-
ArtykułyTak kończy się świat, czyli książki o końcu epokiKonrad Wrzesiński5
-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant18
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać419
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
Biblioteczka
2024-05-21
2024-05-10
Fantastyczna książka. Lektorka audiobooka świetnie czyta kwestie francuskie i włoskie (nieco gorzej te anglojęzyczne nazwiska), do tego umiejętnie moduluje głosem i intonacją. Z chęcią sięgnę po kolejne tomy, szczególnie jeśli czyta je te sama lektorka.
Fantastyczna książka. Lektorka audiobooka świetnie czyta kwestie francuskie i włoskie (nieco gorzej te anglojęzyczne nazwiska), do tego umiejętnie moduluje głosem i intonacją. Z chęcią sięgnę po kolejne tomy, szczególnie jeśli czyta je te sama lektorka.
Pokaż mimo to2024-05-02
Świetnie się bawiłam. Humor nie zawodzi, do tego mamy porządną zagadkę kryminalną, a Marta Kisiel nie zapomina, że w komedii kryminalnej istotne są oba czynniki (piję do pani, pani Olgo Rudzko). Szkoda, że nie zorientowałam się wcześniej, że akcja tego tomu rozgrywa się w Boże Narodzenie - z pewnością odłożyłabym ją sobie do słuchania na przyszłe święta.
Świetnie się bawiłam. Humor nie zawodzi, do tego mamy porządną zagadkę kryminalną, a Marta Kisiel nie zapomina, że w komedii kryminalnej istotne są oba czynniki (piję do pani, pani Olgo Rudzko). Szkoda, że nie zorientowałam się wcześniej, że akcja tego tomu rozgrywa się w Boże Narodzenie - z pewnością odłożyłabym ją sobie do słuchania na przyszłe święta.
Pokaż mimo to2024-04-28
Narracja jak zwykle cudowna, jednak ilość wstawek (szczególnie w pierwszej połowie), która była zwykłym kopiuj-wklej z tomu pierwszego nieco mnie przeraziła. Przydałaby się tu też zmiana gatunkowa, bo kryminału jest tu tyle co kot napłakał.
Narracja jak zwykle cudowna, jednak ilość wstawek (szczególnie w pierwszej połowie), która była zwykłym kopiuj-wklej z tomu pierwszego nieco mnie przeraziła. Przydałaby się tu też zmiana gatunkowa, bo kryminału jest tu tyle co kot napłakał.
Pokaż mimo to2024-04-11
Niewiele ma ta książka wspólnego z kryminałem, nadrabia za to humorem. Średnio się trzyma na własnych nogach (wątki są albo kontynuacją z poprzedniej części albo są jedynie powierzchownie zarysowane), jest za to ciekawym dodatkiem do tomu pierwszego.
Niewiele ma ta książka wspólnego z kryminałem, nadrabia za to humorem. Średnio się trzyma na własnych nogach (wątki są albo kontynuacją z poprzedniej części albo są jedynie powierzchownie zarysowane), jest za to ciekawym dodatkiem do tomu pierwszego.
Pokaż mimo to2024-04-05
Świetna w formie audiobooka - lektor Marcin Stec wykonał fantastyczną robotę, idealnie modulując głos, akcentując odpowiednie momenty i słowa. Choć wolałabym nieco więcej kryminału w tej komedii kryminalnej, to jako lekka rozrywka przy wiosennych porządkach sprawdza się jak najbardziej.
Świetna w formie audiobooka - lektor Marcin Stec wykonał fantastyczną robotę, idealnie modulując głos, akcentując odpowiednie momenty i słowa. Choć wolałabym nieco więcej kryminału w tej komedii kryminalnej, to jako lekka rozrywka przy wiosennych porządkach sprawdza się jak najbardziej.
Pokaż mimo to2024-03-10
Kolejna fantastyczna książka Richarda Osmana. Miło, kiedy seria trzyma poziom - tu kolejne tomy są dobrze przemyślane, zaś bohaterowie rozwijają się jako postacie, nie pozbawiając przy tym całej historii humoru. Polecam w szczególności w formie audiobooka - oryginał czyta Fiona Shaw, która świetnie wydobywa z powieści i podkreśla wszystkie humorystyczne akcenty.
Kolejna fantastyczna książka Richarda Osmana. Miło, kiedy seria trzyma poziom - tu kolejne tomy są dobrze przemyślane, zaś bohaterowie rozwijają się jako postacie, nie pozbawiając przy tym całej historii humoru. Polecam w szczególności w formie audiobooka - oryginał czyta Fiona Shaw, która świetnie wydobywa z powieści i podkreśla wszystkie humorystyczne akcenty.
