Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Czerwona Królowa Antonia Scott i inspektor Jon Gutierez (nie żeby był gruby) powracają w trzecim tomie trylogii Juana Gómez-Jurado "Rey Blanco. Biały Król". Tym razem Antonia i Jon będą musieli zmierzyć się z zadaniem w którym stawka jest bardzo wysoka. Niepowodzenie nie wchodzi w grę, a każdy błąd może kosztować czyjeś życie. Rozpoczyna się prawdziwa walka z czasem. I to dosłownie...

Akcja w książce od początku nabiera tempa. A im dalej czytamy, tym więcej się dzieje. Nie sposób odłożyć książki na bok, a chęć poznania dalszych losów bohaterów sprawia, że czytanie staje się istną ucztą. Razem z Antonią i Jonem zagłębiamy się w mroczny świat przestępczości. Zagadka musi zostać rozwiązana przed wyznaczonym upływem czasu. Nie ma chwili do stracenia, bo zegar tyka.

Autor posługuje się płynnym językiem, z największą precyzją kreśli nam losy bohaterów i tego co dzieje się w ich głowach. Opisy są bardzo złożone i dopracowane, co sprawia, że książkę czyta się bardzo szybko i rewelacyjnie. Stworzeni przez autora bohaterowie są wykreowani w przemyślany i racjonalny sposób. Każdy z nich mierzy się ze swoimi problemami i trudnościami, co sprawia, że stają się wyjątkowo autentyczni, a zarazem intrygujący. Dzięki temu chcemy poznać ich nieco bliżej i dowiedzieć się co spotka ich w kolejnych rozdziałach powieści.

Dla mnie była to niesamowita przygoda. Książkę pochłonęłam w zabójczym tempie. Z ogromnym skupieniem i zaangażowaniem śledziłam akcję i kibicowałam Antonii i Jonowi. Powieść dostarczyła mi wielu emocji, przez co było mi wręcz ciężko uwierzyć, że to już koniec. Trzeba przyznać, że seria "Czerwona Królowa" to istny majstersztyk wśród kryminałów, a "Rey Blanco. Biały Król" to genialne zakończenie tej nietuzinkowej trylogii.

"Recenzja powstała w ramach przedpremierowej Akcji Recenzenckiej przez Wydawnictwo SQN".

Czerwona Królowa Antonia Scott i inspektor Jon Gutierez (nie żeby był gruby) powracają w trzecim tomie trylogii Juana Gómez-Jurado "Rey Blanco. Biały Król". Tym razem Antonia i Jon będą musieli zmierzyć się z zadaniem w którym stawka jest bardzo wysoka. Niepowodzenie nie wchodzi w grę, a każdy błąd może kosztować czyjeś życie. Rozpoczyna się prawdziwa walka z czasem. I to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„Nigdy tak naprawdę nie wiemy, do czego jest zdolna druga osoba, prawda?”

Teo to stroniący od ludzi student medycyny. Jego marzenie to zostać patologiem. Pewnego dnia matka zmusza go aby poszedł z nią na przyjęcie. Teo zgadza się, choć wcale nie jest z tego powodu zadowolony. Tam jednak poznaje Clarice, młodą i nieco szaloną kobietę która od razu zdobywa jego serce. Mężczyzna robi wszystko aby zbliżyć się do Clarice, dochodzi nawet do tego, że wyznaje jej swoje uczucia. Jednak kobieta odrzuca go i proponuje mu przyjaźń. Dla Teo to za mało. Kiedy zauważa, że Clarice zaczyna mu się wymykać, wie że musi działać. Nie może pozwolić aby coś ich rozdzieliło. Już nigdy.

„Dziewczyna w walizce” nie jest pierwszą książką napisaną przez autora. Raphael Montes w swoich rodzinnych stronach zasłynął inną powieścią, która od razu przyniosła mu sławę. Po szokującym i brutalnym debiucie matka poprosiła go aby napisał powieść o miłości. I rzeczywiście zrobił to, tylko w dość nietypowy sposób. Bo pomimo tego, że „Dziewczyna w walizce” to thriller to jednak nie można zaprzeczyć, że jest to też opowieść o miłości. Trochę dziwnej, pokręconej i w gruncie rzeczy chorej – ale o miłości. To właśnie sprawia, że powieść jest tak wyjątkowa. Dawno żadna książka tak mnie nie pochłonęła. Siedziałam jak na szpilach i nie mogłam wyjść z podziwu dla pomysłowości autora. Byłam zaszokowana, zdezorientowana, przerażona i wstrząśnięta. Emocje które towarzyszyły mi podczas lektury były niewyobrażalne. Powieść Raphaela Montesa to prawdziwa jazda bez trzymanki, jest jak tykająca bomba która może w każdej chwili wybuchnąć. Usiądźcie wygodnie i przygotujcie się na niezapomniane i naprawdę mocne wrażenia.

Książka zaskakuje już samym pomysłem na fabułę. Przypuszczałam, że będzie to emocjonująca lektura, ale nigdy nie pomyślałabym, że aż tak bardzo. Tak naprawdę niczego tutaj nie możemy być pewni. Nie można przewidzieć jak dalej potoczy się akcja i co wydarzy się potem. To dodatkowo buduje napięcie i podsyca atmosferę. Dodatkowym atutem książki jest dość mroczny i złowieszczy klimat i ten niepokój którego w żaden sposób nie można się pozbyć. Boimy się o losy Clarice, bo przyglądając się temu co dzieje się na kartkach powieści, możemy wywnioskować, że główny bohater ma w zanadrzu jeszcze wiele pomysłów, tak zaskakujących i mrożących krew w żyłach, że aż strach o tym pomyśleć.

Bohaterowie są bardzo zróżnicowani i ciekawie przedstawieni. Nie ma ich tutaj zbyt wielu, bo najważniejsze na czym powinien skupić się czytelnik to relacja między Teo a Clarice. W powieści pojawia się również chłopak kobiety Brenon, który też odgrywa tutaj dość znaczącą rolę. Teo jest sprawcą, zaś Clarice ofiarą, a ich portrety psychologiczne zostały dość wiernie odwzorowane. Raphael Montes z ogromną precyzją ukazał co dzieje się w umyśle mężczyzny owładniętym uczuciem tak silnym, które przysłoniło mu zdolność racjonalnego myślenia. Aż ciężko wyobrazić sobie, że ktoś byłby zdolny do czegoś tak bestialskiego. No bo kto o zdrowych zmysłach pakuje inną osobę do walizki i wyrusza z nią w podróż? Myśli głównego bohatera są przerażające i szalone. Mężczyzna w wielu momentach zachowuje się wręcz jak obłąkany, jednak nie można zaprzeczyć, że ma głowę na karku i po prostu zrobi wszystko aby zatrzymać przy sobie ukochaną kobietę.

Mocną stroną powieści jest jej język. Autor choć opowiada historię szokującą i nie łatwą w odbiorze, to jednak pisze z niesamowitą lekkością i wyczuciem. Tak by zaintrygować, wzbudzić ciekawość i zaskoczyć czytelnika. A robi to wręcz na każdym kroku, aż do zakończenia które budzi kompletną dezorientację i po prostu wywołuje szok. Bo o ile cała powieść wprowadziła mnie w stan zdumienia, o tyle zakończenie po prostu wbiło mnie w fotel. To tylko udowadnia, że Raphael Montes to piekielnie utalentowany pisarz, a jego pomysły bez dwóch zdań zasługują na uznanie.

„Dziewczyna w walizce” to mocny, porażający i nieprawdopodobny thriller z genialnie zarysowanym tłem psychologicznym. Jestem zaskoczona lekturą i co tu dużo mówić, po prostu zachwycona. Książka przekroczyła moje najśmielsze oczekiwania i dostarczyła mi wrażeń o których prędko nie zapomnę. Jeśli macie ochotę na coś szalonego i szokującego, to książka Raphaela Montesa na pewno sprawdzi się tutaj idealnie. Gorąco polecam i zachęcam do lektury!

__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com

„Nigdy tak naprawdę nie wiemy, do czego jest zdolna druga osoba, prawda?”

Teo to stroniący od ludzi student medycyny. Jego marzenie to zostać patologiem. Pewnego dnia matka zmusza go aby poszedł z nią na przyjęcie. Teo zgadza się, choć wcale nie jest z tego powodu zadowolony. Tam jednak poznaje Clarice, młodą i nieco szaloną kobietę która od razu zdobywa jego serce....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

„(...) choć bardzo się staram o tym nie myśleć, czasami życie mnie zawodzi. A nie chcę, by tak się działo. Ponieważ życie jest darem.”

Kate Sedgwick przeszła w swoim życiu wiele, jednak pomimo problemów i tragedii jaka ją dotknęła stara się być optymistką. Jest zabawna, bystra i pełna życia, ma też wybitny talent muzyczny. To dlatego jej przyjaciel Gus nazywa ją Promyczkiem. Kate jednak nie wierzy w miłość. Nie spodziewa się, że wyjazd na studia do Grant, małego miasteczka w Minnesocie będzie momentem przełomowym w jej życiu. Spotyka tam nie tylko wspaniałych ludzi którzy stają się jej przyjaciółmi, ale też pewnego mężczyznę – Kellera Banksa. Kate choć nie chce, to jednak nie potrafi oprzeć się uczuciu które się między nimi rodzi. Co stoi na drodze do ich szczęścia? Jakie tajemnice oboje skrywają? Czy ich miłość ma szansę przetrwać?

Długo zastanawiałam się, jak wyrazić swoje uczucia po przeczytaniu „Promyczka”. Książka wywołała w moim sercu prawdziwy huragan, w duszy istne spustoszenie, zaś w umyśle ogromny chaos, który aż do teraz nie pozwala mi na spokojne poukładanie myśli. Jestem wstrząśnięta, poruszona do głębi i właściwie rozbita emocjonalnie. Intrygowało mnie, co jest takiego niezwykłego na kartkach tej książki, że właściwie każdy czytelnik ją chwali. Teraz już wiem. To bez dwóch zdań jedna z piękniejszych książek jakie przeczytałam w tym roku, mogłabym się nawet pokusić na stwierdzenie – że jedna z lepszych w moim życiu. Nie będzie chyba dla nikogo zdziwieniem gdy napiszę, że jest po prostu doskonała. Jedyna w swoi rodzaju. NIEPOWTARZALNA.

Historia Kate jest piękna, a zarazem bardzo bolesna. Autorka stworzyła niesamowicie realistyczną i żywiołową bohaterkę, która nawet pomimo przytłaczających problemów potrafiła zachować pogodę ducha. Dzięki swojemu optymizmowi i pogodnemu usposobieniu stawiła czoło przerażającej prawdzie, która nie jedną osobę by załamała. Choć wiedziała, że pewne rzeczy są nieuniknione postanowiła cieszyć się chwilą obecną i tym co ma. Posiadała też niesamowity dar – potrafiła sprawić, że ludzie wokół niej stawali się bardziej otwarci i pewni siebie. Kim Holden w swojej książce opowiada o przyjaźni - prawdziwej, szczerej i takiej na dobre i na złe. To piękny i bardzo ujmujący obraz pokazujący nam jak powinna wyglądać przyjaźń.

Jednym z najważniejszych tematów w książce jest relacja Kate z Gusem, a także z Kellerem. Każdy z nich zajmuje szczególne miejsce w sercu dziewczyny. Gus to chłopak z którym Kate zna się od dzieciństwa, łączy ich specyficzna więź i uczucie. Zaś Keller pojawia się w jej życiu dopiero gdy dziewczyna wyjeżdża na studia. Mimo tej krótkiej znajomości nawiązują nić porozumienia, która po pewnym czasie przeradza się w coś znacznie głębszego i poważniejszego. Wątek miłosny został ukazany z dużym wyczuciem i delikatnością. Owszem, pojawiają się momenty namiętne, jednak nie są one zbyt nachalne, a wręcz przeciwnie, stanowią idealnie dopełnienie całości. Dzięki temu związek Kate i Kellera staje się dużo bardzie autentyczny i emocjonalny.

Jestem pewna, że „Promyczek” zostanie w mojej pamięci na bardzo długo. O takich książkach nie da się tak po prostu zapomnieć. I mówiąc szczerze, nawet bym nie chciała. Każda przeczytana kartka była dla mnie jak najwspanialsza uczta. Powoli zagłębiałam się w lekturę i czułam jak z każdą chwilą przepadam coraz bardziej. Nie da się opisać emocji które towarzyszyły mi podczas lektury. Raz uśmiechałam się, czasem kręciłam głową z niedowierzaniem i pewnym niepokojem, a innym razem wylewałam całe morze łez, którego nijak nie mogłam powstrzymać. Zwłaszcza koniec okazał się dla mnie wyjątkowo druzgocący i wstrząsający. Nie potrafiłam pogodzić się z takim przebiegiem wydarzeń, byłam wręcz zła na autorkę, że zdecydowała się tak a nie inaczej zakończyć swoją powieść. Moja dusza została rozerwana na milion części, a serce tak naprawdę pozostawiłam w książce, by jeszcze kiedyś móc do niej wrócić i na nowo przeżyć te niewyobrażalne emocje. „Promyczek” to opowieść o sile przyjaźni, a zarazem o pięknej miłości która sprawia, że świat staje się dużo lepszy. Wnosi do naszego życia odrobinę światła i nadziei, pokazuje nam, że zawsze warto walczyć o swoje marzenia i pragnienia. Jest tutaj też mowa o śmierci, a także o żałobie i radzeniu sobie z tragedią i stratą ukochanych osób.

