-
ArtykułySEXEDPL poleca: najlepsze audiobooki (nie tylko) o seksie w StorytelLubimyCzytać1
-
ArtykułyTom Bombadil wreszcie na ekranie, nowi „Bridgertonowie”, a „Sherlock Holmes 3” jednak powstanie?Konrad Wrzesiński1
-
Artykuły„Dzięki książkom można prawdziwie marzyć”. Weź udział w akcji recenzenckiej „Kiss cam”Sonia Miniewicz1
-
Artykuły„Co dalej, palenie książek?”. Jak Rosja usuwa książki krytyczne wobec władzyKonrad Wrzesiński25
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2011
Książka mojego dzieciństwa. I choć wg mojego taty jest to TYLKO bajka o głupi misiu, dla mnie znaczy wiele. Zawsze, jak tak mówi, z obrazą stwierdza: "Nie o głupim! Tylko o misiu o bardzo małym rozumku". Nawet teraz, gdy jestem starsza, w smutne, zimowe wieczory, sięgam po tą książkę i czytam ją całą. Wiem, że jak sama będę miała dzieci, to będzie ich bajka na dobranoc. Kubusiu! Jesteś najwspanialszym misiem na świecie!
Książka mojego dzieciństwa. I choć wg mojego taty jest to TYLKO bajka o głupi misiu, dla mnie znaczy wiele. Zawsze, jak tak mówi, z obrazą stwierdza: "Nie o głupim! Tylko o misiu o bardzo małym rozumku". Nawet teraz, gdy jestem starsza, w smutne, zimowe wieczory, sięgam po tą książkę i czytam ją całą. Wiem, że jak sama będę miała dzieci, to będzie ich bajka na dobranoc....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-07-04
Zapraszam serdecznie na http://subiektywnie-o-kulturze.blogspot.com/
Drogi czytelniku,
Zapewne już dostrzegłeś, że ta recenzja będzie inna niż dotychczasowe. Wyjątkowa książka, wymaga wyjątkowego komentarza. Ta, o której będziemy dzisiaj mówić, zdecydowanie do takiej klasy należy.
"Listy niezapomniane" to dzieło życia Shauna Ushera, który przez wiele lat zbierał legendarne korespondencje. Jedne są poważne, inne zabawne, smutne, romantyczne, szokujące... To hołd złożony sztuce, jaką jest epistolografia, która odbija nas samych oraz nasze społeczeństwo.
Shaun Usher zasłynął jako twórca bloga www.lettersofnote.com/. Znajdziesz tam wiele interesujących tekstów, nawet te, które nie zagościły w książce. I choć nie jest on autorem "Listów..." w dosłownym znaczeniu tego słowa, a jedynie zebrał je i opracował, łatwo dostrzec jego miłość do tego sposobu komunikowania się.
Pierwsze co dostrzegłam, biorąc do ręki tę książkę, to jej piękne wydanie. Subtelne i delikatne, ale zwracające na siebie uwagę. Każdy list został opatrzony interesującym komentarzem oraz zdjęciem oryginału bądź autora.
Każda kolejna strona zawiera w sobie jakąś emocję. Radość, smutek, żal, miłość... Nie można tak naprawdę jednoznacznie tego ocenić. W trakcie lektury towarzyszył mi niesamowity podziw dla Pana Ushera. Czytanie cudzych korespondencji zazwyczaj uchodzi za nieetyczne, ale te teksty są zdecydowanie "godne szerszego grona odbiorców". Nie można pozwolić im zaginąć, zatonąć w zapomnieniu.
Co dokładnie kryje piękna okładka? 126 listów, z których najstarszy pochodzi z około 1340 roku przed naszą erą. Są to listy tak przeróżnych osobowości oraz pokazujące tak odmienne historie, że aż ciężko objąć je wszystkie naraz rozumem. Maria Stuart, Nick Cave, Leonardo da Vinci, a nawet polski akcent - Wisława Szymborska.
Wiesz, Drogi Czytelniku, niezwykle ciężko pisze mi się o tej książce. W końcu jak można oceniać czyjąś prywatną korespondencję? My możemy ją co najwyżej kontemplować. Czytać po kilka dziennie, by poznać je dokładnie, a jednocześnie nie znudzić się nimi. Czytanie "Listów niezapomnianych" jest inne, na swój sposób wyjątkowe, a przy tym bardzo przyjemne i wartościowe.
Myślę, że powiedziałam już wszystko, co mogłam na temat "Listów niezapomnianych". Shaun Usher wykonał kawał dobrej roboty. Pochwała należy się też tłumaczowi - Jakubowi Małeckiemu, który zapewne musiał się nieźle natrudzić, by odpowiednio przykazać nam treść. Jest to dzieło, które zdecydowanie warto mieć i warto przeczytać. Ot tak, dla siebie. Nie będziesz tego żałować.
Ja za swój egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non i mam nadzieję, że wydadzą także drugi tom, gdy będzie już taka możliwość.
Pozdrawiam serdecznie i całuję,
Misha
PS Pamiętasz, kiedy ostatnio wysłałeś list? U mnie już nawet kartki świąteczne umarły śmiercią naturalną zastąpione przez maile i smsy. Może warto by było do tego wrócić?