Pokaż mimo to2024-03-01
2024-02-24
2024-02-20
2024-02-11
Gdy pojawiają się listy z nominacjami do różnych nagród i plebiscytów książkowych, często przeglądam je z ciekawością, by zobaczyć, co doceniono, co pominięto, a co mi umknęło na moim czytelniczym radarze. Po czym wybieram sobie jedną lub dwie lektury, często kierując się przy tym przypadkiem.
Tym razem wybór padł na powieść "Aveline Jones i duch z Malmouth" - niepozorną powieść dla dzieci, o której nigdy wcześniej nie słyszałam. I jak się okazało - trafiłam świetnie. Jest to bowiem horror dla dzieci - taka "Gęsia skórka", ale w wersji uładzonej.
Horror niby dla dzieci, ale i dorosłych może przestraszyć. "Aveline Jones i duch z Malmouth" wysłuchałam jako audiobooka i powiem, że słuchanie tego wieczorem, do snu, spowodowało, że niejednokrotnie wydawało mi się, że dostrzegam w ciemności tajemnicze stwory wspominane przez Aveline.
Nie wiem, jak wizualnie wygląda powieść Hickesa, ale ponoć jest ona prześliczna (tak przynajmniej twierdzi w komentarzach wielu czytelników). Jeżeli ilustracje są podobne do okładki, to jestem w stanie uwierzyć w te liczne opinie (serio, okładki całej serii trafnie oddają klimat przygód Aveline Jones).
Z całkowitą pewnością mogę zapowiedzieć, że sięgnę po kolejne części przygód Aveline Jones. Momentami bywa wtórna, niektóre sceny mogłyby zostać dopracowane (lepiej mógłby np. wybrzmieć sam finał powieści), jednak całość ma swój klimat.
Gdy pojawiają się listy z nominacjami do różnych nagród i plebiscytów książkowych, często przeglądam je z ciekawością, by zobaczyć, co doceniono, co pominięto, a co mi umknęło na moim czytelniczym radarze. Po czym wybieram sobie jedną lub dwie lektury, często kierując się przy tym przypadkiem.
Tym razem wybór padł na powieść "Aveline Jones i duch z Malmouth" - niepozorną...
2024-02-04
Powieści Rogozińskiego mają to do siebie, że dzielą się na kiepskie i bardzo kiepskie. Do pierwszej kategorii zaliczam "Póki śnieg nas nie rozłączy", do drugiej - całą resztę, w tym tom drugi serii o Róży Krull. Fabuły książek Rogozińskiego są grubymi nićmi szyte, mają humor niskich lotów (swoją drogą, skąd się wzięły te porównania do Chmielewskiej? Obok Chmielewskiej to to nawet nie stało), mnóstwo wątków zmierzających donikąd i karykaturalnie napisane postaci. A jednocześnie - są niezłym tłem do słuchania przy sprzątaniu domu. I chyba dlatego niestety ciągle sięgam po jego kolejne powieści.
Powieści Rogozińskiego mają to do siebie, że dzielą się na kiepskie i bardzo kiepskie. Do pierwszej kategorii zaliczam "Póki śnieg nas nie rozłączy", do drugiej - całą resztę, w tym tom drugi serii o Róży Krull. Fabuły książek Rogozińskiego są grubymi nićmi szyte, mają humor niskich lotów (swoją drogą, skąd się wzięły te porównania do Chmielewskiej? Obok Chmielewskiej to to...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-16
Zaczynam podejrzewać, że te wszystkie trylogie kryminalne młodzieżowe (i które często rozrastają się do całych serii), tak naprawdę potrzebują do opowiedzenia swojej historii jedynie tomów dwóch. Tak było w przypadku "Nieodgadnionego", tak jest w przypadku "Dziedzictwa Hawthorne'ów" (tym razem z polskim tytułem).
Otóż tom drugi niemal całkowicie wyhamowuje z akcją. Tzn., wciąż jest tu namnożenie piętrzących się na sobie zagadek, wciąż są próby rozszyfrowania tajemnicy przekazania spadku Avery, wciąż jest trudny do zniesienia (i uzasadnienia trójkąt). Ale to wszystko jest jakby na dalszym planie.
Wbrew temu co sugeruje okładka i opis książki - "Dziedzictwo Hawthorne'ów" nie ma w sobie ani błyskotliwej zagadki, ani zawrotnej stawki. Sekret jest na drugim planie, ważniejsze jest życia osobiste i emocjonalne Avery. Trudno właściwie zrozumieć, na czym miał się ten tom skupić. Na poszukiwaniu zaginionego, potencjalnego dziedzica? Na odkryciu tożsamości Avery? Na uporządkowaniu relacji Avery z braćmi Hawthorne'ów? Wszystkiego jest tu po trochu, na niczym się nie skupiamy, rozwiązania pojawiają się jakby przypadkowo.
