rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Książkę kupiłam w dyskoncie za 7 zł. Różowa okładka i indyjski ornament, śliczna hinduska, reklama „cztery kobiety – cztery historie – cztery tajemnice”… No przecież to musi być doskonałe czytadło na plażę, prawda? No właśnie – nieprawda… Na książce „rozczarowałam się” o tyle, że miała być to lektura lekka, łatwa i przyjemna. A okazało się, że autorka ma coś do powiedzenia.

Przede wszystkim – jestem fanką czegoś, co określiłbym jako „pop-Indie” – nie Indie prawdziwe, ale takie ładne ze zdjęć z wakacji i telewizji. Bo w prawdziwych nie byłam, nie miałam okazji poczuć brudu i biedy, o których wiem, ale które w telewizji mało kiedy się ogląda. Obraz, który został odmalowany w tej książce, nie jest cukierkowy. Nie jest też załamywaniem rąk i pokazywaniem, że całe Indie przymierają głodem. Jest żywy, ciekawy i bardzo prawdziwy. Tak zresztą jak inne przedstawione tu problemy – trudność w radzeniu sobie z okowami tradycji, z rzeczami, które prawdziwe są tylko w naszej głowie, ale nie możemy ich „puścić” (to chyba akurat spodobało mi się najbardziej, bo bardzo do mnie trafiło…).

Za bardzo wartościowy element uważam też wszystko to, co dotyczyło sposobu myślenia współczesnych indyjskich muzułmanów. Autorka stara się ani nie oceniać, ani też właściwie nie tłumaczyć – pokazuje obiektywnie mechanizmy, które musiały doprowadzić do takiej, a nie innej sytuacji. Są czymś, co pomaga zrozumieć, ale nie usprawiedliwieniem…

Zbierając te luźne myśli... To nie jest lektura bardzo ambitna, napisana wybitym językiem, poruszająca fundamentalne dla ludzkości kwestie… Ale nie jest to też książka głupia. Czyta się ją bardzo szybko, więc tym bardziej nie żałuję żadnej poświęconej na jej lekturę minuty. W mojej ocenie – jest to książka warta polecenia (jednak chyba bardziej kobietom), ale nie lektura obowiązkowa.

Książkę kupiłam w dyskoncie za 7 zł. Różowa okładka i indyjski ornament, śliczna hinduska, reklama „cztery kobiety – cztery historie – cztery tajemnice”… No przecież to musi być doskonałe czytadło na plażę, prawda? No właśnie – nieprawda… Na książce „rozczarowałam się” o tyle, że miała być to lektura lekka, łatwa i przyjemna. A okazało się, że autorka ma coś do powiedzenia....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Może to nie brzmi jak rekomendacja - ale jest to najstraszniejsza antyutopia, jaką czytałam. Uważam, że powinna zdecydowanie być lekturą szkolną, ale jest na to zbyt mało widowiskowa, zbyt kameralna... No właśnie...

"Opowieść podręcznej" to nie jest książka z fajerwerkami. Nawet dramatyczne momenty i teoretycznie zaskakujące zwroty akcji dzieją się bardzo spokojnie, delikatnie, z dystansem pierwszoosobowego narratora. Dystansem i odsunięciem od samego siebie, który jest niezbędny, by w tym świecie nie zwariować. A może różnica wobec Orwella czy Huxleya opiera się na kobiecym punkcie widzenia autorki i narratora? Brakowało mi trochę głosu męskiego w tej książce, ale nie nazwałabym jej "feministycznym manifestem". Raczej kobiecym punktem widzenia na tragizm totalitarnego świata, który wdziera się w to, co w człowieku najbardziej intymne.

O akcji nie będę pisała - wiele osób tutaj już bardzo celnie opisało tę książkę. Ode mnie tylko jeden komentarz - czytając ją, czułam narastającą obawę, może nawet strach. Okrutny totalitaryzm świata "Podręcznej" nie przyszedł w fantastycznej, nieprawdopodobnej rewolucji. On przyszedł tak, że to wszystko jest bardzo bardzo możliwe. Na początku książki niezmiennie nasuwała mi się refleksja, że to jak z islamskimi kobietami. To podobna krzywa do tej, którą wyrządziła im religijna rewolucja. Przychodziły mi do głowy zdjęcia Afganek z lat 70. i dzisiejszy Afganistan... Ale im dalej w książkę, tym częściej pojawiało się w mojej głowie pytanie - czy na prawdę musisz szukać tak daleko?

