rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Bezimienna bohaterka nakreśla nam portret swojej rodziny. Rodziny dotkniętej alkoholizmem. Pokazuje matkę, która nie potrafi lub nie chce nawiązać relacji z córką. Ojca, alkoholika, zagubionego w swoim nałogu. Babki, pełne bezradności, próbujące na siłę godzić małżonków. Na koniec pozostaje narratorka, która próbuje wytłumaczyć sobie i czytelnikowi to co się dzieje, szuka swojego miejsca w świecie, chce być w tej rodzinie zauważona. To co jednak otrzymuje ciężko nazwać rodzicielską miłością.

Bardzo prawdziwie przedstawione zostały tu realia dorastania w latach 90. Próby usprawiedliwiania patologii, przemoc, a to wszystko pod płaszczykiem wiary, pod okiem ikon spoglądających ze ścian opisywanych miejsc.

Lektura krótka, jednak zapadająca w pamięci. Mówię jak było.

Bezimienna bohaterka nakreśla nam portret swojej rodziny. Rodziny dotkniętej alkoholizmem. Pokazuje matkę, która nie potrafi lub nie chce nawiązać relacji z córką. Ojca, alkoholika, zagubionego w swoim nałogu. Babki, pełne bezradności, próbujące na siłę godzić małżonków. Na koniec pozostaje narratorka, która próbuje wytłumaczyć sobie i czytelnikowi to co się dzieje, szuka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Infermiterol, węglan litu, ambien, trazodon, ativan, xanax, lunesta, valium. Tylko tyle, albo aż tyle by zapewnić sobie rok błogiego snu, przerywanego jedynie krótkimi wyjściami do lokalnego sklepu i seansami filmowymi, koniecznie przy wykorzystaniu magnetowidu na kasety VHS. Od pierwszych stron uderza zdecydowanie bohaterki do podjęcia tego planu. Im dalej w las tym jest jednak trudniej. Pojawiają się efekty uboczne, ale także na pierwszy plan wychodzą przyczyny podjęcia tego typu decyzji. Ciekawa to próba przejścia żałoby, pokonania własnych demonów.

Trudna była to dla mnie lektura przez mniej więcej pierwszą połowę, jednak im lepiej poznawałem powody decyzji bohaterki tym bardziej ta książka mnie pochłaniała. I choć nie było tu może takiego efektu „wow” jak przy „Lapvonie” to pomysł i realizacja są na bardzo wysokim poziomie. Było dobrze po prostu.

Infermiterol, węglan litu, ambien, trazodon, ativan, xanax, lunesta, valium. Tylko tyle, albo aż tyle by zapewnić sobie rok błogiego snu, przerywanego jedynie krótkimi wyjściami do lokalnego sklepu i seansami filmowymi, koniecznie przy wykorzystaniu magnetowidu na kasety VHS. Od pierwszych stron uderza zdecydowanie bohaterki do podjęcia tego planu. Im dalej w las tym jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Mona” to powieść skupiona wokół młodej, peruwiańskiej pisarki, która udaje się na „Meeting” podczas, którego jednemu z obecnych tam autorów wręczona zostanie nagroda literacka. Samą bohaterkę poznajemy w drodze do Szwecji, gdzie organizowane jest spotkanie, zarysowane są także nieznacznie wydarzenia z dni poprzedzających wyjazd, które to wydarzenia oprócz śladów fizycznych, jakimi są liczne siniaki, pozostawiły ogromny bagaż emocjonalny. Wraz z przebiegiem spotkań literackich oraz spotkań pomiędzy autorami, oczywiście zakrapianych alkoholem, demony wydarzeń sprzed wyjazdu stopniowo się uwalniają.

Nie ukrywam, że finał rzeczywiście był nieco zaskakujący i pozwolił spojrzeć na kreację postaci w zupełnie inny sposób. Jednak mam wrażenie, że troszeczkę nie trafiłem z tą pozycją w swoje gusta. Jest filozoficznie, ale czyta się to płynnie, jednak wyjątkowych wątków, czy celnych prztyczków w nos skierowanych do grona pisarek i pisarzy jakoś nie potrafiłem odnaleźć. Mimo to nie czuję się zobligowany do jakiejś ogromnej krytyki, bo od pewnego momentu miałem poczucie, że nie jest to książka dla mnie.