Zapraszam serdecznie na http://subiektywnie-o-kulturze.blogspot.com/
Drogi czytelniku,
Zapewne już dostrzegłeś, że ta recenzja będzie inna niż dotychczasowe. Wyjątkowa książka, wymaga wyjątkowego komentarza. Ta, o której będziemy dzisiaj mówić, zdecydowanie do takiej klasy należy.
"Listy niezapomniane" to dzieło życia Shauna Ushera, który przez wiele lat zbierał...
2015-11-03
Zapraszam na www.niekulturalnakulturalnie.wordpress.com
Nadszedł ten moment, który tak bardzo chciałam przeciągnąć w czasie. Chłopcy wraz z Dzwoneczkiem dojechali do końca swojej drogi, a nam – czytelnikom – pękły serca, a oczy zaszkliły się łzami. I choć to wszystko zakończyło się w jedyny słuszny sposób, pozostawia też pewien niedosyt. A może to po prostu pragnienie kolejnych przygód?
„Boisz się, ale to nie jest problem. W jakiś sposób bałeś się jej zawsze, jak każdy. Dzieci też. Tyle, że dla nich śmierć jest odległa, nie czai się wszędzie, w każdej nadpróchniałej gałęzi, w każdym chybotliwym kamieniu na rzece, w każdym samochodzie jadącym za blisko chodnika. Strach przed nią jest abstrakcyjny do czasu, aż ta się nie zbliży. A gdy tak się stanie… dorastasz.”
Po wydarzeniach z trzeciego, najmroczniejszego tomu, mogliśmy spodziewać się niemal wszystkiego. Cień i Piotruś osiągnęli swój cel, Chłopcy są jeszcze bardziej zagubieni niż zazwyczaj, a Dzwoneczek jest w przysłowiowej d… Znowu udzielił mi się dość wulgarny język tej książki, który jednak uwielbiam. Czy z tej sytuacji jest jakiekolwiek wyjście? Czy motocykliści wyrwą się z nudnego i monotonnego życia, by znowu stać się rodziną? I jaką cenę będą musieli za to zapłacić?
Finałowy tom jest trochę jak jazda bez trzymanki po największym rollercoasterze w Drugiej Nibylandii. Każda strona niesie ze sobą drastyczne zagrywki, szokujące zwroty akcji i fabułę, od której nie sposób się oderwać. W końcu jak już ruszysz Skrótem, nie wolno Ci się zatrzymać.
W „Największej z przygód” chodzi dokładnie o to samo, o co chodziło w poprzedniej części. Po najdłuższym okresie dzieciństwa, w końcu dogoniła ich dorosłość i nie mogli się od nie uratować. A może po prostu nie chcieli? Czy stabilizacja, rodzina i tym podobne rzeczy nie mogą być w pewnym sensie przygodą?
Dzwoneczek zawsze była przykładem twardej babki, która zrobi dla swoich dzieciaków wszystko. I to nie są tylko puste słowa, bo to, co ta kobieta wyprawia w czwartym tomie jest nie do pomyślenia. Leje się krew, odpadają kończy, trup się ścieli, czyli, używając języka Chłopców, totalna rozpierducha. Jednak to nie nasza wróżka okazała się najciekawszą postacią w tym tomie…
Wszyscy kojarzymy Pana Propera? Jeśli tak – świetnie, jeśli nie – to ten kocur w krawacie na okładce (do której wrócimy za chwilę). Zawsze wydawał mi się on podejrzany. Był trochę mroczny, przerażający… Trochę jak Behemot z „Mistrza i Małgorzaty”, któremu brakuje tylko wódki w łapce. Czułam, że nie pojawił się w tej historii bez powodu i cóż, miałam rację. Choć nie pojawia się aż tak często, odgrywa kluczową rolę w wydarzeniach, ratując całą ekipę z opresji i pilnując swojego ulubieńca – Kruszyny.
Jak zwykle kłaniam się w pas grafikom. Tę książkę możecie ocenić po okładce, a to wszystko za sprawą Iwo Strzeleckiego, który znowu idealnie wpisał się treść i klimat powieść. Gratulacje za wykonaną pracę należą się też Rafałowi Szłapie, którego rysunki możemy oglądać w środku. Choć wizualnie różnią się trochę od tych z poprzednich tomów, to i tak są genialnym dodatkiem do lektury. Macie Panowie talent!
Jak i historia Zagubionych Chłopców dobiegła końca, tak i mój wywód wypadałoby wreszcie zakończyć. Serce trochę pękło, łezka w oku dalej się kręci, a za to, co się stało na końcu, chyba Pana zabiję, Panie Ćwiek. Tak, wiem, że są to groźby karalne. Oczywiście żartuję, bo prawda jest taka, że historia Dzwoneczka i jej dzieciaków zakończyła się dokładnie tak, jak powinna. Na rozstaju dróg, bez zbędnych przeciągnięć. Prostymi słowami i konkretnie, po męsku. A za to nie mogę mieć do Pana żalu. Furtka jest ciągle otwarta, więc kto wie, może za 5, 10 czy 15 lat znowu spotkamy naszych ulubionych motocyklistów.