Książka Kim Holden skłania do głębszych refleksji i przemyśleń. Uzmysławia nam, że każdy nowy dzień to cud i że nawet pomimo tego iż nie mamy zbyt wiele, to jednak powinniśmy cieszyć się życiem. W końcu mamy przyjaciół i ludzi których kochamy z wzajemnością, a to oni sprawiają, że nasze życie nabiera sensu. Nie zapominajmy o tym. „Promyczek” to smutna, ale i niesamowicie przejmująca książka. Przeczytajcie i sami się o tym przekonajcie. Pozwólcie aby zawładnęła Wami w całości. Na pewno nie pożałujecie.

__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com

„(...) choć bardzo się staram o tym nie myśleć, czasami życie mnie zawodzi. A nie chcę, by tak się działo. Ponieważ życie jest darem.”

Kate Sedgwick przeszła w swoim życiu wiele, jednak pomimo problemów i tragedii jaka ją dotknęła stara się być optymistką. Jest zabawna, bystra i pełna życia, ma też wybitny talent muzyczny. To dlatego jej przyjaciel Gus nazywa ją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„Czasami przypominasz sobie jedną rzecz, ta z kolei pozwala ci przypomnieć sobie kolejną i zanim się zorientujesz, pamiętasz wszystko.”

Estelle Paradise budzi się w szpitalu i nie pamięta jak tam trafiła. Znaleziono ją na dnie wąwozu bliską śmierci z raną postrzałową głowy. Jak się okazuje, kobieta straciła też pamięć. Dochodzi do niej jednak makabryczna prawda – jej siedmiomiesięczna córeczka Mia zaginęła. Estelle próbuje sobie przypomnieć co się wydarzyło. Pamięta jednak tylko tyle, że kilka dni wcześniej odkryła, że łóżeczko jej córki jest puste. Do tego wszystkie rzeczy Mii zniknęły, tak jakby nigdy nie istniała. Zrozpaczona matka nie potrafi tego wyjaśnić, ale robi wszystko aby odnaleźć swoje dziecko. Dziwne zachowanie Estelle jednak nie ułatwia sprawy, a fakt, że nie zgłosiła zaginięcia córeczki na policję tylko działa na jej niekorzyść. Kobieta staje się główną podejrzaną. Trafia do szpitala psychiatrycznego, gdzie za pomocą terapii zaczyna wszystko sobie przypominać. Prawda okazuje się jednak zbyt przerażająca i wstrząsająca by ją udźwignąć.

„Gdzie jest Mia?” to bardzo dobry thriller psychologiczny który na pewno spodoba się miłośnikom tego gatunku. Aż trudno uwierzyć, że jest to debiut, zwłaszcza, że Alexandra Burt pisze z tak wielką lekkością, jakby robiła to od zawsze. Język jest płynny i przejrzysty, zaś sam pomysł na fabułę budzi uznanie. Akcja nie pędzi na łeb na szyję, tylko powoli się rozkręca, aż do finału, który po prostu zapiera dech w piersi. Napięcie jednak jakie towarzyszy podczas lektury jest tak ogromne, że aż ciężko usiedzieć w miejscu. Choć mnie początek trochę się dłużył i z niecierpliwością czekałam, aż książka trochę się rozkręci. Późniejsze wydarzenia zrekompensowały mi ten czas oczekiwania, a książka tak mnie pochłonęła, że całkowicie straciłam poczucie czasu.

Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, dzięki czemu dokładnie możemy dowiedzieć się co dzieje się w głowie głównej bohaterki. Widzimy jak ogromne emocje nią targają, a sam fakt zniknięcia córeczki budzi jej niepokój, paniczny strach i dezorientację. Kobieta tak naprawdę nie wie już co się wydarzyło. Cała wina spada na nią, przez co Estelle zaczyna podejrzewać samą siebie. Boi się, że mogła zrobić córce coś okropnego. Amnezja w pewnym sensie okazuje się zbawienna, jednak kobieta wie, że musi przypomnieć sobie wszystko, aby odkryć co tak naprawdę miało miejsce. Nawet jeśli okaże się, że to ona jest wszystkiemu winna. Autorka z ogromną precyzją ukazuje obraz osoby pogrążonej w cierpieniu i będącej w szoku. Choć trzeba przyznać, że myśli głównej bohaterki momentami budzą grozę i mrożą krew w żyłach. Tak naprawdę, ciężko uwierzyć w jej niewinność. Dodatkowo w oczach policji i opinii publicznej Estelle od razu zyskuje miano podejrzanej. Nikt nie chce jej wierzyć, co wprowadza ją w jeszcze większą panikę. Kobieta znajduje się w pułapce swojego umysłu i pamięci i tylko przypomnienie sobie minionych wydarzeń, może przynieść upragniony spokój. Czy jej się uda? Czy odzyska wspomnienia?

Alexandra Burt w swojej książce porusza również temat depresji poporodowej. Jest to dość delikatny temat, o którym mówi się raczej dość rzadko. Jednak prawda jest taka, że wiele kobiet się z nią zmaga, a jeśli nie otrzymają odpowiedniej pomocy może się okazać, że jej skutki będą tragiczne. To przerażające, ale niestety prawdziwe. Autorka z ogromną delikatnością porusza to zagadnienie, ucząc nas wrażliwości i zrozumienia dla zachowań niektórych osób. Nie warto od razu oceniać i określać kogoś mianem złej matki, tylko dlatego, że dziecko cały czas płacze, a kobieta nie może sobie poradzić z opieką nad nim. W wielu przypadkach nie bierze się to z zaniedbania, tylko z choroby o której nie chce się mówić.

„Gdzie jest Mia?” to powieść która potrafi wstrząsnąć do głębi, poruszyć duszę i nawet zaszokować. Jest to typowy thriller psychologiczny, w którym znajdziemy wszystko czego wymagamy od książek z tego gatunku – niepokój, napięcie, adrenalinę i zaskakujące zwroty akcji. Do tego mistrzowsko poprowadzoną narrację i pomysłową fabułę. Czegóż chcieć więcej? To opowieść o trudnym macierzyństwie, o sprawdzaniu się w roli matki i zmaganiu się z ogromnym bólem i tragedią. Trzeba przyznać, że jak na debiut jest to naprawdę bardzo dobra książka. Może i nie jest perfekcyjna, ale ważne, że budzi emocje i nie pozostawia nas obojętnymi. Warto przeczytać i samemu się o tym przekonać.

__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com

„Czasami przypominasz sobie jedną rzecz, ta z kolei pozwala ci przypomnieć sobie kolejną i zanim się zorientujesz, pamiętasz wszystko.”

Estelle Paradise budzi się w szpitalu i nie pamięta jak tam trafiła. Znaleziono ją na dnie wąwozu bliską śmierci z raną postrzałową głowy. Jak się okazuje, kobieta straciła też pamięć. Dochodzi do niej jednak makabryczna prawda – jej...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Poczytaj mi, mamo. Księga pierwsza Helena Bechlerowa, Sławomir Grabowski, Marek Nejman, Joanna Papuzińska, Janina Porazińska, Danuta Wawiłow
Ocena 8,2
Poczytaj mi, m... Helena Bechlerowa, ...

Na półkach: , , ,

Książeczki z serii „Poczytaj mi mamo” chyba na zawsze pozostaną w moim sercu. Któż z nas ich nie kolekcjonował? Z ogromnym sentymentem wspominam czas mojego dzieciństwa, zwłaszcza, że książki towarzyszyły mi od najmłodszych lat. Teraz czytam razem ze swoim dzieckiem, a dzięki nowemu wydaniu książeczek z serii „Poczytaj mi mamo” miałam okazję nie tylko udać się w niezapomnianą podróż w przeszłość, ale także pokazać synkowi bajki które umilały mi dzieciństwo.

Księga pierwsza to zbiór dziesięciu opowiadań, których bohaterami są ludzie, jak i zwierzęta. Znajdziemy tu takie perełki jak chociażby „Daktyle” Danuty Wawiłow, „Noc kota Filemona” oraz inne bajki z tej serii autorstwa Sławomira Grabowskiego i Marka Nejmana lub chociażby bajkę „Kolczatek” Heleny Bechlerowej. Niektóre bajki są bardzo realistyczne, dzięki czemu dzieci mogą identyfikować się z ich bohaterami. Opowiadają o przyjaźni, o dziecięcej wyobraźni i marzeniach. Inne historyjki zaś przenoszą dzieci w świat wymyślony przez autorów, w świat magiczny i zaczarowany, gdzie koty mówią, a fontanny ożywają.

Bajki pobudzają wyobraźnię i ciekawość, zachęcają do wspólnego czytania i poznawania losów bohaterów. Wybór jest ogromny, więc każdy mały czytelnik na pewno znajdzie tutaj coś dla siebie. Mi największą radość sprawiła opowieść Joanny Papuzińskiej „Agnieszka opowiada bajkę”. Była to jedna z moich ulubionych książeczek w dzieciństwie, dlatego wspaniale było znów powrócić do tamtych czasów i po raz kolejny zaczytać się w tej uroczej historyjce. Również mój synek uległ urokowi serii „Poczytaj mi mamo” i z wielkim zapałem poznawał kolejne bajki. Jako, że pierwszy raz książeczki te były wydawane w latach dziewięćdziesiątych, ich język jest dość „staromodny”. Nie tyczy się to wszystkich opowieści, ale w niektórych znajdziemy zwroty, bądź słowa których w czasach współczesnych używa się dość rzadko. Cieszę się jednak, że bajki zostały wydane w wersjach oryginalnych, bo dzięki temu nie straciły swojego uroku i czaru. I nawet pomimo tego języka, są to ponadczasowe historie którymi warto dzielić się z naszymi dziećmi.

Od strony graficznej książka przedstawia się równie wspaniale. Tak jak pisałam wyżej, wszystkie bajki zostały wydane tak jak kiedyś, więc i ilustracje zostały te same. Każda z bajek wyróżnia się czymś innym. Jedne są bardziej kolorowe, a inne mniej, jednak każda z nich jest na swój sposób niepowtarzalna i wyjątkowa. Znajdziemy tu prace takich rysowników jak chociażby Zdzisław Witwicki, który stworzył wizerunek krasnala Hałabały i wróbelka Elemelka, lub Julitty Karwowskiej-Wnuczak dzięki której powstał Kot Filemon i Bonifacy.

Grzechem byłoby nie wspomnieć o niesamowicie pięknym wydaniu książki. Gruba, twarda i solidna oprawa, do tego piękne kolory i eleganckie wnętrze, stanowią wyjątkową oprawę dla wyjątkowych bajek. Z czystym sercem polecam nie tylko dzieciom w każdym wieku, ale i rodzicom. Książka dostarczy wiele radości, uśmiechów i pięknych wspomnień do których warto wracać i je pielęgnować. Gorąco polecam i zachęcam do lektury!

__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com

Książeczki z serii „Poczytaj mi mamo” chyba na zawsze pozostaną w moim sercu. Któż z nas ich nie kolekcjonował? Z ogromnym sentymentem wspominam czas mojego dzieciństwa, zwłaszcza, że książki towarzyszyły mi od najmłodszych lat. Teraz czytam razem ze swoim dzieckiem, a dzięki nowemu wydaniu książeczek z serii „Poczytaj mi mamo” miałam okazję nie tylko udać się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„Czegokolwiek zapragniesz, znajdę sposób, by to dla ciebie zdobyć. Dam ci gwiazdkę z nieba i jeszcze więcej.”

Emaline właśnie ukończyła liceum w Colby, małym nadmorskim miasteczku w którym mieszka od dziecka. Zerwała również ze swoim chłopakiem Lukiem z którym spotykała się od trzech lat. Teraz planuje wyjazd na studia. W czasie wakacji pracuje w rodzinnej firmie zajmującej się wynajmem domków i nieruchomości. To tu poznaje Theo, przystojnego nowojorczyka i studenta szkoły filmowej który przyjechał do Colby wraz z reżyserką aby nakręcić film o jednym z mieszkańców. Mogłoby się wydawać, że Emaline czeka zwykły wakacyjny romans. Ale czy na pewno? Ale to nie koniec niespodzianek. Do nadmorskiego miasteczka przyjeżdża również ojciec Emaline, który dość rzadko utrzymywał z nią kontakt. Co z tego wyniknie?

Najnowsza powieść Sarah Dessen to typowa młodzieżowa wakacyjna lektura. Od książek tego typu oczekuje się, że będą zawierały lekką treść i ciekawą fabułę. „Gwiazdka z nieba i jeszcze więcej” może i zapowiadała się ciekawie, ale początek skutecznie ostudził moje emocje. Gdy tylko zaczęłam czytać, wiedziałam, że będę miała dość spory problem aby przebrnąć przez całą powieść. Nie potrafiłam wciągnąć się w tekst i wczuć w rolę bohaterki. Historia opowiedziana przez autorkę była mdła i nijaka. Dłużyła się niemiłosiernie jak serial brazylijski, a ja siedziałam i brnęłam w nią uparcie próbując wyciągnąć z niej jakieś wartości. Niestety nic nie znalazłam. Co było dla mnie dość zaskakujące, a zarazem frustrujące, bo mówiąc szczerze nie tego spodziewałam się po książce Sarah Dessen.

