś nieznanym.
Oceniając książkę po tytule, mogłoby się okazać, że Q. Ponadczasowa historia miłosna będzie lekturą przepełnioną miłością, miłością i jeszcze raz miłością. Ot, kolejne ckliwe romansidło. Nic bardziej mylnego! Do zasady, że nie należy oceniać książki po okładce, koniecznie trzeba dodać: oraz po tytule.
Główny bohater nie należy do osób szalenie wyjątkowych, to kolejny...
Opowiadania czyta się niezwykle szybko. Mimo swojej prostoty wciągają czytelnika. Autor postawił na napełnienie odbiorców wiarą w lepsze jutro. I można uznać, że zadanie zostało wykonane. Każdy z bohaterów wydaje się być w trudnej sytuacji, gdzie nie widać rozwiązania, które potrafiłoby wyprowadzić te postaci na prostą. Wydawać by się mogło, że nie ma już dla nich ratunku. Ale autor pokazuje, że absolutnie każda historia może mieć dobre zakończenie. Pod tym względem nie można mieć mu nic do zarzutu, bo ileż jest takich książek, gdzie przepełnienie optymizmem jest odrobinę przesadzone? Nic nowego, a tym bardziej złego.
Styl pisania nie pozostawia wiele do życzenia. Opowiadania są prosto skonstruowane, bez większych ubarwień. Trzymamy się cały czas jednego i głównego wątku.
Pojawił się też niesmak. Warto byłoby skrócić książkę o trzy strony - a co za tym idzie - podarować sobie niektóre dialogi. Jeżeli już trzymamy się tego, co najważniejsze, to nie warto dokładać do książki rozmów bohaterów, które mają na celu zwykłą paplaninę o niczym konkretnym (no może to były jakieś konkrety, ale mało potrzebne).
Łatwy przykład: Rozmowa o związku bohaterów, o tym jak bardzo się kochają - jak najbardziej na miejscu. Ale rozmowa o tym, co kto myśli o depilacji... Zdecydowane nie. Takie momenty zacierają dosyć udany debiut literacki, którym jest ta książka.
Opowiadania czyta się niezwykle szybko. Mimo swojej prostoty wciągają czytelnika. Autor postawił na napełnienie odbiorców wiarą w lepsze jutro. I można uznać, że zadanie zostało wykonane. Każdy z bohaterów wydaje się być w trudnej sytuacji, gdzie nie widać rozwiązania, które potrafiłoby wyprowadzić te postaci na prostą. Wydawać by się mogło, że nie ma już dla nich ratunku....
więcej Pokaż mimo to