Jako czytelnik i wielka fanka twórczości, dziękuję za tę wspaniałą przygodę, która mam nadzieję nie będzie ostatnią i Pan Jakub Ćwiek jeszcze nas czymś zaskoczy. Dziękuję ekipie Wydawnictwa SQN za świetne wydanie i obdarowanie mnie dwoma z czterech tomów. Dziękuję też tym, którzy w jakiś tajemniczy, znany tylko autorowi sposób, wpłynęli na treść czy zainspirowali. Dziękuję na największą z przygód! BANGARANG!
Zapraszam na www.niekulturalnakulturalnie.wordpress.com
Nadszedł ten moment, który tak bardzo chciałam przeciągnąć w czasie. Chłopcy wraz z Dzwoneczkiem dojechali do końca swojej drogi, a nam – czytelnikom – pękły serca, a oczy zaszkliły się łzami. I choć to wszystko zakończyło się w jedyny słuszny sposób, pozostawia też pewien niedosyt. A może to po prostu pragnienie...
2015-06-05
Zapraszam na http://subiektywnie-o-kulturze.blogspot.com/
Michael "Duff" McKagan zasłynął jako basista w legendarnych już Guns n' Roses i jak każdy rockman miał bardzo barwne życie u szczytu swojej kariery. Zabarwione narkotykami i alkoholem. Choć odrodził się na nowo, "niczym rockandrollowy Feniks podniósł się z popiołów", mgła nałogu ciągle pojawia się z tyłu umysłu.
Kto z Was nie słyszał o Guns n'Roses? Myślę, że niewiele tu takich osób. Niesamowita muzyka, specyficzny wokal Axla i tryb życia tak typowy, dla muzyków lat 80. Kto wtedy zastanawiał się na konsekwencjami? Najważniejsze to dobrze się bawić. Sex, drugs and rock n'roll! Wszystko to jest piękne do czasu. Wiele ówczesnych gwiazd, już nie żyje, a zwykle powodem było przedawkowanie. Ci, którym udało się przetrwać szaleńczy okres młodości, musieli drastycznie zmienić swoje życie.
Jest spora różnica między biografią a autobiografią. Kiedy to pierwsze traktuje o historii samej w sobie, podając ją raczej sucho i obiektywnie, to drugie skupia się emocjach i wybiera tylko te wydarzenia, która na prawdę miały znaczenie. Z pozoru wydawać by się mogło, że kiedy gwiazda sama spisuje swoje wspomnienia, może narzucić pewien rodzaj cenzury, by wstydliwe zdarzenia ciągle były tajemnicą. Wtedy wypada do sztucznie, w końcu nikt nie jest czysty i idealny. Duff na szczęście traktuje swoich fanów fair i zgodnie z opisem książki "mówi o swoich przygodach bez ogródek".
McKagan przeszedł długą drogę od zaćpanego alkoholika do kochającego ojca i męża. Wydawać by się to mogło niemożliwe, ale tak się stało. Swoją historią inspiruje i uczy, że nigdy nie jest za późno na zmiany. Wydawać by się to mogło oklepane, ale kiedy mówi ci o tym osoba, która umierała w blasku fleszy, ma to całkiem inny wymiar.
Cudowne jest, że Duff nie boi się mówić o swojej przeszłości. Pokazuje też zmiany, jakie dotknęły Gn'R po wydaniu debiutanckiego albumu. Jak ze zżytego gangu, który razem mieszkał, imprezował, tworzył i rozumiał się bez słów, stali się niemal wrogami. Choć może to za mocne słowo. Muzyk wspomina też swoją relację z frontmanem zespołu - Axlem Rose, który jest człowiekiem trudny w pożyciu. Pisząc o jego kilkugodzinnych spóźnieniach na koncert, ma całkowitą rację. Sama tego doświadczyłam parę lat temu, będąc na występnie Gunsów w Rybniku. Tych panów nazywano jednak braćmi Rose nie bez powodu. Nawet po wielu latach milczenia, potrafili odnaleźć wspólny język.
Oprócz niesamowitej i inspirującej historii dostajemy kilka wkładek ze zdjęciami, nawet tymi prywatnymi. To zawsze miły dodatek dla fanów, którzy chcą odkryć jak najwięcej o ulubionych artystach.
"Sex, drugs & rock n'roll... i inne kłamstwa" to książka niesamowicie szczera, prawdziwa. Zainteresuje nawet tych, którzy z muzyką rockową nie są blisko. Pisana lekko, nadaje klimat jak w trakcie prywatnej rozmowy dwójki przyjaciół. Pojawiają się zwroty bezpośrednie do czytelnika, wyznania, anegdoty... Prawdopodobnie to czyni tę książkę taką. Mam też swoją teorię, że oprócz podzielenia się wspomnieniami, Duff miał inny powód, by pisać. To kolejny etap odwykowej drogi - przyznanie się i wybaczenie samemu sobie. Powiedzenie głośno o swoich problemach.
