rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Przyznam szczerze, że na początku nie pałałam sympatią ani do Lou, ani do Willa - wydawało mi się, że ich relacje są bardzo sztuczne, napisane z ogromnym wysiłkiem; może właśnie dlatego początkowy rozdziały czytało mi się dosyć topornie. Nie wiem, czy to był celowy zabieg autorki, czy po prostu tak wyszło, ale ze strony na stronę ta historia coraz bardziej mnie pochłaniała. W pewnym momencie sama przeniosłam się do ponurego angielskiego miasteczka, przysłuchiwałam się rozmowom bohaterów, śmiałam się z czarnego humoru pana Clarka i biegałam razem z Patrickiem. (No dobra, z tym bieganiem to nie przesadzajmy :-D)

Will przed wypadkiem korzystał z życia na wszelkie możliwe sposoby, chciał spróbować dosłownie wszystkiego, co nyło w jego zasięgu, nie wyłączając skoków na bungee i wspinaczki na Kilimandżaro. Żył bardzo aktywnie, ale to, czym naprawdę mi zaimponował, to to, że do wszystkiego co osiągnął, doszedł zupełnie sam, wyłącznie dzięki swojej determinacji. Dla Willa życie było pasmem przygód i celów, które jeszcze można osiągnąć.
Aż do wypadku.
A później nie był w stanie nawet sam jeść.

Lou, to dziewczyna, która całe życie mieszkała w maleńkim miasteczku, którego jedyną atrakcją był zamek, latem odwiedzony przez turystów; nie ma ona żadnych ambicji i planów na przyszłość. Wydaje jej się, że jest szczęśliwa - ma kochających rodziców, dziadka, siostrę, kilkuletniego siostrzeńca i chłopaka z którym spotyka się już od kilku lat. Czego więcej potrzeba do szczęścia? Dodatkowo jest osobą bardzo otwartą i pogodną - to właśnie dzięki tym cechom otrzymała posadę opiekunki Willa.

Nie jestem fanką romansów, ale ta historia rzeczywiście mnie urzekła, Może dlatego, że nie była do końca takim typowym romansem - bohaterowie nie zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia, nie mieli ślubu jak z bajki, a później nie żyli długo i szczęśliwie. Żeby się poznać i zaakceptować oboje musieli przezwyciężyć wzajemną niechęć, co wcale nie było łatwe przy zachowaniu Willa. Zanim się pojawiłeś to słodko-gorzka opowieść o dwójce wyjątkowych ludzi, o tym jak kilka sekund całkowicie może zmienić ludzkie życie i o tym, że dzięki drugiemu człowiekowi sami możemy stawać się lepsi; jest to książka o miłości, takiej prawdziwej i bezwarunkowej, o poświęceniu i przyjaźni, a przede wszystkim o poznawaniu samego siebie.
Wydawało by się, że jest to smutna historia, ale przyznam szczerze, że miejscami głośno się śmiałam, a wywołanie choć cienia uśmiechu na mojej twarzy nie jest łatwe. Jojo Moyes doskonale wiedziała jak sprawić, aby kąciki moich ust nieświadomie unosiły się ku górze. Żałuję tylko, że na początku tej książki nie ma wytłuszczonym drukiem napisane, że czytelnik powinien zaopatrzyć się w paczkę chusteczek. Ewentualnie cztery. Do ostatnich stron liczyłam na to, że książka jednak nie skończy się tak, jak się skończyła, ale w pełni rozumiem zachowania bohaterów. Przeżywałam wszystko razem z nimi i miałam wrażenie, że Lou za chwilkę przybiegnie do mojego pokoju, żeby to właśnie u mnie znaleźć tak bardzo potrzebne wsparcie.