„Mona” to powieść skupiona wokół młodej, peruwiańskiej pisarki, która udaje się na „Meeting” podczas, którego jednemu z obecnych tam autorów wręczona zostanie nagroda literacka. Samą bohaterkę poznajemy w drodze do Szwecji, gdzie organizowane jest spotkanie, zarysowane są także nieznacznie wydarzenia z dni poprzedzających wyjazd, które to wydarzenia oprócz śladów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Guguły” to podróż do lat osiemdziesiątych. Narracja prowadzona jest z perspektywy kilkuletniej Wioli, która z pewnością stanowi alter ego autorki. Treść stanowi zbiór krótkich historii, które w zasadzie zawierają pełne spektrum emocji i wydarzeń, od radości po smutki, od pierwszych miłości po śmierć. Nie ma tutaj koloryzowania, życie pokazane jest takim jakie jest w rzeczywistości, a perspektywa dziecka jest jak najbardziej trafna i dobrze zobrazowana. Choć to czasy PRL myślę, że każdy, nawet nie pamiętający czasów komunizmu, znajdzie tutaj punkt odniesienia do swojego dzieciństwa i wspomnień z nim związanych. Ciekawa jest także relacja narratorki z ojcem, jego postać stanowi tło dla całej historii i swego rodzaju klamrę bo cała narracja prowadzona jest w zasadzie od momentu gdy pojawia się on w życiu bohaterki i kończy wraz z jego odejściem.

Czy zatem warto po „Guguły” sięgnąć? Dla mnie było to niestety nieco za mało, jest to książka na dwa wieczory, ale jednak chyba niewiele zostawia w czytelniku. Czyta się szybko, płynnie, ale ja jednak oczekuję, że po lekturze będę miał co rozpamiętywać, do czego wracać. Tutaj tego uczucia nie miałem i choć może w niektórych fragmentach jakaś struna we mnie drgnęła to było to chwilowe.

„Guguły” to podróż do lat osiemdziesiątych. Narracja prowadzona jest z perspektywy kilkuletniej Wioli, która z pewnością stanowi alter ego autorki. Treść stanowi zbiór krótkich historii, które w zasadzie zawierają pełne spektrum emocji i wydarzeń, od radości po smutki, od pierwszych miłości po śmierć. Nie ma tutaj koloryzowania, życie pokazane jest takim jakie jest w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Swobodne wpadanie” to powieść o relacji. Córka i ojciec w wyniku historii kryminalnej „skazani” są na wspólne przebywanie pod jednym dachem. I może nie byłoby w tym nic wyjątkowego gdyby nie zaszłości, urazy z dzieciństwa, które w zasadzie przez wiele lat ich relację torpedowały. Dla córki sytuacja staje się drogą do swoistego rewanżu, odpłacenia za to co było, a co nie zostało przepracowane, naprawione. Ojciec staje się zaś męczennikiem, wolnym ptakiem zamkniętym w czterech ścianach. Ciekawa jest ta zamiana gdzie w zasadzie ten który kiedyś skrzywdził staje się nagle ofiarą.

Co wyróżnia tę książkę to z pewnością piękny, poetycki język, można się konstrukcją zdań napawać. Na uwagę zasługuje też plastyczność tekstu, który oddaje gęstą, emocjonalną atmosferę, a także daje spore pole do popisu dla wyobraźni.

Całość objęta jest okładką, która wyróżni się na półce. I choć to książka objętościowo na dwa wieczory to moim zdaniem nie trzeba się spieszyć. Ja jestem na tak.

„Swobodne wpadanie” to powieść o relacji. Córka i ojciec w wyniku historii kryminalnej „skazani” są na wspólne przebywanie pod jednym dachem. I może nie byłoby w tym nic wyjątkowego gdyby nie zaszłości, urazy z dzieciństwa, które w zasadzie przez wiele lat ich relację torpedowały. Dla córki sytuacja staje się drogą do swoistego rewanżu, odpłacenia za to co było, a co nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Postać, forma, okładka. Wszystkie te słowa stanowią klucz do „Kierunku zwiedzania”. Kazimierz Malewicz twórca suprematyzmu to główny bohater tej książki. A jeśli poznawać artystę, zwłaszcza nieżyjącego to czy nie warto wybrać się do muzeum na wystawę poświęconą jego twórczości? I tak właśnie jesteśmy, w formie muzealnej, oprowadzani po biografii artysty, czasem z przymrużeniem oka traktując muzealne „standardy”. Poznajemy historię, poznajemy dzieła, a na koniec dostajemy od samego autora publikacji masę źródeł, z których korzystał, oraz delikatny prztyczek w nos. Bo fikcja przeplata się tu z prawdą.
Wszystko to obejmuje okładka, płócienna, z kwadratem, na białym tle, rzecz jasna. Zamyka i otwiera dostęp do treści, a nawet zapewnia sensoryczne doznania podczas czytania, bo ten grzbiet można głaskać wielokrotnie.
Dajcie się autorowi po tej książce oprowadzić, bo w cenie biletu sporo smaczków językowych, zabawa słowem i najmniej dosłowna scena erotyczna. Ja to kupuję i chętnie wybiorę się na zwiedzanie raz jeszcze.