Zapraszam na http://subiektywnie-o-kulturze.blogspot.com/
Michael "Duff" McKagan zasłynął jako basista w legendarnych już Guns n' Roses i jak każdy rockman miał bardzo barwne życie u szczytu swojej kariery. Zabarwione narkotykami i alkoholem. Choć odrodził się na nowo, "niczym rockandrollowy Feniks podniósł się z popiołów", mgła nałogu ciągle pojawia się z tyłu umysłu....
2011-01-01
Przeczytana i to już trzy razy ;D Za pierwszym, 2 lata temu, nie mogłam się od niej oderwać! Mimo, że znałam treść z filmu i tak byłam ciekawa co było dalej. I nagle patrzę, a tu koniec. Od razu sięgnęłam po kolejny tom, by wrócić jak najszybciej do Hogwartu ;)
Polecam wszystkim! Nie ważne ile ma się lat. Harry Potter zawsze będzie zachwycał i coś czuję, że nawet nasze wnuki będą to czytać. Jak dla mnie dzieło J.K. Rowling można już zaliczyć do klasyki :D
Przeczytana i to już trzy razy ;D Za pierwszym, 2 lata temu, nie mogłam się od niej oderwać! Mimo, że znałam treść z filmu i tak byłam ciekawa co było dalej. I nagle patrzę, a tu koniec. Od razu sięgnęłam po kolejny tom, by wrócić jak najszybciej do Hogwartu ;)
Polecam wszystkim! Nie ważne ile ma się lat. Harry Potter zawsze będzie zachwycał i coś czuję, że nawet nasze...
2013-11-03
Zapraszam na stronę: http://sklep-z-pamiatkami.blogspot.com/
Agatha Christie jest bez wątpienia Królową Kryminałów. Jej książki przez dekady nie straciły popularności i ciągle sprzedają się w milionach egzemplarzy. Ja swoją przygodę rozpoczęłam niedawno, właśnie od powieści „I nie było już nikogo”.
Dziesięć kompletnie obcych sobie osób zostaje zaproszonych na Wyspę Żołnierzyków przez tajemniczego U.N. Owena. Po przyjeździe z płyty gramofonowej, włączonej przez służącego, zaczynają padać oskarżenia. Każdy z gości usłyszał pod swoim adresem zarzut morderstwa. Zaraz potem ginie pierwsza osoba. Rankiem okazuje się, że nie żyje kolejna. Z dnia na dzień jest ich co raz mniej. Postanawiają odkryć kim jest morderca i w pewnym momencie dochodzą do przerażającego wniosku: jest nim jeden z nich! Odizolowani, bez możliwości ucieczki, usiłują przeżyć jak najdłużej. Jednak jest to bez owocne. Giną jak muchy zgodnie z treścią dziecięcego wierszyka o dziesięciu żołnierzykach, którego treść wisi w każdym pokoju…
„I nie było już nikogo” jest jedną z najpopularniejszych powieść Pani Christie. Muszę przyznać, że po przeczytaniu jej, zrozumiałam fenomen tej pisarki. Gdyby nie epilog, pewnie do tej pory nie wiedziałabym, kto zabijał. Gdy już nabierałam podejrzeń co do jakiegoś bohatera, ten umierał. Jeden z nich postanowił zabawić się w sędziego, który w brutalny sposób chce ukarać bohaterów. Zbrodnie, na które nie było paragrafu i dowodów, przez co zostali uniewinnieni. Świetny kunszt, pisana lekkim piórem, przez co wciąga już od pierwszych stron. Każda postać jest całkowicie inna. Jedyną rzeczą jak ich łączyła, był ów mroczny sekret. Czytając, miałam wrażenie, że jestem na tej okropnej wyspie, przeżywam to co oni. Zadawałam sobie te same pytania: „Kto zabił?”, „Dlaczego?”. Rosnące napięcie, ciągłe oskarżenia i obłęd, w który popadają bohaterowie. Książka trzyma w napięciu do samego końca. Agatha Christie jest prawdziwą mistrzynią! Powieść godna polecenia nie tylko fanom kryminałów. Coś czuję, że nie długo sięgnę po kolejną pozycję.
Zapraszam na stronę: http://sklep-z-pamiatkami.blogspot.com/
Agatha Christie jest bez wątpienia Królową Kryminałów. Jej książki przez dekady nie straciły popularności i ciągle sprzedają się w milionach egzemplarzy. Ja swoją przygodę rozpoczęłam niedawno, właśnie od powieści „I nie było już nikogo”.
Dziesięć kompletnie obcych sobie osób zostaje zaproszonych na Wyspę...
2016-08-22
Pełną recenzję znajdziecie na https://niekulturalnakulturalnie.wordpress.com/2016/08/22/mordowanie-wcale-nie-jest-takie-proste-jak-cie-zabic-kochanie-alek-rogozinski/
Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. W małżeństwie Donków to właśnie mamona stała się jedynym spoiwem pary. Przejęcie spadku nie było jednak takie proste. Gdy okazało się, że pierwszego warunku nie uda się spełnić w wyznaczonym terminie, czas zadziałać drastycznej. Gdy w grę wchodzą duże sumy, nie ma miejsca na błędy.
Opis może i brzmi poważnie, ale warto zaznaczyć, że Jak Cię zabić, kochanie? to komedia pomyłek z elementami kryminału. W sprawę zamieszany jest także lokalny mafiozo, dwie morderczynie-zakonnice i wystraszony chłopiec.