Przyznam szczerze, że na początku nie pałałam sympatią ani do Lou, ani do Willa - wydawało mi się, że ich relacje są bardzo sztuczne, napisane z ogromnym wysiłkiem; może właśnie dlatego początkowy rozdziały czytało mi się dosyć topornie. Nie wiem, czy to był celowy zabieg autorki, czy po prostu tak wyszło, ale ze strony na stronę ta historia coraz bardziej mnie pochłaniała....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wyobraź sobie, że jesteś główną bohaterką. Masz świetną pracę, pieniądze, jesteś bardzo ładna, może nawet piękna. Ale masz też chorą matkę, która wymaga specjalistycznej opieki 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę. Wyobraź sobie też, że ogarnia Cię nieustający lęk. Lęk przed ciemnością, samotnością, a nawet przed śpiącym koło Ciebie mężczyzną, którego poznałaś zaledwie kilka dni temu. Strqch jest nieodłączną częścią Ciebie. Strach jest Tobą. Ty nim jesteś.

Wyobraź sobie, że jesteś główną bohaterką. Masz świetną pracę, pieniądze, jesteś bardzo ładna, może nawet piękna. Ale masz też chorą matkę, która wymaga specjalistycznej opieki 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę. Wyobraź sobie też, że ogarnia Cię nieustający lęk. Lęk przed ciemnością, samotnością, a nawet przed śpiącym koło Ciebie mężczyzną, którego poznałaś zaledwie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Już od dłuższego czasu chciałam zapoznać się z twórczością tego autora. Nie potkałam się chyba jeszcze z negatywnymi opiniami na temat jego książek, więc, nie ukrywam - poprzeczkę postawiłam dość wysoko. I wiecie co? Gdyby książki mogły skakać przez poprzeczki, to Największa z przygód otrzymałaby tytuł mistrza świata!

Niebanalny pomysł, wartka akcja, świetne cytaty i mnóstwo śmiechu - wszystko to utwierdza mnie w przekonaniu, że polska fantastyka ma się coraz lepiej. No bo kto by pomyślał, że Piotruś Pan może stać się dorosły (ale w żadnym wypadku nie dojrzały - nie oczekujmy od chłopaka zbyt wiele :D), i że Dzwoneczek będzie niebezpieczną i seksowną przywódczynią gangu motocyklowego? Chłopcy już od samego początku porwali mnie do swojego świata i nie pozwolili wrócić, dopóki nie skończę ostatniej strony.

A gdy przeczytałam to ostatnie zdanie, nie mogłam uwierzyć, że to już koniec. Tę książkę czyta się zdecydowanie za szybko i bardzo bardzo przyjemnie. Szkoda tylko, że to ostatnia część serii, bo teraz na nową książkę Ćwieka będę czekać jak narkoman na głodzie na działkę. Przygody Piotrusia Pana, Dzwoneczka i Chłopców mogą naprawdę uzależnić!

Już od dłuższego czasu chciałam zapoznać się z twórczością tego autora. Nie potkałam się chyba jeszcze z negatywnymi opiniami na temat jego książek, więc, nie ukrywam - poprzeczkę postawiłam dość wysoko. I wiecie co? Gdyby książki mogły skakać przez poprzeczki, to Największa z przygód otrzymałaby tytuł mistrza świata!

Niebanalny pomysł, wartka akcja, świetne cytaty i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przyznam szczerze, że nie czytałam pierwszej części Endgame. Taka "niekonwencjonalna metoda" ma kilka zalet; między innymi pozwala mi spojrzeć z szerszej perspektywy na rozgrywające się wydarzenia. Niestety, czasem zdarza się też tak, że gdy czytając jakieś serie, zaczyna się od któregoś z kolei tomu - ciężko jest się później połapać w fabule. Obawiałam się, że właśnie tak będzie z Kluczem Niebios, ponieważ z wielu recenzji Wezwania wynikało, że jest to seria wielowątkowa, więc zrozumienie drugiej części mogłoby wymagać znajomość poprzedniej. Na szczęście nie miałam problemu z odnalezieniem się w świecie przedstawionym. Frey i Johnson-Shelton wykonali swoje zadanie wręcz idealnie, ponieważ książka pochłonęła mnie już od pierwszych stron; i gdyby nie ciągły brak czasu, to przeczytałabym ją w 1-2 dni.