Zawieszając jednak logikę samej budowy zagadek (zakładających, że wszystkie wskazówki znajdzie się w odpowiedniej kolejności, odpowiednio przeczyta i odpowiednio poskłada), problemem pozostaje narracja. W tomie pierwszym przeszkadzały mi liczne powtórzenia przez bohaterkę tego, co się wcześniej wydarzyło - tu jest tego jeszcze więcej. Avery potrafi w kilku kolejnych wypowiedziach przytoczyć kontekst/nawiązanie, co by czytelnik przez przypadek się nie pogubił, ba!, potrafi przywołać wypowiedź, która pojawia się wcześniej na tej samej stronie. To nagromadzenie powtórzeń jest naprawdę denerwujące, tym bardziej przy tak rozwleczonej fabule.
Na szczęście pojawiają się plusy - w tym głównie groteskowy Xander, przerysowana Skye czy Oren zasługujący na lepszą robotę niż tę, która ma. Wszyscy są papierowi (żeby nie było, ten zarzut dotyczy także pozostałych bohaterów tej serii), wszyscy są przerysowani. Wspomniana trójka wyrywała nieco tę książkę z apatii, wnosiła w nią też więcej życia.
Dobry jest też audiobook - anglojęzyczna lektorka czyta całość z teksańskim akcentem, co idealnie pasuje do miejsca akcji i samych bohaterów. Trochę kiksów pojawia się, gdy trzeba przeczytać kwestie specjalistki od etykiety. Słuchanie jak ktoś, kto ma teksański akcent, próbuje nałożyć na to wszystko akcent brytyjski (i to typu królowej), jest doprawdy surrealistycznym doświadczeniem.
"Dziedzictwo Hawthorne'ów" jest gorsze od tomu pierwszego (ochrzczonego przeze mnie jako "Gry o spadek"). Dzieje się mniej, jeszcze mniej w tym wszystkim sensu, a najmniej uroku. Ponieważ jednak nie lubię porzucać serii w środku lektury, dokończę tę serię, choć z niższym, niż dotychczas, entuzjazmem.
Zaczynam podejrzewać, że te wszystkie trylogie kryminalne młodzieżowe (i które często rozrastają się do całych serii), tak naprawdę potrzebują do opowiedzenia swojej historii jedynie tomów dwóch. Tak było w przypadku "Nieodgadnionego", tak jest w przypadku "Dziedzictwa Hawthorne'ów" (tym razem z polskim tytułem).
Otóż tom drugi niemal całkowicie wyhamowuje z akcją. Tzn.,...
2024-01-05
2024-01-02
"One of Us is Back" czyli długo wyczekiwane zakończenie przygód paczki z Bayview. I wreszcie z naszą morderczą paczką w rolach głównych.
Powiedzieć, że czekałam na tę książkę, to nie powiedzieć nic. Miałam ją na liście do przeczytania od chwili, gdy przeczytałam pierwszy tom i zakochałam się w postaciach Bronwyn i Nate'a (a wraz z nimi także w Addy i w Cooperze). A to mówi wiele, skoro książka (a po prawdzie cała trylogia) napisana jest w pierwszej osobie i z tego powodu podczas lektury cały czas zgrzytałam zębami.
Po nieco gorszym tomie drugim - który był zbyt oderwany od oryginalnej historii i oryginalnych bohaterów, przez co trudniej było mi się wgryźć w całość, ale którą ostatecznie pokochałam w równym stopniu - McManus postanowiła ściągnąć oryginalną Czwórkę z Bayview, połączyć ich z nowym pokoleniem i stworzyć idealne zakończenie historii.
W tomie trzecim po raz pierwszy nie irytowała mnie aż tak pierwszoosobowa narracja. Tu ważne jest zaznaczenie, że każdy tom poznawałam w innych warunkach - część pierwszą czytałam po polsku, część drugą po angielsku, zaś część trzecią postanowiłam wysłuchać po angielsku. Moja biblioteka oferowała audiobook i aż żal było nie spróbować.