Książka jest dość długa, przez co czytanie jeszcze bardziej przeciągnęło mi się w czasie. Lubię gdy książki są trochę grubsze, bo wtedy mamy okazję lepiej poznać bohaterów i wgryźć się w ich historie. Tutaj tego zabrakło. Autorka zbyt dużo uwagi poświęcała na opisy przemyśleń Emaline, przez co książka zamiast ciekawić, to nudziła i powodowała znużenie. Toczyła się dość leniwym i powolnym rytmem, a ja zamiast zrelaksować się przy książce musiałam walczyć ze zmęczeniem i rozczarowaniem. A przecież nie ma nic gorszego niż nieciekawa książka.

Na „Gwiazdkę z nieba i jeszcze więcej” skusiłam się tylko dlatego, że wielu chwaliło twórczość autorki. Ja sama po przeczytaniu książki „Ktoś taki jak ty” bardzo polubiłam jej styl pisania, a poza tym, w tamtej powieści ciągle się coś działo, akcja była płynna, a bohaterowie byli barwni i ciekawi. Czytało mi się ją niesamowicie lekko i no cóż, nie mogłam się doczekać, aż kolejna powieść autorki trafi w moje ręce. Teraz czuję rozgoryczenie i to tak ogromne, że nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek sięgnę po jakąś książkę Sarah Dessen.

Bohaterowie powieści niestety tak jak sam tekst są nijacy i po prostu sztuczni. Miałam wrażenie, że nie czytam o ludziach z krwi i kości, a o robotach które wszystko wykonują mechanicznie. Lepiej chyba tego określić się nie da. Główna bohaterka Emaline, zanudziła mnie swoimi wywodami z których nie wyniosłam absolutnie nic. Poza tym była nudna, niezdecydowana i chaotyczna. Jej chłopak Luke, nawet nie tyle, że był nudny, ale po prostu nie za bardzo grzeszył inteligencją, zaś Theo to dość zarozumiały typ, równie nieciekawy jak poprzedni bohaterowie. Sarah Dessen w swojej najnowszej książce skupia się na kilku wątkach. Opowiada o rozterkach miłosnych Emaline, o jej relacjach z ojcem, a także o tworzeniu filmu. Odniosłam jednak wrażenie, że autorka zbyt powierzchownie potraktowała wszystkie tematy, przez co żaden z nich tak naprawdę nie został dopracowany. Przez to książka staje się jeszcze bardziej poplątana i niespójna.

„Gwiazdka z nieba i jeszcze więcej” to bezbarwna, banalna i po prostu bardzo słaba lektura, która po odłożeniu na półkę zostawia pewien niesmak. Może znajdą się wśród Was osoby którym ta książka przypadnie do gustu, ale jeśli oczekujecie po lekturze „czegoś więcej”, to niestety tutaj tego nie znajdziecie. Jak to się mówi - im dalej w las, tym więcej drzew. A tutaj niestety, ten las jest bardzo, bardzo gęsty… Wybór zostawiam Wam.

__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com

„Czegokolwiek zapragniesz, znajdę sposób, by to dla ciebie zdobyć. Dam ci gwiazdkę z nieba i jeszcze więcej.”

Emaline właśnie ukończyła liceum w Colby, małym nadmorskim miasteczku w którym mieszka od dziecka. Zerwała również ze swoim chłopakiem Lukiem z którym spotykała się od trzech lat. Teraz planuje wyjazd na studia. W czasie wakacji pracuje w rodzinnej firmie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

„Magia zawarta jest w chwilach. W delikatnym dotyku, lekkich uśmiechach, cichych słowach. Magia jest w życiu dniem dzisiejszym, w oddechu, w szczęściu. (…) magia jest w miłości.”

Tristan i Elizabeth to dwójka dorosłych ludzi którzy doświadczyli w życiu ogromnej tragedii. Ich bliscy zginęli w wypadkach samochodowych, a teraz każde z nich musi zmagać się ze stratą i ogromnym bólem. Tristan stracił córkę i ośmioletniego synka, zaś Elizabeth musiała pożegnać swojego męża. Została na świecie razem z pięcioletnią córeczką, jednak wspomnienia i tęsknota za Stevenem nie pozwalają jej normalnie funkcjonować. Również Tristan pogrąża się w cierpieniu. Zamyka się w sobie i nie pozwala nikomu się do siebie zbliżyć. Kurczowo trzymają się przyszłości i żyją wspomnieniami. Niespodziewanie ich drogi się przecinają. Ich pierwsze spotkanie nie należy do przyjemnych, jednak los chce aby spotkali się ponownie. Okazuje się, że zostają sąsiadami. Od tego momentu wszystko się zmienia. Choć oboje są na początku nieufni, to jednak nie potrafią pokonać wzajemnego przyciągania. Między nimi rodzi się uczucie i namiętność, której nie potrafią powstrzymać. Czy doprowadzi ich to do zatracenia? Czy pozwoli im przetrwać? Czy takie uczucie ma szansę przerodzić się w miłość?

Czasami trafiamy na takie książki które nie tylko rozbijają nas emocjonalnie, ale też rozrywają serce na milion kawałków i zakorzeniają się głęboko w naszych duszach. Najnowsza powieść Brittainy C. Cherry jest niepowtarzalna pod każdym względem. Piękna, porywająca i poruszająca każdą komórkę ciała. „Powietrze, którym oddycha” to pierwszy tom serii „Żywioły”, która zapowiada się nadzwyczaj dobrze. Autorka stworzyła niezwykle prawdziwą, emocjonalną i szczerą aż do bólu powieść, obok której po prostu nie da się przejść obojętnie. A jeśli pierwszy tom serii tak mnie sponiewierał, to aż boję się pomyśleć co czeka mnie w kolejnych książkach autorki...

Brittainy C. Cherry w swojej książce opowiada przede wszystkim o stracie, o radzeniu sobie z bólem po śmierci ukochanych osób i z ogromną tragedią, która niespodziewanie może na nas spaść. Każdy z nas radzi sobie inaczej z cierpieniem i nieszczęściem. Niektórzy zamykają się w sobie, inni próbują jakoś iść do przodu i nie oglądać się wstecz, jednak prawda jest taka, że pewnych rzeczy nie da się zapomnieć. Można próbować, jednak nigdy nie będzie to do końca możliwe. Lekarstwem może okazać się druga osoba, która pozwoli nam pogodzić się z bolesną przeszłością i w pewnym sensie wypełni powstałą pustkę. Bohaterowie książki „Powietrze, którym oddycha” znajdują się w podobnym położeniu. Okropnie doświadczeni przez los próbują jakoś poskładać swoje życie, które za sprawą jednego strasznego wydarzenia rozbiło się na tysiące części. Autorka z ogromną empatią opowiada ich historie, nie szczędząc nam momentów poruszających, wstrząsających i takich które wyciskają łzy z oczu.

Nie sposób wyobrazić sobie co mogą przeżywać bohaterowie, ale ich ból jest wręcz namacalny. Ich rozterki i przemyślenia, sprawiają, że ciężko nam pogodzić się z tym co ich spotkało. Brittainy C. Cherry stworzyła niesamowicie barwnych i życiowych bohaterów. Tristan został przedstawiony jako zimny i zamknięty w sobie mężczyzna. Jest tak postrzegany przez wszystkich mieszkańców miasteczka do którego się sprowadza. Ludzie uważają go za dziwaka, za człowieka niebezpiecznego i nieprzewidywalnego. Tylko Elizabeth dostrzega, że pod tą skorupą kryje się wrażliwy, czuły, kochający i skrzywdzony przez los człowiek. I choć kobieta sama zmaga się z tragedią, postanawia bliżej go poznać i pozwolić mu aby on poznał ją. Elizabeth nosi w sobie smutek, jednak wie, że nie wolno się jej załamywać ze względu na córkę. Dla niej musi być silna. I Tristan i Elizabeth nie przypuszczają, że uczucie jakie ich połączy, zmieni wszystko. Ale czy na długo?

Autorka w swojej książce pokazuje jak ogromny wpływ mają na nasze decyzje tajemnice. Czasami lepiej powiedzieć prawdę, nawet jeśli jej konsekwencje mogą być przerażające. Ukrywając coś możemy nie tylko zaszkodzić sobie, ale też skrzywdzić kogoś na kim na zależy. Jest tutaj również mowa o przebaczeniu i o nowym początku. To książka która nie tylko porusza do głębi, ale też skłania nas do głębszych refleksji i zastanowienia się nad własnym życiem.

„Powietrze, którym oddycha” to książka której się nie czyta, ale przeżywa całym sobą. Nadzwyczajna, piękna i jedyna w swoim rodzaju. Jestem pewna, że prędko o niej nie zapomnę. I nawet nie chcę. O takich książkach aż chce się pamiętać i do nich wracać. Przekonajcie się o tym na własnej skórze. Weźcie głęboki oddech i dajcie się porwać tej zdumiewającej powieści.

__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com

„Magia zawarta jest w chwilach. W delikatnym dotyku, lekkich uśmiechach, cichych słowach. Magia jest w życiu dniem dzisiejszym, w oddechu, w szczęściu. (…) magia jest w miłości.”

Tristan i Elizabeth to dwójka dorosłych ludzi którzy doświadczyli w życiu ogromnej tragedii. Ich bliscy zginęli w wypadkach samochodowych, a teraz każde z nich musi zmagać się ze stratą i ogromnym...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Komu zupki? Magali Le Huche, Quitterie Simon
Ocena 7,5
Komu zupki? Magali Le Huche, Qu...

Na półkach: , , ,

Lubicie zupkę? A może macie ochotę na magiczne danie które ugotuje dla Was najprawdziwsza czarownica? Wystarczy kilka pysznych składników, szczypta magii, abrakadabra i gotowe! No to – komu zupki?

Pewnego dnia czarownicę Gryzminę naszła ochota na pyszne ciepłe danie. Postanowiła więc ugotować zupę. Jak się jednak okazało, w swoim domu nie miała żadnych składników, żeby ów zupę przygotować. Wskoczyła więc na miotłę i pofrunęła do ogródka sąsiada. U babci Czerwonego Kapturka znalazła marchewkę, potem udała się do olbrzyma skąd wzięła sobie kilka ziemniaków, zaś u drwala znalazła pora, którego też postanowiła sobie wziąć. W domu wszystkie składniki wrzuciła do kotła, dodała trochę ziół aby zupa miała lepszy smak i aromat, po czym gdy już zamierzała zasiąść do stołu i spróbować wyśmienicie pachnącej potrawy usłyszała pukanie do drzwi. Jak się okazało, nie tylko ona chciała spróbować zupy marchewkowo-ziemniaczano-porowej. Czarownica postanowiła się nią podzielić.

„Komu zupki?” to niesamowicie zabawna i urocza opowieść która na pewno zdobędzie nie jedno dziecięce serce. Można z niej wyciągnąć też bardzo ważne i cenne lekcje, chociażby takie, że nieładnie jest komuś coś podkradać i zabierać bez pytania, zaś dobrym uczynkiem jest dzielenie się z innymi tym co mamy. Te wartości powinniśmy wpajać dzieciom od małego, a przecież nie ma lepszego sposobu na przekazanie im pewnych zagadnień, jak nauka poprzez zabawę. Tutaj idealnie sprawdzą się książeczki które nie tylko zaciekawią wesołym i ciepłym tekstem, ale też przekażą dzieciom coś wartościowego, co warto zapamiętać na całe życie.

Zupa Czarownicy Gryzminy nie tylko okazała się bardzo smaczna, ale też posiadała pewne właściwości: dodawała siły i energii, miała w sobie wiele witamin, była bardzo pożywna, a przy okazji pomagała urosnąć. Autorka dość sprytnie w swoim tekście pokazała jak wiele dobrego ma w sobie pyszna zupa i jak wiele potrafi zdziałać. To dość dobry sposób aby zachęcić dziecko to jedzenia, zwłaszcza gdy mamy w domu małego niejadka. Może za sprawą Gryzminy i jej magicznej zupki, maluchy z większą ochotą zabiorą się za jedzenie.

Piękne, kolorowe i oryginalne ilustracje w wykonaniu Magali Le Huche dodają niepowtarzalnego czaru tej wyjątkowej książce, sprawiając, że staje się dużo bardziej magiczna i niezwykła. Tekst nie jest skomplikowany, a wręcz przeciwnie, bardzo zabawny i dowcipny. Quitterie Simon stworzyła bardzo barwną, świeżą i nietuzinkową opowieść, która zachwyca i pobudza wyobraźnię. Gruba czcionka będzie dużym ułatwieniem dla dzieci które opanowały już umiejętność czytania. Jednak te, które dopiero się uczą, mogą mieć pewne trudności z odczytaniem tekstu. Ja zachęcam jednak do wspólnej lektury rodziców i dzieci. Dobra zabawa gwarantowana!

„Komu zupki?” to ciekawa książka, na którą warto zwrócić uwagę. Duży forma, twarda oprawa i dość grube kartki to kolejny atut tej publikacji. Bez wątpienia przyciąga wzrok i zachęca do jej bliższego poznania. Polecam i zachęcam do lektury.

__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com

Lubicie zupkę? A może macie ochotę na magiczne danie które ugotuje dla Was najprawdziwsza czarownica? Wystarczy kilka pysznych składników, szczypta magii, abrakadabra i gotowe! No to – komu zupki?