Ta książka jest naprawdę genialna, a słowo "apokalipsa" w tym wypadku nabiera zupełnie nowego znaczenia. Bo ono nie oznacza już tylko końca świata - oznacza walkę o jego przetrwanie. Klucz Ziemi został odnaleziony, więc Gracze wyruszają w morderczy wyścig po tytułowy Klucz Niebios. Każdy chce wygrać i ocalić swój lud od zagłady, ale wielu Graczy wierzy też, że powstrzymanie Zdarzenia jest możliwe - na swój sposób próbują sprzeciwić się keplerom i uratować całą ludzkość.

Ci, którzy pozostali przy życiu zawierają przyjaźnie, sojusze, zakochują się, a przede wszystkim - próbują przeżyć. Dla mnie wystarczająco trudne byłoby zawarcie sojuszu z osobą, do której zabicia przygotowywano mnie prawie że od urodzenia, a co tu dopiero mówić o zaufaniu, przecież ten ktoś mógłby mnie zabić w najmniej spodziewanym momencie.

Jednak takie właśnie jest Endgame- zupełnie nieprzewidywalne. Zasady mogą się zmienić w każdej chwili. W tej grze każdy może zabić każdego. Czy jednak Gracze to "maszyny do zabijania" bez odrobiny empatii i współczucia dla innych? O tym musicie przekonać się sami ;)

A właśnie, byłabym zapomniała, jest jeszcze ta zagadka, ukryta gdzieś pomiędzy stronicami tej książki - przyznajcie sami, że rozwiązanie jej byłoby ogromną satysfakcją dla każdego. Wybaczcie, że trochę odbiegam od tematu, ale sam pomysł na stworzenie tak ogromnego projektu multimedialnego, już sam w sobie jest świetny.

Wracając do książki, to wiece co mnie w niej najbardziej zafascynowało? Te wszystkie starożytne ludy istnieją do dziś w różnych zakątkach Ziemi - naprawdę podziwiam Frey'a i Johnsona-Sheltona za wykorzystanie historii tych ludów w swojej książce. Niesamowita jest też wielowątkowość i niesamowita złożoność fabuły, co - nie ukrywajmy - Amerykanom często się nie zdarza. (Jak to powiedziała "pani babcia" z filmu Madagaskar: "Amerykanie to lud prosty i nieobliczalny"). I jeśli chodzi o tę nieobliczalność, to zgadzam się z nią w pełni - autorzy Klucza Niebios są w pewnym (oczywiście pozytywnym) sensie nieobliczalni - nie jesteśmy bowiem stwierdzić, co zaplanowali dla Graczy (i dla nas) na następnych stronach powieści.

Przy tej książce zdecydowanie nie można narzekać na nudę czy brak akcji - mnóstwo krwi, sporo śmierci, bomby, miecze, meteoryty, CIA i starożytna Arka Przymierza w jednej książce - brzmi to nieprawdopodobnie? Ależ oczywiście! Jednak w tym przypadku, im bardziej nieprawdopodobnie - tym lepiej! Podobało mi się nawet to, że jeden z graczy był prawdziwym psychopatą. Co więcej, był psychopatą, który na swój pokręcony sposób potrafił kogoś kochać.

Podsumowując - na pewno nadrobię zaległości i przeczytam również pierwszą część Endgame. A na kolejną już czekam z niecierpliwością. Powiem Wam, że po tylu pozytywnych recenzjach Wezwania, postawiłam tej książce bardzo wysoką poprzeczkę. Jednak Klucz Niebios kilkukrotnie przerósł moje oczekiwania - porwał mnie do swojego świata już od pierwszych stron i do tej pory nie wypuścił.