I to był strzał w dziesiątkę. Polecam tę formę - książka jest czytana przez czterech aktorów, którzy świetnie wcielają się w swoje role. Dzięki temu nie ma problemu z pomyleniem Phoebe z Addy (a te mają tak podobne przeżycia, że inaczej pewnie by mi się obie mieszały), a aktor odgrywający rolę Nate'a fantastycznie moduluje swoje rozdziały (czytanie kwestii Vanessy przez tego lektora - coś cudownego). Taki podział wzmacnia też dynamizm powieści i sprawia, że człowiek się nie nudzi - pierwsze ćwierć książki to bardzo długie wprowadzenie, które fanów uraduje, zaś zwykłych czytelników może zanudzić.
Niestety bowiem książka bardzo długo się rozkręca. "One of Us is Back" jest dowodem na to, że McManus lubi swoich bohaterów i nie chce się z nimi rozstawać, przez co działa sobie i im na szkodę. McManus chce wszystkim napisać szczęśliwe zakończenia, więc wrzuca tu mnóstwo pobocznych wątków i rozmów, by swój cel osiągnąć. To rozpycha fabułę i sprawia, że ostatecznie zagadka kryminalna schodzi na dalszy plan. Rozumiem decyzję, rozumiem sentyment McManus, szkoda jednak, że nie poświęciliśmy więcej czasu na intrygi.
Żałuję tylko, że autorka nie wpadła na lepszy tytuł. "One of Us is Back" brzmi jak zapowiedź powrotu zespołu rockowego, a nie tytuł thrilleru młodzieżowego. Dlaczego nie "One of Us is Dead" czy "One of Us is Missing"? Wszystkie są w mniejszym lub większym stopniu powiązane z fabułą, a żadne nie zdradza czytelnikom za wiele.
W każdym razie "One of Us is Back" jest świetnym zakończeniem trylogii z Bayview. Jeśli lubiliście poprzednie tomy, z pewnością pokochacie trzeci tom. Nawet jeśli nie z powodu fabuły, to na pewno z powodu nostalgicznych.
"One of Us is Back" czyli długo wyczekiwane zakończenie przygód paczki z Bayview. I wreszcie z naszą morderczą paczką w rolach głównych.
Powiedzieć, że czekałam na tę książkę, to nie powiedzieć nic. Miałam ją na liście do przeczytania od chwili, gdy przeczytałam pierwszy tom i zakochałam się w postaciach Bronwyn i Nate'a (a wraz z nimi także w Addy i w Cooperze). A to mówi...
2023-12-22
Panie Rogoziński, to, że wstawi pan kilkukrotnie do tekstu uwagi typu "gdyby zamieściła taki wątek w swojej powieści, zostałaby zrugana za brak prawdopodobieństwa/za nielogiczność" (wygłaszane przez bohaterkę-pisarkę), nie oznacza, że może pan wrzucać jakiekolwiek głupoty do powieści. Samoświadomość i samokrytyka jest ważna, ale nie zwalnia z rozsądku (bo to sprawia, że cała fabuła książki rozwija się we wszystkie kierunki, namnażając niepotrzebnie wątki).
Panie Rogoziński, to, że wstawi pan kilkukrotnie do tekstu uwagi typu "gdyby zamieściła taki wątek w swojej powieści, zostałaby zrugana za brak prawdopodobieństwa/za nielogiczność" (wygłaszane przez bohaterkę-pisarkę), nie oznacza, że może pan wrzucać jakiekolwiek głupoty do powieści. Samoświadomość i samokrytyka jest ważna, ale nie zwalnia z rozsądku (bo to sprawia, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-15
Całkiem przyjemny kocykowy kryminał. Bohaterowie są sympatyczni, zagadka całkiem sprawnie poprowadzona (choć czasem ginie wśród tych obyczajowych wątków), całość ma ręce i nogi. Takich kryminałów aż przyjemnie się słucha w trakcie zimowych porządków.
Całkiem przyjemny kocykowy kryminał. Bohaterowie są sympatyczni, zagadka całkiem sprawnie poprowadzona (choć czasem ginie wśród tych obyczajowych wątków), całość ma ręce i nogi. Takich kryminałów aż przyjemnie się słucha w trakcie zimowych porządków.
Pokaż mimo to2023-12-10
2023-12-07
Jakoś szczególnie mnie nie dziwi, że to 30. książka Rogozińskiego. Też by mi szło szybkie produkowanie powieści, gdyby każda z nich miała po 300 stron, składała się z wielu wątków pobocznych (które nie doczekują się zakończenia w danym tytule, tylko powracają w kolejnych), jednego niedopracowanego wątku głównego wymyślanego chyba na bieżąco, mnóstwa bohaterów, którzy sobie w fabule istnieją bez powodu, a także całej serii żenujących żartów. Nietrudno taką rzecz sklecić. Od Mroza różni Rogozińskiego tylko objętość wyprodukowanych kryminałów.
