Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Czyta się jak podręcznik - do tego pełen przypisów dość oczywistych kwestii, jakby kierowany do uczniów podstawówki. Mam wrażenie, że obyłoby się bez tylu powtórzeń „nie będzie tak, jak myślisz”… chociaż może właśnie taki jest cel tej książki.
To wydanie również męczyło zdjęciami jak z zeszytu chłopca o zabawie w wojnę. Widząc też na okładce logo Profesjonalne Korekty Tekstów miałem złudną nadzieję, że ktoś chociaż przeczytał tekst przed publikacją. Gdyby tak było, dostrzegłby błędy w druku na prawie każdej stronie.

Czyta się jak podręcznik - do tego pełen przypisów dość oczywistych kwestii, jakby kierowany do uczniów podstawówki. Mam wrażenie, że obyłoby się bez tylu powtórzeń „nie będzie tak, jak myślisz”… chociaż może właśnie taki jest cel tej książki.
To wydanie również męczyło zdjęciami jak z zeszytu chłopca o zabawie w wojnę. Widząc też na okładce logo Profesjonalne Korekty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pisząc o niebezpiecznym wpływie manipulacji na społeczeństwo autorka sama przedstawia część sceny politycznej używając przymiotników nacechowanych negatywnymi emocjami, wpisując się w narrację wydawcy książki.

Pisząc o niebezpiecznym wpływie manipulacji na społeczeństwo autorka sama przedstawia część sceny politycznej używając przymiotników nacechowanych negatywnymi emocjami, wpisując się w narrację wydawcy książki.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Wychwyciłem kilka nieprawdziwych i naciąganych informacji i danych. Nie mam przez to zaufania do reszty. Do tego trochę błędów językowych. Cieszę się, że dobrnąłem do końca. Książkę ratuje humor i ciekawe spostrzeżenia. Nauczyłem się z niej jednak więcej o hodowli świń, niż o historii, geografii czy kulturze Karoliny Północnej, czy Stanów Zjednoczonych w ogóle.

Wychwyciłem kilka nieprawdziwych i naciąganych informacji i danych. Nie mam przez to zaufania do reszty. Do tego trochę błędów językowych. Cieszę się, że dobrnąłem do końca. Książkę ratuje humor i ciekawe spostrzeżenia. Nauczyłem się z niej jednak więcej o hodowli świń, niż o historii, geografii czy kulturze Karoliny Północnej, czy Stanów Zjednoczonych w ogóle.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czyta się z zapartym tchem. Bohaterowie opowiadają swoimi słowami, swoim językiem - kontynuując i dopełniając opisy poprzedników.
Niestety, dwie proste mapy w małej skali to zdecydowanie za mało.

Czyta się z zapartym tchem. Bohaterowie opowiadają swoimi słowami, swoim językiem - kontynuując i dopełniając opisy poprzedników.
Niestety, dwie proste mapy w małej skali to zdecydowanie za mało.

Pokaż mimo to

Okładka książki Busem przez świat. Droga 66 Aleksandra Lewandowska, Karol Lewandowski
Ocena 7,9
Busem przez św... Aleksandra Lewandow...

Na półkach: , , ,

Bardzo chciałem ją przeczytać, ale w trakcie lektury wkradało się rozczarowanie. Nie dowiedziałem się więcej, niż z filmów na YouTube, do tego powtórzenia męczyły mnie jak kartki „z pamiętnika Oli”.
Do książek z serii wrócę, bo poprzednie mi się podobały i liczę, że kolejne podobać mi się wciąż będą.

Bardzo chciałem ją przeczytać, ale w trakcie lektury wkradało się rozczarowanie. Nie dowiedziałem się więcej, niż z filmów na YouTube, do tego powtórzenia męczyły mnie jak kartki „z pamiętnika Oli”.
Do książek z serii wrócę, bo poprzednie mi się podobały i liczę, że kolejne podobać mi się wciąż będą.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka zabawna, przekazuje sporo historycznych ciekawostek... Jednak domaga się korekty , od liczby błędów ortograficznych można samemu zgłupieć. Nawiązując do powtarzanego w książce zdania: „Może i bilans nie wyjdzie na zero”.