Alek jest jednym z tych autorów, którzy bez wątpienia trzymają poziom. Jeśli czytaliście jego wcześniejsze książki, możecie odpuścić sobie czytanie tej recenzji. Książka jest jak zwykle genialna, przezabawna i błyskotliwa, a autor co rusz pokazuje, że czego jak czego, ale pomysłów zdecydowanie mu nie brak. Moim ulubionym elementem są nawiązania do popkultury. Ze względu na swój zawód, Rogoziński siedzi w temacie bardzo dobrze, a tak przezabawnie opisać celebrytów potrafi tylko on.
Tekst zdecydowanie nie jest przegadany, a akcja leci na łeb, na szyję. Czy mąż zabije ją, czy ona męża? Czy ta fortuna w ogóle istnieje? W trakcie czytania zadawałam sobie mnóstwo pytań, na które oczywiście odpowiedź znalazłam na ostatnich stronach. Książę komedii kryminalnej spisał się na medal, a ja już nie mogę się doczekać kolejnej jego książki.
Pełną recenzję znajdziecie na https://niekulturalnakulturalnie.wordpress.com/2016/08/22/mordowanie-wcale-nie-jest-takie-proste-jak-cie-zabic-kochanie-alek-rogozinski/
Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. W małżeństwie Donków to właśnie mamona stała się jedynym spoiwem pary. Przejęcie spadku nie było jednak takie proste. Gdy okazało się, że pierwszego warunku...
2015-05-06
"Gdyby umiejętność korzystania z doświadczeń i wyciągania wniosków decydowały, dawno już zapomnielibyśmy, czym jest wojna. Ale tych, którzy do wojny dążą, nigdy nie powstrzymywały i nie powstrzymają doświadczenia ani analogie."
Zbliża się czas miecza i topora. Ludzie zawsze byli żądni władzy i nie stronili od walki. Elfy także postanowiły sięgnąć po broń. Świat nie jest już bezpiecznym miejscem. Jak w tym wszystkim odnajdzie się wiedźmin Gerlat, który za wszelką cenę próbuje zachować neutralność? Do tego wszystkiego przeznaczone mu dziecko, Ciri, okazuje się kimś więcej niż tylko dziewczynką. Wilk musi ją ochronić przed wszelkim niebezpieczeństwem, w tym przed nią samą.
Kim jest Andrzej Sapkowski nie trzeba nikomu mówić. Jego Saga o Wiedźminie na stałe zapisała się w polskiej popkulturze. Po dwóch tomach opowiadań przyszedł czas na serię właściwą. Tom „Krew elfów” wprowadza nas i prezentuje obecną sytuację znanych nam już bohaterów. Wojna zbliża się nieubłaganie i ostatecznie każdy będzie musiał się powołać po którejś ze stron.
Dzieło Sapkowskiego jest na poziomie światowym. Nie znając jeszcze kolejnych tomów mogę stwierdzić, że wszystko zostało szczegółowo dopracowane. Nie ma miejsca na żadne nieścisłości fabuły. Do tego dodajmy wyraziste postacie z krwi i kości, które czasem mają więcej wad niż zalet, a których zachowania są typowo ludzkie. Daleko im to wyidealizowanych bohaterów znanych z wielu powieści fantasy. Saga o Wiedźminie nie jest przesłodzoną opowiastką, a historią,w której wiele może nas zaskoczyć.
Pod fantastyczną otoczką pełną mitologiczny stworów, walk na miecze i magii, autor poruszył problemy, które dotykają nasz świat, ten realny. Zawiść, przemoc, rasizm, nieuczciwe zagrywki polityczne, kłamstwo... Wszystko zaserwowane w sposób niezwykły.
Czytając "Krew elfów" skaczemy po mapie wykreowanej przez Sapkowskiego. Teoretycznie wyszliśmy już z formy opowiadań, jednak autor całość historii prezentuje fragmentarycznie. Raz jesteśmy w Kaer Morhen, później udajemy się w podróż z Garaltem, Triss i Ciri. Odwiedzamy Świątynie Melitele. Ciągłość fabuły jest zachowana, a dzięki takiej formie możemy poznać znacznie więcej aspektów historii.
Sapkowski ma swój własny styl, w którym bawi się słowem łącząc znane nam potocyzmy ze słownictwem już od dawna przestarzałym, który daje nam poczucie w jakich mniej więcej czasach ów akcja ma miejsce. Opatrzył to dość specyficznym humorem, lekko drwiącym, może nawet szydzącym, który mi osobiście bardzo odpowiada.
"Rycerz pieprzony chędożony! Herbowy! Trzy lwy w tarczy - dwa srają, a trzeci warczy. "
W wiedźminie się zakochałam już dawno. I mam tu na myśli zarówno postać, jak i książkach. Ma wszystko to co dobre fantasy powinno mieć – mordobicie, emocje, magię i bohaterów, o których trudno zapomnieć. Nawet nie wyobrażacie jak bardzo mi smutno, że na mojej półce nie ma kolejnych części, a portfel krzyczy „nie kupuj na razie książek!”. Muszę wiedzieć, co było dalej.