Pewnego dnia czarownicę Gryzminę naszła ochota na pyszne ciepłe danie. Postanowiła więc ugotować zupę. Jak się jednak okazało, w swoim domu nie miała żadnych składników, żeby ów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

„Zasada numer jeden (…) żyj zawsze chwilą obecną. Bez względu na to, co zrobisz, jutro i tak nadejdzie, nie warto więc przejmować się nim już dzisiaj.”

Em jest typem dziewczyny, która nie przejmuje się ani wyglądem, ani zachowaniem. Ma najlepszą przyjaciółkę Emmę z którą przyjaźni się aż od przedszkola. Dziewczyny są nierozłączne, a Em stara się bronić swoją przyjaciółkę jak tylko może. Po śmierci ojca Em zostaje zmuszona przez swoją apodyktyczną matkę do wyjazdu za ocean. Nie spodziewa się jednak, że w tym czasie Emma będzie przeżywać prawdziwy koszmar, który niestety skończy się tragedią. Zrozpaczona Em wraca do rodzinnego miasteczka z zamiarem pomszczenia śmierci swojej przyjaciółki. Pomaga jej w tym pewien diabeł który proponuje jej zawarcie kontraktu – w zamian za jej duszę, będzie miała okazję dokonać zemsty. Dziewczyna bardzo się waha, jednak górę nad zdrowym rozsądkiem biorą emocje. Gdzie ją to zaprowadzi? Czy podjęcie współpracy z diabłem okaże się dobrym posunięciem? Jakie będą konsekwencje jej decyzji?

„W ogień” Ewy Seno to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki. Nie liczyłam na wielkie emocje, jednak pomimo tego miałam nadzieję, że historia zawarta na kartkach książki okaże się ciekawa i fascynująca na tyle bym nie mogła odłożyć jej na bok. Niestety rozczarowałam się. Książka zapowiadała się naprawdę dobrze, zwłaszcza, że początek bardzo mnie zaintrygował. Liczyłam, że reszta książki będzie podobna, jednak w miarę jak w głównej bohaterce dokonywała się przemiana, tym bardziej książka stawała się absurdalna i po prostu niedorzeczna. Zauważyłam tutaj dość duże podobieństwa do serii „Ja diablica”. Nie wiem czy autorka inspirowała się tamtymi książkami, jednak „W ogień” wypada dość mizernie na tle powieści Katarzyny Bereniki Miszczuk.

Temat aniołów, demonów czy diabłów jest tematem dość powszechnym w literaturze, nie ma się co dziwić, że gdy pojawiają się takie książki są do siebie bardzo podobne pod względem fabularnym, ale i tematycznym. Ciężko wymyślić coś, czego jeszcze nie było, a co zarazem będzie nietypowe, nietuzinkowe, nowatorskie i nowoczesne. Książka Ewy Seno jest dość schematyczna, nie trudno więc domyślić się co wydarzy się dalej. To dość kłopotliwe, bo tak naprawdę nie możemy się spodziewać żadnego elementu zaskoczenia i nietypowych zwrotów akcji. Dużym plusem jednak jest lekki język jakim posługuje się autorka. Dzięki temu książkę czyta się w miarę szybko, więc w ostatecznym rozrachunku można przebrnąć przez nią bardzo szybko i z ulgą odłożyć na bok.

Kolejną kwestią są bohaterowie książki. Przede wszystkim raziły mnie imiona głównych bohaterek. Emma i Emily to dość podobne imiona, zwłaszcza, że w tekście imię Emily zostaje skrócone na Em. Może to powodować pewną dezorientację, zwłaszcza na początku który jak dla mnie był dość chaotyczny. Podobnie ma się sprawa z charakterystyką postaci. Właściwie nie wyróżniają się niczym szczególnym. Em to dość naiwna i lekkomyślna osoba, taka która najpierw coś robi, a dopiero potem myśli. Zaś Michael to typowy macho i twardziel, zimny i bezwzględny, taki którego raczej ciężko polubić. Ani on, ani Emily nie wzbudzili mojej sympatii. Inaczej ma się jednak sprawa z Nathanielem, który choć był czarnym charakterem to jak dla mnie jest najbardziej pozytywną i realistyczną postacią w całej historii.

Autorka w swojej książce podpierała się typowymi wierzeniami religii chrześcijańskiej. Mamy tu podział na niebo i piekło, na istoty boskie i te strącone w otchłań, jest więc i Szatan i Bóg. Em została ukazana jako osoba wierząca, jednak jej szybka decyzja odnośnie przejścia na „ciemną stronę mocy” wydaje się mało prawdopodobna, co dość mocno razi w oczy. Wydaje mi się, że powinny kierować nią jakieś wątpliwości i dylematy, tymczasem dziewczyna praktycznie od razu decyduje się podpisać kontrakt z diabłem.

Podsumowując „W ogień” to dość słaba książka, jednak jestem pewna, że znajdzie swoich zwolenników, zwłaszcza wśród młodszych czytelników. Dla mnie książka jest po prostu schematyczna i banalna, nie oczarowała mnie niczym i nie zaskoczyła, a nie tego spodziewałam się po tej powieści. Liczyłam na jakieś emocje, a tego mi niestety tutaj zabrakło. Jednak pomimo tego rozczarowania sięgnę po kontynuację, gdyż jestem ciekawa jak dalej potoczą się losy bohaterów, poza tym mam cichą nadzieję, że tym razem Ewa Seno czymś mnie zaskoczy.

__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com

„Zasada numer jeden (…) żyj zawsze chwilą obecną. Bez względu na to, co zrobisz, jutro i tak nadejdzie, nie warto więc przejmować się nim już dzisiaj.”

Em jest typem dziewczyny, która nie przejmuje się ani wyglądem, ani zachowaniem. Ma najlepszą przyjaciółkę Emmę z którą przyjaźni się aż od przedszkola. Dziewczyny są nierozłączne, a Em stara się bronić swoją przyjaciółkę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ewa Kozyra-Pawlak zdobyła moje i nie tylko moje serce, książeczką „Liczypieski”. Mój szkrab do dziś darzy ją szczególną sympatią. Nic więc dziwnego, że i „Szopięta” zyskały jego uznanie. Autorka po raz kolejny oddaje w ręce małych czytelników i ich rodziców, wyjątkową książeczkę. Mianowicie – książeczkę-wyszywankę. Tym razem jednak nie będzie o kocim życiu i psim żywocie, tym razem będzie to opowieść o rodzinie.

W pewnym lesie mieszkała sobie rodzina szopów praczy: Pani Szop, Pan Szop i ich dzieci: Szopięta. Szopy, jak to szopy pracze ciągle piorą, zwłaszcza, że ich dzieci uwielbiają się brudzić. Tak więc rodzicie nie robią nic tylko piorą i sprzątają. Tak pochłaniają ich obowiązki domowe, że nie mają czasu na zabawę ze swoimi pociechami. Pewnego dnia w pobliżu ich domu pojawia się lisica, która nie ma czystych intencji. Porywa małe szopięta, chcąc aby te sprzątały jej norę. Pan i Pani Szop gdy w końcu odrywają się od prania i sprzątania zauważają, że ich dzieci zniknęły...

Zdradzę tylko, że książeczka kończy się szczęśliwie. Jest to nie tylko dobra lekcja dla rodziców Szopów, ale też dla każdego z nas. Czas który spędzamy z naszymi dziećmi jest cenny. Porządki, pranie czy prasowanie też są ważne, ale musimy pamiętać, aby w natłoku obowiązków nie zapomnieć o rzeczach ważniejszych. Zwłaszcza gdy dzieci proszą nas o wspólną zabawę, warto poświęcić im te kilka chwil. W końcu brudne pranie nie ucieknie i zawsze znajdzie się czas aby je wyprać. Jak nie teraz, to później. Dzieciństwo jednak przemija, a każda chwila spędzona z dzieckiem jest na wagę złota. Pamiętajmy o tym.

„Szopięta” to bardzo optymistyczna i ciepła opowieść o rodzinie i o tym, że zawsze jest na wszystko pora i czas. Ilustracje tak jak w przypadku poprzednich książek autorki są przedstawione w formie wyszywanek. To dość przyjemna odskocznia od typowych rysowanych i malowanych książek dla dzieci. Takie wyszywanki skutecznie przyciągają wzrok, pobudzają ciekawość i skłaniają do bliższego zapoznania się z bohaterami książki i ich historią. Bajkę poleciłabym raczej dzieciom młodszych, choć jestem pewna, że i starsze dzieci, chociażby takie w wieku przedszkolnym będą zachwycone.

Tekst jest krótki i ciekawy, więc podczas czytania, żadne dziecko nie poczuje się znużone. Zaletą jest dość duża czcionka, dzięki czemu książeczka może służyć jako samodzielna czytanka dla dzieci które uczą się czytać, lub takich które już w miarę opanowały tę umiejętność. Kolorowe, oryginalne ilustracje są idealnym dopełnieniem całości. Pokusiłabym się nawet na stwierdzenie, że wyglądają jakby były trójwymiarowe. Widać ogrom pracy jaki włożyła autorka w stworzenie tej książki. Ja jestem zachwycona i śmiało mogę powiedzieć, że Wasze dzieci też ulegną urokowi tej wspaniałej publikacji.

„Szopięta” to urocza, barwna, a przede wszystkim mądra książeczka z morałem. Warto sięgać po takie pozycje, bo nie tylko bawią, ale też uczą, a w końcu zależy nam na tym, aby nasze dzieci wyciągnęły jakieś wartości z czytanych książek. Bajka Ewy Kozyry-Pawlak sprawdzi się tutaj doskonale. Gorąco polecam i tę książkę, jak i inne publikacje autorki.

__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com

Ewa Kozyra-Pawlak zdobyła moje i nie tylko moje serce, książeczką „Liczypieski”. Mój szkrab do dziś darzy ją szczególną sympatią. Nic więc dziwnego, że i „Szopięta” zyskały jego uznanie. Autorka po raz kolejny oddaje w ręce małych czytelników i ich rodziców, wyjątkową książeczkę. Mianowicie – książeczkę-wyszywankę. Tym razem jednak nie będzie o kocim życiu i psim żywocie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Raz przeżywamy lepsze, innym razem gorsze chwile, euforia miesza się ze smutkiem, radość wybucha, żeby za chwilę ustąpić miejsca złości. Najważniejsze, żeby być szczęśliwym...”

Marianna już dawno przestała być szczęśliwa. Do jej życia wkradła się rutyna i monotonia. Poświęcając się całkowicie dzieciom i mężowi, zrezygnowała ze swoich pragnień i marzeń. Kobiecie coraz trudniej nawiązać nić porozumienia z Pawłem, do tego ten jakby przestał ją zauważać. Ich małżeństwo właśnie przeżywa kryzys. Niespodziewanie któregoś dnia Marianna spotyka mężczyznę z przeszłości, Konrada, swoją dawną miłość, a to sprawia, że kobieta postanawia postawić na szali swoje dotychczasowe życie i choć przez chwilę pomyśleć o sobie. Uczucie rozbudza na nowo, a z nią namiętność. Jaki będzie finał tej historii? Czy Marianna uwikła się w romans?

„Jeden wieczór w Paradise” to książka opowiadająca o ludziach, którzy po wielu latach małżeństwa zaczęli się od siebie oddalać. Z każdym dniem między małżonkami wyrasta coraz większy mur, a żadne z nich nie robi nic aby go zburzyć. W ich związku zapanowała obojętność, a ich relacje stały się oziębłe i nieczułe. Ich życie erotyczne praktycznie przestało istnieć, co dodatkowo potęguje frustrację Marianny. Kobieta pragnie poczuć się wolna i wreszcie przestać martwić się o innych i znaleźć tą upragnioną chwilę dla siebie. Nie spodziewa się jednak, że ta chwila całkowicie odmieni jej życie.

Książka Magdaleny Majcher to bardzo mocny debiut. Została napisana lekkim i przystępnym językiem, a historia zawarta na jej kartkach tak naprawdę mogłaby przydarzyć się każdemu z nas. Myślę, że wiele kobiet, lub mężczyzn będzie mogło utożsamić się z bohaterami powieści, zwłaszcza, że temat który porusza autorka jest niestety dość powszechnym zjawiskiem. Coraz więcej małżeństw przeżywa kryzys. Obowiązki domowe, opieka nad dziećmi, bieg za karierą i problemy życia codziennego sprawiają, że ludzie zamiast być dla siebie wsparciem, zaczynają się od siebie oddalać. Dostrzegają w sobie rzeczy których wcześniej nie widzieli bo byli zbyt zaślepieni miłością. No i ta monotonia, która nieproszona wkrada się do ich życia. Prawda jest jednak taka, że jeśli nie będziemy dbać o siebie nawzajem i dostrzegać swoich potrzeb, związek nie będzie miał szansy na powodzenie. O miłość trzeba się troszczyć, tak aby nigdy nie zgasła. Zwłaszcza, jeśli zależy nam na drugiej osobie. I to właśnie pokazuje nam Magdalena Majcher w swojej książce. Jej historia jest bardzo życiowa, bohaterowie realni, a ich problemy autentyczne. To sprawia, że „Jeden wieczór w Paradise” na pewno poruszy nie jedne kobiece serce.