I chyba nie mogę nic więcej powiedzieć, oprócz tego, że tę książkę z całego serduszka polecam!

Przyznam szczerze, że nie czytałam pierwszej części Endgame. Taka "niekonwencjonalna metoda" ma kilka zalet; między innymi pozwala mi spojrzeć z szerszej perspektywy na rozgrywające się wydarzenia. Niestety, czasem zdarza się też tak, że gdy czytając jakieś serie, zaczyna się od któregoś z kolei tomu - ciężko jest się później połapać w fabule. Obawiałam się, że właśnie tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo lubie twórczość Matthew Quicka. Wszystkie jest powieści zostały stworzone w bardzo nieszablonowy sposób, za co autor dostaje ode mnie ogromnego plusa! Dodatkowo wszystkie zapewniają sporą porcję śmiechu, mnóstwo genialnych cytatów ,a także bardzo wiele przemyśleń. A ja uwielbiam książki skłaniające do refleksji, więc ta pozycja musiała mi się spodobać. Prawie jak gwiazda rocka, to książka Quicka, która przypadła mi do gustu jeszcze bardziej, niż Wybacz mi, Leonardzie, co dotąd wydawało mi się wręcz niemożliwe, bo Leo na prawdę jest genialny.

Dlaczego uważam, że ta książka jest taka świetna? Już wyjaśniam!
Otóż, książek o osobach chorych psychicznie w ostatnim czasie na rynku pojawiło się bardzo wiele (Poradnik pozytywnego myślenia), podobnie, jak książek o samobójcach - tych niedoszłych również (Wybacz mi, Leonardzie). Ale jeszcze nigdy nie spotkałam się z książką o bezdomnej 17-latce, która jest fanką Chrystusa!

Amber to bardzo nietypowa dziewczyna. Zaimponowała mi tym, że mimo bardzo ciężkiej sytuacji życiowej w jakiej się znalazła, nie użala się nad sobą, nie jest jedną z tych niezliczonych bohaterek, które robią z siebie ofiary pokrzywdzone przez okrutny los. Wręcz przeciwnie - Amber, zamiast się załamywać, pomaga ludziom, którzy tej pomocy potrzebują bardziej niż ona. Odwiedza osoby w domu starców, gdzie urządza słowne potyczki z jedną z pensjonariuszek. Wnosi odrobinę uśmiechu do kończącego się życia emerytów, staje się dla nich malutkim promyczkiem nadziei, osobą, której towarzystwa pragną i wyczekują z niecierpliwością.
Dodatkowo Amber pomaga kilku Koreankom poznanym w kościele w nauce języka angielskiego w bardzo nietypowy sposób - poprzez śpiew. Dzięki temu stale się częścią ich małej, zagranicznej wspólnoty.

Kurczę, ta dziewczyna naprawdę jest genialna! I już teraz mogę Wam śmiało powiedzieć, że ją uwielbiam, oraz podziwiam niezachwianą wiarę - nie tylko tą w Boga, ale również i w ludzi. Myślę, że sama chciałabym być chociaż w połowie tak dobra jak ona.

Jednak wszystko, co piękne, nie trwa wiecznie. W życiu dziewczyny pojawia się ogromna tragedia (mam ogromną ochotę na zaspojlerowanie tej recenzji, ale mam bardzo dobre serduszko i Wam tego nie zrobię ♥). Z powodu tej tragedii Amber diametralnie się zmienia i zmaga się z depresją. Z zawsze uśmiechniętej nastolatki staje się złośnicą, w której nie znajdziecie ani odrobiny radości. Z dnia na dzień odtrąca wszystkich swoich przyjaciół, trwa, zawieszona w próżni obojętności, i nie wychodzi ze swojego pokoju. Jej jedynym kontaktem ze światem stają się krótkie wiersze haiku, które codziennie przysyła jej weteran wojny w Wietnamie.