Może to nie brzmi jak rekomendacja - ale jest to najstraszniejsza antyutopia, jaką czytałam. Uważam, że powinna zdecydowanie być lekturą szkolną, ale jest na to zbyt mało widowiskowa, zbyt kameralna... No właśnie...

"Opowieść podręcznej" to nie jest książka z fajerwerkami. Nawet dramatyczne momenty i teoretycznie zaskakujące zwroty akcji dzieją się bardzo spokojnie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po ocenieniu na lubimyczytać.pl jakiejkolwiek książki staram się napisać o niej choć kilka słów... Z "Po zmierzchu" mam poważny problem. Spróbujmy po kolei...
Książka bez wątpienia napisana jest ciekawe - konwencja scenariusza filmowego jest świeża, wpływa mocno na odbiór treści. Przez chwile musiałam się do niej przyzwyczajać, ale oceniam ją jako atut. Murakami niewątpliwie pisze dobrze, ma warsztat - i wydaje mi się, że tłumaczenie niczego temu warsztatowi nie odebrało.
Książka dla mnie była ciekawa, wciągnęła mnie mimo niespiesznej, gęstej, jazzowej atmosfery. "Filozofowania" faktycznie miejscami trochę wymuszone - mam trudność z oceną, czy były mimo wszystko szczerze czy może z założenia już miały tylko dodawać książce "głębi", poetyckości i przekonywać czytelnika, że jest to lektura ambitna. Mnie raczej nie przekonały.
Ostatni element, o którym myślę w kontekście tej książki - akcja. W mojej ocenie - dzieje się, narasta - powoli, podskórnie, niepokojąco, nie mówiąc czytelnikowi wprost, w czym jest czająca się groza... A potem po prostu jest przycisk stop - nic się nie wyjaśnia, nie dzieje dla mnie istotnego. No tak, są jakieś kulminacje, ale i tak ma się wrażenie, że rosnąca z nocą groza po prostu prysnęła o poranku. COŚ nadchodziło, ale nie zdążyło. No cóż... Może jutro?
"Po zmierzchu" to moja pierwsza książka Murakamiego. Przekonała mnie, aby spróbować kolejnych, ale na razie pod opiniami, że jest to geniusz tworzący tylko perły literackie nie chcę się podpisywać. Na pewno "Po zmierzchu" jest książka, która się wyróżnia, ale do arcydzieła w mojej subiektywnej opinii jest jeszcze daleko.

Po ocenieniu na lubimyczytać.pl jakiejkolwiek książki staram się napisać o niej choć kilka słów... Z "Po zmierzchu" mam poważny problem. Spróbujmy po kolei...
Książka bez wątpienia napisana jest ciekawe - konwencja scenariusza filmowego jest świeża, wpływa mocno na odbiór treści. Przez chwile musiałam się do niej przyzwyczajać, ale oceniam ją jako atut. Murakami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ktoś to już zauważył, a ja podpisuję się pod tym spostrzeżeniem - Elfen Lied z wilkołakami, które dzieje się w średniowiecznych Prusach. Aż dziw, że nikt nie wytoczył sprawy o plagiat ;) Czyta się szybko, przyjemnie. Ambitna lektura to to nie jest, ale krótkiego czasu, jaki na nią poświęciłam, nie uważam za całkowicie stracony. Dobry wybór na leniwe, ciepłe popołudnie.