Zapraszam na http://subiektywnie-o-kulturze.blogspot.com/
"Gdyby umiejętność korzystania z doświadczeń i wyciągania wniosków decydowały, dawno już zapomnielibyśmy, czym jest wojna. Ale tych, którzy do wojny dążą, nigdy nie powstrzymywały i nie powstrzymają doświadczenia ani analogie."
Zbliża się czas miecza i topora. Ludzie zawsze byli żądni władzy i nie stronili od walki. Elfy także postanowiły sięgnąć po broń. Świat nie jest...
2015-08-07
Zapraszam na www.subiektywnie-o-kulturze.blogspot.com/
Dziesięć lat temu narodził się Loki. No może sama postać boga kłamstwa istnieje trochę dłużej, jednak ten o którym dzisiaj porozmawiamy właśnie zakończył pierwszą dekadę. To on pomógł zdobyć Jakubowi Ćwiekowi taki, a nie inny status dobrego pisarza fantasy oraz mistrza od popkulturowych wstawek. Widać autor jest tego świadomy, skoro w tytule tej jubileuszowej części nawiązuje do Andy'ego Warhola.
Słówko dla niewtajemniczonych. Kim jest Loki? Bogiem kłamstwa i oszustw, który obecnie piastuje stanowisko faceta od brudnej roboty w anielskich zastępach. Tym razem będzie musiał się zmierzyć z przeciwnikiem równym sobie i którego po części sam stworzył. Samozwańczy bóg popkultury - Dezyderiusz Crane - narobi w boskim świecie sporego zamieszania, aż poleje się krew.
Oczywiście naszemu ulubionemu bad boy'owi towarzyszy świta w postaci Eros i Dionizosa. Bogowie miłości oraz imprez to dość osobliwa mieszanka, która jednak świetnie wpasowuje się w klimat.
W uniwersum Kłamcy laik może się nieco pogubić. Bo jak to, Ćwiek przecież mówił, że już więcej przygód nie będzie. I to prawda. Dwie książki wydane po finałowej części - "Kłamca 2.5" oraz "Papież sztuk" - to po prostu historię, które jakoś nie doczekały się wcześniej publikacji, a chronologicznie usytuowane są między drugim a trzecim tomem. Wszystko więc pięknie gra i śpiewa.
W przeciwieństwie o jedynki, dwójki i 2,5, ten tom to jednolita powieść, choć nie do końca. Pojawiło się w tej książce coś, co początkowo nieźle mnie zdziwiło. Natrafimy tam dwa bądź trzy razy na fragment "Jeśli chcesz by wydarzyło się to i to, przejdź do strony x, a jeśli to i tamto przyjdź na stronę y". Sama końcówka też jest częściowo od nas zależna, gdyż dostaliśmy tylko miejsce na napisanie tego, co chcemy, by miało wtedy miejsce.
Ćwiek bawi się formą także w inny sposób. Oprócz świetnych rysunków, które pojawiają się w każdym tomie, dostajemy też komiks. Dokładnie tak! Mały fragment historii przedstawiony został właśnie w formie graficznej.
Postać boga popkultury niesamowicie pasuje mi to Ćwieka. Tylko on mógł coś takiego wymyślić! W końcu związany jest z polskim fandomem, kilka razy odwiedził Comic Con w San Diego i pochwalić się może nie małą widzą w tej dziedzinie. Jego książki są pełne nawiązań do filmów, książek, muzyki czy nawet gier. Korzysta z tego nerdowskiego światka i czerpie całymi garściami, za co ja - mały geek - mu bardzo dziękuję.
Postać Dezyderiusz jest bardzo ciekawa. Aktor, który za sprawą swojej sławy, staje się bogiem, którego do tej pory tylko grał w serialu. Może kreować rzeczywistość jak najlepszy reżyser i ma wpływ na każde wydarzenie, a jeśli skutki nie będą satysfakcjonujące... od czego jest w końcu przycisk "wstecz".
Właśnie to powstanie Dezyderiusza mnie mocno zastanowiło. Stał się bogiem, bo ludzie w niego wierzyli. Trochę jak w "Amerykańskich bogach" Neila Gaimana, nie sądzicie? Ale w końcu to jemu naklejono łatkę "polskiego Gaimana", więc dlaczego miałby nie skorzystać?
Grata dla fanów pojawia się też na samym końcu. Autor sprezentował nam całkiem obszerne wspomnienia na temat powstawania wszystkich tomów "Kłamcy", które momentami są uhonorowane równie niewybrednymi komentarzami redaktora. Jak zwykle omijam takie gadanie, to czytało się niezmiernie przyjemnie.
"Kłamca. Papież sztuk" to zdecydowanie pozycja obowiązkowa dla fanów całej serii. Must read. I może i można by się do paru rzeczy przyczepić (w końcu zawsze można), ale po co? Książka jest świetna, pełna akcji, humoru i wszystkiego, co potrzeba. Niewiadomo kiedy przeleciało mi to 300 stron i powiem Wam, że chcę więcej!