Tu chciałabym pochwalić Quicka, bo doskonale opisał stan, w jakim znajdują się osoby zmagające się z depresją - to jak swoje życie zamieniają na zaledwie egzystencję. Z książki przepełnionej radością, nasza Gwiazda Rocka staje się nagle dość przygnębiająca. Rozdziały stają się coraz krótsze, i według mnie, coraz lepsze. Czasami składają się tylko z krótkich dialogów, czasami z haiku, a są nawet takie, które mają tylko jedno zdanie. Quick wykonał kawał dobrej roboty tworząc swoją książkę w taki właśnie sposób. Pomogło mi to jeszcze bardziej "wczuć się" w świat przedstawiony, pełen smutku i depresji. Na szczęście przygnębiająca atmosfera nie trwa długo - kolejna tragedia, wbrew pozorom, pomaga Amber wrócić do "normalnego" życia (znowu mam ochotę zaspojlerować recenzję, ale tego nie zrobię :D). Wracając do Amber - możemy po raz kolejny obserwować metamorfozę tej niezwykłej dziewczyny.

Mówiłam już, że podziwiam Amber? Tak? N to teraz Wam mówię, że ze strony na stronę podziwiam ją coraz bardziej. Ta dziewczyna bardzo mi zaimponowała swoją nieugiętością - nie poddała się życiu, mimo że było dla niej okrutne.

Och, zapomniałam wspomnieć o Federacji Fantastycznych Fanatyków Frnaksa, czyli grupie szkolnych wyrzutków, do których należeli:

Ty - jedyny czarnoskóry nastolatek w szkole
Ricky - chłopak z autyzmem
Chad i Jared - dwaj bracia - jeden porusza się na wózku inwalidzkim, a drugi jest chorobliwie nieśmiały
Franks - nauczyciel marketingu, który gra ze swoimi uczniami w Halo 3 na Xboxie, ma ponad 150 kg wagi i szóstkę dzieci na utrzymaniu
Ten opis raczej nie brzmi zachęcająco, prawda? Ale wiecie co, ta szóstka to naprawdę świetna paczka przyjaciół, która rozumie się doskonale. Myślę że sama chciałabym mieć tak zgranych przyjaciół, na których mogłabym bezgranicznie polegać.

Sięgając po Prawie jak gwiazda rocka szukałam niewymagającej lektury, którą spokojnie przeczytałabym w jeden wieczór, i o której równie szybko przestałabym myśleć. Książka Quicka w jednej chwili poprawiła mój okropny humor, i sprawiła, że zaczęłam się śmiać na głos, co raczej nie zdarza się często, bo z natury jestem spokojną, poważną, a nawet dość smutną osobą.
A wiecie co w tej książce jest takiego pięknego?
Bezinteresowność.
To właśnie tak drobne, z pozoru nic nie znaczące rzeczy, jak powiedzenie "Miłego dnia!" bezdomnemu, czy sprawienie radości kilku zapomnianym przez świat staruszkom czynią ten świat naprawdę pięknym miejscem.

Bardzo lubie twórczość Matthew Quicka. Wszystkie jest powieści zostały stworzone w bardzo nieszablonowy sposób, za co autor dostaje ode mnie ogromnego plusa! Dodatkowo wszystkie zapewniają sporą porcję śmiechu, mnóstwo genialnych cytatów ,a także bardzo wiele przemyśleń. A ja uwielbiam książki skłaniające do refleksji, więc ta pozycja musiała mi się spodobać. Prawie jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Pozory. Pozory. (...) Jak być ślepcem w mieście ślepców?"

Leonard, czyli nastolatek u progu dorosłości.
Leonard, czyli nastolatek szukający odpowiedzi na mnóstwo trudnych pytań. Szukający sensu życia, a jednocześnie pragnący śmierci.I to spektakularnej. Bo nie zamierza odejść sam.


"Inność to cecha pozytywna. Ale jest również trudna."