Ktoś to już zauważył, a ja podpisuję się pod tym spostrzeżeniem - Elfen Lied z wilkołakami, które dzieje się w średniowiecznych Prusach. Aż dziw, że nikt nie wytoczył sprawy o plagiat ;) Czyta się szybko, przyjemnie. Ambitna lektura to to nie jest, ale krótkiego czasu, jaki na nią poświęciłam, nie uważam za całkowicie stracony. Dobry wybór na leniwe, ciepłe popołudnie.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Mnie niestety ten tom nie przekonał. Być może książka nie jest rażąco gorsza od pierwszej części, ale nie znalazłam w niej nic świeżego... Ot taki wilczy harlekin, gdzie od początku wiemy, co jak wszystko musi się skończyć.

Mnie niestety ten tom nie przekonał. Być może książka nie jest rażąco gorsza od pierwszej części, ale nie znalazłam w niej nic świeżego... Ot taki wilczy harlekin, gdzie od początku wiemy, co jak wszystko musi się skończyć.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie oceniam, bo nie przeczytałam do końca... Jestem ogromną fanką fantasy, a o Achaji słyszałam dużo dobrego. Było to na tyle dawno temu, że nie pamiętam, co dokładnie podobało się osobie, która mi ją polecała. Ale ja niestety nie znalazłam nic wartego uwagi w tej książce.

Razi mnie język, prosty i niestety - nie przeźroczysty. Zwracał moją uwagę w sposób negatywny. Postaci są również proste, a dialogi i scenki zbyt często budziły w mojej głowie komentarz "ale.. serio?!".

Mam też wrażenie, że Ziemiański nie lubi kobiet - nie oceniam, każdy ma prawo. Tylko czy powinno bić to "po oczach" z co drugiej strony książki? Sapkowski ponoć jest rasistą, a nie widzę tego w "Wiedźminie"... Inny kunszt, inna klasa pisarstwa. Bardzo inna niestety. Subiektywnie - NIE polecam.

Nie oceniam, bo nie przeczytałam do końca... Jestem ogromną fanką fantasy, a o Achaji słyszałam dużo dobrego. Było to na tyle dawno temu, że nie pamiętam, co dokładnie podobało się osobie, która mi ją polecała. Ale ja niestety nie znalazłam nic wartego uwagi w tej książce.

Razi mnie język, prosty i niestety - nie przeźroczysty. Zwracał moją uwagę w sposób negatywny....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciekawa lektura, która pozwoli lepiej zrozumieć nie tylko obyczajowość polskiego dworu, ale też politykę europejską tamtego okresu. Przyznam, że nie znałam jej szczegółów i zaskoczyło mnie, w ile międzynarodowych intryg Polska była uwikłana.

Niestety okazuje się, że nasze królowe były raczej cnotliwymi, zdradzanymi żonami, więc jeśli ktoś oczekuje ujawnionych skandali i nieznanych, kompromitacjach ciekawostek na temat naszych władczyń, raczej się rozczaruje. Nie jest to też historia w żaden sposób sfabularyzowana, a jedynie opis faktów.

Niemniej - książka ciekawa, szczerze polecam!

Ciekawa lektura, która pozwoli lepiej zrozumieć nie tylko obyczajowość polskiego dworu, ale też politykę europejską tamtego okresu. Przyznam, że nie znałam jej szczegółów i zaskoczyło mnie, w ile międzynarodowych intryg Polska była uwikłana.

Niestety okazuje się, że nasze królowe były raczej cnotliwymi, zdradzanymi żonami, więc jeśli ktoś oczekuje ujawnionych skandali i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciekawe zebranie ludowych opowieści - są one krótkie, ładnie spisane, podzielone tematycznie - czyta się je szybko i dobrze. Zabrakło mi trochę dłuższego, bardziej rozbudowanego wstępu etnologicznego. Albo jeszcze lepiej - osobnego wstępu do każdego podzbioru.
Zgadzam się z poprzednimi recenzentami - wydanie (format + czcionka) nie najlepsze. Ale mimo to - sympatykom ludowości serdecznie polecam.