Postać, forma, okładka. Wszystkie te słowa stanowią klucz do „Kierunku zwiedzania”. Kazimierz Malewicz twórca suprematyzmu to główny bohater tej książki. A jeśli poznawać artystę, zwłaszcza nieżyjącego to czy nie warto wybrać się do muzeum na wystawę poświęconą jego twórczości? I tak właśnie jesteśmy, w formie muzealnej, oprowadzani po biografii artysty, czasem z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Wilno 1915” to kilka miesięcy z życia miasta zebrane w formie wspomnień mieszkańców i ubrane w wyjątkową albumową formę. Opisywany okres to moment szczególny w historii miasta. Przez miasto przetacza się fala uchodźców z linii frontu oraz liczne zastępy uciekających wojsk rosyjskich. Cywile w tej zawierusze muszą odpowiedzieć na ważne pytanie czy pozostać w mieście, czy też uciekać w głąb Rosji. Kolejnym etapem jest już wejście wojsk niemiecki, po początkowej euforii i nadziei na lepsze jutro, pojawiają się obawy i niezadowolenie, przede wszystkim związane z brakiem podstawowych produktów żywnościowych, rosnącymi cenami czy podejściem żołnierzy do ludności cywilnej i jej dóbr.
Z książki wyłania się też niezwykły obraz miasta wielokulturowego, gdzie kilka narodowości żyje obok siebie, ale też zabiega o przywileje u nowych włodarzy miasta.
Sama narracja prowadzona jest przez bezpośrednich uczestników wydarzeń, a co za tym idzie tekst nie zawsze jest płynny, zmienia się stylistycznie. Jednak im dalej tym mniej zaburza to płynność lektury.

Czy warto sięgnąć po „Wilno 1915”? Myślę, że tak bo jest to unikatowy zapis burzliwych wydarzeń przedstawiony z perspektywy osób, które łączy przede wszystkim miasto, ich „mała ojczyzna”.

„Wilno 1915” to kilka miesięcy z życia miasta zebrane w formie wspomnień mieszkańców i ubrane w wyjątkową albumową formę. Opisywany okres to moment szczególny w historii miasta. Przez miasto przetacza się fala uchodźców z linii frontu oraz liczne zastępy uciekających wojsk rosyjskich. Cywile w tej zawierusze muszą odpowiedzieć na ważne pytanie czy pozostać w mieście, czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jedenastoletnia Ellen po śmierci ojca postanawia milczeć. Realizuje dobitnie swoją wolę przenosząc milczenie na wszystkie aspekty swojego życia. Ten brak słów nie dotyczy jednak czytelnika więc narracja prowadzona jest z perspektywy wspomnianej bohaterki. Przedstawia nam ona swoją rodzinę, zwłaszcza matkę i brata oraz nawiązuje do sylwetki nieżyjącego już ojca. Opisy są niezwykle minimalistyczne, surowe, otrzymujemy tu jednak obraz rodziny dysfunkcyjnej, pełnej skrajności, dotkniętej w pewnym momencie chorobą psychiczną ojca. Skąd jednak postanowienie milczenia? Jak dla mnie pozostało to zagadką, nie wyłania się tu ani zażyła relacja, ani traumatyczna. Coś jednak w tej rodzinie się zmienia. Jednak powody pozostają przynajmniej dla mnie nieznane.

Nie ma co ukrywać nie porwała mnie ta historia, nie wzruszyła, nie zdenerwowała, ale też nie zmęczyła bo to jednak tylko około 100 stron. Czy jednak coś mi w głowie po tej książce zostało? Nie sądzę.

Jedenastoletnia Ellen po śmierci ojca postanawia milczeć. Realizuje dobitnie swoją wolę przenosząc milczenie na wszystkie aspekty swojego życia. Ten brak słów nie dotyczy jednak czytelnika więc narracja prowadzona jest z perspektywy wspomnianej bohaterki. Przedstawia nam ona swoją rodzinę, zwłaszcza matkę i brata oraz nawiązuje do sylwetki nieżyjącego już ojca. Opisy są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Obrzydliwości nad obrzydliwościami. Jeśli zaczniecie lekturę i po kilkunastu stronach stwierdzicie, że nie, gorzej być nie może to uwierzcie może. I to ogromny plus tej książki! Moshfegh nie gryzie się w język, w małej wsi, tytułowej Lapvonie, splata losy bohaterów w sposób nieprzewidywalny, a do tego całość okrasza ogromną dozą brutalności, ale i groteski. Sam dobór bohaterów również jest wyjątkowy, bo na kartach spotkamy chłopaka, z niepełnosprawnością, katowanego przez ojca, księdza- co najmniej w kryzysie wiary, szeptuchę posiadającą moc odczytywania mowy ptaków czy czuwającego nad tym wszystkim zblazowanego, znużonego przepychem władcę. Barwny przekrój, prawda? A i tak nie wymieniłem wszystkich.