Książka zabawna, przekazuje sporo historycznych ciekawostek... Jednak domaga się korekty , od liczby błędów ortograficznych można samemu zgłupieć. Nawiązując do powtarzanego w książce zdania: „Może i bilans nie wyjdzie na zero”.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

To książka, jakie chcę czytać. Zabawna, inteligentna, niecodzienna. Wciąga mnie w swój świat, wzrusza i zostaje we mnie. Wyjaśnia to, co konieczne, nie zabija magii ani nie sięga po najłatwiejsze środki. A postaci są tak wyraziste, że obdarzyłem je uczuciem. Dodatkowy plus za nawiązania do sytuacji z klasyki literatury i filmu.

To książka, jakie chcę czytać. Zabawna, inteligentna, niecodzienna. Wciąga mnie w swój świat, wzrusza i zostaje we mnie. Wyjaśnia to, co konieczne, nie zabija magii ani nie sięga po najłatwiejsze środki. A postaci są tak wyraziste, że obdarzyłem je uczuciem. Dodatkowy plus za nawiązania do sytuacji z klasyki literatury i filmu.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Myślę, że takie książki powinny być lekturą obowiązkową. Ani w podstawówce, ani w gimnazjum, a tym bardziej w liceum nie dotarliśmy nawet do okresu II wojny światowej. Wiedza, pamięć, szacunek a nawet duma należą się jej bohaterom oraz nam wszystkim.

Myślę, że takie książki powinny być lekturą obowiązkową. Ani w podstawówce, ani w gimnazjum, a tym bardziej w liceum nie dotarliśmy nawet do okresu II wojny światowej. Wiedza, pamięć, szacunek a nawet duma należą się jej bohaterom oraz nam wszystkim.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Słysząc pytanie o ulubioną książkę, mimowolnie przypomina mi się zasłyszane porównanie do prośby matki o wybranie ulubionego dziecka. Nie mam jednak problemu z odpowiedzią o najczęściej czytaną przeze mnie książkę. Po „Buszującego w Zbożu” sięgam niemal każdej zimy.
Czas zmiany kalendarza nie tylko skutecznie zniechęca do przebywania w szarówce niekończącego się wieczoru, ale także jest pretekstem do podsumowań i planów. A ja w czasie Bożego Narodzenia czuję się tak samo zagubiony, jak w poprzednim roku.
Zawsze wtedy przypomina mi się wariacka przygoda, którą w podobnym okresie przeżył Holden Caulfield około siedemdziesięciu lat temu.
Nie tylko opisy samotności i zagubienia wydają się aktualne, ale także wiele rad, zarówno pana Spencera, jak i Antoliniego, zdają się być skierowane bezpośrednio do mnie. Kiedy czytałem tą powieść jako nastolatek, trudno było mi się z niektórymi kwestiami zgodzić. Książka jednak jest jak „muzeum z Indianami” - wszystko w niej jest nieodmiennie takie same i zawsze będzie. Jednakże każda wizyta w niej (nim) jest inna, bo to my się zmieniliśmy.
Może świadczyć to o mojej tępocie, jednak za pierwszym (ani drugim) razem nie załapałem sensu tytułu. W błąd wprowadziło mnie polskie tłumaczenie (przy okazji chciałbym pochwalić tłumaczenie Marii Skibniewskiej, dużo przyjemniejsze w odbiorze niż Magdaleny Słysz. W planie mam porównanie ich z oryginałem). „Buszujący” według mnie odnosi się do dzieci biegnących na oślep przez łan zboża na skraju przepaści. „Catcher” jest jednak osobą, którą chciałby zostać główny bohater. Określenie „łapacz”, zasięgnięte z baseballowej terminologii, dotyczy osoby która w tym przypadku ratuje nie punkty w meczu, ale dzieciństwo. Pozwala niewinnym i czystym istotom na beztroskę, chwytając ich w ostatniej chwili przed upadkiem.
Słyszałem, że wiele osób nie rozumie tej książki, jest zniesmaczona irytującym i niewiarygodnym bohaterem. Nie twierdzę, że ja ją rozumiem, ale dla mnie właśnie o tym jest - o obawie stania się częścią fałszywego świata, wkroczenia w dorosłość i nieodnalezienia swojego miejsca. To właśnie skłania Holdena do kłamstw i koloryzowania, snucia planów jakie każdy z nas ma, dopóki nie skonfrontuje ich z rzeczywistością.