Ciekawe zebranie ludowych opowieści - są one krótkie, ładnie spisane, podzielone tematycznie - czyta się je szybko i dobrze. Zabrakło mi trochę dłuższego, bardziej rozbudowanego wstępu etnologicznego. Albo jeszcze lepiej - osobnego wstępu do każdego podzbioru.
Zgadzam się z poprzednimi recenzentami - wydanie (format + czcionka) nie najlepsze. Ale mimo to - sympatykom...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po książkę sięgnęłam jako po łatwą i niewymagającą myślenia lekturę, leżąc w szpitalu. Wpisała się w 100% w te założenia. Nie czytałam innych porównywanych do niej książek (dla mnie antyutopia to Huxley ;), więc nie wiem, jak wypada porównanie.

Trylogia Roth napisana jest dość prostym, przezroczystym językiem - nie chcę porównywać do opowiadań Bravo, ale... :) Postaci w mojej ocenie są raczej płaskie, mimo ich teoretycznej ewolucji i odkrywania kolejnych tajemnic. Jest w książce coś takiego, że nie wzbudziła we mnie prawdziwych emocji i przywiązania do bohaterów. Postaci giną w dramatycznych okolicznościach - a moją całą reakcja było "o, a Tobie akurat myślałam, że się uda...". To bardzo niedobrze, bo zwykle reaguję aż nadto emocjonalnie na książki.

Akcja w sumie niezła, pozornie wartka, ale miejscami absurdalna i po chwili zastanowienia nie wiem, jak autorce udało się nią zapełnić aż 3 książki...

Osobiście całość odbieram raczej jako książkę dla nastolatków (i nie chodzi o wiek głównej bohaterki) lub jako "odmóżdżającą" lekturę. Na pewno nie jest to wartościowy element biblioteczki dorosłego czytelnika.

Po książkę sięgnęłam jako po łatwą i niewymagającą myślenia lekturę, leżąc w szpitalu. Wpisała się w 100% w te założenia. Nie czytałam innych porównywanych do niej książek (dla mnie antyutopia to Huxley ;), więc nie wiem, jak wypada porównanie.

Trylogia Roth napisana jest dość prostym, przezroczystym językiem - nie chcę porównywać do opowiadań Bravo, ale... :) Postaci w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po serii nieudanych wyborów z bibliotecznej póki zatytułowanej „fantasy” w końcu trafiłam na coś, co utkwi w mojej pamięci na dłużej. Nie dlatego, że jest to wysoka literatura, która skłania do głębokich refleksji, ale dlatego, że jest to książka, która nie kojarzy mi się z żadną inną. Ale po kolei…

„Pieśń karczmarza” napisana jest bardzo dobrym językiem. Każdy rozdział opowiadany jest pierwszoosobowo, a narratorów jest kilku – i rzeczywiście czułam zupełnie inny charakter ich opowieści, punktów widzenia, nawet języka. Stylistyka rozdziałów opowiadanych przez lisa mnie osobiście po prostu zachwyciła – jeśli lisy myślą „po naszemu”, to łatwo mi uwierzyć, że właśnie tak. Plus więc za warsztat i pióro.

Książka ma klimat, który mnie bardzo przypadł do gustu, ale sądzę, że on może budzić najwięcej wątpliwości. Ten element zawsze najtrudniej opisać – jest ciężki i ciepły, ciemny, ale tylko miejscami przytłaczający. Co dziwne, bo przecież znaczna część opowieści rozgrywa się pod gołym niebem…

Choć sala wspólna karczmy w książce prawie nie stanowią tła dla wydarzeń, miałam właśnie takie poczucie, jakbym wieczorem siedziała w ciepłej, ciemnej karczmie (głęboki, gęsty brąz i iskrzące na kominku ognie), bardzo późną porą, kiedy na dworze chłód i ziąb, wypiła kilka ładnych kieliszków i słuchała czyjejś opowieści, snutej mimochodem dla przypadkowych słuchaczy… Choć może nie kieliszków – może bardziej jakbym wypaliła fajkę z jakimś ziołem, bo historia…

No właśnie – historia jest niezwykła. Każda postać ma swoją własną opowieść, którą z czasem poznajemy. Choć ma się wrażenie, że nigdy w pełni, że brak im często domknięcia. To intryguje, przykuwa uwagę, ale też nieco „drażni”… Bo w czasach popkultury oczekuję wszelkich informacji napisanych jasno i wielkimi literami – jak Beagle może tylko przemykać się po pewnych wątkach, pozostawiając tyle naszym domysłom? ;) Duży plus – mimo że zabieg budzi podskórny niepokój.