Idźmy dalej w treść. Cała powieść ukazuje mechanizmy działania władzy, ślepej wiary oraz ukazuje nierówności społeczne. Są winy, są kary, zasada oko za oko ząb za ząb przejawia się w wielu sytuacjach, a całość mogłaby stanowić świetny spektakl teatralny. Da się tutaj też zaśmiać, ale jednak częściej spotkamy brud, śmierć i przemoc.

Niemniej to świetna pozycja, warta każdej minuty spędzonej przy lekturze. Jeśli jednak macie plastyczną wyobraźnię i niezbyt mocne żołądki, nie czytajcie jej po jedzeniu. Chociaż czytana przed może odebrać apetyt… Zdecydujecie sami, ale po Lapvone sięgnijcie!

Obrzydliwości nad obrzydliwościami. Jeśli zaczniecie lekturę i po kilkunastu stronach stwierdzicie, że nie, gorzej być nie może to uwierzcie może. I to ogromny plus tej książki! Moshfegh nie gryzie się w język, w małej wsi, tytułowej Lapvonie, splata losy bohaterów w sposób nieprzewidywalny, a do tego całość okrasza ogromną dozą brutalności, ale i groteski. Sam dobór...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Punkt zwrotny” to 40 historii, które łączy tytułowy listopad 1942. Zebrane wspomnienia obejmują zarówno cywili jak i żołnierzy. Autor nie ogranicza się do jednej strony konfliktu. Na plus zasługuje szeroki zakres przedstawionych historii. Autor nie skupia się tutaj jedynie na Europie. Terytorialnie mamy tu także ujęte kraje Afryki, Azję czy nawet Wyspy Salomona. Pod tym względem może „Punkt zwrotny” stanowić pole do inspiracji i dalszego poszukiwania.

Co do sposobu pisania na początku panuje chaos. Historie przedstawiane są urywkami, bohaterowie szybko się zmieniają co nie ułatwia lektury. W raz z upływem stron jest nieco lepiej, ale mimo wszystko ciężko się w tym sposobie narracji odnaleźć. Co do samego przedstawienia wspomnień, mam wrażenie, że następuje tu niestety sporo gloryfikacji bohaterów. Odnosiłem, że to co przedstawiane jako wyjątkowe często takie nie było i nie miało wpływu na bądź co bądź cały konflikt. Metafory, przewidywania i zakładanie co by było gdyby też nie pasują moim zdaniem do literatury faktu do której tytuł miał chyba aspirować.

Podsumowując. Czy po lekturze jestem w stanie powiedzieć czy listopad 1942 był punktem zwrotnym? Niestety nie i moim zdaniem ciekawy zbiór źródeł, na próbie ich uwznioślenia i fabularyzacji wiele stracił, a ja osobiście nie poczułem tego, że rzeczywiście ten miesiąc był przełomowy jeśli chodzi o cały konflikt.

„Punkt zwrotny” to 40 historii, które łączy tytułowy listopad 1942. Zebrane wspomnienia obejmują zarówno cywili jak i żołnierzy. Autor nie ogranicza się do jednej strony konfliktu. Na plus zasługuje szeroki zakres przedstawionych historii. Autor nie skupia się tutaj jedynie na Europie. Terytorialnie mamy tu także ujęte kraje Afryki, Azję czy nawet Wyspy Salomona. Pod tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tematyka Powstania Warszawskiego zawsze mnie interesowała. Kiedy jednak przeczytałem „Zagładę miasta” okazało się, że ocena tego zrywu wcale nie jest tak jednoznaczna jak prezentowane to było w podręcznikach.
Stąd decyzja o lekturze „Decyzji Bora” podjęta została z wielkim entuzjazmem. W końcu to właśnie przez niego wydany został rozkaz o podjęciu walki 1 sierpnia 1944.

Sama biografia pozwala nam spojrzeć na Komorowskiego z wielu perspektyw. Mamy tutaj relacje rodziny, przełożonych, współpracowników a także podwładnych. Pojawia się wiele znanych nazwisk jak Anders, Rowecki, Sosnkowski czy Sikorski. Istotny element całej konstrukcji tekstu stanowią także zapiski samego bohatera oraz fragmenty niedokończonej biografii autorstwa Eugeniusza Romiszewskiego. Taki zbiór daje możliwość poznania Tadeusza Komorowskiego dogłębnie na przestrzeni wielu lat. Co ciekawe ten sposób narracji pozwala czytelnikowi na stworzenie własnego obrazu bohatera, nie ma tutaj postawionej jednoznacznej tezy. Książka daje ogromne ilości materiałów, relacji, ale nie narzuca oceny. To zdecydowanie plus zwłaszcza, że w mojej opinii, ze zbioru wyłania się obraz człowieka, który nie był silnym autorytetem, a raczej personą, na swój sposób uległą, podatną na sugestie, postawioną przed decyzjami mającymi nieść za sobą ogromne konsekwencje i mierzący się z nimi przez dalszą część życia. Oczywiście to moja opinia, bo możemy też znaleźć tego typu fragmenty: „posiadał moc, która inspirowała innych do niezwykłej odwagi, pozwalającej umierać im szczęśliwie”.