Autorka w swojej książce porusza temat zdrady, uczciwości i wierności. Pokazuje powolny rozpad małżeństwa i to jak ogromny ma on wpływ nie tylko na małżonków, ale i na resztę rodziny, a przede wszystkim dzieci. Widzimy również kobietę która całkowicie poświęciła się dla rodziny, zaniedbując siebie i swoje potrzeby. Chęć zmian pchnęła ją w ramiona kochanka, nie bacząc na konsekwencje jakie będą się wiązały z jej decyzją. Emocje i namiętność biorą górę nad zdrowym rozsądkiem. Bohaterka ulega urokowi tej magicznej chwili całkowicie zatracając się w nowym uczuciu. Zaczyna kłamać i oszukiwać, co niestety nie prowadzi do niczego dobrego.

Magdalena Majcher stworzyła niesamowicie barwnych i plastycznych bohaterów. Jest bardzo dobrym obserwatorem otaczającego nas świata i ludzkich zachowań, co od razu rzuca się w oczy podczas czytania książki. Problemy, rozterki i uczucia targające bohaterami nie są nam obce, dzięki czemu bez problemu możemy się z nimi identyfikować. Autorka napisała bardzo współczesną i dojrzałą powieść obyczajową, dbając o szczegóły i wiarygodność swojej historii. Brakowało mi jednak elementu zaskoczenia, a książka w pewnym momencie stała się dość przewidywalna. Jednak zważywszy na to, że jest to debiut autorki, można przymknąć oko na tę drobnostkę.

„Jeden wieczór w Paradise” to bardzo życiowa i mądra książka, pełna emocji, ludzkich dylematów i problemów. Skłania do głębszych refleksji i przemyśleń, zachwyca i nie pozostawia nas obojętnymi. Autorka udowodniła, że ma ogromny potencjał, a mi nie pozostaje nic innego jak czekać na jej kolejną książkę. Polecam i zachęcam do lektury. Naprawdę warto.

__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com

„Raz przeżywamy lepsze, innym razem gorsze chwile, euforia miesza się ze smutkiem, radość wybucha, żeby za chwilę ustąpić miejsca złości. Najważniejsze, żeby być szczęśliwym...”

Marianna już dawno przestała być szczęśliwa. Do jej życia wkradła się rutyna i monotonia. Poświęcając się całkowicie dzieciom i mężowi, zrezygnowała ze swoich pragnień i marzeń. Kobiecie coraz...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Opowiem ci, mamo, co robią narzędzia Izabela Mikrut, Daniel de Latour
Ocena 7,5
Opowiem ci, ma... Izabela Mikrut, Dan...

Na półkach: , , ,

Młotki, gwoździe, pędzle, wiertarki, śrubokręty, nożyczki lub kombinerki – wiele z tych narzędzi znajdziemy w każdym domu. Ale poza tymi narzędziami które przydają nam się w życiu codziennym są i takie których używa się przy specjalnych okazjach, takich jak chociażby remont, praca na budowie lub w ogrodzie. Prawda jest jednak taka, że bez narzędzi ciężko byłoby nam się obejść.

Narzędzia okropnie się nudzą w garażu. Marzy im się wyprawa w wielki świat. A gdy tylko udaje im się zdobyć taczki, wtedy zaczyna się prawdziwa zabawa. Odwiedzą zakład samochodowy, lutnika, zakład rzeźbiarski i budowę. Wiele miejsc w których bez ich pomocy nie można byłoby się obejść. Poznamy również nowe narzędzia i te małe i te troszkę większe. Każde z nich ma jednak bardzo dużo zajęć, więc tak naprawdę wcale nie mają czasu na nudę. Ale o tym musicie przekonać się sami.

„Opowiem ci, mamo, co robią narzędzia” to kolejna książka ze znanej i lubianej serii „Opowiem ci, mamo”. Do tej pory razem z synkiem mieliśmy okazję dowiedzieć się co robią samoloty i koty, a także skąd się bierze miód. Dziś poznajemy narzędzia i trzeba przyznać, że od pierwszej strony jesteśmy zafascynowani tą niezwykłą książeczką. Seria ma na celu ukazać dzieciom otaczający je świat, pomóc zrozumieć niektóre rzeczy, a także poznać zwyczaje zwierząt i owadów. Dzięki barwnej szacie graficznej dzieci chętnie sięgają po książki, a zabawny tekst i ciekawostki w nim zawarte skutecznie przyciągają uwagę i pobudzają dziecięcą ciekawość. Tym razem autorem jest Izabela Mikrut która poprzez zabawny i rymowany wiersz wprowadza najmłodszych w świat narzędzi. W tekście wyszczególnione są poszczególne narzędzia, a także to czym się zajmują w danym momencie. Ilustracje w wykonaniu Daniela de Latour są bardzo kolorowe, wyraziste i zabawne. Na obrazkach wiele się dzieje, dzięki czemu dzieci nie będą miały czasu na nudę i z radością przeniosą się do świata narzędzi.

Znajdziemy tutaj również kilka zadań, takich jak labirynt lub odnajdowanie różnic na obrazkach. Poprzez te zadania dzieci ćwiczą spostrzegawczość, koncentrację, a także umiejętność logicznego myślenia. A co najważniejsze świetnie się bawią i przy okazji mogą się czegoś nauczyć. Jestem pewna, że każde dziecko będzie zafascynowane tą publikacją. Jest ona raczej kierowana do chłopców, ale myślę, że i dziewczynki będą zachwycone, zwłaszcza, że bohaterowie książeczki zostali ukazani w bardzo sympatyczny sposób. I mówiąc szczerze, po prostu nie da się ich nie lubić. Książka zachęca dzieci do zadawania pytań i interesowania się otaczającym je światem. Dzieci na ogół są bardzo ciekawskie i dociekliwe, więc książki z serii „Opowiem ci, mamo” będą idealnym rozwiązaniem.

„Opowiem ci, mamo, co robią narzędzia” to publikacja przeznaczona przede wszystkim dla dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym, ale jestem pewna, że i młodsze dzieci będą zachwycone. Grube i sztywne strony świetnie nadadzą się do małych rączek, dzięki czemu dziecko nie będzie miało problemu z ich przewracaniem. Kolejny atut to duży format, barwne wnętrze i ciekawy tekst, a także atrakcje które czekają aby tylko je odkryć. Zabawa na długie godziny gwarantowana. Polecam i zachęcam do zapoznania się z tą publikacją i innymi z serii „Opowiem ci, mamo”. Mogę tylko zapewnić, że będzie to strzał w dziesiątkę!

__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com

Młotki, gwoździe, pędzle, wiertarki, śrubokręty, nożyczki lub kombinerki – wiele z tych narzędzi znajdziemy w każdym domu. Ale poza tymi narzędziami które przydają nam się w życiu codziennym są i takie których używa się przy specjalnych okazjach, takich jak chociażby remont, praca na budowie lub w ogrodzie. Prawda jest jednak taka, że bez narzędzi ciężko byłoby nam się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„To niesprawiedliwe. Nie chcę teraz umierać, pragnę najpierw dobrze pożyć. Nagle wszystko staje się jasne i oczywiste. Niemal budzi się we mnie nadzieja. To czysty obłęd. Chcę doświadczyć życia, zanim umrę. Tylko to ma sens.”

Tessa ma szesnaście lat, ale niestety nie zostało jej zbyt wiele czasu. Choruje na rzadko spotykaną białaczkę limfoblastyczną. Z każdym dniem rak coraz bardziej wyniszcza jej organizm. Tessa wie, że niedługo umrze. Leczenie nie przynosi żadnych efektów, więc dziewczyna decyduje się zrezygnować z niego i zamiast spędzać ostatnie swoje dni w szpitalu – wrócić do domu. Tworzy listę dziesięciu rzeczy które chce zrobić przed śmiercią. Umieszcza na niej seks, narkotyki, przestępstwo, a przede wszystkim miłość. Czy uda się jej skreślić wszystkie punkty z listy? Czy wgra walkę z czasem i chorobą?

Książkę Jenny Downham chciałam przeczytać już od bardzo długiego czasu. Cieszę się, że Wydawnictwo Nasza Księgarnia zdecydowało się ją wznowić. O śmierci dużo się ostatnio pisze, to jeden z bardziej „modnych” tematów w literaturze. Takie książki niosą w sobie silny ładunek emocjonalny, mają nas wzruszyć i czasami zaszokować. Sprawić, że będziemy wylewać łzy nad losami bohaterów i niesprawiedliwością świata. Historia Tessy pod tym względem nie różni się od innych książek tego typu. Mamy młodą osobę która zmaga się z ciężkim schorzeniem. Brzmi to dość schematycznie, prawda? Jednak „Zanim umrę” to coś zupełnie innego. Od samego początku wiemy, że bohaterka umrze. I choć ma świadomość, że rak trawi jej organizm, to jednak nie zamierza swoich ostatnich dni spędzić w szpitalnym łóżku. Chce jeszcze przez chwilę żyć pełnią życia, tak by maksymalnie wykorzystać czas który jej pozostał.

Tak naprawdę nikt z nas nie zastanawia się nad śmiercią. Nie myślimy o umieraniu. Wiemy, że kiedyś przyjdzie ten czas, ale nie zaprzątamy sobie tym głowy. Ważne jest tu i teraz. Ważne jest życie. Nie chcemy myśleć o złych rzeczach, skoro nasze serce dalej bije i pompuje krew. Ale może jednak czasami warto przystanąć w tym codziennym szaleńczym biegu i zastanowić się nad tym co będzie kiedyś? W końcu nigdy nie przewidzimy kiedy wybije nasza ostatnia godzina. Życie mamy jedno, więc przeżyjmy je tak, aby później niczego nie żałować.

Tessa już dziś musi myśleć o śmierci. Choć ma szesnaście lat i tak naprawdę nie zdążyła nacieszyć się życiem, wie, że niedługo będzie musiała się z nim pożegnać. Jak pogodzić się z tym co nieuniknione? Jak dalej żyć ze świadomością, że zostało tak niewiele czasu? Jak pożegnać się z bliskimi? Czy można w ogóle przygotować się do śmierci? Tessa nie chce pogrążać się w cierpieniu, a tym bardziej pozwolić aby choroba przejęła kontrolę nad jej życiem. I choć z każdym dniem jest coraz słabsza, to jednak stara się spędzić ostatnie dni jak najlepiej. Z pomocą przyjaciółki odhacza kolejne punkty ze swojej listy. Dziewczyna nie zamierza się ograniczać, w końcu tak naprawdę nie ma nic do stracenia. Czas jednak ucieka nieubłaganie i bezlitośnie uzmysławia jej, że nie pozostało go zbyt wiele. Tessa musi się spieszyć, aby przeżyć te ostatnie chwile tak jak sama pragnie. Czy jej się uda?

Jenny Downham stworzyła bardzo barwną i energiczną bohaterkę. Można by powiedzieć, że jest typową nastolatką która miewa humory, przechodzi przez okres dojrzewania i przeżywa burzę hormonów. Trzeba jednak przyznać, że czasami zachowuje się dość lekkomyślne i nieracjonalnie. Ma mętlik w głowie, a jej myśli często są dość chaotyczne. Jednak zważywszy na jej stan, jest to jak najbardziej uzasadnione i zrozumiałe. Jednak Tessa nie jest typową nastolatką. Jest chora i to śmiertelnie, a to sprawia, że nie może w pełni cieszyć się młodością i życiem. Autorka w świetny i przemyślany sposób ukazała jej postać, dokładnie tak jak mogłaby ona wyglądać w rzeczywistości.

Książka napisane jest lekkim i nieskomplikowanym językiem. To idealna lektura dla nastolatków, choć myślę, że i dorosły czytelnik się nie zawiedzie. Skłania do głębszych refleksji i do zastanowienia się nad ulotnością życia, nad czasem jaki nam pozostał. I choć jest to w pewnym sensie lektura przygnębiająca, to jednak nie zabraknie tutaj humoru i momentów które wywołają prawdziwy uśmiech na twarzy. Czasami może być to uśmiech przez łzy, jednak prawda jest taka, że książka Jenny Downham budzi emocje, porusza serce i daje prawdziwą nadzieję. Nie da się przejść obok niej obojętnie i tak po prostu wymazać jej z pamięci. Polecam, bo warto.

__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com

„To niesprawiedliwe. Nie chcę teraz umierać, pragnę najpierw dobrze pożyć. Nagle wszystko staje się jasne i oczywiste. Niemal budzi się we mnie nadzieja. To czysty obłęd. Chcę doświadczyć życia, zanim umrę. Tylko to ma sens.”

Tessa ma szesnaście lat, ale niestety nie zostało jej zbyt wiele czasu. Choruje na rzadko spotykaną białaczkę limfoblastyczną. Z każdym dniem rak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„Życie jest niczym ścieżka usłana kamieniami wyborów. Czasem mkniemy po niej, nie zważając na nic, jak liście niesione wiatrem, a kiedy indziej schylamy się przy każdym z najmniejszych kamyków. Oglądamy go dokładnie, a w końcu pakujemy do plecaka i dźwigamy ze sobą. Niektóre decyzje są jak kamienie milowe – zmieniają nasz los.”

Między Chorwatką Jasminą, a Serbem Draganem powoli zaczyna rodzić się uczucie. Jednak ich miłość tak naprawdę nigdy nie powinna się zdarzyć. W Sarajewie wybucha wojna, która powoli rozprzestrzenia się na całą Bośnię i Hercegowinę. Młodzi ludzie pochodzący z dwóch zwaśnionych ze sobą rodów muszą stawić czoło niebezpieczeństwu i zrobić wszystko aby ich uczucie przetrwało. Jednak czy jest to możliwe? Ojciec Jasminy staje na drodze do jej szczęścia i zabrania jej kontaktu z chłopakiem. Również matka Dragana zaczyna mieszać w życiu swojego syna, próbując podstępem ściągnąć go do Polski. Młodzi jednak nie zamierzają się poddać i dalej ukradkiem spotykają się ze sobą. Uciekają w świat teatru, dzięki czemu choć na chwilę mogą zapomnieć o wojnie i o wszystkich którzy są przeciwko nim. Czy ich uczucie ma szansę przetrwać?