Wszystko zaczyna się magicznie – wskrzeszeniem topielicy, ale to nie jest nic, co w fantasy mogłoby bardzo szokować. Tak jak zmiennokształtny starzec czy potężny mag, ściągający myślami swoją protegowaną… A potem nagle zaczynają się dziać takie rzeczy! W pewnym momencie nasunął mi się komentarz – co za idiotyzmy! Ale mimo to czytałam coraz szybciej, z rosnącym zainteresowaniem i otwartymi z niedowierzania oczami…

Z czasem z książki o przygodzie w nieznacznie magicznym świecie robi się wizja całkowicie oniryczna, niezwykła, napisana językiem, który tworzy w wyobraźni nowe obrazy i przestrzenie… I to zaważyło na mojej wysokiej ocenie. Nie pamiętam, by w ostatnich 5 latach jakiś autor mnie czymś w historii naprawdę zaskoczył. Beagle zrobił to co najmniej 2 razy.

Czego mi zabrakło? Dalszego ciągu. To jest jedna historia, jedna opowieść – podróż od rozstaja dróg do rozstaja dróg. Chwilowy zbieg okoliczności łączących obcych sobie bohaterów pod dachem jednej karczmy, których po zakończeniu przygody może już nic nie łączyć… Chciałabym wiedzieć, co dalej… Czy jest coś dalej? Czy moje nadzieje w pewnych kwestiach zostały spełnione (ogólnie, by nie wprowadzać spoilerów)? I czy rozstanie na ostatnim rozstaju jest rozstaniem na zawsze?? Zła jestem na Beagle’a, że nie dał mi odpowiedzi. A jego podpowiedzi sugerują, że wydarzą się rzeczy inne niż bym sobie życzyła. Pozostał niedosyt... Ale chyba to najlepsza recenzja dla tej książki.

Czy polecam – stanowczo! Czy gwarantuję, że się spodoba? Mam mieszane uczucia… Mnie przypadła do gustu – ale widzę, dlaczego wielu może mieć odmienne zdanie.

Po serii nieudanych wyborów z bibliotecznej póki zatytułowanej „fantasy” w końcu trafiłam na coś, co utkwi w mojej pamięci na dłużej. Nie dlatego, że jest to wysoka literatura, która skłania do głębokich refleksji, ale dlatego, że jest to książka, która nie kojarzy mi się z żadną inną. Ale po kolei…

„Pieśń karczmarza” napisana jest bardzo dobrym językiem. Każdy rozdział...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moja ocena jest, jak sądzę, zaniżona przez jeden (moim zdaniem) poważny błąd redakcyjny - nigdzie na okładce itd. nie jest napisane, że jest to zbiór opowiadań. Wybierając książkę z nadzieją, że się w niej zagłębię, zaprzyjaźnię z bohaterami, przeżyję wspólną przygodę, nie wybierałabym opowiadań. Nawet jeśli są tematycznie związane ze sobą (to kilka opowieści o jednej krainie i losach kolejnych władców). Dlatego książka na starcie otrzymała kilka punktów ujemnych.
Opowiadania są w większości dość ładne - niektóre bardzo baśniowe (mnie na przykład najbardziej podobało się opowiadanie o Arachne... widziałabym je jako prawdziwą legendę - taka klasyka: kolejne zadania, każde trudniejsze itd.).
Jest jednak kilka drobiazgów, które mnie przeszkadzały w lekturze (poza samym faktem, że są to opowiadania).
Po pierwsze - włoskie nazwy. Nie rozumiem, skąd taka myśl, by w książce polskiego autora pojawiły się włoskie nazwy. Były na prawdę irytujące i nie powtarzały się na tyle często, aby się z nimi "opatrzeć", oswoić. Ja w pewnym momencie odpuściłam sobie ich czytanie, bo po prostu nie widziałam w tym sensu i celu - zapamiętywałam nazwy na zasadzie "Ch.. dell' M...".
Po drugie, jeśli nazwy te miały wprowadzić włoski, ciepły i morski klimat, nie rozumiem, dlaczego tylko ich autorka użyła do jego uzyskania. Dla mnie książka ma dokładnie taki klimat jak okładka - bardziej skandynawski niż włoski. Nie ma smaków, nie ma zapachów, nie ma roślin (poza różami), nie ma drżącego powietrza... Wszystkiego tego, co mogłoby sprawić, że klimat książki byłby śródziemnomorski. Tego mi bardzo zabrakło i opowieść jest dla mnie są złożona z chłodu i skał...
Nie jest to jednak książka, której lekturę bym odradzała - sądzę, że dla wielu osób może okazać się ona przyjemnym doświadczeniem. Mnie osobiście niestety czegoś zabrakło.