Z przytaczanych źródeł wyłania się także, niestety, smutny obraz polskiej polityki okresu wojny i okupacji. Można nawet stwierdzić, że na tym polu przez lata niewiele się zmieniło…
Na uwagę zasługuje działalność powojenna, która miała na celu zjednoczenie Polonii na całym świecie i uświadamianie w wielu krajach jaka tragedia nadal dzieje się w Polsce.

Samo wydanie prezentuje się świetnie, sporo tutaj zdjęć, dokumentów, a nawet obrazów (oczywiście w kolorze). Ponadto każde wybrane źródło posiada nadany numer, ujęty w spisie na końcu książki, a przytaczany fragment do tego numeru się odnosi- jak dla mnie duży plus.

Podsumowując jest to kompendium zdecydowanie warte uwagi. Ukazujące nie tylko postać, ale również ogromny wycinek historii naszego kraju. Historii trudnej i nie często pokazywanej w „głównym nurcie”.
Warto sprawdzić, a jeśli się wahacie sprawdźcie najpierw „Zagładę miasta”.

Tematyka Powstania Warszawskiego zawsze mnie interesowała. Kiedy jednak przeczytałem „Zagładę miasta” okazało się, że ocena tego zrywu wcale nie jest tak jednoznaczna jak prezentowane to było w podręcznikach.
Stąd decyzja o lekturze „Decyzji Bora” podjęta została z wielkim entuzjazmem. W końcu to właśnie przez niego wydany został rozkaz o podjęciu walki 1 sierpnia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Znachodź” to surrealistyczna powieść głęboko osadzona w brytyjskim folklorze. Główny bohater- Joe, spotyka tajemniczego wędrowca, którym jest tytułowy Znachodź. Od momentu pierwszego spotkania i użyciu przez chłopaka podejrzanego mazidła, jawa zaczyna przeplatać się z rzeczywistością. Kiedy wydaje się, że fabuła zmierza ku prostej następują kolejne nieoczekiwane zwroty. I ta formuła moim zdaniem wciąga. Nie można być pewnym co wydarzy się na kolejnej stronie. Jest tu też także sporo słowotwórstwa, zabawy słowem. Jak dla mnie to trochę jakbym czytał Borszewicza w wydaniu brytyjskim. Co zasługuje na uwagę to także oddanie charakteru oryginału w polskim tłumaczeniu, tutaj zdecydowanie czapki z głów dla tłumaczki. Całość uzupełnia krótki komentarz i sporo przypisów, które pozwalają lepiej zrozumieć lokalny charakter książki.

Podsumowując, warto sprawdzić, choć może być to momentami lektura trudna i nieco niezrozumiała. Z pewnością każde kolejne przebrnięcie wpłynie pozytywnie na odbiór. Liczę na to, że złapiecie bakcyla i zaczniecie analizować dogłębniej ten i inne teksty Garnera.

„Znachodź” to surrealistyczna powieść głęboko osadzona w brytyjskim folklorze. Główny bohater- Joe, spotyka tajemniczego wędrowca, którym jest tytułowy Znachodź. Od momentu pierwszego spotkania i użyciu przez chłopaka podejrzanego mazidła, jawa zaczyna przeplatać się z rzeczywistością. Kiedy wydaje się, że fabuła zmierza ku prostej następują kolejne nieoczekiwane zwroty. I...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Urbanistyka, społeczeństwo i historia międzywojennej Polski. To trzy wątki, które po brzegi wypełniają „Gdynię obiecaną”, ale także na pierwszy rzut oka sugerują, że otrzymamy książkę trudną, pełną nudnych faktów, dat, itp…
Tutaj jednak warsztat autora staje na wysokości zadania! Język jest przystępny, całość czyta się jak powieść, a w końcu mamy do czynienia z reportażem. Trzon to proces powstawania miasta, śmiały lecz okupiony trudami zwłaszcza tych postawionych najniżej w hierarchii społecznej. Proces, który dla mnie, w zasadzie laika w temacie, był niezwykle ciekawy. Ale otrzymujemy tutaj także świetnie ujęty kontekst historyczny, który zachęca do dalszego poszukiwania już na własną rękę- gdybym takie lekcje historii miał w szkole! Wątek społeczny natomiast to przede wszystkim podziały, część turystyczna, dzielnice willowe zostają zestawione z dzielnicami robotniczymi, biednymi, gdzie warunki trudno nazwać humanitarnymi.