Leo ma problem. I to ogromny. Nie tylko ze sobą; ze swoją egzystencją, ale również ze światem, którego nie potrafi zrozumieć. I w którego zrozumieniu nikt nie zamierza mu pomóc. Bo nawet własna matka bardziej przejmuje się kolorem sukienki niż Leonardem.


"Mam taką teorię, że z wiekiem tracimy zdolność bycia szczęśliwym."

Tysiące pytań - zero odpowiedzi. Zero wsparcia. Zero zrozumienia. Wszechobecna samotność.
Oto cały Leonard.
Wyśmiewany przez kolegów, nieakceptowany przez społeczeństwo. Mający za przyjaciół jedynie sąsiada-emeryta i nauczyciela-homoseksualistę.
Ale to właśnie dzięki nim wciąż "jest".
To właśnie dzięki nim wciąż żyje.

"Pozory. Pozory. (...) Jak być ślepcem w mieście ślepców?"

Leonard, czyli nastolatek u progu dorosłości.
Leonard, czyli nastolatek szukający odpowiedzi na mnóstwo trudnych pytań. Szukający sensu życia, a jednocześnie pragnący śmierci.I to spektakularnej. Bo nie zamierza odejść sam.


"Inność to cecha pozytywna. Ale jest również trudna."

Leo ma problem. I to ogromny. Nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przede wszystkim muszę powiedzieć, że po tej książce spodziewałam się czegoś zupełnie ... innego. Mniej pięknego, mniej chwytającego za serce... Właściwie to nie wiem, co mogłabym o tej książce napisać, bo wydaje mi się, że moje słowa i tak nie będą w stanie oddać, tego, co czuje się przy czytaniu "Złodziejki...".
W tym miejscy chciałabym złożyć niski pokłon panu Zusakowi - nie tak łatwo jest napisać książkę o wojnie, a już na pewno nie w tak doskonały sposób.
Muszę również przyznać, że chyba nie sposób nie poczuć sympatii do narratora- Śmierci.
Tak, dobrze przeczytaliście - narratorem jest Śmierć- przedstawiony jako Boży wysłannik. Jest on bardziej sympatyczny i wrażliwy od samego Stwórcy; a przede wszystkim jest bliższy ludziom - zwłaszcza w tych okrutnych czasach spowitych przez wojnę.
Główną bohaterkę po raz pierwszy spotykamy podczas pogrzebu jej brata - to właśnie stamtąd ukradła swoją pierwszą książkę - Podręcznik grabarza - który ukazał jej moc liter, słów i zdań. Dzięki niemu dziewczynka nauczyła się czytać i pokochała książki.
Powieść pokazuje wojną od "drugiej strony" - opowiada o życiu zwykłych niemieckich rodzin, mających swoje problemy i tajemnice. Nie wszyscy Niemcy to naziści, nie wszyscy są źli; też mają bliskich, których kochają, bliskich, których już nie ma razem z nimi, ponieważ zabrała ich wojna. Zabrał(a) ich Śmierć.

Przede wszystkim muszę powiedzieć, że po tej książce spodziewałam się czegoś zupełnie ... innego. Mniej pięknego, mniej chwytającego za serce... Właściwie to nie wiem, co mogłabym o tej książce napisać, bo wydaje mi się, że moje słowa i tak nie będą w stanie oddać, tego, co czuje się przy czytaniu "Złodziejki...".
W tym miejscy chciałabym złożyć niski pokłon panu Zusakowi -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zdawałoby się, że temat miłości jest w książkach doszczętnie wyczerpany - miłość od pierwszego wejrzenia, miłość tragiczna, miłość zakazana...
Choćby i niewielki, nic nie znaczący, ale wątek miłosny pojawia się w niemal każdej książce.
Co zatem wyróżnia "Delirium" na tle innych książek?
Choroba.
Miłość jest postrzegana jako choroba z którą trzeba walczyć, aby być bezpiecznym, szczęśliwym. Nieleczona amor deliria nervosa może doprowadzić nawet do śmierci.
"Delirium" to jedna z najlepszych książek jakie udało mi się w ostatnim czasie przeczytać. Wciągnął mnie do reszty ten okrutny, pozbawiony uczuć świat.
Razem z Leną przeżywałam jej rozterki: czy zdać się na swoją intuicję, poddać się uczuciom, a tym samym pogodzić się z "chorobą", czy wierzyć w zasady wpajane od maleńkości?
Wierzyć ukochanemu, czy całej reszcie społeczeństwa?