Moja ocena jest, jak sądzę, zaniżona przez jeden (moim zdaniem) poważny błąd redakcyjny - nigdzie na okładce itd. nie jest napisane, że jest to zbiór opowiadań. Wybierając książkę z nadzieją, że się w niej zagłębię, zaprzyjaźnię z bohaterami, przeżyję wspólną przygodę, nie wybierałabym opowiadań. Nawet jeśli są tematycznie związane ze sobą (to kilka opowieści o jednej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z okazji wakacji postanowiłam postawić na lekką i przyjemną lekturę. Dlatego wybrałam kilka książek z półki "fantasy" - w tym polski "Piasek". Niestety okazał się on lekturą tak łatwą, że aż nieprzyjemną.
Historia jest niezła, jednak czytając książkę miałam cały czas wrażenie, jakbym czytała coś z serii dla nastolatków. Trudno jest mi opisać to wrażenie precyzyjniej... Wszystko jest dane wprost, a niektóre "intrygi i zwroty akcji" były dla mnie tak banalne i proste, że na "ta-dam" autora, miała ochotę pokręcić głową i zapytać "serio?".
Wiem, że ta moja recenzja nie jest zbyt wyszukana, ale mam nadzieję, że oddaje poziom mojego rozczarowania "Piaskiem".

Z okazji wakacji postanowiłam postawić na lekką i przyjemną lekturę. Dlatego wybrałam kilka książek z półki "fantasy" - w tym polski "Piasek". Niestety okazał się on lekturą tak łatwą, że aż nieprzyjemną.
Historia jest niezła, jednak czytając książkę miałam cały czas wrażenie, jakbym czytała coś z serii dla nastolatków. Trudno jest mi opisać to wrażenie precyzyjniej......

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo lubię czytać mity przepisane na nowo. Książkę, ceniąc Lewisa, kupiłam w ciemno. Ocena niska głównie dlatego, że spodziewałam się bardzo dużo… Na początku - bez szału, ale dobrze się czyta. Potem jest chwila nadziei... Książka dobrze „płynie”, opisy i krajobrazy, które oczyma wyobraźni widziałam dokładnie, więc chyba nieźle napisane… Gdybym w tym momencie zakończyła lekturę, dałabym ocenę całkiem dobrą. Ale niestety dobrnęłam do zakończenia. I poczułam się rozczarowana tym, jak wielkimi literami wytłumaczono mi wszystko czarno na białym. Cześć rzeczy – faktycznie, trzeba było. Ale reszta… Tak więc niska ocena za bolesną niewiarę w inteligencję czytelnika. I za główną bohaterkę, w której kobiecą naturę ciągle nie potrafiłam uwierzyć. Wiem, jej historia usprawiedliwia jej „męskość”, ale mnie nie przekonała.

Bardzo lubię czytać mity przepisane na nowo. Książkę, ceniąc Lewisa, kupiłam w ciemno. Ocena niska głównie dlatego, że spodziewałam się bardzo dużo… Na początku - bez szału, ale dobrze się czyta. Potem jest chwila nadziei... Książka dobrze „płynie”, opisy i krajobrazy, które oczyma wyobraźni widziałam dokładnie, więc chyba nieźle napisane… Gdybym w tym momencie zakończyła...

więcej Pokaż mimo to