Słysząc pytanie o ulubioną książkę, mimowolnie przypomina mi się zasłyszane porównanie do prośby matki o wybranie ulubionego dziecka. Nie mam jednak problemu z odpowiedzią o najczęściej czytaną przeze mnie książkę. Po „Buszującego w Zbożu” sięgam niemal każdej zimy.
Czas zmiany kalendarza nie tylko skutecznie zniechęca do przebywania w szarówce niekończącego się wieczoru,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Przeczytanie tej książki zajęło mi miesiąc; po każdym rozdziale musiałem zrobić sobie krótką przerwę.

Przeczytanie tej książki zajęło mi miesiąc; po każdym rozdziale musiałem zrobić sobie krótką przerwę.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Na wstępie odpowiem na pytanie: Dla kogo jest ta książka?
Raczej nie dla totalnego laika, zarówno w kwestii lotnictwa, jak i praw fizyki. Jeżeli jednak ktoś sięga po taką książkę, to raczej zdaje sobie sprawę, że latanie to nie magia i chce się dowiedzieć na ten temat więcej. To świetna decyzja.
Jeżeli jest jednak entuzjastą tego tematu, to ta publikacja pomoże jedynie w uporządkowaniu wiedzy, rozbudowując ją o kilka historyjek czy anegdot.
Sam odniosłem wrażenie, że Pana Dariusza czyta się lepiej, niż ogląda - przynajmniej w przypadku kilku filmów, które widziałem. Niestety styl nie przypadł mi do gustu: dużo powtórzeń, kolokwializmów, czasami za duży natłok niekoniecznie kluczowych informacji, niekiedy interesujące kwestie potraktowane zostały po macoszemu. Zdarzają się także błędy, czasem językowe, czasem niekonsekwentne nazewnictwo, czasem zapewne pomyłki edytorskie (np. podpis pod jednym zdjęciem deklaruje „B737”, gdy jedyne litery na fotografii układają się w „A320”). Bardziej od obecnych literówek irytujące są zakreślone na zielono fragmenty tekstu - tak męczyły moje oczy, że miałem problem ze zrozumieniem rzekomo najistotniejszych kwestii.
Dobrze, że takie książki powstają, jednak ta mogłaby być lepsza (choć nie twierdzę, że lepszą sam bym napisał, o nie!).

Na wstępie odpowiem na pytanie: Dla kogo jest ta książka?
Raczej nie dla totalnego laika, zarówno w kwestii lotnictwa, jak i praw fizyki. Jeżeli jednak ktoś sięga po taką książkę, to raczej zdaje sobie sprawę, że latanie to nie magia i chce się dowiedzieć na ten temat więcej. To świetna decyzja.
Jeżeli jest jednak entuzjastą tego tematu, to ta publikacja pomoże jedynie w...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Allegro. Jak marzenia zmieniać w pieniądze Wojciech Kyciak, Jerzy Ronkiewicz
Ocena 7,1
Allegro. Jak m... Wojciech Kyciak, Je...

Na półkach: ,

Przegląd taktyk sprzedażowych, krótkie szkolenie z ekonomii i zasad działania rynku. Co do funkcji portalu już dość zdezaktualizowane, dla zaawansowanych użytkowników większość będzie truizmami.