Podsumowując ja jestem na tak! Cieszy, że książka została dostrzeżona i jest nagradzana, bo naprawdę zasługuje na jak największe grono odbiorców.

Urbanistyka, społeczeństwo i historia międzywojennej Polski. To trzy wątki, które po brzegi wypełniają „Gdynię obiecaną”, ale także na pierwszy rzut oka sugerują, że otrzymamy książkę trudną, pełną nudnych faktów, dat, itp…
Tutaj jednak warsztat autora staje na wysokości zadania! Język jest przystępny, całość czyta się jak powieść, a w końcu mamy do czynienia z reportażem....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dwie siostry starsza Bibiana i młodsza Belonizja, znajdują w rzeczach babci srebrny nóż z rękojeścią z kości słoniowej. I jest to punkt wyjścia do historii nie tylko ich, ale także ich rodzin oraz terenów, które zamieszkują.

Główne bohaterki, a jednocześnie również narratorki, to potomkinie Afrykańczyków, którzy do Brazylii trafili pod przymusem w czasach epoki kolonialnej. Pomimo uwarunkowań społecznych i kulturowych, ciągłego narażenia na cierpienie i przemoc, są to jednak kobiety silne, dążące do emancypacji, czasem nawet po trupach.

Motyw kultury jest tutaj, moim zdaniem, wyeksponowany i ciekawy. Wieczornice jarě, pełne zmysłowości i podniosłości, ujawniające się podczas nich nieznane w naszej kulturze bóstwa. Jest ciekawie, różnorodnie. Podkreśleniem znaczenia kultury w powieści jest także bohaterka „duchowa” którą jest Rita Rybołówka. Staje się ona w ostatniej części narratorką, która łączy wiele wątków i prowadzi do zakończenia.

Ważna jest tutaj także ziemia. Stanowi ona miejsce zamieszkania, zapewnia wyżywienie, ale jej uprawa jest okupiona niewolniczą pracą tym trudniejszą, bo zagrożoną częstymi klęskami żywiołowymi jak susze czy powodzie. Szokuje brak jakichkolwiek praw do uprawianych terenów, a także niepewność, co przyniesie każdy kolejny dzień.

„Krzywym pługiem” to powieść wielowątkowa, wielopoziomowa, która już w pierwszych akapitach wywołuje potężny szok (a uwierzcie mi, że łatwo się nie daję). Kieruje czytelnika do zakątków, poza naszą bańką informacyjną. Daje do myślenia, prowokuje, a ponadto pisana jest bogatym, plastycznym językiem. Zdecydowanie warto sięgnąć.

Dwie siostry starsza Bibiana i młodsza Belonizja, znajdują w rzeczach babci srebrny nóż z rękojeścią z kości słoniowej. I jest to punkt wyjścia do historii nie tylko ich, ale także ich rodzin oraz terenów, które zamieszkują.

Główne bohaterki, a jednocześnie również narratorki, to potomkinie Afrykańczyków, którzy do Brazylii trafili pod przymusem w czasach epoki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Oskarżam Auschwitz” to przejmujący obraz tego jak ogromne piętno odcisnął Holokaust również na kolejnych pokoleniach. Autor na podstawie rozmów z dziećmi ocalałych tworzy przejmujący obraz przekazania traum obozowych na kolejne pokolenie. Ukazuje jak wyglądało dzieciństwo wypełnione często milczeniem, brakiem wsparcia od rodziców, czy zbytnią zapobiegliwością mającą uchronić przed wszelkimi niebezpieczeństwami. Z opowieści przedstawionych w książce ukazuje się też chęć odnalezienia własnej tożsamości, poszukiwania więzów rodzinnych, korzeni. Na uwagę zasługuje fakt, że dzieci ocalałych zazwyczaj wychowywały się w rodzinach złożonych z rodziców i rodzeństwa, brak dalszych krewnych, dziadków czy wujostwa był odczuwalny w relacjach rówieśniczych.

Bardzo przypadła mi do gustu forma rozmowy/wywiadu. Krótki wstęp przed każdą z rozmów ukazuje imię i rok urodzenia rozmówcy, a także wskazuje gdzie odbywa się rozmowa oraz w jakim języku jest prowadzona. Rozmowa jest tu lepszym słowem, ponieważ dialog nie odbywa się na zasadzie pytanie-odpowiedź, ale autor w „pytaniach” przekazuje wiele własnych doświadczeń.

Pozycja zdecydowanie warta uwagi i ważna. Wręcz namawiam do lektury.

