-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
„Teoria względności” jest wielka. Dosłownie, gabaryt tej książki sprawia, że nie mieści się na moim regale. Znalazłem jej miejsce w pokoju dziecka, skąd notorycznie podkradam. Bo „Teoria” jest wielka także treścią.
Einstein powiedział, że jeżeli nie potrafisz wyjaśnić czegoś w prosty sposób, to tak naprawdę tego nie rozumiesz. Trochę kiepsko to o mnie świadczy. Bo gdybym miał uczciwie przyznać, czy potrafię prosto i zgrabnie wyjaśnić prawo ciążenia, albo teorię względności, to… no właśnie.
Dlatego z ochotą przerzucam kartki, bo takie usystematyzowanie wiedzy dobrze mi zrobi. Einstein był niezwykle ciekawą postacią, a jego wkład w rozwój nauki i cywilizacji nie podlega dyskusji. Książka ma postać albumu, w którym biografia splata się z naukowymi odkryciami. Informacje okraszone są naprawdę pięknymi ilustracjami, pod tym względem duży plus.
„Teoria względności” jest wielka. Dosłownie, gabaryt tej książki sprawia, że nie mieści się na moim regale. Znalazłem jej miejsce w pokoju dziecka, skąd notorycznie podkradam. Bo „Teoria” jest wielka także treścią.
Einstein powiedział, że jeżeli nie potrafisz wyjaśnić czegoś w prosty sposób, to tak naprawdę tego nie rozumiesz. Trochę kiepsko to o mnie świadczy. Bo gdybym...
Miałem duże oczekiwania, które w trakcie trochę się - no właśnie - rozwodniły. Dużo informacji na temat biologii i systematyki zwierząt. Była nadzieja na ciekawy, fantastyczno-naukowy wątek, ale spodziewałem się czegoś więcej. Chociaż i tak przygody załogi i mimowolnych pasażerów Nautilusa czytało się przyjemnie. Piękna proza o czasach gentelmanów. Nie żałuję!
Miałem duże oczekiwania, które w trakcie trochę się - no właśnie - rozwodniły. Dużo informacji na temat biologii i systematyki zwierząt. Była nadzieja na ciekawy, fantastyczno-naukowy wątek, ale spodziewałem się czegoś więcej. Chociaż i tak przygody załogi i mimowolnych pasażerów Nautilusa czytało się przyjemnie. Piękna proza o czasach gentelmanów. Nie żałuję!
Pokaż mimo to
Jestem zakochany w fantastyce, a fantastyczne stworzenia od zawsze są jej częścią. Cieszę się, że książka „Fantastyczne zwierzęta - cuda natury” wpadła mi w ręce, bo przypomniała, jak niedaleko jest od magicznych, bajkowych istot, do tych realnie żyjących. Że w bestiariuszach świat fantasy i rzeczywistość przenikają się, bo chyba każde magiczne stworzenie, każda legenda o morskich potworach i leśnych straszydłach inspirowana jest istniejącymi zwierzętami. Od węża morskiego i krakena, aż po smoki i bazyliszki.
⠀
Swoją drogą, ciekawe musiały być czasy, kiedy nieznane i nieopisane gatunki zwierząt budziły strach, obrastając w legendy. Dzięki temu dzisiaj możemy przebierać w setkach niesamowitych, magicznych istot, które zasilają opowieści. To ciekawy kulturowy dorobek. I zasługa natury!
Ta książka to ciekawa, angażująca podróż przez niesamowitości świata zwierząt. Polecam, nie tylko fanom uniwersum Harry'ego Pottera.
Jestem zakochany w fantastyce, a fantastyczne stworzenia od zawsze są jej częścią. Cieszę się, że książka „Fantastyczne zwierzęta - cuda natury” wpadła mi w ręce, bo przypomniała, jak niedaleko jest od magicznych, bajkowych istot, do tych realnie żyjących. Że w bestiariuszach świat fantasy i rzeczywistość przenikają się, bo chyba każde magiczne stworzenie, każda legenda o...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-04-01
2020-03-18
2020-03-08
2020-01-04
Kosmiczne otwarcie roku. Książka wpadła mi w ręce w Biedronce, a że mam już jedną z poprzednich części (nadal nieprzeczytaną)… To wylądowała w koszyku.
Autor jest jedną z ikonicznych postaci w temacie popularyzacji nauki o fizyce i kosmosie. Rozpoznawalny i lubiany, często udziela się w mediach, gra nawet gościnnie w serialach. Czasami nawet można zapomnieć, że za tym wąsem chowa się ogrom wiedzy. I to w dziedzinie, która dla większości jest czarną magią.
Mnie kosmos fascynował od dziecka: bezkresna przestrzeń, pełna tajemnic i zagrożeń. Pytania jak i dlaczego. Niestety, z nauk ścisłych noga. Tym bardziej cieszę się na takie książki, w których ktoś łopatologicznie wyjaśnia najbardziej skomplikowane i zaawansowane zagadnienia. Tyson naprawdę to potrafi. Zaciekawia, wciąga, jednocześnie bawi i uczy. Uczy, bo przepaść między rozumieniem świata przez astrofizyków, a szarych zjadaczy chleba, jest porażająca. Między wierszami można nieco wyczuć irytację łebskiego faceta, który rozkłada ręce nad smutną ignorancją tak wielu środowisk.
Zirytował mnie tylko jeden rozdział, w którym Tyson wytyka nieścisłości filmowcom z Hollywood. Tu chyba przekroczył granicę czepialstwa. Gwiazdozbiory nad głowami bohaterów filmu akcji niekoniecznie muszą oddawać obraz nieba na właściwej półkuli o konkretnej porze roku.