Przegląd taktyk sprzedażowych, krótkie szkolenie z ekonomii i zasad działania rynku. Co do funkcji portalu już dość zdezaktualizowane, dla zaawansowanych użytkowników większość będzie truizmami.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Krążące po sieci cytaty z tej książki wydają się sugerować, że znajdziemy w niej coś wyjątkowego, osobistego...
Znajdziemy to, że te cytaty nawet nie są oryginalne, bo jak cała książka jest przegadana i wypełniona grafomańskimi i nic niewnoszącymi wstawkami.

Krążące po sieci cytaty z tej książki wydają się sugerować, że znajdziemy w niej coś wyjątkowego, osobistego...
Znajdziemy to, że te cytaty nawet nie są oryginalne, bo jak cała książka jest przegadana i wypełniona grafomańskimi i nic niewnoszącymi wstawkami.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Pozytywne historie, opowiedziane z humorem o typowo czeskim podejściem do życia.

Pozytywne historie, opowiedziane z humorem o typowo czeskim podejściem do życia.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Powróciłem do sagi o Rudolfie po ponaddziesięcioletniej przerwie. Nie wiem jednak, czy to ja zdziadziałem, czy to Fabicka w międzyczasie uległa grafomanii w najbardziej infantylny sposób.
Zamiast śmiechu i współczucia lubiana do tej pory postać serwuje nam zażenowanie krytyką pełną nienawiści do wszystkiego i wszystkich. Można jedynie mieć nikłą nadzieję, by z kolejnymi rozdziałami brak szacunku do drugiego człowieka nabrał subtelności znanej z telewizji.
Pozycja dla szukających czegoś pozytywnego, pozwalającego oderwać się na chwilę od codzienności? Nie tym razem.

Powróciłem do sagi o Rudolfie po ponaddziesięcioletniej przerwie. Nie wiem jednak, czy to ja zdziadziałem, czy to Fabicka w międzyczasie uległa grafomanii w najbardziej infantylny sposób.
Zamiast śmiechu i współczucia lubiana do tej pory postać serwuje nam zażenowanie krytyką pełną nienawiści do wszystkiego i wszystkich. Można jedynie mieć nikłą nadzieję, by z kolejnymi...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dużo treści w możliwych do skonsumowania dwudziestoparustronnicowych rozdziałach. Dane pojawiają się jako odpowiedzi na pytania „jak udało się tego dowiedzieć?”, co pozwala docenić nieszablonowe rozwiązania i pomysły często zapomnianych odkrywców.
To książka, którą nie tylko warto przeczytać (pożyczyłem z biblioteki), ale mieć ją na półce i po nią sięgać. Tym bardziej, że na 48 stronach przypisów i bibliografii żaden nie odsyła do wikipedii.

Dużo treści w możliwych do skonsumowania dwudziestoparustronnicowych rozdziałach. Dane pojawiają się jako odpowiedzi na pytania „jak udało się tego dowiedzieć?”, co pozwala docenić nieszablonowe rozwiązania i pomysły często zapomnianych odkrywców.
To książka, którą nie tylko warto przeczytać (pożyczyłem z biblioteki), ale mieć ją na półce i po nią sięgać. Tym bardziej, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cóż, nie zgodzę się z podtytułem „Wszystko...”
Książka zawiera dużo informacji, w tym bardzo technicznych. Niestety, dla kogoś, kto jest zielony (ha!) w sprawach pozyskiwania drewna brakuje chociażby przybliżenia nazewnictwa poszczególnych narzędzi lub ich elementów. Przykładowo na stronie 93. mamy zdjęcie z poukładanym wyposażeniem drwala. Jest też opis poniżej. Jednak poza pilarką i siekierą dopasowanie nazw do przedmiotów jest małą łamigłówką. Zastosowania kleszczy do pni mogę się jedynie domyślać, pomimo pojawiania się kilkukrotnie w tekście i opisach zachwytu nad jego użytecznością.
Podobnie na stronie 107. Zdjęcie siedmiu głowic (tak jest w opisie) siekier. Wciąż nie wiem, jak rozpoznać, czym się różnią ani jakie jest ich zastosowanie. Wiem jednak, że różnice są bardzo istotne.
Nie twierdzę, że książka jest zła, dobrze ją mieć i przeczytać, żeby wiedzieć, gdzie w tekście znaleźć potrzebne informacje. Przydadzą się, kiedy po zdobyciu wiedzy z innych źródeł będziemy chcieli z nich skorzystać.