Oskarżam Auschwitz” to przejmujący obraz tego jak ogromne piętno odcisnął Holokaust również na kolejnych pokoleniach. Autor na podstawie rozmów z dziećmi ocalałych tworzy przejmujący obraz przekazania traum obozowych na kolejne pokolenie. Ukazuje jak wyglądało dzieciństwo wypełnione często milczeniem, brakiem wsparcia od rodziców, czy zbytnią zapobiegliwością mającą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawno nie podchodziłem do książki bez oczekiwań. „Sztuczki” kupiłem kierując się jedynie wydawnictwem i gatunkiem. Jak to mówią kto nie ryzykuje nie pije szampana.

Książka opisuje trudny okres dojrzewania, wchodzenia w dorosłość, kiedy to co dziecinne miesza się jeszcze z tym co dorosłe. Rywalizacja rówieśnicza, samodzielne eskapady, pierwsza miłość czy oswajanie się ze śmiercią to są właśnie karty tej książki. Pojawiają się także zdarzenia, które przywołują u czytelnika to co głęboko skrywane, sytuacje jakich się wstydzimy, o których nikomu nie mówimy, a które miały miejsce w tym dziwnym okresie, okresie dojrzewania. W mojej opinii osoby urodzone w latach 90 znajdą tu sporo smaczków.

Ponadto jest w „Sztuczkach” coś poetyckiego. W stosowanym języku zdecydowanie zasługują na uwagę, metaforyczne, ale nie „przeciągnięte” opisy. Oczywiście czyta się płynnie, ale do niektórych fragmentów można wrócić ot żeby się napawać.

Podczas lektury towarzyszył mi też pewien niepokój, nie znalazłem jego wyjaśnienia na stronach książki, ale może akurat opisywane sytuacje poruszyły te synapsy, które na co dzień są mniej aktywne?

Podsumowując- warto!

Dawno nie podchodziłem do książki bez oczekiwań. „Sztuczki” kupiłem kierując się jedynie wydawnictwem i gatunkiem. Jak to mówią kto nie ryzykuje nie pije szampana.

Książka opisuje trudny okres dojrzewania, wchodzenia w dorosłość, kiedy to co dziecinne miesza się jeszcze z tym co dorosłe. Rywalizacja rówieśnicza, samodzielne eskapady, pierwsza miłość czy oswajanie się ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książki o tematyce przemocy domowej stały się stałym punktem mojej biblioteczki. Dlatego „Mokradełko” sądząc po opisie było strzałem w dziesiątkę. Jest jednak nieco inaczej.

Książka ta to reportaż o… książce, a w zasadzie stosowne uzupełnienie do „Kato-taty”. Pokazane zostaje tutaj co wydarzyło się w życiu Halszki Opfer po wydaniu książki oraz jak obecnie wygląda jej życie i kontakty z bliskimi. I zdecydowanie jest to lektura emocjonująca, pojawia się wiele pytań, ale żeby znaleźć odpowiedzi myślę, że trzeba sięgnąć do „Kato-taty” i „Monidła”. Ja jestem jeszcze przed ich lekturą więc mam nadzieję, że wtedy zyskam pełniejszy obraz, choć ten który jest zarysowany w „Mokradełku” już szokuje.

Myślę, że nim zasiądziecie do tej pozycji warto najpierw zapoznać się z twórczością Halszki. Pod względem budowy tekstu nie mam zastrzeżeń. Czyta się „przyjemnie” choć w powiązaniu z tematyką to słowo niekoniecznie pasuje.

Podsumowując najpierw książki Halszki potem dopiero „Mokradełko”.

Książki o tematyce przemocy domowej stały się stałym punktem mojej biblioteczki. Dlatego „Mokradełko” sądząc po opisie było strzałem w dziesiątkę. Jest jednak nieco inaczej.

Książka ta to reportaż o… książce, a w zasadzie stosowne uzupełnienie do „Kato-taty”. Pokazane zostaje tutaj co wydarzyło się w życiu Halszki Opfer po wydaniu książki oraz jak obecnie wygląda jej życie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po twórczość Remarque sięgnąłem ponownie z pewnym sentymentem. W pamięci utkwiło mi czytane dawno „Na zachodzie bez zmian”. Pomimo upływu lat w pamięci książka ta przetrwała więc uznaję to za znak, że miała w sobie to coś.

Ale przechodząc do „Wroga”. Technicznie otrzymujemy tutaj 10 opowiadań rozmieszczonych na 80 stronach. Tematycznie wszystkie oscylują wokół I Wojny Światowej. I to co trzeba w pierwszej kolejności przyznać autorowi to to, że w piękne słowa ubiera rzeczy straszne. W tekstach nie otrzymamy opowiadań prosto z frontu, czasy wojny już minęły, ale wśród bezpośrednich uczestników wydarzeń pozostały ogromne, nieprzepracowane traumy. I właśnie o tym jakie piętno odciska wojna zarówno na żołnierzach jak i ich bliskich jest ta książka. Autor trafia w uczucia czytelnika, piękne chwile łączy z najbardziej bolesnymi, co stanowi mieszankę wybuchową.