Agnieszka Walczak-Chojecka tym razem zabiera nas w podróż w przeszłość. Akcja jej najnowszej książki rozgrywa się w latach dziewięćdziesiątych na terenie byłej Jugosławii. Autorka ukazuje nam sytuację na Bałkanach w tych czasach, a konkretnie moment wybuchu i trwania wojny domowej. Przenosimy się również do Warszawy, przyglądając się powoli rozwijającej się Polsce która małymi krokami wchodzi w wielki świat. Jednak to konflikt na Bałkanach stanowi najważniejszy element w całej książce, a dzięki faktom które autorka wplotła w tekst, historia Chorwatki Jasminy i Serba Dragana staje się dużo bardziej realna i prawdziwa.

Książki o tematyce wojennej nie należą do lektur łatwych. Niosą ze sobą duży ładunek emocjonalny, zwłaszcza, że ciężko czyta się o ludziach którzy muszą żyć w krajach ogarniętych wojną. Konflikt bałkański zapisał się na kartach historii, a Agnieszka Walczak-Chojecka z niesamowitą precyzją i dokładnością opisuje nam ten czas. I pomimo iż jest to przede wszystkim opowieść o miłości, to jednak wojna odgrywa tutaj bardzo znaczącą rolę. Należy jednak zwrócić uwagę na bajeczne opisy miejsc w których akurat rozgrywa się akcja książki. W przypadku „Dziewczyny zAjjuthai” była to Tajlandia, zaś we „Włoskiej symfonii” mogliśmy podziwiać malownicze Włochy. Tym razem wyruszamy na Bałkany, które również zapierają dech w piersi, a dzięki skrupulatności i dokładności z jaką autorka ukazuje nam to miejsce, możemy poczuć jakbyśmy sami tam byli. Agnieszka Walczak-Chojecka zaserwowała mi kolejną barwną podróż pełną bałkańskich kolorów, smaków, zapachów i rytmów. Podróż, o której tak szybko nie zapomnę.

„Nie czas na miłość” to książka która zachwyca od pierwszej strony. Od razu widać, jak wiele pracy i wysiłku musiała włożyć autorka aby stworzyć tak realistyczną historię. Bałkański klimat zachwyca, a wojna która rozgrywa się w tle przeraża i budzi grozę. Jednak miłość Chorwatki i Serba wnosi do tej opowieści świeżość i energię, sprawia, że z napięciem i niepokojem śledzimy ich losy. Kibicujemy im, ale też boimy się o to co będzie dalej, o to, czy będzie dane im być razem, czy pomimo rosnącego konfliktu zbrojnego i niechęci bliskich ich miłość przetrwa. Emocje są jak najbardziej prawdziwe, a poruszenie i ożywienie które towarzyszą nam podczas czytania, na pewno nie pozwolą nam odłożyć książki na bok.

Bohaterowie, tak samo jak i cała książka, są bardzo barwni i wyraziści. Jasmina urzekła mnie swoją siłą i determinacją, zaś Dragan swoim samozaparciem i wolą walki o ukochaną kobietę. Historia ich miłości jest niesamowicie piękna i poruszająca. Pokazuje nam, że zawsze warto walczyć o drugą osobę i nawet pomimo przeciwności losu, mieć nadzieję i nie pozwolić jej zgasnąć. Również postacie drugoplanowe zostały ciekawie przedstawione. Poza historią Jasminy i Dragana, możemy też śledzić losy Katarzyny, matki chłopaka. Poznajemy jej historię, ją samą i Polskę w latach dziewięćdziesiątych. Akcja jest bardzo płynna i nie zwalnia ani na sekundę. W książce od samego początku dużo się dzieje, a my zostajemy wciągnięci w wir wydarzeń i z zapałem śledzimy przebieg fabuły. Nie można zapomnieć o teatrze, który również odgrywa tutaj znaczącą rolę, a zwłaszcza sztuka Szekspira. Z resztą Dragan i Jasmina to tacy współcześni Romeo i Julia, do których nawet są porównani w opisie książki. W ich opowieści można doszukać się pewnych podobieństw, co jest kolejnym ciekawym posunięciem ze strony autorki. Połączenie wojny, teatru i wielkiej miłości to bez wątpienia bardzo oryginalne rozwiązanie. Agnieszka Walczak-Chojecka dba o szczegóły, a dzięki temu, że jej historia jest inspirowana prawdziwymi faktami, staje się dużo bardziej ujmująca i fascynująca.

„Nie czas na miłość” to pierwsza część „Sagi Bałkańskiej”, a po jej przeczytaniu z niecierpliwością czekam na kolejny tom cyklu. Autorka dość wysoko podniosła poprzeczkę, dlatego tym bardziej nie mogę doczekać się aż poznam dalsze losy bohaterów tej niezwykłej książki. To wciągająca, barwna i niesamowicie spektakularna lektura, pełna emocji, ludzkich uczuć, dramatów i dylematów. Zachwyca, budzi podziw i nie pozostawia nas obojętnymi. To fantastyczna powieść obyczajowa z historią w tle, która spodoba się nie tylko miłośnikom tego gatunku. Zachęcam do lektury!

__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com

„Życie jest niczym ścieżka usłana kamieniami wyborów. Czasem mkniemy po niej, nie zważając na nic, jak liście niesione wiatrem, a kiedy indziej schylamy się przy każdym z najmniejszych kamyków. Oglądamy go dokładnie, a w końcu pakujemy do plecaka i dźwigamy ze sobą. Niektóre decyzje są jak kamienie milowe – zmieniają nasz los.”

Między Chorwatką Jasminą, a Serbem Draganem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nauka czytania to ważny etap w rozwoju każdego dziecka. Nie jest to jednak proste, gdy nasze pociechy nie wykazują większego zainteresowania czytaniem. Jeszcze większym utrudnieniem może okazać się dysleksja, lub problemy z koncentracją. Jak temu zaradzić? Jak mimo tych trudności zachęcić dziecko do nauki czytania?

Pomocny może okazać się „Elementarz dla dzieci z dysleksją” autorstwa Agnieszki Łubkowskiej. Publikacja ta przeznaczona jest dla dzieci zagrożonych dysleksją lub tych u których już ją stwierdzono. Książka została podzielona na trzy etapy (tak jak w przypadku zwykłego elementarza). Pierwszy z nich obejmuje naukę liter i dwuznaków. Jednak wygląda to zupełnie inaczej niż w książkach o podobnej tematyce. Każda z liter alfabetu została umieszczona na osobnej stronie, obok znajdują się wyrazy z ilustracjami, a na kolejnej stronie znajdziemy niedługą historyjkę do czytania. Ciekawym pomysłem i ułatwieniem dla rodziców, a także dzieci są wskazówki które zostały umieszczone na każdej stronie. W przypadku dziecka są to ćwiczenia które mają na celu wspomóc naukę czytania, takie jak chociażby odnajdowanie poszczególnych liter w tekście i wskazywanie ich patyczkiem. Rodzice zaś mają zwrócić uwagę na to jak wykonać dane zadanie i jak dalej pracować z dzieckiem.

Kolejnym etapem w książce są ćwiczenia pomagające w opanowaniu sylab. Celem tego ćwiczenia jest poprawa skupienia oraz zdolności wizualno-przestrzennych. Tutaj też znajdziemy zadania które poprzez zabawę pomogą dziecku opanować sylaby. Tak jak w poprzednim etapie, znajdziemy tutaj wskazówki dla rodziców i dzieci. Trzeci i ostatni etap to nauka czytania całych słów, od najprostszych do tych trochę bardziej złożonych. Tutaj dziecko uczy się prawidłowego ruchu podczas czytania, który jak się okazuje jest bardzo istotny w tym przypadku.

Dzieci z dysleksją mają dużo większe trudności z koncentracją i skupieniem się na danym zadaniu, dlatego też powinniśmy zadbać o odpowiednie miejsce do nauki – spokojne i w miarę ciche. W książce znajdziemy również metody relaksacyjne, które pomogą dziecku skoncentrować się i wyciszyć. Kolejnym ważnym elementem w książce są ilustracje wykonane przez Joannę Kłos. Obrazki są dopracowane i przedstawione tak aby przyciągały uwagę dziecka i zachęcały do dalszej nauki. Barwy są dość zrównoważone i stonowane, co jest kolejną zaletą książki. Zbyt duża ilość kolorów mogłaby dekoncentrować dziecko, a przecież zależy nam na tym, aby tego uniknąć. Cały elementarz jest bardzo przejrzysty i czytelny, a piękne ilustracje dodatkowo go wzbogacają. Taka forma na pewno spodoba się i dzieciom, jak i rodzicom.

„Elementarz dla dzieci z dysleksją” to bardzo praktyczna publikacja, którą warto mieć w swojej biblioteczce, zwłaszcza gdy zauważymy u dziecka pewne trudności z mową i koncentracją. Będzie to idealna propozycja nie tylko dla rodziców, ale także dla logopedów i terapeutów pracujących z dziećmi. Ćwiczy koncentrację, pomaga się skupić i wyciszyć, a przede wszystkim w zabawny i skuteczny sposób uczy czytania. Gorąco polecam!

__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com

Nauka czytania to ważny etap w rozwoju każdego dziecka. Nie jest to jednak proste, gdy nasze pociechy nie wykazują większego zainteresowania czytaniem. Jeszcze większym utrudnieniem może okazać się dysleksja, lub problemy z koncentracją. Jak temu zaradzić? Jak mimo tych trudności zachęcić dziecko do nauki czytania?

Pomocny może okazać się „Elementarz dla dzieci z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

„Kiedy otwieramy serce na miłość, narażamy się jednocześnie na ból. A ból miłości to najgorsze z cierpień.”

Kate kiedyś była pogodną i szczęśliwą dziewczyną. Do czasu. Tragedia która wydarzyła się dwa lata temu odcisnęła piętno na jej dalszym życiu i zmieniła ją bezpowrotnie. Dziewczyna zamknęła się w sobie i odsunęła od bliskich osób – od mamy i Beau, chłopaka który od dziecka był jej najlepszym przyjacielem. Kate nie potrafi zapomnieć krzywdy jaka została jej wyrządzona i wciąż rozpamiętuje przeszłość. Kiedy wydaje się, że już nic nie będzie w stanie jej ocalić, w jej życiu niespodziewanie pojawia się Asher, który wywraca jej życie do góry nogami. I choć Kate dalej nie potrafi się otworzyć, Asher powoli przełamuje jej strach. Dziewczyna decyduje się mu zaufać i zdradzić swoją największą tajemnicę. Niestety los po raz kolejny przyszykował dla niej przykrą niespodziankę... Jak wiele bólu jest w stanie znieść człowiek?

Lisa De Jong stworzyła historię która rozrywa serce na milion kawałków. I to dosłownie. Dawno nie czytałam książki która wywołałaby we mnie tak wiele emocji. To piękna, porywająca i niesamowicie wzruszająca opowieść o miłości która jest w stanie pokonać wszystko, która przełamuje lęk i sprawia, że świat znów nabiera barw. Historia która daje nadzieję, siłę i wiarę w lepsze jutro. Dotyka najczulszych strun naszej wrażliwości, wywołując prawdziwy emocjonalny huragan w naszym wnętrzu. To książka której tak naprawdę się nie czyta, a pochłania w ekspresowym tempie, przeżywając ją całym sobą i każdą komórką ciała. Zakorzenia się głęboko w duszy i pozostawia ślad w naszych sercach. Nie da się jej tak łatwo zapomnieć. Choć może to i dobrze... Bo o takich historiach powinno się pamiętać.

„Kiedy pada deszcz” to bardzo emocjonalna lektura. Czułam, że poruszy mnie do głębi, ale nie przypuszczałam, że wywoła we mnie istny potok łez. I pomimo iż jest to fikcyjna historia, nie można zaprzeczyć, że tchnie realizmem, a uczucia które wywołuje są jak najbardziej realne i prawdziwe. Nie pozostajemy obojętni na los bohaterów, tylko razem z nimi czujemy i trwamy, razem z nimi cierpimy i odczuwamy lęk. Nie potrafimy pogodzić się z wyrokami losu, jednak mamy świadomość, że życie często potrafi zaskakiwać – pozytywnie, jak i niestety negatywnie. Bohaterowie książki też muszą się zmierzyć z przeciwnościami losu, z bólem który rozrywa serce, z traumatycznymi przeżyciami i lękiem przed nieznanym. Stają przed ważnymi wyborami które zmieniają ich samych i choć czasem ranią, to jednak przynoszą upragnione ukojenie.