Niestety, tak jak podejrzewałam, powieści Rogozińskiego głównie "robi" lektor - poprzednią, którą słuchałam, czytała Holtz i przednio bawiłam się przy tej historii. "Zabójczy kulig" czytał Mikołaj Krawczyk, który nie jest złym lektorem, ale nie potrafił nadać całości jakiegokolwiek humoru, nie sprawił, bym czerpała jakąkolwiek przyjemność ze słuchania.
Powieści Rogozińskiego są jak odcinki jakiegoś serialu. Pewnie wysłucham jeszcze jednej powieści Rogozińskiego, bo zadziwiająco dobrze się przy tym sprząta (mają po 5-6 godzin, więc idealne na większe porządki domowe), ale fanką autora z pewnością nie zostanę.
Jakoś szczególnie mnie nie dziwi, że to 30. książka Rogozińskiego. Też by mi szło szybkie produkowanie powieści, gdyby każda z nich miała po 300 stron, składała się z wielu wątków pobocznych (które nie doczekują się zakończenia w danym tytule, tylko powracają w kolejnych), jednego niedopracowanego wątku głównego wymyślanego chyba na bieżąco, mnóstwa bohaterów, którzy sobie...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-03
Książki Alka Rogozińskiego od dawna przewijały mi się w różnego rodzaju rekomendacjach, polecankach. Za każdym razem był to inny tytuł (co trochę nasuwało mi podejrzenia, że to przypadek nowego Mroza), książki te znikały tak szybko, jak się pojawiały. Słowem - rosła we mnie stopniowo ciekawość, kim ten Rogoziński jest, skąd taka popularność i dość obfita twórczość przy jednoczesnej stosunkowo niskiej rozpoznawalności. Jednak nie na tyle, by faktycznie po jakąkolwiek sięgnąć, bo zawsze coś mi wchodziło w drogę.
Ale że wielkimi krokami zbliżają się święta, zima i nastrój świąteczny już mi się udziela, to gdy zobaczyłam dwa zimowe tytuły na Legimi - "Póki śnieg nas nie rozłączy" i "Zabójczy kulig" - uznałam to za znak. A za jeszcze większy - dostępność audiobooków obu tytułów.
Do brzegu - jakie było moje pierwsze zetknięcie z twórczością Rogozińskiego? W skrócie - było w porządku. Nie jest to może druga Chmielewska, ale "Póki śnieg..." jest dość zabawna. Nie ukrywam - dużą rolę odgrywa w tym świetna lektorska robota Pauliny Holtz, która umiejętnie i z gracją czyta powieść. Możliwe, że na papierze niektóre stwierdzenia wywoływałyby moje zażenowanie, ale dzięki Holtz uśmiechałam się lub nawet śmiałam.
Na plus jest też stosunkowo krótka objętość powieści. Całość ma nieco ponad 300 stron, to sprawia, że autor musi się streszczać i akcja mknie bez zatrzymywania. Przekłada się to także na skumulowanie żartów, wydarzeń i elementów komicznych - dzięki czemu czytelnik nie ma czasu się nudzić.
"Póki śnieg nas nie rozłączy" nie ma może najciekawszej fabuły, żarty często nie trafiają, a szczególnie irytujące jest przefajnienie wszystkich bohaterów (serio, dlaczego wszyscy muszą mieć takie celne odzywki i takie samo poczucie humoru? czy wyjęto ich z tej samej formy?), ale miło się tego słuchało.
Rogoziński raczej nie zostanie moim ulubionym pisarzem, podejrzewam, że po kilku powieściach odpuszczę go sobie całkowicie. Póki co jednak z radością sprawdzę, co takiego przyciąga do jego książek tylu zadowolonych czytelników.
Książki Alka Rogozińskiego od dawna przewijały mi się w różnego rodzaju rekomendacjach, polecankach. Za każdym razem był to inny tytuł (co trochę nasuwało mi podejrzenia, że to przypadek nowego Mroza), książki te znikały tak szybko, jak się pojawiały. Słowem - rosła we mnie stopniowo ciekawość, kim ten Rogoziński jest, skąd taka popularność i dość obfita twórczość przy...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nieźle się bawiłam (świetny lektor), ale książka jest zdecydowanie za długo przez co pod koniec miałam już przesyt. Zakończenie średnio satysfakcjonujące, miałam nadzieję na lepszą zagadkę.
Nieźle się bawiłam (świetny lektor), ale książka jest zdecydowanie za długo przez co pod koniec miałam już przesyt. Zakończenie średnio satysfakcjonujące, miałam nadzieję na lepszą zagadkę.
Pokaż mimo to