Między zdaniami przewija się również wątek dotyczący tego jak wojna postrzegana jest przez społeczeństwo. Boli, że osoby nieuczestniczące bezpośrednio w starciach, bazujące często na propagandowych informacjach są przekonane o słuszności konfliktu…

Nawet jeśli nie znacie innych pozycji autora to warto od „Wroga” zacząć. Poznać styl pisania, język, poruszaną tematykę. Ja osobiście, mam nadzieję, że poczujecie chemię, a jeśli nie to w końcu tylko 80 stron.

Po twórczość Remarque sięgnąłem ponownie z pewnym sentymentem. W pamięci utkwiło mi czytane dawno „Na zachodzie bez zmian”. Pomimo upływu lat w pamięci książka ta przetrwała więc uznaję to za znak, że miała w sobie to coś.

Ale przechodząc do „Wroga”. Technicznie otrzymujemy tutaj 10 opowiadań rozmieszczonych na 80 stronach. Tematycznie wszystkie oscylują wokół I Wojny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To jedna z tych książek, które trudno mi oceniać, ponieważ jest ona połączeniem świetnego warsztatu literackiego z niezwykle intymnym, emocjonalnym tematem. Bo jak oceniać opis czyichś uczuć związanych ze śmiercią matki? Spróbujmy więc spojrzeć na tę książkę bardziej jako przewodnik, przewodnik w oswajaniu z tym co nieuniknione.
Autor opisując swoje osobiste doświadczenia prezentuje czytelnikowi historię zaczynająca się na łożu śmierci, a kończącą pogrzebem i stypą. Na bazie emocji pojawiających się w każdym z etapów przygotowań do ostatniej drogi, prezentuje wspomnienia związane z matką. Kolejne etapy ukazują także przechodzenie przez żałobę, godzenie się ze stratą.

Czy warto po „Początek wszystkiego” sięgnąć? Moim zdaniem tak zwłaszcza jeśli dopiero takie wydarzenia są przed Wami. Bo nie jest to tematyka, z którą jesteśmy na co dzień oswajani.

To jedna z tych książek, które trudno mi oceniać, ponieważ jest ona połączeniem świetnego warsztatu literackiego z niezwykle intymnym, emocjonalnym tematem. Bo jak oceniać opis czyichś uczuć związanych ze śmiercią matki? Spróbujmy więc spojrzeć na tę książkę bardziej jako przewodnik, przewodnik w oswajaniu z tym co nieuniknione.
Autor opisując swoje osobiste doświadczenia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Nie przywitam się z państwem na ulicy” to swego rodzaju książka chaos i chyba tytułowy szkic zdecydowanie oddaje sposób prowadzenia narracji. Doświadczenia autorki (osoby niedowidzącej) przeplatają się tutaj z historiami kobiet z zespołem Turnera. Teoretycznie mamy tu rozdziały, zatytułowane hasłami, jednak mi często zdarzało się gubić wątek i pomimo, że pozycja ma 168 stron dobrnięcie do końca chwilę mi zajęło. Jeśli jednak nie zrazicie się budową tekstu, to z pewnością wyczujecie też potencjał tej pozycji. Dla mnie to zupełnie inne spojrzenie na osoby z niepełnosprawnością. Bo autorka przedstawia nam tutaj historie gdzie nie sama niepełnosprawność jest problemem, a podejście do niej osób z zewnątrz. Są to osoby, które są w stanie bez przeszkód funkcjonować w życiu codziennym, spełniać się zawodowo, realizować, żyć pełnią życia, jednak społeczeństwo albo nie chce albo nie potrafi tego zrozumieć. I mówimy tu zarówno o kręgach najbliższych danej osobie (rodzinie) jak i lekarzach czy pracodawcach. Wydaje mi się, że autorka tymi historiami stara się odpowiedzieć na pytanie czym tak naprawdę niepełnosprawność jest.

Jest tu kilka ciekawych spostrzeżeń, ilość stron także nie przyprawia o zawrót głowy więc w wolnej chwili warto po tę pozycję sięgnąć.

PS. Są przypisy i całkiem sporo pozycji w bibliografii.

„Nie przywitam się z państwem na ulicy” to swego rodzaju książka chaos i chyba tytułowy szkic zdecydowanie oddaje sposób prowadzenia narracji. Doświadczenia autorki (osoby niedowidzącej) przeplatają się tutaj z historiami kobiet z zespołem Turnera. Teoretycznie mamy tu rozdziały, zatytułowane hasłami, jednak mi często zdarzało się gubić wątek i pomimo, że pozycja ma 168...

więcej Pokaż mimo to