Autorka stworzyła niesamowicie barwne i nietuzinkowe postacie. Kate walczy z bolesną przeszłością i krzywdą która została jej kiedyś wyrządzona. Od tamtego czasu nie potrafi dojść do siebie. Jedna chwila, jeden deszczowy wieczór odebrał jej wszystko i całkowicie pozbawił radości z życia. Dziewczyna rezygnuje z marzeń i planów, zamyka się w sobie nie chcąc by ktoś skrzywdził ją po raz kolejny. Lisa De Jong z niesamowitą empatią i wrażliwością ukazuje nam portret osoby zmagającej się z ciężką traumą, osoby która boi się dotyku i nie potrafi zaufać. To bardzo poruszający i bolesny obraz, bo przecież nikt tak naprawdę nie zasługuje na tak ogromny ból i niesprawiedliwość jaka spotkała główną bohaterkę. Warto również wspomnieć o Beau, przyjacielu Kate, który od zawsze żywił do niej głębokie uczucie. Kate jednak nie potrafi otworzyć dla niego swojego serca, co sprawia, że chłopak coraz bardziej się od niej oddala. Ma jednak nadzieję, że kiedyś uda się im być razem. Tak naprawdę było mi go ogromnie żal, zwłaszcza, że bardzo troszczył się o Kate i nawet pomimo iż nie zdradziła mu co było przyczyną jej załamania, to jednak wciąż przy niej trwał i nie opuścił w potrzebie.

Kolejną niesamowitą postacią jest Asher, chłopak który wnosi światło do życia Kate. Niespodziewanie ich drogi się krzyżują, ale od pierwszej chwili między tą dwójką nawiązuje się nić porozumienia. Po pewnym czasie możemy się domyślić, że również on skrywa jakąś tajemnicę. Dzięki niemu Kate zaczyna wychodzić z cienia, powoli zaczyna otwierać swoje serce. Asher to typ faceta który mógłby łamać damskie serca, jednak tak naprawdę jest bardzo romantycznym, delikatnym i wrażliwym człowiekiem. Lisa De Jong wspaniale ukazała ich wzajemne relacje i uczucie które przeistoczyło się w ogromną miłość. Wątek romantyczny jest dopracowany, ale na szczęście nie jest zbyt nachalny, tylko delikatny i wyważony. A mówiąc krótko - jest po prostu piękny.

„Kiedy pada deszcz” to książka o której nie zapomnę. Napisana z niesamowitą lekkością, ale i wrażliwością, porusza do głębi, zachwyca i nie pozostawia nas obojętnymi. Pokazuje nam, że miłość potrafi pokonać nawet największy ból i nawet jeśli życie daje nam w kość, to jednak nigdy nie warto się zatracać w swoim cierpieniu. Trzeba spróbować otworzyć swoje serce, zwłaszcza, że nigdy nie możemy być pewni co nas spotka. Może to być właśnie wielkie uczucie, które pomoże wyleczyć zadane niegdyś rany. Gorąco polecam! Tę książkę po prostu trzeba przeczytać.

__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com

„Kiedy otwieramy serce na miłość, narażamy się jednocześnie na ból. A ból miłości to najgorsze z cierpień.”

Kate kiedyś była pogodną i szczęśliwą dziewczyną. Do czasu. Tragedia która wydarzyła się dwa lata temu odcisnęła piętno na jej dalszym życiu i zmieniła ją bezpowrotnie. Dziewczyna zamknęła się w sobie i odsunęła od bliskich osób – od mamy i Beau, chłopaka który od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

„Serce można oddać tylko raz. Żadna z następnych miłości nie dorówna tej pierwszej.”

Caleb to niesamowicie przystojny mężczyzna który rozkochał w sobie dwie kobiety. Olivia po rozstaniu z Calebem wciąż nie potrafi zapomnieć jak wielkie uczucie ich połączyło. Nie potrafi również wybaczyć sobie win i krzywd które wyrządziła ukochanemu mężczyźnie. Caleb znalazł pocieszenie w ramionach Leah, rudowłosej piękności. I choć Olivia wie, że nie powinna zbliżać się do Caleba ponownie, los splata ich ścieżki. Okazuje się jednak, że Caleb miał wypadek i nie pamięta nic co wydarzyło się kiedyś. Nie pamięta ani Olivii, ani tego jak ogromny ból mu sprawiła. Kobieta nie jest w stanie się powtrzymać i po raz kolejny wikła się w relacje ze swoim dawnym ukochanym. Co z tego wyniknie? Jakie konsekwencje będą miały decyzje Olivii?

„Mimo moich win” to niesamowicie burzliwa i skomplikowana opowieść o trójkącie miłosnym. To historia która pokazuje nam jak wiele jest w stanie zrobić zakochany człowiek by utrzymać przy sobie ukochaną osobę, jak wiele jest w stanie poświęcić i zaryzykować by miłość przetrwała. Zakochanie to ponoć jeden z najpiękniejszych stanów w życiu człowieka. Zdarza się jednak tak, że dla miłości całkowicie tracimy głowę. Zatracamy się w tym uczuciu i nie bacząc na nic ani na nikogo, dążymy do tego aby ta chwila trwała jak najdłużej. Główna bohaterka książki Tarryn Fisher znajduje się w podobnej sytuacji. Mężczyzna który skradł jej serce całkowicie przysłonił jej świat, sprawił, że obudziły się w niej najmroczniejsze i najgorsze instynkty. A wszystko po to by nigdy go nie stracić i nie pozwolić aby pokochał kogoś innego. Nawet jeśli będzie trzeba posunąć się do kłamstw, oszustw i krętactw...

Książka Tarryn Fisher pochłonęła mnie na długie godziny. Mogłabym powiedzieć, że wręcz powaliła mnie na kolana. Dawno nie czytałam tak niezwykle intrygującej, a jednocześnie zachwycającej książki. Uczucia jakie targały mną podczas lektury były po prostu niesamowite. Atakowały mnie z każdej strony i nie pozostawiały mnie ani na chwilę obojętną na losy bohaterów, a zwłaszcza Olivii, która raz wywoływała we mnie prawdziwą złość, innym razem współczucie, a jeszcze innym - sympatię! Czułam się jak na prawdziwej karuzeli emocji i w żadnym wypadku nie miałam ochoty z niej wysiadać, nawet pomimo zawrotów głowy które towarzyszyły mi aż do ostatniej strony i ostatniego zdania. To było naprawdę niezwykłe doświadczenie i jestem pewna, że nie prędko zapomnę o tej książce i o uczuciach jakie towarzyszyły mi podczas lektury.

Olivia to postać barwna, nietuzinkowa i nieszablonowa. Czytając o jej wybrykach w niektórych momentach aż kręciłam głową z niedowierzaniem. Nie mogłam się nadziwić jak okrutna i bezwzględna potrafiła być, aby tylko osiągnąć swój cel – utrzymać Caleba przy sobie. Ten zaś, nieświadomy tego co knuła za jego plecami Olivia, za każdym razem dawał się wciągnąć w tę grę, nie mając pojęcia, że ich związek tak naprawdę od samego początku jest zbudowany na kłamstwie. Nie można jednak całkowicie winić Olivii. Można by rzec, że miłość kompletnie zawróciła jej w głowie. Jednak czy daje jej to przyzwolenie aby oszukiwać ukochaną osobę? Czy można za wszelką cenę utrzymać kogoś przy sobie? Olivia tak naprawdę nie zbaczała na konsekwencje. Nie zastanawiała się, co wydarzy się gdy prawda ujrzy światło dzienne. Liczyło się tylko tu i teraz. Jednak należy liczyć się z tym, że każde kłamstwo prędzej czy później wyjdzie na jaw. A konsekwencje naszych czynów i decyzji mogą być druzgocące nie tylko dla nas samych.

„Mimo moich win” to książka która wywraca świat do góry nogami. Sprawia, że sami zastanawiamy się nad tym, co my byśmy zrobili będąc na miejscu Olivii. I nawet jeśli historia przedstawiona przez autorkę jest fikcją, nasze emocje i uczucia są jak najbardziej prawdziwe i rzeczywiste. To książka która rozkłada na łopatki, zapiera dech w piersi i wprowadza prawdziwy mętlik do naszych umysłów. I pomimo iż dotyka niezwykle delikatnych i trudnych tematów, to jednak została napisana dość lekkim językiem. Nie brakuje tu dynamizmu, wartkiej akcji i elementów zaskoczenia. Pojawiają się również sceny namiętne, które dodatkowo podsycają i podgrzewają atmosferę. Widać, że autorka bardzo dużo uwagi poświęciła kreacji bohaterów. Każdy z nich wnosi coś innego do tej historii, ich charaktery są różne, przez co gdy dochodzi między nimi do konfrontacji, można się spodziewać prawdziwej burzy. Do której i tak nie raz dojdzie. Tarryn Fisher wie jednak jak dawkować emocje. Jest w tym prawdziwym ekspertem, a jej książka tylko to potwierdza.

„Mimo moich win” to piękna, ale również niezwykle skomplikowana historia opowiadająca o pierwszej miłości, która potrafi odcisnąć piętno w ludzkiej duszy i sercu. O tym, że prawdziwie można zakochać się tylko raz, a gdy już do tego dojdzie, żadne inne uczucie nie będzie w stanie zastąpić nam tej wyjątkowej, niezapomnianej i jedynej miłości. Tej książki się nie czyta – ją się przeżywa całym sobą, każdą komórką ciała, a przede wszystkim sercem. Gorąco polecam i zachęcam do lektury!

__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com

„Serce można oddać tylko raz. Żadna z następnych miłości nie dorówna tej pierwszej.”

Caleb to niesamowicie przystojny mężczyzna który rozkochał w sobie dwie kobiety. Olivia po rozstaniu z Calebem wciąż nie potrafi zapomnieć jak wielkie uczucie ich połączyło. Nie potrafi również wybaczyć sobie win i krzywd które wyrządziła ukochanemu mężczyźnie. Caleb znalazł pocieszenie w...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Ból za ból Jenny Han, Siobhan Vivian
Ocena 6,8
Ból za ból Jenny Han, Siobhan ...

Na półkach: , , ,

„Zemsta najlepiej smakuje w samotności.”

Wyspa Jar to prawdziwy raj na ziemi. Urocze sklepiki, dziewicze plaże, bajeczne domy i piękne zakątki. Chyba każdy chciałby żyć w takim miejscu. To właśnie tutaj splatają się losy trzech dziewczyn. Kat, Lillia i Mary dopiero kończą szkołę średnią, ale już zdążyły poznać smak zawodu na kimś bliskim. Dziewczyny decydują się ukarać tych którzy ich skrzywdzili. W końcu nie ma nic lepszego niż zemsta… W pojedynkę nie miałyby szans aby zrealizować swoje plany i nie ściągnąć na siebie podejrzeń, ale gdy połączą siły, okaże się, że wszystko jest możliwe.

„Ból za ból” to kolejna wyśmienita propozycja dla młodzieży. Jest to również pierwsza część serii o tym samym tytule. Spodziewałam się, że będzie to dobra książka, ale nie przypuszczałam, że wywoła we mnie tak wiele emocji. Jenny Han i Siobhan Vivian napisały książkę w duecie i trzeba przyznać, że wyszło im to znakomicie. To niesamowicie świeża, oryginalna i nietuzinkowa lektura, która zachwyca genialną kreacją bohaterów, mistrzowsko poprowadzoną fabułą i akcją która nie zwalnia ani na sekundę. Macie ochotę na trochę zwariowaną, ale i równie powalającą lekturę? Jeśli tak, to koniecznie musicie sięgnąć po tę książkę. Mocne wrażenia gwarantowane.

Podejrzewam, że każdy z nas doświadczył w swoim życiu zawodu. Nikt z nas nie chciałby czuć się poniżany, odrzucany i poniewierany. Co jednak zrobić, gdy ktoś komu zaufaliśmy, ktoś w kogo wierzyliśmy, zawodzi nasze zaufanie? Co zrobić gdy ten ktoś podkłada nam kłody pod nogi? Jak zareagować? Czy zemsta jest najlepszym wyjściem z sytuacji? Bohaterki książki „Ból za ból” stają przed trudnym wyborem. Muszą zdecydować, czy chcą zemścić się na osobach które zadały im ból. Każda z dziewczyn zmaga się z innym problemem, jednak łączy je jedno – chęć wyrównania rachunków. Jednoczą swoje siły i zaczynają knuć. Co z tego wyniknie? Czy zemsta faktycznie jest słodka? Jakie konsekwencje będą miały ich czyny i decyzje?

Jenny Han i Siobhan Vivian w swojej książce pokazują jak zaślepiająca potrafi być chęć zemsty. Jak negatywnie wpływa ona na nasze zachowanie i poczynania. Nie wiemy jakie skutki będą miały nasze wybory, dlatego należy zawsze zastanowić się dwa razy nim podejmiemy jakieś decyzje, bo później może już nie być odwrotu. Nie można zaprzeczyć, że bohaterki książki „Ból za ból” miały powód aby szukać zemsty. Poczuły się zranione, odrzucone i upokorzone. Każda w inny sposób, ale cierpienie którego doświadczyły było wręcz niewyobrażalne. Stąd w głowie każdej z nich zrodził się mroczny i przebiegły plan. Skazanie na ból winowajców swoich krzywd wydawało się najbardziej rozsądnym posunięciem. Ale czy na pewno? Trzeba przyznać, że dziewczyny wykazały się niezwykłą pomysłowością i przebiegłością, a niewinne z pozoru żarty przeistoczyły się w prawdziwe trzęsienie ziemi.