Zapraszam na www.subiektywnie-o-kulturze.blogspot.com/
Dziesięć lat temu narodził się Loki. No może sama postać boga kłamstwa istnieje trochę dłużej, jednak ten o którym dzisiaj porozmawiamy właśnie zakończył pierwszą dekadę. To on pomógł zdobyć Jakubowi Ćwiekowi taki, a nie inny status dobrego pisarza fantasy oraz mistrza od popkulturowych wstawek. Widać autor jest tego...
2016-07
2014-12-20
Zapraszam na http://sklep-z-pamiatkami.blogspot.com/
"Męskość to nie członek, tylko przede wszystkim honor. Bez honoru nie ma mężczyzny. Dawniej istniał kodeks rycerski, potem oficerski, słowo honoru było najważniejsze, nie można go było złamać. Są oczywiście wyjątki, jak obrona ojczyzny, czci kobiety czy honoru przyjaciela, ale to tylko wyjątki"
Kontestator - osoba kwestionująca, zwłaszcza publiczne, wartości i normy obowiązujące w życiu społecznym, politycznym itp.
-Słownik Języka Polskiego
Leszek Gnoiński jest uznanym już dziennikarzem muzycznym, który spisał już historię takich zespołów jak Kult, Myslowitz czy Acid Drinkers. Jest także twórcą "Encyklopedii Polskiego Rocka" i filmów dokumentalnych "Historia polskiego rocka" oraz "Beats of Freedom - zew wolności". Ostatnio postanowił podjąć się niełatwego zadania, które wypełnił znakomicie. Tak właśnie powstał "Zwierzenia kontestatora".
Marek Piekarczyk już dawno stał się jedną z ikon polskiej podziemnej sceny rockowej. Niepokorny duch pełen ideałów i wieczny hippis. Patrząc na niego czy to na koncertach, czy w programie The Voice of Poland zawsze odbierałam go jako miłego i pociesznego osobnika, tak różnego od swoich kolegów po fachu. Ten wywiad rzeka utwierdził mnie jedynie w tym przekonaniu. Buntownik z zasadami. Świetny tekściarz, wokalista, człowiek bardzo pewny siebie i swojej wartości.Słowo "kontestator" nie tylko określa Marka Piekarczyka. To także nawiązanie do jego twórczości i do piosenki "Zwierzenia kontestatora". TSA stało się prekursorem polskiego hard rocka i na wieki zapisali się w historii naszej ojczystej muzyki.
Ta książka jest pozycją obowiązkową dla fanów. Pomoże zrozumieć teksty, ale i samego ich autora. Historia Piekarczyka to gotowy materiał na całkiem niezły film, miałam jednak wrażenie, że momentami wokalista koloryzuje swoje opowieści na swoją korzyść. Był i jest rockmenem innym niż wszyscy, ale ciężko mi uwierzyć, że był aż takim ideałem.
Wiedząc czym zajmuje się Leszek Gnoiński, można było przewidzieć, że "Zwierzenia kontestatora" będą też przeglądem przemysłu muzycznego, zarówno tego z czasów PRL-u, jak i trochę współczesnego. Pan Marek dużo opowiada o swoich doświadczeniach, o cenzurze i walce władzy z buntownikami. Bardzo poruszyła mnie historia o pobiciu go przez ówczesną milicję, którzy zrobili to w sumie tak dla zasady, bo miał długie włosy. Rozmarzyłam się natomiast, gdy czytałam o Jarocinie, bo jest to miejsce, które bardzo bym chciała odwiedzić. Wiem, że to już nie to samo, co w latach 80., ale porze uda mi się choć odrobinę poczuć tamten klimat.
Wiele osób nie zdaje sobie sprawy jak trudnym gatunkiem jest wywiad. Niby co to za filozofia zadać kilka pytań, ale zadać je w taki sposób, by czytelnik był zainteresowany odpowiedzią, to już niezła sztuka. Sztuką, którą oponował Leszek Gnoiński. Książkę czyta się bardzo przyjemnie i z wielkim zaciekawieniem. Nawet nie wiem, kiedy mi te 450 stron przeleciało.
Muzyka TSA, jak i innych zespołów z tego okresu, jest dla mnie bardzo ważna. Mogę nawet powiedzieć, że się na niej wychowałam. Może właśnie stąd taka wysoka ocena. Nie wiem, ciężko mi to powiedzieć. Wiem natomiast to, że tę pozycję czyta się jeszcze lepiej, gdy w tle przygrywa nam Piekarczyk z ekipą.
Dla mnie "Zwierzenia kontestatora" już w dniu premiery stały się lekturą obowiązkową. Biografia Marka Piekarczyka uczy i inspiruję. Polecam każdemu, komu w duszy gra rock'n'roll. :)
Zapraszam na http://sklep-z-pamiatkami.blogspot.com/
"Męskość to nie członek, tylko przede wszystkim honor. Bez honoru nie ma mężczyzny. Dawniej istniał kodeks rycerski, potem oficerski, słowo honoru było najważniejsze, nie można go było złamać. Są oczywiście wyjątki, jak obrona ojczyzny, czci kobiety czy honoru przyjaciela, ale to tylko wyjątki"
Kontestator - osoba...