Cóż, nie zgodzę się z podtytułem „Wszystko...”
Książka zawiera dużo informacji, w tym bardzo technicznych. Niestety, dla kogoś, kto jest zielony (ha!) w sprawach pozyskiwania drewna brakuje chociażby przybliżenia nazewnictwa poszczególnych narzędzi lub ich elementów. Przykładowo na stronie 93. mamy zdjęcie z poukładanym wyposażeniem drwala. Jest też opis poniżej. Jednak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zawarte w książce historie nie były dla mnie zaskoczeniem, bo historią kina interesuję się od dawna. Dla kogoś, kto chciałby jednak zajrzeć za kulisy powstawania holywoodzkich hitów mogą okazać się interesujące.
Największe zastrzeżenia mam do wydania - układ graficzny przypomina bardziej tabloidy, chociaż może takie było założenie. Niemniej bardzo utrudnia czytanie nawał podpisów ilustracji, tekstów uzupełniających i cytatów. Wciśnięte są one w ciągły tekst często odnosząc się do poprzednich lub następnych akapitów - lektura wymaga ciągłego wertowania stron, siejąc zamęt w i tak potężnym gąszczu nazwisk.

Zawarte w książce historie nie były dla mnie zaskoczeniem, bo historią kina interesuję się od dawna. Dla kogoś, kto chciałby jednak zajrzeć za kulisy powstawania holywoodzkich hitów mogą okazać się interesujące.
Największe zastrzeżenia mam do wydania - układ graficzny przypomina bardziej tabloidy, chociaż może takie było założenie. Niemniej bardzo utrudnia czytanie nawał...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wartość naukowa poniżej przeciętnej, wiele haseł to notki biograficzne gości programu, pozostałe to często pytania bez odpowiedzi, kierujące ciekawych do konkretnego odcinka. Na pewno świetne uzupełnienie do kolekcji DVD (jest taka?), natomiast poziom humoru nie dorównuje programowi.

Wartość naukowa poniżej przeciętnej, wiele haseł to notki biograficzne gości programu, pozostałe to często pytania bez odpowiedzi, kierujące ciekawych do konkretnego odcinka. Na pewno świetne uzupełnienie do kolekcji DVD (jest taka?), natomiast poziom humoru nie dorównuje programowi.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Świetna opowieść o życiu na ranczu w Arizonie. Można się z panem Wojtkiem nie zgadzać, można nie rozumieć opisywanych przez niego zdarzeń i ludzi, trudno jednak się nie zauroczyć trudną i niebezpieczną (wbrew pozorom) preriową codziennością.
Książkę czyta się jednym tchem, choć część IV wydała mi się wyboistym fragmentem drogi przez pustkowie. Może pan Wojtek w tym miejscu przywalił głową w podsufitkę swojego rozklekotanego mustanga? Historii, które składają się w jedną opowieść słuchać można w nieskończoność. W tym przypadku ich nagły koniec pozostawia niedosyt i przypomina o powrocie z fotela na dworze, gdzie wieczorem zaczyna się robić chłodno. Zupełnie jak na prerii...

Świetna opowieść o życiu na ranczu w Arizonie. Można się z panem Wojtkiem nie zgadzać, można nie rozumieć opisywanych przez niego zdarzeń i ludzi, trudno jednak się nie zauroczyć trudną i niebezpieczną (wbrew pozorom) preriową codziennością.
Książkę czyta się jednym tchem, choć część IV wydała mi się wyboistym fragmentem drogi przez pustkowie. Może pan Wojtek w tym miejscu...

więcej Pokaż mimo to