Zdawałoby się, że temat miłości jest w książkach doszczętnie wyczerpany - miłość od pierwszego wejrzenia, miłość tragiczna, miłość zakazana...
Choćby i niewielki, nic nie znaczący, ale wątek miłosny pojawia się w niemal każdej książce.
Co zatem wyróżnia "Delirium" na tle innych książek?
Choroba.
Miłość jest postrzegana jako choroba z którą trzeba walczyć, aby być...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po "Grę o tron" sięgnęłam dopiero po obejrzeniu pierwszego sezonu serialu.
W przeciwieństwie do pierwszych odcinków, w pierwszych rozdziałach bardzo ciężko było mi się połapać. Multum bohaterów, herbów, lordów, miejscowości i historii nie ułatwiały mi zadania. Momentami chciałam nawet porzucić książkę, jednak mimo wszystko się przemogłam, z czego jestem teraz bardzo zadowolona.
W grze o tron albo się wygrywa, albo zostaje martwym.
To zdanie przewijało się przez niemal całą ponad 800 stronicową powieść. Akcja rozgrywa się w Westeros, gdzie ród Starków toczy zaciętą batalię o Żelazny Tron z Lannisterami.
Muszę jednak przyznać, że to tragiczne, rzekłabym, losy Daenerys Targaryen i khala Drogo urzekły mnie najbardziej. Córka smoka sprzedana Dothrakom niczym niewolnica w zamian za obietnicę armii, która mogła umożliwić powrót "prawowitego" władcy do Siedmiu Królestw.
Życie Dany w khalasar nie było łatwe. Skazana na pogardę ze strony Drogo i Dothraków nie była bardziej wartościowa niż dziwka.
Na szacunek musiała zasłużyć czynami. Uczyła się języka Dothraków, całodziennej jazdy konno, zdobywała zaufanie khala.
To właśnie dla niego poświęciła życie ich syna "rumaka, który miał przemierzyć świat"
Nie ukrywam, że jako osobie dość wrażliwej, zdarzało mi się uronić kilka łez nad losami Smoczej Córki

Po "Grę o tron" sięgnęłam dopiero po obejrzeniu pierwszego sezonu serialu.
W przeciwieństwie do pierwszych odcinków, w pierwszych rozdziałach bardzo ciężko było mi się połapać. Multum bohaterów, herbów, lordów, miejscowości i historii nie ułatwiały mi zadania. Momentami chciałam nawet porzucić książkę, jednak mimo wszystko się przemogłam, z czego jestem teraz bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"To tylko nasza, a nie gwiazd naszych wina"

Nieczęsto zdarzają się lekkie książki o tak poważnej tematyce. A jednak "Gwiazd naszych wina" jest przykładem tego paradoksu. Zmusza do łez, do śmiechu, do chwili refleksji.
Jest to powieść o miłości. O prawdziwej, dojrzałej miłości, a nie nastoletnim, szczenięcym zauroczeniu.
O dotrzymywaniu obietnic wbrew wszystkiemu.

"Zakochiwałam się w nim tak, jak zapada się w sen: najpierw powoli, a potem nagle i całkowicie"

Nie ma człowieka idealnego. Każdy z nas ma jakąś wadę. U jednych jest ot za długi nos, innym przypada śmiertelna choroba.
Hazel od lat walczy z nowotworem, który coraz bardziej ją wykańcza. Wszystko zmienia się, gdy poznaje Augustusa. Przystojnego i inteligentnego Augustusa Watersa.