Piękna książka nie tylko dla dzieci. Za każdym razem gdy po nią sięgam, odkrywam coś całkiem nowego. Myślę, że z wiekiem jej odbieranie jest po prostu inne. Sposób, w jaki dziecko postrzega świat, jest niesamowity. Dla Księcia najważniejsze są tylko te emocjonalne, głębokie wartości - miłość, przyjaźń... Nie rozumie sensu w pociągu dorosłych do władzy i pieniądza. To jest piękne. Ciekawość oraz bezpośredniość chłopca wspaniale kontrastuje z ukazanymi przywarami dorosłych. Ta książka, a właściwie książeczka, historyjka, kilka prostych zdań, nauczyła mnie, by nie tracić tego wewnętrznego dziecka, które daje szczęście, dostrzega wielkość w małym i zna tą prawdziwą wartość uczuć.
Piękna książka nie tylko dla dzieci. Za każdym razem gdy po nią sięgam, odkrywam coś całkiem nowego. Myślę, że z wiekiem jej odbieranie jest po prostu inne. Sposób, w jaki dziecko postrzega świat, jest niesamowity. Dla Księcia najważniejsze są tylko te emocjonalne, głębokie wartości - miłość, przyjaźń... Nie rozumie sensu w pociągu dorosłych do władzy i pieniądza. To jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-05-21
Zapraszam na http://subiektywnie-o-kulturze.blogspot.com/
"A oto mój sekret. Jest bardzo prosty: dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu."
Tytułowy Książę, choć ciałem jest mały, dźwiga na swoich barkach wielką odpowiedzialność. Musi opiekować się swoją małą planetą, czyścić wulkany i plewić chwasty. Najważniejsza jest jednak Róża. Pewnego dnia postanawia opuścić swój dom i poznać mieszkańców innych planet.
Z pozoru ta książeczka może wydawać się nam, dorosłym, czystym bełkotem człowieka, którego dręczą pustynne fatamorgany. Jest w niej jednak głębia, której na próżno szukać w niektórych opasłych tomiskach. Pod przykrywką historyjki dla dzieci autor w dość smutny sposób wytyka przywary współczesnego człowieka, który zapomniał, że najważniejsze jest uczucie, jakim można obdarzyć drugą osobę.
Czy jest to tak na prawdę historia dla dzieci? Myślę, że jednak niekoniecznie. Zadedykowana została osobie dorosłej, za co oczywiście młodsi czytelnicy zostali przeproszeni. Zmusza nas, dziwnych ludzi skupionych na liczbach, do refleksji i zastanowienia się nad ważnymi sprawami.
Książką została także zilustrowana przez pisarza. Te urocze dzieła sztuki są jednocześnie bardzo osobliwe i oddają w jakiś sposób treść i zamysł Exupéry'ego.
Książka oczywiście została napisana po francusku, pierwsze wydanie było jednak w języku angielski. I tutaj warto nadmienić, że to polska wersja "Le Petit Prince" była pierwszy typowym przekładem. Polacy bardzo sobie upodobali tę historię.
Zapewne każdy z Was czytał "Małego Księcia" jako dziecko. Ja chciałabym Was tylko zachęcić do odświeżenia tej lektury. Zakochałam się na nowo w tej historii i zrozumiałam ją inaczej niż te kilka lat temu. Mam nadzieję, że odbierzecie ją tak samo dobrze.
Zapraszam na http://subiektywnie-o-kulturze.blogspot.com/
"A oto mój sekret. Jest bardzo prosty: dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu."
Tytułowy Książę, choć ciałem jest mały, dźwiga na swoich barkach wielką odpowiedzialność. Musi opiekować się swoją małą planetą, czyścić wulkany i plewić chwasty. Najważniejsza jest jednak Róża. Pewnego...
Przy żadnej biografii się tak nie uśmiałam. Historia Ozzy'ego jest fascynująca, zabawna, wciągająca... ŻE TEŻ JESZCZE NIE NAKRĘCILI FILMU! :P "Łyknęłam" tą książkę w dwa dni. I nie był to zdecydowanie zmarnowany czas. Dużym plusem jest sposób pisania, po którym łatwo poznać, że są to słowa wypowiedziane przez muzyka [wypowiedziane, bo jak można się dowiedzieć z tej książki, Ozzy jest dyslektykiem, więc sam nie spisywał swoich wspomnień]. Wyjaśnia skandale, opowiada bez zahamowań o swoich błędach. Jest to obowiązkowa lektura dla fanów cięższej muzyki i nie tylko :) Książka ma też swego rodzaju formę dydaktyczną. Opowieści wokalisty Black Sabbath świetnie zniechęcają do narkotyków i nadużywania alkoholu. Na prawdę polecam :) Przeze mnie przeczytane już 3 razy :P
Przy żadnej biografii się tak nie uśmiałam. Historia Ozzy'ego jest fascynująca, zabawna, wciągająca... ŻE TEŻ JESZCZE NIE NAKRĘCILI FILMU! :P "Łyknęłam" tą książkę w dwa dni. I nie był to zdecydowanie zmarnowany czas. Dużym plusem jest sposób pisania, po którym łatwo poznać, że są to słowa wypowiedziane przez muzyka [wypowiedziane, bo jak można się dowiedzieć z tej książki,...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to