Na uwagę zasługują przede wszystkim bohaterki książki. Autorki postarały się aby każda z postaci wyróżniała się odmiennymi cechami charakteru, innymi sytuacjami życiowymi i historiami, które wpłynęły na ich dalszy los i egzystencję. Dużą uwagę poświęcają również bohaterom drugoplanowym, którzy również przedstawiają się dość barwnie i interesująco. Największą uwagę zwróciłam jednak na postać Mary, która od samego początku bardzo mnie intrygowała. Intuicja podpowiadała mi, że ta dziewczyna pokaże na co ją stać i oczywiście się nie pomyliłam. Dzięki narracji pierwszoosobowej możemy dokładnie dowiedzieć się co w danym momencie czują bohaterki, o czym myślą i jakie emocje się w nich kłębią. To daje nam jasny wgląd w sytuację, a my możemy w pełni zrozumieć czym kierowały się dziewczyny w danym momencie.

„Ból za ból” to książka która porusza szereg ważnych i dość wstrząsających tematów. Mowa tutaj przede wszystkim o prześladowaniu, poniżaniu, manipulowaniu i wyśmiewaniu się z innych. O tym, jak łatwo można zniszczyć człowieka i podkopać jego wiarę w siebie. O tym, jak ogromny wpływ mają traumatyczne wydarzenia z przeszłości na teraźniejszość, a ból choć zadany dawno temu, wciąż nie daje o sobie zapomnieć. To również historia o poszukiwaniu spokoju i ukojenia, o radzeniu sobie z problemami i przeciwnościami losu. A także o zemście, która zmienia wszystko.

Książka Jenny Han i Siobhan Vivian to porcja wyśmienitej rozrywki, gwarancja niezapomnianych wrażeń i przeżyć, które aż wbijają w fotel. Mam nadzieję, że to co wydarzyło się w tej części, to tylko przedsmak tego co czeka nas w kolejnych tomach serii. Zapowiada się naprawdę imponująco i fascynująco. Pozostaje mi mieć nadzieję, ze autorki staną na wysokości zadania i po raz kolejny pokażą na co je stać. Polecam!

__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com

„Zemsta najlepiej smakuje w samotności.”

Wyspa Jar to prawdziwy raj na ziemi. Urocze sklepiki, dziewicze plaże, bajeczne domy i piękne zakątki. Chyba każdy chciałby żyć w takim miejscu. To właśnie tutaj splatają się losy trzech dziewczyn. Kat, Lillia i Mary dopiero kończą szkołę średnią, ale już zdążyły poznać smak zawodu na kimś bliskim. Dziewczyny decydują się ukarać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

„Słowa. Otaczają mnie tysiące słów. A nawet miliony. (…) Słowa zawsze wirowały wokół mnie niczym śnieżynki – każda delikatna i inna, każda samoistnie topniejąca w moich dłoniach. Gdzieś we mnie tworzą się potężne zaspy słów. Góry fraz, zdań, idei. Inteligentne wyrażenia. Żarty. Piosenki o miłości.”

Jedenastoletnia Melody ma fotograficzną pamięć. Jest też najmądrzejszym dzieckiem w szkole – tyle, że nikt o tym nie wie. Dziewczynka choruje na porażenie mózgowe. Nie potrafi chodzić. Nie potrafi mówić. Nie potrafi pisać. Gdyby mogła chętnie opowiedziałaby wszystkim co dzieje się w jej głowie i jak wiele potrafi zrozumieć. Niestety wszyscy uważają ją za niedorozwiniętą. Melody jednak posiada w sobie ogromną siłę i wolę walki, a dzięki swojemu uporowi, determinacji i pomocy pewnych osób udaje się jej osiągnąć bardzo wiele.

„Tylko w mojej głowie” to książka niezwykła pod każdym względem. Historię Melody poznajemy z jej punktu widzenia, a dzięki pierwszoosobowej narracji mamy okazję bliżej przyjrzeć się temu co dzieje się z dziewczynką i jak ogromne emocje kłębią się w jej wnętrzu. Autorka z niesamowitą empatią i wrażliwością wciela się w postać osoby chorej pokazując nam świat z jej perspektywy. I choć Melody jest osobą niepełnosprawną, praktycznie całkowicie uzależnioną od pomocy bliskich, to jednak posiada w sobie ogromny potencjał, o którym tak naprawdę nikt nie wie. Dziewczynka pomimo tego, że nie potrafi mówić, to jednak odkąd pamięta żyje w świecie słów. W świecie gdzie dźwięki mają barwę, a każdą rzecz którą usłyszy – zapamiętuje. Chłonie wszystko jak gąbka, ale wciąż jest jej mało. Jest spragniona wiedzy, jednak nie potrafi wyrazić tego co czuje. Wszystko dzieje się w jej głowie. Tylko co zrobić, aby w końcu wszyscy przekonali się, że Melody wcale nie jest taka głupia jak sądzą? Czy jest jakiś sposób aby mogła komunikować się ze światem?

Często osoby niepełnosprawne spotykają się z brakiem akceptacji ze strony innych. Traktuje się ich z góry i postrzega się ich jako osoby gorsze. Muszą zmagać się z przykrościami, szykanami i złośliwościami i choć ich codzienność jest wystarczająco skomplikowana, muszą jeszcze stawić czoło wielu trudnościom, takim jak chociażby brak tolerancji ze strony społeczeństwa. Dlaczego tak jest? Dlaczego nie potrafimy zobaczyć w osobie niepełnosprawnej normalnego człowieka, tylko parzymy na niego przez pryzmat jego choroby i trudności? To nie ich wina, że tacy są, a jeśli my nie będziemy ich akceptować, to jak to będzie świadczyć o nas samych? Nauczmy się dostrzegać inność, ale zamiast uciekać od niej ze strachem i odwracać się od niej z obrzydzeniem – zacznijmy ją akceptować. Przecież inne nie znaczy gorsze. W końcu osoba niepełnosprawna też jest człowiekiem i też zasługuje na szacunek. Nie zapominajmy o tym.

Książki o niepełnosprawności i takie które dotykają tematyki chorobowej, zawsze wywołują we mnie wiele emocji. Nie potrafię jednak przejść obok nic obojętnie. Tak samo było z książką Sharon M. Draper. Czułam, że będzie to strzał w dziesiątkę i się nie pomyliłam. „Tylko w mojej głowie” zachwyciła mnie, oczarowała i całkowicie pochłonęła. Przeczytałam ją w jeden dzień, a gdy odkładałam ją na półkę, czułam jak emocje rozsadzają mnie od środka. To niezwykle poruszająca, roztkliwiająca i rozbrajająca lektura, która rozdziera duszę i serce na milion kawałków. I to dosłownie. Napisana niezwykle lekko, z ogromną wrażliwością, ale tak by nie tylko wzruszyć czytelnika, ale również wywołać na jego twarzy uśmiech i sprawić, że inaczej spojrzymy na osoby niepełnosprawne. Cieszę się, że takie książki powstają, bo dzięki temu uczymy się wrażliwości, tolerancji i zrozumienia. To ważna i wartościowa lekcja, która na pewno przyda się każdemu z nas.

To co najbardziej poruszyło mnie w książce, to postać Melody. Nie potrafiłam pogodzić się z tym, że jest tak podle traktowana przez rówieśników. Wszystkiemu winna jest jednak ludzka mentalność i uprzedzenia. Jednak nie każdy człowiek jest pozbawiony uczuć i empatii. Czasami kierujemy się strachem, a to co nieznane budzi w nas lęk. Jednak zawsze trzeba walczyć ze swoimi słabościami. To kolejny bardzo istotny temat poruszony w powieści Sharon M. Draper. I choć jest to książka przede wszystkim o niepełnosprawności, to jednak autorka mówi tutaj również o miłości. Tej rodzicielskiej, która potrafi przełamać wszystkie bariery i pokonać nawet największe trudności. I tej dziecięcej, pięknej i bezinteresownej.

Książka „Tylko w mojej głowie” to opowieść o braku tolerancji, o wykluczeniu i zrozumieniu, bądź jego braku. To również niezwykle emocjonalna opowieść o wędrówce w głąb siebie, o pokonywaniu własnych trudności i ograniczeń, jak również o odkrywaniu innych perspektyw. Poruszająca do głębi, niesamowicie refleksyjna i piękna pod każdym względem. Gorąco polecam!

__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com

„Słowa. Otaczają mnie tysiące słów. A nawet miliony. (…) Słowa zawsze wirowały wokół mnie niczym śnieżynki – każda delikatna i inna, każda samoistnie topniejąca w moich dłoniach. Gdzieś we mnie tworzą się potężne zaspy słów. Góry fraz, zdań, idei. Inteligentne wyrażenia. Żarty. Piosenki o miłości.”

Jedenastoletnia Melody ma fotograficzną pamięć. Jest też najmądrzejszym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„Jednak dobrze mieć przyjaciółkę, która potrafi być mądrzejsza od zakazów i wymuszonych obietnic.”

Weronika, Ola, Kornelia i Anna mają za sobą trudną przeszłość, ale wciąż muszą zmagać się z kaprysami losu. Weronika, spełnia się zawodowo, ale nie potrafi odnaleźć się w roli matki. Ola wpada we własną intrygę, która prawie doszczętnie rujnuje jej życie. Kornelia walczy z demonami przeszłości, zaś Anna próbuje uwolnić się spod władzy męża tyrana. Niespodziewanie ich drogi się krzyżują, co jest początkiem ogromnych zmian w życiu każdej z nich. Jak się okazuje, kobieca przyjaźń może zdziałać cuda i dać siłę do walki o miłość i szczęście.

Bohaterki książki „Czego o Tobie nie wiem” zmagają się z przeciwnościami losu, muszą stawić czoło problemom i spróbować poradzić sobie z przeszłością, która wraca w najmniej spodziewanym momencie, burząc dotychczasowy spokój. Każda z kobiet musi uporać się ze swoimi rozterkami i zmartwieniami, a mają ich całkiem sporo.

Okazuje się, że wychowanie dziecka to nie taka prosta sprawa i na przekór tego co wszyscy mówią, nie każda kobieta zaraz po narodzinach maleństwa odnajduje w sobie instynkt macierzyński. To dość kłopotliwa i trudna sytuacja, jednak nie należy tego ignorować, a wręcz przeciwnie – starać się o tym mówić. Autorka z ogromną wrażliwością porusza ten temat, poprzez swoją bohaterkę pokazując nam jak ogromny wpływ ma na nią ta kłopotliwa sytuacja. Widzimy jej dylematy, jej ból i cierpienie. Kobieta ma wyrzuty sumienia, że nie potrafi dać swojemu dziecku tego co najważniejsze – matczynej miłości. Czy da się to zmienić? Czy Weronika w końcu odnajdzie się w roli matki? Co musi się stać, aby sytuacja uległa zmianie?

Autorka w swojej książce mówi również o kłamstwach i o tym jak ogromny wpływ mają one na życie nas samych i bliskich nam osób. Jak się okazuje, kłamstwo ma krótkie nogi i czasami nie warto zatajać prawdy, bo tak naprawdę możemy wyrządzić sobie więcej szkody niż pożytku. W takiej sytuacji znajduje się kolejna bohaterka książki „Czego o Tobie nie wiem”. Ola wpada w sidła własnej intrygi, co niestety ma opłakane skutki. Na szczęście, może liczyć na pomoc przyjaciół. Jednak czy da się odbudować zaufanie i zapomnieć o kłamstwach? Aneta Rzepka porusza również temat przemocy domowej, co jest kolejnym bardzo znaczącym elementem całej powieści. Książka została wzbogacona w zapiski z bloga Anny, która ukrywa się pod pseudonimem Basia Nitka. Dzięki temu możemy dowiedzieć się przez jak ogromne piekło przechodzi bohaterka książki. To bardzo wstrząsające, a jednocześnie poruszające fragmenty, które uzmysławiają nam, jak wygląda codzienność osoby maltretowanej psychicznie i fizycznie przez bliską osobę.

Książka Anety Rzepki to bardzo złożona i wielowątkowa lektura. I choć porusza wiele istotnych, a równocześnie ważnych tematów, to jednak została napisana z niesamowitą lekkością i swobodą. Język jest bardzo przyjemny w odbiorze, a losy bohaterek książki zostały nakreślone w niebanalny i intrygujący sposób, tak by pobudzić ciekawość czytelnika i zachęcić go do zagłębienia się w lekturę. Same postacie zostały dopracowane w każdym szczególe, a ich różnorodne charaktery i odmienne sytuacje w których się znalazły, sprawiają, że książkę czyta się z prawdziwą przyjemnością. Nie wiemy co wydarzy się w danym momencie, a elementy zaskoczenia bez wątpienia działają na korzyść powieści.

„Czego o Tobie nie wiem” to książka która skłania do refleksji i sprawia, że zastanawiamy się nad swoim życiem i nad tym co posiadamy. Pokazuje jak wiele można zdziałać, gdy ma się u boku prawdziwych przyjaciół oraz jak ogromna potrafi być kobieca solidarność. To bardzo wartościowa i mądra lektura opowiadająca o miłości, macierzyństwie, zdradzie, kłamstwie i o szukaniu celu w swoim życiu. Polecam!

__________________________________
czytanie-moja-milosc.blogspot.com

„Jednak dobrze mieć przyjaciółkę, która potrafi być mądrzejsza od zakazów i wymuszonych obietnic.”

Weronika, Ola, Kornelia i Anna mają za sobą trudną przeszłość, ale wciąż muszą zmagać się z kaprysami losu. Weronika, spełnia się zawodowo, ale nie potrafi odnaleźć się w roli matki. Ola wpada we własną intrygę, która prawie doszczętnie rujnuje jej życie. Kornelia walczy z...

więcej Pokaż mimo to