"Żarłocznych ambicji ludzi nigdy nie zaspokoją spełnione marzenia, ponieważ zawsze pojawia się myśl, że można by było wszystko zrobić ponownie i lepiej"

Człowiek chory na nowotwór codziennie staje przed trudnymi zadaniami. Z każdym dniem budzi się z nadzieją, że to jeszcze nie koniec, że będzie mógł żyć dalej, że to będzie kolejny Dobry Dzień, że wciąż ma po co i dla kogo żyć ...

"Gwiazd naszych wina" to książka z mnóstwem przekazów i przesłań, która trafiła do mnie bezpośrednio i mnie znokautowała.
No bo jak tu się nie wzruszać..?
Jak nie płakać..?
Jak nie pokochać Augustusa..?
I jak nie uwielbiać Hazel..?

"To tylko nasza, a nie gwiazd naszych wina"

Nieczęsto zdarzają się lekkie książki o tak poważnej tematyce. A jednak "Gwiazd naszych wina" jest przykładem tego paradoksu. Zmusza do łez, do śmiechu, do chwili refleksji.
Jest to powieść o miłości. O prawdziwej, dojrzałej miłości, a nie nastoletnim, szczenięcym zauroczeniu.
O dotrzymywaniu obietnic wbrew...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mając na półce różne książki, zaciekawiona tytułem, postanowiłam przeczytać "Ja, Klaudiusz". Książka ta okazała się trafnym wyborem - mimo, że przeważającą jej część stanowiły opisy, które zazwyczaj mnie nudzą. Z zapartym tchem śledziłam losy rodziny cesarskiej: co się stanie z Augustem? Kto był Trucicielem? Jaka była tajemnica Kaliguli? Aż wreszcie: Czy Klau-Klau-Klaudiusz zostanie cesarzem?
Książka zmusiła mnie do refleksji, czy ja w moim otoczeniu jestem "dziką płonką, czy ... jabłkiem". Czy aby przypadkiem nie zachowuję się Tyberiusz, lub co gorsza Kaligula?
Myślę, że każdy czytelnik znajdzie w tek książce postać z którą może się utożsamić. A to, czy zostanie bohaterskim Germanikiem, okrutnym Kaligulą, podstępna Liwią (z którą najbardziej się utożsamiam), lub po prostu zwykłym "wujkiem Klodziem" - zależy tylko od niego.

Mając na półce różne książki, zaciekawiona tytułem, postanowiłam przeczytać "Ja, Klaudiusz". Książka ta okazała się trafnym wyborem - mimo, że przeważającą jej część stanowiły opisy, które zazwyczaj mnie nudzą. Z zapartym tchem śledziłam losy rodziny cesarskiej: co się stanie z Augustem? Kto był Trucicielem? Jaka była tajemnica Kaliguli? Aż wreszcie: Czy Klau-Klau-Klaudiusz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cała książkę pochłonęłam momentalnie. Przyjemnie mi się ją czytało.
Miejscami byłam zła na bohaterkę, że jest tak głupia i bezmyślna, a miejscami jej współczułam. Bardzo jej współczułam.
Jej wszystkie zmagania z ludźmi, światem, narkotykami no i przede wszystkim ze sobą.
Warto książkę przeczytać i że tak powiem uczyć się na błędach innych.

Cała książkę pochłonęłam momentalnie. Przyjemnie mi się ją czytało.
Miejscami byłam zła na bohaterkę, że jest tak głupia i bezmyślna, a miejscami jej współczułam. Bardzo jej współczułam.
Jej wszystkie zmagania z ludźmi, światem, narkotykami no i przede wszystkim ze sobą.
Warto książkę przeczytać i że tak powiem uczyć się na błędach innych.

Pokaż mimo to