Niemniej, tym, którzy w zadumie spoglądają w niebo, książkę absolutnie polecam.
Kosmiczne otwarcie roku. Książka wpadła mi w ręce w Biedronce, a że mam już jedną z poprzednich części (nadal nieprzeczytaną)… To wylądowała w koszyku.
Autor jest jedną z ikonicznych postaci w temacie popularyzacji nauki o fizyce i kosmosie. Rozpoznawalny i lubiany, często udziela się w mediach, gra nawet gościnnie w serialach. Czasami nawet można zapomnieć, że za tym...
2019-11-18
„Istoty ludzkie to choroba. Rak, który toczy tę planetę.” – Agent Smith, Matrix.
Historia ludzkości, ale nie tak, jak to robią w szkole – Sumer, Egipt i jedziemy aż do okrągłego stołu. Harari bez ogródek mówi, skąd przybyliśmy i kim jesteśmy. I tutaj pojawia się rzecz kluczowa. Jeżeli jesteś kreacjonistą, ba, jeżeli jesteś wyznawcą jakichkolwiek bogów, to wróć do pacierza i nie zawracaj sobie głowy. Kolejne stada bóstw są tylko próbami zapełnienia pustki niewiedzy i odwrócenia uwagi od przerażającego faktu: że życie samo w sobie nie ma żadnego określonego celu.
Człowiek jest zwierzęciem, którego prymat nad innymi człowiekowatymi to efekt korzystnego dla nas toku ewolucji. 100 tysięcy lat temu byliśmy niewyróżniającym się niczym szczególnym gatunkiem, wędrującym gdzieś po Afryce. Przeżyliśmy swoich ewolucyjnych braci i siostry, część prawdopodobnie zgładziliśmy. Dla naszego spokoju psychicznego, może i dobrze, że pewne tajemnice nikną w pomroce dziejów.
Większości faktów nie da się jednak pominąć. By dostać się na szczyt łańcucha pokarmowego i opanować cały świat, mordowaliśmy, niszczyliśmy, łupiliśmy. Zmieniliśmy ekosystem całej planety. Wytrzebiliśmy florę i faunę, wyrżnęliśmy rdzennych mieszkańców odległych zakątków świata. Najpierw bez jakiejkolwiek refleksji, potem przeświadczeni o własnej wyższości nad innymi gatunkami, o byciu wybranymi przez takiego czy innego boga, który postawił nas ponad resztą. Dopuściliśmy się czynów, które w skali makro ukazują nas jako wrzód na zdrowym ciele planety.
Czy homo sapiens ma się czym pochwalić jako gatunek? Czy może powinniśmy się wstydzić? Czy ewolucja poznawcza, potem agrarna i naukowa poprawiły nasz byt względem prapradziadka, który zbierał jagody i polował na dzikie zwierzęta? Może cały postęp to jedno wielkie oszustwo? Dokąd my w ogóle zmierzamy? A gdy zajdziemy, czy nadal to będziemy „my”?
Jeśli lubicie książki, które zmieniają Wasz świat, to polecam. Bardzo.
„Istoty ludzkie to choroba. Rak, który toczy tę planetę.” – Agent Smith, Matrix.
Historia ludzkości, ale nie tak, jak to robią w szkole – Sumer, Egipt i jedziemy aż do okrągłego stołu. Harari bez ogródek mówi, skąd przybyliśmy i kim jesteśmy. I tutaj pojawia się rzecz kluczowa. Jeżeli jesteś kreacjonistą, ba, jeżeli jesteś wyznawcą jakichkolwiek bogów, to wróć do pacierza...
2019-07-17
2019-04-28
2018-12-14
2019-04-15
„Końce świata” to podróż przez eony dziejów, poczynając od czasów, kiedy nasza planeta w niczym nie przypominała obecnej. Zanim Ziemię objęły rośliny i drzewa, zanim rozkwitły pierwsze kwiaty, w oceanach buchało i umierało życie, a nasza poczciwa planeta raz stawała się piekarnikiem, raz lodową pustynią. A życie, mimo wszystko, a może właśnie dlatego, rozkwitało na nowo.
To absolutnie niesamowite, jak wiele wyczytać można ze skał, jak odległy, a jednocześnie bliski obraz świata zakopany jest w ziemi pod naszymi stopami. Każdego dnia na całym globie ludzie idąc po bułki na śniadanie lub jadąc do pracy przemierzają dna pradawnych oceanów i gąszcze wymarłych tropikalnych lasów, nawet sobie tego nie uświadamiając.
Kocham książki, które pokazują mi, jak wielkim byłem ignorantem i wprowadzają do nowego świata. Peter Brannen wykonał wspaniałą pracę. Wziął mnie za rękę, przeprowadził po Stanach Zjednoczonych, po drodze pogawędził z naukowcami, palcem pokazywał gdzie mam patrzeć i na co zwrócić uwagę. Jestem jak dziecko w lunaparku: mam już mnóstwo wrażeń, ale chcę więcej!
„Końce świata” to podróż przez eony dziejów, poczynając od czasów, kiedy nasza planeta w niczym nie przypominała obecnej. Zanim Ziemię objęły rośliny i drzewa, zanim rozkwitły pierwsze kwiaty, w oceanach buchało i umierało życie, a nasza poczciwa planeta raz stawała się piekarnikiem, raz lodową pustynią. A życie, mimo wszystko, a może właśnie dlatego, rozkwitało na...
więcej Pokaż mimo to